143 zabitych, co najmniej 360 rannych – zamach pod Moskwą był najtragiczniejszym aktem terroru od dłuższego czasu w Rosji i Europie. Odpowiedzialność za niego wzięło tzw. Państwo Islamskie. A na świecie na nowo rozgorzała dyskusja o zagrożeniu globalnym dżihadem
Coraz więcej wskazuje, że atak w Krasnogorsku był nie tylko możliwy do przewidzenia, ale wręcz spodziewany. Amerykańskie służby wywiadowcze twierdzą, że próbowały ostrzec Kreml przed planowanym atakiem. 7 marca ambasada USA w Moskwie wydała ostrzeżenie, by unikać zgromadzeń i tłumów na terenie miasta. – Bez wątpienia zawiódł rosyjski aparat bezpieczeństwa – twierdzi Riccardo Valle, dyrektor ds. badań The Khorasan Diary, think tanku zajmującego się obserwacją grup rebelianckich.
Rzeczywiście, nawet po fakcie służby nie zadziałały szybko. Dotarcie na miejsce ataku zajęło antyterrorystom ponad pół godziny — co stanowi wynik niezbyt imponujący w świetle faktu, że aresztowanie żałobników z kwiatami na pogrzebie Aleksieja Nawalnego zajęło FSB zaledwie kilka minut. To zresztą właśnie m.in. koncentrowanie się na domniemanym zagrożeniu wewnętrznym i rozprawianiu z dysydentami część ekspertów postrzega jako źródło porażki służb. – By zaplanować tak złożony atak, komórka musiała działać w kraju od tygodni, jeśli nie miesięcy, mieć cel pod ścisłą obserwacją – podkreśla Valle.
W następstwie zamachu aresztowano czterech domniemanych zamachowców. Kreml podał, że są obywatelami Tadżykistanu, a w Rosji przebywali jako imigranci-robotnicy. Najmłodszy z nich ma zaledwie 19 lat. Wszyscy mężczyźni przyznali się do udziału w ataku.
Rosyjskie służby bezpieczeństwa najwyraźniej wciąż nie zapoznały się jednak z raportem amerykańskiego Senatu z 2014 roku, który stwierdza jasno: zeznania uzyskane przez CIA pod wpływem tortur okazały się w dużej mierze bezwartościowe. Jednego z aresztowanych Tadżyków próbowano zmusić do zjedzenia jego własnego, obciętego chwilę wcześniej ucha, genitalia innego rażono prądem. Na opublikowanych zdjęciach wszyscy noszą na ciele wyraźne ślady fizycznej przemocy. Oskarżonym grozi kara dożywocia.
Lucas Webber, współzałożyciel platformy Militant Wire, globalnej sieci badaczy terroryzmu uważa, że zamach był do przewidzenia. – Rosyjskie służby bezpieczeństwa i wywiadowcze są zajęte konwencjonalną, angażującą wiele zasobów wojną w Ukrainie, a także interwencjami w Syrii i Afryce.
Państwo Islamskie znalazło i wykorzystało dziury w systemie.
Doniesienia medialne na temat zamachu we Krasnogorsku wywołują dezorientację. Nawet wiarygodne media, jak The Economist, wpadły w pułapkę błędnego przekazu. Ustalmy zatem fakty.
Odpowiedzialność za atak wzięło na siebie tzw. Państwo Islamskie (Islamic State, znane pod skrótem IS), a dokładnie – jego główna gałąź. Jest ona parasolem dla wielu innych organizacji, które posługują się marką Państwa Islamskiego, tworząc swoiste franczyzy dżihadu w różnych częściach świata. Organizacja, która w drugiej dekadzie XXI wieku siała grozę jako proto-państwo zajmujące znaczne terytoria Iraku i Syrii, podnosi głowę.
A w zasadzie jedną z wielu głów – jest bowiem jak hydra.
Odkąd zostało powołane do życia w 2013 roku jako “Państwo Islamskie w Iraku i Lewancie” (Islamic State of Iraq and Levant – ISIL), przeszło znaczną ewolucję. Z marzenia o kalifacie zajmującym terytorium na Bliskim Wschodzie i planującym stopniową ekspansję, wraz z serią przegranych bitew organizacja przeistoczyła się w coś zgoła odmiennego, lecz wcale nie mniej groźnego – rozpoznawalną, globalną markę dżihadystyczną, coś w rodzaju pozarządowej organizacji wyspecjalizowanej w przemocy.
Ta zdecentralizowana, ponadnarodowa struktura jest aktywna w miejscach tak odległych, jak Filipiny czy Sri Lanka. Jest w stanie zbudować struktury w kilku państwach Afryki (która dziś uchodzi za jądro światowego dżihadyzmu).
O ironio — do zamachu w Moskwie doszło dokładnie w wigilię 5. rocznicy bitwy o syryjskie Bāghūz. Było to ostatnie miasto, które pozostawało we władaniu Państwa Islamskiego, a odbicie go szumnie okrzyknięto zwycięstwem nad tą organizacją.
- Teraz mówi się, że Państwo Islamskie się odradza. Ale kiedy przyjrzymy się jego aktywności w Afryce, to przecież od przeszło pięciu lat odnosi tam sukcesy większe, niż jakakolwiek inna jego gałąź. To działo się cały czas, tylko nie przykładaliśmy do tego wagi – zauważa Valle.
Jérôme Devron, starszy analityk ds. dżihadu i współczesnych konfliktów w International Crisis Group, przypomina, że choć Stany Zjednoczone zabiły trzech kolejnych przywódców organizacji, udało jej się rozszerzyć działalność poza swoje pierwotne terytorium. – Przez ostatnie lata Państwo Islamskie odniosło spore sukcesy w pasie Sahelu, ale także w Nigerii czy Kongu – mówi.
Amerykańskie agencje wywiadowcze uważają, że za atak w Moskwie odpowiedzialna jest afgańska franczyza organizacji — tzw. Państwo Islamskie Prowincji Chorasan (ISKP). Islam nie uznaje granic, jak uważają dżihadyści, którzy państwami narodowymi gardzą — stąd chętnie odwołują się właśnie do nazw krain historycznych, jak Chorasan (leżał na terytoriach m.in. dzisiejszego Afganistanu, a więc matecznika ISKP).
Zdaniem ekspertów zaangażowanie ISKP w atak jest możliwe i prawdopodobne — wskazuje na to m.in. modus operandi zbliżone do sygnowanych przez tę gałąź Państwa Islamskiego zamachów w przeszłości. Jednak wbrew temu, co sugerują niektóre media, ISKP nie wzięło odpowiedzialności za atak.
Organizacja opublikowała 30-stronicową broszurę pt. “Strach i terror ataku w Moskwie”, w której w rozwlekły sposób (dla urozmaicenia pojawia się jednak sporo zdjęć) chwali zamach, jednak nie bierze za niego odpowiedzialności.
- Wciąż wiemy niewiele o komórce, która przeprowadziła atak w Moskwie. Czy było to Państwo Islamskie, ISKP czy inna grupa dżihadystów z Azji Centralnej, ideologicznie luźno afiliowana przy Państwie Islamskim – mówi Ashley Jackson, współzałożycielka i dyrektorka Centre on Armed Groups, organizacji pozarządowej zajmującej się badaniem konfliktów.
Riccardo Valle także zwraca uwagę na możliwość, że w atak na Crocus City Hall było zaangażowane zarówno ISKP, jak i „inna, lokalna komórka organizacji, która w ostatnich latach została znacznie osłabiona w Rosji”.
Zdaniem Jérôme Devrona to, że konkretna komórka Państwa Islamskiego nie wzięła odpowiedzialności za zamach, może wynikać z dwóch przyczyn. – Po pierwsze, Państwu Islamskiemu jako globalnej marce zależy na tym, żeby było kojarzone z tak dużym atakiem organizacji jako całości, nie tylko jednej z jej odnóg. Po drugie, może być to także strategia mająca na celu zwiększenie dezorientacji, utrudnienie identyfikacji właściwych sprawców.
Devron jest jednak zdania, że w zamach zaangażowane było właśnie ISKP.
Czym właściwie jest i jak powstała ta odnoga organizacji? Jej pierwsi członkowie przybyli do Afganistanu jako… uchodźcy. W latach 2010-2014 trwała fala migracji z pakistańskiego pasa przygranicznego, gdzie armia prowadziła zaciekłą ofensywę przeciwko miejscowym talibom. Wielu mieszkańców, w tym właśnie członkowie TTP – Tehrik-e Taliban-e Pakistan – przeniknęło do sąsiedniego Afganistanu. Wśród afgańskich talibów powstał wewnętrzny rozłam po tym, jak na jaw wyszło, że dowództwo przez dwa lata ukrywało śmierć mułły Omara, a prezydent Obama zapowiedział wycofanie z kraju wojsk USA.
Chaos i próżnię natychmiast wypełnili emisariusze Państwa Islamskiego, które w styczniu 2015 roku formalnie ogłosiło swoją ekspansję do Chorasanu. W latach 2015 i 2016 grupa zdobyła i kontrolowała terytoria we wschodnim Afganistanie, na terenie prowincji Nangarhar i Kunar. Przez kolejne lata walczyła z nimi dziwaczna koalicja, składająca się z wojsk amerykańskich, afgańskich i talibów. Wreszcie terytoria zostały odbite, a afgański rząd obwieścił w 2019 roku, że pokonał ISKP. Po kilku miesiącach dżihadyści powrócili jednak z nową strategią ataków w miastach, szczególnie na cele szyickie (wielu tak barbarzyńskich, jak na szpital położniczy czy szkoły).
W szeregach członków ISKP byli eks-talibowie pakistańscy i afgańscy, bojownicy uzbeccy, oraz, jak mówili mi mieszkańcy afgańskiego dystryktu Aczin, który znajdował się pod kontrolą organizacji — Czeczeni, Rosjanie i Tadżycy. Choć do rewelacji płynących z rosyjskiego systemu sądownictwa podchodzić trzeba z należytą ostrożnością, tadżycki paszport oskarżonych pasowałby do schematu działania ISKP.
Organizacja już od lat rekrutuje między innymi właśnie w tym kraju — jednym z najbiedniejszych w regionie autorytarnych reżimów, którego obywatele tradycyjnie są w Rosji prześladowani (a ostatnie wydarzenia zapewne pogorszą sytuację).
Przy okazji zamachu w Moskwie w publicznym dyskursie pojawiło się wiele opinii, że rządy muzułmańskich radykałów uczynią Afganistan rajem dla dżihadystów i schronieniem dla organizacji terrorystycznych, takich jak Państwo Islamskie czy Al-Kaida.
- Nie do końca tak się stało — uważa Ashley Jackson, – Od 2022 roku talibowie prowadzą zorganizowaną kampanię przeciwko ISKP. Nikt nie przewidział jednak, że organizacja po raz kolejny się zaadaptuje. Intensyfikuje rekrutację i operacje poza granicami Afganistanu.
Talibowie odebrali im przestrzeń operacyjną, więc muszą stworzyć ją sobie gdzieś indziej.
Autorzy Raportu Rady Bezpieczeństwa ONZ z lipca 2023 roku szacują, że w Afganistanie przebywa obecnie od 4 do 6 tysięcy członków ISKP (włączając w to bojowników i ich rodziny). Al-Kaidą nawet USA nie wydają się szczególnie przejęte. W tegorocznym raporcie amerykańskich organizacji wywiadowczych wzmianka o Al-Kaidzie w Afganistanie pojawia się raz, na 38. stronie, w kontekście… osiągnięcia przez nią najniższego poziomu operacyjności od lat.
Podobne wnioski płyną z analizy ataków Państwa Islamskiego na terenie Afganistanu. Jak wynika z danych zgromadzonych przez Armed Conflict Location & Event Data Project i udostępnionych OKO.Press, aktywność ISKP w Afganistanie maleje. Po krótkim, przejściowym okresie wzrostu bezpośrednio po 15 sierpnia 2021 liczba ataków znacząco spadła. Od stycznia 2022 do marca 2024 dokładnie o… 94 proc. (!).
Nie są to jednak dobre wiadomości dla świata. Jak pisze niezależny analityk Kyle Orton, w tym samym czasie, gdy ISKP nie atakowało w Afganistanie, powiązanych z organizacją bojowników aresztowano m.in. w Niemczech i Austrii (gdzie planowali zaatakować katedry w Kolonii i Wiedniu), tadżyckiego operatora ISKP zatrzymano także w Hiszpanii, a w kilku innych krajach w Europie i poza nią atakom nie udało się zapobiec.
Czy jesteśmy zatem ofiarami tego, że talibowie walczą z Państwem Islamskim… zbyt skutecznie?
- W pewnym sensie tak – mówi Jérôme Devron z International Crisis Group. – Początkowo talibowie nie reagowali na zagrożenie ze strony Państwa Islamskiego, ale od tamtego czasu zmienili strategię. W Afganistanie wywierają taką presję na zwolenników Państwa Islamskiego, że ci przenoszą ataki za granicę.
Znaczącą rolę w odświeżeniu modus operandi i wizerunku organizacji odegrał jej obecny lider – Sanaullah Ghafari. Szahab al-Muhadżir, jak brzmi jego nom de guerre [pseudonim – red.]. To około 30-letni Afgańczyk z Kabulu, wywodzący się z grupy etnicznej Tadżyków. Ukończył uniwersytet, a analitycy uważają, że zanim stanął na czele ISKP w 2020 roku, był członkiem sił bezpieczeństwa afgańskiej republiki (choć brzmi to egzotycznie, pamiętać trzeba, że pierwszy lider ISKP, Abu Omar Chorasani, przed rozpoczęciem kariery w strukturach Państwa Islamskiego pracował w Afganistanie w międzynarodowym NGO).
Talibowie mogą uchodzić za jeden z najbardziej opresyjnych rządów świata, ale w porównaniu z Państwem Islamskim to niewinne kocięta dżihadu. Na tym zresztą w dużej mierze zasadza się potencjał rekrutacyjny organizacji – w swojej propagandzie stara się ona ukazać talibów jako niewystarczająco radykalnych, skłonnych do kompromisu ponad wartościami, zdrajców sprawy muzułmańskiej.
Wraz z transformacją talibów ze zbrojnej opozycji do grupy rządzącej zmienił się też militarny krajobraz Afganistanu. – To przesunięcie stworzyło grupę bojowników potencjalnie czułych na ideologię i ambicje ISKP – uważa Amira Jadoon z Uniwersytetu w Clemson, autorka książki “The Islamic State in Afghanistan and Pakistan: Strategic Alliances and Rivalries” (Państwo Islamskie w Afganistanie i Pakistanie: strategiczne sojusze i rywalizacje). – Wielu bojowników, którzy poprzednio utożsamiali się z talibską rebelią, zaczęło grawitować w stronę ISKP, postrzegając je jako parasol dla swoich dżihadystycznych aspiracji. Malejący wpływ Al-Kaidy w regionie także zadziałał na korzyść ISKP.
Ghafari całkowicie zmienił strategię ISKP. Pod jego przywództwem organizacja odeszła od podbijania i kontrolowania terytoriów na rzecz spektakularnych ataków na znaczące cele. Jego największym „dokonaniem” na polu dżihadu był atak na lotnisku w Kabulu podczas ewakuacji amerykańskich wojsk w sierpniu 2021 roku. Wcześniej jego nazwisko znała wąska grupa oficerów wywiadu i specjalizujących się w temacie analityków. Po tym, jak w zamachu zginęło 170 Afgańczyków i 13 członków amerykańskiego personelu wojskowego, Stany Zjednoczone wyznaczyły za jego głowę niebagatelną nagrodę 10 milionów dolarów.
Agencje wywiadowcze ostrzegały przed wysokim ryzykiem zamachu w ewakuacyjnym chaosie – lecz zgodnie z przewidywaniami, nie udało mu się zapobiec. 25 sierpnia o 17:48 czasu lokalnego zamachowiec zdetonował przed Abbey Gate, ostatnią otwartą bramą na lotnisko wojskowe w Kabulu, materiał wybuchowy o wadze ponad 11 kilogramów. To ponadprzeciętnie duży ładunek. Według podręczników amerykańskiej armii zamachowcy-samobójcy zwykle mają na sobie pas o wadze nieprzekraczającej 5 kg lub kamizelkę z materiałem wybuchowym od 5 do 9 kg. W dodatku zamachowiec zachował zimną krew i czekał do ostatniej chwili – zbliżył się do amerykańskich żołnierzy, którzy przeszukiwali przechodzące przez bramę osoby. On sam miał być następny w kolejce.
Był to pierwszy wielki triumf Ghafariego jako lidera. W następnych miesiącach ISKP dokonała m.in. ataku na szpital wojskowy im. Dauda Chana w Kabulu, zabijając wysokich rangą talibskich dowódców. Nowe władze Afganistanu zwróciły się przeciwko ISKP z taką mocą, że ONZ podniosło alarm dotyczący możliwości potencjalnego łamania praw człowieka, w tym pozasądowych egzekucji.
Jednej z nich uniknął sam Ghafari. Uważa się, że po nieudanej próbie zabicia go przez talibów w prowincji Kunar uciekł z Afganistanu i żyje w przygranicznym pakistańskim Beludżystanie, stamtąd kierując organizacją.
Eksperci tłumaczą, że z punktu widzenia radykałów z Państwa Islamskiego zarówno liberalne demokracje europejskie, jak i autokracje pokroju Chin czy Rosji, to takie same bezbożne reżimy, które stanowią równoprawny cel. Szczególnie władze w Moskwie od lat podpadają dżihadystom. We wrześniu 2022 roku w Kabulu ISKP przeprowadziło atak na rosyjską ambasadę. Zaledwie miesiąc wcześniej grupa wzywała swoich członków i zwolenników, by “wlali strach w serca synów Rosji i Putina” oraz “zabijali ich nożami i samochodami” – odwołując się do dobrze znanych i lubianych przez dżihadystów metod typu zrób-to-sam.
W 2015 roku miejscowa filia Państwa Islamskiego wysadziła rosyjski samolot nad Półwyspem Synaj w Egipcie. W zamachu zginęły 224 osoby.
- Priorytetowym celem nazwał Rosję jeszcze założyciel kalifatu, Abu Bakr al-Baghdadi, w jednym ze swoich najsłynniejszych przemówień w 2014 roku. Wymienił wtedy Rosję jako wroga numer jeden obok USA i określił ją jako lidera “krzyżowców wschodu”. Od tamtego czasu to stanowisko tylko się umacniało – mówi Lucas Webber z Militant Wire.
Powodów do wrogości wobec Rosji jest wiele – i historycznych, i współczesnych. Państwo Islamskie chętnie przypomina o radzieckiej inwazji na Afganistan w 1979 roku, co jest zresztą też przytykiem w kierunku “sprzedajnych” talibów, którzy teraz próbują nawiązać przyjazne relacje z Moskwą. Żywa w dżihadystycznej propagandzie jest także pamięć dwóch wojen w Czeczenii, a bardziej współcześnie — rola, jaką Rosja odgrywa w Syrii.
- Państwo Islamskie od lat podkreśla, że Rosja obok Iranu jest największym poplecznikiem reżimu Asada w Syrii i że jest odpowiedzialna zarówno za śmierć tysięcy jego bojowników, jak i muzułmańskich cywili. Do tego dochodzi uwięzienie rodzin tysięcy bojowników Państwa Islamskiego w obozach w Syrii. To wystarczy, by zbudować narrację, że Rosja trzyma ich jako zakładników — tłumaczy Riccardo Valle.
W Afryce, gdzie Państwo Islamskie silnie zaznacza swoją obecność, Rosja jest postrzegana jako nowe “państwo krzyżowców”,
mówi Valle. – Wagnerowcy, którzy się tam pojawili, niejako zastąpili w tej roli Francuzów — twierdzi analityk.
Ogólny wzrost aktywności dżihadystów na całym świecie jest powiązany także z atakiem Hamasu na Izrael i wojną w Gazie. “Zabijajcie ich, gdziekolwiek ich znajdziecie” – tak Państwo Islamskie nazwało swoją nową globalną kampanię (wykorzystując w tym celu niesławny werset z koranicznej sury Al-Baqarah). Abu Hudhajfa al-Ansari, rzecznik organizacji, w inaugurującym przemówieniu wzywa do walki przeciwko Żydom, “krzyżowcom” i ich sojusznikom współodpowiedzialnym za wojnę prowadzoną w Gazie. Opublikowane jako wstępniak w 424 numerze flagowego tygodnika Państwa Islamskiego An-Naba, przemówienie jest bodaj najbardziej zajadłym wezwaniem do rozlewu krwi od czasu słynnego performansu al-Baghdadiego w Mosulu w 2014 roku.
Choć nominalnie kampania ma być wyrazem poparcia dla Palestyńczyków, wydaje się, że organizacja wykorzystuje ją w nieco oportunistyczny sposób. Od czasu zaanonsowania nowej globalnej akcji wzięła odpowiedzialność m.in. za styczniowy zamach w Kermanie – a więc w Iranie, który jest jednym z najzagorzalszych adwokatów sprawy palestyńskiej.
Lucas Webber zwraca jednak uwagę, że do kilku ataków doszło także w Europie. – Od 7 października mieliśmy cztery zamachy terrorystyczne powiązane z Państwem Islamskim – dwa we Francji, jeden w Belgii i jeden w Szwajcarii. Wszyscy zamachowcy swoje dzieło powiązali właśnie z izraelską wojną w Gazie. Różnica jest taka, że w tych atakach była niewielka liczba ofiar, zamachowcy nie byli dobrze wyszkoleni, podczas gdy w Moskwie mieli podzielone między siebie zadania, byli dobrze przygotowani i skoordynowani – tłumaczy.
Zdaniem Amiry Jadoon zamach w Moskwie mówi wiele o “ewoluującej strategii ISKP”, w tym zdolności grupy do rekrutowania wśród zróżnicowanej bazy. – Pokazuje też chęć i zdolność grupy do obierania poważnych, trudnych celów w dużych miastach i podważa znaczenie międzynarodowej współpracy w zwalczaniu zagrożenia – komentuje. – Co więcej, Moskwa pokazała, że ISKP potrafi wykorzystywać istniejące regionalne resentymenty i rekrutować osoby z różnych środowisk, takich jak środkowoazjatycka diaspora, dla własnych celów. Tym większe znaczenie ma eliminowanie społecznych, ekonomicznych i politycznych czynników, które wpływają na radykalizację takich grup jak ISKP.
Francja podniosła poziom zagrożenia terrorystycznego do najwyższego, czwartego poziomu. Ogłoszono także, że podczas świąt Wielkiej Nocy wszystkie kościoły w kraju będą strzeżone przez policję. Ten kraj ma szczególne powody do zmartwień – od lat zmaga się z powtarzającymi się atakami zradykalizowanych obywateli o imigranckich korzeniach, a z dżihadystycznym motywem. Paryż tego lata będzie gospodarzem Igrzysk Olimpijskich.
Zwiększone środki ostrożności postanowiły wdrożyć także inne kraje, jak Włochy czy Belgia.
Wydarzenia w Moskwie zwróciły uwagę świata na słowa, które inaczej przeszłyby bez większego echa. Na początku marca dowódca CENTCOM gen. Michael Kurilla powiedział w amerykańskim Kongresie, że ISKP rozwija zdolność do przeprowadzania operacji zewnętrznych w Europie i Azji i że może zagrozić “amerykańskim i zachodnim interesom poza Afganistanem” w ciągu sześciu miesięcy bez ostrzeżenia.
- USA ostrzegały, że ISKP może przeprowadzić ataki na terytorium całego Zachodu, ale inne rządy nie zwracały na to uwagi – mówi Lucas Webber. – Są inne priorytety polityczne: rosyjska inwazja na Ukrainę, rosnąca rola Chin, konflikt, który może wybuchnąć na Bliskim Wschodzie. Obserwujemy jednak znaczną intensyfikację aktywności Państwa Islamskiego i to jest zdecydowanie powód do niepokoju.
„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY„ to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie.
Iranistka, publicystka i komentatorka ds. bliskowschodnich, współpracuje z „Kulturą Liberalną”. Absolwentka Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW. Doświadczenie zdobywała m.in. w ambasadach RP w Teheranie i Islamabadzie. Współautorka publikacji „Muzułmanin, czyli kto? Materiały dydaktyczne dla nauczycieli i organizacji pozarządowych”.
Iranistka, publicystka i komentatorka ds. bliskowschodnich, współpracuje z „Kulturą Liberalną”. Absolwentka Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW. Doświadczenie zdobywała m.in. w ambasadach RP w Teheranie i Islamabadzie. Współautorka publikacji „Muzułmanin, czyli kto? Materiały dydaktyczne dla nauczycieli i organizacji pozarządowych”.
Komentarze