0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Ludovic MARIN / AFPFot. Ludovic MARIN /...

W ostatnich tygodniach po eurowyborach europejska scena polityczna zamieniła się w ruchome piaski. Trwa formowanie grup politycznych – partie, które dostały się do Parlamentu Europejskiego, łączą się we frakcje.

Każdej z nich zależy na tym, by przyciągnąć jak najwięcej europosłów i europosłanek.

Dla funkcjonowania w PE kluczowe są bowiem dwie kwestie:

  • przynależność do grupy politycznej (niezrzeszeni mają bardzo ograniczone pole do działania, np. nie mają głosu na forum Konferencji Przewodniczących, czyli ciała, które decyduje o pracach PE, ani dostępu do stanowisk w komisjach parlamentarnych i finansowania dla grup politycznych),
  • rozmiar grupy, do której się należy – im większa grupa, tym większa siła głosu frakcji na forum PE, dłuższy czas wystąpień na sesjach plenarnych oraz dostęp do pracy przy procedowanych w Parlamencie aktach prawnych i finansowania dla grup politycznych.

Teoretycznie grupy muszą ukonstytuować się do dnia pierwszego posiedzenia parlamentu nowej kadencji, czyli do 16 lipca. Ale po drodze jest jeden nieformalny deadline: 4 lipca, jeśli grupy chcą brać udział w rozdziale stanowisk w komisjach parlamentarnych.

Przeczytaj także:

Siedem starych grup, trzy nowe?

W Parlamencie Europejskim poprzedniej kadencji było siedem grup politycznych. Najprawdopodobniej wszystkie zostaną na kolejną kadencję – część już się zawiązała na nowo, a ponadto powstaną nowe. Zdarzają się też odejścia z istniejących grup do nowych.

Zamiast jednej wielkiej eurosceptycznej grupy na prawicy, o której dyskutowano jeszcze przed wyborami, prawica pozostanie najprawdopodobniej rozdrobniona.

Oprócz dwóch istniejących grup – zdominowanej przez Braci Włochów Giorgii Meloni grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR) oraz zdominowanej przez Francuzów ze Zjednoczenia Narodowego grupy Tożsamość i Demokracja (ID) – możliwe jest powstanie dwóch kolejnych grup.

Utworzenie nowej grupy już zapowiedziały węgierski Fidesz, czeska ANO oraz austriacka FPÖ. Grupa ma nosić nazwę „Patrioci Europy”.

Nową grupę usiłuje też utworzyć skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec, która pod koniec maja została wydalona z grupy Tożsamość i Demokracja. Budowa grupy „Suwerenistów” idzie jednak opornie.

Jedna nowa grupa może też powstać w gronie eurosceptycznej, prorosyjskiej i nacjonalistycznej lewicy, o czym dalej.

Podsumujmy istniejące grupy:

  • Największą i zarazem najstarszą grupą Parlamencie Europejskim jest zrzeszająca centroprawicowe, chadeckie i ludowe partie proeuropejskie Europejska Partia Ludowa (EPL – 188 mandatów, do niej należy Platforma Obywatelska i PSL). Grupa już ukonstytuowała się na nową kadencję i wybrała przewodniczących; jednym z jej współprzewodniczących został Andrzej Halicki z Platformy Obywatelskiej – jest teraz drugą osobą w grupie po przewodniczącym Manfredzie Weberze; polska delegacja jest drugą najliczniejszą delegacją w grupie, po Niemcach z CDU/CSU.
  • Drugą co wielkości, a zarazem drugą najstarszą grupą w PE jest zrzeszająca proeuropejskie partie centrolewicowe i socjaldemokratyczne grupa Socjalistów i Demokratów (S&D – 136 mandatów, do niej należy Lewica). Grupa już ukonstytuowała się na nową kadencję i wybrała przewodniczących; przewodniczącą grupy na nową kadencję pozostaje hiszpańska europosłanka Iratxe García Pérez.
  • Trzecią co do wielkości jest powstała w 2009 roku, zrzeszająca eurosceptyczne partie narodowo-konserwatywnej prawicy grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR – 83 mandaty, do niej należy PiS). Grupa już ukonstytuowała się na nową kadencję i wybrała przewodniczących. Nowym szefem grupy – obok włoskiego polityka z partii Bracia Włosi, Nicoli Procacciniego – został europoseł PiS Joachim Brudziński; PiS jest drugą najliczniejszą delegacją w grupie, po Braciach Włochach.
  • Czwartą co do wielkości jest zrzeszająca proeuropejskie partie liberalne i demokratyczne grupa Odnowić Europę (RE – od ang. Renew Europe, 75 mandatów, do niej należy Polska 2050 i Nowoczesna). Historia grupy sięga 2004 roku, gdy istniała pod inną nazwą; grupa już ukonstytuowała się na nową kadencję i wybrała przewodniczących. Przewodniczącą pozostaje Valérie Hayer, francuska europosłanka z partii Emmanuela Macrona.
  • Piątą co do wielkości grupą w PE jest posiadająca 52 mandaty grupa Tożsamość i Demokracja, zrzeszająca partie skrajnej prawicy. Grupa istnieje od 2019 roku, powstała po Brexicie z rozpadu grupy Eurosceptyków założonej przez brytyjski UKIP; niemal wszystkie partie w grupie to partie prorosyjskie. Grupa straciła właśnie sześcioosobową delegację Wolnościowej Partii Austrii, która zdecydowała się odejść i zawiązać nową frakcję z węgierskim Fideszem oraz czeskim ANO. Spotkanie konstytutywne ID ma się odbyć dopiero 8 lipca, do tego czasu można się spodziewać jeszcze informacji o odejściach z grupy.
  • Szóstą co do wielkości grupą w PE jest posiadająca 54 mandaty grupa Zielonych / Wolne Przymierze Europejskie, zrzeszająca proeuropejskie partie Zielonych oraz partie mniejszości narodowych. Grupa istnieje od 1999 roku, już ukonstytuowała się na nową kadencję i wybrała przewodniczących; współprzewodniczącymi grupy zostali niemiecka europosłanka Terry Reintke i europoseł z Holandii Bas Eickhout.
  • Najmniejszą grupą w parlamencie kończącej się kadencji była licząca 39 mandatów grupa Lewica, zrzeszająca w większości eurosceptyczne partie lewicowe i skrajnie lewicowe, w tym partie socjalistyczne i komunistyczne. Część partii w grupie można uznać za prorosyjskie. Spotkanie konstytutywne grupy już w czwartek 4 lipca.
Koalicję, która będzie decydować o losach Europy przez następnych pięć lat, tworzą trzy grupy demokratycznego centrum.

Są to EPL, S&D oraz Odnowić Europę. W sumie mają 399 mandatów. To o 38 więcej niż stanowiąca większość połowa posłów (361).

Poza tym w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego zostało wybranych niemal 100 osób z partii, które nie należą jeszcze do żadnej z grup w PE.

Mniej więcej połowa z nich to osoby, których partie po raz pierwszy dostały się do PE i dlatego nie miały jeszcze afiliacji politycznej. Druga połowa to przedstawiciele partii, które z różnych powodów pozostawały niezrzeszone, np. zostały wydalone ze swojej grupy.

To właśnie ci europosłowie i europosłanki, aby nie pozostać na politycznym oucie, próbują w tej chwili utworzyć nowe grupy. Przy czym jak wynika z analizy OKO.press, większość z nich to osoby o skrajnie prawicowych poglądach.

Pięć delegacji chętnych do współpracy z AfD

Jako pierwsza plan utworzenia nowej grupy zapowiedziała skrajnie prawicowa, antyimigrancka AfD – Alternatywa dla Niemiec. Spotkanie konstytutywne grupy miało się odbyć w czwartek 27 czerwca. Sprawa wyszła na jaw, bo jeden z asystentów parlamentarnych AfD zarezerwował salę z cateringiem w Parlamencie Europejskim w Brukseli, a jako cel rezerwacji podał „ukonstytuowanie się nowej grupy parlamentarnej”. Sala miała pomieścić 100 osób.

Do spotkania jednak nie doszło, a posłowie AfD usiłowali przykryć porażkę, twierdząc, że sala została zarezerwowana omyłkowo i żadne spotkanie nowej grupy nie było planowane. Jednak jak dowiedziało się OKO.press od źródeł w Parlamencie Europejskim, spotkanie faktycznie było planowane, a nie doszło do niego ze względu na problemy z dogadaniem się potencjalnych członków nowej frakcji.

Z informacji od osoby z AfD wynika, że Alternatywa dla Niemiec zgromadziła w sumie już pięć delegacji, które rozważają przyłączenie się do nowej grupy, ale utworzenie grupy wciąż jest niepewne.

Zainteresowane dołączeniem do grupy mają być:

  • licząca trzy mandaty delegacja bułgarskiej prorosyjskiej, eurosceptycznej, antyromskiej, antyimigranckiej i anty-LGBTQI+ partii Odrodzenie,
  • licząca trzy mandaty nowa na hiszpańskiej scenie politycznej skrajnie prawicowa, antyimigrancka formacja SALF (hiszp. Se Acabó La Fiesta, pol. „Koniec zabawy”), która w kampanii wyborczej obiecywała, że „rozwali system”,
  • liczący jeden mandat skrajnie prawicowy i ultranacjonalistyczny węgierski Ruch Nasza Ojczyzna,
  • licząca dwa mandaty skrajnie prawicowa i prorosyjska słowacka Republika,
  • licząca jeden mandat skrajnie prawicowa partyjka greckich ortodoksów religijnych Demokratyczny Ruch Patriotyczny „Zwycięstwo”.

Dołączyć do grupy chciała też posiadająca dwa mandaty skrajnie prawicowa i prorosyjska S.O.S. Romania, ale – jak wynika z informacji rumuńskich mediów – na przyjęcie partii nie zgodziła się niemiecka AfD. Europosłowie S.O.S. Romania – Diana Șoșoacă i Luis Lazarus – postulują m.in. rozbiór terytorialny Ukrainy i przyłączenie do Rumunii ukraińskich ziem, które kiedyś były rumuńskie. Okazuje się, że ten postulat to za dużo nawet jak dla prorosyjskiej AfD.

Dołączenie do grupy AfD miała też rozważać polska Konfederacja, ale to raczej nie dojdzie do skutku.

Frakcja ma nosić nazwę Suwereniści, a jej podstawą ideologiczną ma być manifest polityczny bułgarskiego Odrodzenia z kwietnia 2024. W dokumencie, zwanym deklaracją sofijską, stwierdza się, że „europejska cywilizacja jest zagrożona przez globalistyczne ideologie”, a prawo ludzi do samostanowienia jest wypierane przez „dyktaturę biurokracji”.

Partia wzywa do znaczącego ograniczenia europejskiej biurokracji oraz negocjacji pokojowych, które mają zakończyć wojnę w Ukrainie. Z tymi postulatami ma się zgadzać AfD.

Żeby grupa mogła powstać, niezbędnych jest co najmniej 23 europarlamentarzystów z co najmniej siedmiu delegacji krajowych. AfD co prawda ma aż 15 europosłów, ale wciąż nie ma jeszcze siedmiu delegacji. Powstanie grupy wciąż jest bardzo niepewne. Toczą się rozmowy i nie ma daty spotkania ustanawiającego grupę.

Prorosyjscy „Patrioci Europy”

Utworzenie nowej skrajnie prawicowej grupy w Parlamencie Europejskim w niedzielę 30 czerwca ogłosił już węgierski Fidesz, czeska ANO 2011 oraz Wolnościowa Partia Austrii (FPÖ). Wszystkie te partie łączy skrajny konserwatyzm, nacjonalizm oraz prorosyjskość. Grupa ma nosić nazwę „Patrioci Europy”.

„Rozpoczęła się polityczna zmiana w Europie!” – tak powstanie nowej grupy w niedzielę 30 czerwca zaanonsował premier Viktor Orbán. „Europejczycy chcą trzech rzeczy: pokoju, porządku i rozwoju. Jedyne, co dostają od obecnych brukselskich elit, to wojna, migracja i stagnacja” – stwierdził Orbán.

Grupa ma wkrótce opublikować „Manifest patriotyczny”. Jak donosił portal Politico, będzie on koncentrował się na kwestiach migracji i zwalczaniu Zielonego Ładu. „Będziemy przedkładać suwerenność narodową nad federalizm, wolność nad nakazy i pokój nad wojną” – napisał Andrej Babiš w mediach społecznościowych.

Fidesz od 2021 roku pozostaje niezrzeszony – ze względu na łamanie praworządności i praw człowieka węgierska partia rządząca została wydalona z Europejskiej Partii Ludowej. W parlamencie nowej kadencji będzie miał aż 10 mandatów.

Czeska populistyczna partia ANO byłego premiera Andreja Babiša, która dopiero co opuściła grupę Odnowić Europę, ma siedem mandatów.

Wolnościowa Partia Austrii (FPÖ) od 2019 roku należała do grupy Tożsamość i Demokracja. Jej wejście do nowej grupy z Fideszem i ANO oznacza, że ID traci aż sześć mandatów – tyle ma bowiem austriacka skrajna prawica.

Wszystkie partie to partie wyraźnie prorosyjskie, przy czym w przypadku Fideszu oraz austriackiej FPÖ mowa o daleko sięgających wpływach rosyjskich służb specjalnych – podobnie jak w AfD. Jak wynika z ustaleń europejskich śledczych oraz śledztw dziennikarskich, politycy tych partii mają powiązania z rosyjskimi agentami i działają wprost na zlecenie Kremla. Jak ujawnił w maju niemiecki Der Spiegel, AfD pełniła w Niemczech funkcję agenta wpływu Rosji: rosyjscy agenci wydawali polecenia skorumpowanym działaczom partii, a sam manifest ugrupowania powstał półtora roku temu na Kremlu.

FPÖ to też partia, której w grupie Tożsamość i Demokracja miała nie chcieć już Marine Le Pen.

Le Pen od wielu lat stara się znormalizować dyskurs swojej partii i w miarę możliwości przepłynąć w stronę politycznego mainstreamu, by zyskać powszechną akceptacją i zerwać kordon sanitarny wokół swojej partii. To dlatego zdecydowała o wydaleniu z grupy Tożsamość i Demokracja niemieckiej AfD oraz z radością przyjęła odejście austriackiej FPÖ oskarżanej o bycie „długim ramieniem rosyjskiego wywiadu” w Austrii.

Do utworzenia grupy wciąż brakuje jeszcze czterech delegacji. Członkowie założyciele zapewniają, że „będzie ich więcej”. Spotkanie założycielskie grupy zaplanowane jest na 8 lipca.

PiS zostaje w EKR

Wraz z ogłoszeniem utworzenia nowej grupy przez węgierski Fidesz, kończą się też spekulacje na temat potencjalnego dołączenia tej partii do grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.

Premier Węgier Viktor Orbán już kilka miesięcy temu ogłosił, że chciałby dołączyć do grupy Giorgii Meloni. Za akcesem Fideszu do EKR wyraźnie opowiadali się też politycy Prawa i Sprawiedliwości. W ostatnich dniach mieli tak ostro negocjować akces Fideszu do EKR, że do wiadomości publicznej podawali nawet informacje, że rozważają odejście z EKR i dołączenie do grupy tworzonej przez Fidesz, jeśli akces Fideszu się nie powiedzie.

„Jesteśmy kuszeni w obie strony. Powiedziałbym, że prawdopodobieństwo [odejścia z grupy EKR – red.] wynosi 50/50” – mówił były premier Mateusz Morawiecki w rozmowie z portalem Politico w czwartek 27 czerwca 2024. Dodał, że „nie ma gwarancji”, że PiS pozostanie we frakcji EKR.

Tego samego dnia podczas szczytu Rady Europejskiej dyrektor polityczny kancelarii premiera Viktora Orbán, Balázs Orbán (zbieżność nazwisk przypadkowa) powiedział OKO.press, że PiS prowadzi rozmowy z węgierskim Fideszem ws. utworzenia nowej grupy w PE, co tego samego dnia potwierdziło źródło w PiS. Wyjście PiS z EKR wydawało się więc możliwe.

Dziś już wiadomo, że nic takiego się nie wydarzy.

To był polityczny blef, który miał pomóc wynegocjować PiS-owi stanowiska w grupie oraz parlamentarnych komisjach – mówi nam źródło w PiS.

W czwartek 3 lipca doszło do formalnego zawiązania grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Grupa liczy obecnie 84 europosłów, a delegacja PiS jest drugą najliczniejszą delegacją w grupie. Nowym szefem grupy – obok włoskiego polityka z partii Bracia Włosi, Nicoli Procacciniego – został europoseł PiS Joachim Brudziński.

Na dołączenie do EKR Fideszu nie zgodziła się Giorgia Meloni, co Viktor Orbán miał potraktować jako poważny policzek.

Lewicowi nacjonaliści

Ale w parlamencie europejskim nowej kadencji możliwe jest utworzenie jeszcze jednej grupy w gronie eurosceptycznej, prorosyjskiej i nacjonalistycznej lewicy.

Tu niezrzeszona pozostaje licząca aż osiem mandatów włoska partia Ruch Pięciu Gwiazd oraz liczący 5 mandatów słowacki SMER premiera Roberta Fico. Ponadto nową partię w PE, która pasowałaby do takiego układu, jest nowa na niemieckiej scenie politycznej partia Sojusz Sahry Wagenknecht – Rozsądek i Sprawiedliwość (BSW).

Wszystkie te partie łączy prorosyjskość oraz specyficzny stosunek do walczącej Ukrainy – domagają się wstrzymania pomocy dla Kijowa oraz jak najszybszego rozpoczęcia negocjacji pokojowych.

Nowa grupa miałaby być grupą prośrodowiskowo-pacyfistyczną, ale ze skrętem nacjonalistycznym – słyszymy w PE. Zainteresowane partie postulują m.in. jak najszybsze zakończenie wojny w Ukrainie, prowadzenie bardzo restrykcyjnej polityki migracyjnej oraz rewizję Zielonego Ładu.

Potencjalnie zainteresowane dołączeniem do grupy mają być grecka Syriza (4 mandaty), mała antysystemowa grecka skrajnie lewicowa Droga Wolności (1 mandat), czeska dość prorosyjska koalicja partii lewicowych Stačilo!, która m.in. popiera zniesienie wszystkich sankcji UE przeciwko Rosji i Białorusi oraz zakup rosyjskiego gazu ziemnego przez kraje UE (1 mandat) oraz hiszpańska progresywna koalicja Junts UE (1 mandat).

Utworzenie grupy może stać się faktem, jeśli dwóm najważniejszym partiom, które mogłyby ją utworzyć, nie uda się dołączenie do grup pierwszego wyboru.

Włoski Ruch Pięciu Gwiazd zwrócił się z wnioskiem o przyjęcie do grupy Lewica. Wniosek ma zostać rozpatrzony w czwartek 4 lipca. Słowacki SMER chciałby wrócić do grupy Socjalistów i Demokratów, z której został wydalony w 2023 roku, jednak jak wynika z informacji od grupy, raczej nie ma takiej możliwości. Utworzenie tej grupy stoi jeszcze pod znakiem zapytania.

Co zrobi Konfederacja?

Pytaniem, które budzi zainteresowanie szczególnie w Polsce, jest pytanie o to, co na forum PE zrobi Konfederacja. Konfederacja wprowadziła do Parlamentu Europejskiego aż sześciu europosłów i na razie pozostaje niezrzeszona.

Jej politycy, choć unikają jednoznacznych deklaracji, między wierszami wspominają o dwóch możliwościach frakcyjnych. Pierwsza to przystąpienie do frakcji Tożsamość i Demokracja, w której prym wiedzie Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen. Druga – dołączenie do nowej frakcji „Patrioci dla Europy”, tworzonej przez premiera Węgier Victora Orbána, Wolnościową Partię Austrii (FPÖ) i czeską partią ANO Andreja Babiša.

Według wcześniejszych doniesień medialnych w grę wchodziła także zupełnie nowa grupa, którą miała zakładać niemiecka AfD. Jednak w tym tygodniu lider Ruchu Narodowego (partii należącej do Konfederacji) Krzysztof Bosak zdementował te informacje. W wywiadzie dla Polskiego Radia 24 stwierdził, że taka grupa w ogóle nie powstaje, a doniesienia były nieprawdziwe.

„Co dalej, tego nie wie nikt. (…) Niektórzy, jak Francuzi, czekają na druga turę wyborów u nich, i dopiero po tej drugiej turze chcą podjąć kluczowe decyzje” – mówił Bosak. Jednocześnie stwierdził, że jego ugrupowanie prowadzi „rozmowy ze wszystkimi w Parlamencie Europejskim”. A dopytywany, czy Konfederacja rozmawia także z AfD, odpowiedział: „Jak mówię, że ze wszystkimi, to ze wszystkimi”.

Bardziej precyzyjna była prowadząca z ramienia Konfederacji negocjacje w Parlamencie Europejskim Anna Bryłka (razem z nią negocjuje także europoseł Stanisław Tyszka, na zdjęciu powyżej). W wywiadzie dla Radia Zet powiedziała wprost: „Ja sobie siebie nie wyobrażam w takiej frakcji z AfD”.

Przyznała, że Konfederacja chciała wejść do EKR, ale to okazało się niemożliwe. Z nieoficjalnych informacji wynika, że sprzeciwił się temu PiS. I zwróciła uwagę właśnie na frakcję Orbána i Babiša, jako na dobrą alternatywę dla Konfederacji.

Z kolei Grzegorz Braun ujawnił, że Konfederacji może być bardzo trudno dołączyć do frakcji Tożsamość i Demokracja, do której należy francuskie Zjednoczenie Narodowe pod wodzą Marine Le Pen.

„Pani Le Penowa chce cieszyć się nieposzlakowaną opinią, więc Francuzi przynajmniej do czasu wyborów nie chcą zadawać się z żadną problematyczną czarną sotnią, nie chcą zadawać się z ludźmi nominowanymi przez media mainstreamowe na faszystów. W związku z tym podali czarną polewkę nie tylko Konfederacji, ale także naszym kolegom z AfD” – poinformował Braun w wywiadzie dla kanału Tomasza Sommera z „Najwyższego Czasu”.

Jeśli to prawda, może oznaczać, że przed Konfederacją tylko jedna droga – dołączenie do Orbánowskiej grupy „patriotycznej”.

Sam Braun nie spieszy się z deklaracjami. Wie, że jego osoba jest problemem dla ugrupowania. Doniesienia o jego nieobliczalnych zachowaniach już dawno dotarły do europejskich polityków. Na dodatek ma postawione przez polską prokuraturę zarzuty, a śledczy szykują wobec niego akt oskarżenia.

„Ja spokojnie zaczekam, wyciągnę wnioski i ustosunkuję się do tego, co będzie wynikiem tych ustaleń” – mówi więc Grzegorz Braun pytany o to, do której frakcji w PE dołączy.

Ten europoseł ma wśród europarlamentarzystów skrajnej prawicy wieloletnich współpracowników. Jego partia Konfederacja Korony Polskiej utrzymuje własne kontakty międzynarodowe. Wśród jej najbliższych partnerów zagranicznych są posłowie z niemieckiej prorosyjskiej partii AfD oraz neofaszystowskiej słowackiej partii Republika. Przedstawiciele obu tych ugrupowań weszli do Parlamentu Europejskiego. Republika chce dołączyć do grupy tworzonej przez AfD.

AfD, dziś najczarniejszy koń w stawce, pod koniec poprzedniej kadencji PE została wyrzucona z frakcji Tożsamość i Demokracja. Słowacka Republika z kolei była przez media wymieniana właśnie jako potencjalny partner AfD w Parlamencie Europejskim.

Wiele zależy więc od tego, czy partie te założą własną frakcję, czy nie. Mogą pozostać niezrzeszone. Ale jeśli się porozumieją, będą szukały partnerów do swojej grupy. Wówczas obecność Brauna w ich frakcji może być istotna.

Braun bowiem nie musi wchodzić do tej samej frakcji co Konfederacja. Może wybrać inną grupę lub pozostać niezrzeszony. W tej ostatniej wersji miałby znacznie więcej politycznej swobody, co akurat temu politykowi może wydawać się atrakcyjne.

Tyle że oznaczałoby to jednocześnie aksamitny rozwód z Konfederacją (gdyby ta z kolei dołączyła do jednej z europejskich frakcji). Grzegorz Braun podejmie więc zapewne decyzję już po tym, jak negocjacje frakcyjne się zakończą. I nie będzie się z nią spieszył.

;

Udostępnij:

Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze