0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Stefan Romanik / Agencja GazetaStefan Romanik / Age...

21 listopada 2019 Bianka – wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press – niepokorna dziewczyna z Bałut, która ma za sobą kilkanaście procesów, w tym ze SKOK-ami, dostała prestiżową nagrodę „Dziennikarza Dekady” 2010-2019 im. Andrzeja Woyciechowskiego, twórcy Radia Zet. Wcześniej była m.in. Dziennikarzem Roku 2016.

Przeczytaj także:

W OKO.press Bianka opublikowała 189 artykułów, które miały łącznie 1 mln 350 tys. odsłon. Z okazji jej nagrody „Dziennikarki dekady” przypomnimy kilka z nich. Oto opublikowany w grudniu 2018 roku "Pięć bitew o SKOK. Jak Bierecki, Kaczyński, Duda i politycy PiS blokowali nadzór nad Kasami".

Bianka Mikołajewska: "To artykuł związany z tematem, który jest chyba najbardziej kojarzony ze mną - czyli ze Spółdzielczymi Kasami Oszczędnościowo-Kredytowymi. Pisałam o nich wielokrotnie jako dziennikarka "Polityki", a potem krótko "Gazety Wyborczej", za co władze SKOK-ów wytoczyły mi w sumie kilkanaście procesów (ostatni zakończył się w pierwszej instancji w październiku 2019 roku wyrokiem uniewinniającym mnie).

Nie ukrywam, że często ciąży mi to, że wszystko inne, co w życiu napisałam, ginie w cieniu sprawy SKOK-ów.

Ale też zdaję sobie sprawę, że to właśnie ten temat był przełomem w mojej karierze zawodowej. I już dziś wiem, że jeszcze będę do niego wracać. Trzymajcie za mnie i redakcję kciuki".

Pięć bitew o SKOK. Jak Bierecki, Kaczyński, Duda i politycy PiS blokowali nadzór nad Kasami

Rzeczywiście nadzór nad SKOK-ami był spóźniony. Ale winę za to ponoszą Grzegorz Bierecki, Lech Kaczyński, Andrzej Duda i PiS, a nie pobity przez ludzi Wołomina Wojciech Kwaśniak i inni urzędnicy KNF. Nie damy PiS, Zbigniewowi Ziobrze, prokuraturze i senatorowi Grzegorzowi Biereckiemu zakłamać prawdy o Kasach.

Prokuratura zarzuca byłym urzędnikom KNF spóźnione działania nadzorcze wobec SKOK Wołomin. A minister Ziobro twierdzi, że były wiceszef KNF został pobity przez ludzi z "Wołomina", bo Komisja rozzuchwaliła bandytów swoją bezczynnością.

To, co dzieje się w sprawie byłych urzędników KNF i SKOK Wołomin, to próba przerzucenia odpowiedzialności za katastrofalną sytuację finansową większości spółdzielczych kas oszczędnościowo kredytowych

  • z tych, którzy do niej doprowadzili i którzy pomagali ją SKOK-om ukrywać, podpowiadając księgowe sztuczki
  • oraz tych, którzy przez lata bronili SKOK-ów przed państwowym nadzorem,
  • na tych, którzy przez 3 lata "wyczyścili" sytuację w Kasach i faktycznie uchronili setki tysięcy ludzi przed stratą oszczędności.

To także próba rozmycia afery związanej z korupcyjną propozycją złożoną Leszkowi Czarneckiemu przez Marka Ch., szefa KNF powołanego za rządów PiS. Rządzący chcą pokazać, że wprawdzie w ich obozie zdarzają się czarne owce, ale za rządów poprzedników, było ich jeszcze więcej (w KNF - siedem razy więcej!).

Ale nie damy PiS-owi, Zbigniewowi Ziobrze, prokuraturze i senatorowi Grzegorzowi Biereckiemu zakłamać prawdy o Kasach.

Przypominamy, jak Bierecki i sprzyjający mu politycy - głównie z PiS - doprowadzili do tego, że przed laty SKOK-i zostały objęte wyłącznie nadzorem Krajowej SKOK (na której czele stał Bierecki) i jak przez kilkanaście lat blokowali wprowadzenie zewnętrznego, państwowego nadzoru nad kasami.

Prokuratura i Ziobro: nadzór KNF był spóźniony

6 grudnia 2018 roku szczecińska prokuratura wysłała funkcjonariuszy Centralnego Biuro Antykorupcyjnego, by o 06.00 rano zatrzymali siedmioro urzędników, którzy za rządów PO-PSL nadzorowali SKOK-i w Komisji Nadzoru Finansowego. Wśród nich - byłego szefa KNF Andrzeja Jakubiaka i jego byłego zastępcę Wojciecha Kwaśniaka.

Śledczy zarzucili im, że zbyt późno podjęli działania nadzorcze w sprawie SKOK Wołomin i przez spóźnione wprowadzenie w tej Kasie zarządu komisarycznego doprowadzili do szkody przekraczającej 1,5 mld złotych.

Prokuratura Regionalna w Szczecinie postawiła byłym urzędnikom KNF zarzut niedopełnienia ciążących na nich obowiązków (art. 231 § 1 kodeksu karnego).

Jak poinformowała 7 grudnia Prokuratura Krajowa, "Przestępstwo polegało na tym, że urzędnicy nie zakończyli prowadzonego postępowania administracyjnego sporządzeniem projektu decyzji administracyjnej o ustanowienie zarządcy komisarycznego w SKOK w Wołominie do dnia 22 października 2013 roku. Tym samym nie przedłożyli takiego projektu wraz z wnioskiem o ustanowienie zarządcy na posiedzeniu Komisji Nadzoru Finansowego.

Podejrzani nie wywiązali się ze swoich obowiązków pomimo posiadania wiedzy o tym, że w SKOK w Wołominie powstała sytuacja groźby nie spłacenia zobowiązań wobec klientów oraz pomimo stwierdzenia, iż działalność SKOK w Wołominie wykazywała rażące i uporczywe naruszanie przepisów prawa, o których mowa w art. 73 ust. 1 oraz art. 73 a ust. 1 ustawy z dnia 5 listopada 2009 r. o spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych.

Powyższe zaniechanie doprowadziło do tego, że wydana dopiero 4 listopada 2014 roku decyzja Komisji Nadzoru Finansowego o ustanowienie zarządcy komisarycznego była spóźniona i nie pozwalała na realizację programu postępowania naprawczego w Kasie.

Podejrzanym zarzuca się, że w okresie od 22 października 2013 roku do 15 września 2014 roku działali na szkodę interesu publicznego dopuszczając do powstania szkody w kwocie ponad 1,5 miliarda złotych oraz na szkodę interesu prywatnego w kwocie ponad 58 milionów złotych."

Prokurator krajowy Bogdan Święczkowski, na konferencji dotyczącej zatrzymań, powtarzał, że "to jest prawdziwa afera KNF" (w odróżnieniu od sprawy Marka Ch., byłego szefa KNF, powołanego za rządów PiS).

Dwa dni później, 8 grudnia 2018, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro przyznał w TVP Info, że śledztwo w tej sprawie toczy się z jego polecenia. Zrównał siedmioro zatrzymanych byłych urzędników KNF z Markiem Ch., przekonując, że CBA słusznie zatrzymało ich wszystkich o 06.00 rano, bo dla wszystkich są takie same procedury (choć kaliber zarzutów jest nieporównywalny).

I apelował, by nie ulegać "narracji", że kierownictwo KNF za rządów PO-PSL działało w sprawie "Wołomina" w sposób właściwy.

A gdy prowadzący z nim wywiad Krzysztof Ziemiec przypomniał, że w 2014 roku Wojciech Kwaśniak został pobity na zlecenie osób uczestniczących w procederze wyprowadzania pieniędzy ze SKOK Wołomin, Ziobro odparł:

"Być może był zaatakowany właśnie dlatego, że KNF przez długi czas rozzuchwalała przestępców, pozwalając im w sposób bezkarny wyprowadzać miliardy złotych, kosztem 85 tys. ludzi, którzy złożyli tam swoje oszczędności, często oszczędności życia, powodując ogromne straty. I w tej sytuacji rozzuchwalenie przestępców narastało".
View post on Twitter

Wypowiedź ministra to - w kategoriach czysto ludzkich - po prostu niegodziwość. Ale także próba zamydlenia rzeczywistości, bo:

  • To nie KNF odpowiada za opóźnienie nadzoru nad SKOK-ami. Blokowały go i odwlekały przez wiele lat byłe władze Krajowej SKOK z Grzegorzem Biereckim na czele oraz sprzyjający im politycy - głównie z PiS.
  • W ciągu 3 lat (od objęcia Kas nadzorem jesienią 2012 do początku rządów PiS) KNF wykonał gigantyczną pracę, wymuszając na Kasach rezygnację z kreatywnej księgowości i ujawniając liczne nieprawidłowości.
  • To w znacznej mierze za sprawą działań KNF depozyty w SKOK-ach zostały objęte gwarancjami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, dzięki czemu po bankructwie SKOK Wołomin i innych Kas, ich klienci nie stracili oszczędności.
  • Ziobro "zapomina" o roli Krajowej SKOK, która o nieprawidłowościach w Wołominie wiedziała zanim KNF objął nadzór nad Kasami i ani nie powiadomiła prokuratury, ani nie wprowadziła zarządu komisarycznego.
  • Ale przede wszystkim - "zapomina", że Krajowa SKOK także po 2012 roku powinna sprawować kontrolę nad Kasami (równolegle z KNF), zapewniać bezpieczeństwo zgromadzonych w nich oszczędności i pilnować zgodności ich działań z prawem.

Art. 42. Celem działalności Kasy Krajowej jest zapewnienie stabilności finansowej kas, a w szczególności udzielanie kasom wsparcia finansowego ze środków funduszu stabilizacyjnego, oraz sprawowanie kontroli nad kasami dla zapewnienia bezpieczeństwa zgromadzonych w nich oszczędności oraz zgodności działalności kas z przepisami prawa.

Pięć bitew o nadzór

Sprawa nadzoru nad SKOK-ami wracała przez ostatnich kilkanaście lat wielokrotnie. W latach 90. Grzegorzowi Biereckiemu i jego współpracownikom udało się przepchnąć w parlamencie pierwszą ustawę o spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych, która oddawała je pod wyłączny nadzór Krajowej SKOK. Jej prezesem był od początku Grzegorz Bierecki, a przewodniczącym rady nadzorczej - Adam Jedliński, trójmiejski prawnik, wieloletni przyjaciel Lecha Kaczyńskiego.

Później przez wiele lat Bierecki i sprzyjający Kasom politycy robili wiele, by Krajowa SKOK pozostała jedynym nadzorcą Kas i by nie dopuścić do objęcia SKOK-ów państwowym nadzorem.

Bitwa pierwsza - 1995 rok. Ustawa Jedlińskiego i Kaczmarka

W 1994 roku do Sejmu wpłynął projekt ustawy o SKOK. Jak ujawniła 10 lat później "Polityka", autorem projektu był prof. Adam Jedliński. W Sejmie przedstawiał go i forsował poseł Bogusław Kaczmarek z Unii Pracy, który po zakończeniu kariery politycznej został członkiem zarządu związanego ze SKOK-ami Stowarzyszenia Krzewienia Edukacji Finansowej. Propozycję poparli gremialnie posłowie wywodzący się z Solidarności.

Zgodnie z projektem, wszystkie działające w Polsce SKOK-i miały podlegać wyłącznemu nadzorowi spółdzielni założonej przez Grzegorza Biereckiego i jego współpracowników - czyli Krajowej SKOK.

16 września 1994 roku, podczas pierwszego czytania ustawy w Sejmie, wielu posłów podnosiło problem bezpieczeństwa Kas i zgromadzonych w nich środków. Najostrzej brak nadzoru państwowego nad Kasami krytykował poseł Jerzy Wenderlich.

"Proszę państwa, to jakaś hucpa legislacyjna (...) Gdyby zdarzyło się tak, że przedstawiony nam projekt nie zostanie odrzucony w pierwszym czytaniu, wówczas w stosownym i regulaminowym czasie zgłoszę wniosek, aby projekt ustawy zmienił swą nazwę: by zamiast o SKOK nosił nazwę projektu ustawy o SKOK im. Lecha Grobelnego" - mówił.

Kilka lat wcześniej wspomniany Lech Grobelny założył Bezpieczną Kasę Oszczędności, która oferowała klientom gigantyczne oprocentowanie, a potem upadła zostawiając ich bez grosza.

Poseł Kaczmarek, odnosząc się do wątpliwości Wenderlicha i innych posłów przekonywał: "Nie ma na razie klarownego modelu, jak uregulować kwestie sprawnego, efektywnego nadzoru nad instytucjami finansowymi. Natomiast

fakt, że kasy spółdzielcze są (...) przede wszystkim instytucjami ludzi, nie kapitału, jest dodatkowym zabezpieczeniem. Zaufanie ludzi do siebie, bezpośrednia znajomość ma zrekompensować, być może pewną niedoskonałość instrumentów finansowych".

I kontynuował: "Jeżeli chodzi o dalsze uwagi dotyczące ochrony depozytariuszy i zagrożeń dla rynku finansowego. Mam przed sobą skonsolidowane dane finansowe dotyczące 86 kas, o których wspomniałem, mówiąc również, że mają one 33 tys. członków, przy aktywach ogółem 204 mld zł [chodzi o stare złote; w przeliczeniu na nowe to 2,4 mln złotych]. (...) to oznacza, że aktywa przypadające na jednego członka kasy wynoszą 20 mln zł, tylko 20 mln zł [starych złotych; czyli 2 tys. złotych].

Nie sądzę, żeby przy późniejszym rozwoju SKOK ta kwota, przypadająca na jednego członka była rażąco większa. To będą zawsze instytucje o niskim udziale kapitałowym członków i to, że oni mają do siebie zaufanie, to, że chcą razem coś robić, powinno być gwarancją tego, że będą się prawidłowo rozwijać".

12 września 1995 roku podczas prac komisji polityki gospodarczej nad sprawozdaniem podkomisji powołanej do prac nad ustawą o SKOK, Wojciech Kwaśniak, wówczas wicedyrektor departamentu w Generalnym Inspektoracie Nadzoru Bankowego NBP, zaproponował dodanie w ustawie zapisu, że w zarządzie każdego SKOK-u co najmniej dwóch członków musi posiadać doświadczenie zawodowe dające rękojmię prowadzenia działalności kasy z zachowaniem bezpieczeństwa wkładów. "Rzecz w tym, aby dobrze zabezpieczyć członków kas" - przekonywał.

Grzegorz Bierecki tłumaczył wówczas, że to zbędne i niemożliwe do zrealizowania: "Członkami kas są i będą zapewne przede wszystkim pracownicy zakładów pracy, tj. ludzie, którzy mają do czynienia z działalnością oszczędnościowo-kredytową, a nie z działalnością finansową.

Chcę powiedzieć, że uczciwość tych ludzi i ich dobra wola w działalności, o której mówimy, sprawdza się całkowicie. Mówimy tu o ruchu, który opiera się na ochotnikach i gdyby wprowadzić wymóg kwalifikacji, to z całą pewnością nie mielibyśmy w kraju tych 123 kas oszczędnościowo-kredytowych, które mamy".

I dodał, że "jeśli członkom organów kas postawi się zbyt wysokie wymagania, to w praktyce kasy te mogą mieć wielkie kłopoty".

25 października 1995 roku, podczas posiedzenia sejmowej komisji polityki gospodarczej, poseł Janusz Cichosz proponował, by SKOK-i, tak jak banki, musiały odprowadzać obowiązkowo rezerwy.

Poseł Kaczmarek odnosząc się do tej propozycji mówił: "Otóż jeśli narzucimy SKOK-om konieczność odprowadzania rezerw, to przestaną one spełniać podstawową funkcję, o której pan poseł był łaskaw powiedzieć, polegającą na udzielaniu kredytu ludziom niezamożnym.

Odprowadzanie rezerw obowiązkowych, pełnienie tej funkcji zakłóci i moim zdaniem zahamuje korzystny dla polskiego rynku finansowego rozwój SKOK-ów."

Ustawa uchwalona została w grudniu 1995 roku. Nie wprowadzono w niej ani zewnętrznego nadzoru nad SKOK-ami, ani obowiązku odprowadzania rezerw. Jeśli chodzi o wymogi kwalifikacyjne dotyczące członków zarządów - zapisano, że określać je będzie Krajowa SKOK.

Bitwa druga - 2006 rok. PiS odrzuca nadzór KNF nad SKOK

W kolejnych latach SKOK-i bardzo dynamicznie się rozwijały. Z kilkudziesięciu tysięcy członków zrobiło się kilkaset tysięcy (w szczytowym momencie ponad 2 miliony). Oczywiste było, że ludzie ci żadną miarą nie mogą znać się nawzajem i że nie wystarczy już "koleżeński" nadzór nad nimi.

W 2004 i kolejnych latach "Polityka", a potem także "Gazeta Wyborcza" opisały układ polityczno-biznesowo-rodzinny jaki zbudowali wokół SKOK-ów Bierecki i jego współpracownicy; ujawniły nieprawidłowości, do których dochodziło w Kasach. Pojawił się wówczas postulat, by Kasy objąć w końcu państwowym nadzorem. Ale rządzący wówczas PiS postawił sobie za cel utrzymanie dotychczasowego modelu nadzoru.

13 lipca 2006 roku, podczas prac nad ustawą o nadzorze nad rynkiem finansowym, która powołała do życia Komisję Nadzoru Finansowego, posłowie PO zgłosili poprawkę, zgodnie z którą nadzorem KNF miały zostać objęte obok banków i towarzystw ubezpieczeniowych, również SKOK-i.

Posłanka Platformy Maria Pasło-Wiśniewska przekonywała, że nadzór KNF zwiększy bezpieczeństwo oszczędności w SKOK-ach. "Chcąc uświadomić państwu skalę problemu podaję, że SKOK zarządzają łącznie aktywami wynoszącymi 5,1 mld zł. Gdyby wstawić je jako jeden podmiot do rankingu banków, zajęłyby 11. miejsce. Kasy zarządzają depozytami, wkładami ludności w kwocie 5,1 mld zł. Zarządzają też pożyczkami w wysokości 3,5 mld zł, co daje im pozycję 14. banku w Polsce.

Pominięcie w nadzorze podmiotów dysponujących takimi sumami jest tykającą bombą" - mówiła. I dodawała, że odrzucenie poprawki PO "oznacza skazanie miliardów złotych wkładów Polaków na ryzyko".

Do przyjęcia poprawki przekonywał również Andrzej Jakubiak, wówczas członek zarządu NBP. "Jeżeli dziś rozmawiamy o nowym organie, który ma obejmować szerokie spektrum rynku finansowego, to w tej ustawie jest to legislacyjnie możliwe, aby kompetencje przysługujące dziś Krajowej Spółdzielczej Kasie Oszczędnościowo-Kredytowej przenieść na Komisję Nadzoru Finansowego" - mówił.

A Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich pytał Grzegorza Biereckiego: "Dlaczego nie chce pan zastąpić nadzoru koleżeńskiego nadzorem państwowym?"

Na odsiecz Kasom ruszył wówczas poseł PiS Jacek Kościelniak, który zanim zasiadł w Sejmie przez wiele lat robił na zlecenie Krajowej SKOK lustracje w SKOK-ach, był zarządcą komisarycznym SKOK Południe i wykładał w założonej przez Kasy szkole wyższej.

"Poprawka spowodowałaby zmianę ustroju prawnego. SKOK działają na podstawie prawa spółdzielczego, są to spółdzielnie, a dodatkowo działają na podstawie ustawy o SKOK. Włączenie ich pod nadzór bankowy wymagałoby zmiany szeregu ustaw. Instytucją nadzoru dla SKOK jest Krajowa SKOK. To wynika z art. 39 ustawy o spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych. Jest to nadzór samorządowy" - argumentował.

Bierecki zaś, odnosząc się do wypowiedzi posłanki Pasło-Wiśniewskiej mówił: "Te liczby mówią niewątpliwie o sukcesie SKOK. Z tego powodu jesteśmy właśnie atakowani. Kasy świetnie prosperują, są stabilnymi organizacjami finansowymi i gdyby przyjąć tę poprawkę, Sejm byłby jedynym na świecie parlamentem, który uznał spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe za banki.

W 92 krajach świata kasy pod różną nazwą są rozpoznawane jako odrębny od banków typ instytucji finansowej. Poprawka proponuje zrobienie ze SKOK banków."

I przekonywał, że przyjęcie poprawki PO wywoła "ogromne szkody" w działalności SKOK-ów i że intencją wnioskodawców jest właśnie "zaszkodzenie rozwojowi spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych".

Przyjęciu poprawki przeciwny był jednak rząd PiS. I głosami posłów tej partii została ona odrzucona.

Bitwa trzecia - 2008 rok. Ustawa Lecha Kaczyńskiego i SKOK-ów

W 2008 roku, gdy władzę przejęła koalicja PO-PSL, posłowie Platformy przygotowali projekt ustawy ograniczający władzę Krajowej SKOK i oddający SKOK-i pod nadzór KNF.

Ale wtedy na odsiecz Kasom ruszył sam prezydent Lech Kaczyński. Na początku lat 90., jako wiceszef Solidarności, objął on swego rodzaju patronat nad projektem budowy SKOK-ów. Był pierwszym przewodniczącym rady Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredytowych, która powstała, by wspierać rozwój Kas (później jej majątek, na który przez lata składały się wszystkie SKOK-i, przejęła spółka należąca do Grzegorza Biereckiego, jego brata i Adama Jedlińskiego).

W kwietniu 2008 roku do Sejmu trafił prezydencki projekt nowego Prawa spółdzielczego. W artykule 106 tej ustawy, w dziale „zmiany w przepisach obowiązujących oraz przepisy przejściowe i końcowe”, zawarta została cała, kilkunastostronicowa nowelizacja ustawy o SKOK.

W dniu, w którym projekt prezydenta trafił do Sejmu, Grzegorz Bierecki na łamach „Rzeczpospolitej” poddał totalnej krytyce propozycję PO. Chwalił natomiast prezydencką: „Projekt ustawy przygotowanej w Kancelarii Prezydenta jest zgodny z naszą strategią na najbliższych sześć lat” - mówił. Jak się okazało - nie bez powodu.

"Polityka" dotarła wówczas do projektu ustawy o Kasach, którą dwa lata wcześniej przygotowała sama Krajowa SKOK. Prezydencki projekt Prawa spółdzielczego w części poświęconej Kasom był niemal identyczny! Całe ustępy przepisano słowo w słowo.

Jak się okazało członkiem komisji, która pracowała w Kancelarii Prezydenta nad projektem Prawa spółdzielczego, był przyjaciel Lecha Kaczyńskiego - Adam Jedliński, ten sam, który napisał projekt pierwszej ustawy o SKOK.

Według propozycji Lecha Kaczyńskiego, szeregowe Kasy miały być jeszcze silniej podporządkowane Krajowej SKOK. Jedyną różnicą między projektem przygotowanym dwa lata wcześniej przez Krajową SKOK a tym wniesionym do Sejmu przez prezydenta, była zawarta w projekcie prezydenckim propozycja objęcia Kas nadzorem KNF.

Grzegorz Bierecki i jego współpracownicy pogodzili się już wówczas z tym, że państwowego nadzoru uniknąć się nie da. Ale projekt prezydencki miał go możliwie najbardziej ograniczyć, a przy tym pozostawić jak najwięcej kompetencji władzom Krajowej SKOK.

Zgodnie z projektem prezydenta KNF sprawowałaby nadzór nad Kasami za pośrednictwem i przy udziale Krajowej SKOK. Przykładowo: o nieprawidłowościach stwierdzonych w Kasie KNF informowałaby Krajową SKOK. Krajówka przeprowadzałaby w Kasie swoją kontrolę i albo występowała do kontrolowanej Kasy z wnioskiem o usunięcie nieprawidłowości, albo zgłaszała zastrzeżenia do wyników kontroli KNF. KNF uwzględniałaby zastrzeżenia lub nie. Jeśli nie – znów zwracałaby się do Krajówki, by podjęła ona działania zmierzające do usunięcia nieprawidłowości w kontrolowanej Kasie.

Zgodnie z projektem ustawy zachowany miał być dotychczasowy system gwarantowania depozytów w SKOK - na który składały się Fundusz Stabilizacyjny w Krajowej SKOK i ubezpieczenie w TUW SKOK.

W uzasadnieniu ustawy napisano, że w przypadku upadłości Kas, gwarantuje on ich członkom "na poziomie wyższym nawet" niż system gwarantujący depozyty w bankach - czyli BFG. Gdyby ustawa weszła w życie i Kasy zaczęłyby bankrutować, tak jak bankrutowały w ostatnich latach - dziesiątki tysięcy klientów Kas zostałyby bez grosza.

Bitwa czwarta - 2009 rok. Skarga prezydenta Kaczyńskiego

5 listopada 2009 roku Sejm uchwalił wniesioną przez posłów PO ustawę oddającą Kasy pod nadzór KNF. Do wszystkich wcześniejszych uzasadnień tej decyzji doszła jeszcze wówczas nowa - szalejący na świecie kryzys finansowy i ryzyko, że kryzys dotknie i polskie instytucje finansowe.

Prezydent Lech Kaczyński skierował jednak nową ustawę do Trybunału Konstytucyjnego.

Jak ujawniła "Gazeta Wyborcza", prace nad skargą do Trybunału Konstytucyjnego pilotował w Kancelarii Prezydenta ówczesny prezydencki minister - Andrzej Duda.

Według ustaleń "Wyborczej", po uchwaleniu ustawy o SKOK, a przed skierowaniem jej do TK, dwukrotnie odwiedził Kancelarię Prezydenta Grzegorz Bierecki. Za pierwszym razem, na zaproszenie ministra Macieja Łopińskiego, przyszedł sam. Za drugim razem - na spotkanie z Andrzejem Dudą - dotarł razem z Adamem Jedlińskim.

Przygotowując skargę do TK prezydenccy prawnicy oparli się na trzech opiniach, które powstały na zlecenie SKOK.

Bitwa piąta - 2012 rok. Ostania szarża posłów PiS

Ustawę o SKOK wycofał z Trybunału Konstytucyjnego prezydent Bronisław Komorowski (poza kilkoma artykułami). W 2012 roku wróciła więc ona do Sejmu i została uchwalona. Jesienią 2012 roku KNF objęła wreszcie nadzór nad Kasami.

Konieczna była jednak szybka nowelizacja ustawy - zgodnie z którą lokaty w SKOK-ach miały zostać objęte gwarancjami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Ale także rozszerzająca kompetencje KNF, dotyczące nadzoru nad SKOK.

Podkomisja rozpatrująca projekt w październiku 2012 została zasypana poprawkami złożonymi przez posłów PiS. Podczas posiedzenia reprezentował ich poseł Jerzy Szmit – od wielu lat związany z Kasami. Niegdyś był prezesem Regionalnej SKOK w Olsztynie. Potem zatrudnił się w Regionalnej SKOK w Szczytnie, która przejęła olsztyńską Kasę.

Podczas posiedzenia u boku Szmita siedzieli wiceprezes Krajowej SKOK Wiktor Kamiński, mecenas Joanna Mędrzecka – również reprezentująca Krajową SKOK (niegdyś partnerka w kancelarii prawnej Adama Jedlińskiego) oraz radca prawny Paweł Pelc, wiceprezes związanej z Kasami spółki Agencja Ratingu Społecznego. Podpowiadali oni Szmitowi, co powinien mówić, wyjaśniali zgłaszane przez niego poprawki – nie starając się nawet ukrywać, że to Kasy są ich autorem („chcielibyśmy”, „naszym zamiarem było”, „proponujemy” – mówili).

Szmit postulował, by prace ograniczyć do części ustawy, która dotyczy objęcia depozytów zgromadzonych w Kasach obowiązkowymi gwarancjami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego (odrzucając zapisy dotyczące KNF). Ku zaskoczeniu posłów PO władze SKOK nie sprzeciwiały się już temu, by Kasy, podobnie jak banki, musiały się ubezpieczać w BFG.

Dwa miesiące wcześniej "Polityka" ujawniła, że część Kas boryka się z poważnymi problemami finansowymi, a omijają obowiązek tworzenia rezerw na „złe długi” klientów, wyprowadzając wierzytelności do spółki zarejestrowanej w Luksemburgu.

Kilka miesięcy później okazało się, że 44 z 55 działających wówczas Kas wymaga przeprowadzenia postępowań naprawczych.

Od 2012 roku 22 Kasy upadły lub zostały przejęte przez banki. Dziś działają 33 Kasy, większość z nich jest nadal w trudnej sytuacji finansowej.

;

Udostępnij:

Bianka Mikołajewska

Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.

Komentarze