0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / Agencja GazetaSławomir Kamiński / ...

Czas pandemii, protestów społecznych i konfliktów wewnątrz obozu rządzącego to także czas wzmożnenj aktywności Antoniego Macierewicza.

Były wicepremier i minister obrony w Radiu Maryja zapowiedział kolejny raz opublikowanie raportu o przyczynach katastrofy smoleńskiej. W jego podkomisji trwa obecnie kłótnia o brzozę. Drzewo miało być kupione w Polsce lub Rosji za 2,5 miliona złotych i zawiezione do USA, a tam rozbite o skrzydło samolotu. Po co? Śledczy chcieli sprawdzić jak zachowa się skrzydło i - jeśli się nie rozbije - uprawdopodobnić teorię, jakoby w tupolewie wybuchła bomba termobaryczna. Z planu zrezygnowano ze względu na zbyt duże koszty.

Raport ma się pojawić "po pandemii", wcześniej był odkładany na „po wyborach”. Należy przypomnieć, że istnieje już jeden rządowy raport o katastrofie, wykluczający zestrzelenie samolotu lub podłożenie w nim bomby. Mimo to podkomisja Macierewicza wciąż działa i w nieskończoność odkłada ogłoszenie finału swoich prac. Mało tego, Macierewicz miał wstrzymać niedawno emisję na łamach TVP filmu Ewy Stankiewicz który, jak twierdzi źródło Grzegorza Rzeczkowskiego z „Polityki”, „ma dowodzić, iż katastrofę spowodowała seria wybuchów”.

Przeczytaj także:

Macierewicz błysnął też niedawno, gdy wsprał inicjatywę Tadeusza Płużańskiego, aby zdekomunizować Powązki Wojskowe czyli… przenieść komunistów na cmentarz radziecki jako nie-Polaków i stworzyć, jak stwierdził Macierewicz, “wielką nekropolię żołnierzy niezłomnych”. Barbarzyńskie i niezgodne z polską tradycją niszczenie grobów może się skończyć podobnie do dekomunizacji polskich ulic - objąć też komunistów niemających na swoim koncie zbrodni oraz socjalistów. Chodzi też o to, by Powązki stały się “nie własnością miasta, które w zależności od układu politycznego podejmuje takie lub inne decyzje” tylko “dobrem ogólnonarodowym” (czyli w praktyce były zarządzane przez któreś z ministerstw prawicowego rządu).

Od czasu odsunięcia go od rządu i nadszarpnięcia pozycji wicelidera PiS, a także ulubionego polityka żelaznego elektoratu partii, minęły już lata, ale w przeszłości Macierewicz wracał już wielokrotnie. Nie jest całkiem sam: od około roku działa przy nim Stowarzyszenie „Pilnujmy Polski”.

Krzewiciele patriotyzmu

Macierewicz miał już w przeszłości głośnych współpracowników.

Przypadek starszego doradcy Roberta Jerzego Luśni (TW “Non Parlel”) pokazuje, że mimo bardzo problematycznego życiorysu przy Macierewiczu można trwać przez wiele lat.

Bartłomiej Misiewicz, były pracownik apteki w Łomiankach, dowiódł, że brak kwalifikacji do sprawowania funkcji jest nieistotny, gdy okazuje się wierność Macierewiczowi. Misiewicz został dygnitarzem, któremu oficerowie wojska nie tylko salutowali, ale też nosili nad nim parasol w czasie deszczu. Dostał nawet Złoty Medal „Za zasługi dla obronności kraju”. Błyskotliwa kariera polityczna Misiewicza zakończyła się zatrzymaniem przez CBA i pobytem w areszcie.

Nowa grupa współpracowników Macierewicza - Stowarzyszenie „Pilnujmy Polski” - ma na celu, wedle własnej deklaracji: „krzewić patriotyzm i ideę narodową wśród młodzieży”.

Pan „Daj litra” i prawdziwi narodowcy

Zanim powstało stowarzyszenie, Telewizja Republika emitowała autorski program byłego wicepremiera pt. „Pilnujmy Polski”.

Stowarzyszenie „powstało ze środowisk prawdziwie narodowych, które jako pierwsze organizowały Marsze Niepodległości, a także poparły kandydaturę Andrzeja Dudy w jego reelekcji na prezydenta Polski. Inicjatywie patronuje Antoni Macierewicz, a celem jest szeroko pojęta obrona Polski przed atakami ze strony aktywistów zagrażających wartościom chrześcijańskim, ochrona rodziny, a także bezpieczeństwo militarne Polski” - czytamy w życzliwym Macierewiczowi i PiS, wydawanym w New Jersey „Nowym Dzienniku”.

Sam Macierewicz mówi, że Stowarzyszenie powstało „spośród ludzi, którzy organizowali i stworzyli w rzeczywistości Marsz Niepodległości i których później pseudonarodowcy wyrzucili”.

Były minister obrony rzeczywiście ma negatywny stosunek do Konfederacji, ale nie do idei narodowej i narodowców w ogóle - jeżeli są mu wierni.

W czasie wyborów prezydenckich w Polsce w programie „Pilnujmy Polski” występowali liderzy Stowarzyszenia Pilnujmy Polski – Piotr Dziadul i Marian Kowalski. Wybory nazywali starciem dwóch cywilizacji i zachwalali postawę rządu PiS wobec Marszu Niepodległości.

W tym roku zamieścili razem nagranie po Marszu Niepodległości, w którym Macierewicz mówił: „Doszło do sytuacji, w której policja strzelała do ludzi. Strzelała do ludzi, chociaż to Antifa zaatakowała polskich patriotów. Nie wiemy kto wydał ten rozkaz, to musi zostać wyjaśnione”.

Piotr Dziadul jest znajomym Jacka Kurskiego, podobno z okresu opozycji antykomunistycznej (miał 14 lat w 1989 roku). Za pierwszych dwuletnich rządów PiS był komendantem Państwowej Straży Łowieckiej w Gdańsku, ale ponieważ nie spełniał wymogów statutowych został zdegradowany do stopnia szeregowego strażnika. Gdy pełnił służbę wpłynęła na niego skarga: „Starszy strażnik Piotr Dziadul pod nieobecność strażników w pokoju z pozostałych po treningu strzeleckim łusek nabojowych ułożył w miejscu pracy strażnika na jego biurku znak swastyki (...). Zapytany o motywy takiego postępowania nie był w stanie w sposób racjonalny wytłumaczyć swojego czynu (...). Strażnicy informowali też, że do kolegów Dziadul mówi, że są plewami, a plewy trzeba oddzielić od ziarna, i że witał się słowami „Heil Hitler”. Tłumaczył później, że „z kolegą z pracy wielokrotnie szyderczo prześmiewał zwrot „Heil Hitler”, mówiąc „daj litra”.

Ze Straży Łowieckiej trafił do Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku. Jak mówił publicznie ówczesny wojewoda, wpływały na niego liczne skargi, które „informowały o faszystowskich incydentach, między innymi o hitlerowskich pozdrowieniach kierowanych w stronę współpracowników i rysowaniu swastyk na biurkach”. W 2013 stracił pracę. Na zabraniu Ruchu Narodowego Dziadul wzywał do przemocy wobec obcokrajowców i dokonania siłowego przewrotu w kraju. Sprawę opisał Tomasz Słomczyński z “Dziennika Bałtyckiego”.

Sztukmistrz z Lublina

Marian Kowalski miał w swoim życiorysie epizod w Unii Polityki Realnej, Samoobronie Andrzeja Leppera, Obozie Narodowo-Radykalnym, którego był rzecznikiem prasowym i Ruchu Narodowym - w 2015 roku był kandydatem tej partii na urząd prezydenta. Później tworzył organizację Narodowcy RP, a potem Ruch 11 Listopada z Pawłem Chojeckim, pastorem Kościoła Nowego Przymierza w Lublinie. Konflikt z tym ostatnim był szczególnie bolesny, a oskarżenia wysunięte na przełomie sierpnia i września 2018 dotyczyły m.in. przywłaszczenia wspólnych pieniędzy. Po trzech latach lublinianie pogodzili się, a Kowalski ponownie występuje z Chojeckim na jego youtubowym kanale.

Kowalskiemu zarzucano powiązania z neonazistami, organizowanie koncertów zespołów promujących faszyzm oraz uczestniczenie w nich. Występował publicznie w koszulce skinowskiego zespołu The Gits, pojawiał się w koszulce studia tatuażu Valhalla należącego do Wojciecha C. ps. „Ciepły”, mieszkańca Lublina uważanego za lidera miejscowego środowiska Blood & Honour. Jeszcze w czasach, gdy był rzecznikiem ONR, szef tej organizacji ostrzegał swojego administratora mediów społecznościowych: „nie dawaj wywiadów z Mańkiem, takich jak on był w koszulce Bound For Glory”. To chwalący Hitlera zespół muzyczny z USA.

Kowalski w przeszłości wypowiadał się o swojej wizji polityki Polski wobec państw Osi: “Sojusz z Sowietami byłby samobójstwem, z aliantami był klęską, a z Niemcami… Jedyne, co mówią przeciwnicy, to to, że nie mieścił się w głowie. Zależy, jaką kto ma głowę. Jakoś nikt nie zauważa w tym kontekście istnienia Włoch. Włosi nigdy nas nie wykiwali, mieli ambicje, a Mussolini zawsze ciepło wyrażał się o Polakach. Taki sojusz impregnowałby nas na zakusy Niemiec, ustawiałby w gronie głodnych sukcesu, a jednocześnie nie wiązałby bezpośrednio z III Rzeszą”.

Kowalski od nazizmu oficjalnie się odcina, jednak w sieci można znaleźć jego zdjęcia w towarzystwie Filipa F. ps. „Fifi” czy Mariusza N. ps. „Tuba”, a to podobnie jak „Ciepły” znane postacie wśród neonazistów. Za rządów Kurskiego w TVP był częstym gościem programów publicystycznych. Występuje m.in. z bokserem Marcinem Najmanem, wypowiada się na tematy polityczne.

Nowi "Misiewicze"?

Głównym obszarem działań Stowarzyszenia jest Gdańsk, jednak grupa stara się być aktywna w całej Polsce.

21 sierpnia 2020 roku Kowalski, Dziadul i Macierewicz składali kwiaty na grobie Jana Olszewskiego i uczestniczyli w otwarciu wystawy ,, Spojrzeć ludziom prosto w oczy" o dorobku byłego premiera. Wystawę na terenie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów organizował Instytut Pamięci Narodowej.

Dziadula można było spotkać 11 października bieżącego roku w towarzystwie Macierewicza w Pile, gdzie razem składali kwiaty pod pomnikiem Danuty Siedzikówny „Inki”. Po uroczystości odbyło się sygnowane przez Stowarzyszenie Pilnujmy Polski i PiS spotkanie z byłym ministrem na temat katastrofy smoleńskiej i „prawdziwych” przyczyn wypadku tupolewa.

Rząd Jana Olszewskiego i „żołnierze wyklęci” to ulubione mity historyczne PiS. Podobnie jak historia „Solidarności” z wygumkowanym etosem robotniczym i zdelegitymizowanym Wałęsą (ale za to pełna jego przeciwników czy liderów PiS). Jak pisze na swoim profilu Stowarzyszenie: „Nie ulega wątpliwości, że dawna Solidarność była ruchem o charakterze i profilu ogólnonarodowym, niepodległościowym i stojącym na fundamencie chrześcijańskim. Miała i ma swoich prawdziwych nie wyciągniętych z ,»teczki«, lub innych akt bohaterów takich jak min.: Śp. Anna Walentynowicz, Krzysztof Wyszkowski, Joanna i Andrzej Gwiazdowie, Antoni Macierewicz, czy Piotr Naimski”.

Na zdjęciach z ich własnych obchodów porozumień sierpniowych można znaleźć wnuka Anny Walentynowicz – Piotra. Jest byłym gdańskim radnym PiS, a w okresie rządów Macierewicza w MON zrobił karierę w spółkach podległych ministrowi. W 2016 roku został zatrudniony w podległej Polskiej Grupie Zbrojeniowej spółce Pit-Radwar ze średnia pensją 7-8 tys. zł. Zanim został radnym i pracownikiem biura dyrektora generalnego spółki był z zawodu taksówkarzem.

Historia ludzi Macierewicza pokazuje, że oddaniem wobec niego można zrekompensować wszystkie braki wymagane na określonych stanowiskach. Do tej pory Macierewicz wracał za każdym razem, gdy do władzy dochodziła prawica i stawał się na tej prawicy bardzo ważną postacią. Niewykluczone, że liczy na kolejny powrót, a Stowarzyszenie Pilnujmy Polski to przechowalnia nowych "Misiewiczów".

;

Komentarze