0:000:00

0:00

W piątek 21 września Pierwsza Prezes SN, Małgorzata Gersdorf wydała oświadczenie, w którym wymienia trzy warunki ("brzegowe i minimalne") prowadzenia dialogu z rządem PiS o przyszłości Sądu Najwyższego:

  • pozostawienie jej na stanowisku zgodnie z Konstytucją do 2020 roku;
  • przywrócenie "przymusowo emerytowanych" sędziów i
  • powrót do konstytucyjnej KRS.

Oświadczenie potwierdza to, co było oczywiste - pod presją skargi do TSUE rząd zaczął prowadzić z SN dialog. Jednocześnie ucina obawy, jakoby prof. Gersdorf dobijała z PiS-em niejasnego targu na warunkach władzy.

Kategoryczny głos I Prezes SN tylko trochę rozjaśnia sytuację.

Rozgrywka z Komisją Europejską

Według deklaracji wszystkich polityków PiS (wliczając Andrzeja Dudę i członków nowej Krajowej Rady Sądownictwa) Małgorzata Gersdorf na mocy nowej ustawy o SN przeszła 3 lipca 2018 w stan spoczynku i nie pełni już funkcji Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego. Obóz władzy w ostatnich miesiącach prowadził wobec sędzi kampanię upomnień i szykan, ostro reagując na jej zapewnienia, że "zgodnie z Konstytucją jest Pierwszą Prezes" i "czuje się Pierwszą Prezes".

Stwierdzenia w rodzaju "są miejsca, gdzie ludzie uważają się za Napoleona" Marka Suskiego, czy klasyczne "każdy może się czuć, kim chce i nic z tego nie wynika" słychać do dziś, choć wszystko wskazuje na to, że jest to już zaklinanie rzeczywistości.

Wydarzenia ostatnich dni przedstawiają się bowiem następująco:

17 września

  • przedstawiciel Fransa Timmermansa przedstawia na posiedzeniu szefów gabinetów komisarzy UE projekt skargi na Polskę do Trybunału Sprawiedliwości UE.

18 września

  • Mateusz Morawiecki rozmawia z szefem Komisji Europejskiej Jean-Claude'em Junckerem.

19 września

  • Frans Timmermans oficjalnie proponuje KE złożenie skargi na Polskę do TSUE;
  • Mateusz Morawiecki spotyka się z Małgorzatą Gersdorf;
  • Komisja Europejska wstrzymuje się z ostateczną decyzją w sprawie skargi.

21 września

  • Agencja Reuters, powołując się na swoje źródła, twierdzi, że KE oficjalnie skieruje sprawę do TSUE w poniedziałek 24 września 2018.

Skarga KE a art.7

Skarga Komisji Europejskiej dotyczy zapisów ustawy o SN - przenoszenia sędziów i Pierwszej Prezes w stan spoczynku, uprawnień prezydenta do arbitralnego decydowania o przedłużaniu orzekania sędziów po 65. roku życia, a także instytucja skargi nadzwyczajnej. Statusu sędziów SN dotyczyły też składane przez nich pytania prejudycjalne połączone z wnioskiem o zabezpieczenie (władze powinny wstrzymać się od decyzji wobec sędziów 65 plus).

Obok tej drogi sądowej trwa w UE procedura kontroli praworządności z art. 7, która ma szerszy zakres - dotyczy także pisowskich reform sądownictwa powszechnego, Trybunału Konstytucyjnego, KRS, prokuratury. Lista zaleceń Komisji w tej sprawie jest długa, a sprawa ciągnie się od ponad dwóch lat, przechodząc na kolejne etapy po tym, jak Polska zalecenia ignoruje bądź odpowiada absurdalnymi argumentami w rodzaju "Białej księgi". 18 września, odbyło się drugie wysłuchanie Polski na posiedzeniu Rady ds. Ogólnych, które utwierdziło władze UE w przekonaniu, że ze strony rządu nie tylko nie ma postępu, ale jest regres.

Oznacza to, że sprawa SN z perspektywy konfliktu rząd PiS - UE jest najpilniejszym, ale też stosunkowo najłatwiejszym do zgaszenia pożarem.

Czy o takim scenariuszu rozmawiał Morawiecki z Junckerem?

Co kryje "słodka tajemnica"?

Środowe (19 września) rozmowy Małgorzaty Gersdorf z premierem jest pełne niejasności. Wątpliwości budziła już podstawa prawna, na mocy której organy władzy publicznej odbywają tego rodzaju spotkanie. Prof. Andrzej Zoll w rozmowie z Onetem sugerował, że jest to podejrzane z perspektywy niezależności sędziowskiej. Wzburzenie wznieciło też oświadczenie, że ustalenia będą niejawne - na co umówiły się strony. Stowarzyszenie Sieć Obywatelska Watchdog Polska złożyło nawet wniosek o dostęp do informacji publicznej.

Sama Małgorzata Gersdorf niefortunnie nazwała spotkanie swoją "słodką tajemnicą".

Politycy PiS nabrali wody w usta. Poseł Piotrowicz trzymał się tradycyjnej, obraźliwej dla prof. Gersdorf narracji, że to nic nieznaczące spotkanie, podczas którego premier tłumaczył prof. Gersdorf, że nie jest już pierwszą prezes. Nie umiał odpowiedzieć, po co zatem Morawiecki pofatygował się do SN. Wybąkał tylko, że premier "spotyka się z ludźmi".

Kontekst europejski i nagłe włączenie się w spór trzymającego się dotychczas na uboczu premiera, wskazują na zupełnie inny sens. Rząd rozważa ustępstwa, a w każdym razie chce wysłać taki sygnał Brukseli.

Onet powołując się na swoje źródła nakreślił scenariusz:

  • nowelizacja ustawy o SN, w myśl której decyzję o przedłużaniu orzekania sędziów, którzy osiągnęli wiek emerytalny podejmuje nie prezydent, a samo zgromadzenie SN, lub jego organ;
  • sędziowie, którym prezydent wysłał już pisma informujące o przejściu w stan spoczynku dostaliby wyższe emerytury w zamian za "bezproblemowe odejście";
  • prof. Gersdorf zostaje na stanowisku, ale musiałaby poddać się niewiążącej opinii KRS.

Co na to Małgorzata Gersdorf?

Nie wiadomo, czy takie dokładnie warunki przedstawił Małgorzacie Gersdorf premier Morawiecki. Wiadomo, jakie ona postawiła jemu (dokument - wyżej). Żąda cofnięcia decyzji o przejściu stan spoczynku sędziów Sądu Najwyższego w wieku 65+, w tym jej samej, a także "przywrócenie konstytucyjnego charakteru Krajowej Rady Sądownictwa oraz procedowania spraw w KRS".

Jak widać, I Prezes nie ogranicza się do obrony sędziowskich stanowisk, ale domaga się wycofania się PiS z naruszenia Konstytucji w ustawie o KRS.

Co to oznacza dla PiS?

Z jednej strony, po tak zawziętej kampanii wymierzonej w Małgorzatę Gersdorf jakiekolwiek ustępstwo byłoby wizerunkową porażką. Przynajmniej w oczach twardego elektoratu partii, który zdążył do sędziów SN zapałać gorącą nienawiścią. Z drugiej strony, jak pokazują losy ustawy o IPN, nie ma tak radykalnych słów, z których politycy niezłomni jak Duda czy Piotrowicz, nie byliby skłonni wycofać się rakiem.

Reformy sądowe dla rządów PiS to być albo nie być. Bez przejęcia sądów nie zrealizują swoich innych "reform". To słowa samego prezesa Kaczyńskiego.

Tyle że Sąd Najwyższy nie jest już dla reform PiS "być albo nie być" - w Polsce nie obowiązuje rozproszony model kontroli konstytucyjności ustaw, a Trybunał Konstytucyjny już jest w rękach partii.

Zagrożeniem może być SN jako autorytet (to znaczy - może podejmować uchwały, które wizerunkowo zaszkodzą PiS) oraz jako instancja kasacyjna w procesach, przede wszystkim - procesach politycznych. PiS liczył bowiem, że skarga nadzwyczajna pozwoli "wyprostować" irytujące dla partii wyroki.

Sporne kwestie emerytalne dotyczą części, w dodatku topniejącej części sędziów SN, nie wszyscy chcą dalej orzekać. A tymczasem KRS i Andrzej Duda obsadzają i będą obsadzać nowe i stare izby sądu. Sędziowie starej gwardii docelowo stanowić będą w SN mniejszość i stać się to może już na początku 2019 roku.

Kluczowy spór o KRS

Wynika z tego, że PiS stosunkowo łatwo może zgodzić się na zostawienie prof. Gersdorf i pozostałych sędziów.

Ale w przypadku pierwszej prezes władze będą chciały to uczynić na mocy swojej ustawy o SN, nowelizując ją, a na to nie może się zgodzić prof. Gersdorf. Całym sensem jej narracji jest to, że kadencja I prezes wynika wprost z Konstytucji.

Być może PiS mógłby zrezygnować z poddawania prof. Gersdorf weryfikacji przez nową KRS (co byłoby dla I prezes upokorzeniem), ale na tym etapie sporu z KE wycofanie się z niekonstytucyjnej czystki w KRS, a tym bardziej nowelizacja przywracająca konstytucyjne zasady wyboru sędziów Rady, raczej nie wchodzi w grę.

Pytanie zatem brzmi: na ile "brzegowe i minimalne" są warunki prof. Gersdorf dotyczące KRS? Prof. Gersdorf stanie być może przed trudnym wyborem, czy ustąpić z KRS, by zachować resztki niezależnego sądownictwa, czy też zerwać negocjacje podkreślając niezgodę na łamanie Konstytucji.

Drugie pytanie: czy KE wycofałaby skargę do TSUE, gdyby PiS znowelizował ustawę o SN w formie, jaką przytacza źródło Onetu?

Co to oznacza dla Andrzeja Dudy?

Andrzej Duda jest i będzie największym przegranym tej rozgrywki. Sprawa toczy się obecnie bez jego udziału (i nie ma tu znaczenia, że akurat stał nad biurkiem Trumpa w Gabinecie Owalnym). A przecież to prezydencka ustawa! W przypadku nowelizacji - straci jako prezydent możliwość przedłużania sędziom możliwości orzekania.

Co więcej, kłopotliwa robi się sprawa jego pism wysyłanych do sędziów SN, w których stwierdzał ich przejście w stan spoczynku. Brak w nich kontrasygnaty premiera, która zdaniem prawników była niezbędna. Według Onetu - brak kontrasygnaty był decyzją Mateusza Morawieckiego. W takim wypadku

PiS będzie mógł ogłosić, że pisma były wadliwe - co byłoby kolejnym policzkiem (czy wręcz "plaskaczem") dla prezydenta, który przez kilka tygodni wysyłał do SN bezwartościową makulaturę.

Z drugiej strony Andrzej Duda twierdził, że sędziowie w stan spoczynku "przechodzą z samej mocy prawa". W takim razie nowa ustawa PiS będzie musiała zadziałać wstecz (nie byłoby to znowu tak szokujące, jak na standardy PiS).

Istnieje oczywiście alternatywny scenariusz, w którym Andrzej Duda, którego miłość własna po wizycie w USA została mocno nadwyrężona, skonfliktuje się z premierem. Wtedy zawetuje ustawę naprawczą odbierającą mu przywileje wobec sędziów i/lub będzie chciał powołać nowego Pierwszego Prezesa.

Co to oznacza dla stanu praworządności?

Przypomnijmy - sędziowie SN stoją na stanowisku, że niekonstytucyjne są zapisy o skracaniu kadencji wszystkich sędziów na podstawie nowej ustawy. Jednak przyznają, że tylko w przypadku I prezes kwestia ta jest zapisana wprost w Konstytucji. Dlatego też pozostanie na stanowisku Małgorzaty Gersdorf jest ostatnim symbolicznym bastionem w walce o praworządność.

Tyle że z prof. Gersdorf na stanowisku I Prezes SN, nawet z tymi kilkunastoma sędziami SN, ale bez Trybunału Konstytucyjnego i bez Krajowej Rady Sądownictwa i niezależnej Prokuratury nie będzie w Polsce praworządności.

Czy zostawienie prof. Gersdorf i pozostałych sędziów SN starej gwardii wystarczy, żeby zażegnać konflikt PiS z UE? W dłuższej perspektywie - nie. Ale doraźnie - jest to prawdopodobne. I ta doraźność może być dla PiS przed wyborami kusząca. Mimo wszystko większość Polaków (i ogromna większośc poza elektoratem PiS) nie popiera partii w konflikcie z Unią (zdaniem ponad połowy - 54 proc. do 43 proc. - TSUE ma prawo zatrzymać reformy PiS).

Dla PiS spychanie debaty na kwestie stanowisk byłoby korzystne. Gdy ustąpią - będą w UE sprawiali wrażenie skłonnych do ugody, jednocześnie trzymając nadal łapę na potężnej części wymiaru sprawiedliwości. Przynajmniej do czasu kolejnych etapów procedury kontroli praworządności z art. 7.

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Przeczytaj także:

Komentarze