Partia rządząca chce znacjonalizować teren Westerplatte - odbierając je miastu Gdańsk. To kolejny skok władzy na miejsce pamięci - po przejęciu Muzeum II Wojny Światowej. “To brutalna nacjonalizacja. Chodzi o zagarnięcie ważnego miejsca pamięci” - mówi OKO.press dr Janusz Marszalec, historyk i pracownik Muzeum Gdańska
W tym roku obchodzimy 80. rocznicę wybuchu II wojny światowej. W podręcznikach można przeczytać, że rozpoczęła się ona od ostrzału polskiej strażnicy na Westerplatte w Wolnym Mieście Gdańsku nad ranem 1 września. Być może nieco wcześniej niemieckie bomby spadły na Wieluń, miasto blisko ówczesnej granicy polsko-niemieckiej. Z pewnością Westerplatte stało się symbolem oporu przeciwko hitlerowskiemu najazdowi - oraz narzędziem polityki historycznej władz komunistycznych po wojnie.
Dziś ostrzał Westerplatte prowadzi PiS. 8 maja 2019 wpłynął do Sejmu poselski projekt ustawy “o inwestycjach w zakresie budowy Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 - Oddziału Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku” (tekst tutaj). 15 maja skierowano go do czytania w komisjach. Jest to specjalna ustawa - w istocie odbierająca kontrolę nad terenem miastu w celu zbudowania Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 roku, obiecywanego od kilku lat przez wiceministra kultury i dziedzictwa narodowego Jarosława Sellina z PiS.
“Nieruchomości znajdujące się na obszarze objętym liniami rozgraniczającymi teren inwestycji (...) stają się z mocy prawa, za odszkodowaniem, własnością Skarbu Państwa”,
czytamy w art. 18 projektu ustawy. Inwestorem ma być Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, przejęte po długiej batalii sądowej przez dyrektora z nadania PiS (pisaliśmy o tej sprawie wielokrotnie i obszernie - np. tutaj i tutaj).
Przeciwko planom PiS protestuje prezydent Gdańska, Aleksandra Dulkiewicz. Zaapelowała do Sellina o dialog w sprawie przyszłości Westerplatte. Sellin odpowiadał, że wcześniej prosił o rozmowy, ale “nie było odzewu”. 30 maja Dulkiewicz protestowała przeciw planom rządu: "Zrobię wszystko, co możliwe, w walce z opresyjnym państwem PiS, który chce wprowadzić ustawę szkodliwą dla polskości Gdańska", napisała na Twitterze.
Podczas posiedzenia Rady Miasta Gdańsk prezydent mówiła:
"Westerplatte jest jednym z najbardziej wymownych symboli walki o polskość. Polskość także Gdańska. Na Westerplatte, polscy żołnierze z wielkim oddaniem, dłużej niż wymagały tego od nich rozkazy, walczyli o utrzymanie tego skrawka polskiej ziemi. Dzisiaj partia Prawa i Sprawiedliwości dla partykularnych, partyjnych celów usiłuje Gdańskowi zabrać ten najbardziej symboliczny znak polskości tej ziemi.
Oświadczam, że jako prezydent Gdańska nie pozwolę zredukować Gdańska do Neptuna, żurawia i innych pięknych zabytków. Gdańsk jest częścią Polski i nie da się z niej wypchnąć".
Tego samego dnia Rada Miasta Gdańsk przyjęła tekst apelu do władz: "Koncepcję wywłaszczenia Pola Bitwy na Westerplatte poczytujemy za próbę przejęcia Pomnika Obrońców Wybrzeża Westerplatte i corocznych obchodów zainicjowanych 20 lat temu przez śp. prezydenta Pawła Adamowicza. Podobnie jak fortelem prawnym zostało przejęte Muzeum II Wojny Światowej, co doprowadziło m.in. do usunięcia dotychczasowego filmu wieńczącego wystawę główną (...)
Apelujemy do posłów i senatorów Rzeczpospolitej Polskiej, a w sposób szczególny do parlamentarzystów Pomorza, którzy w sposób szczególny powinni szanować uczucia i opinię gdańszczanek i gdańszczan, o powstrzymanie prac parlamentarnych nad projektem ustawy".
PiS natychmiast uruchomił swoją machinę propagandową. “Gdańsk jest niegodny, by władać Westerplatte. Teren legendarnej placówki od dziesięcioleci jest totalnie zaniedbany” - pisał prorządowy portal wPolityce.pl 30 maja. Wyliczał długą listę zarzutów wobec władz miasta - m.in. że “do dziś część gdańskich tramwajów jeździ w biało-niebieskich barwach Wolnego Miasta Gdańska”. Kluczowe były dwa: że teren placówki jest zaniedbany, a PiS zapewni remont, oraz że na 1 września magistrat “planował występy, kolejny show dla Donalda Tuska”. W istocie placówka nie jest odrestaurowana - została celowo zachowana jako upamiętniające wojnę ruiny fortyfikacji.
Dr Karol Nawrocki, dyrektor Muzeum II Wojny Światowej z nadania PiS (naukowo specjalista od boksu i “żołnierzy wyklętych”), mówił wPolityce.pl:
"Sądzę, że każdy burmistrz czy prezydent byłby szczęśliwy, gdyby rząd chciał przeznaczyć 150 milionów złotych na państwową instytucję ze 120 fachowcami od II wojny światowej, z Radą Muzeum, z obiektami, które zostały wydobyte w wyniku badań archeologicznych".
Nawrockiego wspierał m.in. zasłużony opozycjonista z PRL, a dziś członek Kolegium IPN Andrzej Gwiazda, często popierający rząd PiS w mediach. “Westerplatte, podobnie jak inne miejsca bitew w Polsce, powinny podlegać państwu, a nie samorządom” - mówił.
Westerplatte było już przedmiotem politycznego konfliktu. W 2017 roku powodem było odczytanie Apelu Pamięci podczas uroczystości przez żołnierza, a nie - jak było zaplanowane przez miasto - przez harcmistrza Artura Lemańskiego, zatrzymanego przez MON i żandarmerię wojskową. W 2018 roku prezydent Gdańska Paweł Adamowicz - zamordowany w styczniu 2019 roku - ogłosił, że uroczystości mają charakter cywilny. W tle był konflikt o tzw. apel smoleński, który miał zostać odczytany przez żołnierzy. Adamowicz podkreślał, że II wojna nie ma ze Smoleńskiem nic wspólnego. Za decyzję spotkał Adamowicza atak ze strony mediów i władz PiS. "Propagandowa furia w odpowiedzi na samorządowe nieposłuszeństwo" — pisaliśmy wówczas w OKO.press.
Ostatecznie po długich i burzliwych negocjacjach wojsko na Westerplatte było, ale Apel Pamięci miał zostać “dostosowany do charakteru wydarzenia i zapewnić odpowiednią podniosłość obchodów rocznicy wybuchu II wojny światowej”. Nie było więc apelu smoleńskiego.
W czasie obchodów 1 września 2018 roku Adamowicz wygłosił przemówienie, w którym przypomniał m.in. o “kwestionowaniu rządów prawa” w Polsce oraz “zawłaszczaniu władzy przez jedną grupę”. Premier Morawiecki apelował wówczas o “jedność i zgodę”.
W tym roku ewidentnie PiS nie chce niespodzianek ze strony opozycji i pragnie mieć cały teren obchodów (a rocznica jest okrągła) pod kontrolą. Rząd zaprosił do udziału w uroczystościach na Westerplatte wielu ważnych gości zagranicznych - w tym, być może, prezydenta USA Donalda Trumpa. Nie będzie więc żadnych wzmianek o “rządach prawa”.
Sukces międzynarodowy na Westerplatte jest ważny także z innego powodu. W październiku odbędą się wybory - PiS zrobi z obchodów element swojej kampanii i pokaże, że najważniejsi światowi przywódcy przyjeżdżają uczcić wraz z premierem Morawieckim rocznicę niemieckiej agresji na Polskę.
Dr Janusz Marszalec, historyk, były wicedyrektor Muzeum II Wojny Światowej, obecnie pracownik Muzeum Gdańska i jego pełnomocnik ds. Westerplatte, wylicza jeszcze inne ważne dla władzy powody:
“To brutalna nacjonalizacja. Chodzi o zagarnięcie ważnego miejsca pamięci, żeby mogli czcić na swój sposób rozpoczęcie wojny. To kolejna odsłona walki o pamięć. Muszą zawładnąć wszystkim, żeby mogli zawładnąć nami. Chcą przyjąć Trumpa pod Pomnikiem Obrońców Wybrzeża, nie potrzebują tu konkurencji w postaci prezydent Dulkiewicz i niepokornych gdańszczan. Drugi cel to spełnienie obietnicy wiceministra Sellina, który zapowiedział kilka lat temu budowę muzeum Westerplatte. Sellin jest z Gdańska - chce sukcesu na swoim terytorium, zwłaszcza, że poniósł fiasko w budowie zapowiedzianego Muzeum w Piaśnicy.
Od 45 lat funkcjonuje tam Muzeum Gdańska, które ma w pieczy wartownię nr 1. Mamy wobec Westerplatte plany rewitalizacyjne, ale są niemożliwe, wobec gry, którą oni uprawiają”.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze