Jeszcze w sierpniu Jarosław Kaczyński buńczucznie ogłaszał koniec rozmów i ustępstw wobec UE. Dziś jego podwładni jeżdżą z misją pokojową do Brukseli i nie wykluczają zmian w prawie, żeby odblokować środki z KPO. Wyjaśniamy, skąd ta nagła wolta
Zaledwie dwa miesiące temu, w sierpniu 2022 roku, prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński podczas pierwszego etapu swojego objazdu po Polsce grzmiał, że skończył się czas ustępstw rządu PiS wobec Unii Europejskiej, obwieszczał koniec negocjacji o Krajowym Planie Odbudowy i zapowiadał eskalację konfliktu z UE przez wprowadzenie kolejnych zmian zaprojektowanych przez Zbigniewa Ziobrę w systemie wymiaru sprawiedliwości.
Lider obozu władzy mówił wtedy m.in. tak:
Dziś, w pierwszej połowie listopada, PiS wykonał zwrot o 180 stopni, i sugeruje kolejne ustępstwa wobec Komisji Europejskiej, żeby odblokować środki z KPO. Do Brukseli ze specjalną misją udał się wiceminister spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk. Spotkał się tam z wiceprzewodniczącą Komisji Europejskiej Věrą Jourovą, komisarzem Didierem Reyndersem, a także z Bjoernem Seibertem, szefem gabinetu szefowej KE Ursuli von der Leyen.
Po spotkaniu Szynkowski vel Sęk nie wykluczył kolejnych zmian ustawowych, żeby odblokować środki z KPO, a Jourová skomentowała rozmowy w ten sposób: „To był krok w dobrym kierunku i czekam na kontynuację dialogu. Kamienie milowe, uzgodnione z rządem Polski, muszą zostać w pełni zrealizowane. Jesteśmy gotowi wspierać wysiłki Polski w tym zakresie”.
Wszystko wskazuje więc na to, że PiS szykuje się do spektakularnego odwrotu w konflikcie z Brukselą. Przy okazji rozpoczął też wojnę podjazdową z Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry, a jedność obozu władzy już po raz koleiny w tej kadencji zawisła na włosku.
Obóz władzy najwyraźniej przestraszył się, że bez środków z KPO przed wyborami parlamentarnymi zaplanowanymi na jesień 2023 roku Polskę czeka recesja.
Pierwszy sygnał, jeszcze nieśmiały, sygnał lęków elit władzy usłyszeliśmy we wtorek 8 listopada. Podczas ósmego Kongresu Bankowości Korporacyjnej i Inwestycyjnej bliski Mateuszowi Morawieckiemu prezes Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys mówił tak:
„Bez wątpienia jesteśmy cały czas gospodarką konkurencyjną, przy poprawiającej się infrastrukturze, i widać, że atrakcyjnym (...) krajem do lokowania inwestycji, o dużym potencjale wzrostu produktywności, (...) co przekłada się na dobre parametry wzrostu PKB. Mamy silny rynek pracy, co powinno stabilizować koniunkturę gospodarczą, również w przyszłym roku. Zakładamy, że ten wzrost gospodarczy utrzyma się na dodatnim poziomie i (...) wyniesie około 1 proc.”.
Jednocześnie jednak Borys podkreślał, że zapowiada się słaba konsumpcja, a w tym kontekście kluczowe będzie otrzymanie środków z KPO.
Z kolei wg szacunków i analiz Ministerstwa Finansów polskie PKB dzięki środkom z KPO zyskałoby w przyszłym roku 0,6 pkt proc.
Do tego prognozy na przyszły rok są regularnie rewidowane w dół. Ostatnio takiej rewizji dokonał NBP. Nasz bank centralny dwa razy do roku aktualizuje prognozy makroekonomiczne. Na razie znamy tylko podstawowe założenia, ujawnione w komunikacie po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej 9 listopada. Wynika z nich, że Roczne tempo wzrostu PKB w 2023 roku znajdzie się z 50 proc. prawdopodobieństwem w przedziale od - 0,3 do 1,6 proc.
Oznacza to, że analitycy NBP, którzy mają dostęp do najdokładniejszych danych makroekonomicznych, od lipca (wtedy powstała poprzednia prognoza) zwiększyli ryzyko wystąpienia recesji w przyszłym roku.
A to z kolei pokazuje, że pieniądze z KPO i inwestycje zapisane w tym programie mogą nam pomóc uniknąć tego scenariusza.
Rząd Morawieckiego jeszcze w zeszłym tygodniu liczył na to, że być może uda się dojść do porozumienia z Komisją Europejską bez zmian ustawowych i przekonać Brukselę, że kamienie milowe - spór toczy się głównie o te, które dotyczą niezależności wymiaru sprawiedliwości - są spełnione w sensie prawnym, a szwankuje ewentualnie praktyka ich stosowania, którą rząd zobowiąże się poprawić. Czyli mówiąc prościej, PiS chciał obiecać Brukseli, że ludzie Zbigniewa Ziobry nie będą już nękać niewygodnych dla siebie sędziów. Dziś już widać, że te rachuby były naiwne, a bez zmian ustawowych się nie obędzie.
Przypomnijmy, że trzy podstawowe warunki wypłaty pieniędzy z KPO sformułowane wiosną przez szefową KE Ursulę von der Leyen brzmiały następująco:
PiS wypełnił tylko pierwszy z warunków, powołując w Sądzie Najwyższym na miejsce Izby Dyscyplinarnej Izbę Odpowiedzialności Zawodowej. Ale i to zrealizował w sposób niepełny, bo Andrzej Duda nominował do niej aż sześciu tzw. neosędziów, czyli powołanych przez upolitycznioną neo-KRS. To m.in. z powodu takich nominacji Trybunał Sprawiedliwości UE w wyroku z 15 lipca 2021 roku uznał, że Izba Dyscyplinarna nie jest sądem.
W polityce zdarzają się jednak zgniłe kompromisy, można więc przypuszczać, że Komisja Europejska mogłaby przełknąć tę wadę, gdyby PiS spełnił dwa pozostałe warunki. Szkopuł w tym, że tego nie zrobił. Powrót do orzekania sędziów represjonowanych przez Izbę Dyscyplinarną idzie jak po grudzie, torpedowany przez Zbigniewa Ziobrę i jego ludzi, a niezależność oceny sędziów jest fikcją. Miał ją zagwarantować tzw. test niezależności sędziego, ale ta zmiana jest tylko papierowa. Wyjaśnialiśmy w OKO.press dlaczego - głównym powodem jest przeforsowana przez Ziobrę ustawa kagańcowa:
"W obecnym stanie prawnym sędzia może teoretycznie przeprowadzić test bezstronności, w którym, wśród innych zarzutów, pojawi się ten dotyczący procedury przed neo-KRS. I za takie działanie będzie potem pociągnięty do odpowiedzialności przez rzeczników dyscyplinarnych Ziobry, którzy stwierdzą, że to niedozwolone kwestionowanie statusu” – pisała na naszych łamach Dominika Sitnicka.
To oznacza, że dla resetu z Unią Europejską PiS będzie musiał co najmniej uściślić zapisy ws. testu bezstronności, a prawdopodobnie również zmienić ustawę kagańcową. A to prowadzi nas do kolejnego aktu tego politycznego dramatu, czyli do otwartej wojny z Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry, która - można to zakładać z niemal stuprocentową pewnością - nigdy się na takie zmiany nie zgodzi. A to oznacza, że PiS nie przepchnie zmian bez pomocy opozycji.
Od kilkudziesięciu godzin mamy przedsmak politycznego spektaklu, który w najbliższych tygodniach będzie się rozgrywał wewnątrz obozu władzy. Bo na sygnały o ustępstwach PiS, Solidarna Polska zareagowała zdecydowaną kontrofensywą.
"Wystarczyło posłuchać Solidarnej Polski i stworzyć idealnie skrojony dla gospodarki Krajowy Plan Odbudowy. W latach 2020-2021 Polska mogła samodzielnie bez pośrednictwa szantażystów z Brukseli pożyczyć pieniądze za 1,3 proc." - napisał na Twitterze Janusz Kowalski, wiceminister rolnictwa z Solidarnej Polski.
Odpowiedział mu wiceminister finansów Artur Soboń: "Drogi Januszu, zatwierdzony i zrealizowany KPO może bardzo wzmocnić polską gospodarkę. Będzie nam łatwiej znosić kryzysy. Możemy otrzymać 158,5 mld zł: 106,9 mld zł dotacji i 51,6 mld zł pożyczek. Rating KE (AAA) to warunki znacznie lepsze niż dostępne dla Polski".
Wiceminister Kowalski nie dał się jednak przekonać wiceministrowi Soboniowi: "Szanowny Arturze! Eurokraci nie wypłacili Polsce kredytu z KPO. A Polska eurokredyt spłaca już miliardami (wyższa składka i np. plastic tax) i... polską suwerennością. Dla mnie bezcenną. A "kamienie milowe" to też realny koszt (poza) finansowy dla Polski. To są dobre warunki? Serio?".
Do tego partia Ziobry czwartek 10 listopada wystąpiła z radykalnym projektem zawieszenia udziału Polski w europejskim systemie handlu emisjami CO2, czyli de facto eskalacji wojny z Brukselą na jeszcze wyższy poziom niż dotychczas. To z kolei rozsierdziło PiS, a w szranki stanęło dwóch wiceministrów klimatu: Jacek Ozdoba (reprezentant Ziobry) oraz Ireneusz Zyska (reprezentant Kaczyńskiego).
W nagraniu reklamującym projekt Ziobry Ozdoba mówił tak: "Proszę sobie wyobrazić, że z polskiej gospodarki rocznie wypływa około 20 mld. Tyle zarabiają zagraniczne banki, tylko dlatego, że Platforma Obywatelska zgodziła się na ten instrument. My z tym kończymy, przedstawiamy projekt zawieszenia systemu ETS".
A Zyska odparował no w ten sposób: "Czy Solidarna Polska chce wyprowadzić Polskę z UE? Jednostronne odejście od polityki klimatycznej UE nie jest możliwe! Dlaczego Zbigniew Ziobro naraża Polskę na kolejny poważny konflikt z UE? Zmiany systemu ETS można dokonać wyłącznie na poziomie wszystkich państw członkowskich UE!".
Na co Ozdoba odpowiedział: "Irek, nie bądź naiwny. Polityka UE w sprawach klimatycznych to gigantyczny biznes i interesy rosyjsko-niemieckie. ETS to likwidacja energetyki węglowej i przestawianie bloków na gaz. Spekulacyjny system banksterów, który drenuje kieszenie Polaków. Rozpędzony pociąg do przepaści".
Zyska: "Inicjatywa Solidarnej Polski może skończyć się przegraną przed TSUE. Zanim zapadnie wyrok, TSUE nałoży na Polskę wysokie zabezpieczenie z uwagi na zaburzenie konkurencji na wspólnym rynku, zablokuje darmowe uprawnienia dla sektora energochł. i wpływy do budżetu ze sprzedaży uprawnień!".
W sukurs koledze z Solidarnej Polski przyszedł kolega partyjny (i kolejny wiceminister, tym razem sprawiedliwości) Sebastian Kaleta: "Zobowiązania polskich firm w systemie wynikają z ustawy, która implementuje dyrektywę. Solidarna Polska proponuje, by tymczasowo zmienić ustawę i zawiesić te obowiązki. Nie jest dziwne, że UE pozwala sobie na tak bezczelne ataki wobec Polski, skoro ma takie grono sojuszników w rządzie".
Oczywiście kłótnia o europejski system handlu emisjami to typowa wojna zastępcza, w której obie strony odgrywają rozpisane z góry role:
W interpretacji makiawelicznej taki podział jest korzystny dla obu stron, a konflikt jest w dużym stopniu udawany, żeby ukoić gniew prawicowych wyborców wywołany ustępstwami - Zjednoczona Prawica w ten sposób zjadłaby ciastko (miałaby pieniądze z KPO) i miałaby ciastko (wizerunek nieprzejednanych obrońców suwerenności Polski). Ale bardziej prawdopodobna jest prostsza interpretacja - obie partie obozu władzy pozycjonują się już przed rychłym i nieuchronnym rozwodem. A to by oznaczało, że spektakl polityczny dopiero się rozpoczyna.
Władza
Věra Jourová
Jarosław Kaczyński
Mateusz Morawiecki
Ursula von der Leyen
Komisja Europejska
Prawo i Sprawiedliwość
Rząd Mateusza Morawieckiego
KPO
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze