0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Lewica mówi o politycznym cyrku, Koalicja Obywatelska o „temacie, którego nie ma”, Polska 2050 „o kampanii nastawionej na sianie hejtu i nienawiści” i na czwartkowe (6 lipca 2023) spotkanie u premiera w sprawie reformy polityki imigracyjnej UE się nie stawiają.

Z zaproszenia skorzystało tylko PSL i Konfederacja. Były też małe partie z prawicy (Kukiz'15 i Porozumienie).

„Polityczny happening”, „sianie hejtu i nienawiści”

„Mateusz Morawiecki urządza kolejny polityczny happening w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów” – powiedział Borys Budka, szef klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej w czwartek 6 lipca w Sejmie odnosząc się do zaproszenia od premiera.

„Nie mamy ochoty uczestniczyć w kampanii nastawionej na sianie hejtu i nienawiści” – tak nieobecność przedstawicieli Polski2050 tłumaczyła na antenie „Rozmowy Piaseckiego” w TVN24 szefowa koła parlamentarnego Polski 2050 Paulina Hennig-Kloska.

„To, co się tam odbywa, to robienie cyrku z poważnej sprawy. PiS robi cyrk z migracji” – tak spotkanie u premiera komentował wiceprzewodniczący Nowej Lewicy Krzysztof Gawkowski.

Mateusz Morawiecki zaproszenie do wspólnej rozmowy na temat paktu migracyjnego UE wystosował dzień wcześniej, w środę 5 lipca 2023 r. za pośrednictwem Twittera:

„Przymusowy mechanizm relokacji jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski (…) Jasne stanowisko w tej sprawie powinny wyrazić wszystkie siły polityczne. Dlatego zapraszam wszystkie kluby i koła parlamentarne na rozmowę. Polska to nasz skarb, który musimy chronić” – napisał premier.

Pakt migracyjny UE: o co chodzi

Jak wynika z deklaracji gospodarzy spotkania, jego celem miało być rozwianie wątpliwości na temat negocjowanego obecnie projektu dwóch rozporządzeń, które reformują unijną politykę azylową. Tymczasem sądząc z wypowiedzi po spotkaniu, był to raczej ciąg dalszy politycznego zamętu wokół tematu imigracji.

Przypomnijmy: reforma polityki migracyjnej UE ma na celu m.in. realizację zawartej w unijnych traktatach zasady solidarności. Chodzi o to, by ciężar rozpatrywania wniosków o przyznanie ochrony międzynarodowej (czyli potocznie „azylu”) nie spoczywał tylko na tych państwach, do których granic przyjeżdża najwięcej imigrantów, lecz był ponoszony solidarnie przez wszystkie państwa członkowskie.

Przeczytaj także:

Rozporządzenie zakłada wprowadzenie mechanizmu solidarnościowego: albo państwo przyjmuje migrantów, albo dokonuje wkładu finansowego lub „operacyjnego” (np. wysyła personel na granicę, świadczy pomoc rzeczową itp.). Przy czym państwa członkowskie mają dowolność w wyborze „środków solidarnościowych”.

O tym, że relokacja jest dobrowolna, kilkukrotnie mówiła już unijna komisarz ds. wewnętrznych Ylva Johansson. „Relokacja nie jest obowiązkowa, natomiast solidarność jest obowiązkowa” – napisała w mediach społecznościowych w odpowiedzi na wypowiedzi premiera Morawieckiego, który straszył unijnym zniewoleniem.

Przepisy groźne i niebezpieczne”

Ylva Johansson nie przekonała jednak polityków PiS-u.

„Przepisy, które są w tej chwili proponowane przez instytucje unijne, są niebezpieczne dla Polski, a długofalowo także dla całej Unii Europejskiej, ponieważ spowodują zwiększenie presji migracyjnej” – tak o negocjowanej obecnie w Parlamencie Europejskim reformie polityki imigracyjnej UE po spotkaniu u premiera wypowiadał się rzecznik rządu Piotr Müller.

Minister ds. relacji z Unią Europejską Szymon Szynkowski vel Sęk upierał się przy twierdzeniu, że „zgodnie z zapisami rozporządzenia mechanizm relokacji jest mechanizmem obowiązkowym”.

"Kto nie wykonuje tego mechanizmu jest zobowiązany do płatności kary z tego tytułu” – stwierdził po spotkaniu.

Szynkowski vel Sęk za ową karę uważa ustalony przez państwa członkowskie ekwiwalent finansowy, który uiszczać miałyby państwa niebiorące udziału w relokacji migrantów. Środki te miałyby zasilać fundusz migracyjny, z którego finansowane byłoby m.in. wsparcie dla państw przyjmujących osoby objęte ochroną międzynarodową. Fundusz ma być też zasilony kwotą 2 miliardów euro w ramach wieloletniego budżetu UE.

Jak tłumaczyliśmy w OKO.press już wielokrotnie, przyznawanie ochrony międzynarodowej osobom uciekającym przed prześladowaniami lub naruszeniami praw człowieka nie jest bowiem kwestią woli politycznej. Jest obowiązkiem każdego państwa, które jest sygnatariuszem m.in. Konwencji Genewskich.

Wszyscy przeciwni relokacji migrantów

Okazuje się jednak, że to zrozumienie jest obce przedstawicielom wszystkich polskich partii politycznych. W kontekście dyskusji nad procedowaną obecnie reformą polityki migracyjnej, która wymagałyby od państw owej solidarności,

wszystkie środowiska polityczne deklarują, że nie popierają relokacji.

Przy okazji spotkania u premiera liderzy tych ugrupowań – bez względu na to, czy obecnych na konsultacjach w KPRM, czy niebiorących w nich udziału – deklarują zgodnie: nie godzimy się na relokację migrantów.

„Lewica mówiła i cały czas powtarza: jesteśmy przeciwko przymusowej relokacji” – to Krzysztof Gawkowski, wiceprzewodniczący Nowej Lewicy. Tak wypowiadał się dziś pod siedzibą Kancelarii Premiera, gdzie pomimo nieobecności Lewicy na spotkaniu pojawił się, by porozmawiać z obecnymi tam dziennikarzami i dziennikarkami.

„Polski rząd powinien niezwłocznie skorzystać z mechanizmu przewidzianego prawem Unii Europejskiej [wyłączającym Polskę z mechanizmu solidarnościowego ze względu na pomoc uchodźcom z Ukrainy – przyp. red.]. Ten mechanizm jest po to, by właśnie docenić Polski trud pomocy uchodźcom z Ukrainy i walki z nielegalną imigracją na granicy z Białorusią” – to wypowiedź Borysa Budki z Sejmu.

Budka w zaskakująco pozytywny sposób wypowiada się o tym, co dzieje się na granicy polsko-białoruskiej, gdzie od niemal 2 lat dochodzi do dramatycznych naruszeń praw człowieka, o czym w OKO.press piszemy regularnie.

Zamiast relokacji, powstrzymać emigrację Polaków

Szymon Hołownia pytany o politykę imigracyjną UE odpowiada bardzo na około: „Jeden straszy nas uparcie nielegalnymi migrantami, drugi zaczął nas straszyć legalnymi migrantami. Tymczasem my, Polska 2050, Trzecia Droga, uważamy, że dzisiaj trzeba robić zupełnie coś innego (...) politycy powinni przekonywać ludzi, że mamy rozwiązania jak sprawić, żeby Polacy nie stawali się przymusowymi migrantami, żeby nie musieli wyjeżdżać, wyjeżdżają w dziesiątkach i setkach tysięcy” – stwierdził lider Polski 2050 podczas spotkania z wyborcami w Skawinie.

To samo mówił dziś Władysław Kosiniak-Kamysz, szef PSL, drugiej partii z koalicyjnego ugrupowania Trzeciej Drogi, na antenie Polsat News. Zamiast o relokacji migrantów przybywających spoza UE, czyli tego, czego dotyczy pakt migracyjny UE, mówił o problemie emigracji zarobkowej osób z Polski.

Dodał też:

„Migracja do Polski powinna być oparta o Kartę Polaka. Rozszerzenie pojęcia Karty Polaka i zwiększenie możliwości pozyskania też rąk do pracy, ale z krajów bliskich kulturowo, a najbardziej tych, którzy mają polskie korzenie”.

Komentując to, co było powiedziane na temat paktu migracyjnego w KPRM, Krzysztof Bosak oświadczył w imieniu Konfederacji: „Jesteśmy temu [paktowi imigracyjnemu UE – przyp. red.] całkowicie przeciwni. Uważamy, że akcent powinien być położony na twardą ochronę granic UE, a nie na tworzenie instytucjonalnych mechanizmów przyjmowania strumienia nielegalnych imigrantów do państw członkowskich”.

Pomieszanie z poplątaniem...

Poza tym trzeba odnotować, że w wypowiedziach przedstawicieli polskiej klasy politycznej na temat reformy polityki imigracyjnej UE wciąż widoczne jest pomieszanie pojęć i przekręcanie faktów.

Szymon Szynkowski vel Sęk mówił po spotkaniu u premiera, że „spotkaliśmy się z przedstawicielami klubów parlamentarnych po to, żeby przekazać im informacje o postanowieniach przyjętego projektu rozporządzenia w sprawie tak zwanego podejścia ogólnego, jeśli chodzi o pakt migracyjny”.

No nie. Rozporządzenie, o którym mowa, to nie „rozporządzenie w sprawie podejścia ogólnego”, lecz „podejście ogólne w sprawie rozporządzenia”. Minister mówi tu o etapie procesu legislacyjnego, od którego rozpoczęła się cała ta polityczna awantura o imigrację w Polsce. Zaskakuje, że mówiąc o tym, robi błąd.

Przypomnijmy raz jeszcze: 8 czerwca 2023 r., podejmując decyzję zgodnie z traktatami UE większością kwalifikowaną, Rada UE, czyli zgromadzenie ministrów państw członkowskich, dogadało się w sprawie swoich poprawek do projektów dwóch rozporządzeń zaproponowanych przez Komisję Europejską:

  • o procedurze azylowej
  • oraz o zarządzaniu azylem i migracją.

To właśnie te poprawione przez ministrów państw członkowskich wersje rozporządzeń to tzw. podejście ogólne, czyli stanowisko negocjacyjne Rady UE. Dalej dokument jest przekazywany do Parlamentu Europejskiego i kolejne poprawki wprowadzają do niego europosłowie.

Finalna akceptacja projektów odbywa się w drodze negocjacji między Radą UE a Parlamentem Europejskim. Obie instytucje muszą się bowiem zgodzić na ostateczny kształt rozporządzenia, by weszło ono w życie.

Negocjacje w PE: jeszcze jeden ważny etap procesu legislacyjnego

Prawo i Sprawiedliwość robi aferę w Polsce i ogłasza, że nie zgadza się na „przymusową relokację migrantów”. Zapomina, że aby ukształtować to rozporządzenie tak, jak według wizji PiS byłoby najlepiej dla Polski, może wykorzystać swoich przedstawicieli w Parlamencie Europejskim. Oni będą brali udział w negocjacjach.

Zamiast tego partia rządząca kreuje oparty na dezinformacji spór na potrzeby polityczne.

Niestety wtóruje jej opozycja. Z tego szumu nie wyłania się ani jeden głos rozsądku w temacie reformy polityki migracyjnej UE.

Ponownie zadziwia też stanowisko Koalicji Obywatelskiej. W odpowiedzi na spotkanie u premiera wyszła z inicjatywą uchwały sejmowej, która „wzywa rząd do wypełnienia przewidzianych prawem Unii Europejskiej postanowień szczytu Rady, który uznał Polskę de facto za kraj wspierający całą unijną politykę migracyjną”.

W projekcie uchwały czytamy:

„Jesteśmy krajem frontowym (…) pomogliśmy blisko 2 milionom uchodźców z Ukrainy i dzisiaj Polska jest faktycznie wyłączona z jakichkolwiek mechanizmów obciążających nasz kraj. Co więcej, Polska może skorzystać z 2 miliardów euro, które są przewidziane w nowych mechanizmach finansowych dla krajów członkowskich, wystarczy złożyć wniosek.”

Koalicja Obywatelska zapomina o jednym: żadnego prawa jeszcze nie ma.

Nie ma więc możliwości składania jakiegokolwiek wniosku o wyłączenie Polski z mechanizmu solidarnościowego, bo ten jeszcze nie wszedł w życie.

Budka peroruje w Sejmie: „Dzisiaj, zamiast złożyć wniosek, zamiast wypełnić te postanowienia, Mateusz Morawiecki urządza kolejny polityczny happening w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów”. Przewodniczący klubu KO podkreśla, że to rzekomo dlatego, że „Donald Tusk obnażył ich hipokryzję. Obnażył to, że szykowali wielką akcję sprowadzania do Polski kilkuset tysięcy imigrantów z krajów spoza Unii Europejskiej”.

Donald Tusk owszem obnażył hipokryzję, ale niestety nie tylko PiS-u, także swoją własną. Polityk partii, która deklaruje stanie po stronie demokracji, praworządności i praw człowieka sięga po populistyczną, antyimigrancką retorykę, bo tak mu każe polityczna kalkulacja.

;

Udostępnij:

Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze