0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

„Ci ludzie przyjechali uzbrojeni po zęby. Miało być głośno, ostro i agresywnie – to było tak zaprojektowane. Non stop szły kanonady petard. Jakbyś zamknął oczy, to byś pomyślał, że jesteś na Marszu Niepodległości. Jakbyś je otworzył, to byś uznał, że to atak na Empik” tak zajścia pod Sejmem i KPRM-em opisuje Robert Kowalski, dokumentalista i reporter OKO.press, który tam był. „Atak na Empik” to słynna bitwa między policją, a agresywnymi narodowcami na Marszu Niepodległości w 2020 roku.

Przeczytaj także:

Na licznych nagraniach z wczorajszych zajść widać, jak protestujący, z pomocą kijów od flag, wyrywają kostkę brukową z drogi i rzucają nią w policjantów. Robią to też zamaskowani, wysportowani młodzieńcy bardziej przypominający narodowców niż rolników.

W relacjach video słychać i widać, że na mundurowych oprócz kostki brukowej leciały też fragmenty cegieł, petardy, świece dymne. W raporcie KSP czytamy też o butelkach, a nawet… znakach drogowych. Nagrania wręcz toną od wyzwisk, przekleństw pod adresem policjantów.

„Judasze” to jedno z łagodniejszych.

Kilku z obserwatorów wczorajszych zajść mówi o nich: „bitwa”. Zobacz ten film Roberta Kowalskiego:

„Agresywnie, momentami bardzo niebezpiecznie”

Agata Kubis, fotoreporterka OKO.press ma podobne odczucia jak Kowalski. „Jakbym była na marszu narodowców – to był ten poziom ekspresji. Część z tych »rolników« miała gogle, więc przyszli od razu przygotowani na gaz”.

Iwona Wyszogrodzka, aktywistka Obywateli RP dokumentowała te sceny. „Tylko raz widziałam takie rzucanie kamieniami w policjantów – na pierwszym Marszu Równości w Lublinie. Wtedy kostką brukową rzucali chuligani” wspomina (chodzi o grupę zakłócającą marsz). Uważa, że w środę 6 marca 2024 w Warszawie tylko cudem nikt z policjantów nie odniósł bardzo poważnych ran. Według raportu Komendy Stołecznej Policji, 14 funkcjonariuszy wymagało interwencji medycznej, ale tylko jeden był na tyle poważnie ranny, że został w szpitalu.

Słyszymy też o 2 fotoreporterach, którzy dostali kamieniami, ale niegroźnie. Wielu ucierpiało od gazu policyjnego (o tym dalej).

Kowalski: „Było bardzo agresywnie, momentami bardzo niebezpiecznie”.

„Był duży procent zadymiarzy. Chamscy kibole i narodowcy”

Dziennikarze relacjonujący to wydarzenie, z którymi rozmawialiśmy, opowiadają:

  • Demonstranci byli ”podchmieleni”. Na fotkach widać butelki wódki pozostawione pod płotem któregoś budynku Sejmu, też kosze na śmieci wypełnione pustymi butelkami po alkoholu. W sieci krąży film rzekomo z „rolnikami” vel członkami Solidarności, na dworcu PKP. Jeden jest tak pijany, że nie potrafi wstać.
  • „Był duży procent zadymiarzy. To byli chamscy kibole i narodowcy” – uważa Agata Kubis. „Spora grupa jakby z Marszu Niepodległości wyjęta, ewidentnie bojowo nastawiona” dodaje Robert Kowalski. Wielu ze świadków to potwierdza. Na nagraniach widać też Roberta Bąkiewicza – znanego narodowca, niedoszłego posła PiS. Agnieszka Czerederecka, jedna z liderek Ogólnopolskiego Strajku Kobiet twierdzi, że nagłośnienie demonstracji było właśnie z fundacji Bąkiewicza. „To był ich samochód, ten, którym zawsze wożą swoje nagłośnienie, także 11 listopada”, przekonuje.
  • Sporo było treści suflowanych przez rosyjską propagandę. „Widziałem wiele antyukraińskich transparentów, wyjętych spod jednej sztancy. Człowiek z banerem „UkroPolin” starał się być bardzo widoczny – szukał tylko kamer, ustawiał się tak, by go pokazywano” – opisuje Robert Kowalski.
  • Według wielu ze świadków osobne zgromadzenie myśliwych i leśników – było zarejestrowane pod Sejmem, gdzie dotarła demonstracja rolników – odbywało się spokojnie. „Śpiewali sobie hymn i z przerażeniem patrzyli na to, jak grupy rolnicze rzucały petardami. Byli zaskoczeni agresją przybyłych” – opisuje Wyszogrodzka. Widziała, jak myśliwi szybko zamknęli swoje zgromadzenie.
  • Cały obrazek uzupełniają obecni tam posłowie obecnej opozycji, czyli Zjednoczonej Prawicy, np. Siarka, Morawiecki. Ale dominowali ci z Solidarnej Polski: Ozdoba, Gosek, Wójcik, Matecki, Jaki. Wielu podkreśla, że wyraźnie cieszyło ich to agresywne zgromadzenie „rolników”. „Mieli satysfakcję. Widać było ich radość” – uważa Kowalski.

„Próbowali nas podpalić”

W oku cyklonu znalazło się Miasteczko Wolności – namioty rezydujące pod Sejmem od grudnia 2016 roku w ramach permanentnego protestu.

Jeszcze w nocy z 5 na 6 marca ktoś uchylił plandekę jednego z namiotów i wylał do środka dwa pięciolitrowe baniaki gnojówki. „Zalali drukarkę, kserokopiarkę, jedzenie, całe pomieszczenie” – relacjonuje Bogdan Kucharski, aktywista z Miasteczka Wolności.

Podczas demonstracji „rolników”, działo sie to samo co zwykle przy takich okazjach – pod adresem aktywistów padały inwektywy, groźby. Jednak tym razem, rozzuchwaleni brakiem ochrony policyjnej („zawsze jest, ostatnio nas strzegło 16 policjantów”) demonstranci poszli znacznie dalej. „Gość drzewcem przebił plandekę namiotu i próbował wyrwać ze środka planszę z napisem „Nadchodzi koniec, Jarosławie”. Było ją widać na zewnątrz i to ich wkurzyło” – opisuje Kuba Kosel, aktywista z Miasteczka.

Na drobnej postury Kubę rzuciło się dwóch agresorów. Próbowali go bić pięściami po twarzy, walili kijem od flagi Polski. Dwa razy przewrócili na ziemię i kopali. „Sponiewierali go mocno”, ocenia Bogdan Kucharski. „Boli mnie trochę udo teraz” – przyznaje Kosel. Maciej Bajkowski – aktywista z Miasteczka o znacznie większej masie ciała – ratował kolegę interwencją. Była bijatyka.

Demonstranci ukradli z namiotów Miasteczka planszę z wizerunkiem Tuska i spalili ją w ognisku na parkingu pod Sejmem. Potem wyrywali inne elementy Miasteczka, by je też spopielić. Zdołali wykraść element ogrodzenia – płytę OSB i jakieś banery. Łamali też gałęzie z miejskich drzew, by podtrzymywać to ognisko.

„Nas też próbowali podpalić” – uważa Bogdan Kucharski. Jedną racę wrzucili do środka namiotu, drugą odpalili przy taczce i wózku pełnym łatwopalnych materiałów – banerów, styroduru. Stawiali też petardy i świece dymne pod ogrodzeniem z Miasteczka. Bajkowski wykopywał je stamtąd na ulicę.

Miasteczko Wolności raz już spłonęło – ponad 2 lata temu. Sprawę możliwego podpalenia umorzono z powodu braku odnalezienia sprawcy. Niedawno ponownie próbowano je podpalić. Wielokrotnie je okradano, napadano nań, a Bajkowskiego kilkakrotnie pobito, raz wybijając mu zęby.

Kucharski: „Przez całe czasy rządów PiS nie było jednak tak niebezpiecznego zgromadzenia jak to wczoraj”. Bajkowski i Kosel są podobnego zdania. Dwójka z nich przekonuje, że agresorami wobec nich nie byli rolnicy. Bajkowski: „To byli ludzie Bąkiewicza i Dudy. Gdy oni przyszli, to zaczęła się zadyma”.

Dziś złożył na komendzie policji zawiadomienie o napaści na ich zgromadzenie oraz zniszczenie mienia.

„No, zabijcie go jeszcze”

Prawicowe media grzmią od wczoraj, że policja była brutalna. „Aresztowania, pałki, gaz – uśmiechnięta Polska Tuska”, ironizuje TV Republika. Znany, prawicowy troll PikuśPol wycinał z nagrań fragment, na którym policjant podnosił coś z ziemi i rzucał w kierunku protestujących. Niezależna.pl przekonywała, że to kamień lub kostka brukowa. Tego jednak nie widać. Robert Kowalski: „Ja dwa razy widziałem, jak policjanci w ten sposób rzucali granatami hukowymi”.

Na tym samym, ale pełniejszym nagraniu za to wyraźnie widać, że to na policjantów spadają duże kawały kostki brukowej.

Politycy PiS podsycają emocje. Mateusz Morawiecki w wystąpieniu na platformie X (dawniej Twitter). „Chcieli (rolnicy – red.) tylko jednego – przyjęcia uchwały. Ale zamiast tego dostali pałą po plecach i gazem po oczach”.

Poseł Dariusz Matecki z uśmiechem na twarzy mówił do człowieka filmującego scenę skuwania przez policjantów jakiegoś demonstranta. „Nagrywaj, nagrywaj, zaraz człowieka zabiją”. Na Twitterze wrzucał nagranie podobnej sytuacji, pisząc: „Policja znęca się nad rolnikami. Nikt mi nie powie, że to normalne, że krzyczącego z bólu rolnika kopią z całej siły w twarz”. Na nagraniu nie widać ani znęcania się, ani kopania leżącego w twarz, nie słychać też okrzyków bólu. Za to słychać słowa Mateckiego: „No, zabijcie go jeszcze”.

Wczorajsze działania mundurowych Donald Tusk ocenił odmiennie: „Policja w czasie manifestacji rolników zachowywała się niezwykle powściągliwie”.

Jak było naprawdę?

„Prowokacja albo jakieś halucynacje zbiorowe”

Sebastian Słowiński, reporter Stołecznej „Gazety Wyborczej”, który też relacjonował wydarzenia: „Pod Kancelarią Premiera to była najbardziej spokojna i wyważona policja, jaką widziałem. Nie było żadnej prowokacji. A pamiętam, jak Strajki Kobiet były pacyfikowane od razu” – wspomina. Twierdzi, że pod KPRM użyto gazu tylko wtedy, gdy demonstrujący próbowali sforsować barierki. „To było uzasadnione użycie” uważa. Działania mundurowych pod Sejmem ocenia jako „grube”, ale „też raczej adekwatne”.

Z kilkoma wyjątkami. „Czasem zatrzymywali ludzi brutalnie, nie pozwalali nam tego filmować – odpychali nas tarczami”, opisuje.

Na jednym z nagrań widać, jak demonstrant z plastikową trąbką w ręku podbiega do policjantów skuwających leżącego człowieka. Coś do nich krzyczy, a policjanci odpowiadają waląc go pałkami – to może być jeden z tych momentów.

Agata Kubis też uważa, że policja zachowywała się względnie dobrze. „Choć było wśród policjantów kilku totalnie nabuzowanych, cieszących się tym, że mogą sobie gazem dowolnie popsikać. Zawsze się tacy zdarzają”.

Robert Kowalski nie ma żadnych zastrzeżeń do funkcjonariuszy:

„Policja reagowała tylko, gdy musiała, dopiero gdy poleciały kamienie, petardy i race.

Widać było, że tonują swoje działania. Jak słyszę dziś, że strasznie biła, to uważam to za prowokację, albo jakieś halucynacje zbiorowe”.

Iwona Wyszogrodzka: funkcjonariusze zachowywali się „megaspokojnie”, nawet gdy pod Sejmem leciały na nich kamienie. Opisuje scenę na tyłach parkingu sejmowego – tam znalazła się grupa ok. 20 policjantów w pełnym rynsztunku. Stali. I to na nich ruszyli ci bardziej agresywni demonstranci. „Rzucili się przez żywopłoty. Wycięli sobie przejścia, by ich atakować” – opisuje Wyszogrodzka.

Wojtek Radwański jako fotoreporter od 20 lat dokumentuje podobne wydarzenia. Też uważa, że tym razem nie można mówić o „agresji” policji. „Ich reakcja była adekwatna, do pewnego momentu w miarę uporządkowana, choć zdarzały się momenty chaosu. Policja była regularnie atakowana brukiem i to zagrożenie dla nich było ewidentne” podkreśla. On także przypomina demonstracje Strajku Kobiet – wówczas nie było żadnego zagrożenia, za to reakcje policji były niewspółmiernie brutalne.

„Zarzucanie agresji policji jest aż śmieszne. Politycy mówią brednie”

Dariusz Nowak, były policjant i rzecznik prasowy KGP, nie zgadza się z zarzutami, by działania policjantów wobec uczestników środowego protestu były „agresywne”. Według niego funkcjonariusze robili to, co należy. Jeśli byli atakowani, to musiała nastąpić reakcja z ich strony. Gdy były wyłamywane płotki, rzucane przedmioty, to mieli obowiązek zatrzymać sprawców”. Kiedy funkcjonariusze kogoś obezwładniali w kilku, to było to według niego właściwe działanie – przewaga fizyczna daje większe szanse, że nic nie stanie się ani zatrzymywanemu, ani policjantowi. Wbijanie się oddziałów w tłum, by wyłapać stamtąd jakiegoś sprawcę – też jest usprawiedliwione. „Jeżeli ktoś rzucał kamieniami, a potem wskakiwał w tłum i wkładał inną kurtkę, zmieniał czapkę, to jego zatrzymanie może być potem trudniejsze” – tłumaczy OKO.press Nowak.

Przyznaje, że można się do niektórych elementów działań policji „przyczepić”. Za niedopuszczalne uważa odrzucanie w kierunku ludzi tego, czym tłum rzuca. Bo środki przymusu bezpośredniego są określone prawem. „Ale jeśli to były granaty hukowe, to zmienia to postać rzeczy” – zaznacza w rozmowie z nami były policjant. Uważa, że w interesie policji jest jak najszybciej pokazać to wszystko i wyjaśnić.

Jerzy Dziewulski, były szef antyterrorystów, nie tylko analizował nagrania z zajść, ale część zdarzeń oglądał na własne oczy z bliska. „Nie było zbyt mocnej reakcji policji. W żadnym wypadku nie była ona zbyt agresywna” – przekonuje w rozmowie z OKO.press. Zauważa, że widać było nawet, iż początkowo policja była przygotowana na bezkonfliktowe działanie. Zarówno pod KPRM-em, jak i Sejmem mundurowi nie mieli pełnego rynsztunku – byli bez tarcz i kasków. Dopiero gdy sytuacja się zaostrzyła, błyskawicznie się doposażyli. Nawet wtedy nie stosowali „taktyki walki” – całe poddziały nie używały pałek, a te szły w ruch jedynie w pojedynczych przypadkach/sytuacjach. Rozdzielanie tłumu też było bez przemocy. „Zaś w czasie demonstracji Strajku Kobiet pałki były masowo używane, jak i najbardziej ostre z możliwych środków przymusu bezpośredniego. Zarzucanie teraz agresji policji jest więc aż śmieszne. Politycy mówią brednie” – kończy Dziewulski.

Dariusz Nowak zaznacza, iż jego zdaniem rolnicy są „rozgrywani” przez polityków. A skoro na demonstrację ludzie przyjechali z petardami, świecami, to „ktoś się przygotował na to, by to była bitwa”.

„Nie mam pretensji do policji”

Prawie wszyscy dziennikarze, z którymi rozmawiamy, oberwali policyjnym gazem. „Ja spieram teraz kurtki z gazu. Wszystko w nim miałam, także plecak”, mówi Agata Kubis. „Dostałem 2 razy, raz w oko” – dodaje Słowiński. Słyszymy o fotoreporterze, którego noga miała mocno ucierpieć od ataku gazem, ale dziś nie odbiera telefonów. Z kolei Rafał Guz – inny reporter – miał oberwać gazem tak silnie, że wynoszono go na noszach. Oglądamy zdjęcia z tych zajść. Jedni twierdzą, że stracił przytomność. „Ja go widziałem – gdy go nieśli, to był półprzytomny”, koryguje Kowalski. Nie udaje nam się skontaktować z Guzem, by zweryfikować te informacje.

Co ciekawe, żaden z dziennikarzy, z którymi rozmawiamy, się nie skarży. „To było przypadkowe”, „pryskali na lewo i prawo, często w popłochu”, „ostrzegali, że to zrobią, ale miałam dobre ujęcia”, „wyskoczyli do jednego typa i nagle policjant zaczął walić dookoła” – opisują.

Iwona Wyszogrodzka w okolicy kawiarni „Czytelnika” znalazła się pomiędzy demonstrującymi rzucającymi kamieniami a policją, która odpowiadała granatami hukowymi. Cieszy się z dobrych ujęć, jakie zrobiła. „Ale granat (hukowy – przyp.red) wybuchł mi na głowie. Przypadkiem. Potem się okazało, że leciała mi krew. Nie mam pretensji do policji” – podkreśla.

„Badane są zachowania pod kątem prawidłowości środków”

Komenda Stołeczna Policji podsumowała wczorajsze demonstracje:

  • wzięło w nich udział ok. 30 tys. ludzi, większość demonstrowała pokojowo;
  • w wyniku agresji „prowokatorów” 14 policjantów zostało rannych, udzielono im pomocy medycznej. Obrażenia jednego są na tyle poważne, że został w szpitalu;
  • zatrzymano 55 osób, z tego 26 – podczas zdarzeń;
  • nałożono 34 mandaty karne, do sądów skierowano 12 wniosków o ukaranie;
  • wylegitymowano ok. 1400 osób.

”Badane są agresywne zachowania zarówno osób biorących udział w proteście, jak i policjantów pod kątem prawidłowości podejmowanych środków zapobiegawczych” – czytamy w komunikacie.

;
Krzysztof Boczek

Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.

Komentarze