0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

W poniedziałek 7 lutego 2022 minister finansów Tadeusz Kościński, zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami, podał się do dymisji. Powodem jest katastrofalny tryb wprowadzania Polskiego Ładu.

Dymisję zakomunikowała w poniedziałek w osobliwym stylu rzeczniczka PiS Anita Czerwińska. „Kierownictwo PiS zaakceptowało decyzję ministra finansów Tadeusza Kościńskiego o rezygnacji. Do czasu wyłonienia nowego kandydata, funkcję tę będzie pełnił premier Mateusz Morawiecki” – ogłosiła. Dodała też, że Kościński „przyjął na siebie polityczną odpowiedzialność” za kryzys towarzyszący wprowadzaniu Polskiego Ładu.

To, że Morawiecki zachował kontrolę nad resortem, oznacza, że premierowi udało się obronić przed zakusami wewnątrzpartyjnych i wewnątrzkoalicyjnych przeciwników ze Zbigniewem Ziobrą i Jackiem Sasinem na czele. Teraz to Morawiecki – przynajmniej formalnie – ma wskazać następcę Kościńskiego. To on też ma – również przynajmniej formalnie – zadecydować o kolejnych dymisjach osób odpowiedzialnych za fiasko Polskiego Ładu. To, kto jeszcze może stracić stanowisko – i kto na tym zyska – jest jednak w tej chwili przedmiotem zażartych targów w obrębie PiS i koalicji.

Podliczanie sił Morawieckiego

Bilans rozliczeń za Polski Ład pokaże realną pozycję Mateusza Morawieckiego. Im mniej dymisji osób i instytucji ważnych dla Morawieckiego, tym mniejsze też będą jego straty w obozie władzy. Pamiętajmy przy tym, że od ponad roku powracają pogłoski, że Kaczyński rozważa wymianę szefa rządu. I że „zużytego” Morawieckiego miałby zastąpić ktoś nowy.

W poniedziałek Jarosław Kaczyński spotkał się z resztą kierownictwa PiS. Prezydium Komitetu Politycznego Partii rozmawiał o zmianach w rządzie po klęsce Polskiego Ładu. W naradzie brał udział również Morawiecki. To właśnie na tym spotkaniu zapadła decyzja o przyjęciu dymisji (czy też o jej ogłoszeniu) Tadeusza Kościńskiego.

„Tak, za Polski Ład muszą już polecieć głowy” – mówił nam jeszcze przed poniedziałkową naradą nieźle poinformowany polityk PiS. Swój stosunek do koalicyjnych napięć określa słowami „nie chciałbym znaleźć się w sytuacji, że trzeba wybierać między Sasinem a Ziobrą”.

To, że za Polski Ład „polecą głowy”, stało się w PiS jasne w pierwszych dniach lutego. Nie spełniły się bowiem nadzieje Morawieckiego i jego otoczenia, że w lutym ludzie dzięki wyższym wypłatom docenią zmianę w podatkach. Stało się odwrotnie. Kolejne, przegapione przez reformatorów grupy zawodowe dostały po kieszeni, choć miały zyskać, a przynajmniej nie stracić.

Wyszły też na jaw takie osobliwości Polskiego Ładu jak „program Pałacyk Plus”, dający prawo do gigantycznych ulg podatkowych właścicielom zabytkowych nieruchomości. Albo fakt, że dzięki programowi posłowie, którzy mieli utracić dotychczasowe przywileje podatkowe, zyskali tak naprawdę kwotę wolną od podatku w wysokości 66 tysięcy złotych.

Wojna Ziobry i Sasina z Morawieckim

Opisywany przez premiera Mateusza Morawieckiego jako największa reforma podatkowa w historii III RP - program Polski Ład okazał się legislacyjnym bublem. Jego wady spotęgował brak skutecznej kampanii informacyjnej na temat niuansów nowego prawa podatkowego. W efekcie PiS traci, zamiast zyskiwać sondażowo. A przecież Polski Ład miał według politycznych założeń stanowić „nowe otwarcie” dla obozu władzy.

Przeczytaj także:

Kryzys towarzyszący wprowadzeniu w życie Polskiego Ładu dał sygnał do ataku przeciwnikom Morawieckiego. To coraz bardziej kłopotliwy koalicjant z Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro. I konkurent Morawieckiego wewnątrz rządu i PiS, czyli wicepremier Jacek Sasin.

To właśnie wpływało i wpływa na atmosferę negocjacji w sprawie dymisji winnych klęski Polskiego Ładu. Winnych albo też „winnych” – bo zarówno personalna odpowiedzialność jak i jej zakres są w PiS przedmiotem zaciekłych targów. Na pierwszym planie gra toczy się o to, kto konkretnie, oprócz Kościńskiego, zostanie kozłem ofiarnym Polskiego Ładu. Ale na planie drugim Morawiecki, Sasin i Ziobro walczą o wpływy i pozycję.

Kandydaci do dymisji

Z informacji OKO.press jeszcze przed poniedziałkowym spotkaniem kierownictwa PiS wynikało, że przesądzony jest los nie tylko Kościńskiego, ale i jednego z jego zastępców – Jana Sarnowskiego. To on był bezpośrednio odpowiedzialny za wprowadzanie Polskiego Ładu. Dla Morawieckiego miało to być akceptowalne minimum kosztów do poniesienia.

„Są pod tym podpisani, premier chyba bardzo rozsądnie uznał, że są nie do obronienia” – mówił nam rozmówca z PiS.

Na tym jednak lista kandydatów do dymisji się nie kończy. Przeciwnicy Morawieckiego domagają się jeszcze odwołania kolejnego wiceministra finansów, ulubieńca premiera – Piotra Patkowskiego. To, czy uda mu się utrzymać stanowisko, będzie zależało od siły Morawieckiego.

Kolejnym, nieco mniej widocznym elementem tej układanki jest Polski Instytut Ekonomiczny – think tank stworzony przez Morawieckiego jako zaplecze gospodarczej polityki rządu. PIE współpracował m.in. przy tarczach antykryzysowych w okresie pandemii. Brał też udział w pracach koncepcyjnych dotyczących Polskiego Ładu (ale bez wchodzenia w legislacyjne szczegóły, które doprowadziły do katastrofy z wprowadzaniem programu).

Dziś jednak Jacek Sasin domaga się odwołania kierownictwa PIE - przede wszystkim dyrektora Piotra Araka - i przekazania instytutu w ręce swojego kandydata. To zaś, czy mu to się uda, będzie kolejnym sprawdzianem realnej pozycji Mateusza Morawieckiego. Ba, czystka w PIE mogłaby oznaczać wstęp do dymisji premiera.

Kandydaci na ministra

Istotne będzie też to, kto ostatecznie zostanie nowym ministrem finansów. W styczniu – na polecenie Kaczyńskiego – w resorcie, w roli kryzysowego audytora pojawił się wiceminister Artur Soboń, który w przeszłości pracował w rządzie m.in. u boku Jacka Sasina. Ale jego nazwisko raczej nie jest w grze o fotel ministra finansów.

Według nieoficjalnych informacji PAP, propozycję objęcia resortu finansów miał dostać obecny minister rozwoju Piotr Nowak. Na giełdzie nazwisk znaleźli się jeszcze Henryk Kowalczyk (obecny minister rolnictwa) oraz prezes banku Pekao Leszek Skiba.

Wszystkie trzy nazwiska łączy jedno. „Żaden z nich nie jest człowiekiem Ziobry, żaden też nie jest człowiekiem Sasina” – mówi nam nasz rozmówca z PiS.
  • Rzeczywiście, o Piotrze Nowaku, który w rządzie pojawił się w październiku, mówiono, że na osobistą prośbę Kaczyńskiego miał patrzeć na ręce zarówno Morawieckiemu jak i Sasinowi. Nowak od 2015 roku przez 5 lat był wiceministrem finansów, następnie został wicedyrektorem departamentu w Międzynarodowym Funduszu Walutowym w Waszyngtonie. Wrócić z prestiżowego i intratnego stanowiska do rządu miał właśnie na wezwanie prezesa PiS.
  • Skiba to zaś polityk PiS, którego umieszczenie w Pekao zakończyło kilkuletnią wojnę o kontrolę nad bankiem między Morawieckim a Ziobrą.
  • Henryk Kowalczyk zaś należy do PiS-owskiej starej gwardii i do wąskiego grona ludzi, którym Jarosław Kaczyński osobiście ufa.

Nominacja kogokolwiek z tej trójki oznaczałaby więc remis ze wskazaniem na Morawieckiego. Nie można przy tym wykluczać, że Kaczyński pozostawił Morawieckiemu możliwość dłuższego kierowania resortem finansów z pozycji premiera. Morawiecki był ministrem finansów w rządzie Beaty Szydło. A na przełomie 2017 i 2018 roku łączył już tę funkcję z szefowaniem rządowi.

Jeżeli Morawieckiemu uda się ograniczyć krąg zdymisjonowanych do Kościńskiego i Sarnowskiego, a przy tym zablokować próby wprowadzenia na fotel ministra finansów ludzi powiązanych z Sasinem, będzie to znak, że PiS nie pożegna się – przynajmniej w najbliższym czasie – z obecnym premierem.

Udostępnij:

Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Komentarze