Zapytaliśmy czytelników o ich doświadczenia z wypłatami w pierwszym miesiącu działania podatkowego Polskiego Ładu. Wniosek? Fatalnie przygotowana reforma uderzyła w styczniu w bardzo różne grupy. Tracą emeryci i renciści, a ulga dla klasy średniej jest całkowicie nieprzewidywalna
Na początku stycznia 2022 roku okazało się, że na reformie podatkowej - Polskim Ładzie - wbrew obietnicom rządu PiS straciła część nauczycieli i funkcjonariuszy służb mundurowych. Jak pisaliśmy w OKO.press, te grupy zawodowe zostały niejako poligonem testowym dla oceny konsekwencji polskiego ładu, bo dostają wypłaty na początku miesiąca.
Rząd mógł ucieszyć się nawet, że problem wyszedł na światło dziennie już wtedy - wówczas pensję otrzymuje mniejsza część pracowników. Ministerstwo wydało rozporządzenie 7 stycznia, poleciło wszystkim składać PIT-2 i zleciło oddać utracone części pensji. Politycy i urzędnicy mogli mieć nadzieję, że pod koniec stycznia wszystko zadziała tak, jak trzeba.
Nic z tego.
Przepisy podatkowe Polskiego Ładu wciąż tworzą masę problemów - a wystąpienia premiera Morawieckiego i jego ministrów oraz ich rozporządzenia o niejasnym statusie tylko ich dokładają.
Przykład? Zgodnie z deklaracją ministerstwa finansów PIT 2 - czyli oświadczenie, w którym pracownik deklaruje, że chce korzystać z kwoty wolnej od podatku w wyliczaniu zaliczki na podatek dochodowy od swojej comiesięcznej pensji — można składać w dowolnym momencie. Ta deklaracja rządu jest jednak sprzeczna z aktualnie obowiązującymi przepisami, które mówią, że można to zrobić tylko przed pierwszą wypłatą u danego pracodawcy.
Autopoprawka do ustawy o podatku dochodowym jest w Sejmie, ale nie została jeszcze uchwalona. Co w tej sytuacji robić? Czy trzeba czekać na ustawę?
Księgowi i kadrowi w firmach po prostu nie wiedzą, jak stosować zmieniające się przepisy. I gdy stosują je według swojej wiedzy i doświadczenia – za nic nie chce wyjść tyle, ile w ministerialnym kalkulatorze Polskiego Ładu.
Inny przykład: tak zwana ulga dla klasy średniej nie działa tak, jak zapowiadano. Miała zagwarantować, że nikt, kto zarabia między 5701 zł, a 11 141 zł, na nowych przepisach nie straci i nie otrzyma niższej pensji.
I ulga działa, ale tylko trochę. Powyżej 8-9 tys. zł brutto się traci – tak wynika z wielu przykładów, także tych, o których za chwilę. Sprawdziliśmy – nie chodzi o brak złożonego formularza PIT-2.
Podatnicy, którym dziś zostaje w kieszeni mniej, niż wynikało to z obietnic rządu, teoretycznie powinni odzyskać pieniądze wraz z rozliczeniem rocznym. Ale właśnie - powinni. Problem w tym, że chaos ze wdrażaniem Polskiego Ładu podważył i tak już wątłe zaufanie do państwa.
Poprosiliśmy Was, czytelników OKO.press, żebyście podzielili się z nami swoimi problemami i stratami w ramach Polskiego Ładu.
Nie jest to ani reprezentatywny sondaż, ani badanie zgodne z jakąkolwiek metodologią naukową - jednak dziesiątki (często wściekłych i rozgoryczonych) wiadomości są sygnałem, że sposób wprowadzenia tej reformy jest katastrofą.
Sami w OKO.press też mamy problem ze zrozumieniem, skąd dokładnie taka, a nie inna wysokość naszych wypłat. Niestety, czasem nawet doświadczeni księgowi rozkładają ręce.
Mamy tutaj przykłady z praktycznie każdej grupy społecznej, z różnymi pensjami i historią zawodową. Stracili emeryci, renciści, pracownicy z wysokimi pensjami i z niskimi.
Rząd ma teraz potężny problem, a wszelkie sygnały z Ministerstwa Finansów wskazują na to, że bałagan jest zatrważający. PiS wydelegował dotychczasowego wiceministra aktywów państwowych Artura Sobonia (znanego z tzw. LexDeweloper i nieudanego Mieszkania Plus - to nie nastraja optymistycznie), by ten rozgardiasz posprzątał.
Wątpliwe, by jeden człowiek potrafił odkręcić to, co zepsuła spora grupa, która pisała ustawy podatkowe Polskiego Ładu. Oraz ci, którzy naciskali, by przepisy wprowadzać jak najszybciej - w tej grupie są szef PiS Jarosław Kaczyński i szef rządu Mateusz Morawiecki, ale też w zasadzie wszyscy posłowie i senatorzy, którzy głosowali za tak źle przygotowaną ustawą.
Dziękujemy wszystkim, którzy podzielili się z nami swoimi historiami, niestety było ich za dużo, byśmy mogli opublikować wszystkie. Poniżej wybór Waszych głosów.
Na Polskim ładzie tracą ludzie posiadający rentę i nadal pracujący lub pracujący na kilku etatach. Choruje na stwardnienie rozsiane, mam rentę — do tej pory całe 1259 zł netto, nadal pracuję i wypłata zmniejszyła się o prawie 450 zł, po rozporządzeniu z 7 stycznia odzyskałam 250 zł, ale 200 zł nadal jestem stratna. Rządzący mówią, że otrzymam zwrot w rozliczeniu rocznym... nie odzyskam pełnej kwoty. Po drugie tracę jeden procent podatku, bo wiele osób będących emerytami wpłacało swój jeden procent, a teraz boję się, że już nie będą mieć jak.
Jestem z wykształcenia magistrem farmacji, od 2011 roku pracuję przy badaniach klinicznych - to dobra, stabilna i wysoko płatna praca, ale również wymagająca i trudna. Sama wybrałam tę drogę zawodową, po skończonych (niełatwych) studiach znalazłam pierwszą i kolejną pracę, przez 5 lat pracowałam bardzo ciężko jako monitor badań klinicznych, spędzając większość czasu w podróżach po szpitalach i przychodniach w całej Polsce, weryfikując poprawność danych zbieranych w badaniach nowych leków.
Po narodzinach córki w 2016 roku logistyka życia prywatnego i zawodowego stała się cyrkowym balansowaniem na linie i żonglerką trzema wartościami: pracą, czasem z dzieckiem i własnym czasem. Jak łatwo się domyślić, ta trzecia piłka leżała na podłodze praktycznie cały czas. Moja rodzina rozsypała się szybko. Mała miała niespełna trzy lata, kiedy z partnerem zadecydowaliśmy o rozstaniu. Od 2019 roku zbieram moje życie z gruzów, musiałam wrócić na pełny etat. Na zredukowanym (tylko do 4/5) brakowało mi pieniędzy na utrzymanie mieszkania w Warszawie, mnie, Małej, niani, potem prywatnego przedszkola (do państwowego w okolicy się oczywiście nie dostała).
Koleżanka powiedziała mi o możliwości rozliczenia się z dzieckiem, to uratowało mój budżet w 2019 i 2020 roku. W 2021 ze względu na moje doświadczenie i staż pracy dostałam posadę stacjonarną z lepszą pensją. Sprawy zaczynały się układać, trudne emocje po rozstaniu opadły, pracuję z domu - może w 2022 pojedziemy na pierwsze wakacje za granicą - do tej pory się na to nie odważyłam ze względu na limity finansowe - większość oszczędności, które miałam, przeznaczyłam na spłatę byłego partnera, aby mieszkanie, w którym mieszkam z córką i za które płacę sama kredyt, było moje.
I tutaj pojawia się Polski Ład... w styczniu dostałam pensję o 2 tys. zł mniejszą, na koniec roku nie będę mogła rozliczyć się z dzieckiem, a to rozliczenie w 2020 roku przyniosło mi 13 tys. oszczędności.
Moje marzenie o odbudowaniu poduszki finansowej na niespodziewane koleje losu mojego i córki właśnie legły w gruzach. W 2022 oddam państwu około 20 tys. zł więcej niż w 2021.
Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje. Wystarczy mi na życie, nawet pewnie na te wakacje. Ale nie rozumiem, dlaczego ktoś odebrał mi owoc mojej ciężkiej pracy ostatnich kilkunastu lat. Jestem w szoku i jestem tym oburzona.
Jestem świeżo po studiach, przed 26. rokiem życia. Podatku dochodowego jeszcze nie płacę. Na Polskim Ładzie straciłem około 50 złotych przy zarobkach 5000 zł brutto.
Samotnie wychowuję dwóch synów (starszy ma już ponad 18 lat, ale nadal go utrzymuję, dopóki się uczy, do 26. roku życia). Alimenty na każdego z nich mam na poziomie 500 zł miesięcznie. Jestem w obu rolach rodzicielskich. Zarabiam też niejako za dwoje rodziców.
Robię, co mogę, aby w tej sytuacji samej zarobić, wiec jestem specjalistką w wąskiej dziedzinie doradztwa i wdrożeń nowoczesnych technologii w całej Europie. Dzięki moim staraniom i możliwościom moja pensja wynosi więcej niż 12800, wiec teraz rozumiem, że nie mogę sobie wybrać starego trybu PIT, aby rozliczać się z dzieckiem i w ten sposób być traktowana jak "podwójny rodzic", jakim jestem w praktyce.
Jestem traktowana jak ktoś spoza klasy średniej, a realnie moje możliwości poza nią nie wychodzą.
Smutne to, delikatnie mówiąc.
Z żoną straciliśmy, wg nowych wyliczeń, w sumie kilkaset złotych, nie aż tyle ile myśleliśmy, ale jednak. Mamy takie szczęście, że jesteśmy bliżej górnej granicy "klasy średniej".
Jestem w klasie średniej, zarabiam 9 tys. zł brutto. Wypłatę w styczniu dostałam niższą o 70 zł.
26 stycznia miałam wypłatę za styczeń i należę do tej grupy pracowników, którzy tracą na pisowskim wale. Jestem główną księgową w DPS, nie zarabiam dużo, mimo to straciłam o 346 zł miesięcznie. Dla mnie przy takiej drożyźnie, jaka jest teraz, to duża kwota. Już nawet nie mam złudzeń, że coś się poprawi. Czekam niecierpliwie na wybory. Moje wynagrodzenie wynosi dokładnie 6384 zł, zatem mieszczę się uldze dla klasy średniej.
Jestem emerytowanym oficerem. Musiałem odejść ze służby po ponad trzydziestu latach. W 2015 roku przeszedłem zawał, a komisja lekarska stwierdziła trwałą niezdolność do służby. Otrzymałem w styczniu emeryturę pomniejszoną o około 114 zł. Po okresie rekonwalescencji podjąłem pracę zarobkową i tu również zaskoczenie - pensja w styczniu pomniejszona o 240 zł. Tak z mojej perspektywy na dziś wygląda "Polski Ład".
Jako matka samotnie wychowująca dwójkę dzieci straciłam głównie na zabraniu możliwości wspólnego opodatkowania z dziećmi.
Przyznam szczerze, że nie wiedziałam o tej zmianie, spodziewałam się „jedynie” mniejszej wypłaty. Jednak po przedstawieniu przez księgową w mojej firmie nowych zasad nie mogłam uwierzyć w nowe wyliczenia. „Ład” kosztuje mnie około 30 tys. zł rocznie; ok. 1200 zł co miesiąc mniej z uwagi na przekroczenie granicy 11,5 tys. brutto plus około 15 tys., które otrzymywałam corocznie po złożeniu zeznania podatkowego jako zwrot nadpłaty w wyniku rozliczenia z dziećmi.
Pewnie wielu odmówi mi w tym miejscu prawa głosu, bo przecież mam ponadprzeciętne zarobki. Ale tylko ja wiem, ile to oznacza wyrzeczeń, organizacji, dodatkowych kosztów zarówno finansowych, emocjonalnych i psychicznych, żeby taką sytuację utrzymać.
W ten czwartek wracałam po dziesięciu godzinach koniecznych spotkań, przejechałam 700 km w warunkach stale zmieniającej się i niełatwej pogody, jednocześnie przez telefon organizując lekarza i opiekę dla mojego prawie siedmioletniego syna, po zarażeniu wirusem w przedszkolu. Dziecko miało w ciągu niecałych 12 godzin po przyjściu do przedszkola 41,7 stopnia gorączki.
W takich momentach zastanawiam się nad sensem całego wysiłku, który podejmuję każdego dnia. Bezwzględność i brak przyzwoitości osób rządzących naszym krajem (nie tylko Ład, ale już wcześniej sytuacja na granicy nie pozwoliła mi spędzić spokojnie świąt, nie byłam w stanie „świętować” jak zazwyczaj, wiedząc co dzieje się na granicy) wprawia mnie w głęboki smutek, przygnębienie i wściekłość za to, jak duży wpływ mają na moje życie i na życie moich dzieci.
Tracę na Polskim Ładzie ponad 125 złotych - tyle miałem ostatnio na kwitku z wypłaty. Na pewno nie zarabiam ponad 12 tysięcy, mam normalnie płacę około 4000 zł.
Jestem emerytką i pracuję na umowie zlecenie. Na polskim ładzie oczywiście tracę. Emeryturę otrzymałam o 180 zł wyższą, ale za pracę otrzymałam 400 zł mniej, czyli łącznie ponad 200 zł mniej za miesiąc, czyli około 2400 zł rocznie do tyłu.
Mieszczę się w przedziale wskazującym na to, że przysługuje mi ulga dla klasy średniej. Jakież to było dla mnie zdziwienie (i złość), kiedy wysokość wczorajszego przelewu z wypłatą, okazała się ponad 200 zł niższa, niż jeszcze miesiąc temu!!! To jest ok. 2,5 tys. zł rocznie.
Pracę zawodową rozpocząłem w 1978 roku, od 2005 roku jestem rencistą ze znacznym stopniem niepełnosprawności.
Moje renty netto z ostatnich miesięcy:
30.11.2021 - 2 138 zł
30.12.2021 - 2 320 zł
dzisiejsza, 31.01.2022 - 2 094 zł
Przy czym zwróciłem się do ZUS, by mi potrącali każdego miesiąca zaliczki na PIT, składkę zdrowotną i ubezpieczenie społeczne w pełnych wysokościach, ponieważ pozostawienie tego do rozliczenia PIT za 2022 skończy się dla mnie katastrofą, gdybym musiał oddawać tysięczne niedopłaty podatkowe.
Poza tym pracuję jako nauczyciel w niepublicznej (społecznej), biednej, wiejskiej szkole, gdzie zatrudnieni jesteśmy na podstawie Kodeksu Pracy (a nie Karty Nauczyciela) z urzędową płacą minimalną.
Moje pobory netto w 2021 roku wynosiły średnio ok. 1 540 zł, pierwsza wypłata (netto) w 2022 roku to 1 480 zł. Podobnie, jak do ZUS, wystąpiłem do księgowej o potrącanie co miesiąc zaliczki PIT i opłat ZUS w pełnej wysokości.
W przypadku mojej szkoły - od wielu lat proszę o potrącanie wszystkiego, co miesiąc, więc dane są porównywalne.
Tak więc "polski" "ład" pogorszył moją sytuację finansową, co pogłębia się ogólnym wzrostem cen podstawowych produktów, kupowanych na bieżące potrzeby życiowe.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze