0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Tymon Markowski / Agencja GazetaTymon Markowski / Ag...

Coraz częściej usłyszeć można, że KOD się kończy. Nie nabiera rozpędu w walce z PiS, ulatuje z niego energia i nie ma do zaoferowania nowej opowieści, która byłaby w stanie porwać tłumy i odsunąć Kaczyńskiego od władzy.

Zamiast pospiesznie składać KOD do grobu warto się zastanowić, czym dzisiaj są ruchy społeczne.

Czas ruchów społecznych

Ostatnie kilka lat to ich czas. Na tle mitycznej „Solidarności” rola ruchów może wydawać się ograniczona, ale gdy porówna się obecną sytuację z latami 90. widać wyraźną zmianę. Takie są skutki przekształcenia się sfery publicznej w związku z kryzysem prasy papierowej i telewizji oraz nową hegemonią Internetu.

Konsekwencją tych zmian dla polityki jest z jednej strony wzrost znaczenia liderów politycznych, a z drugiej właśnie wzmocnienie ruchów społecznych.

W latach 90. i przez pierwszą dekadę XXI wieku ruchy społeczne starały się wprowadzać do debaty tematy pomijane i marginalizowane takie jak prawa kobiet, antymilitaryzm czy uznanie dla osób homoseksualnych. Postulaty te z jednej strony ignorowane były przez elity kontrolujące prasę i telewizję, a z drugiej marginalizowane przez centralny konflikt między dwoma zasadniczymi blokami politycznymi czyli tzw. postkomunistami oraz partiami postsolidarnościowymi do około roku 2005 a potem przez chwilę między PO a PiS.

Przeczytaj także:

Dwa bloki polityczne tworzyły narracje, które organizowały wyobraźnię wyborców i nadawały kierunek działaniom politycznym. Alternatywny wobec nich przekaz ruchów społecznych nie przebijał się do szerszej publiczności.

I Tusk, i Kaczyński

Sytuacja zmieniła się kilka lat temu i rządy Tuska uznać można za przykład polityki uprawianej już w nowych warunkach. Premier nie promował żadnej wyraźnej narracji, reagował doraźnie na ważne wydarzenia i jako lider był samodzielnym źródłem stabilności dla swojej partii, co odczuła bardzo dotkliwie, gdy go zabrakło. Za antagonistę miał nie tylko PiS, ale także ruchy społeczne, których przekaz w nowych warunkach sfery publicznej mógł łatwiej przebić się do szerszej publiczności. Tusk z jednej strony mierzyć się musiał z upolitycznionym ruchem kibicowskim, a z drugiej na przykład z tysiącami ludzi protestujących przeciw decyzji rządu o podpisaniu układu ACTA.

Jarosław Kaczyński wcale nie ma łatwiej, bo oprócz partii opozycyjnych ma przeciwko sobie KOD oraz różnorodne inicjatywy związane z poszczególnymi tematami, np. prawem do aborcji.

Dzisiejsze ruchy społeczne różnią się od tych z lat 60., 70. i 80. Traktowano je bowiem na świecie jako zalążek nowego porządku, który wyłoni się z walki z biurokracją i upartyjnioną polityką. Mówiono, że wytworzą nowe formy podmiotowości, które uzdrowią życie społeczne. Trudno się dziwić, że wielkim oczekiwaniom towarzyszyło potem wielkie rozczarowanie.

Dziś w ruchach społecznych warto widzieć ważne podmioty polityki, które jednak funkcjonują wśród innych aktorów: liderów politycznych, partii, kościoła, związków zawodowych czy intelektualistów.

Aktywność ruchów społecznych nie zapowiada całkowitej zmiany, ale odkształca kierunek, w jakim toczy się życie społeczne, a zwłaszcza polityczne.

Gdzie stoi KOD?

Obecnie ruchy społeczne w Polsce bardzo różnią się od siebie i to nie tylko tym, czy są lewicowe czy prawicowe.

1. Akcja-reakcja. Odmienności wynikają z tego, czy ruchy działają w reakcji na konkretne wydarzenie i w krótkim terminie, jak protesty antyACTA, czy też nastawione są na długofalowy wpływ, jak choćby ruchy miejskie czy Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej. Dłuższa perspektywa wiąże się z tworzeniem wyrazistej tożsamości i/lub budowaniem sojuszy między różnorodnymi podmiotami i perspektywami.

2. Sami czy nie. Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej czy ruchy miejskie wykorzystywały budowanie sojuszy. Kluby Gazety Polskiej czy z innej strony politycznej barykady Inicjatywa Pracownicza stawiają na tworzenie wyrazistej tożsamości.

KOD jest po stronie ruchów, które powstają w reakcji na określoną sytuację (zagrożenie demokracji ze strony PiS) i zorientowanych na budowanie sojuszy. W ostatnim roku ten sposób funkcjonowania był niezmiernie skuteczny.

KOD zorganizował wielkie demonstracje i pokazał determinację ludzi w obronie porządku demokratycznego. Otwieranie się na różne środowiska pozwalało poszerzać społeczną bazę protestu i budować poczucie współdziałania. Istnienie KOD-u chociaż nie zagraża bezpośrednio rządowi Jarosława Kaczyńskiego w tym sensie, że ruch nie domaga się przyspieszonych wyborów, a liderzy nie zapowiadają tworzenia partii politycznej, ma jednak istotny wpływ na polityczną definicję sytuacji. W odróżnieniu od Węgier, gdzie opozycja i ruchy społeczne krytyczne wobec Victora Orbana są słabe, w Polsce rząd PiS funkcjonuje w sytuacji wyraźnego społecznego sprzeciwu wykraczającego poza środowisko zawodowych aktywistów.

Nasza mała normalizacja

Funkcjonowanie w silnej opozycji wobec rządów PiS niesie też jednak za sobą pewne ograniczenia. Gdy rządzący starają się stworzyć wrażenie „normalizacji”

  • nie podejmują nowych inicjatyw godzących w porządek demokratyczny
  • przeciągają i eufemizują istniejące konflikty – przede wszystkim konflikt o TK

konsekwencją może być malejąca społeczna mobilizacja i słabnące zainteresowanie protestem.

Nie oznacza to, że kiedy rządzący podejmą antydemokratyczne działanie, zwycięży społeczne zniechęcenie, a ich akcja nie spotka się ze społecznym sprzeciwem. Dzisiejsze ruchy społeczne są silnie powiązane z działaniami liderów politycznych i „gorącą” sferą publiczną.

Mniejsza aktywność nie oznacza obumierania ruchu, ale raczej przejście w stan czuwania i zachowanie gotowości do działania w sytuacji budzącej sprzeciw i gwałtowne emocje.

Wobec tego mniejsze znaczenie ma obraz ruchu u samych zaangażowanych w niego obywateli i ewentualny negatywny wpływ samospełniającego się proroctwa, które działałoby w ten sposób, że słabnący wizerunek ruchu przekładałby się na coraz mniejszą aktywność jego sympatyków. Więcej wydaje zależeć od postawy lidera PiS i jego strategii politycznej. Jeśli będzie kontynuował ataki na TK i inne instytucje, to zapewni KOD-owi kapitał oburzenia.

Jeśli z kolei „normalizacja” będzie się przeciągać

być może KOD zacznie funkcjonować na zasadzie Marszu Niepodległości,

który łączy bardzo różnorodnych aktorów sprzyjających nacjonalizmowi. Chociaż dzieje się to tylko raz w roku, staje się wydarzeniem zmieniającym panujący klimat polityczny. Można sobie wyobrazić, że dla KOD-u podobnie ważne mogłyby się stać na przykład obchody 4 czerwca, które w 2016 roku po raz pierwszy w historii miały prawdziwie masowy charakter.

Co KOD sądzi o aborcji?

Jednocześnie wobec KOD-u coraz częściej zaczynają być formułowane oczekiwania dotyczące zaangażowania w protesty odnoszące się do wyraźnie zdefiniowanych postulatów i problemów takich jak na przykład reprywatyzacja, prawo do aborcji czy ochrona Puszczy Białowieskiej. Wstrzemięźliwość w przyłączaniu się do grup i ruchów upominających się o te kwestie postrzegana bywa jako dowód zachowawczości i letniości KOD-u.

To prawda, że te problemy wpisują się w szeroki projekt demokratyzacji, ale przyłączanie się KOD-u do tych walk niesie pewne zagrożenia związane głównie z budowaniem sojuszy. Skupiając różnorodnych aktorów w konflikcie o demokratyczne instytucje, KOD zbiera ich ze względu na najmniejszy liberalny wspólny mianownik. Gdy zacznie dookreślać swą linię przez włączanie szczegółowych kwestii do swojej agendy, jego parasolowa siła będzie słabnąć.

Wrażenie, że KOD „stoi z bronią u nogi” może być dla niego zagrożeniem zwłaszcza wtedy, gdy spotkają się dwa procesy: następować będzie „normalizacja” rządów PiS i mnożyć się będą walki o rozmaite kwestie szczegółowe.

W tej sytuacji mogłoby powstać wrażenie, że KOD jest oderwany od rzeczywistości i tak ostrożny, że aż niepolityczny.

Kryzysowi w takiej sytuacji mogłoby zaradzić przesuwanie się KOD-u z ruchu mocno związanego z obroną demokracji przed zagrożeniem ze strony PiS-u i nastawionego na łączenie różnorodnych podmiotów na ruch z wyraźnym liderem, programem i odrębną tożsamością. Taka transformacja KOD-u polegałaby na przeciągnięciu jak największej liczby dotychczasowych sympatyków do czegoś, co określić by można Komitetem Odnowy Demokracji – to znaczy do ruchu wyznaczającego kierunek zmian w Polce, a nie tylko broniącego podstawowych praw i instytucji.

KOD może dziś podążyć w dwóch kierunkach.

Pozostać mniej więcej tym, czym był do tej pory i organizować cykliczne demonstracje pokazujące nieustający opór wobec władzy PiS-u łącząc rozlicznych wściekłych Polaków niezadowolonych z samodzierżawia prezesa Kaczyńskiego.

Może chcieć przekształcać się w wyrazistą organizację polityczną – a potem partię – budowaną w oparciu o oddolną mobilizację. Wtedy jednak KOD będzie już musiał wyraźnie powiedzieć, co sądzi o aborcji, prawach mniejszości seksualnych, a także o podatkach, polityce społecznej i sprawach międzynarodowych. Gdy to już wypowie, nie będzie już mógł organizować ekumenicznej obrony demokracji, ale wejdzie w normalne tryby politycznej rywalizacji.

dr Maciej Gdula – socjolog, publicysta, związany ze środowiskiem „Krytyki Politycznej”

;
Maciej Gdula

Socjolog, doktor habilitowany nauk społecznych, wiceminister nauki w rządzie Donalda Tuska, członek Nowej Lewicy

Komentarze