0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Agata KubisFot. Agata Kubis

Na korytarzu sejmowym 10 minut przed głosowaniem w sprawie aborcji usłyszałam rozmowę dwóch posłów PSL. Pierwszy mówił drugiemu, gdzie był: „Namawiali mnie na głosowanie”. Drugi: „Ale w jakiej sprawie?”. „No, aborcji”. Fakt, że padło pytanie „w jakiej sprawie” 10 minut przed głosowaniem pokazało, jak ważna była to sprawa dla koalicji 15 października.

Po 10 minutach ustawa częściowo dekryminalizująca pomoc w aborcji przepadła. Wynik głosowania: 215 za przyjęciem projektu do 218 przeciw. Zabrakło czterech głosów.

Po tym blamażu na Koalicję 15 Października spadła krytyka. Oberwało się PSL-owi, którego 24 posłów i posłanek zagłosowało przeciw. Oberwało się Romanowi Giertychowi, który był na sali, ale nie zagłosował.

Ale koalicja się nie rozpadła. Donald Tusk pouczył Giertycha, że tak się nie robi i zawiesił go w prawach członka klubu KO oraz pozbawił funkcji wiceprzewodniczącego klubu.

I tyle. Więcej konsekwencji zapewne nie będzie. Widocznie oberwało się za mało.

Przeczytaj także:

23 lipca w kilku miastach Polski (w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu, Szczecinie, Olsztynie, Łodzi, Krakowie) odbędą się protesty po odrzuceniu ustawy depenalizującej pomoc w aborcji. OKO.press będzie relacjonować protest w Warszawie pod Sejmem o 18.00.

Konserwatywna ustawa

Ustawa, która przepadła, znosiła kary za pomoc w aborcji (do tej pory był to art. 152 § 2 KK); kary za przerwanie cudzej ciąży (uwaga, to według Kodeksu karnego nie to samo, co pomoc w aborcji, dlatego stosuje się do tego inny przepis – konkretnie art. 152 § 1 KK) do 12. tygodnia jej trwania. W tym przepisie chodzi m.in. o lekarzy oraz kary za przerwanie cudzej ciąży po 12. tygodniu, jeżeli „badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu".

Art. 152. § 1. Kto za zgodą kobiety przerywa jej ciążę z naruszeniem przepisów ustawy, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

§ 2. Tej samej karze podlega, kto udziela kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży z naruszeniem przepisów ustawy lub ją do tego nakłania.

§ 3. Kto dopuszcza się czynu określonego w § 1 lub 2, gdy dziecko poczęte osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.

Projektowane zmiany:

Art. 1. W ustawie z dnia 6 czerwca 1997 r. – Kodeks karny (Dz. U. z 2024 r. poz. 17) wprowadza się następujące zmiany:

1) w art. 152:

a) uchyla się § 1 i 2,

b) § 3 otrzymuje brzmienie: „§ 3. Kto za zgodą kobiety przerywa jej ciążę poza przypadkami wskazanymi w ustawie, jeżeli od początku ciąży upłynęło więcej niż 12 tygodni, podlega karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 5.”,

c) dodaje się § 4 w brzmieniu: „§ 4. Nie popełnia przestępstwa określonego w § 3 lekarz, pielęgniarka lub położna, jeżeli przerwanie ciąży jest następstwem zastosowania procedury medycznej potrzebnej do uchylenia niebezpieczeństwa grożącego zdrowiu lub życiu kobiety ciężarnej lub gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkich i nieodwracalnych wad płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu.”;

Dodatkowo zmienia się art. 154:

Art. 157a § 2 otrzymuje brzmienie: „§ 2. Nie popełnia przestępstwa lekarz, pielęgniarka lub położna, jeżeli uszkodzenie ciała lub rozstrój zdrowia dziecka poczętego są następstwem zastosowania procedury medycznej potrzebnej dla uchylenia niebezpieczeństwa grożącego zdrowiu lub życiu kobiety ciężarnej albo dziecka poczętego.”.

Ustawę krytykowały także środowiska pro-choice, jako zachowawczą (i dodatkowo okrojoną w toku prac komisji nadzwyczajnej). Ale i tak było to za wiele dla PSL-u i Giertycha. Ten ostatni 22 lipca zaproponował nowe kuriozum, nazwane przez niego kompromisem: ściganie pomocy w aborcji do 12. tygodnia tylko na wniosek kobiety, która przerwała ciążę. Czyli przyjęła rzeczoną pomoc.

Posłanki Lewicy zapowiadają natomiast, że złożą projekt ponownie – już 23 lipca. Być może do zdobycia głosów w tej sprawie koalicja bardziej się przyłoży. Ale pewnie nie.

Aborcyjny patrol

Po głosowaniu 12 lipca PSL bronił się, twierdząc, że aborcja to kwestia światopoglądowa i ich do głosowania wbrew światopoglądowi zmuszać nie będzie. Giertych broni się, wymyślając kolejne „kompromisy". Debatom o zabijaniu nienarodzonych dzieci i „kwestii światopoglądowej” nie ma końca.

Tyle politycy i polityczki. A co na to Polki i Polacy?

Tuż po głosowaniu pojechałam nad morze z Aborcyjnym Dream Teamem na drugą edycję Aborcyjnego Patrolu (tekst o pierwszym patrolu znajdziecie tutaj). Tak, jak rok temu, aktywistki z ADT – m.in. Justyna Wydrzyńska i Natalia Broniarczyk – zatrzymują się w miejscowościach nadmorskich, rozkładają stolik z aborcyjnymi gadżetami i informują, jak uzyskać dostęp do bezpiecznej aborcji domowej. Wśród gadżetów są naklejki, bluzki, plecaki, torby i tatuaże wodne z numerem Aborcji bez Granic i hasłami: „Aborcja jest okej”, „Kocham osobę, która miała aborcję”, „Rucham się, żeby dojść, a nie zajść” (to ostatnie hasło wywołuje najwięcej radości wśród przechodniów).

Do podejścia do stoiska zachęca przez mikrofon Justyna Wydrzyńska: „Zapraszamy do naszej stoiska, gdzie dowiesz się, jak zrobić bezpieczną aborcję. Mamy naklejki, tatuaże, koszulki. Można wziąć torbę z napisem „aborcja jest okej” albo „kocham osobę, która miała aborcję. Zapraszamy, jesteśmy miłe i tolerancyjne". I ludzie podchodzą, czasem przy stoisku jest naprawdę tłumnie. Są dzieci, całe rodziny, pary, osoby starsze.

W tym roku akcja zyskała dodatkowy kontekst – odbyła się tuż po głosowaniu w Sejmie. Aktywistki tym razem wybrały Stegnę, Gdańsk (przy wejściu na plażę w Brzeźnie i przy Neptunie), Krynicę Morską i Sopot. W Gdańsku-Brzeźnie do ADt dołączyły dziewczyny zbierające podpisy pod europejską inicjatywą „My voice, my choice", która ma ułatwić kobietom z krajów UE na przerywanie ciąży w innym kraju europejskim:

Już po raz drugi przekonuję się, że słowo „aborcja” straszy tylko w Sejmie. Tylko tam sprawia problemy.

Osoby, które podchodzą do stoiska ADT pytam o to, czy popierają akcję, czy chcą legalnej aborcji i co sądzą o głosowaniu w Sejmie.

Głosów krytycznych jest bardzo mało – to oczywiście żadna statystyka, bo te osoby, które akcji nie popierały, najczęściej nie podchodziły. Zdarza się, że ktoś skomentuje akcje nieparlamentarnym słowem, ale to pojedyncze głosy.

I co mówią ludzie na deptaku?

Pokazali nam fakera

Gdańsk-Brzeźno, młoda para, ok. 30 lat, kobieta w zaawansowanej ciąży.

Mąż: „Najpierw ty powiedz".

Żona: „Tak, ja powiem, ale mój mąż też wspiera prawa kobiet. Kobiety muszą mieć prawo do usunięcia ciąży. Jeżeli zostały zgwałcone albo po prostu nie chcą tej ciąży. Powinny mieć do tego pełne prawo. Żyjemy w XXI wieku w Unii Europejskiej. Nie może być tak, że jeździmy z tym za granicę, także w przypadku gdy dziecko ma się urodzić chore. Po to robimy badania prenatalne, żeby wiedzieć. I jeżeli kobieta nie może tego zrobić w Polsce... musimy jechać za granicę, do Niemiec, do Czech, do Holandii. Mam koleżanki, które miały taką sytuację, jechały za granicę, co się przecież wiąże ze stresem".

Mąż: „My też się baliśmy w Polsce prowadzić tę ciążę. Mamy koleżankę, która pracuje w szpitalu w Warszawie. Mówi, jaki to jest dramat, gdy rodzą się dzieci ze strasznymi chorobami, które, uważam, nie powinny się rodzić, bo umierają za chwilę, po dwóch tygodniach. I wszyscy na to patrzą, męczą się. Straszne. To straszne, w jak prawicowym kraju żyjemy. Ja mam rodzinę w Holandii, tam jest wolność".

Żona: „Jesteśmy zażenowani, że ta ustawa nie przeszła".

Mąż: "PSL-em jesteśmy zażenowani. Pokazali nam fakera”.

Żona: „Czujemy się oszukani".

Mąż: „Decydują chłopy, starsi faceci, którzy już mają dzieci, pewnie zdrowe, mieli to szczęście. Albo dziady po 80 lat. No, ludzie. Tak, i oni wyjeżdżają i usuwają, gdy jest taka potrzeba, a normalne kobiety, które nie mają kasy, nie pojadą. I tym kobietom zabronią".

Pytam, czy aborcja to kwestia etyczna. Odpowiada mąż: „Ja jestem katolikiem, chodzę do kościoła. No, tak mam. I w zeszłym tygodniu coś było o aborcji jako dzieciobójstwie. Ale jak księża gwałcą dzieci, to jest okej. No, straszny kraj".

Inna para, lat ok. 25. Kobieta uważa, że aborcja powinna być dostępna, mężczyzna podkreśla, że do 12. tygodnia. „Jesteśmy zażenowani głosowaniem". Słowa „zażenowanie”, „skandal” padną jeszcze wiele razy.

Wszystkie miałyśmy aborcję

Gdańsk-Brzeźno, starsza kobieta ok. 80 lat: „Mieszkam w Kanadzie. Przyjeżdżam do Polski na wakacje, spotkać się z rodziną.

Dlaczego popieram akcję? Bo miałam aborcję w latach 60., każda z nas miała. Jeżeli ktoś pani mówi, że nie miał, to zmyśla. Każda miała.

Nie było antykoncepcji takiej jak dzisiaj. Miały aborcję także nasze matki, moja na przykład, i babcie, tylko metody były mniej skuteczne lub mniej bezpieczne. I uważam, że każdy ma prawo do aborcji. Po prostu ona była, jest i będzie. Wie pani, jak było kiedyś? Najbardziej cenionymi kobietami w medycynie były położne, wtedy akuszerki i te, które wiedziały, jak ciążę usunąć. Ta wiedza to była podstawa. Potem te drugie nazwali czarownicami i spalili na stosie. A to lekarki były, miały wiedzę. Dlatego to prawo musi być i dlatego podpisałam się pod tą inicjatywą europejską".

Pytam, dlaczego w Polsce jest, jak jest. „Bo nie wiedzieć czemu ten płód stał się najważniejszy, to jakaś fetyszyzacja. Tymczasem płód to jest dopiero zlepek komórek, to jeszcze nie jest człowiek. No ale ta fetyszyzacja nam wszystko przesłoniła".

Sopot. Młoda kobieta, lat ok. 30. „Dlaczego podeszłam i popieram? Bo miałam aborcję. To chyba nie było zbyt bezpieczne, kupiłam tabletki i bałam się, że coś się stanie. Potem mnie policja przesłuchiwała, bo szukali nielegalnych dostawców. Nie mnie oskarżyli, ale to było straszne. Bardzo się bałam. Dlatego musi być bezpieczny dostęp do bezpiecznej aborcji. Nie mam żadnych wątpliwości".

Niechciane dzieci

Gdańsk Brzeźno, dwie kobiety ok. 25 lat. A: „Moja mama miała aborcję, oczywiście nielegalnie. Da się to zrobić, ale dlaczego tak ma być? Moja koleżanka też miała, wzięła pigułki nie wiadomo skąd, czuła się fatalnie, ale do lekarza nie poszła, bo się bała. Gdyby dostęp do aborcji był normalny, byłoby bezpieczniej i wszystkim żyłoby się lepiej. Tak, znam kilka co najmniej osób, które miały aborcję".

S: „Ja z kolei nie znam osób, które nie popierałyby dostępu do aborcji. Jestem pedagożką specjalną. Rozmawiam z rodzicami dzieci z niepełnosprawnościami, którzy nie mogli przerwać ciąży. Wszyscy oni są za takim prawem. Nikt wprost nie mówił, że żałuje, że ma to dziecko. Ale wszyscy mówią, że prawo wyboru musi być. A oni wiedzą, bo mierzą się z konsekwencjami.

Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak nasza ciąża będzie wyglądać. Nie wiemy, jakie choroby genetyczne mamy, w jakiej będziemy sytuacji w tej ciąży, nic. Niektóre choroby wychodzą po 12. tygodniu".

Pytam, czy poza dostępnością przerwania ciąży, gdy płód jest chory, popierają aborcję bez podania przyczyny.

A:

"Tak, domy dziecka się przepełnione dziećmi, których nikt nie chciał. Ja jestem dzieckiem adopcyjnym. To się gdzieś zawsze za człowiekiem ciągnie, że mama mnie nie chciała.

Nie wiem, czy jestem dzieckiem z gwałtu, nie mam pojęcia. Dlatego wybór musi być. Przecież mogą się różne rzeczy wydarzyć. Antykoncepcja może zawieść, cokolwiek".

S: „Sytuacja życiowa może się zmienić. Choroba może się ujawnić. Jeżeli chcemy mieć dziecko, powinniśmy być na to gotowi, także finansowo. Jeżeli ktoś nie jest, nie czuje się, to aborcja jest mądrzejszą decyzją. Albo np. żyjemy w przemocowym związku, rodzi się w nim 6 dzieci i one potem w tym żyją...”

Czy aborcja to światopogląd?

Kilka osób, w tym A. i S. pytam, czy aborcja to kwestia światopoglądowa.

S: „Zacznijmy od tego, czy światopogląd niektórych ludzi uprawnia ich do decydowania o życiu innych. I o ich zdrowiu. Ich światopogląd nie może być stawiany ponad kwestie zdrowotne i życiowe innych ludzi. To, że oni żyją w takiej bańce i np. mają pieniądze, żeby zapewnić dziecku z niepełnosprawnością dobre życie, to nie znaczy, że każdy tak ma. Oni mają, inni nie mają. Wypycha się naprzód ten światopogląd.

Może i dla innych też to jest światopogląd, ale on przestaje być ważny, gdy znajdą się w takiej sytuacji życiowej, gdy będzie ciężko".

A: „A nawet jeżeli to kwestia światopoglądu, to przecież nie każdy ma taki sam. Jedni są wierzący i nie aprobują aborcji, ale inni tak".

S: „Nikt do aborcji nie zmusza. Kto potrzebuje, zrobi, kto nie, to nie. Przecież to teraz nie będzie tak, że ludzie będą masowo robić aborcję. Wiele osób chce mieć dzieci, stara się o to. Tu zahaczamy o in vitro. To w sumie jakiś paradoks z tą dostępnością".

Sopot, para ok. 60 lat. Kobieta: „Zawsze tak jest. Mężczyźni — posłowie sobie pojadą za granicę, zrobią aborcję. A kobietom nie dadzą.

Sprawa światopoglądowa? Nie, proszę pani, aborcja to jest potrzeba życia.

Wiem, co mówię, pracuję z osobami z niepełnosprawnościami. To jest bardzo trudne życie. I każda kobieta musi mieć wybór. Poseł z PSL-u nic o tym nie wie, nigdy nie będzie w tej sytuacji, nie dotyczy go to. To głosowanie to jest hańba. Mam nadzieję, że będą konsekwencje".

Gdańsk, kobieta ok. 25 lat, pracuje w szpitalu: „W szpitalu spotkałam już chyba wszystkie możliwe sytuacje. Znam takich pracowników, którzy mówią, że nie chcą asystować przy aborcjach. No, przepraszam, co to znaczy? Lekarze, położne są zobowiązani być z kobietą w ciąży na każdym etapie życia. A aborcja może być takim etapem. Jeżeli ja mam pogląd taki, że nie popieram aborcji, sama bym jej nie zrobiła, nie oznacza, że mam innych zmuszać do rodzenia".

Gdańsk, kobieta ok. 55 lat: "Byłam kiedyś bardziej konserwatywna. Byłam przeciw. Ale potem zobaczyłam, jak żyją osoby niepełnosprawne, jak państwo im w niczym nie pomaga. Zmieniłam zdanie. I ci panowie w Sejmie pewnie tego nie wiedzą.

Aborcja może sobie być światopoglądową sprawą, mnie to nie obchodzi, jaki kto ma światopogląd. Ale jak głosujesz w Sejmie, to głosujesz w imieniu ogółu. Trzeba dobro ogółu mieć na względzie".

Politycy (i mężczyźni) tego nie zrozumieją

Zdanie, które słyszę niemal w każdej rozmowie, brzmi: „Są różne sytuacje życiowe". I tych sytuacji, które sprawiają, że kobieta decyduje się na aborcję, politycy (często mężczyźni) nie zrozumieją. Życia nie znają — to zdanie także się powtarza. Często dotyczyło to sytuacji osób z niepełnosprawnościami, ale nie tylko.

Gdańsk Brzeźno, młoda kobieta, ok. 30-lat, z dzieckiem w wózku, z małego miasta: „Za nowej władzy nic się nie zmieniło. Wciąż robią z nas niewolnice, wyboru nie dają. A każda kobieta powinna mieć wybór. Dlaczego? Bo kobiety są w bardzo różnych sytuacjach życiowych".

Sopot, dwie kobiety ok. 55 lat. Pierwsza z nich: „Ja byłam przekonana, że ta ustawa przejdzie. Jestem załamana i zszokowana, że nie. Już myślała, że ten kraj jest inny. Każda kobieta musi mieć prawo do wyboru. Mężczyźni, wie pani, oni nie ponoszą konsekwencji żadnych. I nie rozumieją tych sytuacji. Uciekają. Bardzo wspieram dziewczyny w tej tu akcji, to jest heroiczne działanie".

Druga: „No, nas to już trochę mniej dotyczy".

Pierwsza: „I co z tego. Ale innych dotyczy, trzeba tak myśleć".

Sopot, dwie kobiety ok. 60 lat. Pierwsza: „To jest hańba, to głosowanie. Ja, proszę pani, byłam prokuratorką. Widziałam naprawdę wiele sytuacji życiowych. Tego nikt nie zrozumie, kto nie przeżył".

Druga kobieta: „Ja jestem ciekawa, co myślały te kobiety, które głosowały przeciw. Ewidentnie nie spotkały się z żadną tragedią życiową. Nic nie rozumieją. O Giertychu nie mówię, wszyscy wiemy, skąd on jest. Ale te kobiety! Jak one mogły tak głosować. A PSL? No, ja tu mam dość twarde zdanie, uważam, że w niektórych sprawach, to mężczyzn nie powinno się w ogóle pytać o zdanie. Bo oni nic nie wiedzą, nie rozumieją".

Pierwsza: „Byłam pewna, że ten Tusk coś zrobi, ale, jak widać, nic nie zrobił".

To się nie kłóci z dziećmi

W Sopocie spotykam też – tuż po sobie – dwie kobiety ok. 50-letnie z nastoletnimi synami. Jedna z nich mówi: „Mam troje dzieci, ale to się przecież w ogóle nie kłóci z tym, że jestem za prawem do aborcji. Chcę, żeby moja córka miała taką możliwość„. Druga: „Byliśmy wczoraj na koncercie, dopiero po powrocie zobaczyliśmy, co się stało. Powiedziałam od razu do syna, ma 13 lat – to jest skandal, co zrobiono”.

Do stoiska w Gdańsku podchodzą dzieci i wybierają wodne tatuaże z napisem „Aborcja jest okej„. „Mamo, mogę taki?”, pyta 6-latek. Ok. 40-letnia kobieta podchodzi, czyta napisy i zaczyna się śmiać. „O, czyli nie chcecie już więcej rodzeństwa? Ja w sumie też nie chcę". Dzieci zabierają tatuaże. Kobieta zerka na męża, który stoi 100 metrów dalej i pokłada się ze śmiechu, bo już wcześniej widział, co jest na stoisku.

Sopot, trzy kobiety, trzy pokolenia – kobieta z córką i 20-letnią wnuczką.

Babcia: „Świętojebliwy kraj, cholera. Marta, nie słuchaj, bo mówię brzydkie wyrazy. Ale tak to właśnie jest. Świętojebliwi wszyscy w tym Sejmie”.

Wielka polityka

Gdańsk Brzeźno, para ok. 45 lat z dużego miasta. Mężczyzna: „Interesujemy się polityką, jesteśmy dobrze zorientowani i wiedzieliśmy, co się działo w Sejmie w piątek. Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje. Głosowaliśmy na Tuska i jesteśmy strasznie zawiedzeni. Ja wiem, że to ten PSL, w sumie po nich niewiele się spodziewałem. Ale cała koalicja była odpowiedzialna. Powinna przejść ta ustawa i aborcja powinna być legalna. Dlatego podpisaliśmy tę inicjatywę. Chociaż muszę powiedzieć, że tu koleżanki mają transparent, że aborcja jest ok. To mi się mniej podoba. Bo to jednak może być trudna decyzja, poza tym wydaje mi się, że to nie jest dobry sposób, żeby przekonać konserwatystów. Moim zdaniem trzeba mówić o tym, że to wybór każdej kobiety. I ja tak uważam. I tych konserwatystów trzeba jakoś przekonać, a pójściem za daleko się nie przekona”.

Odpowiadam, że ustawa depenalizująca pod nich właśnie została okrojona, a i tak byli przeciwko. „Okej, ma pani rację. W sumie tak”.

W Sopocie niedaleko stoiska zatrzymuje się młody wysportowany mężczyzna na rowerze. Mruczy pod nosem: „Kurwa, wiadomo, uwalili kolesie z PSL-u. Co im do tego?” I jedzie dalej.

Tę rozmowę relacjonuje mi Natalia Broniarczyk. „W Stegnie podszedł do nas mężczyzna i mówi tak: »Jestem konfederatą i każdy powinien robić, co chce. Popieram waszą akcję, bo co się będę wtrącał. Każdy powinien zarządzać własnym życiem. Wszystkiego dobrego«”.

Sopot, mężczyzna ok. 40 lat: „Szkoda mi was bardzo kobiety, że mamy taki zjebany rząd, który tak was zrobił w konia. Trzymam za was kciuki".

Gdańsk, pod Neptunem, kobieta ok. 55 lat: „Dziewczyny robią coś wspaniałego. Nie sądzę, by było dużo takich kobiet, które by tak z łapanki stanęły na środku miasta i coś takiego robiły. My, kobiety, chodzimy do pracy, płacimy składki, wybieramy swoich parlamentarzystów, idziemy na wybory, żeby zagłosować na kogoś, kto coś obiecał. A ten ktoś tego nie robi, co obiecał.

Czuje się pani oszukana przez posłów? – pytam. „Tak, oszukali mnie jako kobietę, jako matkę. Bardzo dużo kobiet poszło na wybory, zagłosowało, żeby się rządy zmieniły. A wychodzi na to, że nie zmieniło się nic. Co z tego, że pani ministra poruszyła niebo i ziemię, jak pan Giertych sobie nie przyszedł. On przyszedł, ale nie zagłosował. A inni sobie nie przyszli. I nie ułatwili nam życia. A jakbym ja sobie zamiast do pracy, poszła gdzieś indziej. A tu kobiety cierpią, są w trudnej sytuacji. Sejm składa się w większości z facetów. Dlaczego oni mają decydować za nas? Jestem bardzo zawiedziona po wyborach. Aborcja to był jeden z postulatów. Czuję się o-szu-ka-na. Po raz kolejny".

I seks

Natalia Broniarczyk. „W Stegnie zaczepiła nas para ok. 45 lat i mówią tak: »Ale jak to, aborcja. Przecież w Polsce nic nie można. Ja prawie umarłam, bo po cesarskim cięciu zaszłam w ciążę i żaden lekarz nie chciał mi pomóc. Na szczęście poroniłam. Chciałam się potem podwiązać, bo się tak baliśmy z mężem seksu, bo byśmy sobie nie dali rady. Ale nie mogłam. Mąż mi powiedział, że on się podwiąże, skoro ja nie mogę. Jak dobrze, że pomagacie, bo ja myślałam, że w tym kraju już nic nie można. Nawet odbierają nam nawet przyjemność z takich rzecz jak kochanie się z własnym mężem«”.

Zdjęcia Agaty Kubis:

Aborcyjny Dream Team Patrol
Aborcyjny Dream Team Patrol
Aborcyjny Dream Team Patrol
Aborcyjny Dream Team Patrol
Aborcyjny Dream Team Patrol
Aborcyjny Dream Team Patrol
Aborcyjny Dream Team Patrol
Aborcyjny Dream Team Patrol
Aborcyjny Dream Team Patrol
Aborcyjny Dream Team Patrol
Aborcyjny Dream Team Patrol
;
Na zdjęciu Magdalena Chrzczonowicz
Magdalena Chrzczonowicz

Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze