Niekontrolowane przez społeczeństwo służby specjalne mogą być wykorzystywane do rozgrywek politycznych. Tak można odczytywać niestandardowe zaangażowanie CBA w poszukiwanie materiałów obciążających marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego, przeszukanie w biurze szefa NIK Mariana Banasia, czy powrót do sprawy rzekomego kupna willi przez prezydenta Kwaśniewskiego
Konstytucja RP w art. 5 postawiła przed piastunami władzy publicznej ambitne zadanie – zapewnienie bezpieczeństwa obywateli przy jednoczesnym poszanowaniu ich praw podmiotowych, wśród których nie najmniejszymi są prawo do prywatności, mir domowy, tajemnica korespondencji, czy autonomia informacyjna.
Za zapewnienie bezpieczeństwa odpowiedzialne są wszystkie organy państwa, ale szczególną rolę w tym względzie pełnią służby specjalne, które, podobnie jak służby policyjne wyposażone są w tym celu w nadzwyczajne uprawnienia, pozwalające na daleko idącą ingerencję w prawo do prywatności.
Jednym z najtrudniejszych zadań dobrze funkcjonującego systemu państwowego jest znalezienie równowagi między ochroną praw i wolności obywatelskich a przeciwdziałaniem zagrożeniom dla bezpieczeństwa państwa oraz porządku publicznego.
Chodzi przy tym o to, by nadmiernie nie ograniczyć skuteczności służb w walce z m.in. z grupami terrorystycznymi, obcym wywiadem oraz zwykłymi przestępcami, ale też
nie doprowadzić do sytuacji wszechwładzy służb prowadzącej prostą drogą do pozbawienia obywatela jego praw i wolności.
Uchwycenie takiej (dynamicznej) równowagi jest tym trudniejsze, że sami zainteresowani sprawami służb specjalnych dość często przeciwdziałają jej znalezieniu. Jest naturalne, że szefowie służb i ich funkcjonariusze opowiadają się za zwiększeniem swoich uprawnień. Nawet jeśli nie ze względu na sławną zasadę lorda Actona („władza demoralizuje…”), to z tego powodu, że rozszerzenie uprawnień ułatwia służbom pracę.
Trzeba w tym miejscu wskazać, że w Polsce istnieje 11 służb mających kompetencje do wykonywania czynności operacyjno-rozpoznawczych:
Każda z nich, skoro już istnieje, musi wykazać swoją przydatność, a nawet niezbędność.
Rządzący też nie są zainteresowani zmniejszaniem roli służb specjalnych, ponieważ pozwalają im one sprawniej kontrolować społeczeństwo i sprawować władzę.
Dążeniem decydentów jest raczej podporządkowanie służb tak, aby wypełniały one ich zlecenia (także polityczne), niż pilnowanie przestrzegania przez nie praw człowieka i obywatela.
Rządzący zmierzają do tego nie bacząc na fakt, że kiedyś (raczej szybciej niż później) znajdą się w opozycji.
Wreszcie – społeczeństwo, które w zasadzie powinno dbać o szanowanie swoich wolności (także przez służby), nie jest tym nadmiernie zainteresowane, albo ulega przekonaniu, że ważniejsze niż wolność jest bezpieczeństwo, na ochronę którego służby i władza się powołują przy zawłaszczaniu kolejnych kompetencji.
Przyczynia się do tego podatność opinii publicznej na propagandę „probezpiecznościową” i rozbudzony cynicznie populizm penalny.
Orientacji w pracy służb specjalnych nie sprzyja także całkowicie zrozumiała tajność ich działania oraz wynikający z niej brak wiarygodnych danych na ten temat.
Jedynymi aktorami sceny publicznej, którym zależy na istnieniu realnej kontroli społecznej nad służbami specjalnymi i utrzymywaniu równowagi między ich uprawnieniami a prawami człowieka i obywatela są opozycja oraz niektóre organizacje pozarządowe zajmujące się tą tematyką. (Polskie służby inwigilują bez kontroli. ETPC zażądał wyjaśnień od rządu)
Bardzo często zresztą dawna opozycja po zajęciu ław rządowych zmienia swoją optykę. Ważne są także naturalnie działania Rzecznika Praw Obywatelskich, którego misją jest czuwanie nad przestrzeganiem praw człowieka i obywatela. (Komisja Ekspertów do spraw przestrzegania praw obywatelskich w działaniach służb specjalnych)
Niezależnie od ścierających się interesów różnych graczy sceny społeczno-politycznej prawo przewiduje mechanizmy kontroli służb specjalnych. Na czoło wybija się tu Sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych.
Warto jednak zauważyć, że Komisja ta składa się z obecnie z siedmiu posłów, z czego czterech pochodzi z partii rządzącej. Pojawia się więc wątpliwość, czy jest ona w ogóle w stanie, a także czy chce, skutecznie nadzorować praworządność działania służb specjalnych.
Organem konstytucyjnym, który ma kompetencje do kontrolowania działalności podmiotów państwowych w tym służb specjalnych jest Najwyższa Izba Kontroli. Tymczasem w lutym to właśnie jedna z tych służb – CBA - dokonała przeszukania u prezesa NIK.
Niedawne wydarzenia związane z powołaniem na ten urząd Mariana Banasia, a następnie nieudanymi próbami pozbycia się go z zajmowanego stanowiska nie pozwalają optymistycznie patrzeć na jego faktyczne możliwości kontroli służb specjalnych.
Świadczy o tym również odpowiedź Mariana Banasia na wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich, w której stwierdził, że „wobec wskazanego ograniczenia kompetencji kontrolnych NIK, i to zarówno wobec służb specjalnych, Policji jak i sądów oraz prokuratury, przeprowadzenie skutecznej, efektywnej kontroli w postulowanym przez Pana zakresie uważam za niemożliwe”.
Istnieją także organy rządowe, którym formalnie podlegają służby specjalne – Prezes Rady Ministrów, Minister Koordynator Służb Specjalnych i Kolegium do Spraw Służb Specjalnych.
Jednak w chwili obecnej jest raczej wątpliwe, czy można w ogóle mówić w ich przypadku o właściwej kontroli praworządności działania służb, zwłaszcza jeśli uwzględni się fakt, że Ministrem Koordynatorem Służb Specjalnych jest Mariusz Kamiński – skazany w 2015 roku za przekroczenia uprawnień szefa CBA na 3 lata pozbawienia wolności oraz 10-letni zakaz zajmowania stanowisk publicznych (następnie ułaskawiony przez Prezydenta), a sekretarzem Kolegium ds. Służb Specjalnych - skazany w tym samym procesie ówczesny wiceszef CBA Maciej Wąsik.
Co więcej od 2019 roku Mariusz Kamiński łączy swój urząd z pełnieniem funkcji Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Wydaje się zatem, że kontrola polskich służb specjalnych pod kątem przestrzegania przez nie prawa, a zwłaszcza ochrony konstytucyjnych praw i wolności obywateli, jest obecnie iluzoryczna. A przecież to właśnie służby – mając szczególne uprawnienia – są poddane szczególnej pokusie ich wykorzystania w sposób niezgodny z prawem i w celach nie mających nic wspólnego z dobrem państwa i społeczeństwa.
Tym samym niekontrolowane przez społeczeństwo służby mogą być wykorzystywane do rozgrywek politycznych, biznesowych czy nawet do realizacji prywatnych interesów poszczególnych funkcjonariuszy czy poszczególnych służb.
Tak można odczytywać niestandardowe zaangażowanie CBA w poszukiwanie materiałów obciążających Marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego, przeszukanie w biurze szefa NIK Mariana Banasia, czy powrót do sprawy rzekomego kupna willi w Kazimierzu Dolnym przez Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.
W tej ostatniej sprawie CBA nie wahało się nawet opublikować na swoich stronach internetowych skanów dokumentów pochodzących ze śledztwa, w których zawarte są dane wrażliwe innych osób.
Przytoczone wyżej przykłady pochodzą z ostatnich tygodni i miesięcy funkcjonowania służb. Nie znaczy to jednak, że wcześniej władze nie używały podległych sobie służb do celów niezgodnych z prawem.
Warto przypomnieć zatrzymanie w 2002 r. przez UOP prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego w przeddzień posiedzenia rady spółki. Na kilka godzin przed rozpoczęciem posiedzenia rady zatrzymanego zwolniono, a rada nadzorcza Orlenu odwołała go ze stanowiska prezesa.
Za działania prowadzące do pozbawienia go wolności skazani zostali wyrokami w zawieszeniu ówczesny szef UOP Zbigniew Siemiątkowski i dyrektor Zarządu Śledczego UOP płk Ryszard Bieszyński.
Nadużycia w postępowaniach CBA stwierdzone zostały następnie w sprawach, w których główną rolę grał słynny „agent Tomek”. Znane zwłaszcza stały się trzy sprawy z lat 2007-2009 zakończone spektakularnymi kompromitacjami: wspomniana wyżej sprawa willi w Kazimierzu Dolnym, sprawa rzekomej korupcji przy prywatyzacji Wydawnictwa Naukowo-Technicznego oraz rzekomej próby „ustawienia” przetargu przez posłankę Beatę Sawicką.
Ten ostatni kazus stał się przyczynkiem do szerokiej debaty publicznej na temat wykorzystywania w procesie karnym dowodów zdobytych nielegalnie (tzw. „owoce zatrutego drzewa”). Co ciekawe, mimo oczywistości nielegalnych działań CBA i samego „agenta Tomka” PiS wciągnęło go na listę kandydatów do urzędu posła, który to mandat agent Tomek uzyskał.
Lansowanie człowieka z taka przeszłością przez istotną siłę polityczną wskazywało na nową jakość w dziejach polityczno-społecznych wolnej Polski. Otóż po raz pierwszy otwarcie powiedziane zostało, że działanie nielegalne i naruszające prawa innych osób może być słuszne, jeśli służy „dobrej” sprawie („cel określa środki”). Nie jest już wstydem dla władzy, że jej funkcjonariusze łamią prawo, ale wręcz powodem do dumy, jeśli robią to w „słusznym celu”.
Nie może zatem dziwić, że po kolejnym zwycięstwie wyborczym PiS do najwyższych urzędów państwowych doszli ludzie skazani w tzw. międzyczasie na kary pozbawienia wolności za nadużycie swoich uprawnień, a nawet, w celu umożliwienia im objęcia tych urzędów, zostali oni ułaskawieni przez Prezydenta przed rozpoznaniem sprawy przez sąd II-ej instancji.
Swoistą kropkę nad „i” stanowi w tym przypadku fakt, że za rządów obecnej władzy z urzędu odchodzi sędzia, który skazał Mariusza Kamińskiego, a on sam zajmuje dwa fotele ministerialne.
Wyraźna przewaga służb specjalnych nad wolnościami obywatelskimi i prawami człowieka wynikająca z praktyki popartej ideologią obecnej władzy, ma też oparcie w nowo kreowanych przepisach prawa:
Ta ostatnia regulacja otwiera jeszcze szerzej drzwi do różnego rodzaju nadużyć ze strony funkcjonariuszy policji, prokuratorów oraz funkcjonariuszy służb specjalnych.
W kontekście działalności służb specjalnych należy również podkreślić, że powyższe deficyty legislacyjne powiązane są z jednoczesnym rozwojem nowych technologii, co może w najbliższej przyszłości spowodować kolejne i to znacznie powszechniejsze nadużycia w zakresie inwigilacji.
Nierównowaga, jaka obecnie panuje w Polsce między możliwościami (faktycznymi i prawnymi) działania służb specjalnych a przestrzeganiem praw i wolności obywatelskich wymaga oczywistej korekty.
Zwrócił na to uwagę m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich występując z koncepcją (znaną już w innych krajach) powołania specjalnego organu, który zajmowałby się wyłącznie nadzorem nad działalnością służb specjalnych, mógł rozpatrywać skargi, był wyspecjalizowany w tej problematyce, a jednocześnie korzystałby z przymiotów niezależności i bezstronności.
Uzupełniałby on i wzmacniał obecny system kontroli, który, jak widać, jest nader ułomny i opiera się przede wszystkim na ludzkich cnotach.
Organ kontrolowałby zgodność działania służb z Konstytucją oraz innymi przepisami prawa, a więc legalność, niezbędność i proporcjonalność stosowanych przez nie środków w zakresie stosowania przez służby kontroli operacyjnej, uzyskiwania i przetwarzania danych telekomunikacyjnych, pocztowych i internetowych, pozyskiwania i przetwarzania danych stanowiących tajemnicę bankową, wykonywania innych czynności operacyjno-rozpoznawczych opisanych w ustawach lub w wewnętrznych instrukcjach o pracy operacyjnej albo w innych dokumentach służb.
Zainteresowanych tym pomysłem odsyłam do specjalnego opracowania na stronie RPO („OSIODŁAĆ PEGAZA” Przestrzeganie praw obywatelskich w działalności służb specjalnych – założenia reformy), bo to już trochę inna historia…
* Piotr Kładoczny – sekretarz Zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka oraz szef jej działu prawnego, wykładowca w Instytucie Prawa Karnego Uniwersytetu Warszawskiego. Członek Zespołu Ekspertów Prawnych przy Fundacji Batorego. Członek Komisji Ekspertów RPO do spraw przestrzegania praw obywatelskich w działaniach służb specjalnych
Komentarze