0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Foto Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.plFoto Dawid Żuchowicz...

Jako obywatel i obywatelka czujemy się zrobieni w konia, przy czym to powiedzenie nabiera dodatkowego sensu: bo zaprzęgnięci do parlamentarnej pracy politycy i polityczki nagle zostawiają wóz, który mieli ciągnąć. Chodzi oczywiście o to, że osoby wybrane na posłów i posłanki do polskiego Sejmu, a nawet piastujące funkcje ministerialne, rezygnują z tych zaszczytnych ról i ogłaszają start w eurowyborach.

Wicepremier Krzysztof Gawkowski 2 maja 2024 w TVN24 podkreśla z dumą, że „konstytucyjni ministrowie Lewicy w eurowyborach nie startują, bo mają pracę do wykonania”, ale z wiceministrami „nie widzi problemu”. Nie widzi, bo musiałby zobaczyć, że lewicowa wiceministra edukacji Paulina Piechna-Więckiewicz znalazła się na warszawskiej liście Lewicy do Brukseli, a wiceminister rozwoju i technologii wygrał właśnie wybory na prezydenta miasta i z ministerstwa odchodzi.

Przeczytaj także:

Gawkowski nie widzi problemu, my widzimy.

Na zdjęciu głównym: Minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński w Sejmie 10 kwietnia 2024 dziękuje za uzyskanie wotum zaufania. Sfotografował Dawid Żuchowicz, Agencja Wyborcza.pl

Dwóch Krzysztofów się zmywa

Załóżmy przez chwilę, co nie wymaga chyba wielkiej wyobraźni, że są młodzi wyborcy, którzy mają problem mieszkaniowy. Pan Adam, wyborca Trzeciej Drogi, jest wyznawcą zasady „nawet ciasne, ale własne” i niezmiernie się ucieszył z ogłoszenia przez rząd Donalda Tuska programu „kredyt mieszkaniowy #naStart”. To spełnienie obietnic wyborczych Koalicji Obywatelskiej oraz, do pewnego stopnia, Polskiego Stronnictwa Ludowego.

Nadzieje Adama ucieleśniał minister rozwoju i technologii Krzysztof Hetman z PSL (rocznik 1974), wcześniej już dwukrotny europoseł, pełniący w rządzie także ważną rolę wiceprzewodniczącego Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów. Jeszcze 11 kwietnia mówił, że „zaskoczyła go i bardzo martwi atmosfera hejtu wokół tego programu", ale w dziesiątkach mediów zapewniał, że wszystko się uda.

Konkret KO:

„Wprowadzimy kredyt z oprocentowaniem 0% na zakup pierwszego mieszkania”.

Gwarancja Trzeciej Drogi:

Uwolnijmy obrót ziemią w granicach miast. Odblokujemy plany zagospodarowania przestrzennego w maksymalnym stopniu uwzględniające potrzeby budownictwa mieszkaniowego. Rynkowo zwiększymy podaż mieszkań, obniżając tym samym ich cenę, aby zwiększyć dostęp do mieszkania w rozsądnej cenie. Wprowadzimy mechanizmy prawne i podatkowe, pozwalające zwiększyć dostępność mieszkań na wynajem.

Zapowiedzi PSL w ramach programu „Własny kąt” (w rozdziale „Dobry start dla młodych”) obejmowały „dofinansowanie do 100 tys. zł do wkładu własnego kredytu na pierwsze własnościowe mieszkanie lub dom i kredyt ze stałym oprocentowaniem 1,5 proc.”.

Pani Ewa, wyborczyni Lewicy, jest z kolei przekonana, że kredyty tylko windują ceny, a sama, zamiast zarzynać się spłatami przez 30 lat, liczy na opcję mieszkań budowanych na wynajem. Szczególne nadzieje łączyła z zastępcą Hetmana wiceministrem Krzysztofem Kukuckim (rocznik 1980) z Nowej Lewicy. Polityką mieszkaniową zajmował się już jako wiceprezydent Włocławka. W rządzie przygotował projekt nowelizacji ustawy o społecznych formach rozwoju mieszkalnictwa.

I oto pan Adam dowiaduje się, że jego minister będzie teraz kandydował do Parlamentu Europejskiego z Wielkopolski (z którą zresztą jako lublinianin nie ma niczego wspólnego), a pani Ewa, że jej nadzieja wraca 30 kwietnia rządzić Włocławkiem, po wygraniu II tury wyborów samorządowych.

Coś tu się nie zgadza, prawda?

Jaki właściwie jest sens wyborów

Politycy i polityczki zachowują się tak, jakby nie wiedzieli, że głosowanie w wyborach parlamentarnych to coś więcej niż rytualny obowiązek i udział w partyjnym totolotku.

Dzień 15 października 2023 był czymś zupełnie innym, także dla wielu młodszych osób, które w poprzednich wyborach głosowały rzadziej. To była ich inicjacja obywatelska i patriotyczna, wyraz zaangażowania i znak nadziei. Prawie 11,6 mln osób, które oddały głos na Koalicję 15 października, ma także szczególne oczekiwania od rządu: odwrócić procesy degradacji ustroju państwa przez rządy PiS, zmodernizować kraj i przywrócić uczciwość w życiu publicznym. Uczciwość to był leitmotiv kampanii Donalda Tuska.

Oczekiwalibyśmy zatem rzetelnej, uczciwej pracy naszych wybrańców i wybranek w rządzie i parlamencie, poważnego podejścia do publicznych obowiązków. Liczylibyśmy też na odwrócenie negatywnych stereotypów zawodu polityka, który u nas, jak zresztą w prawie całej UE, cieszy się niskim zaufaniem.

Ktoś ceni sobie bezkompromisowy temperament Joanny Scheuring-Wielgus i liczył na jej udział w pracach nad prawami kobiet. Ktoś inny upodobał sobie szorstki styl Bartłomieja Sienkiewicza i docenia jego skuteczność w przejęciu mediów publicznych, ale chciałby zobaczyć dalszy ciąg prawdziwej ich reformy (tyle że on uczciwie powiedział, że będzie ministrem tylko na trochę).

Ktoś pokładał nadzieje w szefie MSWiA Marcinie Kierwińskim, twardym i małomównym... Oni wszyscy znikają z rządu i Sejmu, podobnie jak doświadczony w bojach Borys Budka, czy para wspaniałych wilków śledczych Dariusz Joński i Michał Szczerba, tak jakby rozliczenia z PiS się skończyły. Anna Maria Żukowska będzie walczyła o prawo do aborcji w Unii?

(Także wyborcy PiS tracą swoich parlamentarnych ulubieńców, ale to inny temat. Zyskują innych faworytów prawicowej pieśni jak Jacek Kurski czy Daniel Obajtek).

W świecie poważnego biznesu takie zwroty karier nie byłyby możliwe. Owszem, podobne transfery zdarzają się w show-biznesie czy sporcie, ale nie aż na taką skalę. Jak zwraca uwagę w „Polityce” prof. Anna Siewierska, „taki rotujący pracownik w żadnej szanującej się firmie posady nie utrzyma, za to za publiczne pieniądze może się bawić w nieskończoność”.

Jeszcze tylko brakuje, żeby Brukselę wybrał Adam Bodnar czy Andrzej Domański, filary rządu. Albo Władysław Kosiniak-Kamysz... Brzmi absurdalnie, ale może nie ma już ludzi nie do ruszenia?

Ucieczka do Brukseli, OK, wyjazd do Brukseli, podważa niepisany kontrakt, jaki zawieramy z politykiem czy polityczką, na którą głosujemy. Chcemy go wiedzieć w Sejmie, a ją w rządzie, a nie w Belgii i Francji.

W szczelinę nieufności wciska się podejrzenie, że chodzi o wykorzystanie pozycji w Sejmie czy rządzie do awansu i zysku. Bo taki minister czy inna posłanka, ma w wyborach do Parlamentu Europejskiego darmową promocję, a stanowisko w Parlamencie Europejskim to niezła kasa.

Hetman zarabia w rządzie 18 tys. zł miesięcznie (brutto). W europarlamencie wyciągnie ok. 19-20 tys. euro.

Ile zarabia europosłanka i europoseł?

  • Miesięczna płaca to 10 075 euro brutto;
  • dieta miesięczna 4950 euro;
  • dieta dzienna (pobytowa) – 350 euro dziennie za przebywanie w Parlamencie Europejskim. Sesje plenarne to ok. 5 dni w miesiącu, ale dochodzą posiedzenia komisji i swego klubu w PE. Przyjmijmy ostrożnie, że europoseł/posłanka bierze 12 diet dziennych, to daje 4200 euro miesięcznie.

W sumie jest to 19 225 euro brutto miesięcznie, czyli 83 244 zł (po aktualnym kursie 4,33 zł).

Ponadto europoseł ma prawo do zwrotu kosztów leczenia, a także podróży (samolot klasą biznes, oraz 0,58 euro za kilometr, czyli 799 euro za podróż np. z Krakowa do Brukseli; przy okazji – specem od zarabiania na „kilometrówkach” był m.in. poseł PiS Ryszard Czarnecki). Dostaje też pieniądze na zatrudnienie asystent/ki i ma w perspektywie porządną emeryturę.

Krótka ławka? To jej nie skracajcie

Sprawa nie jest aż tak prosta, jak ją przedstawiamy. Poza zobowiązaniem publicznym i prywatnymi kalkulacjami polityka czy polityczki, żeby się dorobić i przeżyć europejską przygodę, jest tu trzeci piekielnie ważny czynnik – interes partyjny.

Często to władze partii podejmują decyzję, by przesunąć daną osobę z odcinka krajowego na europejski. Kluczowy z punktu widzenia partii jest bowiem wynik w kolejnych wyborach. Chodzi więc o to, by wśród kandydatów do europarlamentu pojawiły się osoby znane, które mogą wygrać i pociągnąć listę. A ławka jest krótka – słychać ze wszystkich stron. Stąd tytułowe zjawisko polityka wielokrotnego użytku.

Oczywiście w Brukseli też pracuje się dla Polski, bo Polska leży w Unii Europejskiej, ale liczy się przede wszystkim interes partii.

Nawiasem mówiąc, klątwa partyjniactwa wisi też nad rządem. Podział ministerstw z aptekarską dokładnością oddaje udział trzech ugrupowań w sukcesie wyborczym, stanowiska wiceministrów zostały rozparcelowane tak, żeby każda partia miała wszędzie swojego człowieka. Wiceminister czy wiceministra może nie być kompetentna, ale musi być z odpowiedniej partii (żeby się bilans zgadzał).

Wyjątek stanowi resort sprawiedliwości. Adam Bodnar dobrał sobie wiceministrów według kompetencji, w tym wybitnego speca m.in. od prawa dyskryminacyjnego Krzysztofa Śmiszka (jedyny partyjny – z Lewicy). Nawiasem mówiąc, on też wybiera się do Brukseli! Straszna szkoda.

Przyzwolenie na wielokrotne używanie tych samych polityków i polityczek w kolejnych wyborach prowadzi do tego, że działa tu mechanizm błędnego koła.

Partyjne zafiksowanie na wąskiej grupie liderów i liderek sprawia, że partie się dodatkowo petryfikują, kariery w nich wydają się mniej atrakcyjne (bo nie są), a społeczne zaufanie do partii spada.

Może rozwiązaniem byłaby tradycja włoska? W 2024 roku do Parlamentu Europejskiego kandyduje premierka Włoch Giorgia Meloni, ale z góry zapowiada, że nie obejmie funkcji europosłanki. Występuje w roli lokomotywy, która ma pociągnąć wagoniki Braci Włochów, co już robiła w 2019 roku. Na tej samej zasadzie w 2009 roku kandydował do PE ówczesny premier Silvio Berlusconi.

Wariantu włoskiego użył w Polsce Robert Biedroń w 2019 roku, trochę go tylko modyfikując, bo jakoś tak w końcu ostatecznie mandat objął. Tego nie polecamy.

;
Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Na zdjęciu Magdalena Chrzczonowicz
Magdalena Chrzczonowicz

Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze