0:00
0:00

0:00

„My, ornitolodzy, wiemy, jak bardzo podobne są do siebie różnego rodzaju gatunki kaczek i gęsi. W stadzie, które zrywa się do lotu, myśliwy nie jest w stanie ich rozróżnić albo wycelować wyłącznie do gatunków łownych” – mówi w rozmowie z OKO.press dr hab. Dominik Marchowski z Muzeum i Instytutu Zoologii PAN. Marchowski jest jednym z autorów artykułu, który ukazał się w czasopiśmie naukowym „Avian Research” – ornitolodzy przeanalizowali w nim zdjęcia ponad 1300 ptaków zabitych przez włoskich myśliwych na jeziorze Miedwie.

Na zdjęciu głównym: martwe ptaki sfotografowane przez myśliwych, głównie zagrożone głowienki.

Sprawę polowań na Miedwiu opisała we wrześniu 2024 „Wyborcza”. Myśliwi z Włoch przyjeżdżali na specjalne (drogie) wycieczki do Polski, podczas których mogli strzelać do ptaków.

„Myśliwi ukrywają się w czatowniach i zaczynają wabić ptaki dźwiękowo. Na wodzie unoszą się tzw. bałwanki, o których była mowa wyżej, czyli realistyczne modele ptaków, w tym przypadku kaczek i gęsi. (...) Zostają zestrzelone podczas podchodzenia do lądowania na wodzie” – pisał w „GW” Robert Jurszo.

Włosi publikowali później zdjęcia z „łowów”. Widać na nich stosy martwych zwierząt. Myśliwi ustawiali się z nimi, uśmiechając do aparatu, układają ciała na łódkach albo w przyczepach samochodów. Liczba zabitych ptaków może porażać.

Organizatorzy utrzymują, że włoscy myśliwi strzelali tylko do tych gatunków, które znajdują się w naszym kraju na liście gatunków łownych. Rzeczywistość – jak dowodzi analiza opublikowana w „Avian Research” – jest zupełnie inna.

Trzy sezony zabijania

Katarzyna Kojzar, OKO.press: Czy myśliwi w sezonie 2024/2025, po medialnych doniesieniach, dalej polowali na jeziorze Miedwie?

Dr hab. Dominik Marchowski: Po nagłośnieniu sprawy, zrezygnowano tam z polowań. Z tego co się dowiedzieliśmy, odbyły się tam trzy sezony polowań, w których uczestniczyli dewizowi myśliwi, głównie z Włoch. To było organizowane przez włoską firmę, na podstawie umowy z lokalnym kołem łowieckim.

Przeczytaj także:

Kiedy zostało ujawnione, że myśliwi polują na gatunki chronione, koło łowieckie Łoś zrezygnowało z dalszej współpracy z tą firmą. Natomiast nie jest wykluczone, że to samo się dzieje w innych miejscach, bo firma nie zakończyła działalności. My przeprowadziliśmy case study dla jeziora Miedwie, gdzie mamy udokumentowane – przez samych myśliwych – trzy sezony polowań.

Co to za miejsce? Miedwie jest popularnym punktem polowań na ptaki?

Miedwie to jedno z największych polskich jezior. Jest to jezioro polodowcowe, wokół którego są tereny otwarte – łąki, tereny podmokłe, obszary bardzo cenne dla ptaków wodnobłotnych. Wokół jest kilka mniejszych jezior, które razem z Miedwiem tworzą cały kompleks terenów wodnych, wodnobłotnych, podmokłych. To jedno z najważniejszych w kraju miejsc dla migrujących i zimujących ptaków wodno-błotnych. Międzynarodowa organizacja BirdLife International uznała obszar Miedwia i okolicznych terenów wodnych i podmokłych jako obszar IBA, czyli Important Bird and Biodiversity Area of International Importance. Nadano mu nazwę Ostoja Miedwie (Miedwie Site).

Natura 2000, obszar ważny dla ptaków

Marchowski: Obszary IBA wyznaczane są przez BirdLife International zgodnie ze ścisłymi kryteriami naukowymi, w ten sam sposób na całym świecie. Na jeziorze Miedwie jednym z elementów ochrony są ptaki wodno-błotne, które zatrzymują się tu podczas migracji i na zimowisko w liczebnościach regularnie przekraczających 20 tysięcy osobników rocznie. Przedmiotami ochrony – czyli gatunkami, dla których Miedwie jest szczególnie ważne w ich cyklu życiowym – są tu również gęś zbożowa, gęś białoczelna i żuraw.

Podobne kryteria jak w przypadku obszarów IBA stosuje Unia Europejska przy wyznaczaniu obszarów Natura 2000. W przypadku Ostoi Miedwie obszar Natura 2000 został utworzony w granicach bardzo zbliżonych do IBA. Można więc uznać, że jest to forma prawnej ochrony.

Obszary IBA, choć uznane za cenne dla ptaków, same w sobie nie stanowią formy ochrony prawnej. Mogą jednak pełnić rolę listy referencyjnej przy wyznaczaniu obszarów podlegających ochronie – właśnie w ten sposób Ostoja Miedwie została włączona do sieci Natura 2000 i uzyskała formalny status obszaru chronionego.

My, jako lokalni ornitolodzy w ramach Zachodniopomorskiego Towarzystwa Przyrodniczego, prowadzimy tutaj monitoring od początku lat 2000, we wszystkich najważniejszych miejscach dla ptaków wodnobłotnych na Pomorzu Zachodnim, które jest w całości sanktuarium ptasim, miejscem zimowania, przystankiem na szlakach migracyjnych ptaków, które gniazdują na Syberii albo w Arktyce. Obserwujemy tu gęsi zbożowe, białoczelne, gęgawy i prawie wszystkie gatunki kaczek, które występują w Polsce, łącznie z okazjonalnie pojawiającymi się kaczkami morskimi, takimi jak uhla czy markaczka. Natomiast w największych liczebnościach występują tu krzyżówki, które są gatunkiem łownym. Nieco mniej licznie pojawia się chroniona krakwa, łowna cyraneczka, chronione cyranka, rożeniec i świstun.

Wszystkie te ptaki koncentrują się głównie w południowej części jeziora, gdzie walory przyrodnicze są dzięki temu największe. Północna część jest popularna wśród mieszkańców Szczecina, są tam plaże i kąpieliska. Myśliwi polowali na południu – i tam robili zdjęcia tzw. pokotów.

ptak z rudą głową pływa na wodzie
Świstun, jeden z najczęściej zabijanych na Miedwiu chronionych ptaków. Fot. Piotr Chara

Polowania na ptaki uwiecznione

Właśnie te zdjęcia, na których widać stosy ciał martwych ptaków, posłużyły wam do przeprowadzenia analizy. Co z niej wynika?

To, że mieliśmy taki materiał do analizy, to dość wyjątkowa sytuacja. Od czasu do czasu wyciekały zdjęcia myśliwych, którzy upolowali gatunek chroniony, ale było ich za mało, żeby wyciągać konkretne wnioski. Mam wrażenie, że w pewnym momencie poszedł przekaz do myśliwych, żeby nie chwalić się zdjęciami po polowaniu na ptaki, bo to powoduje kontrowersje i negatywne komentarze. Ale włoscy myśliwi tej zasady prawdopodobnie nie znali i prawie wszystko, co upolowali, fotografowali. Chwalili się tym.

Zdjęć, do których dotarliśmy, było tak dużo, że pozwoliły na solidną statystyczną analizę.

Wszystkie zarchiwizowaliśmy, bo kiedy o sprawie zrobiło się głośno, myśliwi zaczęli je kasować, a część mediów prowadzonych przez organizatora polowań zniknęła. Oczywiście nie działaliśmy wbrew prawu, więc twarze myśliwych są zanonimizowane, żeby nie można było ich zidentyfikować. Archiwum zabezpieczyliśmy hasłami.

Na zdjęciach pozaznaczaliśmy wszystkie gatunki, które udało się rozpoznać. W ten sposób zrobiliśmy analizę, jak wygląda struktura gatunkowa, ile i jakie gatunki się tam znalazły. Następnie, mając dane z naszego wieloletniego monitoringu, mogliśmy to porównać i stwierdzić, czy myśliwi, polując, prowadzą jakąkolwiek selekcję gatunków.

Strzały na oślep

Marchowski: Statystyczna analiza wykazała brak jakiejkolwiek selektywności. W praktyce oznaczało to, że przelatujące stada ptaków były ostrzeliwane przez myśliwych bez uprzedniej identyfikacji gatunków.

Oczywiście pojawiają się ze strony myśliwskiej krytyczne uwagi, że analizowaliśmy tylko jedno miejsce i zdjęcia zagranicznych myśliwych.

Że w innych miejscach jest inaczej, a polscy myśliwi wiedzą, do czego strzelają.

Ja jednak uważam, że warunki, w jakich poluje się na ptaki, wszędzie są do siebie bardzo zbliżone. To pokazuje ewidentnie, że nie powinny być dopuszczane polowania w ptasich ostojach. Nie trzeba zmieniać prawa – myśliwi już dziś nie przestrzegają istniejącego. Trzeba by było je lepiej egzekwować.

Myśliwi z zabitymi ptakami, na pierwszym planie widać chronione świstuny i krakwy, wyżej krzyżówki i gęsi białoczelne.

Według prawa łowieckiego nie można oddać strzału, jeśli nie ma się stuprocentowej pewności, że cel jest rozpoznany. Ale podczas polowania na ptaki to przecież niemożliwe.

Podczas takiego polowania na ptaki, jakie odbywało się na Miedwiu, nie można mieć takiej pewności. My, ornitolodzy, wiemy, jak bardzo podobne są do siebie różnego rodzaju gatunki kaczek i gęsi.

W stadzie, które zrywa się do lotu, myśliwy nie jest w stanie ich rozróżnić albo wycelować wyłącznie do gatunków łownych – szczególnie biorąc pod uwagę sposób polowania.

Nie ma jednego naboju, którym strzela się do krzyżówki czy innego ptaka. Jeden strzał to wiązka, chmura śrutu, która leci w stado, być może zabija jednego ptaka, ale inne rani. Nie ma nad tym dostatecznej kontroli.

Polowania na ptaki, także te chronione

Z analizy wynika, że 43 proc. zidentyfikowanych na zdjęciach gatunków to były gatunki chronione. Co to za gatunki?

Od razu podkreślę, bo to jest często przekręcane – nie chodzi o procent wszystkich ptaków ze zdjęć, a o procent gatunków. Tak, jak pani powiedziała. Nad Miedwiem mamy 14 gatunków, które regularnie tam występują i potencjalnie mogły być celami myśliwych. I ze zdjęć wynika, że wszystkie 14 znalazło się wśród ofiar – a 43 proc. z nich to gatunki objęte ochroną.

Najliczniej pozyskiwanym gatunkiem chronionym był świstun. Na drugim miejscu krakwa i to też odzwierciedla udział tych gatunków w środowisku. One są najpospolitsze z tych chronionych. Dalej jest rożeniec, płaskonos, bielaczek i ogorzałka – wszystkie chronione.

Dość licznie odstrzelony był gatunek kaczki nurkującej – głowienka, która co prawda jest gatunkiem łownym, ale bardzo szybko zmniejszającym liczebność. Głowienka widnieje na Polskiej i na Międzynarodowej Czerwonej Liście Ptaków Zagrożonych. Drugi gatunek łowny kaczki nurkującej to czernica, na Polskiej Czerwonej Liście opisany jako bliski zagrożenia.

Zgodnie z prawem łowieckim, nie powinno się strzelać do zagrożonego gatunku, bo to sprzeczne z ochroną przyrody.

Oba te gatunki były jednak przedmiotem polowań na Miedwiu.

Osobną kwestią jest jeszcze samo operowanie myśliwych w siedlisku. Nawet jeśli strzelaliby tylko do ptaków łownych i tych, które nie są zagrożone, to generowany przez nich hałas powoduje płoszenie. To również jest niezgodne z prawem. Cierpią nie tylko gatunki łowne i podobne do łownych, ale też takie, które w okolicy mają swoje przystanki w czasie migracji. W artykule wykazaliśmy, że w miejscu, gdzie myśliwi regularnie się pojawiali, drastycznie zmniejszyła się liczebność żurawi.

Jak ukarać myśliwego?

Czy myśliwych, którzy fotografowali się z chronionymi gatunkami albo organizatora polowań można pociągnąć do odpowiedzialności?

Uważam, że trudno będzie znaleźć i pociągnąć do odpowiedzialności kogoś z Włoch. Ale trzeba powiedzieć, że polskie koło łowieckie jest współodpowiedzialne. To nie jest tak, że każdy sobie może zapłacić, przyjechać, wziąć strzelbę i polować – wszystko odbywa się pod nadzorem koła łowieckiego z Polski. Ono musi zadbać, żeby myśliwi wiedzieli, do czego mogą strzelać, a do czego nie. Musi przekazać wszystkie zasady.

Nie wiem, jak dokładnie wyglądają te procedury, nie jestem prawnikiem. Natomiast wiem, że sprawa w sądzie się toczy. Przyszło oficjalne pismo do Muzeum i Instytutu Zoologii PAN, gdzie pracuję, z prośbą o wyznaczenie osoby, która będzie zeznawać w tej sprawie. Byłem w to zaangażowany, więc wyznaczono mnie, złożyłem zeznania i abstrakt z naszej analizy – to było jeszcze przed publikacją artykułu. Pokazałem zdjęcia z gatunkami chronionymi i inne materiały, do których dotarliśmy.

Kuriozalny jest fakt, że Włosi w ulotkach reklamowych, promujących te polowania, umieścili zdjęcia gatunków chronionych.

Nie wiem, czy to jest bezczelność, bezkarność czy totalna ignorancja.

Polowania na ptaki trzeba zmienić...

Jak rozwiązać problem polowań na ptaki? Wykreślać kolejne gatunki z listy gatunków łownych? Całkowicie zakazać takich polowań?

Rekomendacją taką na już, na teraz, jest przegląd obszarów IBA i Natura 2000, gdzie chronione są ptaki wodnobłotne i wprowadzenie tam zakazu polowania. To musiałby wprowadzić odgórnie Polski Związek Łowiecki, ze względu na brak możliwości prowadzenia polowania zgodnie z prawem.

Wszelkiego rodzaju noclegowiska, miejsca, gdzie koncentrują się duże wielogatunkowe stada – tam nie da się polować zgodnie z prawem, co wiemy od dawna i co udowadniamy również tą analizą. Natomiast jeśli chodzi o większe zmiany w prawie, to w artykule postulujemy wprowadzenie egzamin ze znajomości ptaków. Powinien być organizowany przez niezależną od PZŁ jednostkę naukową.

_ND43815 kopia
Różne gatunki gęsi. "W praktyce brak jest możliwości rozpoznania gatunku chronionego od łownego" – mówi dr hab. Dominik Marchowski. Fot. Piotr Chara

Nie chcę tu promować swojej instytucji, równie dobrze taki egzamin mogłaby przeprowadzać inna, kompetentna instytucja naukowa lub specjalnie do tego celu powołane ciało. W MIZ PAN mamy jednak już doświadczenie w przeprowadzaniu egzaminów dla ludzi, którzy chcą obrączkować ptaki. Mamy rygorystyczne podejście, dbamy, żeby ptaki były odpowiednio obrączkowane, dlatego muszą robić to osoby doskonale przeszkolone i znające gatunki. Natomiast w przypadku myśliwych nie ma aż tak restrykcyjnego podejścia.

...albo zakazać

Marchowski: Podczas różnych debat z myśliwymi namawialiśmy ich, żeby podeszli do plansz z kaczkami i rozpoznali ich gatunki. Tak, żeby sprawdzić swoją wiedzę.

Nikt się nigdy tego nie podjął.

W dalszych krokach należałoby wykreślić z listy gatunków łownych te ptaki, które są zagrożone i zmniejszają swoją liczebność. Ja jednak uważam, że należałoby w ogóle odejść od takiej formy polowania na ptaki, jaką praktykuje się teraz. Powinno wprowadzić się zakaz polowań w noclegowiskach i cennych dla ptaków obszarach wodno-błotnych itd.

Jeśli już koniecznie myśliwi muszą polować, to w miejscach nie tak cennych przyrodniczo, jak chociażby Miedwie, które opisujemy w naszej analizie.

Autorami omawianego artykułu są Dominik Marchowski, Robert Jurszo, Paweł Stańczak, Michał Jasiński i Sebastian Guentzel. Można go przeczytać TUTAJ.

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Dziennikarka, reporterka, kierowniczka działu klimatyczno-przyrodniczego w OKO.press. Zajmuje się przede wszystkim prawami zwierząt, ochroną rzek, lasów i innych cennych ekosystemów, a także sprawami dotyczącymi łowiectwa, energetyki i klimatu. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu, laureatka Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego za reportaż o Odrze i nagrody Fundacji Polcul im. Jerzego Bonieckiego za "bezkompromisowość i konsekwencję w nagłaśnianiu zaniedbań władz w obszarze ochrony środowiska naturalnego, w tym katastrofy na Odrze". Urodziła się nad Odrą, mieszka w Krakowie, na wakacje jeździ pociągami, weekendy najchętniej spędza na kajaku, uwielbia Eurowizję i jamniki (a w szczególności jednego rudego jamnika).

Komentarze