0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot. Piotr Charafot. Piotr Chara

Ponad 8 tysięcy hektarów rozlewisk. To tutaj Warta wpływa do Odry, a swój dom ma ponad 280 gatunków ptaków – w tym gęsi tundrowe, które są symbolem tego miejsca.

Ujście Warty, tuż przy granicy z Niemcami, to najmłodszy park narodowy w Polsce. Powstał w 2001 roku, żeby chronić cenny ekosystem na rozlewiskach. Jego powołanie było bolesne dla myśliwych, którzy w tym miejscu polowali na ptaki. W parku strzelać nie wolno – można za to jednak polować w jego otulinie, która zajmuje ponad 10 tysięcy hektarów.

Ptak, który jest chroniony na terenie parku, kilka metrów dalej staje się lotką. Celem do odstrzału.

„Lobby myśliwskie ma się u nas dobrze” – napisali w wiadomości do OKO.press pracownicy Parku Narodowego Ujście Warty. Chcą zachować anonimowość. „Sytuacja w Parku i tak jest już napięta. Ale nie chcemy patrzeć na zabijanie ptaków w otulinie bezczynnie” – dodają.

Wbrew pozorom i logice

„Widzimy ich w drodze do pracy, jak od rana stoją w otulinie. Czasami zastanawiamy się, czy nie trzeba byłoby zakładać odblaskowych kamizelek, żeby myśliwi nas z niczym nie pomylili” – mówią pracownicy.

„Przychodzą do nas turyści, którzy przyjeżdżają tutaj dla obserwacji ptaków. Chcą cieszyć się ciszą, robić zdjęcia, a dostają hałas strzałów. Pytają, czy można coś z tym zrobić – bo wybrali się o świcie na obserwację, a nagle zajechało kilka jeepów i wysiedli z nich mężczyźni z bronią. Czasami mają do nas pretensje, denerwują się. Odpowiadamy, że nic nie możemy zrobić. Wbrew pozorom i logice, polowanie przy granicy Parku jest legalne" – dodają.

Przeczytaj także:

Sezon polowań na ptaki zaczyna się 15 sierpnia – od tego momentu można polować na gołębie grzywacze. Później ochrony są pozbawiane kolejne gatunki – gęsi, kaczki, słonki, jarząbki, łyski. Myśliwi polują na część z nich nawet jeszcze w styczniu.

„Polowanie zaczyna się bardzo wcześnie rano, kiedy jest jeszcze szaro. W takich warunkach nie da się ocenić, do jakiego ptaka się strzela. Myśliwi celują w cokolwiek, na oślep. Chociaż czy gdyby widzieli, do czego strzelają, to byliby w stanie rozróżnić gatunki chronione od łownych? Raczej nie” – mówią pracownicy.

Martwa mewa

Opowiadają, że w drugiej połowie 2024 roku, podczas liczenia gęsi, które regularnie wykonują pracownicy Parku, myśliwy postrzelił mewę. „Zupełnie inny lot, inna sylwetka. Bardzo trudno je pomylić" – komentuje jeden z naszych rozmówców. Kiedy pracownicy chcieli interweniować, myśliwy, który oddał strzał, zniknął. A reszta uczestników polowania utrzymywała, że nie wie, kto strzelał.

Innym razem martwa gęś spadła na parking przed dyrekcją parku. „W budynku dyrekcji bardzo często słychać strzały” – relacjonują osoby pracujące w PN Ujście Warty.

„Nie mamy już sił do tego, jaką samowolę uprawiają tutaj myśliwi od lat. W 2022 roku tuż przy Parku znaleziono martwego wilka. Jego ciało leżało w otulinie. Miał ranę postrzałową, w ciele odłamki metalu. Wezwano policję, sprawa trafiła do prokuratury i tyle. Sprawcy nie ustalono” – słyszymy.

„Nie ma tutaj żadnej kontroli nad tym, jak i do czego strzelają myśliwi, stojąc na granicy Parku, który przecież powstał po to, żeby chronić naturę. A nie dla przyjemności kilku facetów” – mówią pracownicy.

Latem 2024 roku powołano nowego dyrektora PN Ujście Warty. Został nim Remigiusz Wojtera, który wcześniej pracował w zespole ds. ochrony przyrody w Parku.

„Nowy dyrektor miał zakończyć proceder polowania tuż przy granicy parku. Ostatni sezon polowań na ptaki pokazał, że to się nie udało” – relacjonują.

Myśliwi odsuną się od PN Ujście Warty?

„Latem i jesienią 2024 roku podczas spotkań przedstawicieli PN Ujście Warty oraz kół łowieckich graniczących z Parkiem Narodowym ustalono, że myśliwi nie będą wykonywali polowania na ptaki łowne bezpośrednio przy granicy PN, lecz odsuną się od niej w głąb obwodu łowieckiego, co miało miejsce” – informuje w mailu do OKO.press Aleksandra Kugacz, rzeczniczka prasowa Parku.

Relacje turystów czy pracowników Parku przedstawiają jednak coś innego. Tak samo, jak nagrania, które pokazuje nam Piotr Chara, ornitolog i fotograf przyrody, członek zespołu do spraw reformy łowiectwa przy Ministerstwie Klimatu i Środowiska. Chara jest byłym pracownikiem Parku, doskonale zna ten teren.

Piotr Chara przez cały sezon dokumentował działania myśliwych w otulinie PN Ujście Warty

„Ostatni sezon łowiecki 2024-2025 poświęciłem na dokumentowanie, jak patologiczna jest sytuacja związana z polowaniami w otulinie. Na nagraniach widać ptaki spadające tuż przy dyrekcji Parku” – mówi Chara. Widać również miejsca, gdzie ustawiają się myśliwi. Mają przed sobą Park, celują w jego kierunku.

„Obstawiają łąki wokół Parku, by w kanonadach strzałów ranić i zabijać ptaki, które właśnie opuściły teren powołany dla ich ochrony. Teoretycznie przed taką sytuacją powinna chronić otulina. Szczycimy się wartością przyrodniczą tego miejsca. Gęś znajduje się w logo Parku, ale w sezonie polowań właśnie te ptaki, kalekie i poranione, stanowią tu powszechny widok. To nie świątynia przyrody, tylko strzelnica. Nie miejsce spokoju ptaków, lecz pułapka dla tych stworzeń” – dodaje.

Film Piotra Chary publikujemy razem z tym artykułem. Ornitolog wcześniej go nie upubliczniał.

Na jednym z ujęć ranna, kulejąca gęś idzie w stronę czerwonej tablicy z napisem „Park Narodowy Ujście Warty".

„To symbol tej patologii. Nasz narodowy wstyd, a nie narodowy park” – komentuje fotograf.

Ochrona pozorna

„Problem z polowaniami na ptaki jest tutaj obecny od lat” – mówi Chara.

Do swojego materiału dołączył ujęcia z poprzednich sezonów łowieckich, z wałów wschodniego i północnego, które stanowią granice PN Ujście Warty. Myśliwi stoją na wale z bronią, rozlewając między sobą alkohol. Fotograf opowiada, że ten teren jest popularny również wśród zagranicznych myśliwych.

„Udokumentowałem przykład tego procederu (nagranie można zobaczyć poniżej – od aut.). Na prośbę rolnika, który czuł się zastraszony, udałem się we wskazane miejsce. Nie było polskiego przewodnika ani myśliwskiego psa. Panowie polowali ze specjalnych czatowni zbudowanych bez wiedzy właściciela gruntu. Tam za pomocą wabików i elektronicznego dźwięku oszukiwali wylatujące z Parku gęsi. Gdy ptaki słyszą emitowany z głośników spokojny głos innych gęsi, chcą usiąść obok. Wtedy myśliwi wpadają w amok strzelania” – opowiada.

Porozumienie to za mało

„Poprzedni dyrektor PN Ujście Warty Konrad Wypychowski utrzymywał status quo, nie chciał wchodzić w konflikt z myśliwymi” – mówią nam pracownicy. Piotr Chara mówi, że to był jeden z powodów, dla których zrezygnował z pracy w Parku. „Wielu z nas odeszło, nie mogąc się pogodzić z rażącą dysfunkcją tej pozornej ochrony. Chcieliśmy działać, ale ówczesna dyrekcja zastraszała nas służbowymi konsekwencjami za próby nagłośnienia problemu” – wspomina.

Od innych osób, które znają PN Ujście Warty i problem polowań na tym terenie słyszymy, że obecny dyrektor Remigiusz Wojtera starał się rozwiązać kwestię polowań w otulinie. Potwierdzają, że prowadził rozmowy z myśliwymi.

Piotr Chara dodaje, że porozumienie, które miał osiągnąć z kołami łowieckimi, jest krokiem w dobrą stronę. „Po raz pierwszy sami myśliwi przyznali, że ich działalność szkodzi przyrodzie Parku. Niemniej dotyczy tylko fragmentu otuliny. A ta strefa buforowa niezbędna jest wokół całej granicy” – mówi.

I dodaje, że myśliwi nawet na tym małym fragmencie nie przestrzegali ustaleń z dyrekcją Parku.

„Myśliwi w służbie ludziom”

„Kierownictwo mówiło nam, że to problem wizerunkowy, który trzeba rozwiązać. Ale w rzeczywistości nic się nie zmieniło. Remigiusz Wojtera przyjaźni się z lokalnymi myśliwymi, są zapraszani do parku, oprowadzani. I dalej polują przy granicach Parku” – podkreślają pracownicy Parku.

Sam Wojtera jest myśliwym – choć nie odpowiedział na nasze pytania na ten temat.

Skąd więc wiadomo, że dyrektor poluje?

Od Łowczego Krajowego Eugeniusza Grzeszczaka. W jednym z postów na Facebooku zmieścił serię zdjęć z wycieczki do PN Ujście Warty z opisem: „Park Narodowy Ujście Warty to wyjątkowe przyrodniczo miejsce w naszym kraju, którym zarządza myśliwy kol. Remigiusz Wojtera”. Skomentował również: „Myśliwi w służbie ludziom i przyrodzie".

W innym poście, zamieszczonym przez Stowarzyszenie Polskie Diany (czyli polujące kobiety) z siedzibą w Płocku, myśliwe dziękują dyrektorowi za wycieczkę po rozlewiskach Warty i ogrom wiedzy, jaką im przekazał.

„Próbowaliśmy interweniować u dyrektora w sprawie polowań. Wśród pracowników jest dużo głosów, że pozwalanie myśliwym na strzelanie tuż przy Parku jest niedopuszczalne. Od komendanta straży parku (również myśliwego) usłyszeliśmy tylko, że odległość od granic jest prawidłowa” – mówią nasi informatorzy.

Rezygnacja z polowań w miejscach, gdzie myśliwi prowadzili odstrzał od lat, może okazać się jednak niemożliwa – o ile zakaz nie przyjdzie z góry, z Ministerstwa Klimatu i Środowiska. „Potrzebne jest pilne podjęcie kolejnych działań zapewniających spokój w ptasich ostojach. Polowania na ptaki należy odsunąć od miejsc ptasich koncentracji: zimowisk, zlotowisk, noclegowisk" – komentuje Chara.

Ujście Warty i huk petardy

„Huk wystrzału przypomina huk petardy. Wiemy, jak na taki hałas reagują psy czy koty. To samo się dzieje ze zwierzętami dzikimi, z ptakami” – mówi Piotr Chara.

fot. Piotr Chara

„Świadome płoszenie gatunków chronionych, a Park zamieszkują ich setki, jest złamaniem prawa. Jednak powszechną praktyką tutaj jest regularne wypłaszanie. W popłochu uciekają wielogatunkowe grupy ptaków, rozbijane są ptasie grupy rodzinne, zakłócony zostaje ich dobowy cykl życia. Udokumentowałem ten proceder wielokrotnie. O wypłaszaniu ptaków piszą też sami myśliwi, niestety nie z troski o degradowaną w ten sposób przyrodę, tylko w kontekście utraty możliwości dalszych polowań. Publicznie jednak wypierają te fakty, zalewając opinię publiczną »szlachetnymi« tradycjami” – mówi przyrodnik.

Jak podkreśla, podczas polowań myśliwi nie tylko zabijają ptaki – niektóre tylko ranią. Taki ptak później umiera tygodniami w samotności i cierpieniu.

Szop problemem PN Ujście Warty

Dlaczego myśliwi w ogóle polują w otulinie? Jednym z ich argumentów jest odstrzał szopów praczy, które są inwazyjnym obcym gatunkiem i zagrażają ptakom chronionym w PN Ujście Warty. „Myśliwi dzisiaj jeszcze eliminują szopa w otulinie, ale gdy zostaną wypchnięci z tych terenów, szop będzie królem nadwarciańskich mokradeł i szybko przyjdzie zmienić logo parku z gęsi tundrowej na szopa pracza” – argumentował łowiecki blog Wild Men.

Nie odpowiadał jednak na pytanie, jak strzelanie do ptaków chroni otulinę przed szopem.

Zapytaliśmy o to resort klimatu. „Redukcja inwazyjnych gatunków obcych w parkach narodowych i w ich otulinach odbywa się w oparciu o obowiązujące przepisy, w szczególności przepisy ustawy o gatunkach obcych” – informuje w mailu do OKO.press Ministerstwo Klimatu i Środowiska.

To oznacza, że redukcja inwazyjnych gatunków obcych, mimo zakazu tradycyjnych polowań, wciąż byłaby potrzebna i dozwolona. Co więcej – na terenie Parku oczywiście polować na ptaki nie można, ale odstrzał szopów jest realizowany. Sam Park podaje, że w 2023 roku odstrzelono 68 szopów, a w 2024 – 213. Strzela się również do dzików, w ramach walki z ASF (w 2023 odstrzelono ich 47, a w 2024 – 41).

Trupy w sercu chronionego obszaru

Piotr Chara nazywa argument dotyczący szopa „celową dezinformacją".

„Szop nie występuje na łąkach otuliny, gdzie polują myśliwi. Eliminacja tego inwazyjnego gatunku, podobnie jak wiele innych problemów środowiskowych, powinna być przedmiotem współpracy, a nie przedmiotem targów: jak nie ma strzelania do ptaków, to się obrażamy i nie będziemy strzelać do szopa. Jak cudzoziemcy, którzy płacą za strzelanie w otulinie Parku, troszczą się o nasze ptaki? Udokumentowałem to, jak w wyniku polowań pustoszeją ostatnie nasze mokradła. Zostają trupy i ptasie kaleki. W sercu chronionego obszaru" – komentuje przyrodnik.

Jak dodaje, podobną zasłoną dymną jest argument o dbaniu o uprawy rolne. „Rolnikom szkody wyrządzają sami myśliwi – a nie ptaki” – mówi Chara. Skontaktowaliśmy się z jednym z lokalnych rolników, panem Tadeuszem. Jego pola znajdują się w otulinie PN Ujście Warty.

Rolnicy za ochroną?

„Myśliwi zostawiają po sobie śmietnisko” – opowiada. „Po polowaniu zostają na polach plastikowe łuski. Kiedy najeżdża na nie kosiarka, odpryskują jak kamienie, niszczą sprzęt, roztrzaskują szyby w maszynach. A jeśli ktoś ma ekologiczną uprawę, to tym bardziej nie chce mieć na swoim polu odłamków plastiku” – dodaje.

Sam zwracał się do lokalnego koła łowieckiego w Słubicach, żeby nie polowali na jego łąkach. Mimo tego myśliwi wciąż wchodzą na jego teren.

Plastikowe śmieci zostawione przez myśliwych, fot. Piotr Chara

„Zdarzyło mi się, że znalazłem umierającego ptaka na polu. Myśliwi prowadzą ostrzał ze śrutu, strzelają do stada, jednego ptaka zabiją, kilka ranią. Te ranne spadają na łąki, nikt ich nie szuka. Nie da się im później już pomóc” – mówi. Jego zdaniem ochrona otuliny Parku jest konieczna. „Myśliwi nie powinni mieć tu wstępu. Czym się różni ten teren od Parku, który jest 200 metrów dalej? Ptaki powinny mieć tu spokój. Powinny móc wznieść się do lotu tak wysoko, żeby nie dosięgnął ich śrut”.

Na pytanie o ewentualne szkody rolnicze wyrządzane przez ptaki, Tadeusz odpowiada: „Mamy tutaj łąki, a nie pola uprawne. Ptaki na łąkach nie wyrządzają żadnych szkód. Nigdy też nie zwracałem się do koła łowieckiego o odszkodowanie".

PN Ujście Warty poprze zakaz polowań?

Wiceminister klimatu i środowiska Mikołaj Dorożała potwierdza w rozmowie z nami, że sprawa polowań w otulinie PN Ujście Warty jest mu znana. Ministerstwo dostało w tej sprawie zgłoszenia i chce działać, żeby ten problem rozwiązać. Jak słyszymy „trwają analizy" dotyczące ochrony otulin parków narodowych.

MKiŚ nie informuje o szczegółach, w odpowiedzi na nasze pytania pisze:

„Obecnie w parkach narodowych trwa inwentaryzacja otulin parków i istniejących stref ochronnych, pod kątem realizacji przez te obszary swoich funkcji ustawowych. Przed zakończeniem weryfikacji trudno jest wyrokować, czy i jakie decyzje będą podejmowane w tej sprawie. W przypadku stwierdzenia konieczności zwiększenia stopnia ochrony otulin lub stref ochronnych zwierząt łownych w danej lokalizacji, rozważane będą różne możliwości działań w tym zakresie”.

Portal TVN24 podał, że chodzi przede wszystkim o parki: Ujście Warty, Biebrzański, Poleski, Wigierski i Narwiański. Każdy z tych parków, będących jednocześnie ptasimi ostojami, dostał za zadanie przygotowanie projektu ochrony w otulinie.

„Park Narodowy Ujście Warty jest szczególnie ważnym miejscem dla wielu gatunków ptaków, więc każda forma ochrony siedlisk ptasich jest bardzo pomocna Dyrektorowi w zarządzaniu, co przekłada się na skuteczniejszą ochronę przyrody" – odpowiedziała rzeczniczka PN Ujście Warty na nasze pytania dotyczące projektu.

Dwie strony zakazu

Zwróciliśmy się o komentarz również do innych parków narodowych, które miały przygotować projekty.

„Na podstawie tego, jakie parki dostały polecenie przygotowania takiego projektu, mogę przypuszczać, że intencją utworzenia tych stref przede wszystkim było wzmożenie ochrony ptaków. Nie mamy jednak na ten temat żadnych konkretnych informacji od Ministerstwa. Przesłaliśmy projekt i czekamy na dalszy rozwój sytuacji” – mówi nam zastępca dyrektora Wigierskiego Parku Narodowego Jarosław Borejszo.

„Zakaz polowań w otulinie ma dwie strony, dobrą i złą. Z jednej strony można by było implementować w otulinie pewne regulacje i ograniczenia, które już w granicach parku obowiązują, co przyczyniłoby się do ochrony przyrody. Jednak z drugiej niebagatelną sprawą i problemem jest kwestia kosztów utrzymania takiej strefy. Bo to się będzie wiązało z dużymi kwotami, przede wszystkim odszkodowaniami za szkody rolnicze wyrządzane przez dzikie zwierzęta. W obecnej sytuacji finansowej nie bylibyśmy w stanie takich kosztów udźwignąć” – dodaje.

W otulinie Wigierskiego Parku Narodowego problem polowań na ptaki jest marginalny – uważa. „Myśliwi strzelają pojedyncze sztuki. Wpisują gatunki ptaków do planów łowieckich już przede wszystkim na zasadzie tradycji” – mówi. Wyjaśnia również, że odstrzały redukcyjne (np. gatunków inwazyjnych) w Wigierskim PN są realizowane przez pracowników – a nie myśliwych spoza Parku.

„Chodzi o to, by mieć pewność, że wszystko odbywa się zgodnie z zasadami i żeby nie wpuszczać do Parku osób z zewnątrz. W związku z tym odstrzały wykonują nasi pracownicy. Ale grupa tych, którzy mają odpowiednie uprawnienia, nie jest duża. To, co robimy w granicach Parku, wyczerpuje ich możliwości. Gdybyśmy przejęli teraz całą otulinę pod kontrolę, mielibyśmy problem, bo brakuje nam ludzi, którzy mogliby tam prowadzić redukcje. Musielibyśmy więc poprosić o pomoc myśliwych. I tak to się zaczyna zapętlać – wypraszamy myśliwych z otuliny, przejmujemy ten teren od kół łowieckich, żeby zaraz ich z powrotem zaprosić” – dodaje.

Polski Związek Łowiecki nie wypowiedział się jak dotąd publicznie w sprawie pomysłu ochrony otulin. Rzecznik prasowy Związku Tobiasz Szczesnowski odpowiedział tvn24.pl, że „nie posiada wiedzy na temat działań MKiŚ podejmowanych w zakresie inwentaryzacji otulin parków narodowych oraz planowanych stref ochronnych zwierzyny łownej”. Dodał, że taki pomysł nie był konsultowany z PZŁ.

Ptaki czekają na prawdziwą ochronę

„Pokładamy duże nadzieje w pomyśle zakazu polowań w otulinach„ – mówią nasi informatorzy. „Ptaki w Ujściu Warty zasługują na prawdziwą ochronę, a nie tylko fikcyjne ustalenia z myśliwymi” – dodają.

Na razie nie wiadomo, czy i kiedy Ministerstwo oficjalnie zaproponuje wprowadzenie zakazu polowań w otulinach. Nie wiadomo również, kiedy zostanie podpisane rozporządzenie, wykreślające z listy gatunków łownych siedem gatunków ptaków. Jego treść była gotowa już jesienią 2024 roku. Do zmiany listy gatunków łownych wystarczy podpis ministry klimatu.

Zmiana na liście gatunków łownych nie rozwiązałaby jednak problemu PN Ujście Warty – wśród siedmiu gatunków do wykreślenia nie ma gęsi. A to właśnie one są symbolem tego cennego rozlewiska. I głównym celem polujących tutaj myśliwych.

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Dziennikarka, reporterka, kierowniczka działu klimatyczno-przyrodniczego w OKO.press. Zajmuje się przede wszystkim prawami zwierząt, ochroną rzek, lasów i innych cennych ekosystemów, a także sprawami dotyczącymi łowiectwa, energetyki i klimatu. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu, laureatka Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego za reportaż o Odrze i nagrody Fundacji Polcul im. Jerzego Bonieckiego za "bezkompromisowość i konsekwencję w nagłaśnianiu zaniedbań władz w obszarze ochrony środowiska naturalnego, w tym katastrofy na Odrze". Urodziła się nad Odrą, mieszka w Krakowie, na wakacje jeździ pociągami, weekendy najchętniej spędza na kajaku, uwielbia Eurowizję i jamniki (a w szczególności jednego rudego jamnika).

Komentarze