0:000:00

0:00

„Zostało nas nieco ponad tysiąc osób, głównie rodziny. Jestem z dziećmi, tylko dlatego nas jeszcze nie wywieźli. Boimy się każdej następnej godziny” – powiedział nam w poniedziałek 29 listopada Irakijczyk, który prosi, by nie podawać nawet jego imienia. Wciąż jest w obozie tymczasowym nieopodal Kuźnicy. 26 listopada migranci zostali umieszczeni w wielkiej hali dawnego magazynu (zdjęcia przekazane przez migrantów zostały zrobione 28 listopada).

migranci w obozie pod Kuźnicą

Inny informator OKO.press Awat jeszcze w piątek 26 listopada wysyłał nam zdjęcia z wizyty Aleksandra Łukaszenki w obozie pod Kuźnicą. „Nie zrobimy nic na siłę. Jeśli będziecie chcieli stąd wyjechać, pomożemy wam. Jeśli chcecie zostać, też postaramy się pomóc” – mówił białoruski dyktator.

Przeczytaj także:

Migranci szybko przekonali się, że jego słowa nic nie znaczą. W sobotę Awat, podobnie jak około czterysta innych osób z obozu został zmuszony do wejścia do autobusu. Autokary zawoziły ich prosto na lotnisko w Mińsku.

"Żołnierze byli agresywni. Powiedzieli, że jak nie wsiądziemy do autobusu, to użyją siły" – pisze nam Awat już z Irbilu, stolicy irackiego Kurdystanu, gdzie wylądował w nocy z soboty na niedzielę. "To był bezpośredni lot z Mińska, nic nie musieliśmy płacić".

„Boimy się wychodzić, bo wszędzie łapią ludzi”

Dochodzą do nas także wieści, że w Mińsku zaczęły się polowania na migrantów. „Służby zatrzymują ludzi w restauracjach, hotelach, wchodzą do wynajmowanych mieszkań. Tak złapali kuzynkę mojej żony, od razu wywieźli ją na lotnisko” – donosi Ramiar, który już jest w obozie przejściowym w Niemczech, ale ma kontakt z kilkorgiem krewnych lub znajomych na Białorusi.

Jego informacje potwierdzają dwie rodziny, które znalazły mieszkania na obrzeżach białoruskiej stolicy. „Boimy się wychodzić, bo wszędzie łapią ludzi” – napisał inny z Irakijczyków. Przypomnijmy, że na Białorusinów wynajmujących mieszkania migrantom też padł blady strach, podobno kara za wynajęcie apartamentu osobie bez ważnej wizy to nawet równowartość tysiąca dolarów.

Sobotni samolot do Irbilu, w którym znalazł się Awat, był piątym bezpośrednim z Mińska w ciągu ostatnich dwóch tygodni. W poniedziałek miał wylecieć kolejny do stolicy Kurdystanu, ale połączenie – według oficjalnej strony lotniska – zostało anulowane. Kolejne zaplanowane jest na wtorek 30 listopada na godz. 13.45 czasu białoruskiego.

Trudno określić, jak wielu migrantów przebywa obecnie na terytorium Białorusi.

Według niektórych szacunków zmuszonych do powrotu do Iraku zostało już blisko 2000 osób.

Ok. 1200-1500 migrantów znajduje się obozie tymczasowym, ale są też tacy, którzy ukrywają się w miastach lub w lasach przy granicach z Polską i Litwą.

Tragiczny ping-pong na mniejszą skalę

Wiadomo, że takich przygranicznych koczowisk, z których białoruscy pogranicznicy wciąż wypychają ludzi, jest przynamniej kilka. Jedno z nich znajduje się blisko przejścia granicznego w Połowcach. „Białorusini zmuszają nas do przechodzenia przez granicę. Nie możemy wrócić do Mińska” – napisał nam w niedzielę Irakijczyk, który wyruszył tydzień temu z Brześcia, próbował przedostać się przez granicę, ale został złapany przez polskie służby i z powrotem przepchnięty na białoruską stronę.

Także według oficjalnych danych polskiej Straży Granicznej wciąż dochodzi do prób forsowania granicy, choć jest ich mniej niż poprzednio. W sobotę około 100 osób przekroczyło zieloną granicę nieopodal Białowieży. Z naszych informacji wynika, że część z nich rozpierzchła się po lesie. W okolicy natychmiast zaroiło się od polskiej policji i wojska, a funkcjonariusze szukali uciekinierów.

migranci w obozie pod Kuźnicą

W niedzielę SG informowała o kolejnych 92 osobach, które usiłowały dostać się do Polski, w tym grupa „33 cudzoziemców siłowo forsowała granicę przy wsparciu białoruskich służb” w okolicach Mielnika.

Tymczasem białoruska propaganda cały czas kreuje Łukaszenkę na zbawcę migrantów. Z kanału agencji Belta na Telegramie można dowiedzieć się, że Białoruś podarowała już przybyszom 85 ton żywności, a w ostatni weekend przywieziono im tysiąc par butów. W obozie pod Kuźnicą zorganizowano nawet punkt fryzjerski, a sprzyjające reżimowi media nie omieszkały opublikować zdjęć ostrzyżonych dzieciaków.

„Robi się coraz zimniej, dlatego pomoc, którą otrzymujemy na Białorusi, staje się jeszcze ważniejsza. Jest nam ciepło, pod dachem jest jedzenie, woda, ubranka i jedzenie” – to wypowiedź jednego z migrantów opublikowana przez kanał Belta na Telegramie.

Łukaszenka o "polskich łajdakach"

W poniedziałek Łukaszenka, ubrany w wojskowy mundur, ostro zaatakował „polskich łajdaków”, którzy jego zdaniem „razem z Wielką Brytanią chcą zniszczyć Unię Europejską i wykorzystują do tego celu migrantów”. Zabrał też głos w sprawie trzech przybyszów z Bliskiego Wschodu znalezionych w chacie przy granicy z Polską. "Jeszcze jedna noc i konieczna byłaby amputacja nóg. Tak zachowują się demokraci" – ironizował dyktator.

Wiele wskazuje na to, że reżim chce sukcesywnie opróżniać obóz tymczasowy pod Kuźnicą. A jednocześnie osoby uwięzione w lasach stale przeprowadzane są przez pograniczników na polską stronę. Tego rodzaju presja, wraz z fatalnymi warunkami (synoptycy prognozują przymrozki i opady śniegu na Podlasiu na wtorek i środę) może doprowadzić do tragedii, które reżim wykorzysta do celów propagandowych, a także do zmiękczenia unijnych dyplomatów, z którymi Łukaszenka prowadzi negocjacje o zawieszeniu sankcji.

;

Udostępnij:

Szymon Opryszek

Szymon Opryszek - niezależny reporter, wspólnie z Marią Hawranek wydał książki "Tańczymy już tylko w Zaduszki" (2016) oraz "Wyhoduj sobie wolność" (2018). Specjalizuje się w Ameryce Łacińskiej. Obecnie pracuje nad książką na temat kryzysu wodnego. Autor reporterskiego cyklu "Moja zbrodnia to mój paszport" nominowanego do nagrody Grand Press i nagrodzonego Piórem Nadziei Amnesty International.

Komentarze