0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Wlodek / Agencja GazetaJakub Wlodek / Agenc...

Zapytaliśmy Urząd do Spraw Cudzoziemców o sprawę azylu, czy precyzyjniej - ochrony międzynarodowej - dla białoruskiego dziennikarza Romana Protasiewicza. Sprawdziliśmy też, czy jego sprawa była wyjątkiem od reguły. Aktywistki pracujące z Białorusinami opowiedziały nam o tym, jak wyglądają pierwsze tygodnie po przyjeździe uciekinierów do Polski.

Przypomnijmy, że to z powodu Protasiewicza reżim Łukaszenki przechwycił samolot Ryanair lecący nad Białorusią i zmusił go lądowania w Mińsku. Dziennikarz, który leciał tym samolotem z Aten do Wilna, został zatrzymany i przebywa w areszcie w Mińsku. Razem z nim wolności pozbawiona została jego partnerka, Rosjanka Sofia Sapiega. Pisaliśmy o tym w OKO.press.

Przeczytaj także:

Kiedy zbieraliśmy relacje bliskich Protasiewicza o jego pobycie w Polsce w latach 2019-2020, powiedzieli nam, że Roman złożył podanie o azyl w Urzędzie ds. Cudzoziemców, ale dostał odmowę. W 2020 Protasiewcz przeniósł się na Litwę. I tam ostatnio mieszkał. Pisaliśmy o tym w kolejnym tekście:

Katarzyna Jerozolimska, była partnerka Romana Protasiewicza, opowiedziała OKO.press jak z jej perspektywy wyglądał proces ubiegania się o ochronę międzynarodową białoruskiego dziennikarza. Jest ona redaktorką naczelną niezależnej białoruskiej telewizji internetowej Malanka.

Miała razem z Romanem usłyszeć od inspektorki w siedzibie Urzędu do Spraw Cudzoziemców, że sprawa zakończyła się odmową. Potwierdzenie tej decyzji na piśmie, której para zażądała, ani do niego, ani do jego bliskich nie dotarło.

Tego samego dnia, którego opublikowaliśmy wywiad z Jerozolimską, wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński stwierdził w wywiadzie dla KONKRET24, że Roman Protasiewicz nie dokończył procesu aplikacyjnego w trakcie ubiegania się o ochronę międzynarodową.

Drugi wiceminister w tym samym resorcie Marcin Przydacz, potwierdził te słowa i zadeklarował, że decyzji odmownej w Urzędzie do Spraw Cudzoziemców nie było. Postępowanie miało być umorzone. Różne źródła potwierdzają tę wersję.

Rzeczpospolita powołując się na własne, nieoficjalne źródła podaje, że powodem umorzenia było niestawienie się na wywiad statusowy w marcu 2020 roku.

"Nikt nas o niczym nie informował"

To nie podważa jednak wersji przedstawionej przez Jerozolimską. Redaktorka deklaruje przy tym, że o żadnym wywiadzie ich nie poinformowano:

„O niczym takim nie wiedzieliśmy i nie dostaliśmy żadnej informacji. Sprawdzaliśmy skrzynkę pocztową i była zawsze pusta. Telefonicznie też nie udawało się nam nic ustalić”.

Podobnie jak nie poinformowano ich o umorzeniu. W takim przypadku mogliby przecież złożyć dokumenty ponownie albo odwołać się od decyzji.

Urząd robi unik

Próbowaliśmy wyjaśnić jak wyglądała sprawa azylu, czy precyzyjniej mówiąc, udzielenia międzynarodowej ochrony ze strony Urzędu do Spraw Cudzoziemców. Zadaliśmy Urzędowi pytania:

  1. Czy Pan Roman Protasiewicz na jakimkolwiek etapie aplikowania o ochronę otrzymał od Urzędu do Spraw Cudzoziemców odmowę?
  2. Jeśli tak, to jakie były powody tej odmowy?
  3. Jeśli nie i Pan Roman Protasiewicz nie dokończył procesu aplikowania o ochronę – na czym polegało jego niedopełnienie i czy został o tym niedopełnieniu w jakikolwiek sposób poinformowany?

Rzecznik Urzędu do Spraw Cudzoziemców Jakub Dudziak przedstawił w odpowiedzi oświadczenie instytucji:

„Postępowania ws. ochrony międzynarodowej prowadzone są na podstawie Ustawy o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. W związku z art. 9 ustawy, Urząd do Spraw Cudzoziemców nie może udzielać informacji na temat konkretnych spraw lub osób.

Cudzoziemcowi udziela się ochrony międzynarodowej, jeśli w jego kraju pochodzenia grozi mu prześladowanie lub rzeczywiste ryzyko utraty życia czy zdrowia. Jeśli takie uzasadnione obawy nie występują, wydawana jest decyzja negatywna.

Postępowanie może być także umorzone w sytuacji gdy np. cudzoziemiec nie stawi się w wyznaczonym terminie na tzw. wywiad statusowy lub wyjedzie z kraju przed zakończeniem postępowania”.

Podsumowując: z relacji Jerozolimskiej jednoznacznie wynika, że Roman Protasiewicz świadomie zabrał paszport z Urzędu do Spraw Cudzoziemców. Miał być zmęczony wielomiesięcznym oczekiwaniem na decyzję Urzędu. Ale to właśnie w siedzibie Urzędu miał dowiedzieć się o negatywnym zakończeniu procesu.

Sporną kwestią pozostaje jedynie, dlaczego nie został poinformowany o umorzeniu postępowania (równoznacznemu z brakiem ochrony) i dlaczego nie otrzymał duplikatu decyzji.

Sprawdzamy jak wyglądały inne, analogiczne postępowania, by zrozumieć, jak mogło do tego dojść.

Wizy, ochrona i pobyt stały - jakie są różnice

Na początek warto jednak uporządkować ramy prawne, w których Białorusini (podobnie jak inni obcokrajowcy) mogą zalegalizować swój pobyt w Polsce.

Do wjazdu do Polski większość obcokrajowców uprawnia posiadanie jednego z rodzajów wizy. Po wydarzeniach sierpnia 2020 roku polskie władze ułatwiły proces otrzymywania wiz humanitarnych dla Białorusinów – wizy tego typu przyznawano w większości wypadków szybko i bez komplikacji. Niemniej Białorusini muszą o nie aplikować do konsulatów i dopiero po ich otrzymaniu mogli przekroczyć granicę.

Wizy humanitarne pozwalają na roczne przebywanie na terytorium Polski. Inne wizy długoterminowe, które Białorusini nierzadko posiadali przed rewolucją, wydawane są również na rok, ale uprawniają do do maksymalnie 3 miesięcy ciągłego pobytu w Polsce. Po tych trzech miesiącach ludzie muszą wracać do kraju. Jeśli chcą przyjechać do Polski ponownie, to muszą przed tym spędzić określoną liczbę dni (np. 30), w kraju pochodzenia.

Wizy nie dają prawa pobytu stałego lub czasowego. O taki Białorusini muszą się ubiegać już w Polsce.

W takim wypadku mogą wnioskować ochronę międzynarodową – o ochronę uzupełniającą albo o status uchodźcy. Takie wnioski rozpatruje Urząd do Spraw Cudzoziemców z siedzibą w Warszawie. Białorusini mogą wybrać ten tryb już na granicy, albo składając wniosek w stołecznej siedzibie.

Mogą też spróbować uzyskać prawo do pobytu stałego lub czasowego. Taką opcję wybiera znacząca większość Białorusinów przyjeżdżających do Polski. Te sprawy w pierwszej instancji rozstrzygają Urzędy wojewódzkie.

200 Białorusinów pod polską ochroną

W ciągu 2020 i 2021 roku Urząd do Spraw Cudzoziemców (UdSC) rozpatrzył ponad 3,5 tysiąca wniosków o udzielenie ochrony międzynarodowej. Prawie 600 decyzji było pozytywnych, z tego około 200 dotyczyło Białorusinów. W 2019 zestawienia UdSC nie odnotowują Białorusinów niemal w ogóle.

Od sierpnia 2020 roku Białorusini mieli wysyłać do UdSC średnio 80 wniosków o ochronę miesięcznie. W całym 2020 roku ochronę dostało 81 Białorusinów. W pierwszym kwartale 2021 roku ta liczba zwiększyła się o dodatkowe 119 osób.

Jednocześnie, według danych Urzędu, w przeciągu ostatnich dwóch lat łączna liczba Białorusinów z zezwoleniem na pobyt (tzw. „migranci zarobkowi”) zwiększyła się w Polsce o 50 proc. i przekroczyła 30 tysięcy.

Od 2019 roku pobyt stały lub czasowy w Polsce zalegalizowało ponad 10 tysięcy obywateli Białorusi. Dla porównania prawo do pobytu otrzymało w tym samym czasie ponad 60 tysięcy Ukraińców i Ukrainek.

Zielone światło tylko dla Białorusinów

Zapytaliśmy aktywistki na co dzień wspierające starania Białorusinów o ochronę międzynarodową albo legalizację pobytu i stale kontaktujące się z Urzędem do Spraw Cudzoziemców.

Ewa Ostaszewska z działu prawnego Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka:

„Sprawy dotyczące ochrony międzynarodowej w odniesieniu do Białorusinów po sierpniu 2020 roku są rozpatrywane bardzo szybko i kończą się albo przyznaniem ochrony albo uzyskaniem statusu uchodźcy.

Widzimy bardzo wyraźną priorytetyzację tematu Białorusi w sprawach uchodźczych. W przypadku innych narodowości czy obywatelstw takie sprawy trwają od kilku miesięcy do nawet dwóch lat.

W trakcie mojej wieloletniej pracy przy sprawach uchodźczych nigdy nie widziałam spraw, w których decyzje byłyby podejmowane tak szybko. Dlatego wydaje mi się, że mogła to być decyzja polityczna.

Z jednej strony to świetnie, bo ludzie mogą prowadzić normalne życie. Życie w ośrodku, w oczekiwaniu na decyzję, na naprawdę bardzo niskim świadczeniu, przy jednoczesnej niemożliwości podjęcia pracy jest bardzo trudne. Z drugiej strony – skoro Urząd może tak szybko podejmować decyzje, to czemu nie dotyczy to innych obcokrajowców?

Bardzo ważnym i problematycznym aspektem jest kwestia doręczania korespondencji. Bardzo często mieliśmy do czynienia z przypadkami, kiedy nasi klienci nie otrzymywali wezwań na wywiady statusowe. A to dodatkowo wydłużało cały proces.

Oddzielną kwestią jest legalizacja pobytu czasowego lub stałego w Urzędzie wojewódzkim. Tam postępowania trwają bardzo długo, a przepisy udzielania pozwolenia na pobyt są bardzo skomplikowane. Szczególnie poza województwem mazowieckim.

Wezwania, które otrzymują cudzoziemcy mają charakter generalny. Najczęściej jest to po prostu lista ogólnie wymaganych dokumentów, a aplikanci muszą zgadywać, które z nich mają przynieść oni. W takich wypadkach dodatkową przeszkodą jest bariera językowa.

Z kolei następnym problemem centralnego Urzędu jest to, że powinien rozpatrywać ponaglenia, a tego nie robi. Szef Urzędu na nie po prostu nie odpowiada. Problem się wzmaga przy odmowach stałego lub czasowego pobytu – odwołania od takich decyzji trafiają właśnie do Urzędu centralnego i tam mogą być rozpatrywane nawet dwa lata.

Nie wiadomo, co oczekujący tyle czasu obcokrajowcy mają wtedy ze sobą zrobić. Oczywiście da się jakoś uzasadnić ich przebywanie w Polsce, ale jeśli spotkają kogoś na ulicy, to mogą takiej osoby nie przekonać, że są w kraju legalnie”.

Urząd złagodniał i odwołuje odmowy

Aleksandra Pulchny ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej:

W kontekście Białorusi mieliśmy do czynienia z osobami, które zgłosiły się do nas po raz pierwszy, oraz z takimi, które już dobrze znaliśmy. Podjęliśmy około 40 spraw Białorusinów.

Mogę potwierdzić wyraźną zmianę w nastawieniu do spraw Białorusinów w drugiej połowie 2020 roku. W ich przypadku sprawy dotyczące ochrony międzynarodowej (statusu uchodźcy lub ochrony uzupełniającej), są rozpatrywane szybciej niż w przeszłości i w większości pozytywnie.

Muszę przy tym zaznaczyć, że w całości uznawalność wniosków o ochronę międzynarodową jest w Polsce wciąż bardzo niska i zmiana dotyczy wyłącznie Białorusinów.

Co ciekawe, dotyczy to również osób pochodzących z Białorusi, które otrzymały wcześniej, czyli przed drugą połową 2020 roku, decyzję odmowną. W ich przypadku ponowne wnioski dotyczące ochrony międzynarodowej również były w przytłaczającej większości rozpatrywane pozytywnie.

Podam tutaj przykład rodziny, która w minionych latach otrzymywała odmowy, bo inspektorzy nie wierzyli w to, że tym ludziom może zagrażać niebezpieczeństwo na tle politycznym. W 2020 roku przyznano im jeden z rodzajów ochrony. W uzasadnieniu napisano, że „na pozytywną decyzję wpłynęło samo ubieganie się o ochronę w Polsce, które w Białorusi może zostać uznane za przyczynek do represji”. To ogromna zmiana w nastawieniu, ale dotyczy tylko Białorusinów.

Wizy pobytowe są na rok. A co potem?

Swoimi doświadczeniami z UdSC podzieliła się z nami również Iryna Hubskaja, specjalistka do spraw legalizacji pobytu w Centrum Solidarności Białoruskiej:

Łącznie udzieliliśmy około 2,5 tysięcy konsultacji dotyczących legalizowania pobytu lub otrzymania ochrony międzynarodowej. W przypadku ochrony międzynarodowej w ostatnim kwartale 2020 roku i od początku 2021 roku decyzje są w przytłaczającej większości pozytywne.

W przypadku ścieżki ubiegania się o ochronę międzynarodowa reakcja Polski była adekwatna. Straż Graniczna i Urząd do Spraw Cudzoziemców w tym wypadku poradzili sobie z potokiem ludzi uciekających z Białorusi. Ale trzeba podkreślić, że była to reakcja realizująca obowiązki humanitarne zgodne z prawem międzynarodowym, a ludzie ubiegający się o ochronę we wnioskach mieli wypisane doświadczenia jakby żywcem wypisane z ustawy o ochronie międzynarodowej.

Ludzie dosyć łatwo otrzymywali też wizy humanitarne, a od początku 2021 roku również wizy Poland-BuisnessHarbour (inkubatora ułatwiającego założenie działalności Białorusinom pracującym w branży IT lub z technicznym wykształceniem).

Problem w tym, że zarówno na wizach humanitarnych, jak i przy wizach PBH pozostaje kwestia legalizacji pobytu. Wizy humanitarne nie pozwalały pracować, ale ustawa z drugiej połowy 2020 roku to zmieniła. Wiza PBH zapewnia pozwolenie na pracę i ułatwia bezproblemowe otwarcie firmy. Tyle że, przy niej powstaje też pytanie, czy po zakończeniu wizy te działalności nie będą automatycznie zamknięte.

Podkreślę, że wizy humanitarne to też wizy. Wspomniana zmiana w ustawie bardzo ułatwiła ten pierwszy etap życia w Polsce, ale nie daje Białorusinom poczucia bezpieczeństwa związanego z jakąkolwiek legalizacją pobytu.

Wszystkie wizy obejmują maksymalnie 365 dni pobytu. Rok to niby dużo, ale tak naprawdę to mało. Szczególnie biorąc pod uwagę to, że rozpatrywanie wniosku o legalizację pobytu zajmuje często po pół roku.

Największym lękiem wśród Białorusinów, którzy zdecydowali się na wyjazd z kraju jest to, że zostaną cofnięci do Białorusi. Trzy na cztery osoby, które do nas teraz trafiają sygnalizują ten strach. Wierzą, że po powrocie do Białorusi czeka ich piekło.

Sytuacja z legalizacją pobytu bardzo różni się od tej z ochroną. W tym wypadku bardzo dużo decyzji jest negatywnych. Różne są tego powody; część odpowiedzialności na pewno leży na samych aplikantach, którzy nie wiedzą dokładnie jak odpowiednio wypełnić wnioski.

Często nie wiedzą nawet gdzie szukać informacji o tym, jak te wnioski wypełnić. Ludzie szukają strzępków wiedzy w internecie i nie zawsze trafiają na odpowiednie poradniki. Na stronie Urzędu informacja jest niestety niepełna.

Co więcej, na ten moment właściwie nie sposób się dowiedzieć jak przebiegają poszczególne postępowania. Aplikanci wysyłają do Urzędu zapytania i nie otrzymują odpowiedzi.

Urzędnicy podejrzewają, że migranci chcą ich oszukać

Oddzielną kwestią są też wymagania Urzędu. W ostatnich miesiącach przekształciły się w koszmar. Jakby to powiedzieć najłagodniej... Urzędnicy interpretują przedstawiane im dokumenty jako próbę wymuszenia.

Dla przykładu – aplikanci często posiadają Karty Polaka [red. dokument potwierdzający przynależność do narodu polskiego]. Zdecydowali o tym, że muszą wszystko zostawić i jechać do nowego kraju. Wybierają Polskę, między innymi dlatego, że Karta Polaka powinna im to ułatwić. Ubiegają się o stały pobyt i tutaj zaczynają się schody.

Według ustawy dotyczącej Karty Polaka ich wola przeprowadzki do Polski powinna być wystarczającym czynnikiem do zalegalizowania ich pobytu. Na stronie UdSC widnieją jedynie cztery podpunkty wyciągnięte z tej ustawy, czyli daleko nie wszystkie możliwe.

A żeby mówić na przykładach – człowiek przyjeżdża do Polski, otwiera tutaj działalność, a Urząd odmawia mu legalizacji pobytu. W uzasadnieniu pisze, że ta działalność jest tylko pozorowana i została założona tylko po to, by otrzymać stały pobyt.

Dlaczego Urząd nie określi dokładnie wymagań?

W innych wypadkach Urząd po prostu ignoruje część załączonych dokumentów bez podania przyczyny. To nie są jednostkowe historie. W takich sytuacjach wszystkim zaangażowanym w sprawę z bezsilności opadają ręce. No bo dlaczego? Jak tak można? Przecież przyczyny, z powodu których Białorusini wyjeżdżają z kraju są powszechnie znane.

Co więcej, wszyscy mamy wrażenie, że uzasadnienia wniosków, w których ludzie tłumaczą swoje motywacje do pozostania w Polsce, są właściwie w całości ignorowane. Nikt ich po prostu nie czyta.

Tutaj inny przykład – niedawno ktoś złożył aplikację, w której uwzględnił, że uczy się w szkole policealnej. W uzasadnieniu odmowy na zalegalizowanie pobytu urzędnik napisał, że teraz dużo osób się uczy w szkołach policealnych tylko po to, żeby otrzymać stały pobyt. Urzędnicy interpretują to, że ludzie angażują się w zmianę profesji w naukę języka polskiego jako sposób na oszukanie Urzędu.

Wielu Białorusinów z którymi się stykamy, sygnalizuje, że w 2019 roku nie myśleli o wyjeździe, ale ich osobiste doświadczenia, albo doświadczenia ich bliskich skłoniły ich do opuszczenia kraju. Owszem, oni nie mieszkają w Polsce ponad 5 lat, ich biznesy nie przynoszą od razu kolosalnych zysków, ale ci ludzie budują w Polsce nowe życie. Według ustawy to wystarczające przesłanki do udzielenia stałego pobytu.

Ale Urząd uważa najczęściej, że to za mało. Gdyby na stronie Urzędu widniały konkretne wymagania, ludzie mogliby się nad swoim wyborem zastanowić. Być może w takim wypadku wybraliby inne państwo.

Ustawa mówi jedno, a urzędowa praktyka drugie. Mówię tutaj przede wszystkim o mazowieckim oddziale Urzędu. Muszę przy tym urzędnikom oddać, że najczęściej udaje im się odpowiadać na wnioski w przeciągu ustawowych trzech miesięcy.

Muszę też wspomnieć o jednej rzeczy, która rzeczywiście bardzo pomogła Białorusinom, czyli o zniesieniu wymagania udokumentowania środków pozwalających na wynajem miejsca zamieszkania. W konsekwencji tej zmiany, dotyczącej Białorusinów, do spełnienia warunków wystarczy teraz, żeby pracowała jedna osoba z rodziny.

Niech Urząd zacznie się z nami komunikować

Jeśli mogę coś powiedzieć wprost, to bardzo byśmy chcieli, żeby Urząd zaczął się z nami po prostu komunikować. Nie trzeba wywracać całego systemu. Jeszcze parę lat temu inspektorzy byli w stanie zadzwonić w konkretnych sprawach do poszczególnych osób, poprosić osobiści e o doniesienie jakiegoś dokumentu. Dzisiaj ludzie nie mogą nawet zajrzeć w akta swojej sprawy.

Zresztą UdSC robi sobie w ten sposób podwójną robotę. Ludzie, którzy dostaną odmowę na 90 proc. przyniosą wniosek powtórnie. Nie mają wyboru. A wtedy proces zaczyna się od początku. Czasami wystarczyłby jeden telefon, a zainteresowani tego samego dnia przynieśliby poprawione dokumenty. Na przykład poszliby zapłacić za ubezpieczenie opiewające na 30 tysięcy, zamiast 10 tysięcy. Często o odmowach decydują takie drobne szczegóły.

Brak informacji i brak dobrej woli

O opinię poprosiliśmy również jedną z Partyzantek, nieformalnej organizacji wspierającej Białorusinów podczas ich pierwszych tygodni pobytu w Polsce. Prosiła żeby nie podawać jej danych.

„Udzieliliśmy konsultacji ponad czterystu osobom. Nie uwzględniając osób, które otrzymują od nas informator od a do z, ośmiostronicowy, po przeczytaniu którego można uzyskać odpowiedź na każde pytanie.

Zacznę od realiów, z którymi się zetknęliśmy w pierwszych tygodniach funkcjonowania naszej grupy pomocowej. Szereg problemów można określić wręcz śmieszno-dziecięcymi.

Np. wsparcie finansowe dla osób, które ubiegają się o status ochrony międzynarodowej. To 70 zł miesięcznie w momencie, w którym idziesz do ośrodka dla cudzoziemców i tam mieszkasz, otrzymujesz suche jedzenie, raz dziennie ciepłe.

Drugi sposób to tzw. „prywata” [red. oczekiwanie na decyzję UdSC poza ośrodkiem] - wtedy otrzymujesz 750 zł miesięcznie. To kwoty, które NIK określał jako zbyt niskie już w 2014 roku. Do dziś nic się nie zmieniło. Nikt nie wziął pod uwagę nawet inflacji. A warto wspomnieć, że w trakcie pobytu w ośrodku ludzie nie mają prawa do podjęcia pracy.

Można pracować na wizie humanitarnej

Pod naszym naciskiem władze się zgodziły, by osoby, które dostały wizę humanitarną i są w okresie oczekiwania na status ochrony, mogły pracować. Wymagało to interpretacji naszej prawniczki, pism, listów, kontaktu z urzędem ds. cudzoziemców.

Poza tym nie ma żadnego punktu informacji ogólnej, gdzie procedura byłaby wytłumaczona na spokojnie, w języku ojczystym osoby, która ubiega się o status ochrony międzynarodowej.

Musieliśmy więc same stworzyć informator, skonsultowany z prawnikami. Jest dostępny do użytku przez różne fundacje i organizacje pomocowe. Tak naprawdę ta rzecz zrobiona za zero złotych jest jedyną informacją, która istnieje w obiegu.

Fajnie by było, żeby taki punkt informacyjny jednak powstał, trochę może w innym wymiarze, bardziej szczegółowy. To są pozornie małe problemy, ale mają ogromne przełożenie na sytuację aplikujących.

Inny przykład, to wydawanie decyzji w języku polskim. Po trzech, sześciu miesiącach pobytu w Polsce nikt nie będzie znał polskiego na tyle dobrze, żeby zrozumieć prawnicze sformułowania. Do tego znowu potrzebna jest pomoc z zewnątrz, czyli na przykład nasza.

Pomoc medyczna praktycznie nie dostępna

Są też kolejne problemy, jak korzystanie z systemu NFZ, który oferuje firma, która wygrała przetarg, czyli Petra Medica, Wszyscy wiemy, że w Polsce trudno zapisać się do lekarza na NFZ, ale tam, w przez tę zewnętrzną firmę, to staje się wyjątkowo trudne.

Dużo jest takich pozornie drobnych rzeczy, które wskazują, że system nie działa, jak powinien. Są większe rzeczy tak jak obecność insektów w ośrodkach, albo nieodpowiednie jedzenie.

Tutaj też warto by zwrócić uwagę, że większość ośrodków jest obsługiwana przez firmy zewnętrzne, które wygrały przetargi. Warto by było, żeby UdSC ponownie otworzył przetargi w ośrodkach, gdzie ta obsługa nie spełnia podstawowych warunków pomocy socjalnej. Zaprosić do przetargu fundacje pomocowe, które i tak zajmują się wspieraniem osób w ośrodkach. Może lepiej by było, gdyby robiły to bezpośrednio.

Brak podstawowej pomocy psychologicznej. W ośrodkach jest dużo osób cierpiących na PTSD. Bardzo ważne jest żeby w takich ośrodkach ta pomoc psychologiczna była, przynajmniej na poziomie podstawowym, specjalistów właśnie od zespołu stresu pourazowego.

Jej brak może się kończyć nadużyciem alkoholu albo środków narkotykowych. Konsekwencje ponoszą ludzie, ale również sam Urząd do Spraw Cudzoziemców.

Tygodnie czekania na wizytę w Urzędzie

Kolejnym systemowym problemem jest brak możliwości złożenia wniosku bezpośrednio po odbytej kwarantannie. Kiedy osoba przyjeżdża po kwarantannie do Warszawy i chce zgłosić się o status ochrony międzynarodowej, to musi czekać na spotkanie w Urzędzie.

Dokumenty zazwyczaj nie są przyjmowane tego samego dnia, trzeba poczekać na termin przyjęcia. Nawet i dwa tygodnie. Ludzie muszą gdzieś ten czas przeczekać.

Wtedy okazuje się jak potrzebne są oddolne inicjatywy pomocowe. Takie jak choćby Mirny dom [biał. dom pokoju], który zorganizowała fundacja Humanosh. Miejsce pełni funkcję tymczasowego schronienia dla osób, przeciwko którym wytoczono w Białorusi sprawę karną. Po weryfikacji mogą tam przenocować kilka nocy w oczekiwaniu na otrzymanie miejsca w ośrodku dla cudzoziemców.

Chciałabym żeby nas głos był słyszany. Choćby dlatego, że nasza opinia jest oparta na dziewięciomiesięcznej, całodobowej pracy, która polega na uzupełnianiu luk w systemie. Razem moglibyśmy sprawić, że pomaganie stałoby się znacznie łatwiejsze. Zmagamy się z małymi problemami, które są łatwe do wyeliminowania, gdyby tylko je zautomatyzować.

Dobrym tego przykładem jest darmowa kwarantanna. W pierwszych dniach musieliśmy godzinami wykłócać się ze strażą graniczną na lotnisku. Okazało się, że wystarczyło zadzwonić do Centrum Zarządzania Kryzysowego. Sprawę, która rozciągała się każdorazowo na kilkugodzinną kłótnię ostatecznie można było załatwić jednym telefonem, w pół godziny”.

Olena Babakova: Polska nie ma polityki migracyjnej

Dla lepszego zrozumienia sytuacji poprosiliśmy o komentarz dr Olenę Babakovą (Krytyka Polityczna/ Rethink.CEE German Marshall Fund), ekspertkę ds. migracji w Polsce.

„W pierwszej kolejności warto zrobić rozróżnienie – Urząd do Spraw Cudzoziemców to instytucja rozpatrująca przede wszystkim sprawy uchodźcze, a nie te związane z migrantami zarobkowymi. Ci drudzy mogą trafić do UdSC dopiero, jeśli w pierwszej instancji, na poziomie urzędów wojewódzkich, uzyskają negatywne decyzje o przyznaniu prawa na pobyt.

Sprawy uchodźcze i migrantów tylko częściowo mają coś wspólnego pod względem administracyjnym.

Inna jest też filozofia stojąca za tymi dwiema drogami. Sprawy migrantów zarobkowych to obustronny interes – państwo zyskuje dodatkowych pracowników na rynku pracy, a obcokrajowcy możliwość lepszych zarobków względem kraju z którego przyjeżdżają. W przypadku uchodźców chodzi o wypełnienie zobowiązań humanitarnych.

Łączy je brak formalnej polityki migracyjnej, której w Polsce nie ma już prawie od pięciu lat.

W przypadku Czeczenów, którzy uciekali w latach 90. sytuacja była klarowna. Oni uciekali przed wojną, przed prześladowaniami z powodów politycznych. Kiedy zaczęła się wojna na Ukrainie w 2014 sytuacja stała się bardziej zniuansowana.

Polska bardzo niechętnie patrzyła na osoby, które uciekały z Ukrainy i ubiegały się o status uchodźcy; w latach 2015-2016 uznała zaledwie kilkanaście wniosków o ochronę, głównie osób z Krymu.

Zdecydowana większość wniosków od ludzi z opuszczających Donbas była rozpatrywana negatywnie. Założenie było najwyraźniej takie, że Ukraińcy z Donbasu mogli uciekać w inne części Ukrainy, w których teoretycznie nie groziło im już bezpośrednie zagrożenie życia.

Organizacje pozarządowe, które doradzały wtedy tym ludziom, sugerowały, żeby wybierali oni drogę legalizacji pobytu przez procedury dla migracji zarobkowej, bo ta była łatwiejsza od ścieżki uchodźczej. Poza tym w taki sposób można było dużo łatwiej i szybciej podjąć na miejscu pracę.

W przypadku Białorusinów w 2020 roku sytuacja była już inna. Pojawiły się mechanizmy pozwalające na lepsze zarządzanie sytuacją migrantów. Po pierwsze podjęto decyzję o przyzwoleniu pracy przy wizach humanitarnych.

Chyba po raz pierwszy w historii Polski pojawił się mechanizm migracji osób wysoko wykwalifikowanych, czyli Poland-BuisnessHarbour. Pomaga w przeniesieniu całych firm z sektora IT.

Co nie zmienia faktu, że brak formalnej polityki migracyjnej bardzo negatywnie wpływa na rzeczywistość otaczającą migrantów – czy to zarobkowych czy uchodźców. Ciągle mamy w Urzędach gigantyczne kolejki, mimo że Polska wie już mniej więcej z jaką ilością migrantów będzie sobie musiała z roku na rok poradzić. Znam osoby, które złożyły dokumenty w 2017, a jeszcze nie mają decyzji.

Urząd niedofinansowany, zarobki mizerne

Nie mam za bardzo pretensji do administracji, że tak wolno pracowała w 2014 albo 2015 roku, ale to, że ona ciągle pracuje źle, uważam już za całkiem świadomą decyzję władz. Choćby to, że nie zostały podniesione zarobki urzędników albo liczba etatów.

W konsekwencji sprawy migranckie i te uchodźcze, które teoretycznie miały być załatwiane w ciągu 60 dni (migranckie) albo w ciągu pół roku (uchodźcze) ciągną się latami.

Praca w administracji jest niewdzięczna. Wynagrodzenia są małe, a od osób wymagane są relatywnie wysokie kompetencje; wiedza na temat prawa polskiego i prawa międzynarodowego.

Dochodzi do tego konieczność znajomości sytuacji politycznej w krajach, skąd przyjeżdżają obcokrajowcy. Często szczegółowa, bo jeżeli mówimy o ludziach, którzy przyjeżdżają z Rosji, to tam jest bardzo nierówna sytuacja w zależności od regionu W niektórych regionach konflikt z gubernatorem może naprawdę zagrażać życiu, a w innym to raczej szczegół do biografii politycznej.

Urzędnicy nie znają języka wnioskodawców

Na koniec trzeba jeszcze mieć znajomość języków obcych i jakiekolwiek kompetencje interpersonalne. Białorusini czy Rosjanie, którzy do nas ostatnio przyjeżdżają, są w bardzo złej kondycji psychicznej. Potrzebna im jest empatia, komunikacja i tak naprawdę praca w ich głębokim interesie.

Niestety pod tym względem polska administracja nie prezentuje się najlepiej. Inspektorzy widząc źle przygotowany wniosek zamiast tego żeby złożyć dodatkowe wezwanie do uzupełnienia wniosku, po prostu wolą wstawić odmowę. I nieszczególnie dociekliwie dochodzą do sedna sprawy.

Według mojego przekonania poza tymi wszystkimi drobnymi rzeczami na dole, problem jednak leży na górze. To jest ogólne podejście do cudzoziemców, na zasadzie: jak tu przyjechaliście, to pochwalcie państwo polskie, zapłaćcie podatki i ZUS. W kontekście migracji polski rząd najchętniej chwali się właśnie liczbą osób, które są zgłoszone do ZUS.

Teraz, podczas pandemii COVID-19, nie jest aż tak źle, bo wszyscy cudzoziemcy, którzy przyjechali do Polski po 14 marca ubiegłego roku, mają z automatu przedłużony pobyt do końca stanu epidemii. Ale w jakimś momencie ten stan epidemii się skończy. I wtedy wszystkie zaległe wnioski, odmowne decyzje, postępowania powtórne itd. staną się dużym problemem”.

;
Na zdjęciu Nikita Grekowicz
Nikita Grekowicz

Niezależny dziennikarz specjalizujący się w tematach Białorusi i Europy Wschodniej. Od 2022 pracuje w Dziale Edukacji Międzynarodowej Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Od 2009 roku związany ze Stowarzyszeniem Inicjatywa Wolna Białoruś, członek Zarządu Stowarzyszenia w latach 2019-2021. Absolwent Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych UW z dyplomem zrealizowanym na kierunku Artes Liberales. Grafik i ilustrator. Z pochodzenia Białorusin.

Komentarze