0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Porzycki / Agencja GazetaJakub Porzycki / Age...

Komitet Współpracy Rozwojowej OECD (DAC) opublikował wstępne dane za 2019 rok dotyczące poziomu pomocy udzielanej krajom rozwijającym się przez kraje bogate. Polska należy zarówno do OECD — klubu zrzeszającego kraje wysokorozwinięte — jak i do DAC. Jest to forum, na którym główni darczyńcy zajmują się m.in. koordynacją pomocy rozwojowej oraz dyskutują na jej temat.

Polski rządowy Plan Współpracy Rozwojowej 2020 (tutaj można przeczytać cały dokument) zakładał wzrost naszych wydatków na pomoc o 20 proc. w 2019 roku w stosunku do 2018. Tymczasem w 2019 roku te wydatki nie tylko nie wzrosły, ale zmniejszyły się o 7 proc.

Według informacji, które uzyskała od MSZ Grupa Zagranica - konsorcjum polskich organizacji pozarządowych udzielających pomocy za granicą - wydaliśmy znacznie mniej, niż zaplanowano w kilku obszarach, m.in. w ramach kredytów wiązanych i mniej na pomoc humanitarną (!). Niedoszacowano także kosztów stypendiów dla studentów zagranicznych, które będą jeszcze aktualizowane.

Polska - wzorem wielu innych krajów - notorycznie zawyża w statystykach prawdziwą wartość udzielonej przez nas pomocy dla biedniejszych krajów, wliczając do niej m.in. właśnie umarzane kredyty dla rządów, często np. przeznaczone na import polskich towarów, oraz pieniądze wydane na stypendia dla studentów z krajów Afryki czy Azji studiujących w Polsce.

Przypomnijmy: to dane za 2019 rok, a więc za rok, w którym polska gospodarka rozwijała się dynamicznie. W tym roku będzie z pewnością jeszcze gorzej. 27 kwietnia minister spraw zagranicznych anulował konkurs „Polska pomoc rozwojowa 2020”, w ramach którego rozdzielano pieniądze na projekty rozwojowe realizowane za granicą przez polskie organizacje pozarządowe. Konkurs rozpisano, organizacje przygotowały wnioski, a ministerstwo najpierw przełożyło jego rozstrzygnięcie, a potem go odwołano bez wyłaniania zwycięzców. „Ze względu na obecną sytuację w kraju i na świecie spowodowaną pandemią COVID-19” - tak brzmi jednozdaniowe uzasadnienie.

Nie pomaga jak Polak

Po spadku w 2019 r. Polska wróciła w ten sposób do poziomu 0,12 proc. DNB przeznaczanego na pomoc (dochodu narodowego brutto; jest to jedna z miar narodowego bogactwa — obliczana inaczej niż częściej używany produkt krajowy brutto; o różnicy między PKB i DNB można przeczytać tutaj).

Po raz kolejny w ten sposób oddalamy się od zrealizowania przyjmowanych uroczyście przez różne polskie rządy zobowiązań. Wstępując do Unii Europejskiej, Polska zobowiązała się osiągnąć pułap 0,33 proc. DNB na pomoc do 2015 roku. Kraje „starej” Unii miały wydawać 0,7 proc., czyli ponad dwa razy więcej (proporcjonalnie, bo licząc w gotówce wielokrotnie więcej - mają one wyższy DNB). Poziom 0,7 proc. osiągnęło kilka krajów Unii, w tym Wielka Brytania.

Polska nigdy nie zbliżyła się do pułapu wydatków na pomoc, do którego się zobowiązaliśmy. Datę jego osiągnięcia przekładano - dziś to 2030 rok. W 2018 osiągnęliśmy 0,18 proc. DNB przeznaczanego na pomoc. W 2019 - jak wspomnieliśmy - było to zaledwie 0,12 proc. Wydajemy więc na pomoc mniejszy odsetek DNB niż np. USA rządzone przez Donalda Trumpa, przeciwnika pomocy rozwojowej (0,14 proc.) czy pogrążona w kryzysie Grecja (0,14 proc.).

„Spadek polskiej pomocy należy ocenić bardzo negatywnie. Obietnicę systematycznego zwiększania polskiej ODA słyszymy od wielu lat. W ostatnich latach ten wzrost był zauważalny, choć minimalny. Podsumowując: robimy jeden krok w przód i dwa kroki w tył” — komentuje dla OKO.press Magdalena Trojanek z Grupy Zagranica.

Rząd PiS tylko nie chciał uchodźców

O ile różne techniki „pompowania” polskich statystyk — takie jak np. wliczanie wypłacanych w kraju stypendiów — stosował także rząd PO–PSL, to rząd PiS uczynił z udzielanej przez Polskę pomocy — zarówno humanitarnej, jak i rozwojowej, przedmiot politycznej gry.

Z udzielanej przez Polskę pomocy humanitarnej i rozwojowej rząd Beaty Szydło, a potem Mateusza Morawieckiego uczynił argument przeciwko przyjmowaniu uchodźców. O „pomaganiu na miejscu” mówili bezustannie politycy PiS, w tym także powołana na specjalnie utworzone stanowisko ministra ds pomocy humanitarnej Beata Kempa. Stanowisko to z wielką pompą utworzono w grudniu 2017 roku. Kempa piastowała je do czerwca 2019 roku, kiedy została europosłanką. Wówczas jej obowiązki przejął minister Michał Woś.

W grudniu 2019 roku stanowisko pełnomocnika rządu ds. pomocy humanitarnej zostało jednak - już bez rozgłosu - zlikwidowane.

OKO.press pisało wielokrotnie o manipulacjach ministry Kempy. W marcu 2018 pisaliśmy np., że ministra Kempa uznała za „korytarze humanitarne” (służące do transportu uchodźców) „to, co robią nasze organizacje”. „To jest szeroko płynąca korytarzem humanitarnym pomoc ze wsparciem naszego rządu” - mówiła, całkowicie fałszując prawdziwe znaczenie tego pojęcia. Kempa obiecywała także np. wysyłanie pomocy w miejsca niedostępne ze względu na blokadę ze strony syryjskich wojsk rządowych. PiS także notorycznie manipulował liczbami dotyczącymi wysokości polskiej pomocy, przedstawiając je tak, aby wyglądała na wyższą, niż była w rzeczywistości (taki przykład analizowaliśmy w 2017 roku) W 2018 pisaliśmy, że dwa i pół raza więcej niż na „pomoc na miejscu” wydajemy na IPN. Retoryka PiS dotycząca „pomagania na miejscu” od początku służyła przede wszystkim temu, aby usprawiedliwiać - zarówno przed Unią Europejską, jak i przed własną opinią publiczną - odmowę przyjmowania uchodźców. Kiedy temat zszedł z agendy mediów, natychmiast obcięto nawet te mizerne fundusze na pomoc, które wcześniej na nią przeznaczano.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze