Komitet Współpracy Rozwojowej OECD (DAC) opublikował wstępne dane za 2019 rok dotyczące poziomu pomocy udzielanej krajom rozwijającym się przez kraje bogate. Polska należy zarówno do OECD — klubu zrzeszającego kraje wysokorozwinięte — jak i do DAC. Jest to forum, na którym główni darczyńcy zajmują się m.in. koordynacją pomocy rozwojowej oraz dyskutują na jej temat.
Polski rządowy Plan Współpracy Rozwojowej 2020 (tutaj można przeczytać cały dokument) zakładał wzrost naszych wydatków na pomoc o 20 proc. w 2019 roku w stosunku do 2018. Tymczasem w 2019 roku te wydatki nie tylko nie wzrosły, ale zmniejszyły się o 7 proc.
Według informacji, które uzyskała od MSZ Grupa Zagranica – konsorcjum polskich organizacji pozarządowych udzielających pomocy za granicą – wydaliśmy znacznie mniej, niż zaplanowano w kilku obszarach, m.in. w ramach kredytów wiązanych i mniej na pomoc humanitarną (!). Niedoszacowano także kosztów stypendiów dla studentów zagranicznych, które będą jeszcze aktualizowane.
Polska – wzorem wielu innych krajów – notorycznie zawyża w statystykach prawdziwą wartość udzielonej przez nas pomocy dla biedniejszych krajów, wliczając do niej m.in. właśnie umarzane kredyty dla rządów, często np. przeznaczone na import polskich towarów, oraz pieniądze wydane na stypendia dla studentów z krajów Afryki czy Azji studiujących w Polsce.
Przypomnijmy: to dane za 2019 rok, a więc za rok, w którym polska gospodarka rozwijała się dynamicznie. W tym roku będzie z pewnością jeszcze gorzej. 27 kwietnia minister spraw zagranicznych anulował konkurs „Polska pomoc rozwojowa 2020”, w ramach którego rozdzielano pieniądze na projekty rozwojowe realizowane za granicą przez polskie organizacje pozarządowe. Konkurs rozpisano, organizacje przygotowały wnioski, a ministerstwo najpierw przełożyło jego rozstrzygnięcie, a potem go odwołano bez wyłaniania zwycięzców. „Ze względu na obecną sytuację w kraju i na świecie spowodowaną pandemią COVID-19” – tak brzmi jednozdaniowe uzasadnienie.
Nie pomaga jak Polak
Po spadku w 2019 r. Polska wróciła w ten sposób do poziomu 0,12 proc. DNB przeznaczanego na pomoc (dochodu narodowego brutto; jest to jedna z miar narodowego bogactwa — obliczana inaczej niż częściej używany produkt krajowy brutto; o różnicy między PKB i DNB można przeczytać tutaj).
Po raz kolejny w ten sposób oddalamy się od zrealizowania przyjmowanych uroczyście przez różne polskie rządy zobowiązań. Wstępując do Unii Europejskiej, Polska zobowiązała się osiągnąć pułap 0,33 proc. DNB na pomoc do 2015 roku. Kraje „starej” Unii miały wydawać 0,7 proc., czyli ponad dwa razy więcej (proporcjonalnie, bo licząc w gotówce wielokrotnie więcej – mają one wyższy DNB). Poziom 0,7 proc. osiągnęło kilka krajów Unii, w tym Wielka Brytania.
Polska nigdy nie zbliżyła się do pułapu wydatków na pomoc, do którego się zobowiązaliśmy. Datę jego osiągnięcia przekładano – dziś to 2030 rok. W 2018 osiągnęliśmy 0,18 proc. DNB przeznaczanego na pomoc. W 2019 – jak wspomnieliśmy – było to zaledwie 0,12 proc. Wydajemy więc na pomoc mniejszy odsetek DNB niż np. USA rządzone przez Donalda Trumpa, przeciwnika pomocy rozwojowej (0,14 proc.) czy pogrążona w kryzysie Grecja (0,14 proc.).
„Spadek polskiej pomocy należy ocenić bardzo negatywnie. Obietnicę systematycznego zwiększania polskiej ODA słyszymy od wielu lat. W ostatnich latach ten wzrost był zauważalny, choć minimalny. Podsumowując: robimy jeden krok w przód i dwa kroki w tył” — komentuje dla OKO.press Magdalena Trojanek z Grupy Zagranica.
Rząd PiS tylko nie chciał uchodźców
O ile różne techniki „pompowania” polskich statystyk — takie jak np. wliczanie wypłacanych w kraju stypendiów — stosował także rząd PO–PSL, to rząd PiS uczynił z udzielanej przez Polskę pomocy — zarówno humanitarnej, jak i rozwojowej, przedmiot politycznej gry.
Z udzielanej przez Polskę pomocy humanitarnej i rozwojowej rząd Beaty Szydło, a potem Mateusza Morawieckiego uczynił argument przeciwko przyjmowaniu uchodźców. O „pomaganiu na miejscu” mówili bezustannie politycy PiS, w tym także powołana na specjalnie utworzone stanowisko ministra ds pomocy humanitarnej Beata Kempa. Stanowisko to z wielką pompą utworzono w grudniu 2017 roku. Kempa piastowała je do czerwca 2019 roku, kiedy została europosłanką. Wówczas jej obowiązki przejął minister Michał Woś.
W grudniu 2019 roku stanowisko pełnomocnika rządu ds. pomocy humanitarnej zostało jednak – już bez rozgłosu – zlikwidowane.
OKO.press pisało wielokrotnie o manipulacjach ministry Kempy. W marcu 2018 pisaliśmy np., że ministra Kempa uznała za „korytarze humanitarne” (służące do transportu uchodźców) „to, co robią nasze organizacje”. „To jest szeroko płynąca korytarzem humanitarnym pomoc ze wsparciem naszego rządu” – mówiła, całkowicie fałszując prawdziwe znaczenie tego pojęcia. Kempa obiecywała także np. wysyłanie pomocy w miejsca niedostępne ze względu na blokadę ze strony syryjskich wojsk rządowych. PiS także notorycznie manipulował liczbami dotyczącymi wysokości polskiej pomocy, przedstawiając je tak, aby wyglądała na wyższą, niż była w rzeczywistości (taki przykład analizowaliśmy w 2017 roku) W 2018 pisaliśmy, że dwa i pół raza więcej niż na „pomoc na miejscu” wydajemy na IPN.
Retoryka PiS dotycząca „pomagania na miejscu” od początku służyła przede wszystkim temu, aby usprawiedliwiać – zarówno przed Unią Europejską, jak i przed własną opinią publiczną – odmowę przyjmowania uchodźców. Kiedy temat zszedł z agendy mediów, natychmiast obcięto nawet te mizerne fundusze na pomoc, które wcześniej na nią przeznaczano.
Nikt nie ogranicza działalności organizacji charytatywnych. Każdy Polak może samodzielnie je wspierać.
Rolą państwa w momencie kryzysu jest dbanie w pierwszej kolejności o dobro własnych obywateli. Do tego państwa zostały w pierwszej kolejności stworzone – do zapewniania przeżycia swoim mieszkańcom.
Może się wam to nie podobać, ale taka jest prawda.
1. Ale przyjąć pomoc od innych państw to owszem, bardzo chętnie? Z kasy Unii przytuliliśmy grube miliardy Euro. Między innymi za to, że przyjęliśmy pewne zobowiązania. Jak widać, nie wypełniamy ich, i to nie z powodu kryzysu wcale.
2. W interesie naszego też kraju leży pomoc biedniejszym państwom, bo im bardziej będą wepchnięte w nędzę, tym bardziej niestabilny będzie świat, którego, wbrew temu co się Panu może wydaje, jesteśmy częścią, i od którego nie da się odgrodzić murem i drutami kolczastymi.
3. Jakaś część obywateli tego kraju życzy sobie, by z ich podatków finansowano pomoc humanitarną. Każdy Polak może wspierać np. Kościół czy dać Rydzykowi na tacę, ale to nie przeszkadza we wspieraniu tych instytucji grubymi miliardami z naszych podatków. No więc ja płacąc podatki, oczekiwałbym, żeby służyły m.in. do realizacji przyjętych zobowiązań pomocowych.
W odpowiedzi Panu Karolowi Wielkiemu:
1. Ale przyjąć pomoc od innych państw to owszem, bardzo chętnie? Z kasy Unii przytuliliśmy grube miliardy Euro. Między innymi za to, że przyjęliśmy pewne zobowiązania. Jak widać, nie wypełniamy ich, i to nie z powodu kryzysu wcale.
2. W interesie naszego też kraju leży pomoc biedniejszym państwom, bo im bardziej będą wepchnięte w nędzę, tym bardziej niestabilny będzie świat, którego, wbrew temu co się Panu może wydaje, jesteśmy częścią, i od którego nie da się odgrodzić murem i drutami kolczastymi.
3. Jakaś część obywateli tego kraju życzy sobie, by z ich podatków finansowano pomoc humanitarną. Każdy Polak może wspierać np. Kościół czy dać Rydzykowi na tacę, ale to nie przeszkadza we wspieraniu tych instytucji grubymi miliardami z naszych podatków. No więc ja płacąc podatki, oczekiwałbym, żeby służyły m.in. do realizacji przyjętych zobowiązań pomocowych.
Panie Autorze,
czy to nie Pan udowadniał w długiej i rozwlekłej książce, że pomoc dla krajów słabo rozwiniętych nie działa i nie będzie działać? Że Afrykanie nie cenią tego, co dostają darmo i nie umieją planować na przyszłość? Że "miejscowych obchodzi to, co się stanie tego dnia, ale nie to, co będzie jutro'?
Że to, co się zepsuje, wolą zniszczyć, niż naprawić (pompa, studnia)? Że brak zaufania społecznego i brak planowania (jakkolwiek w Afryce zrozumiały) uniemożliwiają współpracę w ramach złożonych i długoterminowych projektów? Że nie ma tam warunków do powstania odpowiedzialnej i profesjonalnej klasy urzędniczej, bez której nie da się rozwijać państwa (skoro urzędnicy słabo zarabiają, a tak w ogóle można umrzeć na malarię, to po co się kształcić i pracować w urzędzie)?
Odpowiem Panu w Pańskim stylu: skoro Polska sama nie jest bogatym krajem, ma wiele nierozwiązanych i pilnych problemów, a chorzy na raka umierają, bo rządu nie stać na leki stosowane rutynowo za granicą – to nie byłoby uczciwe, aby polscy obywatele finansowali pomoc dla krajów, które tak czy inaczej nie są zdolne do odpowiedniego wykorzystania tej pomocy. Skoro Afryki nie stać na chybione inwestycje – Polski nie stać na chybione projekty pomocowe.
Tak, Polacy dostali w okresie transformacji wsparcie z Zachodu. Ale, po pierwsze, nie dostali tego wsparcia po ww2 (w odróżnieniu od RFN, a zatem kraju, który wojnę wywołał i zarobił na niej miliardy). A po drugie, Polak, gdy dadzą mu pieniądze na studnię, to nie wrzuca do tej studni kamieni i zdechłych kotów. Po trzecie, pomoc z Zachodu wymagała od Polaków współdziałania, wyrzeczeń itd. Więc, kierując się Pańską logiką, Polska będzie pomagać Afryce, gdy miliony dolarów chybionych inwestycji w Afryce nie będą oznaczały milionów dolarów odebranych polskiej oświacie i polskiej onkologii.
Zamiast opowiadać bzdety lepiej przeznaczyć odpowiednie środki finansowe i rzeczowe na pomoc i wysłać przedstawiciela, który będzie pilnował żeby ta pomoc była sensownie wykorzystana. Łatwiej jednak przyjąć założenie, że oni tam nie będą wiedzieli jak pomoc wykorzystać i nie pomagać. Rząd polski nie pomaga pomocy potrzebującym ale na oświatę i służbę zdrowia też nie przeznacza środków. No, co innego kurwizja, działalność gospodarcza dyrektora Grzybka, itd., itd., itp.
Moim zdaniem, rząd nie powinien finansować dyrektora Grzybka. Oraz muzeów, stadionów i innych niekoniecznych w dobie kryzysu rzeczy.
Ale nie powinien też pompować pieniędzy w kraje, których nie kolonizowaliśmy, nie okradaliśmy i wobec których nie mamy w związku z tym zobowiązań. Niech pomaga Francja, Niemcy, Belgia, Portugalia, Hiszpania i Włochy. Czyli kraje kolonialne. Kraje te wywiozły z Afryki bogactwo o ogromnej wartości (złoto, diamenty, niewolnicy itd.). Niech teraz zwrócą Afryce te pieniądze w ramach projektów rozwojowych. Proszę bardzo. Ale Polska kolonii nie miała i naprawdę nie ma długów wobec Afryki.
Teraz rozumiem. To jest filozofia Polski – Katoliczki. Furda przykazanie miłości, apele papieża Franciszka. Ważne "to je co je moje" i nie musimy myśleć o tragedii głodujących. Nie pozwolili się władzom II RP skolonizować to niech teraz na nas nie liczą.
Możesz w ramach pomocy głodującym oddać im cały swój majątek. Ale nie zmuszaj do tego innych. "Polki – katoliczki" – gdzie napisałam, że jestem katoliczką? A poza tym, ten lewicowy rewolucjonista nie jest papieżem, tylko antypapieżem.
Może inaczej. Rząd geniuszy w rodzaju Morawieckiego i Emilewicz zaczął zdawać sobie sprawę, że w niedługim czasie Polskę będą dotyczyć opinie i sytuacje przedstawione przez pana Leszczynskiego. Staniemy się czarnym krajem białej Europy. Pomoc dla Afryki, na którą nie ma żadnych rezerw, natychmiast odebrałaby PiS głosy wybitnie cywilizowanych Polaków, np Kempa, Szydło, przeciwnicy Owsiaka itd.
Co do psów w studni. Może patrioci – katolicy nie wrzucają. Trudno znaleźć studnie w Polsce. Natomiast z upodobaniem niszczą samochody pielęgniarek, biją ratowników medycznych, wyrzucają z pracy narzekających na brak środków bhp.
Bardzo merytorycznie i krótko Pan to ocenił.
Nie głosuję na PiS, nie głosuję na Dudę – ale doceniam ich właśnie za to, że woleli dać środki z budżetu na polskie rodziny (chociaż zasiłki do ręki to nie jest najlepszy sposób wydawania pieniędzy). A nie na Afrykę, wobec której historycznie nie mamy zobowiązań i która (patrz wyżej) nie jest zdolna do efektywnej adaptacji pomocy zagranicznej. Gdyby rządziło SLD to do Afryki wysyłalibyśmy miliony euro, a polskie dzieci nadal jadłyby szczaw i mirabelki.
Jeżeli prezydentem zostanie Hołownia – to też pieniądze z budżetu będą szły na Afrykę.
Pan M Głazowski: 😁