Skarga, którą polski rząd złożył do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej 11 marca 2021 roku dotyczy rozporządzenia „pieniądze za praworządność”. Państwa członkowskie zaakceptowały je na szczycie Rady Europejskiej w grudniu 2020 roku, a sam mechanizm wszedł w życie 1 stycznia 2021 roku.
Rządy Polski i Węgier zrezygnowały wówczas z weta do pakietu budżetowego, którego rozporządzenie było elementem. Zapowiadały natomiast, że zamierzają skorzystać z możliwości, jaką daje art. 263 Traktatu o Funkcjonowaniu UE. Czyli zaskarżyć rozporządzenie w TSUE za domniemane naruszenie traktatów i wymogów proceduralnych.
Oficjalnym powodem skargi mają być:
- brak traktatowej podstawy prawnej dla rozporządzenia;
- sprzeczność z procedurą art. 7 Traktatu o UE;
- bezprawne definiowane przez UE pojęcia państwa prawa;
- domniemana arbitralność oceny praworządności.
„Uważamy, że tego rodzaju rozwiązania nie mają podstawy prawnej w Traktatach, ingerują w kompetencje państw członkowskich i naruszają prawo UE. Wypłata środków z budżetu Unii powinna być uzależniona wyłącznie od spełnienia obiektywnych i konkretnych warunków, które jednoznacznie wynikają z przepisów prawa” – napisał w komunikacie rzecznik rządu Piotr Müller.
Argumenty PiS dokładnie analizowaliśmy w OKO.press jeszcze przed grudniowym szczytem UE. Jak tłumaczyliśmy:
- projekt ma traktatową podstawę prawną: art. 322 ust. 1 TFUE, zgodnie z którym UE w drodze rozporządzenia przyjmuje „zasady finansowe określające w szczególności warunki uchwalania i wykonywania budżetu oraz przedstawiania i kontrolowania rachunków”;
- fakt, że praworządność jest kontrolowana w ramach art. 7 nie wyklucza przyjmowania nowych mechanizmów kontroli;
- zasada państwa prawnego została już dobrze zdefiniowana w orzecznictwie TSUE, m.in. w odpowiedzi na „reformy” sądownictwa PiS;
- samo rozporządzeniewyklucza możliwość „arbitralnego stosowania” mechanizmu, co dodatkowo potwierdziła na grudniowym szczycie Rada Europejska.
„Oczywiście na razie oceniamy komunikat, a nie samą treść skargi. Ale jeśli będą w niej tak sformułowane argumenty, jakie zostały nam zaserwowane w komunikacie prasowym, szanse, by Trybunał je uznał, są małe” – mówi OKO.press dr hab. Maciej Taborowski, zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich i ekspert prawa europejskiego.
Im później, tym lepiej dla PiS i Orbána
Na złożenie skargi do TSUE Polska i Węgry zaczekały niemal do ostatniej chwili. Ostateczny termin upływał w połowie marca 2021.
To sprytna taktyka, bo tym później zapadnie wyrok, co obu krajom jest na rękę. W ramach negocjacji w Radzie Europejskiej państwa członkowskie zobowiązały Komisję Europejską, aby ta nie uruchamiała mechanizmu „pieniądze za praworządność” do chwili, aż TSUE oceni czy rozporządzenie jest zgodne z prawem. KE może już monitorować praworządność, ale ewentualne działania podejmie dopiero po orzeczeniu.
W OKO.press pisaliśmy, że na takiej obietnicy zależało zwłaszcza Viktorowi Orbánowi, który szykuje się do wyborów w 2022 roku i nie chce w międzyczasie mieć na głowie kontroli Komisji. Węgry mają najwyższy w UE odsetek nadużyć finansowych w stosunku do środków przekazanych z budżetu UE. W malwersacje może być zamieszany także sam Orbán.
Jeśli TSUE będzie rozpatrywał skargę zgodnie z normalną procedurą, wyrok możemy poznać dopiero za dwa lata. Faktyczne działanie mechanizmu byłoby zablokowane do tego czasu. Eurodeputowany Petri Sarvamaa, który był jednym z autorów rozporządzenia, mówił nam jednak, że Trybunał nada tej sprawie wysoki priorytet.
„Pamiętajmy, jak to było z art. 50 traktatu, kiedy Brytyjczycy zaczęli robić problemy cztery lata temu.
Trybunał potrzebował zaledwie miesiąca, by wydać wyrok i wyjaśnić, jakie jest znaczenie tego artykułu. Tak samo będzie z tym rozporządzeniem. Nie będą marnować czasu”
– zapewniał europoseł.
O zajęcie się sprawą w trybie przyspieszonym mogą wnioskować do TSUE także unijne instytucje, które są stroną w tej sprawie.
Koalicja pokłócona o Unię
Sprzeciw Węgier jest poniekąd zrozumiały, skąd jednak kategoryczne weto po stronie Polski? Samo rozporządzenie zawiera wyraźne obostrzenia uniemożliwiające stosowanie go w sposób uznaniowy czy przesadne poszerzanie definicji praworządności. Do tego dochodzą deklaracje Rady Europejskiej, która obiecała, że będzie tego pilnować.
Polska jak dotąd miała też dość niski odsetek finansowych malwersacji w stosunku do otrzymanych funduszy UE – 0,36 proc. Na Węgrzech wynosi on 4 proc. Czy chodzi zatem o solidarność z Orbánem – ostatnim sojusznikiem PiS w UE? Niekoniecznie.
Najbardziej zajadłym polskim krytykiem mechanizmu od jego zarania jest Zbigniew Ziobro – minister sprawiedliwości i prokurator generalny. Solidarna Polska od połowy 2020 roku bezustannie naciskała na premiera, by wetował budżet, którego rozporządzenie było elementem. Nawet kosztem gigantycznego wsparcia z Funduszu Odbudowy UE.
Ziobro do dziś twierdzi, że na szali jest polska suwerenność i że Unia będzie poszerzać definicję praworządności, by narzucać Polsce „lewacką agendę”.
W ramach sprzeciwu Solidarna Polska zamierza wkrótce głosować w Sejmie przeciwko ratyfikacji Funduszu Odbudowy. Jedność Zjednoczonej Prawicy wisi na włosku, a konflikt na linii Ziobro – Morawiecki narasta.
Skarga do TSUE była dla polskiego rządu koniecznością. Gdyby premier jej nie złożył, Ziobro mógłby łatwo uderzać w niego, że „oddał polską suwerenność” bez walki i nie wywiązał ze złożonej na szczycie w grudniu obietnicy.
Ziobro broni prokuratury?
Samemu Ziobrze może nie chodzić o „praworządność” czy „obronę suwerenności”. W artykule 2 rozporządzenia czytamy, że za naruszenie praworządności Komisja może uznać:
„niezdolność do zapobiegania, korygowania i sankcjonowania arbitralnych lub niezgodnych z prawem decyzji organów publicznych, w tym organów ścigania; wstrzymywanie zasobów finansowych i ludzkich mających wpływ na ich prawidłowe funkcjonowanie lub niezapobieganie konfliktom interesów”.
Kluczowe są tutaj organy ścigania – czyli m.in. podległa Ziobrze i upolityczniona prokuratura.
„Rozporządzenie daje możliwość kontrolowania prokuratury, oceny jej pracy. Myślę, że nie jest przypadkiem, że akurat jeden z koalicjantów tak mocno przeciwko temu rozporządzeniu protestuje. Polska nie chce też przystąpić do wspólnej prokuratury europejskiej, która wymagałaby zwiększenia współpracy na poziomie UE i która patrzyłaby na ręce naszym władzom” – komentuje Maciej Taborowski.
Jak podkreśla
rozporządzenie „pieniądze za praworządność” wprowadzi kryteria oceny działalności prokuratury w całej UE.
Także dla krajów, które nie są członkami Prokuratury Europejskiej.
„Nagle ta prokuratura będzie musiała mieć się na baczności. Do tej pory nie było w unijnym prawie specjalnych standardów, które można by do niej zastosować. Rozporządzenie zmienia tę sytuację. Niektórzy mogą uważać to za poważny problem” – wskazuje zastępca RPO.
Rozporządzenie precyzuje zarazem, że ew. zawieszenie funduszy UE będzie możliwe tylko wówczas, gdy Komisja dopatrzy się wpływu (lub wyraźnego ryzyka wpływu) na poprawne zarządzanie budżetem UE. Czyli np. stwierdzi, że przez brak niezależnej prokuratury w Polsce nie ściga się przypadków malwersacji unijnych funduszy.
Taka kontrola ze strony Unii nie może podobać się prokuratorowi generalnemu Zbigniewowi Ziobrze. W styczniu 2021 zapowiadał, że zaskarży rozporządzenie w… polskim Trybunale Konstytucyjnym. W OKO.press pisaliśmy wtedy, że TK nie ma możliwości, by orzekać o zgodności rozporządzenia UE z konstytucją.
Gra na zwłokę.
Co za hipokryci po co się skarzą skoro nie uznają wyroków TSUE niech się zdecydują- prawnicy o podwójnej moralności
Gdyby to byli rzeczywiście prawnicy nie kompromitowaliby się w ten sposób. To są członkowie złodziejskiej szajki, która jest przekonana, że będzie Parlamentowi Europejskiemu i Komisji Europejskiej grała na nosie. Mam nadzieję, że się jednak zawiodą.
te chłopaczki Pana Zero za bardzo się upasły na polskim chlebku i jak kopa dostaną to im miny zrzedną. Oni mają tyle wspólnego z prawem co kozia d… ze muzyką.
Trafione w punkt!
Ależ to nie tak! Oni uznają wyroki sądowe (w tym i TSUE), ale tylko, jeżeli są korzystne dla nich.
Jeśli wyrok TSUE otworzy Unii drogę do obcięcia Polsce funduszy
i jeśli Unia go wykorzysta do postawienia Polsce ultimatum nie do odrzucenia to niewątpliwie wywoła tym kryzys za który wstrząsnie wyborcami Polskozbawa. Jeśli….i jeszcze raz jeśli. A jak na razie Polska z każdej dotychczasowych potyczek wychodziła zwycięsko pobrzękując przy tym dumnie sakiewką z unijnymi srebrnikami. Nic dziwnego, że grając tyle razy va banque jak straceniec i za każdym razem wychodząc niepoturbowana Polska się niczego nie nauczyła. Dziwne jedynie, że Unia też nie wyciągnęła żadnych wniosków mimo niekończących się narzekań.
Obawiam się, że i tym razem skończy się dokładnie tak samo, jak się kończyło dotąd. Dlaczego tak się dzieje możemy jedynie spekulować…..w ostateczności wszystko przecież sprowadza się do indywidualnych decyzji "ważnych" osób ale dla perspektyw demokracji i praworządności dzieje się coraz gorzej…..wszystko za brukselkę pompowaną w Polskę przez Europę.
Niespełna 4,5 lat cackania się z brexitem, w imię uznania domowych gierek angielskich populaków (czyt. -suwerenności), węgiersko-polskie weto ignorujące pandemię (walcząc o swą suwerenność) i ona sama – zaraza, tak suwerenna i zarazem międzynarodowa, że narodowcy jej zazdroszczą. To niektóre, twarde argumenty dla UE. Ktoś coś mówił o trybie przyspieszonym? Dwie muchy za jednym klapsem: \"wybory\" Orbana i pisiorski pisuar praworządności.
Chyba, że Europa nie odrzuci prezentu, jakim jest wiedza takich Matuzalemów prawa, jak mądrzec i terapełta miękiszonów – mgr. Zbigi Ziobro.
Gest pisiorów, wręcz zaprasza do konsultacji. Pewno po dogodnych, polskich cenach promocyjnych, jako polski wkład dla Europy!
Po co mają tacy Belgowie czy Holendrzy uczyć się o praworządności od Putina, Łukaszenki czy Chińczyków?… Zjednoczona Prawica ma o niebo większe doświadczenie. Swą komplementarną wiedzą mogą cały ten ciemny zachód w końcu oświecić…
Jeśli wyrok TSUE zaboli – droga wolna. Na wschodzie nie ma ani gejów, ani lesbijek, ani odwiecznego wroga – UE.
Kadyrow rozwinie dla polskich katonazioli z powołaniem, bardzo czerwony (zero komuny) dywan.
Gównoburza oko.press
Ci hipokryci myśleli, że uda im się manipulować pieniędzmi przeznaczonymi dla wymiaru sprawiedliwości tak, aby największe matoły na nich zagłosowały. Niestety tych prawdziwych durniów jest zdecydowanie za mało aby kanapowa partyjka pana Z miała cokolwiek do powiedzenia samodzielnie.
Koniec rozdawania wozów strażackich z pieniędzy dla ofiar gwałtów panie zero. Koniec bezczelnego korzystania z kasy na UE na swoja zas.. kampanie wyborcza po wsiach.