0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Zucchi-EnzoZucchi-Enzo

„Prawo weta w UE jest przestarzałe i szkodliwe dla tych, którzy z niego korzystają. Albo Europa będzie supermocarstwem opartym na prawach i wartościach, albo poszczególne kraje przegrają w globalnej konkurencji. Wspieramy mediację niemieckiej prezydencji, w sprawie Funduszu Odbudowy i WRF nie ma czasu do stracenia” - tak decyzję o polskim i węgierskim budżetowym wecie z 16 listopada skomentował na Twitterze włoski wiceminister ds. europejskich Enzo Amendola.

Jak pisaliśmy w OKO.press, Polska i Węgry wstępnie zawetowały budżet Unii na lata 2021-2027 oraz Fundusz Odbudowy UE na walkę z koronakryzysem. Zrobiły to, bo nie podoba im się pomysł powiązania wypłat unijnych funduszy z przestrzeganiem zasady praworządności.

Przeczytaj także:

Dzień po tym, jak rządy PiS i Fideszu ogłosiły sprzeciw, premier Holandii Mark Rutte powiedział, że mechanizm „pieniądze za praworządność” w obecnym kształcie to dla holenderskiego rządu „absolutne minimum". Rutte nie ukrywał też, że Unia powinna rozważyć powołanie Funduszu Odbudowy bez Polski i Węgier, jeśli kraje te nie wycofają weta.

Jak na razie jednak Unia nie może przyjąć ani Wieloletnich Ram Finansowych i budżetu na nadchodzący rok, ani wielomiliardowej pomocy dla krajów najmocniej dotkniętych przez pandemię. Pozostałym państwom członkowskim coraz trudniej zrozumieć polską i węgierską perspektywę. Uznają ją - całkiem słusznie - za próbę szantażu.

OKO.press rozmawiało z dziennikarzami z Holandii i Włoch, by lepiej zrozumieć, jak weto jest postrzegane przez największych zwolenników powiązania funduszy z praworządnością i przez kraj najbardziej dotknięty przez koronakryzys.

Holandia i Polska po dwóch stronach barykady

Polski i holenderski rząd stoją po przeciwnych stronach budżetowej barykady. Holandia jest unijnym płatnikiem netto, czyli wkłada do budżetu UE nominalnie więcej pieniędzy, niż z niego wyciąga. Polska jest wciąż na dość dużym plusie.

Dlatego Holendrzy chcieliby unijny budżet zmniejszyć, a pieniądze przesunąć tam, gdzie mogą najwięcej skorzystać - na badania i rozwój, nowe technologie, zieloną rewolucję. Natomiast rząd Polski wolałby dalej korzystać z funduszy spójności i dopłat dla rolników.

Dyskusje o powstaniu Funduszu Odbudowy, czyli dodatkowych 750 mld euro na walkę ze skutkami pandemii, były kolejnym punktem spornym między zwolennikami ambitnego, obszernego budżetu, a tymi, którzy domagali się cięć. Rząd Holandii był Funduszowi przeciwny.

„Holandia utrzymuje, że państwa powinny być przygotowane na różne przeciwności. Filozofia jest taka, że należy oszczędzać, kiedy wszystko idzie dobrze, a jak idzie źle - wydawać. Dla Holendrów ten temat jest niezmiernie frustrujący. Nie podoba im się, jak kraje południa zarządzają finansami, uważają je za źle zorganizowane” - tłumaczy w rozmowie z OKO.press dziennikarz holenderskiej "NRC Handelsblad", Stéphane Alonso Casale.

"Koronafundusz to był kolejny cios w tę filozofię. Wtedy pojawił się temat warunkowości - rozwiązania, które pozwoliłoby chronić budżet. Holendrzy pomyśleli wtedy: »Skoro już będziemy płacić te gigantyczne pieniądze, to przynajmniej upewnijmy się, że ci, którzy je dostaną, szanują reguły gry«. Praworządność to jedna z takich reguł. Holendrom wydało się to zupełnie naturalne, by ją chronić” - wskazuje Alonso Casale.

Rząd Holandii: „Mechanizm pieniądze za praworządność to absolutne minimum”

„Dla Holendrów wygląda to tak, że już poszli na ustępstwa, zgodzili się na Fundusz. Jeśli teraz będą musieli wycofać się z połączenia budżetu z praworządnością, będzie to dla nich zbyt wiele. Nie przełkną tego” - uważa Alonso Casale.

W całej UE to Holandia jest jednym z najbardziej krytycznych głosów wobec sądowych „reform” PiS. W OKO.press opisywaliśmy, że holenderskie sądy nie chcą wydawać Polsce podejrzanych na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania. Bo nie mają pewności, czy polskie sądownictwo wciąż jest niezależne.

W oczach rządu Holandii polskie i węgierskie problemy z praworządności tylko uwypukliły niemoc UE, gdy przychodzi do dyscyplinowania państw członkowskich.

„Tym razem miało być inaczej. Miało się udać przeforsować tę dyskusję o wartościach poprzez pieniądze. Mnie osobiście wydaje się to naturalne. Cała Unia, w tym Holandia, zamierza wydać ogromne pieniądze. Rozsądnie byłoby ustalić jakieś reguły, zabezpieczyć się. Holendrzy liczyli, że wreszcie będą mogli zrobić coś z tą frustracją, którą czuli od wielu lat. Frans Timmermans zrobił w tej kwestii bardzo wiele, ale wciąż za mało. Była presja, ale nie było rezultatów” - komentuje Alonso Casale.

„Holendrom i Holenderkom ciężko zrozumieć, dlaczego właściwie Polska i Węgry to robią. Zwłaszcza że dostają z Unii dużo pieniędzy. Fundusz Odbudowy też miał je mocno wesprzeć. Po co więc to całe zamieszanie? Wczoraj [22 listopada - red.] w holenderskiej telewizji jeden profesor mówił, że »różnice kulturowe są zbyt duże«. Twierdził, że Polska i Węgry są inne niż kraje Zachodu, dlatego Unia nie działa. To nonsens, ale takich głosów w Holandii jest sporo” - tłumaczy Casale.

Gospodarka Włoch pod ścianą

Zupełnie inna jest perspektywa Włoch, które z zablokowanego przez Polskę Funduszu Odbudowy mają dostać w sumie 209 mld euro.

„Mamy być największym beneficjentem Funduszu. Czekamy zarówno na granty jak i na tanie pożyczki. To naprawdę poważna sprawa, nie ma żadnego medium, które by o tym nie pisało” - mówi OKO.press Constanza Spocci, niezależna dziennikarka współpracująca m.in. z RAI Radio 3 Mondo.

Temat polskiego i węgierskiego weta był komentowany m.in. w dzienniku „Il Sole 24 Ore" (włoski „Financial Times”), pisała o nim także „La Stampa". Rządowi politycy starają się łagodzić nastroje i przekonują, że kompromis z Polską i Węgrami wciąż jest możliwy.

"Minister Gospodarki Roberto Gualtieri mówił, że pozostaje optymistą, że liczy na wypracowanie rozwiązania przed szczytem UE w grudniu. To jego oficjalne stanowisko. Nie wspomniał natomiast o tym, że rząd przy przesunięciach w budżecie z 2020 roku uwzględnił już pieniądze z Funduszu, wziął je za pewnik” - podkreśla Spocci.

Włoski rząd jest pod ogromną presją, bo gospodarka jest w coraz gorszym stanie.

„Pierwsza fala koronawirusa doprowadziła do poważnego spadku PKB. Teraz gdy mamy drugą, rząd robi co może, by powstrzymać ludzi przed wychodzeniem na ulice. Mamy sporo protestów” - dodaje dziennikarka.

Bezrobocie we Włoszech wynosi obecnie między 9,7 a 9,9 proc., wśród młodych dochodzi do 31,1 proc. Prognozy na kolejne lata nie są optymistyczne.

„Włochy przyjęły prawo chroniące pracowników przed zwolnieniami, jest fundusz, z którego wypłacane są zasiłki. Nie wiemy, na jak długo wystarczy pieniędzy. Same regulacje zabraniające zwolnień przyjęto do marca 2021 roku. Nie ma pewności, że zostaną przedłużone. Ludzie liczą na pomoc, że będą mogli dostawać te kilkaset, do tysiąca euro miesięcznie, przynajmniej w miesiącach trwania lockdownu. Ale tworzy się ogromny dług. Wskaźniki gospodarcze lecą w dół, nie ma turystów, więc tracimy jeszcze więcej” - wylicza Spocci.

Włosi nie rozumieją, co robi Polska

Włoscy politycy podzielili się w reakcjach na posunięcie PiS i Fideszu. Populistyczni sojusznicy obydwu rządów - opozycyjne partie Liga Matteo Salviniego i Bracia Włosi Giogrii Meloni - stoją na stanowisku, że weto miało sens.

„Zgadzają się z nimi w kwestii migrantów, więc to zrozumiałe. Oczywiście nie popierają blokowania Funduszu Odbudowy, bo to doprowadzi włoską gospodarkę do ruiny. Ale tłumaczą, że mechanizm »pieniądze za praworządność« należałoby zmienić” - wskazuje Constanza Spocci.

„To w zasadzie jedyne głosy wsparcia. Sam rząd podchodzi do sprawy bardzo dyplomatycznie, licząc, że nie będzie przesunięć w dystrybucji pomocy. Wiceminister ds. europejskich Vincenzo Amendola już negocjuje z Komisją Europejską, jak Włochy będą wydawać pieniądze z Funduszu Odbudowy. Bo bardzo ich potrzebujemy” - podkreśla dziennikarka.

Ale słychać też głosy krytyczne. Weto Polski i Węgier skomentował Pier Virgilio Dastoli, profesor prawa i przewodniczący włoskiej filii Ruchu Europejskiego (międzynarodowe pozarządowe stowarzyszenie zajmujące się lobbingiem na rzecz integracji europejskiej).

"Zaproponował, by Komisja zaskarżyła te dwa kraje do Trybunału Sprawiedliwości za to, że nie stosują się do zasady lojalnej współpracy zawartej w art. 4 Traktatu o UE"

- mówi Spocci.

Zdaniem dziennikarki włoska opinia publiczna nie może zrozumieć, dlaczego Polska i Węgry blokują unijny budżet i fundusz odbudowy, skoro mają na nim skorzystać.

"Ludzie nie znają populistycznej narracji obydwu rządów. Z punktu widzenia PiS i Fideszu, które boją się kontroli z zewnątrz, boją się, że ktoś będzie kontrolował wolność słowa i niezależność sądów, to oczywiście działanie zrozumiałe" - komentuje Spocci.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze