0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Agnieszka Sadowska/ Agencja Wyborcza.plFot. Agnieszka Sadow...

Na zdjęciu: uchodźcy w Puszczy Białowieskiej. Interwencja aktywistów z udziałem Franciszka Sterczewskiego. Teremiski, 30.08.2021 r.

  • Mamy do czynienia z bardzo przemocowym, brutalnym traktowaniem aktywistów i aktywistek lub lokalnych mieszkańców przez funkcjonariuszy Straży Granicznej, czy Wojsk Ochrony Terytorialnej. Są to wielogodzinne zatrzymania w lesie, zmuszanie do klęczenia na ziemi, kładzenia się twarzą w śnieg itp.
  • Europejczycy są w stanie zgodzić się co do tego, że ludzie nie powinni umierać na granicach i że nie można karać osób, które starają się, by jak najmniej migrantów na granicach umarło.
  • Chcielibyśmy, aby wszczęto postępowanie przeciwko Polsce z powodu próby legalizacji pushbacków. Tzw. ustawa wywózkowa jest jawnie sprzeczna z prawem Unii. Unia o tym wie i wciąż nie ma postępowania przeciwnaruszeniowego.

Rozmowa z Maciejem Nowickim i Jarosławem Jagurą, przedstawicielami Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka na temat dekryminalizacji pomocy uchodźcom na granicy.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie

Przeczytaj także:

Krzysztof Boczek: Był pan niedawno na spotkaniu w Brukseli w Parlamencie Europejskim. Czego ono dotyczyło?

Maciej Nowicki*: Pushbacków na granicach zewnętrznych Unii – w Polsce, Grecji, Hiszpanii, Chorwacji – oraz kryminalizacji pomocy humanitarnej i potrzebie jej dekryminalizacji. Bo państwa UE coraz częściej karzą osoby, które świadczą taką pomoc migrantom i uchodźcom.

Spotkanie było bardziej informacyjno-networkingowe. Brali w nim udział eurodeputowani, ich doradcy prawni i wiele NGO-sów, międzynarodowych i lokalnych.

Co wynika z tego spotkania?

M.N.: Mieliśmy się przyjrzeć polityce Unii oraz temu, co UE winna zrobić, żeby zjawisko kryminalizacji pomocy zwalczać. I czy KE ma środki, by skutecznie nakłaniać albo obligować państwa do takiej dekryminalizacji.

Wiele mówiliśmy o dyrektywie facylitacyjnej wymierzonej w przemytników i handlarzy ludźmi. Daje ona taką możliwość, by państwa wyraźnie w swoich przepisach określiły, że ściganiem karnym nie są objęte działania pomocowe – by wykluczyć kryminalizację pomocy prawnej, humanitarnej, medycznej.

KE przyjęła też dwa lata temu wytyczne, w których zachęca państwa, by tę pomoc wyraźnie dekryminalizowały. Do tej pory tylko 8 krajów z tego skorzystało. Parlament Europejski jest zaniepokojony tym, że sytuacja się tylko pogarsza. Może więc trzeba zmienić tę dyrektywę, by zobowiązać państwa, aby nie mogły karać osób, które świadczą pomoc humanitarną?

W PE jest duża świadomość tego, że w Europie ta sytuacja narasta i potrzebne jest przeciwdziałanie. Z pewnymi propozycjami może też niebawem wyjść sama Komisja.

Niebawem czyli?

M.N.: Mówiło się o marcu 2023 r.

Które państwa wprowadziły już dekryminalizację pomocy humanitarnej dla nielegalnych migrantów?

M.N.: Nie wiem. Na pewno nie te kluczowe: Grecja, Chorwacja, oczywiście też nie Włochy, ani Węgry czy Polska. Grecja na przykład wręcz wykorzystuje dyrektywę wymierzoną w odpłatny przemyt do kryminalizowania solidarności.

Kryminalizacja pomocy w Europie

Te państwa, które kryminalizują pomoc humanitarną, robią w podobny sposób?

M.N.: Zjawisko kryminalizacji pomocy jest globalne, a w Europie też ma szeroki zasięg. Na przykład w Belgii toczył się głośny proces, znany jako le procès des hébergeurs (proces gospodarzy) przeciwko dwunastu osobom za goszczenie migrantów, zapewnianie im pożywienia i odzieży, pożyczenie laptopów i telefonów. Oskarżonych o przemyt ludzi i udział w grupie przestępczej aresztowano, ale w wyniku procesu uniewinniono, ze względu na humanitarne motywy działania.

Najczęściej działacze oskarżani są właśnie o organizowanie nielegalnego przekraczania granicy, przemyt ludzi, udział w grupie przestępczej.

Tu wzór jest w wielu państwach podobny. Ale wyraźne są też różnice.

Przede wszystkim trzeba odróżnić sytuacje, o których mowa wyżej, od takich, w których państwo wyraźnie penalizuje pomoc migrantom i uchodźcom. Do takiej kryminalizacji posunęły się Węgry w 2018 roku, wprowadzając karalność pomocy prawnej w przygotowaniu lub złożeniu wniosku azylowego, jeśli da się ponad wszelką wątpliwość udowodnić, że udzielający pomocy wiedział, że wniosek ten nie zostanie przyjęty.

Nie powstrzymało to na przykład naszych przyjaciół z Węgierskiego Komitetu Helsińskiego od pomagania osobom poszukującym ochrony międzynarodowej, ale wywołanie tzw. efektu mrożącego wśród NGO-sów było oczywistym celem węgierskiej legislacji. Jej sprzeczność z prawem unijnym stwierdził Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w wyroku z 16 listopada 2021 roku.

Binder aresztowany za pomoc

Różnice między formami kryminalizacji solidarności są wreszcie związane z charakterem zewnętrznych granic UE. Państwa śródziemnomorskie znane są z wszczynania postępowań administracyjnych i karnych przeciwko załogom NGO-sowskich statków i łodzi, z których prowadzone są akcje poszukiwawcze i ratunkowe na morzu.

Jak powszechnie wiadomo, po ostatnich wyborach we Włoszech doszło też tam do wprowadzenia nowego prawa, ograniczającego działalność takich statków. Będą one musiały zawijać do portu bezpośrednio po każdej akcji ratunkowej, a więc nie będą mogły kontynuować poszukiwań rozbitków. Tymczasem dotychczasowa praktyka to często wielodniowe operacje, złożone z wielu akcji ratunkowych, nieprzerywane zawijaniem do włoskich portów. Za złamanie nowych reguł kapitanom grożą wysokie grzywny, a w przypadkach powtarzających się naruszeń – zajęcie statków.

W brukselskim spotkaniu brał między innymi udział, online, Seán Binder, wolontariusz jednej z organizacji humanitarnych, nurek ratownik. Po zatrzymaniu na Lesbos był tymczasowo aresztowany przez 106 dni i trzymany w celi z kilkunastoma skazanymi sprawcami poważnych przestępstw, skuty razem ze sprawcą dwóch morderstw.

W tym najgłośniejszym, europejskim przypadku kryminalizacji solidarności – tak ocenił sprawę Parlament Europejski – działaczy humanitarnych oskarżono nie tylko o ułatwianie migrantom nielegalnego wjazdu do Grecji i przynależność do organizacji przestępczej, ale także m.in. o szpiegostwo, handel ludźmi czy pranie brudnych pieniędzy. W razie skazania Binderowi groziłoby nawet 25 lat pozbawienia wolności. Chociaż w wyniku dotychczasowego procesu, w 2023 r. zarzuty szpiegostwa upadły, ale inne oskarżenia będą wciąż musiały być osądzone w trakcie drugiego procesu.

Nowa dyrektywa o "niekaraniu"

Czy ta przygotowywana dyrektywa ma na celu zatrzymanie karania za pomoc, które podciąga się np. pod przemyt? Czy też będzie miała szerszy zakres i będzie wykluczała z obiegu prawnego także inne przepisy z kodeksu karnego, karzące za pomoc aktywistów?

M.N: Po pierwsze, trudno jeszcze mówić o przygotowywanej dyrektywie. Wyraźny jest obecnie jedynie postulat przeciwdziałania nasilającemu się zjawisku kryminalizacji pomocy, a w szczególności postulat zmiany tzw. Dyrektywy facylitacyjnej - Dyrektywa 2002/90. Ta Dyrektywa m.in. zobowiązuje państwa członkowskie do przyjęcia „właściwych sankcji wobec każdej osoby, która umyślnie pomaga osobie niebędącej obywatelem państwa członkowskiego we wjeździe lub tranzycie przez terytorium państwa członkowskiego z naruszeniem przepisów dotyczących wjazdu lub tranzytu cudzoziemców".

Dyrektywa mówi też jednak w art. 1 ustęp 2, że „każde państwo członkowskie może zdecydować o nienakładaniu takich sankcji przez stosowanie swojego prawa krajowego i praktyki w przypadkach, gdy celem zachowania jest zapewnienie pomocy humanitarnej wobec osoby, której to dotyczy”. Ponieważ państwa członkowskie Unii nie garną się do korzystania z tej możliwości, coraz mocniej wybrzmiewa postulat takiej zmiany Dyrektywy, której sens sprowadzałby się do zmiany słowa „może” w przywołanym przepisie na „musi”, a zatem do zobowiązania państw do niekarania pomocy.

Dekryminalizacja jakiej konkretnie pomocy miałaby dotyczyć?

M.N.: Prawnej, humanitarnej i medycznej.

Aktywiści, których znamy z Grupy Granica, Fundacji Ocalenie, Medyków Na Granicy itd. taką właśnie pomoc świadczą czy świadczyli osobom na terytorium Polski. Ich celem nie jest pomaganie w przekraczaniu granicy.

Prawo sobie, a praktyka...

Ale to, co pan wymienił, w Polsce już jest legalne.

M.N.: Zgadza się.

Od początku kryzysu migracyjnego na granicy z Białorusią, wiedząc, że nasze władze mogą posunąć się do kryminalizacji pomocy, Helsińska Fundacja Praw Człowieka jak również np. prawnicy z Uniwersytetu Jagiellońskiego opracowali analizy prawne, które wykazały, że pomaganie jest w Polsce legalne. A nawet wręcz przestępstwem bywa nieudzielanie pomocy, kiedy komuś grozi niebezpieczeństwo.

To jest prawo. Ale nasze państwo nie jest państwem prawa, a to oznacza, że może w praktyce kryminalizować tę pomoc. I to robi.

Przepisy, które zakazują organizowania nielegalnego przekraczania granicy, mogą być wykorzystywane przeciwko aktywistom. I są.

W Polsce znamy co najmniej 11 takich postępowań. Częściej wykorzystuje się właśnie te znacznie bardziej poważne zarzuty – organizowania wjazdu, niż te dotyczące jedynie pomocnictwa w przekroczeniu granicy wbrew przepisom prawa. Tak jest w całej Europie. Na spotkaniu w Brukseli były osoby z takimi poważnymi zarzutami – grożą im kary ponad 10 lat pozbawienia wolności. W Polsce za przestępstwo z art. 264 paragraf 3 grozi kara pozbawienia wolności do lat 8.

Znamy 5 osób, co do których prokuratura chciała nawet tymczasowego aresztowania w związku z takimi zarzutami, ale sądy odmówiły. Mamy nadzieję, że wyroki – jeśli dojdzie do procesów – będą uniewinniające lub sprawy będą umarzane.

Mimo wszystko te działania tworzą efekt mrożący – mamy się bać pomagać.

Zakaz przekazywania jedzenia

Jarosław Jagura**: Trzeba wspomnieć jeszcze o rozporządzeniu porządkowym Wojewody Podlaskiego nr 1/2023 z 16 lutego br, które nieco zmieniło sytuację z kryminalizacją pomocy. Ono wprost zakazuje przerzucania i przekazywania rzeczy przez linię granicy państwowej. Naruszenie tego zakazu obarczone jest grzywną 500 zł – jest to traktowane jak wykroczenie. Jedynym celem tego rozporządzenia jest uniemożliwienie pomocy – osoby podchodzą do muru i przekazują migrantom po drugiej stronie żywność, wodę, ubrania. Aktywiści i aktywistki otrzymują za to mandaty.

Dużo osób?

J.J.: Kilka, kilkanaście takich sytuacji miało miejsce. Z kolektywem SZPILA zapewniamy tym osobom aktywistycznym pomoc prawną. Chcemy też sprawdzić legalność tego rozporządzenia – może być niezgodne z Konstytucją, a wojewoda mógł przekroczyć uprawnienia, wydając taki akt prawny.

To dziwne, że dopiero teraz to wprowadzili. Bo przecież przerzucanie żywności migrantom na granicy jest znane już od Usnarza Górnego. Jakoś się teraz zintensyfikowała ta forma pomocy?

M.N.: Raczej powstało ono w kontekście budowy muru i likwidacji stref (przygranicznych z zakazem wejścia – red.), które dotychczas były – najpierw 3 km, potem 200 m. Teraz jest zakaz wchodzenia na pas drogi granicznej. Ale faktycznie – przerzucanie podstawowych produktów na drugą stronę muru, to obecnie jedna z częstszych form niesienia pomocy migrantom. Jeśli te osoby nie przechodzą przez tę barierę, to są tam w bardzo trudnym położeniu, wycieńczone, więc to jedna z form pomocy humanitarnej dla nich.

Jak rozumiem, ta dyrektywa miałaby dekryminalizować także tę pomoc, czyli wpłynąć na to rozporządzenie. Co jeszcze zmieniłaby w polskim prawie?

J.J: Musimy pamiętać, że teoretycznie nie trzeba dekryminalizować tego, co jest legalne. Dzięki dyrektywie przepisy wymierzone w przemytników nie mogłyby już służyć do wytaczania procesów karnych osobom świadczącym pomoc humanitarną.

Być może nawet lepszym rozwiązaniem byłoby wpisanie wprost do polskich przepisów, że nie można karać za pomoc humanitarną. Chociaż wystarczająca byłaby zmiana praktyki stosowania prawa.

Co z bezpiecznymi domami?

W mediach pojawiały się relacje osób, które przyjmują migrantów w domu. Uznają, że to pomoc, a ta jest przecież legalna. A jeżeli ktoś takiej pomocy udziela z dala od granicy, wewnętrz kraju?

J.J.: Pomoc w nielegalnym przekroczeniu granicy nie dotyczy tylko granicy polsko-białoruskiej, ale także granicy z Czechami, Niemcami itd. I dylemat brzmi: jak taka pomoc w bezpiecznym domu wewnątrz kraju może zostać wykorzystana przez służby. I czy uda się obronić przed zarzutem, że to była pomoc w przekraczaniu kolejnej granicy. Postępowania mogą długo trwać i może nic z tego nie wyjdzie. Jednak taka osoba może – pod tym wpływem - wycofywać się z działalności.

Taka dyrektywa dekryminalizująca pomoc humanitarną, wiązałaby więc ręce służbom.

A znacie przypadki, że ktoś w centrum kraju udzielił schronienia migrantom, którzy przekroczyli granicę w niedozwolonym miejscu, i ścigają go/ją za to służby. Albo prokuratura wytoczyła mu/jej sprawę?

J.J.: Nie znam takich spraw.

Zauważyłem, że osoby pomagające niechętnie mówią o domach bezpiecznych, bojąc się konsekwencji. Słusznie?

J.J.: Sprawa nie jest prosta. Po pierwsze, jeśli służby lub prokuratura nie postawią nam zarzutów w tym roku to nie znaczy, że nie zrobią tego za 2-3 lata. Cały czas jest narracja, by krytykować aktywistów, więc nigdy nie wiadomo kiedy służby sobie przypomną i będą chciały zrobić z tego coś poważniejszego.

Po drugie, musimy pamiętać, że przepisy jedno, a zachowanie służb to drugie. Mamy do czynienia z bardzo przemocowym, brutalnym traktowaniem aktywistów i aktywistek lub lokalnych mieszkańców przez funkcjonariuszy Straży Granicznej, czy Wojsk Ochrony Terytorialnej.

Są to wielogodzinne zatrzymania w lesie, zmuszanie do klęczenia na ziemi, kładzenia się twarzą w śnieg itp.

Fundacja Helsińska z kolektywem SZPILA dostaje kilka takich zgłoszeń w ciągu miesiąca, czasem kilkanaście.

Mamy orzeczenia sądów, stwierdzające że SG, czy WOT dokonywały tzw. zatrzymań de facto – trwających np. po kilka godzin, podczas których służby odmawiały uznania tego jako zatrzymanie procesowe i nie przestrzegały odpowiednich w tej sytuacji procedur – dostępu do prawnika, sporządzenia protokołu itd. Tego typu działania służb sądy uznają za nielegalne, nieprawidłowe i niezasadne albo co najmniej za nieprawidłowe i niezasadne.

Mimo orzeczeń niekorzystnych dla SG i WOT, cały czas takie działania się powtarzają. Aktywiści boją się represji, więc nie dziwiłbym się temu, że nie chcą rozmawiać o bezpiecznych domach.

Pomoc humanitarna czy pomoc w przekroczeniu granicy?

Kolejna kwestia – przewożenie migrantów, ale bez czerpania z tego korzyści materialnych. Wiem, że nawet starsze osoby przyjeżdżały z Niemiec do Polski i wywoziły spod granicy uchodźców. Ktoś, kto tak woził migrantów, tłumaczył mi, że nie bierze za to pieniędzy, więc to jest legalne. Nielegalne jest czerpanie z tego korzyści. Tak jest? Jak dyrektywa to zmieni?

J.J.: Przepisy nie wiążą tego pomocnictwa czy organizowania pomocy w nielegalnym przekraczaniu granicy z uzyskaniem korzyści materialnych. Istotny jest zamiar – udzielenie pomocy w przekroczeniu granicy czy udzielenie pomocy humanitarnej. I w tym kontekście faktycznie znaczenie może mieć kwestia finansowa.

Ale nie znam sprawy, by którejś z osób aktywistycznych za takie działania postawiono zarzuty pomocnictwa do nielegalnego przekraczania granicy polsko-niemieckiej.

Ta ewentualna dyrektywa zniesie kryminalizację takich działań, jeśli ktoś będzie to robił w ramach pomocy humanitarnej?

M.N.: Tak, można się tego spodziewać, skoro już obecnie dyrektywa facylitacyjna stanowi, że każde państwo członkowskie może zdecydować o nienakładaniu w takich przypadkach sankcji, gdy celem zachowania jest zapewnienie pomocy humanitarnej.

Zmieniona dyrektywa może więc pójść w kierunku już nie umożliwienia odstąpienia od karania, ale obowiązku takiego odstąpienia.

A jeśli ktoś wiezie migranta, ale nie przekracza z nim granicy – to pomoc w przekraczaniu czy nie?

J.J.: Może być uznane za pomoc.

Dyrektywa to kwestia lat

Kiedy ta dyrektywa ma szanse zacząć obowiązywać także w naszym kraju?

M.N.: Raczej niezbyt szybko, nawet jeśli Parlament jest zdeterminowany i wzywałby Komisję do działania. Młyny UE mielą stosunkowo wolno, potrafią być sprawne w sytuacjach nadzwyczajnych, ale nie takich, w których znaczący może być opór wielu państw członkowskich i jednocześnie kompetencja – jak w przypadku polityki azylowej – rozdzielona jest między instytucje europejskie i państwa członkowskie.

Nawet gdyby KE bardzo chciała, przy dużym oporze państw członkowskich niewiele zdziała. To więc raczej kwestia lat.

Ale już sam fakt, że Parlament będzie przyjmował odpowiednie rezolucje, a Komisja będzie wydawać komunikaty, może mieć duże znacznie dla klimatu – powinien wzmacniać morale aktywistów i przeciwdziałać efektowi mrożącemu. Nie będzie wiązać rąk państwu, ale może jednak je trochę powstrzyma w zbyt daleko idących zapędach.

Państwa, które kryminalizują tę pomoc – wymienione już: Grecja, Włochy, Polska, Chorwacja, Hiszpania – mają sporo ludności i głosów. Czy ewentualne wprowadzenie takiej rezolucji może zostać zablokowane?

M.N.: Możliwe, że taki proces polityczny nie zakończy się sukcesem. Ale tu dużą rolę ma do odegrania opinia publiczna. Na granicy umierają ludzie. Sprzeciw łączy aktywistów o różnych poglądach: katolików, anarchistów itd. - więc jest szansa, że niezależnie od tego, jak będzie kształtowała się polityka migracyjna Unii, pewne czerwone linie zaczniemy jednak szanować. Wydaje mi się, że

Europejczycy są w stanie zgodzić się co do tego, że ludzie nie powinni umierać na granicach i że nie można karać osób, które starają się, by jak najmniej migrantów na granicach umarło.

To przecież absolutne minimum.

Europa będzie taka, jaką ją sobie stworzymy

Spotkałem się z opinią, że Unia jest pobłażliwa dla państw które stosują przemoc wobec migrantów na granicach. Rząd PiS nie jest karany za to, co robi na granicy z Białorusią. Unia akceptuje pushbacki i takie traktowanie migrantów. Mamy 40 potwierdzonych zgonów po polskiej stronie granicy. Na pewno jeszcze więcej ofiar jest po stronie białoruskiej. Aktywiści donoszą o ok. 300 osobach zaginionych. Czy to, co się dzieje w sprawie tej dyrektywy, pokazuje, że idą zmiany, zapowiedź wiosny w kwestiach humanitarnych?

M.N.: Niestety, nie sadzę. Jeżeli mamy przedwiośnie, to raczej tylko w kwestii dekryminalizacji pomocy, ale nie w kwestii europejskiego systemu azylowego i polityki migracyjnej. Tu też się wiele dzieje i może stanie się coś dobrego, ale nie jestem optymistą.

Wiemy, że bardzo wiele z tych 300 zaginionych osób nie żyje. Zgonów na granicy jest sporo i to jest wstrząsające.

Ale patrząc na liczby, to jest to nieporównywalne z tym, co mamy na Morzu Śródziemnym. Brutalnie rzecz ujmując – dla Europy te zgony na polsko-białoruskiej granicy nie mogą być więc tak szokujące, jak dla polskiej opinii publicznej.

My chcielibyśmy, aby przynajmniej wszczęto postępowanie przeciwko Polsce z powodu próby legalizacji pushbacków. Tzw. ustawa wywózkowa jest jawnie sprzeczna z prawem Unii. Unia o tym wie i wciąż nie ma postępowania przeciwnaruszeniowego. Mam nadzieję, że dojdzie do niego z czasem.

To wszystko wiąże się z nastrojami społecznymi w wielu państwach Unii – ogromną falą populizmu, rozpowszechnieniem postaw rasistowskich i ksenofobicznych. Pod tym względem nie można mieć wielkiego optymizmu, co nie znaczy, by nad tym nie pracować i tego nie zmieniać. Europa będzie taka, jaką ją sobie stworzymy.

* Maciej Nowicki – prezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

** Jarosław Jagura – adwokat, prawnik w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

;

Udostępnij:

Krzysztof Boczek

Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.

Komentarze