Posłanka Sobecka w liście do redakcji "Wysokich Obcasów" krytykuje sobotnią okładkę dodatku do "GW" i przekonuje, że aborcja łamie prawa człowieka i prowadzi do samych nieszczęść. Na dowód posłanka cytuje badania sprzed ponad 30 lat, prowadzone na 100 kobietach przez nieznanego naukowca
O aborcji w polskiej debacie mówi się źle albo wcale. Także w narracji środowisk pro-choice aborcja zawsze wiąże się z dramatycznym wyborem i negatywnymi konsekwencjami dla zdrowia psychicznego. Nową perspektywę wniósł do dyskusji reportaż Karoliny Domagalskiej opublikowany w "Wysokich Obcasach" 18 luty 2018 roku. Trzy kobiety opowiadają w nim o przerwaniu ciąży traktując je jako jedno z życiowych doświadczeń - niekoniecznie trudne i obciążone traumą.
Najwięcej kontrowersji wzbudziła okładka gazety, na której aktywistki Aborcyjnego Dream Teamu - Natalia Broniarczyk, Karolina Więckiewicz i Justyna Wydrzyńska - wspierające kobiety w aborcji farmakologicznej występują w koszulkach z hasłem "Aborcja jest OK".
19 lutego do redakcji Wysokich Obcasów list w sprawie "skandalicznej okładki" wystosowała - znana z konserwatywnych przekonań - posłanka Anna Sobecka. Poza trywializacją tematu, zarzuca redakcji nierzetelność w przedstawieniu decyzji o aborcji bez konfliktu moralnego i trudnych emocji. Poucza dziennikarki, że ignorują "prawdziwe skutki aborcji, które zostały opisane już w 1985 roku, przez dr. Speckhardfa na Uniwersytecie Minnesota", z których wynika, że 100 proc. kobiet, które przerwały ciążę czuło smutek, 92 proc. zmagało się z poczuciem winy, 61 proc. popadło w alkoholizm, a 31 proc. podejmowało próby samobójcze.
Sobeckiej chodzi zapewne o dr Anne Speckhardt (potem posłanka poprawiła pisownię nazwiska, ale nadal powoływała się na badacza-mężczyznę), której badania są popularne wśród głównie polskich obrońców życia (np. tu i tu). Jak informuje dr inż. Antoni Zięba na swym "Blogu Pro=Life", badania Speckhardt "obejmowały grupę 100 kobiet po dokonaniu zabiegu przerywania ciąży w prywatnej klinice Mount Sinai School of Medicine". To oznacza np., że próby samobójcze - jeżeli faktycznie wystąpiły - podjęło 30 kobiet.
Poza polskimi stronami pro-life OKO.press nie znalazło w sieci innych śladów dr Speckhardt. Co nie znaczy, że ona nie istnieje (lub nie istniała), ale z pewnością jej badanie nie wzbudziło zainteresowania wśród naukowców.
Duże, przeglądowe badania wskazują, że taki czarny obraz efektów aborcji jest nieprawdziwy. Przerywanie ciąży nie powoduje traumy, a aż 95 proc. kobiet jej nie żałuje. Przegląd badań znajdziesz tutaj.
W swoim liście posłanka Sobecka dotyka innej kwestii, którą warto poruszyć w debacie o aborcji - prawa człowieka.
Prawo do aborcji jest zawsze łamaniem praw człowieka, tego który się jeszcze nie narodził. Niestety jak widać, uśmiechnięte panie oraz pomysłodawcy tej skandalicznej okładki nie są w stanie tego zrozumieć
W dokumentach międzynarodowych wprost wskazano, że prawo do ochrony życia obowiązuje od momentu narodzenia. Nie można więc powiedzieć, że prawo do aborcji to zagrożenie dla praw człowieka. Wręcz przeciwnie, m.in. stanowisko Komitetu Praw Człowieka, wskazuje, że właśnie ograniczanie dostępu do legalnej i bezpiecznej aborcji łamie szereg praw człowieka, wśród nich:
Problem pojawia się wtedy, gdy o aborcji chcemy mówić jako o "prawie człowieka". Bo choć nie znajdziemy jej w katalogu praw człowieka zawartych w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka czy Europejskiej Konwencji Praw Człowieka to od kilku lat różne ciała doradcze ONZ (ang. Treaty Bodies) odpowiedzialne za monitoring praw człowieka na świecie coraz bardziej zdecydowanie doradzają państwom liberalizację prawa aborcyjnego. W 1994 roku na międzynarodowej Konferencji w Kairze, 179 krajów, w tym Polska, zgodziły się też co do tego, że swobodna i odpowiedzialna decyzja o tym, czy, kiedy i ile mieć dzieci, oraz w jakich odstępach czasu, powinna być fundamentalnym prawem kobiet.
W wąskiej wykładni praw człowieka - ograniczonej do wyżej wymienionych zbiorów - faktycznie aborcja prawem człowieka nie jest. Jednak, jak w rozmowie z OKO.press zaznacza Katarzyna Staszewska -wieloletnia ekspertka praw kobiet w międzynarodowych organizacjach - prawa człowieka nieustannie podlegają ewolucji dostosowując się do kontekstu społecznego. "Działalność organów doradczych ONZ polega właśnie na ciągłej aktualizacji konwencji z ubiegłych dekad i dostosowanie ich do wyzwań dzisiejszego świata. Prawa człowieka - jak sama nazwa wskazują - mają nam służyć, a nie nas ograniczać. Pamiętajmy, że mają one też charakter niepodzielny, a to oznacza, że realizacja jednego, wpływa na możliwość realizowania drugiego" - mówi Staszewska.
Aborcję z pewnością można traktować jako gwarancję realizacji praw człowieka.
W dokumentach międzynarodowych przyjęto konsensus związany z obowiązkiem zapewnienia dostępu do bezpiecznej i legalnej aborcji w wersji minimalnej, czyli trzech przypadkach, które wymienia obowiązująca w Polsce od 1993 roku ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Takie stanowisko potwierdzają Komitet do Spraw Likwidacji Dyskryminacji Kobiet przy ONZ, wyroki Komitetu Praw Człowieka ONZ i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, a z organizacji społecznych - stanowiska Amnesty International. Przypomnijmy, że chodzi o możliwość legalnego przerwania ciąży w przypadku:
To oznacza, że projekt "Stop Aborcji", który w styczniu 2018 roku trafił do prac w sejmowej komisji, a także pomysł zbadania zgodności przesłanki o "ciężkim i nieodwracalnym uszkodzeniu płodu" z przepisami Konstytucji jest realnym zagrożeniem dla praw człowieka w Polsce.
Jeden z wyroków Trybunału w Strasbourgu w sprawie nieuleczalnych wad płodu dotyczy nawet polskiej sprawy. W 2007 roku sąd rozpatrzył skargi R.R. przeciwko Polsce. Lekarze odmówili ciężarnej kobiecie dostępu do badań genetycznych, które mogłyby potwierdzić podejrzenia, że płód jest obciążony ciężką chorobą w okresie pozwalającym na wykonanie aborcji.
Dziecko urodziło się z zespołem Turnera.
Według Trybunału kobieta została w ten sposób upokorzona i potraktowana “podle”. Trybunał stwierdził też naruszenie artykułu ósmego.
Polskie prawo nie gwarantowało skutecznych mechanizmów, które zapewniłyby skarżącej dostęp do diagnozy i możliwość podjęcia świadomej decyzji.
Granica dotycząca gwarancji realizacji praw człowieka w aspekcie aborcji przesuwa się w stronę liberalizacji. Niektóre organizacje, takie jak np. Human Rights Watch wprost uznają aborcję za prawo człowieka przynależące do pakietu praw reprodukcyjnych. Również organy monitorujące ONZ coraz śmielej zachęcają państwa - takie jak Polska - do liberalizacji przepisów. Podobne rekomendacje wystosowują też w swoich raportach eksperci Rady Praw Człowieka. W stanowiskach Komitetu Praw Człowieka (z lat 2006-2016) czytamy m.in.:
Katarzyna Staszewska: "Eksperci ONZ monitorujący przestrzeganie praw człowieka wielokrotnie wskazywali na ograniczanie dostępu do aborcji z powodu stereotypowych postaw, często 'usprawiedliwianych' przez religię czy kulturę - ale będących de facto dyskryminacją ze względu na płeć. Aborcja jest przede wszystkim zabiegiem medycznym. Obok edukacji seksualnej czy antykoncepcji jest częścią większego systemu usług zdrowia reprodukcyjnego. Prawa reprodukcyjne są prawami człowieka i żaden rząd nie ma prawa, również z powodów światopoglądowych, wykluczać czy ograniczać do nich dostępu".
Progresywna interpretacja praw człowieka odpowiada na liberalizację postaw. Także w Polsce, biorąc pod uwagę sondaże, a także obywatelskie poruszenie w obronie praw reprodukcyjnych kobiet, ciężko ignorować zmiany -szczególnie ostatnich dwóch lat.
W styczniu 2018 roku już po raz czwarty w sondażu IPSOS dla OKO.press zapytaliśmy Polaków i Polki o obecnie obowiązującą ustawę antyaborcyjną. W pytaniu opisaliśmy trzy wyjątki od zakazu aborcji i zapytaliśmy, czy ustawę należałoby zaostrzyć, zakazując aborcji całkowicie, złagodzić, dopuszczając przerywanie ciąży ze względu na trudną sytuację kobiety, czy pozostawić bez zmian.
Wciąż najwięcej osób chciałoby pozostawić ustawę bez zmian - 43 proc., a najmniej zaostrzyć - 15 proc.
W porównaniu z sierpniem 2017 roku, minimalnie zmalał (w granicach błędu statystycznego) odsetek osób opowiadających się za liberalizacją ustawy. Wynosi - 37 proc., tyle samo było we wrześniu 2016. Najwyższy wynik - 42 proc. - wykazało badanie z marca 2017 roku.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze