0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Kuba Atys / Agencja GazetaKuba Atys / Agencja ...

O zwolnieniu pracownika MSZ za publikację na Facebooku jednego z naszych artykułów pisaliśmy w OKO.press w styczniu 2021 roku. Sprawa dotyczyła wieloletniego urzędnika służby zagranicznej w randze radcy ministra. Do zwolnienia doszło "w trybie natychmiastowym", bez wypowiedzenia, a powodem miało być "ciężkie naruszenie obowiązków członka korpusu".

Kierownictwo resortu uznało, że urzędnik opublikował "treści o charakterze szkalującym, a ponadto obrażającym osoby publiczne, w tym urzędującego Ministra Spraw Zagranicznych”. Chodziło o nasz tekst pt. "Polska podpisuje antyaborcyjną deklarację »w obronie praw kobiet«. Z Arabią Saudyjską, Ugandą i Dżibuti”.

Pracownik zapowiadał, że będzie dochodził swoich praw w sądzie, sprawą zajęła się Helsińska Fundacja Praw Człowieka. O prawa zwolnionej osoby walczyli także związkowcy z resortowej "Solidarności", publikując wspierające stanowisko i opinię prawną.

Przeczytaj także:

6 maja 2021 Sąd Rejonowy w Warszawie orzekł na korzyść zwolnionego urzędnika: przychylił się do jego odwołania od decyzji MSZ i zasądził odszkodowanie w wysokości trzech miesięcznych pensji. Wyrok nie jest jednak prawomocny.

"Sąd stwierdził, że mam prawo, jako obywatel, zgodnie z Konstytucją, do posiadania własnego zdania i opinii. Uznał, że naruszono moje prawa i że stanowisko MSZ miało charakter nadmiernego ograniczania wolności wypowiedzi. Podkreślił, że wypowiedzenie mi umowy było nieuzasadnione. Ten wyrok jest dla mnie bardzo ważny" - komentuje dla OKO.press zwolniony urzędnik.

Jak podkreśla, pełną satysfakcję poczuje, gdy orzeczenie się uprawomocni. Niewykluczone, że ministerstwo odwoła się do sądu wyższej instancji.

Precedensowy wyrok

"To sprawa w dużej mierze precedensowa, bo sąd wypowiedział się na temat swobody wypowiedzi urzędników państwowych i neutralności politycznej, która na nich ciąży. Podobnych wyroków niewiele jest w polskim orzecznictwie" - mówi OKO.press adw. Paulina Szymańska vel Szymanek, która pro bono reprezentowała urzędnika w sądzie.

W wyroku sąd stwierdził, że nie doszło do zarzucanego urzędnikowi "ciężkiego naruszenia obowiązków".

Potwierdził, że udostępnione przez niego treści nie pozwalają na stwierdzenie, że utożsamia się z konkretną opcją polityczną. Stanowiły co najwyżej "komentarz do kwestii światopoglądowych i społecznych, którymi w tamtym okresie żyła opinia publiczna". Sam facebookowy profil nie zdradzał też, w jakim miejscu pracuje publikująca je osoba.

"Cieszę się, że sąd podzielił naszą argumentację. Sąd wskazał, że skoro nie można powiązać konkretnej osoby z jej funkcją, to trudno mówić o naruszeniu przez nią obowiązku neutralności politycznej ciążącej na członku korpusu służby cywilnej. Sąd przyjął także, że rozumienie pojęcia »wypowiedzi na temat kwestii politycznych« powinno być wąskie. Nie wszystko jest polityką" - wskazuje mec. Szymańska vel Szymanek.

Ważnym argumentem na korzyść zwolnionego pracownika był fakt, że treści były przez niego udostępniane, a nie tworzone.

"Na ten temat wypowiedział się już Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Uznał, że odpowiedzialność za udostępnienie bez odautorskiego komentarza jest inna, niż za opublikowanie osobistej, autorskiej wypowiedzi. Powinno być to traktowane dużo mniej rygorystycznie" - tłumaczy mec. Szymańska vel Szymanek.

Prawniczka podkreśla, że orzeczenie warszawskiego sądu wzbogaci polskie orzecznictwo. "Czekamy jeszcze na uzasadnienie pisemne" - dodaje.

Efekt mrożący dla pracowników

„Moim zdaniem jest to działanie, które ma wzbudzić efekt mrożący. Po to, by pozostali pracownicy, których dotyczy ta sytuacja, powstrzymali się od podobnych zachowań. Tym samym ogranicza się ich swobodę wypowiedzi” - tak sprawę zwolnionego urzędnika komentowała dla OKO.press w styczniu mec. Dominika Bychwska-Siniarska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Jak pisaliśmy, MSZ to resort, w którym poziom uzależnienia przebiegu kariery od decyzji kierownictwa jest wyjątkowo wysoki. Z tego powodu dyplomaci nie są skłonni głośno mówić o problemach w gmachu.

A ma być tylko gorzej, bo w połowie czerwca 2021 wchodzi w życie nowa ustawa o służbie zagranicznej, którą na przełomie 2020 i 2021 przeforsował były już Dyrektor Generalny Służby Zagranicznej Andrzej Papierz. Przyjęte w szaleńczym tempie prawo zmierza dalszego upolitycznienia dyplomacji i promuje uniżoną lojalność wobec zwierzchników. Ustawę krytykowały związki zawodowe, Senat i byli dyplomaci.

Niepokój pracowników budzi zwłaszcza nowa kategoria "tajemnicy dyplomatycznej", pod którą podciągnąć będzie można niemal każdą informację o pracy resortu.

"To niejasny zapis. Do tej pory sytuacja była przejrzysta, dokumenty miały określone klauzule, było wiadomo, czego nie można ujawniać. Teraz nie wiadomo, co jest jawne, a co nie" - mówi OKO.press jeden z pracowników.

Choć ustawa nie zaczęła jeszcze obowiązywać, nieoficjalnie wiadomo, że rząd pracuje nad jej nowelizacją. Jak na razie nigdzie nie opublikowano jednak treści zmian. Jak ustaliliśmy wadliwość ustawy i problemy z jej wdrożeniem były powodem głośnej dymisji Andrzeja Papierza ze stanowiska DGSZ.

Frustracja w resorcie

O problemach resortu świadczą druzgocące wyniki ankiety satysfakcji z pracy, którą przeprowadziła wśród dyplomatów MSZ-owska "Solidarność". Treść badania oraz opracowany na jego podstawie raport poznaliśmy dzięki naszemu Czytelnikowi. O sprawie pisał również Onet.

Związkowcy zapytali pracowników, jak oceniają atmosferę pracy w MSZ od czasu ostatniej ankiety z 2010 roku.

  • 54 proc. uznało, że atmosfera uległa pogorszeniu (20 proc.) lub znacznemu pogorszeniu (34 proc.).
  • 42 proc. stwierdziło, że nie ma w tej sprawie zdania lub że ich zdaniem atmosfera nie uległa zmianie.
  • Tylko 4 proc. odpowiedziało, że uległa poprawie (2 proc.) lub znacznej poprawie (2 proc.).

Jako główne przyczyny pogorszenia atmosfery pracownicy podawali:

  • nepotyzm;
  • brak zaufania między osobami na kierowniczych stanowiskach i pracownikami oraz wśród współpracowników;
  • brak przejrzystości i uznaniowość przy powoływaniu na stanowiska kierownicze oraz przy naborze na stanowiska na placówkach;
  • nieuwzględnienie kompetencji i doświadczenia przy powoływaniu na stanowiska.
Pracowników razi zwłaszcza skala nepotyzmu. Aż 64 proc. stwierdziło, że nepotyzm w MSZ występuje na dużą lub bardzo dużą skalę.

22 proc. odpowiedziało, że występuje rzadko. 9 proc. uznało, że raczej nie występuje, a 5 proc., że nie występuje wcale. Podobne wyniki odnotowano w grupie najmłodszych stażem pracowników - zatrudnionych w resorcie krócej niż pięć lat.

Zaledwie 5 proc. ankietowanych uważa, że kompetencje zawodowe są kluczowe przy powierzaniu stanowisk pracy w resorcie. Ponad połowa, 56 proc., uważa, że nie mają znaczenia.

Zdaniem 69 proc. procesy kwalifikacji na stanowiska w centrali i na placówkach są nieprzejrzyste i nierzetelne. 22 proc. stwierdziło, że trudno im to ocenić. 7 proc. odpowiedziało, że kwalifikacje przebiegają "raczej rzetelnie i przejrzyście". 2 proc., że rzetelność jest pełna.

71 proc. źle lub bardzo źle ocenia politykę informacyjną ministerstwa: informowanie pracowników o planowanych zmianach, także o tych dotyczących ich samych. Związkowców niepokoi zwłaszcza fakt, że aż 67 proc. badanych rozważa w najbliższych 5 latach zmianę pracy. W grupie najmłodszych stażem pracowników jest ich jeszcze więcej - 78 proc.

"Rezultaty raczej nie były zaskoczeniem, ponieważ atmosfera w firmie jest po prostu zła" - podsumowuje jeden z pracowników MSZ.

Badanie przeprowadzono anonimowo między 15 grudnia 2020 a 12 stycznia 2021. Ankieta trafiła do 2926 osób zatrudnionych w centrali i na placówkach zagranicznych. Odpowiedzi udzieliło 337 osób, czyli 12 proc. poinformowanych. Związkowcy podkreślają, że liczba ta jest trzykrotnie większa, niż w ostatnim badaniu w 2010 roku.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze