0:000:00

0:00

Duda, propagandysta PiS. O europosłankach z PO: "teoretycznie są z Polski". O rezolucji Europarlamentu: "krytykują Polaków".

W rozmowie prezydenta Dudy z Danutą Holecką w TVP Info 17 listopada, media zwracają uwagę na sensacyjny wątek podgrzewania konfliktu z ministrem Macierewiczem. Zdaniem OKO.press ważniejsza jest pierwsza część wywiadu, w której prezydent odnosi się do obrad i rezolucji Europarlamentu z 15 listopada 2017 o sytuacji w Polsce.

Niektóre z jego ocen zaskakują propagandową skrajnością, jakiej mogliby prezydentowi pozazdrościć tacy harcownicy jak Mariusz Błaszczak czy Adam Bielan.

Niezawodna Holecka podjudzała prezydenta pytaniami. Pierwsze brzmiało: "Czy da się w jakikolwiek sposób wytłumaczyć ten atak na Polskę, jaki miał miejsce dwa dni temu w Strasburgu".

Przeczytaj także:

O Marszu Niepodległości: wstydu nie mają!

"Wypowiedzi, które padały w trakcie debaty są w moim poczuciu jako prezydenta, a przede wszystkim jako Polaka, absolutnie skandaliczne. Wypowiedź choćby przewodniczącego Verhofstadta była absolutnie nie do przyjęcia. Wstydu nie mają, żeby mówić coś takiego, to nieprzyzwoite zachowanie" - mówił Duda o komentarzach do Marszu Niepodległości z 11 listopada 2017.

Belgijski polityk, przewodniczący liberałów w Europarlamencie Guy Verhofstadt stwierdził: "Na ulice Warszawy wyszło 60 tysięcy faszystów, neonazistów, białych suprematystów (...) Marsz ten miał miejsce 300 kilometrów od obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. To nie powinno nigdy wydarzyć się w Europie".

Europarlament "zaapelował do rządu polskiego o podjęcie stosownych działań w związku z ksenofobicznym i faszystowskim marszem, który miał miejsce w Warszawie w sobotę 11 listopada 2017 roku oraz o zdecydowane potępienie tego marszu".

Duda - jak PiS - skupia się na nadmiernym uogólnieniu: nie wszyscy uczestnicy byli "faszystami, neonazistami i białymi suprematystami". Zamiast przyjąć do wiadomości, że taki był wizerunek tego marszu stworzony przez przemówienia, skład gości, dominujące hasła, kibolską oprawę itp., oburza się "antypolską retoryką" na zasadzie pars pro toto.

A już wydawało się, że zamiast bronić przegranej sprawy zareaguje jak demokratyczny prezydent. W wystąpieniu w Krapkowicach 13 listopada prezydent mówił o "zakłóceniu marszu przez transparenty, z których treścią nikt uczciwy w Polsce się nie zgodzi (...) Nie można postawić znaku równości między patriotyzmem a nacjonalizmem. Nacjonalizm to spojrzenie negatywne, że nasz kraj jest tylko dla nas. To nieprawda. Nasz kraj jest dla wszystkich, którzy chcą żyć uczciwie i go budować".

I dalej:

"Nie ma w naszym kraju miejsca na ksenofobię, chorobliwy nacjonalizm, antysemityzm. Taka postawa oznacza wykluczenie z naszego społeczeństwa. Tacy ludzie są wykluczeni".

Komentarz prezydenta z 13 listopada kontrastował z wypowiedziami polityków PiS, a zwłaszcza "liryczną" wypowiedzią ministra Błaszczaka z 11 listopada: o pięknie, spokoju, bezpieczeństwie i dumie z Marszu Niepodległości.

"Święto Niepodległości przebiegało w bardzo dobrej atmosferze, było bezpiecznie, mogliśmy zobaczyć biało-czerwoną na ulicach Warszawy. To był widok piękny, jesteśmy dumni (...) policja zapewniła bezpieczeństwo. Również ci, którzy występowali pod innymi sztandarami - było widać sztandar czerwony - mogli swoje poglądy manifestować. To dowód na to, że Polska jest krajem demokratycznym, wolnym".

17 listopada Duda wystąpił jednak w obronie strategii policji ministra Błaszczaka, która usuwała się z trasy Marszu, żeby nie denerwować uczestników i wręcz chwaliła się taką strategią. Kosztem była jednak rezygnacja z kontroli przestrzegania prawa przez uczestników, a także z ochrony kontrmanifestantek, które zostały poturbowane przez maszerujących.

W zasadniczej rezolucji UE znalazł się "apel do władz o niestosowanie sankcji karnych wobec osób biorących udział w pokojowych zgromadzeniach lub kontrdemonstracjach oraz o wycofanie zarzutów karnych przeciwko pokojowym demonstrantom".

To nie była krytyka rządu, ale kraju, Polaków, społeczeństwa

Duda mówił też, że "jako prezydent" (często używał swej ulubionej formuły podkreślającej godność jego osoby), a także jako były europarlamentarzysta, nie może pogodzić się z rezolucją.

"Parlament Europejski jest miejscem debaty. Oczywiście można debatować, można wygłaszać swoje poglądy".

Można mieć poglądy krytyczne wobec rządu, ale to [rezolucja i debata w Europarlamencie] nie była krytyka rządu. To była krytyka naszego kraju, krytyka w odniesieniu do Polaków, w odniesieniu do społeczeństwa, do jego postawy
Debata i rezolucji były o polityce PiS. Tematem była władza, a nie "Polacy"
Wywiad w TVP Info,17 listopada 2017

Zdumiewająca opinia. Cały tekst rezolucji jest fundamentalną krytyką poczynań władz. Po sformułowaniu ogólnego zarzutu uchwalania prawa z naruszaniem Konstytucji, Parlament Europejski wymienia konkrety:

  • zamach na TK;
  • ustawy sądownicze naruszające niezawisłość sądów;
  • wyrąb Puszczy Białowieskiej pomimo protestów Komisji Europejskiej i postanowień Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości;
  • polityka azylowa - odsyłanie uchodźców na Białoruś;
  • ustawowe ograniczanie wolności zgromadzeń;
  • ustawa o narodowym Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego uderzająca w społeczeństwo obywatelskie; Europarlament żąda wręcz jej uchylenia;
  • przypadki inwigilowania opozycji.

Żadne z tych działań nie charakteryzuje "społeczeństwa" czy "Polaków", wszystkie są opisem poczynań większości parlamentarnej, rządu PiS i prezydenta.

Co więcej, wielu eurodeputowanych podkreślało, że wypowiadają się przeciw polityce PiS w imieniu/obronie części polskiej opinii publicznej. Terry Reintke, niemiecka eurodeputowana z partii Zielonych ujęła to tak: "Legutko to nie cała Polska".

Z tego punktu widzenia znamienne (choć nie wiadomo, czy realistyczne) było też stwierdzenie Guya Verhofstadta, że "gdyby doszło do uchwalenia sankcji przeciwko Polsce, europejskie pieniądze powinny zostać skierowane bezpośrednio do polskich obywateli, organizacji społeczeństwa obywatelskiego".

O "teoretycznej polskości" posłanek Platformy

Duda komentował też fakt, że sześcioro eurodeputowanych z Platformy Obywatelskiej zagłosowało za rezolucją Parlamentu Europejskiego.

Użył propagandowej figury retorycznej PiS, zgodnie z którą, ten, kto występuje z ostrą krytyką traci prawo do polskości.

W czystej postaci była ona, jest i zapewne będzie używana w atakach na Donalda Tuska, którego Joachim Brudziński określił jako "niemieckie popychle", Jacek Żalek uznał za współczesną wersję folksdeutscha, a Zdzisław Krasnodębski stwierdził, że "dla jasności sytuacji Donald Tusk powinien przyjąć obywatelstwo niemieckie”.

Podobnie mówił Duda:

"Sześciu europosłów teoretycznie polskich, a przynajmniej z Polski (podkr. - red), głosowało przeciwko Polsce. Ja jestem zaszokowany. Dla mnie ktoś, kto głosuje przeciwko Polsce nie ma prawa się nazywać polskim deputowanym. Taka jest prawda".

Ten skrajnie arogancki, wyższościowy ton, przypisanie obozowi PiS wyłączności na patriotyzm, a także insynuacja, że kto nie z nami, nie jest Polakiem, wpisują się w ponurą tradycję wykluczania ze wspólnoty narodowej inaczej myślących czy ludzi o niewłaściwym pochodzeniu (np. żydowskim).

O "nagonce politycznej" na Polskę Timmermansa

"Timmermans skrytykował pana propozycję ustaw sądowniczych" - podpuściła Dudę Danuta Holecka. Prezydent wszedł w ulubioną narrację PiS, w której zamiast odpowiedzieć merytorycznie na stanowisko Komisji Europejskiej, obraża się jej wiceprzewodniczącego.

Duda mówił o Timmermansie: "Ja też mam swoje zdanie na temat tego, co robi pan Timmermans, bardzo krytyczne zdanie".

Być może atak Dudy został wywołany tym, że dwa dni wcześniej Timmermans... podziękował mu za krytykę Marszu Niepodległości. W kręgach PiS to niebezpieczne zdarzenie.

Sądownictwo to polska sprawa wewnętrzna, a nie europejska

Andrzej Duda, uznał także, że "kształtowanie wymiaru sprawiedliwości jest sprawą Polski i nie jest sprawą europejską. To jest wchodzenie w wewnętrzne sprawy polskie, do czego nie uprawniają traktaty europejskie".

To nie jest prawda, o czym Duda, jako prawnik i były eurodeputowany, świetnie wie. Przemawiając w Europarlamencie w 2014 roku w czasie wysłuchania na temat polskich wyborów samorządowych, pytał retorycznie: "Czy można mówić, że w naszym kraju jest demokracja?". Odwoływał się wtedy do UE właśnie jako strażnika zasad demokratycznego państwa prawa.

Przystępując do Unii Polska zgodziła się poddać kontroli Komisji Europejskiej, której zadaniem jest m.in.:

“ochrona interesów UE i jej obywateli w kwestiach, którymi nie można zająć się skutecznie na szczeblu krajowym, a także - wraz z Trybunałem Sprawiedliwości - egzekwowanie prawa europejskiego".

W rezolucji z 15 listopada Parlament Europejski "popiera zalecenia Komisji w sprawie praworządności oraz wszczęcie przez nią postępowania przeciwko Polsce w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego w odniesieniu do naruszenia prawa UE".

Parlament dodatkowo legitymizuje działania KE, chwaląc

"determinację Komisji, która jako strażniczka traktatów chce monitorować sytuację w Polsce".

Europarlament wskazuje też, że "obecna sytuacja w Polsce stanowi jednoznaczne ryzyko poważnego naruszenia wartości, o których mowa w art. 2 Traktatu o Unii Europejskiej.

Ten fundamentalny artykuł Traktatu Lizbońskiego głosi, że:

"Unia opiera się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Wartości te są wspólne Państwom Członkowskim w społeczeństwie opartym na pluralizmie, niedyskryminacji, tolerancji, sprawiedliwości, solidarności oraz na równości kobiet i mężczyzn".

Lista zarzutów sformułowanych w rezolucji Europarlamentu odnosi się wprost do naruszania zasad z art. 2, których Polska jako sygnatariusz Traktatu musi przestrzegać.

Ani Parlament Europejski, ani Komisja Europejska nie przekraczają zatem swoich uprawnień kontrolując stan praworządności w Polsce. To polskie władze naruszają zasady, których muszą przestrzegać jako państwo unijne.

Polskie rozwiązania są takie, jak w innych krajach

"Wymiar sprawiedliwości jest kształtowany zgodnie z wzorcami w innych krajach. Tego typu rozwiązania są w innych krajach" - rzucił Duda, co ma oznaczać, że Unia "czepia się" Polski bez powodu.

To nie prawda. Nowa ustawa o sądach powszechnych, a także zarówno PiS-owski jak prezydencki projekt ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądowniczej, nie tylko zasadniczo naruszają polską Konstytucję, ale są też niespotykane w krajach UE. Podawane przez PiS przykłady podobieństw są przekłamane, naciągane, nie uwzględniają też kontekstu i praktyki stosowania prawa. OKO.press wielokrotnie prostowało już takie przekłamania, np. tutaj i tutaj. A także w tekście poniżej:

Chodzi o konflikt wartości Europy i PiS

Zgodnie z PiS-owskim językiem propagandy, stanowisko Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego Duda kwalifikuje jako "walkę polityczną".

"To nagonka polityczna na Polskę. Polityczny atak na nasz kraj. [Timmermans] jest z innego obozu, prowadzi walkę z polskim rządem, większością parlamentarną i w pewnym sensie ze mną, jako prezydentem, który wyszedł z tego obozu politycznego, który panu Timmermansowi się nie podoba".

Nieoczekiwanie jednak dalszy wywód Dudy doprowadza go do zdania, które jest nie tylko prawdziwe, ale wręcz kluczowe dla zrozumienia sytuacji:

To jest czysto polityczny atak na Polskę motywowany odmiennym ideologicznym spojrzeniem, na kwestie tego, jak powinny być kształtowane stosunki wewnętrzne, co jest ważne, jaki jest system wartości
Ta "ideologia" i "system wartości" to demokracja liberalna. O nią tu idzie
Wywiad w TVP Info,17 listopada 2017

"To jest odmienna wizja polityczna, Polska jest atakowana, bo demokratyczny wybór, jaki Polacy dokonali, nie podoba się europejskim elitom" - Duda wraca tu do ulubionej retoryki PiS i znowu ma rację, choć idzie nie o sam wybór, którego nikt nie kwestionuje lecz jego konsekwencje.

Te konsekwencje doskonale nazwał minister Waszczykowski w wypowiedzi dla BBC o "demokracji bezprzymiotnikowej", w której zwycięzca wyborów ma prawo kształtować politykę tak, jak chce. I nie musi ograniczać się zasadami państwa prawa.

Wyjście z Unii?

Symboliczny gest, jakim było wyjście europosłów PiS z sali obrad Parlamentu Europejskiego zaraz po wystąpieniu europosła Ryszarda Legutki, politycznie oznacza wyjście z Europy jako wspólnoty wartości opisanych w dokumentach unijnych, a także w polskiej konstytucji. Wypowiedzi prezydenta Dudy wzmacniają taką wymowę reakcji PiS na rezolucję europarlamentu.

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze