0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja GazetaDawid Zuchowicz / Ag...

Te zeznania prof. Adam Strzembosz, I prezes Sądu Najwyższego po upadku PRL-u, złożył 1 lipca 2021 roku. Są one ważne dla wszystkich sędziów, bo dziś mierzą się z podobnymi dylematami moralnymi i represjami jak sędziowie w stanie wojennym.

Strzembosz jako świadek blisko trzy godziny zeznawał w nielegalnej Izbie Dyscyplinarnej w sprawie o uchylenie immunitetu prezesowi Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN Józefowi Iwulskiemu. Na świadka powołali go obrońcy Iwulskiego, żeby opowiedział o postawach sędziów w czasie stanu wojennego. Bo prezesa Izby Pracy za udział w wydaniu w 1982 roku skazującego wyroku na bezwzględne więzienie robotnika - za ulotki - ściga teraz IPN.

Strzembosz ma dużą wiedzę o postawach sędziów w PRL-u, bo sam w tamtym okresie zapisał chlubną kartę. Współpracował ze środowiskiem niezależnych sędziów, zaangażował się też w prace niezależnego związku zawodowego w ministerstwie sprawiedliwości. Należał do Solidarności. Po wprowadzeniu stanu wojennego został zwolniony z sądu, ale nadal wspierał niezależnych sędziów, którzy uniewinniali opozycjonistów. Pod koniec lat 80 Strzembosz brał udział w pracach Okrągłego Stołu.

Jego zeznania miały pokazać, z czym mierzyli się sędziowie w stanie wojennym, jak były wywierane na nich naciski i jakie były strategie obrony opozycjonistów. Strzembosz zna to nie tylko z własnego doświadczenia, jest też współautorem książki „Sędziowie warszawscy w czasie próby 1981 - 1988”.

Powołując go na świadka, obrońcy Józefa Iwulskiego z SN chcieli pokazać, że nie można jednoznacznie oceniać wyroków z tamtego okresu. I to im się udało, bo choć nielegalna Izba Dyscyplinarna uchyliła immunitet Iwulskiemu i zawiesiła go w obwiązkach sędziego, to nie jest to jednomyślna decyzja. Sprawa sędziego Iwulskiego nie jest jednoznaczna, bo w stanie wojennym wydawał różne wyroki, a obecnie angażuje się w obronę niezależności Sądu Najwyższego. Dlatego ma wsparcie starych, legalnych sędziów SN. A aż 82 sędziów SN, w tym Adam Strzembosz wydało oświadczenie, że nie uznaje uchylenia immunitetu Iwulskiemu i jego zawieszenia, bo Izba Dyscyplinarna nie jest legalnym sądem. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Przeczytaj także:

Prof. Strzembosz: arcybiskup doradził sędziom, by zostali w sądach

Zeznania prof. Adama Strzembosza były jak wykład o wymiarze sprawiedliwości w okresie stanu wojennego. Strzembosz, choć ma już 90 lat, przez całe swoje zeznanie stał za barierką dla świadków i nie chciał usiąść. Słuchając go, trudno było nie odnieść wrażenia, że po 40 latach od stanu wojennego sytuacja sędziów w Polsce jest podobna. Zresztą w jego zeznaniach pojawiło się nawiązanie do obecnej sytuacji sędziów.

Bo w odpowiedzi na pytanie Małgorzaty Bednarek przewodniczącej składu Izby Dyscyplinarnej Strzembosz odpowiedział, że w stanie wojennym kary dla sędziów były łagodniejsze niż dziś.

Z uwagi na to omawiamy w OKO.press najważniejsze fragmenty zeznań prof. Adama Strzembosza. Profesor najpierw odpowiadał na pytania sędziego SN prof. Włodzimierza Wróbla, jednego z trzech obrońców sędziego Iwulskiego. Prof. Wróbel zaczął od pytania, z jakimi dylematami stykali się sędziowie w okresie stanu wojennego, w tym sędziowie krakowscy. Sędzia Iwulski orzekał w Krakowie, w okresie stanu wojennego dostał rozkaz pracy w wojskowym sądzie garnizonowym i tam brał udział w wydaniu wyroku, za który ściga go teraz IPN.

Strzembosz odpowiadał długo. Mówił, że powstanie Solidarności przeorało świadomość sędziów. „Kiedy wprowadzono stan wojenny [13 grudnia 1981 roku – red.] w Warszawie Solidarność bardzo silna była w sądach powszechnych, w Sądzie Najwyższym i w ministerstwie sprawiedliwości” - mówił prof. Strzembosz. Część starszych sędziów po wprowadzeniu stanu przeszła na emeryturę, a sędziowie związani z Solidarnością poszli do arcybiskupa Bronisława Dąbrowskiego, ówczesnego sekretarza generalnego Konferencji Episkopatu Polski. Dąbrowski angażował się w życie polityczne, potępił wprowadzenie stanu wojennego.

Sędziowie poszli do niego po radę, jak mają się zachować. Strzembosz zeznał, że arcybiskup Dąbrowski doradził, by sędziowie SN zostali na stanowiskach tak długo, jak będzie pozwalać im na to sumienie. „I tak się stało” - mówił Strzembosz. Podkreślał, że w czasie okupacji niemieckiej w Polsce też działały sądy i sędziom nikt po wojnie nie stawiał zarzutów za to.

Prof. Adam Strzembosz przed salą rozpraw nielegalnej Izby Dyscyplinarnej. Obok niego stoją prezes Izby Karnej SN Michał Laskowski i prezes Izby Cywilnej SN Dariusz Zawistowski. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Jak uniewinniano opozycjonistów

Prof. Strzembosz zeznawał, że w stanie wojennym i w okresie jego zawieszenia - stan zniesiono 22 lipca 1983 roku - w IV wydziale karnym w Sądzie Wojewódzkim w Warszawie w sprawach politycznych dotyczących opozycji sędziowie wydali 42,8 procent wyroków uniewinniających. Podobnie było w stołecznych sądach rejonowych. Bo nastawienie większości sędziów warszawskich było, żeby uniewinniać. Strzembosz mówił, że warszawscy sędziowie spotykali się wtedy regularnie w Laskach i dyskutowali o problemach moralnych.

Z kolei w sądach wojskowych sędziowie tam oddelegowani do pracy przyjmowali, że jeśli były wątpliwości wobec winy oskarżonych opozycjonistów, to najkorzystniejszym wyrokiem jest wyrok w zawieszeniu. Bo Izba Wojskowa SN zmieniała wyroki uniewinniające i dawała surowe kary. Strzembosz podkreślił, że do sądu wojskowego w Warszawie skierowano sędziów SN i dwóch sędziów cywilnych z resortu sprawiedliwości. I oni zawiedli władzę. Zaznaczał, że ich sytuacja była trudna, bo sądzili w składach z oficerami o wyższych stopniach, którzy traktowali ich jako dodatek do składu.

Strzembosz przypomniał, że jeden z sędziów wojskowych w Kielcach rozpoczął akcję łagodzenia wyroków na opozycjonistów. Na potrzeby takich wyroków wydawano opinie, z których wynikało, że oskarżeni działali pod wpływem tłumu. „W mojej ocenie, jak się mówi »sędzia stanu wojennego«, to nie może to być pejoratywne” - zaznaczał Adam Strzembosz.

Profesor zeznawał, że po wydawanych wyrokach można było oceniać postawy sędziów. Bo w trzy osobowych składach orzekających sędziowie składali zdania odrębne na korzyść lub niekorzyść oskarżonych. Dodał, że sędziowie mieli trudniejsze decyzje, gdy oskarżony sam przyznawał się do zarzucanych czynów i gdy mówił, że by ich nie powtórzył (do winy przyznał się też robotnik skazany przez skład, w którym sądził Iwulski). „To były najtrudniejsze sytuacje” - mówił Strzembosz. W takich sytuacjach sędziowie mieli strategię, by maksymalnie odraczać sprawy i dociągnąć procesem do amnestii. To była strategia minimalizacji zła.

Obrońcy prezesa Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN Józefa Iwulskiego. Od lewej stoją: adwokat Agnieszka Helsztyńska, adwokat Sylwia Gregorczyk-Abram, sędzia SN prof. Włodzimierz Wróbel. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Jakie były postawy sędziów

W odpowiedzi na pytanie o postawy sędziów w tamtym okresie prof. Strzembosz podał kilka przykładów. Mówił, że byli sędziowie, którzy dążyli do zaostrzania kar. Wspomniał sędziego z Olsztyna, który sam zgłosił się do sądu wojskowego, bo „chciał dołożyć Solidarności”. Mówił, że sądy powszechne były dla opozycjonistów łagodniejsze od wojskowych. Podkreślał jednak, że trudno oceniać to globalnie, bo gdy sędziowie w Lublinie zaczęli uchylać tryb doraźny, w którym skazywano opozycjonistów, to też zaczęli tak robić sędziowie wojskowi. Zaznaczał też, że na sędziów wojskowych były większe naciski ze strony władzy i nie mieli oni wsparcia środowiska sędziowskiego jak w sądach powszechnych. Ponadto łatwiej było ich ukarać, po podlegali pod wojskowe sądy dyscyplinarne.

Prof. Włodzimierz Wróbel zapytał o postawy sędziów krakowskich, do których należał Józef Iwulski. Strzembosz odpowiedział, że zna to środowisko z relacji przyjaciół. Mówił, że byli sędziowie zachowujący się paskudnie. I że po stanie wojennym każdy sędzia miał swoją zapisaną kartę.

Prof. Wróbel zapytał Strzembosza, jak by ocenił sędziego, który w stanie wojennym wydał siedem różnych wyroków: trzy wyroki więzienia w zawieszeniu, dwa wyroki bezwzględnego więzienia, jeden wyrok bezwzględnego więzienia przy zdaniu odrębnym, jedno uniewinnienie. Takie wyroki wydał skład trzyosobowy z udziałem Iwulskiego, który wydał jedno zdanie odrębne. Iwulski miał najniższy w tych składach stopień wojskowy i miał najmniej do powiedzenia. Ale gdy sądził z ławnikami, zapadał wyrok uniewinniający i z karą więzienia w zawieszeniu.

„Środowisko [sędziowskie - red.] by takiego sędziego nie potępiło. Gdyby nie ten jeden wyrok [skazujący, za który ściga IPN – red.] to by uznano, że orzekał jak należy. Stan wojenny wycisnął piętno na wszystkich” - odpowiedział Strzembosz. Podkreślił, że gdyby Iwulski był źle oceniany przez środowisko sędziów, nigdy nie dostałby się w wolnej Polsce do Sądu Najwyższego, a wcześniej nie zostałby wybrany przez Zgromadzenie sędziów na wiceprezesa krakowskiego sądu. „A środowisko sędziów w większości nie było przychylne władzy ludowej” - mówił Strzembosz.

Prof. Adam Strzembosz zeznaje jako świadek w Izbie Dyscyplinarnej. Zdjęcie jest zrobione z transmisji posiedzenia dla dziennikarzy. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Jak władza ludowa represjonowała sędziów

Strzembosz pytany o sędziów bohaterów mówił, że to tacy co wydawali wyroki uniewinniające lub przywracali do pracy zwalnianych opozycjonistów. I ponosili tego konsekwencje. Ale byli też tacy, co wydawali pojedyncze uniewinnienia i za karę przenoszono ich do innego wydziału w sądzie. Podkreślał, że w stanie wojennym internowano tylko dwóch sędziów za działalność związkową.

Opowiadając o naciskach na sędziów mówił, że zmieniono prezesa Sądu Wojewódzkiego w Warszawie, w którym uniewinniano opozycjonistów. Na jego miejsce przyszedł funkcjonariusz wymiaru sprawiedliwości i „robił porządki”. Analizował orzeczenia sędziów. Zlikwidowano też wydział IV karny, który uniewinniał – sędziów przeniesiono do innych wydziałów.

Strzembosz stwierdził, że niezwykle rzadko władza odwoływała sędziego. Spotkało to sędziego, który miał ulotki schowane w aktach. W jego obronie stanęło 40 warszawskich sędziów z Solidarności. Złożyli protest, za co chciano wszcząć przeciwko nim postępowanie karne za nielegalną akcję protestacyjną. Ale skończyło się na upomnieniach wpisanych do akt osobowych. Strzembosz podkreślał, że sędziowie w Warszawie i w Krakowie pokazywali, że się nie boją. Ale „zupełnie inne warunki były w małych sądach, gdzie zastraszenie było olbrzymie”.

Strzembosz: władza ludowa nie zrobiła rewolucji personalnej w sądach

Potem pytania zaczęła zadawać Małgorzata Bednarek, przewodnicząca składu nielegalnej Izby Dyscyplinarnej i sprawozdawczyni sprawy o uchylenie immunitetu Józefa Iwulskiego. Bednarek to była prokurator, która zakładała stowarzyszenie Ad Vocem skupiające tzw. Ziobrystów.

Zapytała Strzembosza, czy kary administracyjne spadające wówczas na sędziów były łagodne? I z czego to wynikało? Wtedy Adam Strzembosz nawiązał do obecnych czasów. Odpowiedział, że kary były „Łagodniejsze niż dziś. Dlaczego tak było? Nie potrafię określić”. Dodał: „Po prostu trudno dać sobie radę z oporem dużej części środowiska na trenie Warszawy”. Strzembosz zapamiętał, że wtedy publicznie nie piętnowano sędziów, choć opozycyjna prasa pisała raczej o wyrokach skazujących.

Mówił, że w ministerstwie była grupa tygrysa, w ramach której sędziowie jeździli po Polsce i naciskali na właściwe orzeczenia. A prezes sądu składał codziennie telefonicznie raport o stanie spraw politycznych, każda decyzja była sygnalizowana do ministerstwa. „Psychologiczny nacisk był olbrzymi” - zeznawał Strzembosz. Mówił, że władza chciała zrobić specjalny nabór na sędziów i ich „odpowiednio” przeszkolić, ale to zarzucono. „Po stanie wojennym spodziewałem się rewolucji personalnej, ale do niej nie doszło” - mówił profesor. Dodał, że potem nie można było awansować w sądach, jeśli nie było się członkiem PZPR

Adam Roch ze składu Izby Dyscyplinarnej pytał Strzembosza, czy sędziowie w stanie wojennym byli przekonani, by wyrażać sprzeciw poprzez składanie zdań odrębnych. Strzembosz odpowiedział, że wśród sędziów było przekonanie, że nie można skazywać z dekretu o stanie wojennym. Podkreślił, że jedno zdanie odrębne, które zgłosił wówczas Iwulski, nie było bohaterskie, bo wydał też wyrok skazujący, za który ściga go teraz IPN. Ale w ocenie Strzembosza sędzia Iwulski nie może być też napiętnowany. Dodał, że gdy zapadały wyroki w zawieszeniu, to nie trzeba było składać zdań odrębnych. Bo były traktowane jako na korzyść oskarżonych.

Skład Izby Dyscyplinarnej, który uchylił immunitet i zawiesił sędziego Iwulskiego. Od lewej siedzą: Adam Roch (złożył zdanie odrębne), Małgorzata Bednarek, przewodnicząca składu i sprawozdawca sprawy, Jarosław Duś.

Bednarek potwierdziła zeznania Strzembosza

Co ciekawa Małgorzata Bednarek dzień po zeznaniach Strzembosza - w piątek 2 lipca – ogłaszając decyzję o uchyleniu immunitetu i zawieszeniu sędziego Iwulskiego przytoczyła dane potwierdzające słowa profesora. Bednarek mówiła, że najmniej wyroków skazujących opozycjonistów wydały sądy powszechne. O sześć razy więcej wydały ich sądy wojskowe, a najwięcej ówczesne kolegia ds. wykroczeń.

Bednarek potwierdziła też, że władza ludowa nie zdecydowała się wtedy na czystki w sądach. „Represje w postaci odwołania ze stanu sędziowskiego dotknęły niewielu sędziów” - mówiła Bednarek. Dodała, że wielu sędziów przeniesiono do innych wydziałów. I co ważne Bednarek przyznała w uzasadnieniu decyzji Izby, że żaden sędzia nie został wtedy wprost ukarany za wydane orzeczenie.

Słuchając zeznań prof. Strzembosza, można było odnieść wrażenie, że ten historyczny wykład dotyczył nie tylko dylematów ówczesnych sędziów i obecnych sędziów, ale również dylematów członków Izby Dyscyplinarnej. Świadczyć mogą o tym pytania Rocha i Bednarek. Członkowie tej Izby muszą też wiedzieć, że ich decyzje będą w przyszłości tak samo oceniane, jak sędziów okresu stanu wojennego. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Czy zeznania Strzembosza miały wpływ na Adama Rocha - wcześniej nie zgodził się na zatrzymanie Igora Tulei, bo zgłosił zdanie odrębne do decyzji Izby? Roch nie zgadza się z uchyleniem immunitetu Józefowi Iwulskiemu. Wcześniej pytał Strzembosza o to, jak składali zdanie odrębne sędziowie w stanie wojennym. Takie zdanie przed 40 laty złożył też Iwulski w jednym z siedmiu wyroków, które wówczas wydał.

Jak dziś władza traktuje niezależnych sędziów

Słuchając zeznań złożonych przez prof. Adama Strzembosza oraz fragmentów obszernego uzasadnienia do decyzji Izby wygłoszonego przez Małgorzatę Bednarek trudno nie odnieść wrażenia, że w stanie wojennym władza PRL - mimo wyprowadzenia czołgów na ulicę i siłowej rozprawy z Solidarnością - nie zdecydowała jednak się na frontalną rozprawę oraz masowe represje wobec sędziów.

Tymczasem dziś w Polsce, która jest członkiem Unii Europejskiej, legalnie wybrana władza PiS chce zdławić niezależność wymiaru sprawiedliwości. Robi to stosując - poprzez swoich nominatów - masowe represje wobec niezależnych sędziów i ścigając ich na drodze karnej za wydawane orzeczenia. Przeprowadziła też już masową czystkę na stanowiskach prezesów sądów oraz planuje weryfikację wszystkich sędziów w Polsce, co nawet zapowiadał prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Ma również pod kontrolą system kształcenia kandydatów na przyszłych sędziów. O tym wszystkim wielokrotnie pisaliśmy w OKO.press. Przypomnijmy, co spotyka dziś niezależnych sędziów, którzy bronią wolnych sądów, uniewinniają działaczy opozycyjnych (ściganych przez władzę nawet na podstawie tych samych przepisów kodeksu wykroczeń jak w PRL-u) i wydają niepodobające się władzy wyroki:

  • Dyscyplinarki.

Wytacza się je masowo i za byle co. Za krytykę reform władzy i jej nominatów. Za podważanie statusu upolitycznionej KRS, czy nielegalnej Izby Dyscyplinarnej. Za spotkania z obywatelami, czy za niezależne orzeczenia. Robią to rzecznicy dyscyplinarni ministra Ziobry: Piotr Schab, Michał Lasota, Przemysław Radzik. Lista ściganych przez nich sędziów jest długa. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

  • Przenoszenie sędziów do innych wydziałów.

Spotkało to byłego rzecznika starej, legalnej KRS Waldemara Żurka. Z wydziału odwoławczego, trafił do wydziału sądzącego sprawy w I instancji, co oznacza dla sędziego dużo więcej pracy. Przeniosła go prezes Sądu Okręgowego w Krakowie Dagmara Pawełczyk-Woicka, nominatka ministra Ziobry i członkini nowej KRS. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Z kolei sędziego Łukasza Bilińskiego z Warszawy, który uniewinnił uliczną opozycję za protesty przeciwko władzy - jego wyroki z powodu płomiennych uzasadnień przejdą do historii - przesunięto z wydziału karnego do wydziału pracy. Tak jak w PRL-u. Żeby to zrobić wcześniej ministerstwo sprawiedliwości zlikwidowało wydział karny, w którym orzekał Biliński. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

  • Blokada awansów.

Sędziowie zaangażowani w obronę wolnych sądów nie mają szans na awans do sądów wyższych instancji i pełnienie stanowisk kierowniczych. Dziś awansują nominaci władzy i ich rodziny. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

  • Czystki na kierowniczych stanowiskach w sądach.

Na przełomie 2017 i 2018 roku minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro przeprowadził czystkę w sądach powszechnych w ramach, której odwołał 158 prezesów i wiceprezesów sądów. Bez podania przyczyny. Na ich miejsce powołał „swoich”. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

  • Ściganie przez prokuraturę.

Jak mówiła Małgorzata Bednarek, w PRL-u sędziów nie ścigano za orzeczenia. Dziś sędziów za orzeczenia i niepokorną postawę ściga prokuratura Zbigniewa Ziobry. W tym celu powołano specjalny wydział spraw wewnętrznych w Prokuraturze Krajowej. Robi on postępowania przeciwko sędziom, kwalifikując wydane przez nich niezależne orzeczenia jako przekroczenie uprawnień. Pisaliśmy w OKO.press kto tam pracuje:

Prokuratura Krajowa ściga sędziego Igora Tuleyę. Ściga 14 sędziów z Krakowa, którzy wydali korzystne dla prześladowanego prokuratora Mariusza Krasonia decyzje procesowe. Ściganie grozi też sędziom z Bydgoszczy, Warszawy, Krakowa i z Olsztyna za korzystne orzeczenia dla zawieszonych przez nielegalną Izbę Dyscyplinarną sędziów Pawła Juszczyszyna, Igora Tulei i Beaty Morawiec (też ścigać chce ją Prokuratura Krajowa). Pisaliśmy o tym w OKO.press:

  • Wielka czystka w sądach w całej Polsce i w SN.

Wreszcie minister Ziobro chce wprowadzić w sądach opcję zero. Ma ona polegać na likwidacji obecnego Sądu Najwyższego - zostałby z niego kadłubek, kontrolowany przez nowych sędziów SN - oraz likwidacji wszystkich sądów powszechnych, na których miejsce powołane byłyby na nowe. Ten ruch jest po to, by otworzyć drogę do weryfikacji wszystkich ok. 10 tys. sędziów w Polsce i pozbyć się z zawodu sędziów niepokornych. Na to również nie odważyła się władza PRL. Za to popiera to prezes PiS Jarosław Kaczyński. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze