Prof. Piotrowski: Obrońcami praworządności okazują się ci, którzy wielokrotnie postępowali w myśl zasady: praworządność nie polega na tym, że prawo rządzi rządem, ale na tym, że rząd rządzi prawem. Po co PiS składa wnioski do TK Julii Przyłębskiej?
Bronić Konstytucji przed prawem europejskim ma organ określany jako Trybunał Julii Przyłębskiej, w którym orzekają osoby nie uznawane za sędziów przez Europejski Trybunał Praw Człowieka, a ich działania są traktowane przez ten Trybunał jako naruszanie Europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności - pisze konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski.
Spór o legalność Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, a w istocie o prawomocność funkcjonowania Krajowej Rady Sądownictwa w jej obecnym składzie, ma swój wymiar europejski. Związany jest on z rolą Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, zapewniającego poszanowanie prawa w wykładni i stosowaniu traktatów, stanowiących podstawę porządku prawnego Unii, opartego na tradycjach konstytucyjnych państw członkowskich.
Do tych tradycji, określających tożsamość europejskiej kultury prawnej, należy przestrzeganie obowiązującego prawa, w tym poszanowanie własnej konstytucji. Z tego względu nasz kryzys ustrojowy, polegający na funkcjonalnej niemożności eliminacji bezprawia ze względu na specyficzne pomieszanie porządku konstytucyjnego z antykonstytucyjnym, ma swój wymiar europejski, ponieważ traktatowym obowiązkiem państwa członkowskiego Unii jest respektowanie własnej ustawy zasadniczej.
Strażnik traktatów, a więc ulokowany w tej roli TSUE, okazuje się strażnikiem naszej Konstytucji, zdolnym do wyegzekwowania przy pomocy sankcji finansowych obowiązku wierności jej postanowieniom, dobrowolnie przyjętego przez sprawujących władzę w Polsce. Ta coraz bardziej niepokojąca perspektywa zachęca do podejmowanych od pewnego czasu starań mających sprawić, by Trybunał Konstytucyjny, w jego obecnym kształcie (określany jako Trybunał Julii Przyłębskiej: dalej TJP), wystąpił w roli obrońcy antykonstytucyjnych działań władzy, broniąc wyższości Konstytucji nad prawem europejskim.
Temu właśnie celowi służą, skierowane do TJP: pytanie prawne sędzi Izby Dyscyplinarnej SN (sygnatura P 7/20), wniosek premiera (sygnatura K 3/21), wniosek grupy posłów (sygnatura K 5/21), których wspólną intencją jest spowodowanie, by TJP bronił naszej Konstytucji przed - także przecież naszym - prawem europejskim. Jest w tym wiele specyficznej, nieco schizofrenicznej, ironii.
Oto obrońcą Konstytucji ma być organ, któremu wyznaczono kluczową rolę w przeprowadzaniu zmian tej Konstytucji bez zmiany jej postanowień, którą to rolę z zaangażowaniem wypełnia.
Teraz ten właśnie organ ma, jak się wydaje, kolejne zadanie. Powinien mianowicie zmienić zarówno Traktat o Unii Europejskiej, jak i Traktat o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej, tak, by „stanowiły” one, od ogłoszenia wyroku TJP, że Rzeczpospolita nie jest związana orzeczeniami TSUE dotyczącymi organizacji i funkcjonowania władzy sądowniczej, a zwłaszcza określającymi konsekwencje ich nieprzestrzegania, jeżeli uzna te orzeczenia za niezgodne z Konstytucją.
Specyficzna ironia, znajdująca wyraz w niektórych spośród kierowanych do TJP wystąpień, polega także na tym, że obrońcami praworządności okazują się ci, którzy wielokrotnie postępowali w myśl zasady:
praworządność nie polega na tym, że prawo rządzi rządem, ale na tym, że rząd rządzi prawem.
I wreszcie bronić Konstytucji przed prawem europejskim ma organ, w którym orzekają osoby nie uznawane za sędziów przez Europejski Trybunał Praw Człowieka, a ich działania są traktowane przez ten Trybunał jako naruszanie Europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności (sprawa Xero Flor).
Mamy do czynienia z próbą wykorzystania Konstytucji przeciwko Konstytucji. Orzeczenia TSUE bronią niezależności sądów i niezawisłości sędziów, bronią więc w istocie prawa do sądu. Bronią zatem Konstytucji przed zagrożeniami spowodowanymi przez zmiany ustawowe wprowadzone w krajowym porządku prawnym.
W kierowanych do TJP wystąpieniach, o których mowa, chodzi jednak o to, by zasada pierwszeństwa Konstytucji przed prawem europejskim została wykorzystana i przeciwko Konstytucji, i przeciwko prawu europejskiemu. Rzecz w tym, by na trybunalskim rożnie upiec dwie pieczenie:
- w sprawach ustroju sądownictwa i praworządności Europa nic nie może, bo tak stanowią traktaty w wersji zgodnej z Konstytucją;
- aktualna władza w tych sprawach może to, co uznaje za stosowne, bo tak stanowi Konstytucja w wersji uznawanej przez sprawującą władzę większość.
Wnioskodawcom zależy na spowodowaniu, by sąd nie miał prawa kontrolować niezawisłości bezprawnie powołanych sędziów. Kierowane do TJP wystąpienia mają więc w istocie osłabić władzę sądowniczą i prawo do sądu, jak się okazuje - w tym kontekście w wymiarze strukturalnym - lepiej zabezpieczone na poziomie europejskim. Broniąc niezawisłości sędziów i niezależności sądów, TSUE broni prawa do sądu stanowiącego podstawową gwarancję praw człowieka w Polsce, a tym samym broni naszej suwerenności; nie jest to przecież suwerenność władzy nieograniczonej przez prawo, ale suwerenność obywateli, której strzegą niezależni od władzy wykonawczej sędziowie.
W skierowanych do TJP wnioskach premier i posłowie bronią własnej antykonstytucyjnej wizji ustawy zasadniczej przed literą i duchem Konstytucji obowiązującej w Polsce. Wykorzystują do tego rozbieżności miedzy prawem europejskim, według którego ma ono pierwszeństwo wobec Konstytucji, a prawem polskim, według którego prawo europejskie ma pierwszeństwo wobec ustaw, ale nie wobec Konstytucji. Stwierdza ona wyraźnie w art. 91 ust. 3: „Jeżeli wynika to z ratyfikowanej przez Rzeczpospolitą Polską umowy konstytuującej organizację międzynarodową, prawo przez nią stanowione jest stanowione bezpośrednio, mając pierwszeństwo w przypadku kolizji z ustawami”.
Żadna zgodna z Konstytucją metoda wykładni nie pozwala uznać, że chodzi o pierwszeństwo prawa organizacji międzynarodowej przed Konstytucją. Problem relacji między konstytucjami państw członkowskich a prawem europejskim, w tym rozumienia zasady pierwszeństwa prawa wspólnotowego jako podstawowej zasady tego prawa, utrwalonej w orzecznictwie TSUE, zakładającej pierwszeństwo prawa europejskiego wobec konstytucji narodowych, znajdował różne rozwiązania w orzecznictwie konstytucyjnym państw współtworzących wspólnotę. Niektóre z tych rozwiązań są nawet postrzegane jako przejaw swoistego nacjonalizmu sądownictwa konstytucyjnego.
Nawet jednak ów nacjonalizm nie był przejawem antykonstytucyjnej praktyki, mającej na celu podważanie własnej konstytucji, a nie jej obronę. Nigdy też nie był przejawem swoistego zamachu na konstytucję, do czego, jak można sądzić, nakłaniają TJP kierowane do niego pytanie i wnioski.
Konstytucja RP jest najwyższym prawem, ale nie ta jej wersja, którą za konstytucję uznaje rządząca większość i jej organ orzekający w składzie kwestionowanym przez Europejski Trybunał Praw Człowieka.
Od TJP sprawujący władzę chcieliby uznania za konstytucję tego, co oni za konstytucję uważają. W świetle obowiązującej ustawy zasadniczej najwyższym prawem jest przecież poszanowanie godności człowieka jako źródła jego praw i wolności, a zarazem fundament suwerenności. Najwyższym prawem jest zasada praworządności, podziału władz, poszanowania praw opozycji, rzetelności procesu wyborczego jako podstawy ustroju demokratycznego.
Poszanowanie tych zasad i wartości jest też aksjologiczną podstawą Unii Europejskiej. Gdyby było inaczej, nie bylibyśmy państwem członkowskim Unii, ponieważ Trybunał Konstytucyjny nie uznałby, że traktaty są zgodne z Konstytucją RP, a to zgodność traktatów z Konstytucją oceniano przecież, nie zaś zgodność Konstytucji z traktatami.
Podstawą naszego członkostwa w Unii jest tożsamość aksjologiczna polskiej ustawy zasadniczej i prawa europejskiego. Ze względu na tę tożsamość Trybunał Konstytucyjny odnalazł w naszej Konstytucji zasadę poszanowania suwerenności w procesie integracji europejskiej oraz zasadę przychylności procesowi integracji europejskiej i współpracy międzynarodowej (tak w uzasadnieniu wyroku w sprawie K 32/09, 24 listopada 2010 r.), jak również zasadę wykładni prawa, a więc także ustawy zasadniczej, przyjaznej integracji europejskiej (tak w uzasadnieniu wyroku w sprawie K 11/03, 27 maja 2003 r.).
W świetle tych zasad Konstytucja ma pierwszeństwo przed prawem europejskim, skoro zapewnia odpowiedni standard ochrony praw człowieka w warunkach tożsamości aksjologicznej prawa europejskiego i polskiej ustawy zasadniczej. Te właśnie zasady pozwalają postrzegać relacje pomiędzy Konstytucją a traktatami w kategoriach dialogu jako podstawy funkcjonalnej konstytucji europejskiej, nie zaś z wykluczającej dialog perspektywy supremacji pozatraktatowego centrum interpretacji traktatów, jakim w zamyśle inicjatorów wystąpień kierowanych do TJP miałby stać się ten Trybunał. To przecież TSUE ustala znaczenie traktatów.
Tymczasem w pytaniu prawnym chodzi o to, by TJP ustalił, czy Traktat o Unii Europejskiej „w zakresie, w jakim skutkuje obowiązkiem państwa członkowskiego do wykonywania środków tymczasowych odnoszących się do kształtu ustroju i funkcjonowania konstytucyjnych organów władzy sądowniczej tego państwa” jest zgodny z polską Konstytucją?
To mniej więcej tak, jakby Komisja Europejska pytała TSUE, czy polska Konstytucja, rozumiana w określony sposób, jest zgodna z traktatami.
Wniosek premiera zmierza w szczególności do tego, by TJP zastąpił TSUE w ustalaniu znaczenia Traktatu o Unii Europejskiej i stwierdził, że taka interpretacja Traktatu, która „uprawnia lub zobowiązuje organ stosujący prawo do odstąpienia od stosowania Konstytucji RP”, jest niezgodna z Konstytucją RP.
W tym konkretnym przypadku chodzi o orzeczenie, w którym TSUE, odpowiadając na pytanie prejudycjalne, uznał, że z prawa europejskiego wynika obowiązek stosowania przez sąd polski Konstytucji RP, nie zaś niezgodnej z nią ustawy krajowej. Zapewne to rozstrzygnięcie TSUE nie odpowiada rządowi, który stara się, przy pomocy TJP, zastosować Konstytucję przeciwko Konstytucji i zablokować możliwość sądowej obrony jej postanowień.
Przykładem tego rodzaju taktyki jest też domaganie się od TJP, by dokonał wykładni Traktatu o Unii Europejskiej, która to wykładnia polegałaby na uznaniu, że nie daje on podstawy do przeprowadzania przez sąd polski „kontroli niezawisłości sędziów powołanych przez Prezydenta RP oraz kontroli uchwały Krajowej Rady Sądownictwa dotyczącej wystąpienia z wnioskiem do Prezydenta RP o mianowanie sędziego”. W tym przypadku antykonstytucyjna i antyeuropejska intencja wniosku jest aż nadto jasna.
TJP ma powiedzieć:
„nigdzie się nie ukryjecie przed bezprawiem konstytucyjnym, polegającym na powoływaniu sędziów przez organ nieprawidłowo ukształtowany, Europa was nie obroni, bo ona nic nie ma do naszych rządów. Jesteście w naszym ręku i jakakolwiek próba kontroli niezawisłości naszych sędziów jest bezcelowa. TSUE, i w ogóle Europa, niech poświęca mniej uwagi naszym rządom, które nic jej nie powinny obchodzić, bo nie od tego ona jest”.
To przekonanie odzwierciedla także wniosek poselski, którego sygnatariusze oczekują od TJP, by – niejako zastępując TSUE, a więc w istocie poza zakresem własnych kompetencji – dokonał wykładni art. 279 Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej i stwierdził, że w świetle polskiej Konstytucji TSUE nie ma prawa stosować środków tymczasowych w odniesieniu do ustroju sądów w państwach członkowskich Unii.
Nasz Trybunał (TJP) miałby więc powiedzieć, co TSUE wolno, a czego nie wolno. Miałby też stwierdzić, że w świetle Konstytucji RP TSUE nie ma prawa dokonać kontroli zgodności prawa krajowego państwa członkowskiego Unii z konstytucją tego państwa, a w szczególności kontroli przepisów krajowych dotyczących ustroju sądownictwa, co posłowie kwestionują w swojej interpretacji artykułu 260 Traktatu o Funkcjonowaniu o Unii Europejskiej, uznając ten artykuł za niezgodny z Konstytucją w całości.
Ale art. 260 dotyczy także konsekwencji nie zastosowania się do wyroku TSUE. Jeżeli więc TJP będzie rozumiał art. 260 w ten sposób, że TSUE, nakładając ryczałt lub okresową karę pieniężną, uznał swoją właściwość do dokonania zgodności prawa polskiego z Konstytucją RP, to nie zapłacimy za niezastosowanie się do wyroku, bo nasza Konstytucja na to nie pozwala, a ona jest najwyższym prawem. Mamy wynikające z Konstytucji suwerenne prawo do nieprzestrzegania tej Konstytucji, tym bardziej wbrew prawu europejskiemu i nie zapłacimy za to. Tak obronimy naszą Konstytucję przed TSUE oraz przed tymi, którzy domagają się niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Ponadto wniosek poselski zakłada, że orzeczenie TJP byłoby skuteczne w odniesieniu do „państw członkowskich” Unii, a więc przyznaje TJP status swego rodzaju TSUE-bis.
W przypadku konfliktu między prawem europejskim a Konstytucją możliwe jest - w świetle orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego (tak w uzasadnieniu wyroku w sprawie K18/04, 11 maja 2005 r.) - dokonanie zmiany Konstytucji albo wystąpienie z Unii, względnie zmiana prawa europejskiego.
Gdyby się zdarzyło, że z prawa europejskiego wynika obowiązek respektowania Konstytucji nieprzestrzeganej w krajowym porządku prawnym, to – także przecież na mocy Konstytucji – prawo europejskie nakładające taki obowiązek powinno być respektowane.
Taki właśnie jest sens jednego z wyroków TSUE (w sprawie C-824/16), do którego może odnosić się jeden z wniosków kierowanych do TJP. W myśl tego wyroku prawo europejskie nie pozwala na dokonanie sprzecznych z Konstytucją zmian w ustawodawstwie krajowym. Takie zmiany nie są wiążące dla sądu krajowego. To jednak wynika właśnie z Konstytucji RP. Rzecz w tym, że
kierowany do TJP wniosek rządowy zmierza do wymuszenia stosowania rządowej interpretacji Konstytucji jako jedynie uprawnionej i odrzucenia znajdującego wyraz w orzecznictwie TSUE rozumienia niezależności sądów i niezawisłości sędziów.
Kierowane do TJP wystąpienia – pytanie prawne i dwa wnioski – są w swej istocie antykonstytucyjne. Zmierzają, jak można sądzić, do pogłębienia destrukcji tożsamości konstytucyjnej państwa, a tym samym także jego tożsamości europejskiej, do osłabienia państwa prawa i do oswajania bezprawia.
Obrona Konstytucji, zamierzona najwidoczniej w złej wierze, ma sprawić, by udało się kolejne przejęcie instytucji o istotnym znaczeniu dla funkcjonowania państwa w jego nowym wcieleniu. Tylko, że tym razem nie chodzi o krajowe sądownictwo, ale o sądownictwo europejskie, a przejęcie ma polegać na potwierdzeniu w naszym porządku prawnym, że praworządność nie ma wymiaru wspólnotowego, ale jedynie krajowy i oznacza prymat polityki krajowej nad prawem, także nad prawem europejskim.
Władza
Julia Przyłębska
Trybunał Konstytucyjny
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej
Unia Europejska
doktor habilitowany nauk prawnych, konstytucjonalista, pracownik Katedry Prawa Konstytucyjnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, członek Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego.
doktor habilitowany nauk prawnych, konstytucjonalista, pracownik Katedry Prawa Konstytucyjnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, członek Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego.
Komentarze