Co zrobić z prezydenckim głosowaniem pocztowym, które PiS planuje na 10 maja? Wziąć udział w wyborach przeprowadzonych z pogwałceniem demokratycznych reguł, czy bojkotować to ułomne głosowanie? Takie pytanie zadaliśmy szanowanym uczestnikom i uczestniczkom polskiego życia publicznego. Poniżej publikujemy odpowiedź prof. Krystyny Skarżyńskiej. Wcześniej zamieściliśmy głos prezydenta Bronisława Komorowskiego. Wkrótce teksty m.in. prof. Andrzeja Rycharda, prof. Jerzego Zajadły, Tomasza Stawiszyńskiego, Jerzego Stępnia, Adama Wajraka
Dziś uwaga społeczna koncentruje się na trosce o zachowanie życia i zdrowia oraz o bezpieczeństwa materialne. Ceny rosą gwałtownie, przychody – spadają. Ubożejemy z dnia na dzień, zarówno jako jednostki, jak i jako państwo. Politycy, media, znane osoby publiczne, mówią codziennie o tych sferach życia.
Jednak od kilku tygodni tematem codziennych rozmów stały się także problemy związane z wyborami prezydenta RP. Badania opinii społecznej z marca i kwietnia jednoznacznie wskazują, że polscy obywatele w zdecydowanej większości chcą przełożenia tych wyborów.
W końcu marca 76 proc. dorosłych Polaków zgadzało się z twierdzeniem „Majowe wybory prezydenckie powinny być przełożone”, tylko 7,0 proc. deklarowało, że nie chce przeniesienia wyborów. Co więcej, akceptacja odroczenia wyborów prezydenckich była deklarowana także przez większość elektoratu Zjednoczonej Prawicy, a tylko 18 proc. tego elektoratu nie zgadzało się na przeniesienie (K.Skarżyńska, K.Maj, badanie na ogólnopolskiej próbie osób dorosłych, n = 1080, marzec 2020). Podobne wyniki miesiąc później uzyskał prof. Radosław Markowski.
Władza jednak prze do wyborów pełną parą, zmieniając w sposób niezgodny z Konstytucją RP procedurę wyborczą, proponując ustawowo głosowanie wyłącznie korespondencyjne. Czyni tak mimo negatywnych opinii wszystkich ekspertów: lekarzy, prawników, politologów. Także episkopatu Kościoła Katolickiego. I przede wszystkim – mimo sprzeciwu opinii publicznej.
Chodzi tylko o interes jednej partii
Jedni chcą odroczenia wyborów głównie ze względu na trwającą epidemię, inni – podkreślają , że cały proces wyborczy nie spełnia atrybutów demokratycznych wyborów. Nie będą one ani tajne, ani równe, ani powszechne.
Gorliwi funkcjonariusze Prawa i Sprawiedliwości wmawiają społeczeństwu, że wybory muszą się odbyć 10 maja, bo tak nakazuje Konstytucja, że ich odroczenie jest niedemokratyczne, a oni – prawdziwi i jedyni polscy demokraci – muszą je przeprowadzić w maju, bo inaczej naruszą prawo i doprowadzą do chaosu. Retoryczne odwracanie kota ogonem – to ich specjalność. Nie chcą przyznać, że chodzi o interes ich partii a nie dobro państwa i społeczeństwa.
Nie pierwszy raz utożsamiają dobro własne z interesem państwa. Przynajmniej ich prawnicy powinni wiedzieć, że właśnie zarówno proponowane, pospiesznie i chaotycznie przygotowywane głosowanie korespondencyjne, jak i wcześniejsze etapy kampanii (której właściwie nie było) naruszają bezpieczeństwo prawne.
Wybory w maju spowodują, że państwo polskie nie będzie miało prawomocnie wybranego prezydenta, że jego wybór (kimkolwiek nim zostanie) będzie kwestionowany w kraju i na całym demokratycznym świecie.
Także niektórzy liderzy partii opozycyjnych raczej ten aspekt majowego głosowania pomijają. Ich kandydaci do urzędu prezydenta nie mówią jednoznacznie, czy będą startować 10 maja, czy nie, choć już tylko kilka dni dzieli nas od tej daty.
A co z tym fantem mają począć obywatele? Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy obecnego prezydenta chcą nie tylko zdrowia i chleba z masłem, potrzebują także bezpieczeństwa prawnego (chociaż pewno niewielu z nas posługuje się tym pojęciem).
Co mamy zrobić? W ostatnich pięciu latach demokratyczni liderzy opinii byli dość podobni w swoich ocenach sytuacji. Dziś jedni mówią: nie biorę udziału w niedemokratycznych wyborach, bo nie przyniosą one krajowi nic dobrego. Niezależnie od tego, kto wygra majowe głosowanie, nie będzie miał demokratycznej legitymacji.
Na przykład: Tusk, Kwaśniewski, Michnik mówią – „nie idę”. Biedroń, Kosiniak-Kamysz – „trzeba walczyć”. Prawdę mówiąc, podoba mi się, że głośno artykułują swoje stanowiska. W demokracji spory są potrzebne, jednomyślność jest raczej cechą systemów autorytarnych. Brakuje mi jednak poważnej dyskusji na argumenty, nie tylko na wyrażanie osobistych preferencji.
Romantyzm kontra racjonalizm
Widzę w tej różnicy postaw ślady odwiecznego sporu Polaków: romantyczna walka, z lekceważeniem przeciwnika a przecenianiem własnej siły (głównie moralnej) versus racjonalna taktyka odroczenia rozprawy z przeciwnikiem, w pewnym sensie zdolność do odroczenia gratyfikacji (trudniejsza dla młodych, ale przynosząca smaczne owoce w przyszłości) i posłużenie się prawem jako tarczą.
Moje starzejące się pokolenie ciągle wierzy w racje rozumu, nawet w polityce dostrzega jego wartość. Dlatego ja i większość moich znajomych nie weźmie udziału w majowym głosowaniu.
Ale to nie znaczy, że na tym poprzestaniemy. Nie chcemy wchodzić w splendid isolation. Zwłaszcza zależy nam na tym, by przekonać młodszych, jak bardzo ważne dla bezpieczeństwa wszystkich obywateli (a więc i jakości ich życia) są demokratyczne procedury i praworządność. I że warto dbać, by żadna władza nie robiła z nich atrapy.
Prof. Krystyna Skarżyńska – psycholog, profesor zwyczajna Uniwersytetu Humanistycznospołecznego SWPS, specjalistka w zakresie psychologii polityki i psychologii społecznej. Ostatnio wydała książkę: „My. Portret psychologiczno-społeczny Polaków z polityką w tle” (Wydawnictwo Naukowe Scholar)
Dyskusja na temat wyborów prezydenckich jest niezwykle pilna, bo nawet w redakcji OKO.press panują sprzeczne opinie. Jedni uważają, że należy próbować wziąć udział w wyborach, zdając sobie sprawę z ich ułomności oraz z faktu, że w istocie nie będą demokratyczne, bo inaczej oddajemy pole PiS. Inni – że należy bezwzględnie zbojkotować głosowanie, które będzie antydemokratyczną farsą.
Opublikowaliśmy już następujące głosy:
- tekst Antoniego Komasy-Łazarkiewicza: „Obywatel do opozycji. »Postawcie ultimatum władzy: albo demokracja, albo bojkot!«”,
- tekst Michała Danielewskiego: „Opozycja opuściła swoich wyborców i gra w klasy z Kaczyńskim. To się skończy źle”,
- tekst Beaty Marii Geppert: „Ciocia Kazia nie zatańczy, opozycja nic nie zrobi. Wybory trzeba zbojkotować”,
- tekst Agnieszki Graff i Magdaleny Staroszczyk: „Nie chcemy legitymizować bezprawia. Ten argument wystarczy”.
Oczywiście proces organizacji tych wyborów to farsa. Jednak jeśli władza się uprze, to żaden bojkot jej nie powstrzyma. Ani też moralna słuszność nie sprawi automatycznie, że wybory będą nieważne. Także poza manifestacją swojej postawy etycznej bojkot nam nic nie zmienia w real politik.
Natomiast podejście do tych wyborów cynicznie – przynajmniej teoretycznie – pozwala odcisnąć jakieś piętno na rzeczywistości. Np wystarczy doprowadzić do drugiej tury, a PiS sam się wywróci o własne nogi. Doświadczenie innych krajów pokazuje, że takie głosy kopertowe bardzo długo się zlicza, możliwe że tak długo, iż nie zdążą być policzone przed drugą turą do końca. Wybory zostaną bezprawnie odsunięte na czerwiec, ludzie wzburzeni "karają" Dudę i prezydentem zostaje ktoś z opozycji.
Mało realne? Być może, ale lepsze małe prawdopodobienstwo, niż żadne i oczekiwanie tylko na ścięcie.
Czyni pan bardzo ekstrawaganckie, nie wiadomo na czym oparte założenie, że ktoś tam będzie te głosy dokładnie liczyć i później rzeczywisty wynik tego liczenia poda do wiadomości, bo tylko wówczas mogłoby dojść do drugiej tury.
Nawet gdyby nagle wszyscy funkcjonariusze PiS, łącznie z wodzem, odzyskali sumienie i uczciwie policzyli głosy, i tak nie zmieni to faktu, ze osoba wybrana w "tym czymś", ktokolwiek nią zostanie, nie będzie prezydentem. Bo to NIE SĄ WYBORY. W najlepszym razie to jakiś niedoskonały, kosztowny i mało wiarygodny sondaż.
W tej sprawie pełna zgoda z panem Pawelskim.
Mam podobne zdanie. Głosowanie bo nie udział w wyborach. Nie jest automatyczną akceptacją i zgodą na łamanie prawa. A tylko kartką wyborczą można cokolwiek zmienić. Był czas na protesty i obronę prawa i Konstytucji. Jakoś słabo z tego się wielu z nas wywiązało i teraz mamy to na co sami w znacznej mierze swoją obojętnością na łamanie prawa zasłużyliśmy.
Ad Kolasa: Od kiedy głosowanie nie jest udziałem w wyborach? Potepia pan obojetnosc wobec łamania prawa i jednocześnie wzywa do współudziału do tego.
Wybory to proces składający się z wielu przedsięwzięć o różnej naturze. Głosowanie jest jednym z elementów procesu wyborczego. Udział w głosowanie uważam za jedyny możliwy i akceptowalny sposób zmiany. Chyba że uważa Pan za do zaakceptowania wszelkiego rodzaju masowe kryteria uliczne mogące nieść za sobą ofiary. I tu deklarację pana Hołowni w pełni popieram – wezmę udział – jeśli wygram zrezygnuję i doprowadzę do w pełni demokratycznych wyborów. Reasumując głosowanie w tak narzuconych warunkach przez dyktatorską większość parlamentarną nie uznaję za akceptowanie łamania prawa i Konstytucji, a za przejaw walki o prawdziwie demokratyczne wybory z poszanowaniem prawa i Konstytucji. Swego czasu Albert Einstein powiedział „Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los…” Ja uważam że obecnie jest to chwila aby działać, a nie godzić się z losem…..
"Wybory to proces składający się z wielu przedsięwzięć o różnej naturze. Głosowanie jest jednym z elementów procesu wyborczego." tyle że te wszystkie pozostałe przedsięwzięcia poza samym głosowaniem, będą przeprowadzone przez PiS
Powszechność – może i jest, bo głos może oddać każdy z 30 mln uprawnionych.
Bezpośredniość – może i jest, ale nikt, oprócz D… nie przedstawił wyborcom, co zamierza.
Równość – może i jest, bo można by oddać po jednym głosie, tylko na kogo?
Tajność – tu jest pies pogrzebany… Oddam kopertę z głosem, to patrząc w drugą będą wiedzieć, na KOGO!
Paranoja! Mam w d… takie wybory. Zatrzymam pakiety i będę sprawdzał, czy ktoś nie oddał za mnie głosu, skoro nie ja.
A tak poza tym, to totalna schiza. Korona panuje, a konusowi we łbie świruje!
# Zostańcie w domach…
I jeszcze jedno.
Propisowskie g… niech se stawia krzyżyk czy fałkę przy D… Ile ich będzie? Pewnikiem jakieś 1000 lub 1001 fajek…
To znikomy procent pośród 8 mln, którzy oddali w ostatnich wyborach głos na (tfu!) PiS.
A my, te 11 mln oddanych, w owych wyborach, na opozycję, olejmy to! Niech \"leśne ruchadło\" i \"rodzinka wiadomego radyja\" głaszcze miękkie podniebienie D…. Aż się tym bałwochwalstwem udławi. Zejdzie w końcu w młodym stosunkowo wieku, lecz to jego sprawa…
Oby tylko prędko!