Do tej pory protesty przeciwko Kościołowi zatrzymywały się u progu świątyń, co najwyżej na kościelnych murach czy bramach pojawiały się symbole protestu, np. dziecięce buciki w odniesieniu do przestępstw seksualnych. Na redakcyjnym kolegium dyskutowaliśmy, czy wejście osób protestujących do kościołów jest uprawnione? Skąd się wziął ten odruch? I jakie może mieć konsekwencje? Postanowiliśmy spisać nasze głosy, ciekawi jesteśmy, które wydadzą się Wam, drogie czytelniczki i czytelnicy, bliskie i sensowne, a które was wzburzą czy wywołają sprzeciw.
Warto dodać, że akcje w kościołach zagrożone są odpowiedzialnością w związku z artykułem 195 oraz 196 kodeksu karnego, które penalizują przeszkadzanie w wykonywaniu aktu religijnego kościoła oraz obrazę uczuć religijnych.
Zobacz te przepisy
Art. 195
§ 1. Kto złośliwie przeszkadza publicznemu wykonywaniu aktu religijnego kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto złośliwie przeszkadza pogrzebowi, uroczystościom lub obrzędom żałobnym.
Art. 196
Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Kościół sam zaprasza politykę w swoje progi
Bianka Mikołajewska: Oburzeni wtargnięciami do kościołów argumentują, że wprowadzenie politycznych akcji do świątyń to ich profanacja i obraza uczuć religijnych tych, którzy przychodzą się modlić.
Byłby to może słuszny argument, gdyby nie fakt, że Kościół od lat sam zaprasza w swoje progi polityków i polityczne akcje. Przed każdymi wyborami parlamentarnymi z ambon płyną nawoływania do głosowania na konkretne partie polityczne (w ostatnich latach przede wszystkim PiS), parafie użyczają swych tablic ogłoszeniowych i płotów do rozwieszania plakatów wyborczych, politycy występują w kościołach nawet podczas nabożeństw (np. wicepremier Jadwiga Emilewicz przemawiająca z ambony podczas mszy w klasztorze na Jasnej Górze, w trakcie ostatniej kampanii prezydenckiej) lub organizują w świątyniach swoje akcje (np. miesięcznice smoleńskie w kościele w kościele św. Anny w Warszawie czy ceremonie zaprzysiężenia działaczy Młodzieży Wszechpolskiej – znów na Jasnej Górze).
Dominika Sitnicka: Kościół jest nie tylko wspólnotą wiernych, ale silnym graczem politycznym, o czym świadczą wywalczone przez niego przywileje jak Fundusz Kościelny, liczne zwolnienia podatkowe, czy opłacanie nauczania religii w szkołach z budżetu państwa. Na te przywileje składają się nie tylko osoby praktykujące, ale wszyscy obywatele – również ci niewierzący. Siła Kościoła manifestuje się również w warstwie symbolicznej. W 2016 roku to Jezusa Chrystusa, a nie Karola Marksa, czy Olimpię de Gouges, intronizowano w obecności najwyższych rangą urzędników państwowych na Króla Polski.
Nie można uprawiać twardej polityki, lobbingu, a jednocześnie uchylać się od społecznych konsekwencji swojego działania, wołając “my się tu tylko modlimy”.
Izabela Wierzbicka: Kościół katolicki, do którego nie należę, i wobec którego pozostawałam obojętna, postrzegam teraz jako ważnego koalicjanta Zjednoczonej Prawicy. Jego przedstawiciele stoją w szeregu z politykami partii rządzącej podczas wszystkich ważnych wydarzeń. Uczestniczy w procesach decyzyjnych suflując zgodne ze swoją doktryną rozwiązania. Wtrąca się w proces stanowienia prawa. Jest trybuną polityków rządzącej koalicji, przemawiających sprzed ołtarza. Współprowadzi kampanie wyborcze PiS i jego koalicjantów. Komentuje wydarzenia polityczne. Indoktrynuje swoich członków zgodnie z linią partii. I wreszcie jest instytucją, która uprawomocnia nawet najohydniejsze treści głoszone przez przedstawicieli Zjednoczonej Prawicy.
Dlatego manifestowanie w kościołach jest naturalne i uzasadnione. To w istocie są siedziby partii.
Sławomir Zagórski: W stanie wojennym (i przed) kościoły w Polsce były często miejscem manifestacji politycznych. Były głośne skandowania, hasła, plakaty. Wtedy Kościół nie uznawał tego za obrazę uczuć religijnych, bo był przeciwny władzy. Teraz tę władzę popiera i jest oburzony.
Robert Jurszo: Nie ma żadnego powodu, dla którego w świeckiej demokracji kościoły nie miałyby być miejscem protestów. Kościoły nie są jakimiś strefami eksterytorialnego sacrum – to przecież również przestrzenie publiczne. Dlatego nie jest jasne, z jakiego powodu niektórzy uznają za społecznie dopuszczalną manifestację w sądzie, podczas wykładu czy na koncercie, ale już nie w budynku kościelnym. Tym bardziej, że przyjęta w ubiegłą niedzielę formuła protestów na ogół nie była inwazyjna – zwykle ograniczała się do stanięcia z transparentem między wiernymi a ołtarzem.
To kościół ingeruje w życie obywateli
Bianka Mikołajewska: Nie brakuje głosów, że protesty w kościołach są naruszeniem wolności religijnej duchownych i wiernych. Problem w tym, że to Kościół przez lata dążył do ograniczenia swobód Polaków, poprzez narzucenie – również osobom niewierzącym i niepraktykującym – religijnych norm dotyczących ochrony życia.
To Kościół katolicki i jego najbardziej radykalni wyznawcy wzywali do wprowadzenia coraz drastyczniejszych obostrzeń dotyczących przerywania ciąży.
Nie ma żadnego uzasadnienia dla tego, by duchowni mieli prawo wchodzić z butami w najbardziej intymną sferę prywatnego życia ludzi, a ludzie nie mogli zaprotestować przeciwko temu wchodząc do kościołów z plakatami.
Protestujący nie domagają się, by księża i wierzący przyjęli ich normy etyczne, chcą tylko by Kościół nie narzucał im swoich”.
I tak jesteśmy częścią kościoła
Maria Pankowska: Kościół katolicki siłą zagarnia obywatelki i obywateli do swojej wspólnoty, chrzcząc niemowlęta, wchodząc z religią do szkół, monopolizując obrzędy i moralność. Nawet osoby, które dokonały apostazji, muszą żyć z poczuciem, że nigdy nie wypiszą się z niego do końca. Mogą liczyć jedynie na adnotację w księgach, bo chrzest jest dla Kościoła aktem niezbywalnym.
Czy tego chcemy czy nie, zdecydowana większość z nas jest członkiniami i członkami Kościoła katolickiego. Mamy prawo protestować, przeciwko temu, jak działa instytucja, która łamie nasze prawa i do której włączono nas wbrew naszej woli.
Publiczne krytykowanie kościelnych protestów przez sojuszników ruchu kobiecego, choćby podawanie w wątpliwość ich „skuteczności”, jest wyrazem niezrozumienia natury obecnych wydarzeń i protekcjonalnego podejścia do protestujących. To droga do zniechęcenia części uczestniczek i osłabienia protestu.
Kościół stoi opresją kobiet
Marta Nowak: Wszystkim, a szczególnie mężczyznom oburzonym wejściem kobiet do kościoła, być może należy się kilka słów przypomnienia. Po pierwsze: to nie atak, to reakcja. Być może opóźniona, ale też trudno wymagać od kilkumiesięcznego dziecka buntu przeciwko oblewaniu go święconą wodą i zapisywaniu do religii, o której nie ma pojęcia (płaczą, ale kogo to obchodzi). Trudno wymagać od kilkuletniego dziecka sprzeciwu wobec wartości, których uczy się go w szkole, czasem w domu, w atmosferze absolutnego braku sprzeciwu. Niewiele też kogokolwiek obchodzi naturalny opór dziecka przed opowiadaniem o intymnych sprawach obcemu facetowi w konfesjonale. Kościół jest w naszych domach, wychowaniu, wkracza siłą czy chcemy, czy nie.
To oczywiście nie są doświadczenia wyłącznie kobiece. Ale doświadczenie mężczyzny w patriarchalnej organizacji jest diametralnie inne niż kobiet. Mężczyzna nigdy nie był przez Kościół tak uprzedmiotawiany, kontrolowany i obwiniany.
To dziewczynki musiały się dowiedzieć: że nie będą nigdy księdzem, ani nawet ministrantem, że plan na ich życie już jest i zakłada cierpienie, a przynajmniej poświęcenie.
Niektóre kobiety się w ramach tego modelu odnajdują, inne zrzucają go z siebie latami. To, co wszczepił nam Kościół i wszystkie tego powikłania, które rozwijamy w dorosłym życiu, wyrzucamy czasem po latach na terapiach. Nikt, kto tego nie wie, nie zrozumie, jak ważne jest wejście do kościołów, przełamanie strachu i pokory wmawianych od dzieciństwa. To element kobiecej zbiorowej terapii, odzyskiwania głosu, na który nigdy nie było w Kościele miejsca ani przyzwolenia.
Dlatego walka o prawa kobiet nie może iść mimo Kościoła, przejść uprzejmie obok. Idzie przez sam środek.
Robert Jurszo: Nie bez znaczenia dla tych protestów pozostaje również ich ładunek symboliczny. Przestrzeń kościoła funduje bowiem pewne relacje władzy: oto kapłan – co ważne: mężczyzna! – jako przedstawiciel Boga, przemawia do wiernych, którym podczas mszy nie udziela się przecież głosu. Kobieta stojąca w centrum tego spektaklu z transparentem burzy ten hierarchiczny porządek, w metaforyczny sposób odzyskuje głos, prawo do własnego zdania, choć jej udział ogranicza się tylko do trzymania transparentu.
Kościół jest agresorem, nie ofiarą
Bartek Kocejko: Księża lubią posługiwać się językiem ostrej moralnej oceny. Mówią o zepsuciu, zwyrodnieniu, upadku i szatanie, który opętał ich politycznych przeciwników. Nie widzę przeszkód, abym w odpowiedzi nie miał sięgnąć po podobną poetykę.
Kościół w Polsce jest siłą odpowiedzialną za zło. Jest hierarchiczną, antydemokratyczną strukturą, której głównym celem jest reprodukcja własnej władzy. Najbardziej przemocowym wyrazem tej władzy jest jej stosunek do kobiet.
To ludzie bezpośrednio związani z kościołem, pod wpływem jego hierarchów, w 1993 roku niemal całkiem odebrali Polkom prawo do aborcji. Od tego czasu ponad 100 tys. kobiet rocznie skazuje się na korzystanie z aborcyjnego podziemia albo do kosztownych wyjazdów za granicę po zabieg, który powinien być czymś dostępnym i zupełnie normalnym.
To gorliwy katolik Lech Wałęsa zawetował rok później liberalizację tej przesiąkniętej religijnym fundamentalizmem ustawy, demagogicznie nazywanej „kompromisem”.
To subtelny pobożny konserwatysta, przewodniczący Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Zoll zabrał kobietom prawo do aborcji ze względu na trudną sytuację życiową, gdy w 1996 roku na moment dopuścił to ustawą (względnie) lewicowy sejm. Dziś Zoll tłumaczy beztrosko, że w TK wówczas po prostu “dał wyraz swoim poglądom”.
To wreszcie Episkopat Polski przyjął z radością wyrok TK z ubiegłego czwartku – wyrok, który skazuje kobiety na strach, a w najgorszym scenariuszu na niewyobrażalne cierpienie.
Kościół jest okrutny także dla kobiet, które są częścią tej instytucji. Zakonnice są pozbawione jakiejkolwiek realnej władzy i głosu, często służą po prostu jako tania siła robocza – sprzątają i gotują księżom, bez ochrony socjalnej, praw pracowniczych, bez prawa do emerytury.
Historia przemocy Kościoła wobec kobiet jest tak długa, że trudno wyobrazić sobie łagodne i bezkonfliktowe zerwanie z tym ponurym dziedzictwem. Najpierw zresztą musiałby chcieć tego sam Kościół. Jednak ten, powoli tracąc władzę nad laicyzującym się społeczeństwem, postanowił dokręcić śrubę i przy pomocy lojalnych mu polityków wymusił na polskich kobietach stosowanie się do jego sadystycznych zasad.
Ludzie wchodzący do kościołów z swym protestem zachowują się nadzwyczaj pokojowo i godnie – nie można tego powiedzieć o najwyższych hierarchach kościoła, którzy wylewają na nich wiadra brunatnych pomyj, i proboszczach, którzy wynajmują równie brunatne bojówki do czyszczenia kościołów z protestujących.
Więc niech mowa Wasza będzie: tak, tak; nie, nie. Kościół katolicki jest tu agresorem, nie ofiarą.
Protesty są pokojowe
Hanka Szukalska: Protestującym w kościołach kobietom należy się w zasadzie pokojowa nagroda Nobla, nie pohukiwania na wulgarność i agresję – bo w sytuacji, gdy państwo aktywnie wspierane przez polski Kościół katolicki wprowadza bestialskie prawo antyaborcyjne, kobiety w Polsce poprzestają na gniewnych okrzykach, plakatach, rozrzucaniu ulotek oraz sprayowaniu murów. Pomimo ogromnego gniewu, lat upokorzeń i wizji nadchodzących cierpień, polskie kobiety nie sięgają po fizyczną przemoc. Etycznie stoją więc wyżej od fundamentalistycznych oprawców, także krzycząc: „wypierdalać”!
Kościół intensywnie indoktrynuje
Sebastian Klauziński: Mam 28 lat. Przez całe życie ludzie Kościoła nie mieli problemu z tym, żeby wchodzić w moje życie. Lekcje religii, niezliczone konkursy i akademie ku czci Jana Pawła II, rekolekcje, jasełka, zaliczanie nauk i mszy przed bierzmowaniem, pokazywanie księdzu zeszytu po kolędzie, oglądanie w podstawówce pseudonaukowych filmów o aborcji i egzorcyzmach i tak dalej, i tak dalej… Pokolenie 20- i 30-latków, moje pokolenie, jak żadne inne doświadczyło kościelnej indoktrynacji i ingerencji. A mówię to jako mężczyzna – moje koleżanki były w dużo, dużo gorszej sytuacji. W ogóle nie dziwi mnie to, że właśnie to pokolenie wychodzi teraz na ulice i protestuje w kościołach. Dziwi mnie, że dzieje się to dopiero teraz.
Księża i biskupi powinni się cieszyć, że protesty przebiegają tak spokojnie. Mury i elewacje można odmalować, ulotki i plakaty wyrzucić. W porównaniu z tragediami, które przez ostatnie 30 lat były skutkiem ingerencji Kościoła w nasze życie – od przestępstw seksualnych księży po szczucie na mniejszości – odpowiedź mojego pokolenia jest łagodna jak „uśmiech Papieża Polaka”.
To protest za wszystkie grzechy Kościoła
Anton Ambroziak: Kościół w Polsce sam, z premedytacją wszedł w buty politycznego gracza, który rękami zaprzyjaźnionych polityków stanowi prawo. Taktyczny sojusz tronu i ołtarza zatruwał prywatne życie obywatelek i obywateli tak długo, że ci w końcu stanowczo odpowiedzieli: „Dość!”. Szczególnie moje pokolenie, 20- i 30-latków jest zmęczone latami indoktrynowania i zohydzania wszystkiego i wszystkich. Gdyby niezadowoleni z formy protestu poświęcili pięć sekund, by zobaczyć, co jest pod hasłem „Wypierdalać”, kierowanym także w kierunku kleru, dowiedzieliby się o latach wpędzania w poczucie winy, zniszczonych życiorysach i cierpieniu. To było słychać w rozmowach pod kościołem Świętego Krzyża w Warszawie, gdy protestujący przypominali o homofobii, która zabija polskich nastolatków, o tuszowaniu pedofilii, o zmuszaniu kobiet do heroizmu rodzenia ciężko chorych dzieci, o odbieraniu prawa do podmiotowości i decydowania o swoim ciele czy płodności.
„Nie”, które słyszymy w całej Polsce nie jest tylko niezgodą na rolę, którą Kościół Katolicki pełni w teoretycznie demokratycznym i świeckim kraju. To „nie”, to też niezgoda na bycie osamotnionym w swoim wstydzie, którym przez lata zarażali nas hierarchowie. I choć nie bez powodu to kobiety i osoby nieheteronormatywne są forpocztą masowych protestów, to warto zwrócić uwagę, że ta niezgoda wykracza daleko poza klasę społeczną, miejsce urodzenia, a także gender. Hierarchowie mogą dziś zamknąć przed nami swoje bramy, mogą zasłaniać się oprychami z ruchów faszystowskich, mogą wyklinać protestujących od „barbarzyńców”, ale nie unikną rozliczenia.
To co, nie ma już sacrum?
Piotr Pacewicz: Należę do pokolenia, które w prehistorycznych już czasach PRL, widziało w Kościele sprzymierzeńca w walce z komuną. Z nadzieją patrzyłem na wczesnego Jana Pawła II, do dziś myślę, że bez niego takiego ruchu Solidarności by nie było. Nigdy nie zapomnę, jak na rynku w Jonkowie ludzie padali sobie w objęcia, gdy przyszła wiadomość o wyborze Karola Wojtyły. Prawdopodobnie bez kilku hierarchów nie udałby się Okrągły Stół.
Przykro patrzeć, co Jan Paweł II, a zwłaszcza polski Kościół zrobili z tym dorobkiem, w jaką poszli stronę. Być może było to nieuchronne zważywszy na charakter tej instytucji i anachroniczny konserwatyzm katolickiej nauki (o której PiS mówi, że poza nią jest tylko nihilizm), ale jest to straszne rozczarowanie.
Pomogły kolejne ekipy post-solidarnościowych ale i post-komunistycznych polityków, poczynając od wprowadzenia w 1990 roku religii do szkół instrukcją (nawet nie rozporządzeniem !) ministra edukacji, a kończąc na pełnym sojuszu ołtarza z tronem PiS. To wszystko zdemoralizowało Kościół do reszty.
Obecność aktywistek w konkretnych kościołach jest adekwatną odpowiedzią na obecność Kościoła w życiu publicznym i jego ostatni sukces – okrutną i głupią, przemocową decyzję o zakazie aborcji w tych 1000 przypadków rocznie ludzkich nieszczęść.
Myśląc o demonstracjach wewnątrz kościołów odczuwam jednak dyskomfort i zastanawiam się nad jego źródłem. Choć niewierzący „od zawsze” wyznaję wiarę w wiarę innych i odczuwam szacunek dla przestrzeni sacrum, jakie tworzy ich modlitwa. Martwię się, że jest pewnie sporo osób, których takie działania odepchną od buntu kobiet, a nie do niego przyciągną. Propaganda PiS już nad tym pracuje.
Ale, ale. Dlaczego zatem nie czułem dyskomfortu, gdy w kościele organizowane były głodówki protestacyjne opozycji i gdy chroniliśmy się w zakamarkach tego samego św. Krzyża przed ZOMO? Wydawało mi się wtedy, że religia chroni te same wartości, co protestujący. Że krzyż broni przed pałką, przed przemocą. I że księża też tak myślą.
Oburzały mnie – i śmieszyły – kościelne występy, ostatnio Emilewicz, takie ni to kazanie, ni przemówienie, nie mówiąc o naziolskich marszach na Jasną Górę. Bez żadnego upoważnienia uważałem, że Kościół zdradza przesłanie Ewangelii, która jest przecież księgą moralnego buntu, a nie apologią władzy i porządku.
Sfera sacrum została sprofanowana przez sam Kościół. Hierarchowie wyciągnęli okrutne wnioski z doktryny, która przecież nie jest jednoznaczna: ani w kwestii in vitro, ani przerywania ciąży, ani uznania, że LGBT nie są dziećmi bożymi (polemizuje z tym papież Franciszek).
Nie ma już religii miłości, jest zakłamana religia władzy.
Dlaczego zatem czuję dyskomfort? Wracam do pytania, bo na pewno czuje go wielu czytelników i czytelniczek OKO.press.
Może dlatego, powtórzę, że dla osób wierzących kościół – nawet jak je wkurza – jest wciąż ich świętym miejscem? Czy mają do tego prawo, nawet jeśli hierarchowie zdradzili ich religię?
Może dlatego, i to jest zapewne główna przyczyna, że trudno się rozstać z marzeniem o sacrum. Gdy zostaje skalane przez głupich, cynicznych i złych ludzi polityki, można sobie przetłumaczyć, że to go nie niszczy.
Gdy robią to osoby, z którymi się identyfikujesz, twoje koleżanki, osoby, które szanujesz i które mają rację, oznacza to koniec resztek świętości. Trudno się porzuca złudzenia.
Ale pójdę krok dalej. Może czas zobaczyć, że tworzy się tu inne sacrum, inny Kościół, o którym pisał Gombrowicz:
Mądrzej ci powiem, jakiej to religii
Jestem wraz z tobą kapłanem. Między nami
Bóg nasz się rodzi i z nas
I kościół nasz nie z nieba, ale z ziemi
Religia nasza nie z góry, lecz z dołu
My sami Boga stwarzamy i stąd się poczyna
Msza ludzko ludzka, oddolna, poufna
Ciemna i ślepa, przyziemna i dzika.
Taki kościół ludzko-ludzki nie musi być wcale ateistyczny. Wierzy tylko w innego Boga niż hierarchowie.
_Skąd taki pomysł Kaczyńskiego, żeby akurat zakaz aborcji odpalić w cieniu walki z COVID-em? Oprócz interesu PiS-u, pragnącego odwrócić uwagą od zapaści służby zdrowia, istnieje oczywisty interes Kościoła dążącego do PRZEJĘCIA WŁADZY NAD SEKSUALNOŚCIĄ OBYWATELI. A władza to nieograniczony dostęp do dóbr doczesnych.
_ Skoro w bliższej lub dalszej przyszłości rysują się rozliczenia Kościoła za SKANDALE PEDOFILSKIE i ich ukrywanie oraz za udział w grabieniu majątku państwowego, hierarchia kościelna poczuła się zagrożona i uznała, że najlepszą obroną jest atak. Pod osłoną COVID-u miało być najbezpieczniej. Przecież możliwość uczestniczenia we władzy, nie podleganie lokalnemu prawu karnemu, rozszerzanie wpływów i czerpanie korzyści materialnych NIE MA GRANIC, więc warto wytoczyć cięższe działa. Sterowanie politykami i uległość prokuratorów to środki zbyt subtelne. PRAWO NARZUCONE PRZEZ KOŚCIÓŁ JEST NAJLEPSZE dla ich interesów!
_ Kościół Katolicki ma ponad 1000-letnią wiedzę w zakresie zamiany mas ludzkich w niewolników i posługaczy. Takie organizacje jak Ordo Iuris czy inni pożal się Boże, Wojownicy Maryi, Plutony Różańca, Kaje Godek, Bosaki i inni adwokaci zarodków, to są neptki z doświadczeniem zaledwie kilku/kilkunasto-letnim. Bardziej doświadczeni promotorzy i sponsorzy łatwo wykorzystają zagubionych i niedoświadczonych „działaczy” łasych na splendor i sławę. Wystarczy tylko odpowiednio WYPRAĆ IM MÓZGI przez wpojenie poczucia wyższej wartości lub misji. Szeregowi „żołnierze” nawet nie będą wiedzieli, w jakim stopniu są tylko narzędziem i jak są manipulowani.
_ Tyle, że kaczyści i klerykaliści tak się oderwali od społeczeństwa, że myśleli, iż społeczeństwo występuje tylko w mediach i w sondażach. Wystarczy więc trochę sztuczek prawnych, zakaz zgromadzeń, bo COVID, do tego spacyfikować krzykaczy z Sejmu i układnych publicystów-symetrystów, a wszystko pójdzie po myśli Kościoła.
_ A tu bęc! Kalkulacje zawiodły. Ratunku! Czy leci z nami pilot?
Po pierwsze, Kościół Katolicki od zawsze jak pamiętam, to była organizacja polityczna wykorzystująca religię dla celów walki o władzę i profity materialne, a w tej chwili w Polsce najpotężniejsza. Po drugie, jeśli protesty ludzi upominających się o swoje prawa w kościołach to profanacja, to czym jest ksiądz pedofil za ołtarzem i kryjący go biskupi?
Żeby pozyskać dalsze poparcie społeczne – należy protestować pod kuriami biskupów i parafiami, a nie w samych kościołach. To budynki parafii, pałace biskupie i kurie są siedliskiem zła. Tam powinno być skierowane ostrze protestu.
zgadzam się w 100%
PS
Dlaczego nie można tu polubić komentarzy innych osób
Tak jak nie rozumiem kościoła jako instytucji w ich zachowaniu wobec kobiet i w ich notorycznych politycznych romansach, tak samo nie potrafię pojąć jak można tak bezstronnie i jednoznacznie gloryfikować wszelką formę deptania po uczuciach katolików argumentując to regułą "oko za oko". Jesteście mediami, które mają wpływ na rzeczywistość i to coraz większy. Budujcie zgodę i dialog a nie potegujcie nienawiść. Jestem zwolennikiem tych protestów ale nie jestem zwolennikiem deptania po czyjejś intymności w obronie własnej. Tak trudno zauważyć to oczywiste błędne koło? Dzisiaj wy, jutro oni. Gdy jedna strona wygra siłą, siłą bedzie zwalczana. Prosta zasada – nie da się kogoś stłamsić, a po wszystkim oczekiwać współpracy – chyba że celam jest zniewolenie lub zniszczenie pokonanych. Ale czy wtedy można mówić o wolności?
Chciałbym kraju w którym kobiety i mężczyźni, lgbt i katolicy, księża i politycy żyją sobie razem i realizują swoje życiowe misje nie depcząc na siłę siebie nawzajem. Myślę że redakcja również – dlatego uważam, że warto czasami zastanowić się czy "bo oni też tak robią" to najdoroslejsza z postaw jakie można przyjąć.
PS: Naziole, kibole, politycy, kler, biskupi, (…), dewotki, pozerzy – są jeszcze zwykli ludzie, o których zazwyczaj mówi się najmniej – bo są zwykli. Ale I'm dłużej się ich ignoruje tym większa szansa, że wreszcie zamiast pozostać w swojej normalności wybiorą sobie stronę -nie nie chodzi mi o stronę do wspierania, chodzi mi o stronę do nienawidzenia.
Świetnie pan to ujął. Usprawiedliwiłbym te protesty gwałtownymi emocjami, chęcią odreagowania, zrobienia na złość, ale na dłuższą metę powinna zadziałać refleksja. Komu się tu konkretnie robi "na złość", a komu dostarcza paliwa i do czego. O ile sam budynek nie jest sacrum, a tyle najwyższa świętością jest obrzęd (Msza Święta). Protesty nie muszą mieć miejsca akurat w jej trakcie, i niekoniecznie wewnątrz świątyń. Powinny być skupione na najwyższej hierarchii, nie na szeregowych księżach i wiernych. Bardziej skuteczna może być ich powtarzalność, frekwencja i pomysłowość niż bezwzględność.
Fanatykom katolickim w głowach się nie mieści, że dla wielu Polaków biblia to zbiór bajek a msza święta to panpotikum. Nie pojmują także, że antyklerykizm nie oznacza walki z religią. Nie potrafia pojąć, że wiarę w Boga można praktykować bez cyrkowych obrzędów i tabunu oszustów w sutannach.
"Zwykli ludzie" to także protestujący przeciwko niegodziwemu wyrokowi trybunału. Wśród nich są także osoby wierzące, które identyfikują się z Kościołem. Z Kościołem, który nie jest własnością hierarchów uprawiających własne cyniczne gierki, ale wspólnotą, ludem bożym. Jezus się z ludem identyfikował. Poruszał się również wśród celników, rybaków, prostytutek. Nikogo z nich nie przekreślał, nie odbierał mu prawa do przynależności, otwartej rozmowy, również protestu. Pokrętne zachowania hierarchów piętnował jednoznacznie, nazywając faryzeuszów "obłudnikami i plemieniem żmijowym".
Niestety nie żyjemy w świecie idealnym i trudno oczekiwać, aby po tym ostatnim wydarzeniu i po entuzjastycznym przyjęciu tego orzeczenia tzw. TK przez przedstawicieli episkopatu, kobiety i młodzież się z tym pogodziła i poszła z potulnie zwieszonymi głowami jak owieczki na rzeź. Już pisałem wcześniej, młode pokolenia, ich marzenia o godnym życiu w państwie prawa zostały sprzedane przez niestety ich matki, ojców, babcie i dziadków za 500 + n, czy trzynastą emeryturę. Te młode pokolenia mówią DOŚĆ i W*********ć. To efekt, owoce chorej symbiozy tronu z ołtarzem, nierozliczonych afer pedofilskich, łamania Konstytucji, prawa, bezczelnej bezkarności rządzących itp. To nie jest tylko walka o aborcję. To walka o godne życie w państwie prawa, o podstawowe wolności obywatelskie, które w bardzo brutalny sposób przez ostatnie lata naruszano, a aborcja jest jej symbolem. Czas to zrozumieć. Tu żadne protezy prawne nie wyciszą tego protestu. A wystąpienie i nawoływanie prezesa do obrony kościołów, wypisz wymaluj przypominające 13 grudnia 1981 roku, tylko dolewa oliwy i podsyci płomienie protestów. Nawet jeśli te protesty w sensie wizualnym osłabną to w głowach tych młodych ludzi pozostaną. Bo chyba nikt rozsądny w Polsce nie myśli, że kryterium uliczne doprowadzi do zmiany rządów, tak jak nikt rozsądny nie wpada nad nimi w zachwyt. Jednak ta zmiana przyjdzie, prędzej czy później, z żądaniem rozliczenia tych ostatnich lat. Reasumując tak oczekiwałbym wzajemnego szacunku, spokoju, i rozwiązywania problemów w atmosferze zrozumienia i dialogu. Jednak do tego potrzeba dobrej woli wszystkich stron a nie dominującego obecnie dyktatu jednej.
"młode pokolenia, ich marzenia o godnym życiu w państwie prawa zostały sprzedane przez niestety ich matki, ojców, babcie"
Pozwolili się sprzedać. Ponad połowa najmłodszego elektoratu nie pofatygowała się na żadne z ostatnich wyborów. En masse olali wspólne państwo; mieli wówczas najwyraźniej inne zajęcia na głowach. No to teraz – posiłkując się dalej terminologią metaboliczną – to państwo na nich równo nas…ło.
Jedyna szansa by to osiagnac to calkowity rozdzial panstwa i kosciola. Tez bym tego chcial.
W pełni zgadzam się i patrzę na Oko.Press ponuro. Można mieć serce po lewej stronie, ale nie można nawoływać do wojny religijnej. A teraz do Strajku Kobiet. Totalna wojna z KK to błąd strategiczny. Nie wchodźmy do kościołów. Hierarchów należy oddzielić od wyznawców. Protestować należy przeciw hierarchom. Oni w pełni zasłużyli swoją głupotą i dążeniami do wprowadzenia teokracji. Czy to nie oni zbratali się z faszystami z ONR? Czy to nie oni akceptują obronę kościołów przez ONR? Zwykli katolicy też nie chcą, by kobiety rodziły potwory. Nie można otwierać wszystkich frontów naraz. Podobnie z wy… z religią ze szkół. A jeśli wszyscy rodzice w małej miejscowości tego chcą. Czy Strajk Kobiet chce ich mieć przeciw sobie? Polska nie składa się z samych wrogów religii.
Rozumiem, że 10 postulatów Strajku Kobiet zebrano z ulic. Jednak nie wszystkie należy wziąć na sztandary. Głównym wrogiem jest PiS.
A kto to są zwykli ludzie? – Ci co milczą, gdy naziol bije geja na ulicy? Ci co głosują na PiS bo dostali 500+, ale się nie cieszą z destrukcji demokracji? Dziękuję bardzo za takich zwykłych ludzi – jak dla mnie mogą przepaść, zamknąć się w sobie, wycofać się na wewnętrzną emigrację czy co tam jeszcze.
Gdybym spotkał w moim Kościelne Panią Scheiring Wielgus czy równie jak Ona nierozgsrnięte "redaktorki" Oko press (Sitnicka, Pankowska), które robiłby jakieś manifestacje i dewastacje, to korzystając z instrukcji zamieszczonej na tym portalu dokonałbym obywatelskiego zatrzymania. Opisywaliście jak to można w majestacie prawa (waszym zdaniem) zatrzymywać osławioną furgonetkę. Skoro ktoś się dopuszcza jawnych przestępstw to mogę dokonać jego zatrzymania na gorącym uczynku..A jeśli ktoś się dehumanizuje (tak jak część rozhisteryzowanych idiotek) to sam się zrzeka ochrony prawnej dedykowanej ludziom …..
Wstawaj Adolf, zesrałeś się.
Jak można czuć dyskomfort na myśl o protestach w kościołach?
W moim przekonaniu dyskomfort powinna czuć każda przyzwoita osoba, którą nadal do kościoła chodzi się modlić. Dzisiaj już nie sposób być praktykującym katolikiem i mieć godność. To oksymoron w świecie, w którym wiara w Boga stała się narzędziem w rękach prześladujących fundamentalistów.
Można mieć godność i być katolikiem. Trzeba tylko zrezygnować z kontaktów z klerem.
Najlepsze jest to, że ci wszyscy islamofobi nienawidzą islamu, za to samo, za co kochają chrześcijaństwo. Czy różniące się nieco gusła to taka wielka różnica?
W obecnej sytuacji, przy takim nasileniu emocji i róznicahc majacych glebokie podloze swiatopogladowe, 'dyskusja', rozumiana jako wymiana argumentów przy chocby minimalnym otwarciu na racje drugiej strony, mozliwa nie jest.
Co jest mozliwe? To, ze mlodzi ludzie, ktorych ponad polowa tradycyjnie nie brala udzialu w zadnych wyborach, zmienia jednak zdanie.
Grzech jest synonimem zbrodni lub lamania prawa katolickiego. Autorytet ustawiajacy prawa nieraz uwaza siebie powyzej tego samego jak widac po PiSie i KK. Kosciol lamiacy wlasne prawo "miluj blizniego…" pdlega jaknajbardziej oceny a posiadlosc koscielna ktora powstala wylacznie z darowizny ludu powinna byc uznana moralnie i prawnie jako posiadlosc spoleczna a nie intytucji koscielnej. Juz z samego powodu ze celem darowizny nie bylo wzbogacenie kosciola a zbudowanie miejsca dla dobra calego spoleczenstwa. Dlatego postawa ze kosciol jest posiadloscia instytucj, jest niczym innym niz kradzieza na Polakach. A zakaz wstemu i wypowiedzenia sie w takim miejscu jest oczywiscie tak samo wobec kazdego Polaka niemoralny.
To funkcjonariusze Krk, zwłaszcza wyższych szczebli wprowadzili politykę do kościoła. XX-wieczna Solidarność Wałesy paliła komitety. XXI – wieczna solidarność społeczna będzie palić kościoły i praktycznie rezydencje biskupów i domy parafialne.
Kampania wyborcza i polityka na plebaniach jest w Polsce normą.
Plebania to bazar, polityka i biznes pod płaszczykiem religii.
Sojusz "sacrum" z "profanum" to zawsze mieszanka wybuchowa.
KC PiS i Episkopat o kolejny krok za daleko.
Nazwa zobowiązuje > ePISkopat i dodałbym KC PZPIS
Dzisiaj każdy, kto idzie do kościoła i klęka tam pokornie, akceptuje kościelną pedofilię, biskupi język nienawiści, wszystkie historyczne zbrodnie kościoła, jego pazerność i hipokryzję. Tacy ludzie nie zasługują na szacunek, dziś modlić się w kościele = popierać zwyrodnialców w sutannach.
Ten sam kościół za nic miał święte gaje, źródła i świątynie naszych słowiańskich przodków podczas chrystianizacji Polski, a teraz skamle i zasłania się jakąś świętością. Dla mnie świętością jest prawo mojej żony, córki i siostry do decydowania o urodzeniu dziecka, a wy z brudnymi buciorami tam wkroczyliście. Dla mnie kościół to kupa cegieł, w której zaszczepia się ludziom nienawiść.
Watykańskie sługusy – wara od polskich kobiet! Wyp…lać do Watykanu! Tu jest POLSKA!
A pan, panie Kaczyński – wierzyłem w pana. Wierzyłem, że tylko pan potrafi Polakom otworzyć oczy czym jest katolicyzm. Psna zasługi są ogromne! Dziękuję panu z całego serca! To dzięki panu przez lata dokręcana śruba pękła. Szacun Jaruś!
Nie chodzę do kościoła od 10 lat za ich anachroniczność, nieprzystawalność, ich dziwaczność. Takie teksty o mnie jako: nihiliście, opozycji, zdrajcy Polski, niepatriocie, sługusie niemieckim, nie interesują mnie już. Niech mówią. A z dawnych czasów, od moich rodziców mam: szacunek dla kobiety, dziecka i nakaz moralny żeby nikt przeze mnie nie cierpiał. I TYLE.
Mili redakcyjni dyskutanci.
Macie dużo racji, wiele argumentów jest w oczywisty sposób trafnych. Inne okazują się pozornie wątpliwe, a trafne dopiero przy dłuższym badaniu. Wszyscy jednak popełniacie elementarny błąd: nieśmiałości, niewiedzy, zatrwożenia, instynktownego tkwienia na kolanach na kościelnej posadzce. Zdaje się wam, że jesteście dorośli, dojrzali, a tak nie jest. To możliwa perspektywa, ale nie osiągnięty stan.
Skoro chcecie się dowiedzieć, to poważnie i poważnie się wypowiedzcie:
1. Kościół katolicki jest organizacja przemocy. Przemocą jest w nim wszystko. Od oszustwa założycielskiego – rzekomego boga, rzekomego Slowa Bożego, rzekomego "jedynego rozumienia" tego słowa, rzekomego rozumienia w ogóle, rzekomego Jezusa, rzekomości "tego co naprawdę mówi ewangelia", po rzekomą podmiotowość i wolność człowieka.
Nic nie jest w nim pewne i autentyczne, poza jednym: nieautentyzmem i pełną gamą lęków, przerażeń, szantażów, gróźb, czczych obietnic, korupcji i wszechogarniającej przemocy.
Wszyscy wobec wszystkich stosują przemoc, tak jawną ( o której nieco wspominacie, ale ledwo-ledwo), jak i ukrytą oraz symboliczną.
2. Bóg "miłujący" jest największym ludobójcą Wszechświata. Ślepi jesteście na jego Objawienie? Nie czytaliście, czy pomijacie ? Ten "bóg miłości", potępia, poniża, kradnie, ograbia, nakazuje mordować ludzi, nagradza mordy i SAM OSOBIŚCIE MORDUJE !!! Z orgazmiczną przyjemnością psychopaty ! Stawia się za wzór. Nic wam o tym nie wiadomo?
3. Bóg skazuje każdego człowieka na śmierć – obciażając go śmiertelnym "grzechem pierworodnym", za rzekomą winę "pierwszych rodziców". Jeśli się człowiek nie ukorzy, w poniżeniu nie uzna, że poniżenie jest wielkim, miłosiernym wyróżnieniem i nie ochrzci siebie i swoich dzieci, niemowląt w istocie, to przepadł, jest skazany, koniec z nim.
Macie to za jakiekolwiek dobro, za cokolwiek innego niż to jest w istocie: skrajną przemoc, zbrodnię?
Sądzicie, że przestępstwem kościoła jest tylko "molestowanie"?
Zbrodnią założycielską kościoła jest uznanie, że ludobójca to Absolut Miłości. I taką "miłość" kościół kat przez dwa tysiące lat uprawia. Dlatego poniża wszystkich swoich członków i wszystkich ludzi, gdziekolwiek sięgnie. Nie może nie stosować przemocy i nie może się do tego przyznać. Nic bowiem poza tym nie ma.
4. Kościół ordynarnie kłamie – to jego "tożsamość od tysiąca lat" w Polsce i od dwóch tysięcy w ogóle, że był zawsze z "ludem", a Polska bez kościoła nie istnieje. Kościół jako przedsiębiorstwo i każdy w nim biskup byli właścicielami niewolników pańszczyźnianych. Byli in gremio największymi wlaścicielami niewolników. Miłowali ich, prawda? I jak tylko niewolnicy ci zostali uwłaszczeni, natychmiast się kościół na nich rzucił, atakując za próby przekształcenia się z niewolnika w człowieka.
Nic o tym nie wiecie? Jakim to "przyjacielem człowieka" był kościół katolicki do końca II wojny światowej?
Nie wiecie o tym, że państwo kościelne przed wojną urządzało pogromy nie tylko własnym obywatelom – Żydom, ale i prawosławnego wyznania Polakom? Że były wielkie pogromy, ku uciesze kościoła, że rozwalono i spalono ponad 200 cerkwi, że spalono i zniszczono kilkadziesiąt wsi i setki domów, oraz tysiące pozbawiono i domów i dobytku, bito ich, katowano i zabijano? A wszystko działo się do samego wybuchu wojny – 1939 roku. Nic nie wiedzieliście o tym? I nie pojmujecie wściekłej nienawiści Ukraińców, którzy nie mając nad sobą bata państwa, a za zachętą Niemców urządzili z kolei Polakom rzeź na Wołyniu? A kto ich przez stulecia prześladował i traktował ja nie ci sami chrześcijanie traktowali w Amerykach Indian?
5. Pytanie o "sakrum kościoła" jest pustym pytaniem, fałszywie skonstruowanym, zanim nie padną wiarygodne odpowiedzi i idąca w ślad za nimi pokuta wraz z zadośćuczynieniem ze strony kościoła kat, czego nigdy nie zrobił i nawet przymuszany nie zrobi tego uczciwie. Katolicy żądają sakrum dla siebie, za nic mając sakrum innych, więc ich sakrum jest bezprzedmotowe, a bezczelne i stanowiące jeden z nieskończenie wielu przejawów przemocy.
Chrześcijanie masowo kradli świątynie i święte miejsca poganom, Kradli je innym chrześcijanom. Jak przypomniałem – jeszcze bardzo niedawno, kilkadziesiąt lat temu, w dodatku w Polsce, niszczyli sakrum prawosławnym, rozwalali, palili i mordowali.
I prawie drobiazg, acz pozorny: prawo chroni wyłącznie "uczucia katolickie", niech będzie, że "chrześcijańskie" choć to w Polsce wymówka i pozór. Tym samym, prawo ustanowione na żądanie katolików i ich kościoła jest niesprawiedliwe i uznaje, że inni nie mają uczuć jakie należy chronić. Mało, penalizuje "ataki" na uczucia katolika i nie widzi żadnych przeszkód, gdy katolik poniża uczucia ze sfery sakrum kogokolwiek innego.
Przestrzeń i pojęcie sakrum jest przestrzenią nie obiektywną i bezwględną, ale będącą wynikiem umowy społecznej. Niekatolik "musi" się zgodzić na katolicką przestrzeń sakrum i ją szanować, katolik nic nie musi wobec niekatolika i żadnego sakrum wobec niego nie uznaje. To czysta przemoc religii i katolika. Na to się godzicie?
6. Jeśli się nie mowi o fundamentach, o rzeczach najważniejszych, jeśli się mówi wyłącznie o przypadkowych, niekonstytutywnych aspektach, mówi się w istocie jałowo, o niczym i wprowadzając tak siebie jak i rozmowców oraz świadkow dyskusji w błąd, a pojęcie dyskusji należy ująć w nawias.
Nic z niej nie wynika, żadne ważne konkluzje, żadne rzeczy jasne i pewne. Każdy się nagada i tak w nieskończoność. Przemoc religii i jej wyznawcy dalej trwa. Żaden proboszcz nie szoruje sam posadzki w kościele, robią to "od zawsze " kobiety. One, zwłaszcza zaś dzieci, są dalej przedmiotami, stołkami, zydlami, paśnikami dla owiec, jak a czasów nieistniejącego Jezusa. Kościół, jego wszelcy funkcjonariusze, na czele z Wojtyłą, nic o kobiecie, o dziecku i o sobie samych nie wiedzą i nic nie rozumieją. Są odcięci od siebie i świata stalą pancerną. Natomiast słowo "miłość" międlą bez końca, kłamiąc, czyniąc zło i szerząc nienawiść.
7. Na koniec przypomnę, bo w ogóle nie pamiętacie dyskutując o kościele i jego sakrum: nieistniejący Jezus mówił jasno: chcesz się modlić, to się zamknij w izdebce i unikaj tych co się głośno przedstawiają jako wzorowi wyznawcy. Chrześcijanie wszystkiemu zaprzeczyli, zdradzając nieistniejącego Jezusa, więc zdradzając ideę, którą jednak kłamliwie "miłują". Kościoły nie są cichymi izdebkami, a pałacami , demonstracją pychy, a w dodatku współcześnie pornograficznego kiczu. Wejść do takiego sakrum, to popełnić gwałt na sobie.
Czy jesteście gotowi na poważną dyskusję? Chcecie coś realnie uczynić lepszym, czy tylko pogadać sobie, by się poczuć miło, gdy dookoła krąży krzyk poniżanych: WYPIER…AĆ ?
Dziś na proteście pod Sejmem pojawił się transparent z wierszykiem, który krótko i zwięźle podsumowywał tę kwestię. Brzmiał tak:
SZANOWNI PAŃSTWO, CHCEMY DOTRZEĆ
DO WASZYCH USZU Z WIADOMOŚCIĄ:
GDY KOŚCIÓŁ NAM SIĘ WPIEPRZA W ŻYCIE,
TO MY SIĘ TEŻ WPIEPRZAMY W KOŚCIÓŁ.
WY CHCECIE ŻYĆ, JAK KAŻE WIARA –
– I WOLNA DROGA, SZCZĘŚĆ WAM BOŻE.
LECZ OD NASZEGO ŻYCIA – WARA.
BO ŚWIĘTY BOŻE NIE POMOŻE.
A może nie trzeba mieszać w
to wiary!? W dzisiejszych oświeconych czasach, kiedy postęp techniki umożliwia nam zaglądanie do brzucha kobiety nie musimy wierzyć, że tam jest Człowiek. Widzimy Go od pierwszych tygodni życia płodowego. Więc nie mieszajmy w to kościoła, ale pomyślmy przez chwilę. To nie kościół ściemnia i wmanewrowuje nas. Tam jest naprawdę Człowiek. Zastanówcie się dziewczyny zanim pójdziecie o jeden krok za daleko. Nie oceniam, ale proszę Was o chwilę refleksji.
Jestem oburzona zarówno tym, że p. Emilewicz przemawia na Jasnej Górze, jak również tym, że grupa babiszonów wdziera się do kościoła w trakcie Mszy św. Im nie chodzi instytucję kościół (mam na myśli hierarchię kościelną) tylko o to jakie są super. Brak poszanowania dla uczuć religijnych tych, którzy mają "czelność" być ludźmi wierzącymi to jest dzisiaj na topie. Poza tym nie ma we mnie zgody na wszelkiego rodzaju dewastacje ("mury i ściany można odmalować"-ręce opadają). Kościoły – zabytki jako budynki są elementem dziedzictwa kulturowego. Akt wandalizmu w Płocku to dla mnie brak poszanowania dla własnej kultury i tradycji. Czy się to komuś podoba, czy nie: Europa (w tym Polska) ma korzenie chrześcijańskie. Ale czego żądać od tych, dla których jedyna wartość, jaką kierują się w życiu, to własne ego.
Poza tym dlaczego nie weszły do meczetów? Mamy ich trochę w Polsce. A kobiety w kulturze islamskiej mają o wiele gorzej niż w kulturze chrześcijańskiej.
To nie do końca prawda. Polska była najpierw pogańska. Chrześcijaństwo zostało nam Polakom siłom narzucone, tak jak większości świata.
Uważam, że wchodzenie do kościołów jest błędem, który już wykorzystał Kaczyński. Ludzi wierzących jest w Polsce zdecydowanie więcej niż zwolenników liberalizacji aborcji i przeciwników PiS. Celem powinno być odsunięcie Pis od władzy, a nie walka z kościołem. Czy nie widzicie jak Kaczyński przesunął akcenty? Nieważny już wyrok TK, bo on jest zgodny z konstytucją, ( a nie jest), tylko walka z kościołem. Wezwał członków PiS do obrony kościoła. Ponieważ pandemia i widoczne nieprzygotowanie służby zdrowia mogły zagrozić władzy PiS zręcznie przesunął gniew ludu w innym kierunku. Wieś, która wybrała PiS jest bardziej religijna i związana z kościołem i teraz nawet ci, którzy może zaczęli się wahać wrócą jako obrońcy kościoła. Nie pamiętacie już, że wybory do europarlamentu przegraliśmy bo PiS przekonał wyborców z podkarpacia że zagrożona jest wiara? Te wszystkie pretensje do kościoła, które wypowiadacie może i mają rację bytu, ale zapominacie o czymś najważniejszym. Kościół nie rządzi, kościół dostaje tyle ile im rządzący dadzą. To nie kościół zniszczył Trybunał i SN, powołał KRS i łamie konstytucję. Jeżeli rząd wyda rozporządzenie, że religia ma wrócić do parafii, to wróci. Jeżeli rząd i sejm zrewidują zasady finansowania kościołów i lekcji religii to tak będzie. Czy wierni urządzą demonstracje w obronie tacy kościelnej, która zostanie opodatkowana? Wątpię. Czy stanie się coś gdy z urzędów i sejmu znikną krzyże, gdy księża nie będą zapraszani na różne uroczystości otwarcia czegoś tam czy rozpoczęcia? Dlatego uważam, że można demonstrować przed kościołem czy pałacami biskupów, ale już nie w kościele. Bo najważniejszy jest PiS, który demoluje państwo i z nim trzeba walczyć.
Bodaj najrozsądniejszy głos w całej dyskusji. Jak każdy rozsądny głos ma naturalnie tę wielką "wadę", że ekstremistów z jednej i drugiej strony (choć naturalnie nie stawiam ich dzisiaj na równi, przyznając oczywistą rację protestującym) bynajmniej nie zaspokoi.
Myli się Pani. Ludzi wierzących w Polsce jest bardzo mało. Może Terlikowski w coś tam wierzy, może Hołownia, choć to już niezbyt pewne. Generalnie ludzie w Polsce odprawiają kościelne gusła, jakieś tandetne i płytkie rytuały – tu opłatek, tam chrzcinki, tu kumnia, tam pogrzebik. Nie ma w tym żadnej głębi ani prawdy. Większość zerka na zegarek ukradkiem i tylko się modli, by ten stary klecha skończył jak najszybciej bredzić farmazony zwane kazaniem i dał im już wyjść na świeże powietrze. Tak więc nie przeceniałbym przywiązania Polaków do wiary, to może okazać się bardzo złudne.
Jeśli nie jesteś katolikiem, zatrzymaj swój protest przed furtką katolickiego kościoła. Jeśli natomiast jesteś wierzącym katolikiem, zmieniaj Kościół w sposób i na sposób zgodny z Twoim sumieniem, bo ten Kościół, to również Ty.
Kler to zwykli deprawatorzy. Coraz lepiej to widać dzięki rozwojowi niezależnych mediów, a każda interwencja i protest przeciwko deprawcji jest uzasadniony i konieczny. Świat jest pełen prawdziwych cudów bez religijnych kłamstw.