Donald Trump przemówił do połączonych izb Kongresu. Kwestia wojny w Ukrainie zajęła ledwie chwilę w jego 100-minutowym wystąpieniu, mniej niż fragmenty o włączeniu Grenlandii do Stanów Zjednoczonych i odzyskaniu Kanału Panamskiego
Przemówienie Donalda Trumpa wieńczące pierwsze 43 dni jego drugiej kadencji rozpoczęło się w środę krótko po godz. 03:00 polskiego czasu. Co należy z niego zapamiętać?
Mowa Trumpa do połączonych izb Kongresu (czyli do członków Senatu oraz Izby Reprezentantów) miała miejsce w szczególnym momencie. Tylko w ostatnich kilku dniach nowy prezydent Stanów Zjednoczonych:
Jednocześnie większość krajów europejskich z Francją i Wielką Brytanią na czele zacieśnia współpracę wojskową oraz jeszcze ściślej koordynuje pomoc dla Ukrainy. Do tego ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski wygłosił we wtorek pojednawcze wobec administracji Trumpa oświadczenie, w którym wyraził gotowość do podpisania z USA uzgodnionej już ramowej umowy o dostępie do ukraińskich złóż metali rzadkich, starcie w Białym Domu nazwał wysoce niefortunnym i zapewnił, że Ukraina jest gotowa zasiąść przy stole negocjacyjnym, by rozmawiać o porozumieniu pokojowym z Rosją. Zełenski zaproponował, aby pierwszym krokiem był „rozejm w powietrzu” dotyczący zakazu używania rakiet i dronów dalekiego zasięgu oraz zwolnienie jeńców po obu stronach.
Kilka godzin przed przemówieniem Trumpa agencja Reutera poinformowała, że prezydent USA ma w nim poinformować o porozumieniu i podpisaniu umowy z Ukrainą, ale później oficjalnie zdementował te informacje w rozmowie z FOX News sekretarz skarbu Scott Bessent.
I rzeczywiście, Trump podpisania żadnej umowy nie ogłosił. Zamiast tego – tak jak zapowiedział wcześniej w swoich mediach społecznościowych – „powiedział, jak jest”. Przynajmniej w jego mniemaniu.
Dostaliśmy 100 minut przechwałek: o tym, że w 43 dni zrobił więcej, niż większość prezydentów przez całe kadencje, że nigdy wcześniej nikt czegoś takiego nie widział i że jesteśmy świadkami rozpoczęcia najwspanialszego momentu w historii Stanów Zjednoczonych, a może nawet i świata. Jako przeciwwagę do swoich domniemanych osiągnięć Trump wielokrotnie wskazywał rządy administracji Joe Bidena, którego określił najgorszym prezydentem w historii. Mijając się przy tym z prawdą choćby wówczas, gdy dwukrotnie zawyżył liczbę nielegalnych migrantów, którzy przekroczyli granicę USA podczas rządów Bidena, lub wówczas gdy przesadnie chwalił się rzekomymi oszczędnościami uzyskanymi przez departament kierowany przez miliardera Elona Muska (DOGE).
Całe przemówienie Trumpa było zasadniczo utkane z teorii i twierdzeń, które już przez ostatnie 43 dni wielokrotnie słyszeliśmy albo od niego, albo od jego współpracowników: o „złotych kartach”, które będą kupować zagraniczni miliarderzy i w ten sposób zmniejszy się deficyt USA, o 300-letnich staruszkach, którym rzekomo wypłacano zasiłki, o tym, jak wiele miliardów Stany Zjednoczone trwoniły na pomoc międzynarodową oraz o tym, jak cudownym instrumentem handlowym są cła.
Z polskiego punktu widzenia wniosek po przemówieniu Trumpa jest jeden: nasz region Europy nie interesuje go zupełnie, Unię Europejską traktuje co najmniej jako przeciwnika, a wojna w Ukrainie to w jego polityce wątek całkowicie poboczny i trudno oczekiwać, żeby perspektywa Europy Środkowo-Wschodniej odrywała jakąkolwiek rolę w jego ewentualnych negocjacjach z Władimirem Putinem.
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze