Rosja wykorzystała brak komunikatów polskiego rządu po wybuchu rakiety w Przewodowie. Zalała świat fałszywymi komunikatami w mediach społecznościowych. Raport organizacji ukraińskiej OPORA o tym, jak propaganda Kremla obchodzi zachodnie ograniczenia
Ukraińska organizacja pozarządowa OPORA zanalizowała to, co się działo w sieci, po eksplozji rakiety w Przewodowie, na granicy z Ukrainą.
Jak wiadomo, stało się to po południu 15 listopada, ale pierwsze polskie oficjalne komunikaty pojawiły się dopiero koło północy. Teraz wiadomo już, że polskie władze wiedziały zaraz po zdarzeniu, że nie zaatakowała nas, członka NATO, Rosja. Nie zaczęła się III wojna światowa, ale eksplodowała niechcący rakieta ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. Rosja prowadziła tego dnia gigantyczny ostrzał infrastruktury energetycznej Ukrainy (10 mln osób zostało wtedy bez prądu). Elektrownia w Dobrotworze zasilająca Lwów jest blisko polskiej granicy. To w nią uderzyć miała rosyjska rakieta — została jednak strącona. Drugi pocisk ukraińskiej obrony eksplodował tuż za granicą Polski, bo nie do końca zadziałał mechanizm samozniszczenia (u góry, na zdjęciu z 20 listopada — lej po wybuchu).
Zginęły dwie osoby.
Jak pisaliśmy w OKO.press Polskie władze nie umiały zareagować na kryzys komunikacyjnie. Nie wiedziały, jak powiedzieć, że to nie Rosjanie, ale jednocześnie nie obciążać Ukrainy walczącej o życie. Czekały, aż Amerykanie oficjalnie zidentyfikują rakietę — tymczasem amerykański prezydent Joe Biden był na spotkaniu G-20 na Bali, a tam była noc. Do zamieszania doszło, mimo iż taki tragiczny wypadek był do przewidzenia, odkąd Rosja wiosną zaczęła ostrzeliwać także zachodnią Ukrainę.
Amerykański komunikat potwierdzający, że rakieta w Przewodowie była rakietą broniącą Ukrainy, poszedł dopiero 16 listopada rano.
Ukraińska organizacja pozarządowa OPORA, partner polskiego Watchdog Polska, sprawdziła, jak Kreml wykorzystał ten polski błąd: “W internecie natychmiast rozpowszechniły się oficjalne komunikaty rosyjskiego MSZ i innych przedstawicieli władz rosyjskich. A nieco później zaczęła się pojawiać wyraźna rosyjska propaganda” - pisze w raporcie Olha Snopok.
Do śledzenia nieprawdziwych informacji i kanałów ich rozpowszechniania OPORA wykorzystała Crowdtangle – narzędzie do analizy Facebooku oraz Instagrama stworzone przez Metę. Pobrali i przeanalizowali posty na profilach i w grupach na Facebooku zawierające słowo kluczowe „Przewodów” pisane cyrylicą i literami łacińskimi — w okresie od 15 do 25 listopada.
Takich postów było 6513, w tym 1021 (15,7 proc.) OPORA uznała za propagandowe.
“To jest największy udział dezinformacji, który odnotowaliśmy w swoich badaniach – w dotychczasowych materiałach OPORY udział rosyjskiej propagandy wśród innych wpisów rzadko kiedy przekraczał 10 proc.” - piszą aktywiści.
Do tej kategorii OPORA zalicza udostępnienia postów rosyjskiego MSZ, komunikatów Ministerstwa Obrony Rosji, rzecznika Putina Dmitrija Pieskowa lub ambasadora Rosji przy ONZ Wasilija Nebenzji. Treść tych wypowiedzi jest łatwa do wyobrażenia: to nie wina Rosji, atak rakietowy jest prowokacją „kijowskiego reżimu”, natomiast polscy i zachodni politycy oraz media „rozpowszechniają rusofobię” (pełną listę usprawiedliwień i oskarżeń zawiera ten Facebookowy wpis rosyjskiego MSZ).
OPORA podkreśla, że większość z tych komunikatów pojawiła się natychmiast, wieczorem 15 listopada, i dała impuls do rozwoju innych wątków dezinformacji.
Przeważnie chodziło o to, że upadek rakiety w Przewodowie nie był przypadkowy, lecz była to zaplanowana prowokacja krajów Zachodu i Ukrainy, aby nareszcie można było rozpocząć III wojnę światową (o tym napisano w 132 postach). Wiele wpisów miało na celu dyskredytację NATO: podobno, Sojusz nie potrafi odpowiedzieć na atak.
Tu pojawiały się też watki braku suwerenności Polski (bo czekała na zgodę sojuszników, aby ogłosić wersję śledztwa o ukraińskiej rakiecie przeciwlotniczej) - 61 postów (6 proc.) oraz niedopuszczalnej reakcji polityków różnych krajów na atak rakietowy - 50 postów (5 proc.).
Zaledwie 10 proc. dezinformacji opublikowano w języku rosyjskim. Natomiast prawie 90 proc. nieprawdziwych wpisów sporządzono w języku angielskim, polskim, hiszpańskim, włoskim i innych.
Za pomocą Crowdtangle OPORA zbadała również, z jakich krajów szła dezinformacja o ataku rakietowym. Najbardziej aktywnie produkowano ją w Polsce (101 wpisów) i Rosji (42 wpisy), nieco mniej – w Czechach (33 wpisy), Słowacji (16 wpisów) oraz we Włoszech (15 wpisów).
Propaganda działała wedle znanego już schematu
Opisujemy go w OKO.press w tekstach Anny Mierzyńskiej
Najczęściej (527 wpisów) publikowano je na profilach, które nie mają wyraźnej orientacji – przeważnie są to małe strony lub grupy, które mogą uchodzić za "niezaangażowane” więc odbiorca może się złapać na ten propagandowy przekaz.
Były też oczywiście profile jawnie prorosyjskie (България и Русия- братски съюз!, Vladimir Poutine itd.), ale też mniej popularne polityczne profile poszczególnych krajów (PEDRO CASTILLO PRESIDENTE DEL PERU, Румен Радев ВТОРИ МАНДАТ! itd.). Dużo propagandy OPORA znalazła na profilach mediów (216 wpisów) – zarówno rosyjskich (RT DE, Коммерсантъ Политика), jak i zagranicznych (Afrique Magazine News, El Informador Venezuela itd.).
Przekaz Putina szedł na cały świat.
Niezwykle aktywni byli na Facebooku rosyjscy urzędnicy i dyplomaci — zauważa OPORA. Ministerstwa, ambasady, konsultanci oraz inne instytucje państwowe opublikowały 90 wpisów z dezinformacją – przeważnie udostępniały post rosyjskiego MSZ z dowodami na “niewinność Rosji”.
OPORA wskazuje, co to oznacza:
Rosjanie nie pisali tego dla swoich, bo Facebook jest w Rosji niedostępny. Pisali do świata.
Dlatego ambasada Rosji w Korei Północnej publikowała sprostowania doniesień polskich mediów na własnym profilu na Facebooku.
OPORA pisze: "brak oficjalnych komunikatów i chaos informacyjny nie wprawiły machiny rosyjskiej propagandy w zakłopotanie. Wręcz przeciwnie, szybko się zorientowała i prawie natychmiast rozpoczęła potężną międzynarodową kampanię w celu usprawiedliwienia Rosji i dyskredytacji Ukrainy i jej sojuszników.
OPORA: Naszym zdaniem oznacza to, że propaganda rosyjska w pewnym stopniu uczy się na własnych błędach i dąży do tego, aby dostosować się do nowej rzeczywistości.
Jeżeli na początku pełnoskalowej agresji Rosja stawiała na wpływ na własnych obywateli oraz operacje informacyjne wewnątrz Ukrainy,
obecnie coraz bardziej skupia się na tym, aby siać niepewność i wątpliwość w mediach społecznościowych mieszkańców innych krajów.
Ilustracją tego jest na przykład duży udział (prawie 16 proc.) dezinformacji w postach dotyczących upadku rakiety w Przewodowie.
Adaptacyjna zdolność rosyjskiej propagandy oznacza tylko jedno – Ukraina i kraje zachodnie też muszą dostosować swoją strategię informacyjną do nowych realiów.
Wniosek z tego taki, że służby oficjalne muszą udostępniać informację tak szybko i szczegółowo, jak tylko się da, samodzielnie tworząc źródła informacji.
Meta zrobiła dość dużo, aby ograniczyć możliwości propagandy rosyjskiej i jej wpływ na użytkowników zachodnich (…). Jednak (…) rosyjska propaganda nie ogranicza się do stron Russia Today, Sputnika lub TASS, aby szerzyć «własny punkt widzenia». Zamiast tego wykorzystuje całą sieć stron swoich zwolenników w różnych krajach. Na przykład strona България и Русия- братски съюз! regularnie pojawia się w naszych badaniach przynajmniej i ciągle jest dostępna nawet z krajów Unii Europejskiej. Ponadto obecnie Federacja Rosyjska wykorzystuje w celach propagandowych swoje strony dyplomatyczne (…).
Te trzy czynniki razem:
– przydadzą się nam nie tylko teraz, lecz także po zwycięstwie w wojnie z Federacją Rosyjską".
*OPORA jest jedną z wiodących w Ukrainie pozarządowych i pozapartyjnych organizacji kontroli publicznej i rzecznictwa w dziedzinie wyborów, parlamentaryzmu, edukacji, zarządzania majątkiem wspólnym, efektywności energetycznej, samorządu terytorialnego, a także kompleksowej realizacji zasad otwartych danych. Działa na Ukrainie od 17 lat w zakresie ochrony praw politycznych i wyborczych obywateli, wdrażania zasad praworządności i praw człowieka.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze