Robert Biedroń i Krzysztof Gawkowski, politycy Lewicy, porównali kampanię władzy wymierzoną w osoby LGBT+ do prześladowań Żydów. Prawica oburzona, a OKO.press porównuje - i wyjaśnia, kto ma rację
Najpierw 14 września w wywiadzie dla agencji Reuters prześladowania osób LGBT+ w dzisiejszej Polsce do prześladowań Żydów przed wojną porównał europoseł i były kandydat Lewicy na prezydenta RP Robert Biedroń.
„Prezydent Andrzej Duda odczłowiecza osoby LGBT. Pamiętam z podręczników, że przed II wojną światową odczłowieczani byli Żydzi. Przypomina mi to tamte czasy”
- mówił Biedroń.
Porównania bronił w wywiadzie dla dziennikarza Roberta Mazurka w RMF FM 16 września przewodniczący parlamentarnego klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski (wywiad i nagranie można znaleźć tutaj).
„Jak się zaczynała historia Żydów (w III Rzeszy - red.)? Nagle jednego dnia mieliśmy sytuację, w której wyszli SS-mani czy związki niemieckie i zaczęły tłuc Żydów? Nie. To było systemowo, przez lata. Od 1933 roku, jak Hitler doszedł do władzy, stało się to pewnym standardem”.
Prowadzący rozmowę protestował (do jego argumentów za chwilę przejdziemy). Gawkowski dodał:
„Dzieją się w Polsce rzeczy, które usprawiedliwiają mówienie, że ludzie, którzy są gejami i lesbijkami, są odczłowieczani. Dlatego, że mieszkają w miastach czy miasteczkach, które wprowadzają karty przeciw LGBT, pojęcie jakiejś ideologii LGBT. Mówi to pan prezydent, pan premier Kaczyński”.
Oburzony tym porównaniem dziennikarz zakończył rozmowę.
Robert Mazurek próbował polemizować z Gawkowskim. „Jak można mówić takie rzeczy? Czy pana zdaniem wyrzuca się gejów z mieszkań, pali się książki, wtrąca się gejów do obozów koncentracyjnych, tworzy się getta? To wszystko było przed wybuchem II wojny światowej” - mówił niezupełnie precyzyjnie.
Bowiem formalne getta na ziemiach polskich powstały dopiero w czasie niemieckiej okupacji. Nie było też przed wojną obozów koncentracyjnych dla Żydów w Polsce (istniał tylko założony w 1935 roku obóz w Berezie Kartuskiej, do którego zamykano przeciwników politycznych sanacji, a nie z powodów etnicznych). Przed wojną jednak na polskich uczelniach wprowadzano decyzjami rektorów i przy poparciu prawicowych organizacji studenckich tzw. „getta ławkowe”; być może o nie chodziło Mazurkowi.
Mazurek miał przy tym sporo racji. Przypomnijmy podstawowe formy dyskryminacji Żydów w II RP:
* Byli celem stałej kampanii propagandowej prowadzonej przez prasę obozu narodowego, w której przypisywano Żydom m.in. pasożytowanie na narodzie polskim, szerzenie bezbożności i pornografii, demoralizację, zaangażowanie w komunizm oraz - z drugiej strony - kapitalistyczny wyzysk.
* Byli przedmiotem agresji fizycznej - oprócz pogromów (takich jak np. w Przytyku, Myślenicach czy w Mińsku Mazowieckim w 1936 roku) bojówki skrajnej prawicy atakowały Żydów na ulicach czy rozbijały żydowskie sklepy.
* Byli celem urzędowej dyskryminacji - utrudniano im na różne sposoby dostęp do edukacji (np. przez getto ławkowe) oraz wykluczano ze stowarzyszeń zawodowych (np. w 1938 roku Żydów wykluczyło Stowarzyszenie Architektów Polskich).
* Oficjalna polityka rządu RP głosiła, że jej cel to zmuszenie lub nakłonienie jak największej liczby Żydów do wyjazdu z Polski.
* Bardzo nielicznym Żydom udało się uzyskać pracę (nie wspominając o awansie) w administracji czy policji.
W czasie okupacji Żydzi zostali najpierw pozbawieni dużej części własności i wykluczeni z wielu zawodów, potem zamknięci w gettach, a wreszcie - w okrutny sposób w przytłaczającej większości wymordowani.
Nic takiego nie dzieje się z dziś z osobami LGBT, co nie znaczy, że wszystko jest w porządku. Przeciwnie:
* osoby LGBT są dyskryminowane przez władze lokalne, które uchwalają w Polsce tzw. „strefy wolne od LGBT”. Już 105 jednostek samorządu terytorialnego przyjęło uchwały, które albo wprost sprzeciwiają się "ideologii LGBT" albo nakazują władzom lokalnym stać na straży "tradycyjnej rodziny", wykluczając ze wspólnoty inne. W państwie demokratycznym, którego kręgosłupem są prawa człowieka, jest to praktyka bez precedensu, o czym świadczy reakcja instytucji unijnych i zagranicznej opinii publicznej. Przypomnijmy, że tylko w mijającym tygodniu strefy potępili: większość Parlamentu Europejskiego, przewodnicząca KE Ursula von der Leyen, Minister Spraw Zagranicznych Norwegii Ine Eriksen i kandydat Partii Demokratycznej na prezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Biden;
* rośnie przemoc wobec osób LGBT. Coraz częściej słyszymy o przemocy fizycznej na ulicach, bo ktoś nosił tęczowy emblemat lub wyglądał nienormatywnie. Ale w szykany i przemoc zaangażowany jest również aparat państwa, szczególnie wobec aktywistów LGBT. Wystarczy przypomnieć prokuratorski areszt dla Margot i brutalną akcję policji na Krakowskim Przedmieściu z sierpnia 2020;
* osoby LGBT są celem nienawistnej kampanii ze strony biskupów, polityków partii rządzącej prawicy oraz sprzyjających im mediów - od sugerowania związków homoseksualności z pedofilią czy opowiadania o groźnej ideologii godzącej w fundamenty rodziny i polskości, po - najnowszy pomysł Episkopatu, by przy każdej parafii powstał punkt terapii konwersyjnej, uznawanej za poniżające i nieludzkie traktowanie osób LGBT.
* osoby LGBT są też celem ofensywy legislacyjnej fundamentalistycznych organizacji katolickich, skrajnej prawicy, a także resortu sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro. Przykładem jest m.in. projekt ustawy "Stop LGBT" Kai Godek, który zakazuje maszerowania pod równościowymi hasłami, a więc de facto godzi nie tylko w prawo do zgromadzeń, ale i wolność słowa. W resorcie sprawiedliwości mają za to trwać prace m.in. nad stworzeniem polskiej wersji lex NGO, które ograniczy działalność organizacji prawnoczłowieczych w Polsce, w tym organizacji LGBT.
Zarówno Biedroń, jak i Gawkowski twierdzili jednak co innego, niż sugerował Mazurek. Mówili o „odczłowieczaniu” osób LGBT przez rządzących i ostrzegając, że może prowadzić to do przemocy.
Politycy Lewicy tego nie wymyślili. Przestrzegają przed tym zarówno eksperci od psychologii społecznej, jak i osoby zajmujące się dziejami Zagłady.
„Walczą z syjonizmem jako ideologią - choć rzekomo nic nie mają do Żydów. Walczą z LGBT jako ideologią - choć rzekomo nic nie mają do osób LGBT” - pisał na Twitterze w lipcu 2019 prof. Michał Bilewicz, psycholog społeczny zajmujący się badaniem uprzedzeń.
W wywiadach dla „Krytyki Politycznej” i „naTemat” Bilewicz porównywał kampanie wymierzone w Żydów i w osoby LGBT. Łączyło je zdaniem Bilewicza właśnie „odczłowieczanie”, o którym mówił Biedroń – przedstawianie osób LGBT jako nieludzi, czy niepełnowartościowych ludzi, stanowiących zagrożenie dla wspólnoty.
Osoby LGBT, tak jak przed wojną Żydzi, są dziś także przedstawiane przez prawicę jako zagrożenie dla tradycji, religii i tradycyjnej rodziny, rozwiązłe, amoralne i zepsute.
„Cała ta nagonka na LGBT+, choć z pozoru wpisuje się w dyskurs walki z ideologią zniszczenia cywilizacji europejskiej i obrony tradycyjnych wartości, to tak naprawdę pracuje głównie na lęku o dzieci. I to jest bardzo niebezpieczne. 70 lat temu to właśnie lęk o dzieci doprowadził do pogromu kieleckiego”
- mówił prof. Bilewicz.
„Narodowcy przed wojną wybijali szyby w żydowskich sklepach, bili studentów, prowadzili do marginalizowania i zohydzenia, a potem usuwania Żydów z kolejnych dziedzin życia”
- pisała, również w „Krytyce Politycznej”, dziennikarka Katarzyna Markusz, redaktorka portalu jewish.pl w sierpniu 2020 roku. Droga od odczłowieczania wybranej grupy do przemocy może okazać się - przestrzegała - bardzo krótka, a propaganda wymierzona w osoby LGBT odwołuje się do sprawdzonych wzorców.
Biedroń i Gawkowski mają więc sporo racji, chociaż - rzeczywiście - dziś jeszcze w Polsce władze nie zamykają osób LGBT do obozów koncentracyjnych.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze