Rosja prowadzi wojnę Schrödingera, ale kot jest coraz bardziej żywy. Propaganda zaczyna normalizować słowo „wojna". Ale do czego to wszystko zmierza?
Propaganda Kremla zaostrza wojenną retorykę. Pokazanie ze szczegółami, jak się zabija ukraińskich żołnierzy na froncie, nie było ekscesem, tylko gorliwą realizacją nowych dyspozycji władzy.
Putin wykonuje teraz przed swoją publicznością bojowy taniec koguta. Ale czy skończy się na samym „kukuryku”, czy będzie coś jeszcze, tego z propagandy nie da się wyczytać. Dziś, 19 stycznia, dowiedzieliśmy się na przykład, że jest w pełni sił męskich.
W dniu prawosławnego święta Trzech Króli zgodnie z rosyjską tradycją wykąpał się w przeręblu pod Moskwą
Niestety obrazków nie będzie. „Tym razem nie ma materiałów wideo ani fotograficznych, po prostu informujemy, że postępował zgodnie ze swoją tradycją" - zakomunikował rzecznik Putina Pieskow.
Pewne jest, że propaganda szykuje się do tego, co w piątek ustalą politycy Zachodu na spotkaniu grupy kontaktowej ds. obrony Ukrainy w Ramstein w Niemczech.
„Rosja jest gotowa odpowiedzieć na wszelkie poważne propozycje z Zachodu, ale teraz ich nie ma” – zachęca szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow. A propaganda dodaje: nawet polski prezydent Duda uważa, że dojdzie do negocjacji.
Pokazawszy na początku tego tygodnia z bliska śmierć na wojnie propaganda zaczęła zmuszać Rosjan do skonfrontowania się z myślą, że zaraz stanie się coś na miarę II wojny światowej. "Władza coś szykuje, ale nie wiemy, co. Ostrzegamy was jednak" - zdaje się mówić propaganda. Jest bardziej drastyczna i bardziej wulgarna. Krwawe obrazki pokazuje na ekranie na przemian ze zdjęciami seksu i nagich rozpikslowanych ludzi (to ma być dowód na moralny upadek Zachodu). Złowróżbny rechot został podkręcony po noworoczno-świątecznych wakacjach o parę kresek. Podobnie jak zachwyt nad osobnością i niepowtarzalnością Rosji. O czym świadczy to, że łamie ona wszystkie prawa i normy.
Wszystko to dzieje się jednak w czasie, kiedy zapowiedzi pomocy wojskowej dla Ukrainy są coraz poważniejsze, a sytuacja gospodarcza Rosji coraz trudniejsza (na tyle, że rozmowy o tym, że rosyjska ropa naftowa jest przerażająco tania, pojawiły się w głównych programach propagandowych: “Dyskont na rosyjską ropę ostatnio wzrósł, ale biorąc pod uwagę stabilizację sytuacji, powinien zostać zmniejszony” - uspokaja wicepremier Nowak).
Co więcej, stałym elementem doniesień propagandowych są wezwania, by Ukraina nie ważyła się odzyskiwać Krymu. A przecież jeszcze parę mięsiecy temu było to w ogóle nie do pomyślenia.
Słowo „wojna” jest coraz bardziej oswajane. I nie jest to mała rzecz, jeśli się pamięta, że za nazywanie „operacji specjalnej” wojną grozi łagier na podstawie przepisów o „dyskredytowaniu” rosyjskiej armii.
Niby to pisałam, bo proces ten trwa od pewnego czasu. Warto jednak odnotować to, że zaczął się nasilać. Putin 18 stycznia w czasie uroczystości 80. rocznicy przerwania blokady Leningradu przedstawił wywód, że “pełnoskalowa wojna” w Ukrainie trwa od 2014 roku. I on chciał przy pomocy “specjalnej operacji wojskowej” tę wojnę zakończyć.
Czyli wedle Putina „operacja” nie jest wojną, ale wojna jest mimo to.
Tego samego dnia – co za przypadek! - nad słowem „wojna" rozwodził się też na konferencji prasowej Ławrow: Został poproszony o wybranie trzech słów, które uważa za „najbardziej tragiczne, najbardziej optymistyczne i najważniejsze" w 2022 roku. Wybrał słowo „wojna”.
„Nie boję się tego powiedzieć. Bo to, co się dzieje, jest naszą odpowiedzią na rozpętaną przeciwko nam wojnę hybrydową". Czyli znowu – tak jak Putin, Ławrow mówi, że choć to nie Rosja zaczęła (!), to jednak mamy wojnę (zaś „słowem, które daje nadzieję, jest «zwycięstwo»”). I dalej Ławrow:
„Kiedyś ta wojna się skończy.
Nadal będziemy bronić naszej prawdy. Ale nadal nie wyobrażam sobie, jak dalej żyć, wszystko będzie zależało od tego, jakie wnioski wyciągnie Europa".
Na przykład podczas obchodów 80-lecia przerwania blokady Leningradu. Otóż - co propaganda sprawozdawała z ekstazą - rodzina przyszłego Putina (ur. 1952) była wtedy w Leningradzie. Putin oglądał więc wojenne pamiątki, kiedy zobaczył kartki żywnościowe, nie przypomniał sobie niczego o bohaterstwie i wzajemnym wsparciu, ale o tym, że jego matka też takie kartki miała, ale jej je ukradli. “Stała w kolejce, podeszła do okienka i wyciągnęła je – a wtedy ktoś jej je wyrwał”.
A propaganda dokładnie to zacytowała
Jeszcze lepiej było na spotkaniu z weteranami, dziś już stulatkami, którzy przetrwali głód w czasie blokady. Zasiadł z nimi u szczytu wielkiego stołu, przy kawie i ciasteczkach.
I konsumował je sobie, kiedy 102-letnia była nauczycielka opowiadała, jak w czasie blokady jej podopieczni byli tak słabi z głodu, że musiała ich karmić resztkami jedzenia na leżąco (ten sam wątek - „przy kawie i ciasteczkach o horrorze” pojawił się na spotkaniu Putina z matkami żołnierzy: słuchał opowieści kobiet, których synowie polegli, popijając herbatę. Więc być może nie ma w tym dla odbiorców nic nadzwyczajnego – i tylko mnie się to śni po nocach?).
Tu Putin tłumaczy weteranom, że „te ziemie to historyczne terytoria Rosji, które po rozpadzie Związku Radzieckiego zostały scedowane na Ukrainę. Rosja pogodziła się z tym wydarzeniem, mimo że są to nasze terytoria historyczne. Nie mogliśmy jednak nie zareagować na to, co zaczęło się tam dziać” (…) „Rosja zrobiła wszystko, aby pokojowo rozwiązać sytuację wokół Donbasu, ale z definicji było to niemożliwe. Nie pozostało nam nic, poza tym, co robimy teraz”.
Więc – podsumujmy – na wojnie, która już trwała, ale którą Putin musiał wywołać, bo nie miał innego wyjścia, i teraz prowadzi na niej TO, co jest operacją specjalną, czyli częścią wojny, ale po to, by doprowadzić do pokoju oraz do odzyskania terytoriów, które uważa za „historycznie swoje” (bo nie oglądał nowych odcinków „Wikingów – Walhalli” na Netfliksie).
W skrócie - chodzi o to, że jest wojna
Propagandzie Putina bardzo zależy, by proukraińską koalicję państw Zachodu zrównać z armią Hitlera, w której pod Leningradem były oddziały z różnych państw. Albo z najazdem Napoleona w 1812 roku (publiczbność wie, o chodzi, bo liczne filmy kostiumowe pokazują „prawdę" o tamtej wojnie).
Oprócz przypominania, że znowu „biją nas Niemcy”, bardzo dużo jest eksponowania, jak straszliwa potęga sprzysięgła się przeciw Rosji.
Te wszystkie, czołgi, działa, amunicja, która jedzie przez Polskę
Telewizja uwielbia pokazywać mapkę krajów, z których pochodzi broń. Świetnie na niej widać, jak wielka jest koalicja ciemnych sił przeciwko niewinnej Rosji.
Jednocześnie wszystkie propagandowe przekazy pełne są opowieści o tym, jak słaby i żałosny jest Zachód. Prezydent Biden nie wie, jak się nazywa. Jest idiotą i kretynem. Kanclerz Scholz – ogłasza rzeczniczka rosyjskiego MSZ – ma „wadę rozwojową". Polityczki kierujące zachodnimi resortami obrony są idiotkami zdolnymi jedynie do rozważań, jak powinien wyglądać mundur „żołnierza w ciąży”. Nic nie rozumieją z poważnych, męskich wojskowych spraw.
I tak dalej – to wszystko wylewa się z telewizora.
Propaganda ustawiła się na pozycji, z której może ogłosić dwie sprzeczne rzeczy:
A jeśli przegra w wojnie konwencjonalnej, to użyje broni atomowej – pogroził dziś Dmitrij Miedwiediew, były prezydent i premier, a teraz zwolennik drastycznych rozwiązań.
Jak będzie - czas pokaże, jak mawiają dziennikarze
Po całej serii wezwań, żeby gospodarka się zmobilizowała do produkcji na front, teraz propaganda ogłosiła, że wszystko jest gotowe.
Putin w fabryce zbrojeniowej pod Petersburgiem ogłosił, że Rosja produkuje tyle rakiet przeciwlotniczych (różnego typu) co cały świat), więc jest super.
Jeśli jednak przyjrzeć się z bliska tej narracji, nie jest ona taka jednoznaczna
Niby wszystko jest fantastycznie. Putin mówi 17 stycznia, że gospodarka wytrzymała sankcje, ma niewielki spadek PKB, inflacja trzymana jest w ryzach. Ale potem pada zdanie-pogróżka: że skoro udało się pokonać w 2022 roku „niespodziewane zagrożenia”, to w 2023, rozumiejąc, „jakie ryzyka są możliwe, trzeba je pokonać bardziej efektywnie”.
Pogróżka jest jasna: bo w 2023 nie będzie łatwiej, skoro wtedy dopiero skumulują się wszystkie skutki sankcji. Aparat dostaje od Putina instrukcję w klasycznej lingua Putini (jego osobistej bełkotliwej odmianie rosyjskiego):
„Bardzo ważne jest, aby wszystkie wydarzenia oceniać obiektywnie. Bardzo ważne jest, aby niczego nie zawyżać ani nie zaniżać, a konkretnie niczego nie bagatelizować, ale też nie przesadzać. Ważne jest, aby wszystko kalkulować realistycznie".
Na przykład premier Miszustin ponaglany, żeby ogarnął sprawę przemysłu zbrojeniowego, ogłasza, że produkcja idzie zgodnie z planem („prawie wszystkie plany produkcji wojskowego sprzętu lotniczego i samochodowego oraz sprzętu ochronnego na potrzeby specjalnej operacji wojskowej zostały w pełni zrealizowane” – powiedział 18 stycznia na posiedzeniu Rady Koordynacyjnej przy Rządzie Federacji Rosyjskiej ds. Zaspokojenia potrzeb Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, innych wojsk, formacji i organów wojskowych. Takiego specjalnego ciała, które miało przestawić gospodarkę na tryb wojenny).
Miszustin wyjaśnia to tym, że logistyka nie działa tak jak trzeba – administracja, jak już to opisywałam, pracuje ewidentnie nad wyprodukowaniem zaświadczeń, że wszyscy zrobili, co było trzeba, a że nie działa, to nie ich wina.
Teraz winien jest transport na front – a tu już winnych będzie znaleźć trudniej
Miszustin w 11. miesiącu wojny: „Teraz przede wszystkim należy zorganizować codzienne uzupełnianie uzbrojenia, sprzętu wojskowego i specjalnego oraz innych środków, aby nasi obrońcy mieli wszystko i we właściwej ilości do wykonywania swoich zadań”.
Na przykład na spotkaniu z pracownikami zakładów Ałmaz-Antej w Petersburgu oznajmił 18 stycznia, że ważne jest – UWAGA – „ciągłe zwiększanie potencjału przedsiębiorstw kompleksu wojskowo-przemysłowego i zakup niezbędnego sprzętu".
A potem opowiadał, że już wojnę wygrał, ale do tego zwycięstwa potrzebuje jednak jeszcze paru rzeczy (także w lingua Putini, więc nie pozostaje nic innego jak zacytować).
„Z punktu widzenia ostatecznego wyniku i zwycięstwa, które jest nieuniknione, jest kilka rzeczy, które nie zniknęły i leżą u podstaw naszego zwycięstwa. To jest jedność i solidarność Rosjan i ogólnie wielonarodowego narodu rosyjskiego, to jest odwaga i bohaterstwo naszych bojowników w ramach specjalnej operacji wojskowej i na linii frontu oraz, oczywiście, praca kompleksu wojskowo-przemysłowego, takich przedsiębiorstw jak wasze i ludzi takich jak wy, i całej gospodarki”.
Przy czym jest pewien problem. Fabryki zbrojeniowe pracujące dla zwycięstwa nie mają za co pracować, bo nie dostały zapłaty od kontrahentów zagranicznych. Propaganda nie wie, co z tym będzie, więc znów cytuje Putina.
Czytelnicy sami muszą odgadnąć, czy fabryki dostaną pieniądze, czy nie.
Putin: „Jest jeszcze jedna rzecz, na którą trzeba zwrócić uwagę. Chodzi o to, że niektórzy nasi zagraniczni klienci niestety nie wywiązują się ze swoich zobowiązań w całości. Otrzymali zamówienia, ale nie płacą. Tutaj oczywiście musimy wspierać przedsiębiorstwa, oczywiście, że to zrobimy. Pracujemy na kilku obszarach, pieniądze są dostarczane na rozwiązanie bieżących problemów finansowych, na rozszerzenie produkcji, na produkcję najbardziej pożądanych nowoczesnych produktów, na produkcję w masowych ilościach sprzętu, który był produkowany w pojedynczych egzemplarzach”.
Miszustin mówi jasno: „Prace nad budową umocnień na liniach obronnych na nowych terytoriach Federacji Rosyjskiej postępują z trudnościami, m.in. z powodu pogody, prób ostrzału i konieczności usuwania min".
„W Rosji nie da się wyprodukować wszystkiego na 100 proc., ale osiągniemy poziom produkcji, którego potrzebujemy – mówi Putin. Przy czym „mimo operacji specjalnej [w rozmowach ze specjalistami Putin zawesze mówi »operacja« albo uzywa skrótowca SVO - "specyalnaja vojennaja opieracyja"] zadanie produkcji wyrobów cywilnych w przedsiębiorstwach przemysłu obronnego pozostaje aktualne”. Według niego udział takich produktów powinien wynosić 30 proc. Na koniec 2021 roku wskaźnik ten wynosił 27 proc. „Teraz przybywa sprzętu wojskowego, rosną nasze potrzeby, ale stopniowo to zadanie wytwarzania produktów cywilnych będzie jeszcze rozwiązywane.
No więc produkty cywilne będą, czy nie?
Ciekawą informację o świetnej sytuacji rosyjskiej gospodarki pokazują też „Wiesti” (Wiadomości) 18 stycznia. Otóż dziennikarka zajmująca się gospodarką tłumaczy widzom, że nie ma niczego złego w tym, że rząd wydał zgodę na kanibalizowanie samolotów. Czyli na rozmontowywanie ich na części dla innych samolotów.
Zatem: nie ma z tym żadnego problemu. Po prostu kiedyś Rosja miała samoloty w leasingu. Więc jeśli trzeba było rozmontować samolot, wystarczyło tylko sprawdzić, czy jest to dopuszczalne w kraju, w którym samolot jest zarejestrowany. „A teraz wszystkie samoloty są rosyjskie, więc potrzebna była zmiana rosyjskiego prawa”.
I ani słowa o tym, że nie da się normalnie kupić części zamiennych, bo tak działają zachodnie sankcje.
I jeszcze jedna dobra wiadomość: „Rosyjskie władze wkrótce podejmą decyzję w sprawie odroczeń ze służby wojskowej dla pracowników przedsiębiorstw obronnych” – obiecał Putin. Kilka dni wcześniej uspokoił też pracowników fabryk protez: ich również należy zwolnić z mobilizacji. Putin polecił także zwiększyć produkcję „protez, komponentów do nich i surowców używanych do ich produkcji, w celu zapewnienia produktów medycznych obywatelom, którym amputowano kończyny, w tym rannym podczas specjalnej operacji wojskowej, z uwzględnieniem konieczności posiadania takich protez i zapewnienia niezbędnego poziomu aktywności fizycznej takich obywateli”.
Doceńmy to: nowe plany mobilizacyjne są wedle propagandy fejkiem. A mimo to Putin postanowił zwolnić z tej fejkowej mobilizacji kluczowych dla wojny (pociski i protezy) robotników. Do tego domaga się projektu odpowiedniego rozporządzenia do 1 lutego.
Nadal nie wiadomo, kiedy Putin wystąpi z orędziem przed Zgromadzeniem Federalnym (zgodnie ze swoją konstytucją miał to zrobić do końca zeszłego roku). „Damy wam znać, kiedy to się stanie” – po raz kolejny obiecał rzecznik Putina Pieskow.
Wychodzi więc na to, że Putin siedzi i kalkuluje:
„aby niczego nie zawyżać ani nie zaniżać, a konkretnie niczego ani nie bagatelizować, ale też nie przesadzać”.
Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre ze wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze