0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Jakub Porzycki / Agencja Wyborcza.plFot. Jakub Porzycki ...

Tydzień temu holenderscy dziennikarze z gazety „NRC Handelsblad” ujawnili związki europosła Radosława Sikorskiego ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. Wyniki ich śledztwa pokrywały się z ustaleniami OKO.press, które równolegle zajmowało się tą sprawą. Okazuje się, że Radosław Sikorski:

  • od 2017 roku zasiada w radzie programowej Sir Bani Yas Forum, imprezie skupiającej się na polityce międzynarodowej. Organizatorem forum jest ministerstwo spraw zagranicznych Zjednoczonych Emiratów Arabskich (w skrócie ZEA);
  • pobiera z tego tytułu 100 tys. dolarów rocznie. Do tej pory zarobił dzięki Emiratom około pół miliona euro;
  • za pieniądze ZEA odbył kilka luksusowych podróży;
  • jest członkiem nieformalnej grupy przyjaźni europosłów z ZEA;
  • w głosowaniach w Europarlamencie, jak sprawdzili dziennikarze z Holandii, „zajmuje stanowiska przychylne Emiratom Arabskim i ich sojusznikowi Arabii Saudyjskiej”.

Sprawa Sikorskiego wywołała skrajne polityczne reakcje.

Przeczytaj także:

Koniec politycznej kariery czy prestiż?

Polityków Zjednoczonej Prawicy oburza przede wszystkim to, że nie wiadomo, z kim Sikorski spotykał się podczas konferencji i o czym rozmawiał. Sir Bani Yas Forum rzeczywiście odbywa się w zamkniętej formule, nie ma tam dziennikarzy, a i sami organizatorzy nie wrzucają relacji z imprezy. Solidarna Polska zwróciła się do ABW o zbadanie, czy Sikorski spotykał się tam z szefem MSZ Rosji Siergiejem Ławrowem. Ostania edycja forum miała bowiem miejsce w listopadzie 2022 roku, czyli po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Kontrolę w sprawie oświadczeń majątkowych Sikorskiego rozpoczęło także CBA.

Lewicy przeszkadza sam fakt, że Sikorski, poseł Parlamentu Europejskiego, pracuje de facto dla rządu innego kraju. I to takiego, któremu daleko do zachodnich standardów demokracji. "Kara ukamienowania za cudzołóstwo. Kara więzienia za stosunki homoseksualne. Brak wolności słowa. Brak szacunku dla praw człowieka, dla praw kobiet. Tak wygląda reżim szejków w Emiratach. To nie jest pracodawca jak każdy inny i żaden demokratyczny polityk nie powinien pracować dla tego reżimu" – mówił współprzewodniczący partii Razem Adrian Zandberg.

Politycy Platformy Obywatelskiej, czyli partyjni koledzy Sikorskiego, przekonują, że europoseł nie złamał prawa i żadnej afery nie ma. "Pieniądze są opodatkowane w Polsce, ujawnione w oświadczeniu majątkowym (...) Sikorski wszedł do bardzo prestiżowej rady, której członkami są byli ministrowie, byli premierzy, ludzie z całego świata, którzy w sposób transparentny zajmują się kwestiami szeroko pojmowanej polityki zagranicznej" – mówił Borys Budka, przewodniczący klubu KO.

Podobnie twierdzi wreszcie sam Sikorski. Wszystko deklarował w oświadczeniach majątkowych, Parlament Europejski nie dopatrzył się naruszenia prawa, a w głosowaniach postępował zgodnie z wytycznymi swojej grupy politycznej, Europejskiej Partii Ludowej, więc nie można mu zarzucać działania na rzecz ZEA.

Kto ma rację?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, poprosiliśmy o pomoc Woutera Wolfsa, wykładowcę i badacza z Instytutu Zarządzania Publicznego na belgijskim Uniwersytecie w Leuven. Wolfs zajmuje się m.in. polityką europejską i finansami Unii Europejskiej.

Czy Sikorski złamał prawo?

Nie. Radosław Sikorski, jako europoseł, zgodnie z prawem może dorabiać "na boku", czyli pobierać wynagrodzenie z innych miejsc niż Parlament Europejski. Zresztą Sikorski nie zarabia tylko dzięki radzie w Sir Bani Yas Forum. Jak wynika z jego oświadczeń majątkowych zarabia jeszcze jako doradca w amerykańskim NGO Counter Extremism Project oraz w brytyjskiej firmie konsultingowej Gatehouse. Deklaruje również, że okazjonalnie zarabia dzięki wykładom uniwersyteckim.

Sikorski nie jest oczywiście jedyny. "Na boku" dorabia ok. jedna czwarta europosłów. Co więcej, zostając tylko w gronie europosłów z Polski, Sikorski nie zarobił w 2021 roku najwięcej.

Europoseł Marek Belka dzięki zasiadaniu w radach nadzorczych kilku spółek zajmujących się finansami zarobił ok. 500 tys. złotych. Podobną kwotę zainkasował europoseł Tomasz Frankowski dzięki spółce Tofra Invest zajmującej się nieruchomościami.

Patrząc sprawę z innej strony, można by jednak zapytać: kiedy dorabiający europosłowie mają na to czas? W końcu polscy wyborcy wybrali ich po to, żeby – za niemałe pieniądze – poświęcali swój czas na rzecz ich regionu, kraju i Unii Europejskiej.

– W mojej ocenie eurodeputowany, który poważnie traktuje swoją pracę - studiuje teksty legislacyjne, kontroluje działania Komisji Europejskiej, reprezentuje Parlament w swoim okręgu wyborczym – ma bardzo niewiele czasu wolnego.

Mandat posła do Parlamentu Europejskiego to praca na więcej niż cały etat – mówi nam Wouter Wolfs.

Czy Sikorski może pracować dla rządu innego kraju, zasiadając w tym samym czasie w Parlamencie Europejskim?

Tutaj też odpowiedź brzmi: tak. Przypomnijmy, Sikorski zaczął pracę w radzie Sir Bani Yas Forum w 2017 roku. Nie był wtedy czynnym politykiem. Jednak nie przerwał jej w 2019 roku, kiedy wygrał wybory do Parlamentu Europejskiego. Jak wyjaśniał Sikorski w rozmowie z "Gazetą Wyborczą": "Gdy zostałem wybrany do Parlamentu Europejskiego, zapytałem służby administracyjne, czy powinienem zrezygnować z działalności gospodarczej, która polega na wykładach, udziale w debatach i doradztwie, jak w przypadku tej konferencji. Przy czym warto dodać, że formularze Parlamentu Europejskiego są mniej szczegółowe i mniej wnikliwe niż formularz polskiego Sejmu. Tam nie podaje się konkretnego stanu majątkowego: domów, samochodów. Powiedziano mi wówczas, że nie ma żadnych przeszkód".

Dlaczego Europarlament na to pozwala?

– Przepisy starają się obecnie zachować równowagę między autonomią europosła (i tym, że poseł powinien móc wykonywać swój mandat bez zbyt wielu ograniczeń), a integralnością procesu decyzyjnego. W przypadku Parlamentu Europejskiego zdecydowano się na ustanowienie wysokiego poziomu przejrzystości (poprzez deklaracje interesów finansowych) oraz ogólnych ram (kodeks postępowania), jednocześnie pozwalając na dużą swobodę posłów co do dorabiania "na boku" – wyjaśnia nam Wolfs.

Czy jeśli Sikorski w tym samym czasie bierze pieniądze od rządu ZEA, a w europarlamencie głosuje w sprawach ZEA, to dochodzi do konfliktu interesów?

– Zgodnie z kodeksem postępowania eurodeputowany m.in. "nie może zabiegać, przyjmować ani otrzymywać żadnych bezpośrednich lub pośrednich korzyści, lub innych nagród, w gotówce lub w naturze, w zamian za określone zachowanie w zakresie pracy parlamentarnej posła, a także świadomie stara się unikać wszelkich sytuacji, które mogłyby sugerować przekupstwo, korupcję lub niewłaściwy wpływ", jak również "nie angażuje się w płatny lobbing zawodowy bezpośrednio związany z procesem decyzyjnym Unii". Europosłowie muszą również unikać konfliktu interesów i upewnić się, że wykonują swoją pracę parlamentarną, mając na uwadze wyłącznie interes publiczny – mówi nam Wolfs.

Jednak jego zdaniem problem nie leży w samym kodeksie, ale w jego przestrzeganiu.

– Kodeks postępowania zawiera szereg jasnych zasad, ale w rzeczywistości zależy on od faktycznego zastosowania i interpretacji w konkretnych przypadkach. Główny problem z systemem w jego obecnym kształcie polega na tym, że egzekwowanie kodeksu jest niewystarczające: prace europosłów "na boku" nie są skrupulatnie sprawdzane, nie prowadzi się też systematycznych dochodzeń w sprawie ewentualnych naruszeń kodeksu, a nawet gdy stwierdzono, że posłowie złamali zasady, nie wyegzekwowano żadnych sankcji.

Główny problem polega na tym, że posłowie oceniają się nawzajem za pośrednictwem Komitetu Doradczego ds. Postępowania z Posłami: nie istnieje żaden niezależny podmiot, który mógłby ich kontrolować. Wynika z tego, że posłowie są dość pobłażliwi w ocenianiu własnych działań – mówi nam ekspert.

Czy europoseł Sikorski lobbował w sprawie ZEA?

Nie wiadomo. I to jest największy problem. Sama praca dla ZEA może rodzić takie podejrzenia.

Sikorski w wywiadzie dla "Wyborczej" mówił wprost: żadnego lobbingu nie było. I wyjaśniał:

"Ktoś nie rozumie, czym jest lobbing. Jest wpływaniem na decyzje czy regulacje dotyczące jakiejś dziedziny życia. A konferencja jest tylko forum dyskusji. Zresztą dwie komisje PE, w których zasiadam - spraw zagranicznych i obrony - nie uchwalają prawa ani regulacji. Aby odsunąć wszelkie podejrzenia, bardzo się pilnowałem, aby w kilku przypadkach, gdy w grę wchodziły rezolucje czy raporty mające związek z relacjami z ZEA, zawsze głosować zgodnie ze wskazaniem mojej grupy politycznej – Europejskiej Partii Ludowej, co ta już potwierdziła. Nie miałem też żadnej roli w przygotowywaniu takich rezolucji czy raportów" – tłumaczył się Sikorski.

Co na to nasz ekspert?

– Pan Sikorski może mówić prawdę, ale problem polega na tym, że w tym przypadku przynajmniej pozory wyraźnego konfliktu interesów istnieją. Wiele decyzji w Parlamencie Europejskim odbywa się nieformalnie, bez możliwości sprawdzenia przez obywateli, kto co powiedział. Na przykład Sikorski mógł odegrać ważną rolę w opracowaniu wytycznych EPP wobec ZEA, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego członkostwo w Komisji Spraw Zagranicznych. Jest prawdopodobne, że miał ważny głos w grupie EPP, kiedy ustalano linię polityczną wobec ZEA. Obywatele nie mogą się o tym dowiedzieć.

Innymi słowy, nie jest pewne, ale całkowicie prawdopodobne, że pan Sikorski zaangażował się w lobbing w imieniu ZEA ze względu na swoje członkostwo w radzie doradczej forum Sir Bani Yas.

To jest właśnie powód, dla którego - moim zdaniem - posłowie powinni powstrzymać się od prowadzenia tego typu działalności.

Prezenty, wycieczki, spotkania. Jak kraje spoza Unii Europejskiej kupują przychylność europosłów?

W sprawie Sikorskiego, oprócz 100 tys. dolarów, które inkasuje co roku od ZEA, są jeszcze dwa poboczne wątki.

Pierwszy z nich to wycieczki związane z zasiadaniem w radzie Sir Bani Yas Forum, jak i z samą imprezą. Jak mówił Sikorski, nie informował o nich Europarlamentu, bo jeździł na forum nie jako europoseł, ale jako osoba prywatna. Jednak opisy trzech takich podróży – dwóch w 2019 i jednej z 2021 roku – znalazły się w jego sprawozdaniach.

To kilkudniowe, luksusowe wycieczki, jedna do Nowego Jorku i dwie do ZEA – lot klasą biznes i nocleg w pięciogwiazdkowych hotelach. Za wszystko płaciło MSZ Emiratów.

Jak podał ostatnio belgijski dziennik "Le Soir", Sikorski w ogóle lubi podróżować za darmo. Uplasował się na trzecim miejscu na liście parlamentarzystów odbywających zagraniczne wyjazdy finansowane przez organizacje lub inne państwa. W trakcie obecnej kadencji PE miał 27 noclegów w czasie 14 wyjazdów zagranicznych.

– Jest wiele przypadków takich wyjazdów, które są opłacane przez osoby trzecie. W zasadzie są one dozwolone, ale wszystkie powinny być zgłoszone do Parlamentu Europejskiego. Wielu europosłów nie robi tego albo nie robi na czas, bez żadnych konsekwencji. Innymi słowy, kontrola i egzekwowanie systemu zawodzą. Moim zdaniem, europosłowie powinni odmówić opłacania podróży przez osoby trzecie, aby uniknąć jakichkolwiek podejrzeń. Szczególnie biorąc pod uwagę, że mają wysoki "dodatek na wydatki ogólne", to ponad 4750 euro każdego miesiąca, które można wykorzystać właśnie na podróże.

Takie wycieczki to jedna z form zjednywania sobie europosłów przez kraje spoza Unii, szczególnie takie, którym zależy na dobrym PR-ze w Europie.

Europejskie media donosiły, że szczególnie aktywne na tym polu są takie kraje jak Maroko, Indie, ZEA czy – oczywiście – Katar. Afera związana z wpływaniem tego ostatniego kraju kilka miesięcy temu zatrzęsła strukturami UE i położyła się cieniem na wizerunku brukselskich urzędników.

– Z informacji, które posiadamy,

kraje spoza UE próbują zjednywać europosłów na wiele sposobów: poprzez jawną korupcję i przekupstwo (prawdopodobnie przypadek Evy Kaili), ale w wielu przypadkach wywieranie wpływu jest bardziej subtelnie.

Na przykład poprzez prezenty, członkostwo w radach, organizacjach czy osobiste sieci relacji. Nigdy nie można uniknąć sytuacji, w której którakolwiek z tych rzeczy miałaby miejsce (na przykład korupcji, takiej jak w domniemanej sprawie Kaili, bardzo trudno jest zapobiec), ale ramy prawne mogłyby zostać zaostrzone: lepsza kontrola przez niezależny podmiot oraz skuteczne mechanizmy sankcji.

Opowiadałbym się również za wprowadzeniem pułapu kwot, jakie posłowie mogą zarobić poza swoim mandatem w ramach prac pobocznych, oraz za rozszerzeniem pułapu, który ma zastosowanie do prezentów również na podróże – tłumaczy nam Wolfs.

Rzeczywiście, o ile europosłowie muszę deklarować każdy otrzymany prezent o wartości powyżej 150 euro (ich spis ze zdjęciami można zobaczyć tutaj), to w przypadku podróży takiego obowiązku nie ma. A przecież bilety lotnicze i kilka nocy w pięciogwiazdkowym hotelu to tysiące lub dziesiątki tysięcy euro.

Grupy przyjaźni czy grupy wpływu?

Nieformalne relacje tworzą się również dzięki istniejącym w Europarlamencie grupom przyjaźni. To nieformalne grupy europosłów, które nie mają żadnego umocowania w prawie i nie reprezentują parlamentu. Skoro nie obejmują ich przepisy, to nie bardzo wiadomo, co robią te grupy, ani nawet kto do nich należy.

Do grupy przyjaźni UE-ZEA od 2019 roku należy m.in. Radosław Sikorski i europoseł PiS Ryszard Czarnecki.

Grupy przyjaźni są często wykorzystywane przez autorytarne kraje do polityki wewnętrznej. Na przykład przewodniczącym grupy UE-ZEA od 2014 roku jest hiszpański europoseł Antonio López-Istúriz White. Jak piszą Holendrzy, “Hiszpan konsekwentnie chwali ZEA kraj za walkę z terroryzmem, np. na konferencji prasowej, w której uczestniczy w Abu Zabi w 2017 roku. W Emiratach jest to interpretowane jako aprobata dla aktywności kraju w krwawej wojnie domowej w Jemenie. Parlament Europejski »wspiera« nas w Jemenie” – pisały gazety w ZEA po jego wizycie.

Sam Sikorski pytany przez nas o udział w grupie przyjaźni, mówił: "Brałem udział w inauguracyjnym spotkaniu z Ambasadorem ZEA przy UE w listopadzie 2019 w budynku Parlamentu Europejskiego, a w czasie pandemii odbyliśmy zdalne spotkanie, aby pożegnać się z Ambasadorem w czerwcu 2021 roku. Nie są mi znane żadne inne aktywności grupy przyjaźni i nie brałem udziału w innych wydarzeniach".

Czy jest szansa, żeby lepiej kontrolować europosłów i ukrócić wywieranie na nich wpływu przez lobbystów i kraje spoza UE?

Szansa na poprawę transparentności pojawiła się na fali rozliczenia afery związanej z Katarem. Jak mówi nam Wolfs, przewodnicząca Parlamentu Europejskiego Roberta Metsola przedstawiła kilka dobrych propozycji, które mają zmniejszyć ryzyko nadmiernego wpływu lobbystów i krajów spoza UE na europejskich urzędników, ale jej propozycje zostały już nieco rozwodnione przez grupy polityczne w Europarlamencie.

Ostatnie ustalenia w tej sprawie zakładają m.in.:

  • obowiązkową rejestracją w rejestrze służącym przejrzystości dla wszystkich przedstawicieli grup interesu, którzy chcą wziąć udział w wydarzeniach w Parlamencie Europejskim;
  • byli posłowie do PE nie będą już otrzymywać stałych przepustek na teren Parlamentu Europejskiego;
  • obowiązek zgłaszania przez posłów i ich personel spotkań z przedstawicielami państw trzecich;
  • zakaz tworzenia grup przyjaźni;
  • byli posłowie nie mogą być zatrudniani jako przedstawiciele interesów bezpośrednio po zakończeniu mandatu (choć nie jest jasne, przez jak długi okres);
  • nowe oświadczenie o możliwym konflikcie interesów dla posłów sprawozdawców i kontrsprawozdawców;
  • zmieniona deklaracja oświadczeń majątkowych zawierająca bardziej szczegółowe informacje.
– To słuszne rozwiązanie, ale wszystko zależy od tego, w jakim stopniu będą one egzekwowane. Jeśli to się nie zmieni, to nie spodziewam się, aby nowe przepisy wiele zmieniły – podsumowuje Wolfs.
;
Na zdjęciu Sebastian Klauziński
Sebastian Klauziński

Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.

Komentarze