Ministerstwo Rodziny w programie FIO z listy dotowanych NGO'sów wymazało stowarzyszenie sędziowskie "Iustitia", Fundację im. Schumana i prawniczy "Inpris". Dorzucając punkty wciągnęło na nią organizacje katolickie i projekty, które mają krzewić wartości "rodzinne" i "patriotyczne postawy". Decyzje ministerstwa łamią regulamin
Ministerstwo Rodziny Pracy i Polityki Społecznej po raz drugi złamało regulamin w najważniejszym programie dotacyjnym - Funduszu Inicjatyw Obywatelskich. Minister Rafalska wbrew regulaminowi odjęła punkty przyznane przez ekspertów i tym samym odebrała dotację:
O decyzji ministerstwa "Iustitia" dowiedziała się od OKO.press. Jej rzecznik prasowy, sędzia Bartłomiej Przymusiński, był zdumiony zarówno taką decyzją, jak i sposobem, w jaki ministerstwo ją podjęło.
Rzecznik Fundacji Schumana powiedział OKO.press, że nie zdarzało się dotąd, by odbierano punkty projektom, które uzyskały ich wystarczająco dużo od ekspertów. „Znaleźliśmy się pod progiem. Nie wiem, jaka jest motywacja ministra” - mówi rzecznik.
Min. Rafalska zabrała zatem punkty i tym samym pogrążyła organizacje "źle widziane" przez obecne władze.
Dodatkowe punkty od pani minister dostało za to aż 16 gorzej ocenionych projektów, dzięki temu wyskoczyły nad kreskę i dostały dotację. W grupie faworytów ministerstwa Rafalskiej znalazły się projekty wpisujące się w "pedagogikę PiS".
Słowa-klucze do sukcesu to "rodzina", "wychowanie patriotyczne", "ojczyzna". Liczył się też katolicki wnioskodawca.
A to wszystko wbrew lub na granicy regulaminu. (Lista projektów niżej).
Ministerstwo może na podstawie tzw. oceny strategicznej przyznać dofinansowanie projektom, które uzyskały mniejszą liczbę punktów w ocenie merytorycznej ekspertów. Dodawanie punktów jest zgodne z regulaminem. Minister powinien jednak przedłożyć pisemne uzasadnienie swojej decyzji. W przypadku swych 16 faworytów Rafalska tego nie zrobiła.
Jednak regulamin nie pozwala ministrowi odejmować punktów i tym samym zabierać dotacji projektom, które przez ekspertów zostały wysoko ocenione.
Z ogłoszonych 21 kwietnia 2017 roku wyników naboru uzupełniającego do Funduszu Inicjatyw Obywatelskich wynika, że ministerstwo bezprawnie odjęło punkty posługując się oceną strategiczną.
W Funduszu Inicjatyw Obywatelskich są cztery priorytety. W priorytecie trzecim (Aktywni Obywatele) decyzją ministerialną bez dotacji zostały - Stowarzyszenie Sędziów Polskich "Iustitia" (krytyczne wobec planowanej przez PiS reformy sądownictwa) oraz Polska Fundacja im. Roberta Schumana, zajmująca się integracją europejską.
W priorytecie czwartym (Silne organizacje pozarządowe) odrzucono projekt prawniczego think-tanku Inpris, zaangażowanego w monitoring wymiaru sprawiedliwości.
"Iustitia" w priorytecie "Aktywni Obywatele" złożyła projekt aktywizacji i integracji środowiska sędziowskiego.
Polska Fundacja im. Schumana złożyła projekt "Jak działa moja gmina?" zwiększający świadomość zasad działania samorządów.
"Inpris" chciał tworzyć mechanizm merytorycznego wsparcia dla innych NGO'sów, czyli "Akademię legislacyjną dla organizacji pozarządowych".
Ewa Kulik-Bielińska, szefowa Fundacji im. Stefana Batorego, uważa, że to ewidentna decyzja polityczna:
"To znamienne, że organizacje, które zajmują się szerzeniem integracji europejskiej i monitoringiem wymiaru sprawiedliwości zostały wyeliminowane".
Ich miejsce i dofinansowanie przejęły następujące projekty:
Ewa Kulik-Bielińska zwraca też uwagę, że budżet projektów, które dostały dofinansowanie na podstawie oceny strategicznej, przekracza regulaminową granicę 10 proc. wszystkich przyznanych środków FIO i sięga aż 13 procent:
"Jeszcze nigdy tak wiele projektów nie dostało finansowania w tym trybie. Co więcej, priorytetem ministerstwa była "rodzina". Jednak wnioskując po tytułach tylko dwa z 16. projektów, dofinansowanych oceną strategiczną, realizuje takie cele".
Fundusz Inicjatyw Obywatelskich od lat jest największym publicznym programem dotacyjnym dla organizacji pozarządowych. Co roku w ramach FIO realizowanych jest kilkaset projektów w całej Polsce.
Deklarowanym celem jest "zwiększenie zaangażowania obywateli i organizacji pozarządowych w życie publiczne. (...) Ma umożliwić obywatelom angażowanie się w różnorodne działania na rzecz innych, swoich wspólnot oraz w tworzenie, realizację i monitoring polityk publicznych".
Pula na rok 2017 to ponad milion złotych. Transparentny mechanizm finansowania FIO był udoskonalany przez wiele lat konsultacji i współpracy pomiędzy administracją, trzecim sektorem i ekspertami.
Same NGO's oceniają, że precedens, który tworzy ministerstwo, rujnuje zaufanie do FIO jako przyjaznego organizacjom programu.
Już w pierwszej turze konkursu ministerstwo posłużyło się oceną strategiczną. To wzbudziło larum wśród organizacji pozarządowych. Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych, w raporcie z marca 2017, zakwalifikowała całą sprawę jako przykład rażących naruszeń.
W pierwszej turze konkursu FIO w 2017 roku Ministerstwo wydało jedynie część pieniędzy z puli miliona zł. Po protestach postanowiło jednak zrobić dogrywkę, którą rozegrało na tych samych - nieregulaminowych - zasadach.
Władza PiS coraz głośniej pomstuje na dotychczasowy model finansowania organizacji pozarządowych. Dyrektor departamentu ds. społeczeństwa obywatelskiego Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Wojciech Kaczmarczyk, odpowiedzialny za stworzenie Narodowego Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, które będzie rozdzielać środki, wielokrotnie podkreślał, że dystrybucja pieniędzy była niesprawiedliwa. Omijała małe i niedoświadczone organizacje spoza dużych miast.
Za to samo krytykował też Fundację im. Stefana Batorego, dotychczasowego operatora funduszy norweskich na rozwój społeczeństwa obywatelskiego, które także chciałby przejąć rząd PiS. Kaczmarczyk zarzucał Fundacji również nadmierne wspierania "liberalno-lewicowych" i "kontrowersyjnych" projektów np. na rzecz mniejszości seksualnych.
Nie przypadkiem Kaczmarczyk spotkał się z – jak sami się nazywają - prawicowo-konserwatywną Konfederacją Inicjatyw Pozarządowych RP, a potem z Fundacją Ordo Iuris, której eksperci, według Kaczmarczyka, mieli mu doradzać gdy był pełnomocnikiem rządu ws. równego traktowania".
Politycy PiS jak mantrę powtarzają, że trzeba dofinansować "organizacje prawicowego nurtu", bo do tej pory dominowały te "liberalne" i "lewicowe". Taki podział, choć sztuczny, przebija się do debaty publicznej.
"Do tej pory nie było takiego podziału. Nikt się w ten sposób nie określał. Nie rozumiem, czemu organizacje, które wspierają prawa człowieka mają być etykietowane jako lewicowe. Dopominanie się o wolność zgromadzeń, wolność słowa i przestrzeganie praw obywateli nie jest związane z konkretnym światopoglądem" - mówi Kulik-Bielińska. - "Jedni robią to z pobudek chrześcijańskich, inni humanistycznych, jeszcze inni ze względu na sprawiedliwość społeczną. Ale w świecie PiS przekaz musi być uproszczony: obrona praw mniejszości, pomoc uchodźcom, maltretowanym kobietom czy molestowanym dzieciom to robota "lewicowych wywrotowców". Prawica zaś rozwija edukację patriotyczną i kult żołnierzy wyklętych, kultywuje tradycje rodzinne i pielęgnuje pamięć historyczną" - ubolewa szefowa Fundacji Batorego. Jej zdaniem:
"Politycy PiS chcą swoje polityczne spory zaszczepić w środowisku pozarządowym. Mam nadzieję, że się im to nie uda".
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze