0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 22.09.2025 Warszawa, Ministerstwo Sprawiedliwości. Mecenasi Sylwia Gregorczyk-Abram (l) i Mikołaj Malecki (2p) podczas konferencji prasowej, na której przedstawiony został pierwszy raport komisji ds. wyjaśnienia mechanizmów represji wobec organizacji społeczeństwa obywatelskiego oraz działaczy społecznych w latach 2015-2023. Raport dotyczy mediów publicznych. Fot. Jacek Marczewski / Agencja Wyborcza.pl22.09.2025 Warszawa,...

Komisja ds. wyjaśnienia mechanizmów represji wobec organizacji społeczeństwa obywatelskiego oraz działaczy społecznych w latach 2015-2023 ujawniła wczoraj prawie 400-stronicowy raport. Pierwszy z kilku. „378 stron opisu łajdactwa, które odbywało się w mediach wobec zwykłych ludzi, którzy nie godzili się na autorytarny czołg”, zapowiadała go na platformie X dr Klementyna Suchanow, aktywistka, jedna z liderek Strajku Kobiet i członkini komisji.

Raport opisuje, jak media publiczne represjonowały aktywistów i zwykłych obywateli, którzy broniąc praworządności, praw człowieka i demokracji stanęli na celowniku ówcześnie rządzącej władzy.

– Media publiczne sprzeniewierzyły się swojej roli. Zamiast rzetelnie informować społeczeństwo, stały się sojusznikiem ówczesnego rządu. Uruchomiły nagonki, represje, ośmieszanie czy kreowały wroga – mówiła na konferencji mec. Sylwię Gregorczyk-Abram kierująca pracami komisji.

Dziękujemy!

W słowie wstępnym czytamy podziękowania dla aktywistów, którzy walczyli o dobro wspólne. „To właśnie oni, mimo represji i zagrożeń udowodnili, jak głęboka i potężna jest siła jedności i solidarności. Pokazali, że najpotężniejsza moc tkwi w odwadze zwykłych ludzi kochających wolność i demokrację. Wszyscy jesteśmy Wam za to wdzięczni i z całego serca dziękujemy za tę postawę”.

Raport powstał również dzięki informacjom od aktywistów oraz organizacji społeczeństwa obywatelskiego (np. Obywateli RP, KOD-u, Strajku Kobiet). Głównie jednak to efekt analizy setek godzin materiałów TVP, Polskiego Radia czy Polskiej Agencji Prasowej poświęconych manifestacjom, demonstracjom, aktywistom i ich działalności itp.

Stworzona w kwietniu 2025 roku decyzją premiera Donalda Tuska komisja nie ma uprawnień, jakie mają np. komisje sejmowe, więc nie mogła m.in. przesłuchiwać świadków.

Przeczytaj także:

Jak represjonowały media publiczne?

Sposobów na to było co najmniej kilkadziesiąt. „Staraliśmy się ponumerować te mechanizmy hejtu, defamacji i propagandy przypisując im litery. Zabrakło nam liter w alfabecie – opisywał skalę zjawiska prof. Mikołaj Małecki, karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego, członek komisji.

Jakie to mechanizmy? Opiszemy tylko wybrane z przykładami.

  • Dezinformacja – np. Adrian Stankowski wmawiał widzom TVP, że projekt Ordo Iuris dotyczący karania za aborcję nie zakładał kar więzienia dla matek, choć było dokładnie odwrotnie.
  • Ośmieszanie – w materiale z 2 X 2016 nt. czarnego protestu Ogólnopolskiego Strajku Kobiet pokazywano Joannę Scheuring-Wielgus, która, przemawiając do tłumu, przejęzyczyła się, krzycząc: „Dość dyktatury kobiet”.
  • Język przesady – w „Puczu” – filmie „dokumentalnym” o protestach z 16/17 grudnia 2016 (kiedy to doszło m.in. do niewpuszczenia opozycji na głosowanie w Sali Kolumnowej) przedstawiano osoby protestujące w negatywnym świetle, ośmieszano je, dyskredytowano oraz podawano nieprawdy na temat ich motywacji i celów. Używano także „języka przesady”, np. określeń „pucz”, „destabilizacja państwa”, „scenariusz z Moskwy”.
  • Nagonki medialne – TVP prowadziła je „regularnie” głównie wobec NGO-sów (choć też sędziów, lekarzy, nauczycieli itd.). Sugerowano, że te organizacje są finansowane przez partie opozycji, zagranicę (głównie George'a Sorosa), kryją się za nimi „wpływy rosyjskie” itp. Tak atakowano m.in. Fundację Rozwoju Demokracji Lokalnej, Fundację Batorego, Fundusz Obywatelski. Raport szeroko opisuje też kampanię hejtu wymierzoną w niezależnych sędziów.
  • Przemilczanie – media publiczne zupełnie nie podjęły tematu samospalenia w proteście przeciwko polityce PiS Piotra Szczęsnego i jego manifestu do Polaków. Opisał to PAP, ale jedynie pobieżnie, pomijając jego motywację – najistotniejszy element.
  • Stygmatyzacja i wykluczenie z debaty – w materiałach TVP, m.in. autorstwa Marcina Tulickiego, kontrmiesięcznice Obywateli RP były przedstawiane jako agresywne „prowokacje” lub „ataki” „bojówkarzy”, „barbarzyńskie zakłócanie modlitwy i hymnu”. Choć w rzeczywistości to uczestnicy miesięcznic byli często agresorami, a pokojowo demonstrujący Obywatele RP – ofiarami tej agresji. Analogiczna retoryka panowała w Polskim Radiu „Telewizja publiczna ani razu nie pokazała widzom pełnej perspektywy drugiej strony konfliktu: próżno szukać prób zrozumienia motywów Obywateli RP” czytamy w raporcie.
  • Relatywizowanie przemocy fizycznej – najpierw TVP próbowała wywołać „moralną panikę” wobec planowanego Marszu Równości w Białymstoku w 2019 roku, po marszu i kilkudziesięciu przypadkach przemocy wobec uczestników, relatywizowano tę przemoc. Na przykład komentarz bp. Wojdy o „szydzeniu z wartości chrześcijańskich” i „profanowaniu symboli” przedstawiano jako fakty, informowano, że Marsz był „uprzywilejowany”, oraz był elementem „gry politycznej”.
  • Zohydzane całej grupy społecznej przed wyborami – przykładem tego był już dobrze opisany w OKO.press film o społeczności LGBT+ „Inwazja”.
  • Selekcja gości – w sprawie aborcji w 2016 roku oraz Strajku Kobiet w 2020 roku do Polskiego Radia zaproszono w sumie 61 gości. Aż 55 osób wywodziło się ze środowisk prawicowych i antyaborcyjnych, za to działaczki proaborcyjnej nie zaproszono żadnej.

Jak opisywany był KOD?

Najbardziej wadzącym kamyczkiem w bucie mediów publicznych Jacka Kurskiego była pierwsza organizacja jednoczącego się społeczeństwa – Komitet Obrony Demokracji. Komisja przeanalizowała w raporcie 233 przekazy, jakie się ukazały na temat tej organizacji w mediach publicznych. Były one „skrajnie tendencyjne”. KOD pokazywany był jako awanturniczy, stanowiący zagrożenie dla ładu publicznego i niezbędnych reform, broniący przywilejów elit ancien régime’u, pozbawiony poparcia społecznego, programu i idei, destrukcyjny, zależny od skompromitowanych polityków i zagranicznych (niemieckich, brukselskich) elit. „W tym sensie dyskurs przypominał propagandę PRL wymierzoną w elity intelektualne i młodzież akademicką podczas Marca 1968, Komitet Obrony Robotników w latach 1976-80 czy propagandę stanu wojennego. Frazy takie, jak „bananowa młodzież”, „wichrzyciele”, „warchoły” czy „elementy antysocjalistyczne” zastąpiła „totalna opozycja” i „bojówki radykalnej opozycji”. Język używany wobec KOD […] był jednak bardziej umiarkowany niż w dobie PRL-u” czytamy w raporcie.

Od stycznia 2017 roku cały ruch pokazywano przez pryzmat przestępstw osób z nim powiązanych – za naganne lub wręcz przestępcze uznano działania liderów KOD-u, zwłaszcza Mateusza Kijowskiego. [skazanego prawomocnie za poświadczenie nieprawdy w fakturach wystawianych organizacji – red.]. Raport pisze o „kryminalizacji” wizerunku KOD, „systematycznym konstruowaniu go przez propagandę TVP” z prawd, półprawd, nadinterpretacji, stronniczej interpretacji i fałszu”. Tak zohydzano organizację i jej członków.

W tzw. paskach grozy zarzucano KOD-owi konfrontacyjność, brak kultury, związki z politykami, powiązania z zagranicą, braku programu i poparcia społecznego, kłótliwość, wykorzystywanie publicznych środków. Badacze wyodrębnili aż 11 takich zarzutów.

Kilka tysięcy dziennie za dehumanizację?

Raport opisuje także przykłady dehumanizacji, etykietowania, oraz tłumaczy mechanizmy, jakie za tym stoją. Nazywanie ludźmi „zdrajcami”, „nadzwyczajną kastą”, „tęczową zarazą” wzmacnia podział my-oni i obniża hamulce moralne przed agresją. „Wystarczy sama etykieta, by mózg odbiorcy reagował słabiej na cierpienie »odczłowieczonych«” czytamy. Efekty? Spada empatia wobec oponenta, a rośnie gotowość do aprobowania kar wobec niego, lub jego wykluczania.

Regularne powtarzanie fraz – np. „ulica i zagranica”, „totalna opozycja” – uruchamia efekt „iluzorycznej prawdy”: zdania powtarzane wydają się bardziej wiarygodne niezależnie od ich zgodności z faktami. Stosowane w mowie potocznej deprecjonujące epitety np. „zdradzieckie mordy”, „aktywują skrypty emocjonalne kojarzące określany podmiot z zagrożeniem. Efekt: Powstają automatyczne skojarzenia: taka nazwa wywołuje negatywny afekt, zanim odbiorca przeanalizuje jakiekolwiek dane. To skraca proces decyzyjny i utrudnia zmianę poglądów – mechanizm tzw. torowania afektywnego”, czytamy w raporcie.

Raport opisuje kilkanaście takich niebezpiecznych mechanizmów manipulacji i retoryki, stosowanych przez media publiczne w czasach rządów PiS.

Stosując te mechanizmy, propaganda wzbudzała poczucie zagrożenia, strasząc „elgiebetami”, „islamistami”, „migrantami”, „terrorystami” czy „uchodźcami”. Przed wyborami w 2015 i 2019 roku kampanie straszyły właśnie uchodźcami i społecznością LGBT wzbudzając w ludziach panikę moralną.

W raporcie jest też dokument, z którego wynika, że komentatorzy TVP – ferujący linię prawie zawsze zgodną z PiS – byli wynagradzani za swoje wypowiedzi i to nawet 500 zł za jeden komentarz, a takich komentarzy mogli udzielać nawet do kilku dziennie.

47 razy o OKO.press

Autorzy wymieniają jeszcze szereg innych mechanizmów represji wobec aktywistów, stosowanych w mediach publicznych. Opisują m.in. jak

  • lekceważono i podważano działania Lotnej Brygady Opozycji, Polskich Babć oraz TVP ŁŻE (organizatorów codziennych pikiet – było ich w sumie 1363 – pod TVP po śmierci prezydenta Adamowicza);
  • oczerniano sędziów, m.in. w programie „Kasta”;
  • przeprowadzono nagonkę wobec protestujących pod TVP;
  • i wtórną wiktymizację zatrzymanych w czasie tzw. Tęczowej Nocy.

Osobno raport opisuje kampanię hejtu wymierzoną w aktywistę LGBTQ+ Barta Staszewskiego. Między styczniem 2020 a końcem lipca 2021 TVP wyemitowała o nim aż 134 materiały, z czego 89 proc. miało wydźwięk negatywny, 11 proc. neutralny i żaden pozytywny. Najbardziej aktywny w tej nagonce był portal tvp.info, za który odpowiedzialny był wówczas Samuel Pereira. Efektem tej trwającej przez lata kampanii wymierzonej w Staszewskiego były regularne groźby, także śmierci. Aktywista bał się wychodzić z domu, potem zgłosił na policję potrzebę instytucjonalnej ochrony.

W osobnym rozdziale opisano kampanię wymierzoną w Martę Lempart, Strajk Kobiet, WOŚP, Grupę Granica, Fundację Ocalenie, czy Agnieszkę Holland. Wobec filmu Holland „Zielona granica” TVP aż 123 razy użyła określenia „paszkwil”, a 48 razy stwierdzono, że reżyserka „pluje” (plwa) na mundur. By zdezawuować film, określano go jako „propagandę III Rzeszy” albo „stalinowską”, pojawiały się slogany „tylko świnie siedzą w kinie”.

By bronić PiS, media publiczne nie wahały się nawet przekazać danych wrażliwych pacjentki ujawnionych przez policję – np. pani Joanny z Krakowa, która zażyła tabletkę poronną.

Raport cytuje też litanię publikacji niezależnych mediów, które były dezawuowane, a ich autorzy atakowani. W raporcie aż 47 razy wymieniany jest portal OKO.press.

KRRiT – młotek w rękach władzy

Raport krytykuje także działalność Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji – jej wielokrotny brak działań, milczenie lub akceptację dla rażących kampanii dezinformacji, hejtu czy dyfamacji. Powołana do kontroli mediów instytucja nie reagowała na masowe wręcz naruszanie prawa przez publiczne media. Jako przykład raport podaje m.in. dokument TVP „Inwazja” Marcina Tulickiego dotyczący społeczności LGBT+. Materiał sugeruje rzekome związki tej społeczności z pedofilią oraz działania zagrażające dzieciom.

„Pomimo licznych skarg i interwencji Rzecznika Praw Obywatelskich, KRRiT uznała, że emisja »Inwazji« mieściła się w granicach wolności redakcyjnej nadawcy. Rada stwierdziła, że materiał nie propagował działań sprzecznych z prawem ani nie nawoływał do nienawiści lub dyskryminacji”, czytamy w raporcie. Tymczasem w 2022 roku Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że TVP naruszyła dobra osobiste osób LGBT+, zakazał dystrybucji tego filmu i nakazał przeprosiny w głównym wydaniu „Wiadomości” oraz 35 tys. zł na organizację wspierającą społeczność LGBT+.

W tym samym czasie KRRiT nakładała ogromne kary lub przewlekała przedłużenie koncesji niezależnym mediom, które publikowały materiały krytyczne o PiS.

Ścigać z urzędu

– Chcemy, by konkretne osoby zostały pociągnięte do odpowiedzialności przez odpowiednie instytucje. Chcemy też co najmniej utrudnić takie działania na przyszłość – deklarowała na konferencji prasowej Sylwia Gregorczyk-Abram. Raport ma trafić do Prokuratury Krajowej, a ta zaś niezależnie podejmie decyzje o wszczęciu, lub nie, postępowań wobec konkretnych osób wymienionych w raporcie.

Komisja przygotowała też rekomendacje działań, które miałyby zapobiec takiemu wykorzystaniu mediów publicznych w przyszłości – bo, jak mówił prof. Małecki, „nie powinno być miejsca na takie media w demokratycznym państwie prawa".

Oprócz walorów dokumentacyjnych i syntetyzujących działania organów regulacyjnych mediów i mediów publicznych w latach 2015-2023, raport zawiera rekomendacje dla organów państwa.

Dotyczą one zmian systemowych:

  • likwidacji Rady Mediów Narodowych powołanej przez PiS w 2016 roku;
  • określenia wymogów kompetencyjnych dla członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji;
  • zapewnienie przejrzystych procedur powoływania i odwoływania zarządów i rad nadzorczych spółek mediów publicznych;
  • ochrona sygnalistów w mediach publicznych, żeby ich pracownicy mogli ujawniać naciski polityczne bez ryzyka zwolnienia;
  • zwiększenie roli rad programowych spółek publicznej radiofonii i telewizji w kwestiach programowych.

Twórcy raportu apelują o nowelizację ustawy o Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji oraz ustawy Polskiej Agencji Prasowej, przygotowanie nowej ustawy o mediach publicznych. Postulują też uregulowanie kwestii mediów społecznościowych. Apelują o zgodność polskich przepisów z obowiązującym od sierpnia tego roku Europejskim Aktem o Wolności Mediów.

Poza tym autorzy raportu rekomendują stworzenie niezależnego instytutu ds. mediów publicznych odpowiedzialnego za monitoring jakości programów, coroczny niezależny audyt pluralizmu treści i zdefiniowanie na nowo misji Polskiej Agencji Prasowej w kontekście strategicznego bezpieczeństwa informacyjnego państwa.

Raport zawiera też zalecenia dotyczące finansowania mediów publicznych i organizacji społecznych, pożądane zmiany w kodeksie karnym i kodeksie postępowania karnego, a także rekomendacje edukacyjne.

Członkowie Komisji chcą też przemyśleć system metod zadośćuczynienia, kompensaty za represje wobec obywateli i obywatelek. Prof. Małecki mówił, że choć czasem wystarczy oficjalne „przepraszam”, to w niektórych przypadkach organizacje czy konkretne osoby powinny mieć możliwość innych metod zadośćuczynienia albo kompensaty.

Co dalej

Komisja skieruje raport do najważniejszych organów państwa i chce prowadzić z nimi dialog.

Pracuje też nad kolejnymi raportami, których będą trzy. Jeszcze w tym roku ma zostać opublikowany raport o represjach i nadużyciach prawnych wobec aktywistów i aktywistek oraz niezależnych mediów i dziennikarzy. Będzie poświęcony pozwom SLAPP służącym do tłumienia debaty publicznej, ale też nadużywaniu skargi nadzwyczajnej, naciskom na kuratoria, represji wobec naukowców, sędziów, prokuratorów, organizacji społecznych.

Trzeci raport będzie dotyczył działań policji i innych służb, w tym ich postępowania wobec zgromadzeń publicznych oraz stosowania systemu inwigilacji Pegasus. Czwarty raport będzie zawierał rekomendacje oraz finalne wnioski dotyczące zmian w prawie.

;
Krzysztof Boczek

Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Goniec.pl. W tym zawodzie ceni niezależność.

Na zdjęciu Anna Wójcik
Anna Wójcik

Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Prowadzi podcast OKO.press "Drugi rzut OKA na prawo". Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych.

Komentarze