0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Marcin Stępień / Agencja GazetaMarcin Stępień / Age...

W OKO.press pisaliśmy, że nowa ustawa miała zostać przygotowana pod kierownictwem byłego już Dyrektora Generalnego Służby Zagranicznej Andrzeja Papierza. To Papierz, do niedawna szara eminencja MSZ, miał naciskać na jak najszybsze przyjęcie projektu na przełomie 2020 i 2021 roku.

Tryb rzeczywiście był ekspresowy. Ministrowie Konrad Szymański (ds. europejskich) oraz Jarosław Gowin (rozwoju) w styczniu 2021 skarżyli się w pismach do KPRM, że nie mieli wystarczająco czasu na przeanalizowanie projektu przed głosowaniem na Radzie Ministrów. Pominięto także proces konsultacji społecznych obowiązkowy dla projektów ustaw składanych przez rząd.

Przeczytaj także:

Mimo to nowa ustawa błyskawicznie przeszła przez Sejm. Zdominowany przez opozycję Senat wyhamował nieco cały proces i po drobiazgowej analizie rekomendował jej odrzucenie. Bez skutku. Posłowie i posłanki głosami rządzącej koalicji odrzucili senackie weto, a 1 marca ustawę podpisał prezydent Andrzej Duda.

Pośpiech okazał się zgubny w skutkach. Jeszcze w kwietniu rząd zaczął bowiem prace nad... nowelizacją nowej ustawy, choć ta nie zdążyła jeszcze wejść w życie.

Projekt kolejnych zmian opublikowano na stronie Rządowego Centrum Legislacji w połowie maja 2021. Rząd tłumaczył, że nowela jest konieczna, bo trzeba "doprecyzować niektóre zapisy" i "rozstrzygnąć wątpliwości interpretacyjne".

"Do 92 artykułów ustawy rząd zgłosił 21 poprawek, a do tych poprawek jeszcze 2 autopoprawki. Świadczy to o kompletnym niechlujstwie legislacyjnym" - komentował dla "Dziennika Gazety Prawnej" poseł PSL Władysław Teofil Bartoszewski.

Senat próbował jeszcze poprawić nowelę tak, by wyeliminować część wątpliwości - zwłaszcza tych dotyczących przenoszenia na emeryturę pracowników, którzy ukończyli 65. rok życia. Sejm odrzucił jednak poprawki. Obie ustawy - nowe prawo i jego nowelizacja - wchodzą w życie 16 czerwca 2021. Pracownicy MSZ czekają na to w napięciu.

PiS chce walczyć z "hermetycznością"

Majowa nowela usunęła z ustawy część ewidentnych błędów, na które wskazywała w swojej opinii MSZ-owska "Solidarność". Doprecyzowano np., że zatrudnionym na placówkach kobietom w ciąży nie będzie groziło obcięcie dodatku zagranicznego za nieobecność w pracy.

Wątpliwości co do samego celu reformy pozostają jednak niezmienne. Jak pisaliśmy w OKO.press, ustawa wprowadza szereg zmian, które mają zrewolucjonizować służbę zagraniczną i walczyć z jej domniemaną "hermetycznością". Jednak zdaniem byłych dyplomatów proponowana rewolucja raczej przyczyni się do upolitycznienia dyplomacji, a samych dyplomatów jeszcze mocniej podporządkuje kierownictwu resortu.

Wprowadzono m.in. następujące modyfikacje:

  • ambasador będzie stopniem dyplomatycznym nadawanym jedynie na czas kierowania placówką zagraniczną; kandydaci na ambasadorów nie będą musieli spełniać wymogów dla zawodowych dyplomatów, np. znajomości dwóch języków obcych czy posiadania tytułu magistra; ambasadorowie nie będą już też odpowiadać za dysponowanie mieniem placówki; proces wyboru kandydatów będzie nietransparentny;
  • powstanie nowa kategoria "pracownika zagranicznego", którego można będzie zatrudnić na placówce, a po trzech latach pracy przyłączyć do grona zawodowych dyplomatów bez spełnienia wymogów znajomości dwóch języków obcych, posiadania tytułu magistra;
  • przebieg kariery dyplomatycznej zostanie jeszcze mocniej uzależniony od decyzji kierownictwa resortu: obcinanie dodatku służby zagranicznej za odmowę przyjęcia placówki, możliwość wyjazdu na placówkę dopiero po sześciu miesiącach od odmowy;
  • zawodowi dyplomaci nie będą mogli pełnić funkcji w związkach zawodowych.

Ustawa wprowadza też zasadę, że stosunek pracy osoby, która ukończyła 65. rok życia, automatycznie wygasa. Początkowo chodzić miało wyłącznie o członków służby cywilnej. Po nowelizacji przepis ten rozszerzono także na pracowników zagranicznych i krajowych, niebędących członkami korpusu. Decyzja o ew. pozostaniu w pracy danej osoby należeć będzie do kierownictwa resortu i nie będzie od niej odwołania.

"W Ministerstwie będą mogli zostać pupile obecnego kierownictwa, a odejść ci, których nie udało się usunąć w ramach tzw. dekomunizacji MSZ” – komentowała dla OKO.press amb. Grażyna Sikorska, była Dyrektor Generalna Służby Zagranicznej.

Polityk w roli kadrowego?

Kluczowym pytaniem pozostaje, kto obejmie zupełnie nowo utworzone stanowisko "kadrowego", czyli Szefa Służby Zagranicznej. Zgodnie z nową ustawą to on, a nie jak dotychczas Dyrektor Służby Zagranicznej, będzie sprawował pieczę nad polityką zatrudnienia w resorcie.

W MSZ mówi się, że będzie to osoba o silnym umocowaniu politycznym i dotychczas niezwiązana z MSZ. Do objęcia posady nie będzie potrzebne doświadczenie w dyplomacji. Wystarczą trzy lata na stanowisku kierowniczym „związanym bezpośrednio ze stosunkami międzynarodowymi”.

Początkowo pracownicy ministerstwa zakładali, że Szefem Służby Zagranicznej zostanie Andrzej Papierz.

Ale w kwietniu minister Rau odwołał go ze stanowiska Dyrektora Służby Zagranicznej. Jak nieoficjalnie wiadomo: za błędy w nowej ustawie. A zwłaszcza za to, że w ocenie skutków regulacji nie przewidział budżetu na jej uruchomienie. Zabraknąć miało dziesiątek milionów złotych. Dla borykającego się z problemami finansowymi resortu to poważny cios.

Mimo to odwołany Papierz ma już wkrótce zostać ambasadorem RP w Turcji. Po jego dymisji resort przeszedł już pewną reorganizację. Jak pisaliśmy, do Biura Spraw Osobowych MSZ trafił m.in. Radosław Peterman, były kadrowiec MON i współpracownik Antoniego Macierewicza.

Pracownicy ministerstwa, z którymi rozmawialiśmy, wskazują też, że wiele kierowniczych stanowisk pozostaje obecnie nieobsadzonych. Dyrektorów i/lub wicedyrektorów brakuje w Departamencie Dyplomacji Publicznej i Kulturalnej, Departamencie Współpracy Rozwojowej, Biurze Spraw Osobowych, Biurze Ministra, Biurze Dyrektora Generalnego, Inspektoracie Służby Zagranicznej i Biurze Administracji.

Zdaniem naszych rozmówców resort może czekać powołaniem dyrektorów na nowego Szefa Służby Zagranicznej. To on zatwierdzać będzie kandydatów i kandydatki.

Tajemnice MSZ

Nowa ustawa o służbie zagranicznej przyniesie także inną poważną zmianę: członkowie służby zagranicznej zostaną objęci nową kategorią tajemnicy dyplomatycznej. Ma ona oznaczać „informacje, dane oraz wiedzę”, które nie są informacjami niejawnymi (o tych mówi osobna ustawa), ale które powinny być udostępniane wyłącznie „osobom to tego uprawnionym”.

Ustawodawca podkreśla, że tajemnicą będą informacje, z którymi dany pracownik lub dana pracownica zapoznali się w pracy, a których ujawnienie "mogłoby zaszkodzić polityce zagranicznej RP" oraz "naruszać jej wizerunek międzynarodowy".

W ustawie czytamy także, że za ujawnienie takich informacji zatrudnionym w resorcie grozić będzie dyscyplinarka. Jeżeli komisja dyscyplinarna prawomocnie stwierdzi naruszenie tajemnicy, dana osoba natychmiast zostanie zwolniona.

Po co rząd wprowadza tę dodatkową kategorię? Nie wiadomo, bo w uzasadnieniu brakuje jakiegokolwiek wytłumaczenia.

"Tajemnica dyplomatyczna będzie mogła objąć w zasadzie każdy dokument. Mamy do czynienia z przesłanką »wizerunku Polski«, która jest bardzo ocenna. Trudno powiedzieć, jakie konkretnie działania mogłyby zaszkodzić temu wizerunkowi” – komentował dla OKO.press Krzysztof Izdebski, prawnik i dyrektor programowy Fundacji ePaństwo.

Niewykluczone, że zamiarem autorów ustawy jest wywołanie wśród pracowników MSZ efektu mrożącego. Już dziś, ze względu na wysoki poziom uzależnienia przebiegu kariery od uznaniowej decyzji kierownictwa, dyplomaci rzadko ujawniają nieprawidłowości w działaniach resortu. Teraz z pewnością będzie z tym jeszcze gorzej.

Dla obywateli oznacza to jeszcze bardziej ograniczony dostęp do informacji o działaniach organów władzy, teoretycznie gwarantowany im w art. 61 konstytucji.

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze