0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 10.02.2025 Warszawa , ulica Ksiazeca 4 , Gielda Papierow Wartosciowych . Premier Donald Tusk podczas wydarzenia „ Polska . Rok przelomu ” . Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.pl10.02.2025 Warszawa ...

„Rok 2025 będzie rokiem przełomu, na który czekaliśmy tak długo. Postanowiliśmy rozpocząć nowy etap. Jest możliwe w Polsce, żeby przegonić tych, którzy do niedawna patrzyli na nas z góry” – mówił w poniedziałek 10 lutego 2025 premier Donald Tusk podczas wydarzenia zatytułowanego „Polska. Rok Przełomu”, zorganizowanego w siedzibie Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie.

„W Polsce inwestycje w roku 2025 to będzie ponad 650 miliardów złotych i jesteśmy przekonani w rządzie, że to jest ostrożny szacunek. Dzisiaj właściwie mógłbym (...) powiedzieć, że będzie bliżej 700 mld niż 650. To jest kwota rekordowa, takiej nie było jeszcze w historii polskiej gospodarki” – mówił premier.

Dużo czy mało?

W takiej sytuacji posługiwanie się wartościami bezwzględnymi mówi nam jednak niewiele. Jeżeli bowiem mamy do czynienia z rosnącą gospodarką – a Polska wciąż rozwija się bardzo dynamicznie, szczególnie na tle naszych partnerów z Unii Europejskiej – to każdy kolejny rok powinien być rekordowy pod względem środków na inwestycje wyrażonych w złotówkach. W przeciwnym wypadku mamy do czynienia z regresem. To dlatego politycy mówiący o „rekordowych wydatkach” na jakiś cel i podający nominalne kwoty zawsze powinni budzić nasza ostrożność.

Jeśli w 2025 roku inwestycje w Polsce wyniosą 650 mld zł, nie będzie to żaden przełom.

Według danych GUS w 2023 roku było to 604 mld zł. Danych za 2024 rok jeszcze nie ma, choć będzie to na pewno więcej niż w 2023 roku. Przy inflacji na poziomie 3,7 proc. w 2024 roku i około 4-5 proc. w 2025 roku 650 mld zł nie powinno na nikim robić wrażenia.

Gdyby inflacja w tym roku wyniosła 4 proc., to 604 mld zł inwestycji z 2023 roku podniesione o poziom inflacji w 2024 i 2025 roku wyniosłoby… 651 mld zł.

Premier mówi, że będzie to raczej bliżej 700 mld zł. Wciąż jednak trudno nazwać to przełomem. Według założeń budżetu na 2025 rok PKB ma wynieść 3,98 bln zł. Na konferencji w siedzibie GPW minister finansów mówił, że perspektywy są dobre, a wzrost może być wyższy, niż pierwotnie zakładano. Podnieśmy tę wartość do 4 bln. Wówczas 650 mld zł to 16,25 proc. naszego PKB w przyszłym roku, 700 mld zł – 17,5 proc.

Stopa inwestycji

W 2023 roku stopa inwestycji wynosiła 17,7 proc., w 2024 szacunki wskazują na 17,4 proc. O przełomie nie ma mowy.

„Warto byłoby pójść za ciosem i dojść do 20 proc. PKB do końca kadencji i do 22 proc. PKB, średniej UE, do 2030 roku” – sugeruje we wpisie w mediach społecznościowych ekonomista prof. Marcin Piątkowski. Premier Tusk nic takiego jednak nie przedstawił. Może dlatego, że pamięta, jak skończyły się podobne zapowiedzi poprzedniego rządu.

W 2016 roku PiS z dumą ogłosiło „Plan Morawieckiego” znany później jako Strategia na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Ówczesny minister rozwoju Mateusz Morawiecki mówił wówczas, że do 2020 roku polska stopa inwestycji osiągnie 25 proc. Okazało się to zupełnie nierealne, a polskie zmagania, by na inwestycje przekazywać więcej, mają już długą historię.

Czym bowiem dokładnie jest stopa inwestycji?

Definicja GUS mówi: „Stopa inwestycji obrazuje stosunek wartości nakładów brutto na środki trwałe do wartości produktu krajowego brutto”. Te „nakłady brutto na środki trwałe” to właśnie te inwestycje, o których mówił wczoraj premier Tusk, i o których w trakcie swoich rządów mówił Mateusz Morawiecki.

A czym dokładnie są te nakłady? Lista jest długa. To między innymi: zakupy maszyn, modernizacja infrastruktury, budowa nowych hal przez firmy. Budowa mieszkań, zakup sprzętu transportowego, także systemów uzbrojenia. To wydatki, które powiększają nasze możliwości i moce wytwórcze. Ale uwaga – nie ma w nich inwestycji w kapitał ludzki, czyli np. w edukację.

Na konferencji premier Tusk mówił m.in. o 180 mld inwestycji w infrastrukturę kolejową i 65 mld zł w infrastrukturę energetyczną w kolejnych latach.

Przeczytaj także:

Inwestycje publiczne to mniejsza część inwestycji

Co do zasady wysoka stopa inwestycji zwiększa potencjał rozwoju. Między kryzysem finansowym 2008 roku a 2015 rokiem nasza stopa inwestycji była w okolicy średniej unijnej, później zaczęła spadać – tkwimy w tym stanie już dekadę. Tymczasem dalej jesteśmy w stanie utrzymać wysokie tempo rozwoju. Istnieją hipotezy, że ostatecznie stopa inwestycji nie jest aż tak istotna, jak się to wcześniej przyjmowało. Może to być problem z liczeniem tego złożonego wskaźnika lub kwestia specyficznej struktury polskiej gospodarki.

Tak czy inaczej – obecny i poprzedni premier uważają ten wskaźnik za istotny. A o inwestycjach w ostatnich kilku latach mówiło się dużo. Stał się to temat polityczny i wskaźnik, czy dany polityk jest uważany za ambitnego i chce skoku rozwojowego Polski. Symbolem tego podejścia stał się Centralny Port Komunikacyjny. Ale o samym CPK na konferencji na GPW nie mówiło się wiele.

Dodajmy jeszcze, że rząd ma bezpośredni wpływ tylko na inwestycje publiczne. A te stanowią jedynie około 30 proc. całej stopy inwestycji. Trudno tutaj oczekiwać cudów – bardzo duże nakłady z roku na rok mogłyby podnieść nasz wskaźnik o 1-2 pkt procentowe, ale nie zmieniłyby diametralnie pozycji Polski wobec innych krajów UE. Reszta to natomiast inwestycje prywatne, które kształtuje się dużo trudniej.

To może być zaskakujące, ale brakuje nam dobrej, ugruntowanej wiedzy, dlaczego poziom inwestycji prywatnych w stosunku do PKB jest w Polsce tak niski. Jedną z hipotezstawia ją ekonomista Marek Skawiński w portalu xyz – jest to, że mamy w Polsce zbyt mało spółek z osobowością prawną. A to te spółki są bardziej skłonne do ponoszenia ryzyka. Sam autor pisze jednak, że wymaga to dalszych badań.

Główny wniosek jest więc taki: Donald Tusk nie zaproponował nam żadnego przełomu w kwestii poziomu inwestycji w Polsce. I nie wygląda dziś na to, by taki miał nastąpić. Dobra wiadomość jest natomiast taka, że niekoniecznie oznacza to, że nasz wzrost gospodarczy niedługo się wyczerpie. Jak to często bywa: politycy sobie, gospodarka sobie.

Tusk do Brzoski: pomożecie?

Drugim szeroko komentowanym ogłoszeniem z konferencji na GPW było zaangażowanie prezesa InPostu Rafała Brzoski w walkę z regulacjami w Polsce.

Deregulacja to kolejne modne ostatnio hasło. Nie jest nowe, ale wiadomo, skąd przyszło tym razem: w Stanach Zjednoczonych w ekipie Donalda Trumpa twarzą deregulacji stał się miliarder Elon Musk. Inspiracja jest tu oczywista: Muskiem Tuska ma być Brzoska.

„Jeśli mówimy o energii, która drzemie w ludziach, to musimy mocno podkreślić jedną rzecz. Deregulacja. Musimy przejść od sloganów do bardzo konkretnych decyzji” – mówił wczoraj premier Tusk. Ale konkretów brakowało. Poza zaangażowaniem Brzoski i innych przedsiębiorców. Tusk chce, by sami przygotowali propozycje deregulacyjne.

„Na konferencji rzucono mi rękawicę – podejmuję wyzwanie„. I zapewnił: ”Zrobię wszystko, by zjednoczyć środowiska przedsiębiorców i wspólnie – z politykami wszystkich opcji, rządem, urzędnikami oraz organizacjami społecznymi – przygotować konkretne propozycje zmian deregulacyjnych” – napisał Brzoska w mediach społecznościowych w odpowiedzi na apel premiera.

Zespół do spraw deregulacji

Co ciekawe, od niemal roku przy Ministerstwie Rozwoju i Technologii istnieje Zespół ds. Deregulacji i Dialogu Gospodarczego. W skład zespołu wchodzi 18 organizacji zrzeszających przedsiębiorców, m.in. Konfederacja Lewiatan i Business Centre Club.

„Zespół zajmował się będzie m.in. propozycjami zmian prawa, których celem będzie uproszczenie prowadzenia działalności gospodarczej. Jednym z projektów ustaw, nad którymi będzie pracował, jest pakiet deregulacyjny, który ma m.in. uprościć zasady zakładania i prowadzenia firm oraz proponować przyjazne przedsiębiorcom rozwiązania prawne” – czytamy na stronie ministerstwa.

Pakiet deregulacyjny trafił już na komitet stały Rady Ministrów. Ale zastrzeżenia do niego ma Ministerstwo Finansów.

Wygląda więc na to, że Rafał Brzoska mógł zostać wciągnięty do wewnątrzkoalicyjnej rozgrywki między KO i PSL. Gdyby deregulacja była priorytetem całego rządu, pakiet deregulacyjny mógłby zawierać dokładnie te rozwiązania, do których chce dążyć Donald Tusk. Na razie pakiet jest oceniany jako zbyt zachowawczy, a Ministerstwo Finansów i tak nie chce się na niego zgodzić.

We wtorek 11 lutego 2025 premier Tusk powiedział przed posiedzeniem rządu:

„W piątek po raz pierwszy spotkam się z zespołem, który będzie pracował ze strony przedsiębiorców i menedżerów pod kierunkiem pana Rafała Brzoski, który zdecydował się przyjąć moją propozycję”.

Na razie więc plan deregulacji zaczyna się więc od stworzenia drugiego bytu, który ma mniej więcej to samo zadanie co pierwszy. Problematyczne jest też namaszczenie na wielkiego deregulatora biznesmena, który może mieć bezpośredni interes w zmianie konkretnych regulacji. Taka sytuacja budzi pytania o możliwy konflikt interesów.

Kolejna próba

Nikt jednak nie mówi dziś o konkretach, najwyraźniej musimy więc poczekać, co pokaże zespół pod przewodnictwem Rafała Brzoski.

Hasło deregulacji i ułatwień dla przedsiębiorców nie jest nowe ani w polskiej polityce, ani nawet w Platformie Obywatelskiej. W grudniu 2007 roku powołana została sejmowa Komisja Nadzwyczajna „Przyjazne Państwo”, której przewodniczył Janusz Palikot. Zadaniem komisji był „przegląd i analiza przepisów w celu wskazania przepisów niejasnych, niespójnych, nieskutecznych, zbędnych lub nadmiernie regulujących”.

Komisja nie miała zbyt wielkiego wpływu na polskie życie gospodarcze a „Większość postulatów i pomysłów, które przedstawili przedsiębiorcy, nie znalazło uznania członków komisji”.

Niewykluczone, że tym razem będzie podobnie – premier pokazał, że chce współpracować z biznesem, że będzie walczył z modnym w dzisiejszej debacie publicznej problemem. A sam proces wypracowania zmian może być długi i żmudny. I nie ma gwarancji, że da nam to coś wymiernego.

Ekonomista dr Maciej Bukowski z think tanku Wise Europa ocenia w mediach społecznościowych, że „może coś tam punktowo zostanie zmienione, poprawione, ale wypadkowy efekt będzie niewielki, bo nawet nie będzie świadomości, do czego należy dążyć i dlaczego”.

A i sama kwestia nadmiernych regulacji ciążących gospodarce oczywista nie jest. Na początku lutego Tomasz Makarewicz na przykładzie Unii Europejskiej pisał, że przeregulowanie UE to mit, a najpoważniejsze problemy leżą gdzie indziej.

Podatek Belki i pieniądze na AI

Co jeszcze padło na konferencji na GPW?

Sporo uwagi poświęcono rynkom finansowym. Padły obietnice między innymi: zwiększenia limitów wpłat na IKZE i ograniczenia podatku Belki.

Minister Domański zapowiedział zwiększenie nakładów na naukę. I tym razem nie było mowy tylko o nakładach nominalnych, ale też, co kluczowe, tych w stosunku do polskiego PKB. To oczywiście słuszny krok, a może mieć to bezpośredni związek z rozwojem Polski – ekonomiczny konsensus mówi, że inwestycje w naukę pozytywnie wpływają na wzrost gospodarczy. Wielokrotnie w OKO.press pisaliśmy, że nakłady na naukę są w Polsce zbyt niskie. Możemy jedynie wyrazić żal, że rok przełomu nie nastał miesiąc temu, kiedy jeszcze pracowano nad kształtem ustawy budżetowej na 2025 rok.

Minister finansów zapowiedział też:

„Pracujemy nad specjalnym 300-milionowym funduszem deep tech, który będzie inwestował m.in. w bezpieczeństwo cybernetyczne, technologie kosmiczne, satelity, sztuczną inteligencję oraz w tzw. technologie podwójnego zastosowania”.

To kolejna odpowiedź na popularny i ważny na świecie temat, czyli rozwój sztucznej inteligencji. Pytanie, czy jeżeli mamy w tym obszarze możliwości rozwoju i uznajemy to za priorytet, to czy 300 mln to nie za mało. Dla porównania renta wdowia (choć to wydatek z zupełnie innego porządku) będzie rząd kosztować około 11 mld zł. Tego samego dnia, 10 lutego, Emmanuel Macron ogłosił w Paryżu inwestycje w rozwój AI warte… 109 mld euro. To kwota na kilka lat i niepochodząca tylko od francuskiego rządu. Ale trudno nie zauważyć: różnica w skali jest ogromna.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze