0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: RPO Marcin WiącekRPO Marcin Wiącek

Wszystko zaczęło się od Rady Miasta Częstochowy, która 15 grudnia 2022 roku uchwaliła stanowisko w sprawie finansowania katechezy. Samorządowcy skierowali apel do premiera Mateusza Morawieckiego i ministra edukacji Przemysława Czarnka o podjęcie inicjatywy zlikwidowania finansowania lekcji religii z budżetu miasta.

Rada informuje w dokumencie, że w częstochowskich szkołach jest 131,08 etatów nauczycieli religii (księży, sióstr oraz katechetów), których roczne koszty wynoszą ponad 9,5 miliona złotych. wydatki ponoszone na lekcje religii są w 70 proc. pokrywane z subwencji oświatowej, 30 proc. to zaś dochody własne miasta.

„Rokrocznie coraz więcej uczniów rezygnuje z uczestnictwa w lekcjach religii, pomimo tego koszty organizacji zajęć nie maleją.

Wobec bardzo ciężkiej sytuacji gospodarczej, przed którą zostały postawione samorządy, w tym Częstochowa, oraz dynamicznie rosnących kosztów obsługi systemu edukacji, zwracamy się z prośbą o likwidację finansowania lekcji religii z budżetu miasta Częstochowy. Zaprzestanie finansowania lekcji religii z budżetu miasta nie jest projektem wymierzonym przeciwko żadnej religii ani przeciwko żadnemu kościołowi. Nasz apel dotyczy likwidacji finansowania zajęć wszystkich wyznań" - precyzowano w stanowisku.

Interweniuje Akcja Katolicka

Uchwałę rady miasta, w której większość ma Lewica, poparło 12 radnych, 11 było przeciw, 2 wstrzymało się od głosu, trzech nie głosowało. Sprawa odbiła się głośnym echem, częstochowscy samorządowcy szybko znaleźli swoich naśladowców. W Krakowie jeden z radnych (z ugrupowania Przyjazny Kraków) zaproponował, by miasto wystosowało do rządu apel o całkowite wstrzymanie finansowania lekcji religii z budżetu centralnego i samorządowego i zaproponowało księżom i katechetom prowadzenie zajęć w ramach wolontariatu. Stanowiska ostatecznie nie uchwalono, pomimo złagodzenia jego wymowy (ograniczono się do postulatu opłacania religii z budżetu centralnego).

Propozycje samorządów wzbudziły ogromny sprzeciw wśród przedstawicieli prawicowych ugrupowań oraz środowisk kościelnych.

Akcja Katolicka Archidiecezji Częstochowskiej zwróciła się do prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry, rzecznika praw obywatelskich, prof. Marcina Wiącka i rzecznika praw dziecka Mikołaja Pawlaka z wnioskami o przyjrzenie się sprawie i podjęcie interwencji. „Uważamy, że samo podjęcie uchwały – bez względu na to, jaką ona otrzyma nazwę, nawet apelu – jest złamaniem obowiązującego w Polsce prawa. Nasz podstawowy zarzut dotyczy tego, że w tym dokumencie dyskryminowani są katecheci, a także wierzący uczniowie. Co więcej, dzieci i młodzież pozbawia się prawa do odebrania starannego wykształcenia, wobec tego PG, PRO i PRD nie mogą milczeć” – stwierdził dr Artur Dąbrowski, prezes Akcji Katolickiej Archidiecezji Częstochowskiej.

RPO nie podejmie interwencji, ale...

Pod koniec stycznia RPO odpowiedział Akcji Katolickiej, wskazując, że po przeanalizowaniu sprawy nie znalazł podstaw do podjęcia działań w granicach swoich kompetencji. W odpowiedzi wyjaśniał, że uchwała częstochowskich radnych jest apelem o likwidację finansowania lekcji religii z budżetu miasta i jako taka nie wywiera skutków prawnych dla mieszkańców, ani nie oznacza zaprzestania finansowania takich zajęć ze środków publicznych. Pismo jest jedynie postulatem skierowanym „do centralnej administracji rządowej o podjęcie inicjatywy legislacyjnej zmierzającej do przeniesienia ciężaru finansowania lekcji religii z samorządów na państwo i pokrywania ich w całości z państwowej subwencji oświatowej".

„Wydaje się, że uchwałę należy wiązać przede wszystkim z obserwowanym w ostatnich latach szybszym wzrostem wydatków ponoszonych przez jednostki samorządu terytorialnego na oświatę, przewyższającym wzrost subwencji oświatowej. Na problem zwróciła uwagę m.in. Najwyższa Izba Kontroli w opublikowanej w 2022 roku informacji o wynikach kontroli »Finansowanie zadań oświatowych realizowanych przez jednostki samorządu terytorialnego« (...)

W samej uchwale nie znalazły się zaś treści o charakterze dyskryminującym, a tym bardziej mogące nosić znamiona mowy nienawiści" – czytamy w stanowisku.

Przeczytaj także:

RPO: państwo ma obowiązek finansować lekcje religii

RPO Marcin Wiącek nie ograniczył się jednak do wyjaśnienia, że dokument częstochowskich radnych jest tylko apelem i że mieści się w granicach debaty publicznej.

„Finansowanie religii ze środków publicznych ma umocowanie w art. 53 ust. 4 Konstytucji RP. W doktrynie prawa wskazuje się, że ustrojodawca, określając po stronie rodziców i uczniów prawo podmiotowe do edukacji religijnej w szkole publicznej, nałożył na władze publiczne obowiązek organizowania lekcji religii, a zatem i ponoszenia ich kosztów. Finansowanie edukacji religijnej w szkole publicznej nie należy zatem do zakresu swobody ustawodawcy zwykłego, ale jest konstytucyjnym obowiązkiem władz publicznych" – stwierdził w piśmie RPO.

Art. 53 ust. 4 Konstytucji RP brzmi:

„Religia kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej może być przedmiotem nauczania w szkole, przy czym nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych osób".

Na te same argumenty, co RPO w 2016 roku powoływał się rząd PiS w stanowisku wobec obywatelskiego projektu „Świecka szkoła", który proponował wprowadzenie zakazu finansowania religii ze środków publicznych.

„Według rządu, finansowanie zajęć z religii przez kościoły lub inne związki wyznaniowe, czyli praktycznie przez rodziców, którzy są członkami tych wspólnot, byłoby naruszeniem dwóch konstytucyjnych zasad: wolności religii i bezpłatności nauki. Art. 53 ust. 4 Konstytucji RP mówi o tym, że religia kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej, może być przedmiotem nauczania w szkole. Dlatego wprowadzenie odpłatności za uczestnictwo w nauczaniu religii organizowanej w szkole publicznej mogłoby zostać odebrane jako naruszanie zagwarantowanej wolności religii" – ocenił rząd.

Ekspert: to błędna, klerykalna interpretacja

Czy zatem Rzecznik ma rację powtarzając interpretację mówiącą o konstytucyjnym obowiązku organizacji i finansowania lekcji religii w szkołach?

„To nieprawda. Rzecznik źle to interpretuje. Dziwię się temu stanowisku. Artykuł 53 ust. 4 wyraża tylko tyle, że religia może być nauczana w szkole. Nie ma żadnych norm konstytucyjnych, które nakazywałyby finansowanie takich lekcji ze środków publicznych.

To prokościelna, wręcz klerykalna interpretacja RPO, która w żaden sposób nie wynika z przepisów Konstytucji"

- mówi OKO.press dr hab. Paweł Borecki z Katedry Prawa Wyznaniowego Uniwersytetu Warszawskiego, jeden z założycieli Polskiego Towarzystwa Prawa Wyznaniowego.

„Konstytucja nie przesądza także o tym, że lekcje religii muszą być organizowane w szkołach. Dziwię się takiej interpretacji Rzecznika. Przepis jest jasny - religia »może być przedmiotem nauczania w szkole«, a nie »ma być przedmiotem nauczania w szkole«. Przy czym nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych osób".

Jak religia trafiła do szkół?

Jak pisał w OKO.press Piotr Pacewicz, religia została wprowadzona do szkół instrukcją ministra edukacji, prof. Henryka Samsonowicza z 1990 roku. Był to jeden z gestów wdzięczności demokratycznych elit za popieranie opozycji przez Kościół w czasach PRL i pomoc w porozumieniu Okrągłego Stołu, a także nadziei na wsparcie Kościoła dla integracji Polski z Unią Europejską.

Tę decyzję rządu Mazowieckiego próbowała zablokować ówczesna rzeczniczka praw obywatelskich, prof. Ewa Łętowska, lecz Trybunał Konstytucyjny oddalił jej skargę, stwierdzając, że religia w szkołach nie będzie miała wpływu na świeckość państwa ani na jej egzekwowanie.

Trzech sędziów TK zgłosiło wtedy jednak zdania odrębne, a sama rozprawa przed Trybunałem była słynna także z innego powodu. Otóż reprezentujący rząd przed TK zastępca Prokuratora Generalnego Janusz Eksner powiedział: „Jedną z przyczyn patologii społecznej jest skażenie ducha ateizmem, najgorszą z religii, pustoszącą umysły i serca". W tamtych czasach sprzed Twittera było to przekroczeniem norm debaty publicznej. Eksner został zdymisjonowany przez premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego.

Znowelizowana ustawa o systemie oświaty z 1991 roku mówiła o organizacji religii przez publiczne placówki „na życzenie rodziców”. Rozporządzenie ministra edukacji z 1992 roku przyklepało obecność religii w planie lekcji, a także formalnie potwierdziło możliwość wieszania krzyży w salach szkolnych.

Na mocy Konkordatu, który w 1993 roku Polska zawarła ze Stolicą Apostolską:

  • „Szkoły publiczne podstawowe i ponadpodstawowe oraz przedszkola, prowadzone przez organy administracji państwowej i samorządowej, organizują zgodnie z wolą zainteresowanych naukę religii w ramach planu zajęć szkolnych i przedszkolnych.
  • Program nauczania religii katolickiej oraz podręczniki opracowuje władza kościelna i podaje je do wiadomości kompetentnej władzy państwowej.
  • W sprawach treści nauczania i wychowania religijnego nauczyciele religii podlegają przepisom i zarządzeniom kościelnym, a w innych sprawach przepisom państwowym”.

Zapis konkordatu gwarantuje dokładnie, że jeżeli są chętni, to państwo musi zapewnić naukę religii w szkole.

Czy można zaprzestać finansowania publicznego?

W ostatnich latach regularnie pojawiały się projekty obywatelskie lub autorstwa ugrupowań politycznych, które zakładały zniesienie obecnego modelu finansowania lekcji religii.

„Konkordat w art. 12 stanowi, że publiczne szkoły podstawowe i ponadpodstawowe oraz przedszkola prowadzone przez organy administracji państwowej i samorządowej organizują zgodnie z wolą zainteresowanych naukę religii w ramach planu zajęć.

Pojęcie organizowania pojmowane kompleksowo zakłada również finansowanie lekcji religii ze środków publicznych, czyli odpowiednio przez organy państwowe lub samorządowe. W tym zakresie proponowana zmiana jawi się jako sprzeczna z traktatem ze Stolicą Apostolską" - tak dr hab. Paweł Borecki oceniał w 2019 roku propozycje Inicjatywy Polskiej oraz Nowoczesnej, które zakładały wycofanie finansowania publicznego dla tych lekcji.

W styczniu 2021 Instytut Strategie 2050 - think tank partii Szymona Hołowni proponował z kolei współdzielenie kosztów zajęć przez kościoły i związki wyznaniowe, samorządy i państwo. Prawnicy wyznaniowi ze Stowarzyszenia SOISH w komentarzu do propozycji Instytutu również podkreślają, że ani konstytucja, ani konkordat nie nakazują organizowania religii w szkołach, a tylko stwarzają taką możliwość. Ale zwracali uwagę, że „jak długo religia stanowi przedmiot nauczania w publicznym systemie edukacji, tak długo na gruncie prawa musi być traktowana równoważnie z innymi przedmiotami, co odnosi się również do zasad finansowania i statusu jej nauczycieli. Dopiero zmiana jej charakteru pozwoliłaby na zastosowanie innych niż obowiązujące, rozwiązań finansowych”.

Polacy chcą wyprowadzenia religii ze szkół

Wygląda więc na to, że w świetle przepisów konkordatu oraz ustaw oświatowych samorządy będą miały wciąż obowiązek finansowania lekcji religii (to ok. 1,5 miliarda złotych rocznie w skali kraju), jeśli wciąż znajdą się uczniowie chętni w nich uczestniczyć. Tych jest jednak oczywiście coraz mniej, zwłaszcza w dużych miastach.

CBOS bada deklarację uczestnictwa w zajęciach wśród uczniów szkół ponadpodstawowych od 2010 roku. Przed 12 laty w grupie 17-19 lat aż 93 proc. badanych uczęszczało na lekcje religii.

W 2018 roku ten odsetek spadł do 70 proc., a w 2022 — do 54 proc.

Przemiany te znajdują potwierdzenie w danych udostępnianych przez samorządy. Rekord pobił ostatnio Wrocław, którego władze przekazały, że w szkołach ponadpodstawowych na religię chodzi zaledwie 18,5 proc. uczniów i uczennic.

W dynamicznie sekularyzującym się w ostatnich latach polskim społeczeństwie zaprzestanie finansowania religii z budżetu wydaje się być wręcz zachowawczym hasłem. Sejmowa Lewica proponuje całkowite wyprowadzenie tych lekcji ze szkół, a postulat ten popiera coraz więcej badanych.

W sondażu Ipsos dla OKO.press w listopadzie 2022 roku zapytaliśmy Polki i Polaków o to, gdzie powinny odbywać się te zajęcia. Aż 61 proc. stwierdziło, że powinny mieć miejsce w parafii, 29 proc. że w szkole. 6 proc. badanych wybrało odpowiedź "nigdzie".

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze