0:00
0:00

0:00

W Genewie zakończył się trzydniowy przegląd przestrzegania w Polsce praw osób z niepełnosprawnościami. Komitet ONZ ds. osób z niepełnosprawnościami po raz pierwszy sprawdził, w jaki sposób rząd realizuje ratyfikowaną przez nasz kraj w 2012 r. Konwencję o Prawach Osób Niepełnosprawnych.

O sprawozdaniu rządu PiS i krytyce, z którą do Genewy pojechały organizacje pozarządowe, a także zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich dr Sylwia Spurek, dokładnie pisaliśmy tutaj.

  • Rząd – ten, jak i każdy poprzedni – pisze przede wszystkim o aktach prawnych, o przepisach. Brakuje informacji, czy i w jaki sposób te przepisy są realizowane. Brakuje danych statystycznych, analiz i diagnoz, brakuje refleksji i wniosków. Mamy przepisy dotyczące wsparcia dla osób z niepełnosprawnościami, ale nie wiadomo, ile osób z nich skorzystało, czy one były w pełni prawidłowo zrealizowane.
  • Konwencja zakłada, że osoba z niepełnosprawnością powinna mieć wszystkie prawa człowieka i móc je realizować tak samo jak pozostali obywatele. Państwo powinno więc oszacować rodzaje, intensywność, częstotliwość wsparcia dla danej osoby, co zrobić, żeby taka osoba była jak najbardziej samodzielna, a nie zasiłkami i świadczeniami wpędzać ją cały czas w niesamodzielność.
  • Rząd np. pisze, że kobiety z niepełnosprawnościami mają dostęp do świadczeń, pomocy i wsparcia w przypadku przemocy domowej na zasadach ogólnych. W ogóle nie jest uwzględniany fakt, że te kobiety mogą napotykać różnego rodzaju bariery i ograniczenia. Dobrym przykładem jest to, czy i w jaki sposób kobieta z niepełnosprawnością ruchową może skorzystać z konsultacji lekarza ginekologa. Czy może dojechać do placówki, czy gabinet jest przygotowany na przyjęcie takiej osoby, a może pielęgniarka lub położna z lekarzem wnoszą tę osobę na fotel ginekologiczny?
  • Rząd odmawia ratyfikacji protokołu fakultatywnego do konwencji, który daje możliwość złożenia skargi indywidualnej do komitetu i oceny przez komitet poziomu wdrożenia danego postanowienia konwencji. RPO razem z ponad 170 organizacjami pozarządowymi wielokrotnie apelował o ratyfikację tego protokołu. Otrzymaliśmy odpowiedź, że rząd nie ratyfikuje tego protokołu. Pełnomocnik rządu ds. równego traktowania powiedział: „My będziemy wewnętrznie rozwiązywać nasze problemy”.

Przeczytaj także:

Dlaczego rząd toleruje "leczenie" homoseksualistów

Pytania do polskiego rządu dotyczyły m.in. praw osób LGBTQ z niepełnosprawnościami, w tym terapii konwersyjnych (inaczej reparatywnych). Opierają się na założeniu, że nienormatywna orientacja seksualna jest zaburzeniem psychicznym, które poddaje się terapii.

Takie podejście co najmniej od lat 90. jest powszechnie odrzucane przez seksuologów i psychologów. W 2016 roku Polskie Towarzystwo Seksuologiczne nazwało je „niezgodnymi ze współczesną wiedzą na temat seksualności człowieka” i ostrzegało, że terapie reparatywne mogą powodować „poważne niekorzystne skutki psychologiczne”.

W Genewie przewodnicząca Komitetu Theresia Degener spytała

dlaczego rząd Polski do tej pory nie podjął żadnych działań, aby zakazać tych szkodliwych praktyk?

Rząd: nie słyszeliśmy i nie finansujemy

W imieniu polskiego rządu odpowiadał Jakub Kubacki z ministerstwa zdrowia (posłuchaj całej odpowiedzi niżej).

Kubacki podkreślił, że jego resort jako część systemu ochrony zdrowia, działa na podstawie opinii towarzystw naukowych, a także międzynarodowych kryteriów takich jak ICD (Międzynarodowa Klasyfikacja Chorób), które jasno stwierdzają, że "nie można leczyć czegoś, co nie jest jednostką chorobową". A taką nienormatywna orientacja seksualna z pewnością nie jest.

[audio m4a="https://oko.press/images/2018/09/ONZ.m4a"][/audio]

Kubacki jednak wywodził, że to nie rząd, a w szczególności jego resort, jest odpowiedzialny za eliminowanie podobnych praktyk .

Najbardziej wątpliwe fragmenty jego wypowiedzi wytłuściliśmy:

  • Bierność rządu tłumaczył "złym przepływem informacji". Według niego informacje o podobnych praktykach nie docierają do instytucji, a zjawisko jest znane jedynie z doniesień medialnych.
  • Ze względu na brak danych trudno powiedzieć, jaka jest skala zjawiska.
  • Tłumaczył, że terapie "nie są w żaden sposób w tym systemie, ani finansowane z tego systemu".
  • Często oskarżenia o prowadzenie podobnych terapii są kierowane do zawodów, które nie są zawodami ściśle medycznymi. Chodzi np. o psychoterapeutów.
  • Sugerował, że obecnie funkcjonujące środki prawne są wystarczające do przeciwdziałania takim sytuacjom.
  • Wszystko to wynika z braku wiedzy grup, do których "ta problematyka" jest kierowana.

Duda i Szydło dają przyzwolenie

Trudno uwierzyć, że polski rząd - wraz z jego instytucjami - nie wie o terapiach konwersyjnych. W marcu 2017 roku w siedzibie Ministerstwa Rozwoju i Inwestycji posłowie zrzeszeni w parlamentarnym Zespole Sympatyków Ruchu Światło-Życie, Akcji Katolickiej oraz Stowarzyszenia Rodzin Katolickich zorganizowali galę wręczenia nagród obrony moralnej „Prawda-Krzyż-Wyzwolenie”. To środowiska, które lansują w Polsce "reparatywne" podejście do orientacji nieheteronormatywnych.

Wydarzenie miało upamiętnić dorobek ks. Jana Blachnickiego, założyciela oazowego Ruchu „Światło-Życie” w Polsce. To właśnie do jego tradycji nawiązuje lubelski ośrodek prowadzący terapie konwersyjne – „Odwaga”.

Podczas gali statuetki odnowy moralnej oprócz lubelskiego ośrodka dostała także ówczesna premier Beata Szydło.

List do uczestników uroczystości w imieniu prezydenta Andrzeja Dudy odczytał Henryk Kowalczyk (dziś minister środowiska w rządzie PiS). Do zgromadzonych mówił: „Powinno być czymś normalnym, że tego typu gale odbywają się w rządowych gmachach.

Instytucje rządowe służą dobru, a Ruch Światło-Życie jest samym dobrem”.

Ministerstwo Zdrowia nie wie, że finansuje?!

Największą przeszkodą w uregulowaniu kwestii terapii konwersyjnych jest brak ustawy o zawodzie psychologa, która jasno zakazywałaby takich praktyk. Dziś państwo nie ma narzędzi, żeby kontrolować takie działania, jak terapie konwersyjne w gabinetach psychologicznych, które dotuje.

Mirka Makuchowska z Kampanii Przeciw Homofobii mówi, że z doświadczeń jej organizacji wynika, że terapeuci, którzy dowiadują się, że pacjent jest osobą LGBT często proponują lub wręcz wymuszają rozpoczęcie "leczenia" homoseksualności.

"Nie ma świadczenia zdrowotnego, które się nazywa 'terapia konwersyjna', ale to i tak się dzieje w gabinetach terapeutów finansowanych przez NFZ" - mówi Makuchowska.

Faktycznie w Polsce brakuje statystyk, które pozwalają stwierdzić, ile osób korzysta z usług prywatnych praktyk prowadzonych przez "terapeutów-reparatystów". Jak dotąd udało się zlokalizować kilka ośrodków, które specjalizują się w "leczeniu" z homoseksualności.

Ośrodki te nie są objęte żadnym nadzorem ani kontrolą, a to prowadzi do nadużyć. Młodzi chłopcy, którzy tam trafiają, bywają molestowani seksualnie przez "terapeutów" pod pozorem uczenia ich „zdrowego dotyku męskiego”. O jednym z takich ośrodków - Pomoc 2002 z Rzeszowa - pisaliśmy w tekście: "Kary za masturbację...".

Zamiast rozkładać ręce rząd powinien sam zbierać informacje na ten temat.

Po zapoznaniu się ze stanowiskiem rządu PiS Komitet ONZ ds. osób z niepełnosprawnościami wyda szczegółowe rekomendacje. Organizacje LGBT mają nadzieję, że wśród nich znajdą się te dotyczące skutecznego przeciwdziałania terapiom konwersyjnym.

Szkodliwość terapii konwersyjnej

Światowa Organizacja Zdrowia wykreśliła homoseksualność ze spisu chorób i zaburzeń w 1993 roku. Jednak "terapeuci reparatyści" zakładają, że orientacji seksualnej można „oduczyć”. Źródeł „skłonności” dopatrują się w anomaliach w relacji rodzic – dziecko, które występują na najwcześniejszym etapie rozwoju (do 3 lat).

W uproszczeniu: każdy gej ma złe relacje z ojcem, a każda lesbijka złe relacje z matką. Doświadczenie duchowego „braku domu” skutkuje „skłonnościami homoseksualnymi”, których można się pozbyć.

Kolebką takiego myślenia są Stany Zjednoczone. Współcześnie rozwija je już tylko wąskie grono „terapeutów” skupionych wokół instytutu National Association for the Research and Therapy of Homosexuality (NARTH).

W 1998 roku Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne wydało stanowisko o szkodliwości terapii reparatywnej.

„Ryzyko jest znaczące, włączając w to możliwość wystąpienia depresji, zaburzeń lękowych i zachowań autodestrukcyjnych.

Wielu pacjentów, którzy poddali się «terapii reparatywnej», relacjonuje, że podawano im mylną informację, że homoseksualiści są samotnymi, nieszczęśliwymi osobnikami, którzy nigdy nie osiągną akceptacji lub satysfakcji. Możliwość, że osoba osiągnie szczęście i satysfakcjonujące relacje interpersonalne jako gej lub lesbijka nie była im przedstawiana, nie omawiano też, jak radzić sobie ze społeczną stygmatyzacją.

"Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne sprzeciwia się wszelkim formom terapii 'reparatywnym' lub 'konwersyjnym', które opierają się na założeniach, że homoseksualizm jest zaburzeniem psychicznym i/lub że pacjent powinien zmienić swoją orientację homoseksualną”.

Do sprzeciwu w 2000 roku dołączyło Amerykańskie Towarzystwo Psychoanalityczne, stwierdzając, że terapia reparatywna jest nieskuteczna, nieetyczna i może przynieść szkodę.

Do Polski terapię reparatywną sprowadzili przedstawiciele katolickiego ruchu Światło-Życie. W Lublinie powstał ośrodek „Odwaga”, na czele m.in. z o. Mieczysławem Kożuchem, który uważa m.in., że akceptacja homoseksualizmu to tylko moda. Metody, które stosują terapeuci-reparatyści i kaznodzieje z lubelskiego ośrodka, opierają na założeniach amerykańskiego terapeuty, założyciela International Healing Foundation, Richarda Cohena.

;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze