0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Akcyza zgodnie z „Leksykonem budżetowym” na stronie sejmu to „rodzaj selektywnego podatku pośredniego, nakładanego na niektóre, ściśle określone, produkty konsumpcyjne”. Dwa powody nałożenia tego podatku to: fiskalny, w którym chodzi o zwiększenie dochodów państwa oraz pozafiskalny, którego celem jest zmniejszenie spożycia określonych produktów.

Jak czytamy w tym samym źródle „akcyza należy do najstarszych danin”.

W Polsce znana była już w XV wieku pod nazwą czopowe, tj. podatku od piwa, miodu, wina (nazwa pochodzi od czopu zatykającego beczkę, w której znajdował się alkohol).

Akcyza obowiązywała także w Polsce w okresie dwudziestolecia międzywojennego. W 1947 roku specjalnym dekretem objęto nią m.in. piwo, napoje winne, bibułkę przeznaczoną do palenia tytoniu, cukier buraczany i trzcinowy, karty do gry, drożdże. [restrict_content paragrafy="0"]

Europejskie minima

Podatek akcyzowy został przywrócony w Polsce w roku 1993.

W 2004 roku dostosowywano nasze przepisy w tej mierze do prawa unijnego. Jeśli chodzi o alkohol, a tego dotyczy niniejszy tekst, UE wyznacza jedynie obowiązujące minima podatkowe.

„Kraje członkowskie mogą nakładać odpowiednio wyższe podatki powyżej obowiązujących minimów, zgodnie z ich własnymi potrzebami” - czytamy na stronie Komisji Europejskiej.

Aktualnie minima te wynoszą:

  • w przypadku wina - 0 euro (14 państw europejskich nie nakłada dziś w ogóle akcyzy na wino),
  • wyroby typu porto, sherry45 euro od 1 hektolitra (100 litrów) wyrobu,
  • piwo0,478 euro od 1 hektolitra za każdy stopień Plato (chodzi o zawartość ekstraktu – głównie cukru) w przeliczeniu na gotowy wyrób,
  • napoje spirytusowe – 550 euro od 1 hektolitra alkoholu etylowego 100 proc. vol. zawartego w gotowym wyrobie.

Akcyza w dół, zyski w górę

Akcyza jest dość delikatnym instrumentem fiskalnym. Stanowi bardzo istotne źródło dochodów państwa (najważniejsze obok VAT i podatku dochodowego obywateli). Jej podniesienie na ogół zwiększa wpływy do budżetu, ale jeśli się „przedobrzy”, mogą też spaść, z racji powiększenia się szarej strefy.

To właśnie chęć ograniczenia szarej strefy stała za decyzją obniżki akcyzy na alkohol o 30 proc. podjętej przez rząd Leszka Millera w roku 2002. Wcześniej wpływy z akcyzy w Polsce w tym zakresie regularnie malały. Po obniżce zaczęły rosnąć. W pierwszym roku o prawie 500 mln zł. Było to – jak wspominał po latach Leszek Miller – związane z radykalnym zmniejszeniem szarej strefy.

Wzrost wpływów z akcyzy z punktu widzenia finansów państwa był niewątpliwym sukcesem. Czy jednak to samo można powiedzieć o stanie zdrowia polskiego społeczeństwa?

Prof. Witold Zatoński, osoba zasłużona dla budowania zdrowia w Polsce, ubolewa, że decyzja z 2002 roku spowodowała wzrost spożycia alkoholu i była przejawem odwrotu od dobrej, chwalonej ustawy z 1982 roku o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi.

„Po 2000 roku politycy wszystkich partii kolektywnie zdemontowali ustawodawstwo zdrowia publicznego w Polsce" - mówił OKO.press kilka miesięcy temu prof. Zatoński. „Zalały nas reklamy alkoholu, zwiększyła się jego dostępność”.

Przeczytaj także:

W efekcie wyraźnie wzrosła konsumpcja. Z danych Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA), na które powołuje się ministerstwo finansów, wynika, że o ile w latach 1993 -2002 przeciętny Polak wypijał 6,5-7 litrów czystego spirytusu na głowę rocznie, o tyle w 2004 już blisko 8,5 litra, by w 2013 zbliżyć się do 10 litrów na głowę. Podobną ilość alkoholu wypiliśmy w roku 2019.

„Taki skok nie mógł nie odbić się na zdrowiu Polaków” – ubolewał z rozmowie z OKO.press Zatoński.

W Polsce spożycie rośnie

W świeżo opublikowanym raporcie „Health at a Glance, 2021” porównano spożycie alkoholu w 29 krajach OECD w latach 2009-2019. Polska obok Łotwy, Indii, Słowenii i Hiszpanii znalazła się w gronie krajów, w których spożycie alkoholu w tym czasie wzrosło. Najwyższy wzrost – o ponad 3 litry czystego alkoholu na głowę rocznie – odnotowano na Łotwie.

W Polsce w 2009 wypijaliśmy 10,5 litra na głowę. 10 lat później spożycie wzrosło o 0,5 litra (dane różnią się nieco w zależności od źródła, każde podaje trochę inne wartości).

Średnia konsumpcja w krajach OECD we wspomnianym dziesięcioleciu spadła z 9,1 na 8,7 litra na głowę. Najwyższe spadki (o 2 litry) zanotowano na Litwie i w Grecji.

2,5 razy więcej zgonów

O tym, że alkohol ma niekorzystny wpływ na zdrowie, nie trzeba nikogo przekonywać. Zdaniem prof. Zatońskiego najdobitniej świadczą zmiany w umieralności Polaków związane bezpośrednio z piciem.

Z analiz opublikowanych w prestiżowym czasopiśmie „JAMA” wynika, że liczba zgonów związanych bezpośrednio ze spożywaniem alkoholu wśród mężczyzn wzrosła w Polsce z 3 256 w roku 2002 do 7 604 w roku 2017. Wśród kobiet wzrost ten był jeszcze bardziej widoczny.

Naukowcy przeanalizowali również dane dotyczące tylko jednej, niezwykle groźnej choroby – alkoholowej marskości wątroby. Wynika ona w 100 proc. z picia alkoholu. Okazuje się, że liczba kobiet, które zmarły z powodu tego schorzenia zwiększyła się w Polsce między 2002 a 2017 rokiem aż siedmiokrotnie!

Wyniki tych badań przedstawialiśmy szczegółowo w OKO.press.

Mamy fioła na punkcie dostępności wódki

„Jesteśmy jedynym krajem w Europie, który – przy naszym sposobie picia - ma tak liberalne przepisy” – przekonywał w udzielonym Grzegorzowi Sroczyńskiemu w 2019 roku wywiadzie długoletni prezes PARPA Krzysztof Brzózka.

„Biznes alkoholowy wydał mnóstwo pieniędzy, żebyśmy obecność flaszki wódki na każdej stacji benzynowej traktowali niemal jak element praw człowieka. Polacy na puncie dostępności wódki mają podobnego fioła jak Amerykanie na punkcie dostępności broni” – mówił Brzózka.

I dalej:

„Jeśli wziąć międzynarodowe standardy zdrowia publicznego, to w Polsce powinien zostać co piąty punkt sprzedaży alkoholu. To nie jest normalna sytuacja, że w samej Bydgoszczy jest więcej punktów sprzedaży niż w całej Norwegii. (…)

„Alkohol jest w Polsce za tani. I wciąż tanieje. Jeśli porównać rok 2001 i 2016, to możemy kupić dwa razy więcej wódki, bo zwiększyły się płace. Tymczasem alkohol powinien drożeć razem ze wzrostem siły nabywczej obywateli”.

Strategia czterech P

PARPA wyceniła jakiś czas temu koszty społeczno-ekonomiczne nadużywania alkoholu w naszym kraju na blisko 31 mld zł. Dla porównania wpływy państwa z akcyzy alkoholu wyniosły w 2018 roku 11,8 mld zł.

Najkosztowniejszą pozycją w tym rachunku, wycenioną na 25 mld zł, jest przedwczesna śmiertelność Polaków w wyniku nadmiernego picia. Leczenie chorób wywołanych przez alkohol kosztował nas ponad pół miliarda rocznie (obecnie już 882 mln zł). Koszty więziennictwa sięgały 213 mln zł, zaś straty w PKB z powodu chorób związanych z alkoholem oszacowano na 631 mln zł.

Wśród skutków społecznych picia należy wymienić też wypadki drogowe czy przemoc w rodzinach.

Co można zrobić, by ograniczyć szkodliwe użycie alkoholu? (Notabene prof. Zatoński uważa, że nie ma bezpiecznej dawki alkoholu. Inni eksperci mówią o ograniczeniu do 100 gramów czystego alkoholu na tydzień).

W przytaczanym już raporcie „Health at a Glance, 2021” jest mowa o strategii czterech P (w języku polskim 3 hasła nie zaczynają się na literę „P”). W jej skład wchodzą:

  • polityka cenowa państwa ograniczająca dostępność do taniego alkoholu;
  • wysokie kary za jazdę po piciu;
  • opieka medyczna (na poziomie POZ) nad osobami pijącymi nadmiernie;
  • ochrona dzieci przed skutkami promocji alkoholu.

„Wszystkie te działania są efektywne i efektywne kosztowo w celu ograniczenia szkodliwego nadużywania alkoholu” – czytamy w raporcie.

103 mld zł do budżetu

Wróćmy zatem do akcyzy, czyli punktu numer 1 w przedstawionej strategii.

Po wspomnianej obniżce z roku 2002 przez 18 lat pozostawała ona na niezmienionym poziomie. Rząd PiS wprowadził jedną 10-cioprocentową podwyżkę w roku 2020.

W tym roku władze postanowiły wykonać bardziej radykalny ruch. W szybkim tempie przygotowano ustawę podnoszącą akcyzę w roku 2022 na piwo, wino, wódkę o 10 proc., by jednocześnie tą samą ustawą zagwarantować podwyżki w kolejnych latach – 2023-27 - o 5 proc.

Przykładowo stawka na alkohol etylowy od 1 stycznia 2022 ma wynosić 6 903 zł od 1 hektolitra alkoholu 100 proc. vol. zawartego w gotowym wyrobie. W roku 2026 akcyza wyniesie natomiast 8 391 zł.

Zdaniem resortu finansów przełoży się to w przyszłym roku na wzrost podatku o ok. 1,5 zł na butelkę wódki i ok. 6 groszy na puszkę piwa.

Mało? Tak by się wydawało. Kiedy jednak popatrzy się na prognozowane wpływy do budżetu, kwoty wcale nie są tak niskie. W przyszłym roku maksymalny wpływ to 2 mld zł, ale już w roku 2027 – 14 mld.

Łącznie prognozowany wzrost akcyzy w latach 2022-27 ma przynieść dodatkowe 103 mld zł do budżetu państwa. To tyle, ile wynosi cały tegoroczny budżet NFZ.

Rzeczywista cena wyrobów alkoholowych w sklepie będzie w przyszłości wyższa z powodu inflacji, wzrostu kosztów zatrudnienia, transportu, aluminium, itd., itp.

Ważna część polityki fiskalnej

Czym ministerstwo finansów motywuje obecną podwyżkę akcyzy?

„Celem proponowanych rozwiązań jest realizowanie zadań Rady Ministrów w zakresie polityki prozdrowotnej poprzez ograniczanie dostępności cenowej napojów alkoholowych i wyrobów tytoniowych i ich substytutów oraz zniwelowanie skutków inflacji, jaka w najbliższych latach prowadziłaby stopniowo do relatywnego spadku cen używek w stosunku do cen innych wyrobów konsumpcyjnych” – czytamy w uzasadnieniu do proponowanej ustawy.

I dalej: „Polityka akcyzowa państwa jest ważną częścią polityki fiskalnej, ale jednocześnie stanowi doskonałe narzędzie regulujące poziom konsumpcji używek mających negatywny wpływ na zdrowie społeczeństwa. Pośrednio ma ona przełożenie na możliwość kontrolowania szkód zdrowotnych ponoszonych przez społeczeństwo oraz wielkości nakładów na działalność profilaktyczną i ich leczenie”.

A zatem ministerstwo dba przede wszystkim o nasze zdrowie, a przy okazji stara się, by alkohol nie stał się relatywnie jeszcze tańszy z racji inflacji. O zasileniu budżetu nie mówi się wprost, a jedynie o tym, iż polityka akcyzowa to ważna część polityki fiskalnej.

„Pośrednio ma ona przełożenie na możliwość…” – już chyba bardziej ostrożnie powiedzieć tego nie można.

Litwa walczy z nadmiernym spożyciem alkoholu

29 września 2021 odbyło się wspólne posiedzenie sejmowych Komisji Finansów Publicznych i Zdrowia. Przemawiała m.in. Katarzyna Michalska, p.o. dyrektora PARPA (Krzysztof Brzózka stracił stanowisko w 2019 roku). Wskazała, że Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, iż zwiększenie akcyzy na alkohol o 100 proc. (plany rządowe to łącznie 35 proc. podwyżka) spowodowałoby, że w Polsce rocznie zmarłoby 500 osób mniej z powodu chorób związanych ze spożyciem alkoholu.

Dr Jurgen Rehm z University of Toronto podczas niedawnej konferencji naukowej, której gospodarzem była Akademia Kaliska, przedstawił efekty znacznej podwyżki akcyzy na alkohol, którą w marcu 2017 roku wprowadziła Litwa.

Akcyzę na piwo i wino podniesiono w tym kraju o 112 proc., a na wyroby spirytusowe o 23 proc. Zdaniem Rehma w rezultacie udało się w ciągu jednego roku uniknąć 1 452 zgonów. Jednocześnie do kasy państwa wpłynęło nieco więcej pieniędzy z akcyzy. „A więc udało się zyskać coś dla społeczeństwa, nie przynosząc strat finansowych” – przekonywał naukowiec.

Warto dodać, że od 1 stycznia 2018 Litwa poszła za ciosem i wprowadziła ograniczenia w sprzedaży alkoholu, a także zakaz jego reklamowania.

  • Zdecydowano, że napoje alkoholowe można nabywać wyłącznie w godzinach 10-20 (poprzednio 8-22), a w niedziele w godzinach 8-15.
  • Alkohol mogą kupować osoby, które ukończyły 20. rok życia.
  • Alkoholu nie można spożywać w samochodach, w transporcie publicznym, w parkach, na stadionach.
  • Od stycznia 2018 zaczął też obowiązywać całkowity zakaz reklamowania alkoholu, a od 2020 roku podczas masowych imprez można handlować tylko niskoprocentowymi trunkami - do 7,5 proc.

Wydaje się więc, że wyraźny spadek spożycia alkoholu na Litwie i poprawa wskaźników zdrowotnych w tym kraju to efekt nie tylko podwyżki akcyzy, ale całościowej polityki państwa w tym zakresie.

Reservoir effect

1 452 mniej zgonów na Litwie rocznie – czy zmniejszenie spożycia alkoholu może tak szybko przełożyć się na zdrowie społeczeństwa?

Okazuje się, że tak. W epidemiologii fenomen ten nosi nazwę „reservoir effect”. Działa on w dwie strony – spadek spożycia może szybko poprawiać wskaźniki zdrowotne, zaś wzrost je pogarszać.

Reservoir effect opisano po raz pierwszy po niemieckiej okupacji Paryża w czasie II wojny światowej.

Pomiędzy 1942 a 1947 rokiem spożycie alkoholu w stolicy Francji spadło o 80 proc. W efekcie już w 1943 roku liczba zgonów z powodu alkoholowej marskości wątroby obniżyła się o połowę, a w roku 1947 o 80 proc.

Inny przykład to niemal natychmiastowy spadek zgonów z powodu marskości wątroby na skutek restrykcji w dostępie do alkoholu wprowadzonych w ZSRR w połowie lat 80. za Gorbaczowa.

Dodatkowe wpływy nie trafią do NFZ

29 października 2021 sejm przegłosował proponowaną przez rząd podwyżkę akcyzy na alkohol (i papierosy, którymi nie zajmujemy się w tym tekście).

Dzień wcześniej w Sejmie miała miejsce dość ostra dyskusja.

Podstawowy zarzut opozycji brzmiał: jedyny cel nowej ustawy to wzrost dochodów państwa. Gdyby ustawodawcy rzeczywiście zależało na zdrowiu obywateli, przynajmniej część pieniędzy zyskanych na podwyżce akcyzy rząd przekazałby bezpośrednio do kasy NFZ.

Janusz Cichoń z KO wspominał m.in. o asymetrii informacji. „W Polsce brakuje informacji na temat szkodliwości alkoholu” – przekonywał poseł. „Państwo powinno poprzez akcyzę zdobyć środki na równoważenie tej nierównowagi”. Zdaniem Cichonia ci, którzy konsumują te dobra, nie zdają sobie sprawy ze skutków picia.

Trudno nie przyznać posłowi racji. W Polsce alkohol to norma. Jego obecność w każdym sklepie, na stacjach benzynowych, stwarza wrażenie, że to takie samo dobro konsumpcyjne, jak każde inne. Młodzi mają marne pojęcie nt. skutków zdrowotnych picia. Mało kto wiąże też alkohol z rakiem, np. częstym nowotworem piersi. Tu działań państwa nie widać.

Poseł Marek Rutka z Lewicy mówił, iż jego klub proponował, by 28 proc. środków pochodzących z akcyzy od napojów alkoholowych trafiało do NFZ. "Powyższa poprawka dawałaby gwarancję, że pozyskane z akcyzy środki byłyby przekazywane na profilaktykę i leczenie następstw wywołanych uzależnieniami". Tę poprawkę Komisja Finansów Publicznych i Zdrowia odrzuciła. Podobnie jak inną poprawkę Lewicy, która miała ujednolicić sposób naliczania akcyzy od zawartości alkoholu etylowego w gotowym wyrobie. Obecny sposób faworyzuje piwo - i to się nie zmieni. Rutka nazwał to "ukłonem w stronę wielkich ponadnarodowych koncernów piwowarskich".

Jakub Kulesza z Konfederacji (na mównicy wystąpił z butelką wódki w ręku) straszył szarą strefą. „Ten projekt powinien się nazywać »melina+«” – mówił.

Jan Sarnowski, podsekretarz stanu w ministerstwie finansów odpierał zarzuty, powołując się m.in. na rekomendacje WHO w kwestii podnoszenia akcyzy na alkohol. Chwalił się też ponad trzykrotnym ograniczeniem szarej strefy na wyroby tytoniowe w ostatnich 6. latach. Nie wspomniał jednak ani słowem o rozmiarach szarej strefy na alkohol i możliwości jej wzrostu.

Ostatecznie podwyższenie poparło zaledwie 219 posłanek i posłów, przeciw było 209, w tym czworo polityków klubu PiS. Od głosu wstrzymała się część klubu Lewicy.

Na kłopoty reorganizacja

Ustawa o podwyżce akcyzy trafiła do Senatu. Spodziewać się można, iż senat przegłosuje poprawki, głównie zmierzające do pokrycia niektórych kosztów społeczno-ekonomicznych związanych z piciem, a sejm je potem odrzuci.

Na razie ze wspomnianej strategii 4 P (do których należałoby dodać także ograniczenie punktów sprzedaży) rząd zapowiada wprowadzenie dwóch – wyższej akcyzy i kar za prowadzenie pojazdu po alkoholu.

Oba prowadzą bezpośrednio do zwiększenia wpływów do kasy państwa. Oby przyniosły też pozytywny efekt zdrowotny. Działań w pozostałych obszarach walki z nadmiernym spożyciem alkoholu na razie nie widać.

Rząd robi za to ruch organizacyjny. Zamierza połączyć Państwową Agencję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych z Krajowym Biurem do spraw Przeciwdziałania Narkomanii w Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom. Ma ono „w sposób kompleksowy skupić się na przeciwdziałaniu różnym uzależnieniom na różnych płaszczyznach, tj. edukacji, szkoleniu kadr, leczeniu czy rehabilitacji”.

Nie chcę być złośliwy, ale na myśl przychodzi mi stare powiedzenie: „Nie wiesz co zrobić, zrób reorganizację”. Nowy projekt niedawno przeszedł przez pierwsze czytanie w Sejmie.

;

Udostępnij:

Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze