Zadośćuczynienie ma zapłacić prokuratura, która wysłała CBA po adwokata. Giertycha zatrzymano na schodach sądu i skuto kajdankami. Teraz prawnik i poseł z listy PO zapowiada, że będzie żądał, by państwo wystąpiło z regresem wobec prokuratorów, którzy kazali go zatrzymać
Zadośćuczynienie przyznał adwokatowi Romanowi Giertychowi – na zdjęciu u góry – Sąd Apelacyjny w Warszawie. Trzyosobowy skład orzekający złożony z legalnych sędziów 15 października 2025 roku wydał prawomocny wyrok. To dla Giertycha symboliczna data, bo dokładnie pięć lat temu został zatrzymany przez CBA.
Za niezasadne zatrzymanie adwokat żądał pół miliona złotych zadośćuczynienia. Sąd Okręgowy Warszawa-Praga w 2023 roku przyznał mu 20 tysięcy, ale sąd apelacyjny podwyższył do 35 tysięcy złotych.
Jak informuje OKO.press rzeczniczka stołecznego sądu apelacyjnego Ewa Leszczyńska-Furtak, sąd podwyższył kwotę zadośćuczynienia z kilku względów.
Wziął pod uwagę to, że:
Sąd apelacyjny uznał, że taki sposób zatrzymania jest dla adwokata upokarzający i może powodować u niego duże poczucie krzywdy. Bo to postawiło go w złym świetle w oczach opinii publicznej oraz w oczach innych zawodowych prawników. A w zawodzie adwokata zaufanie, nieposzlakowana opinia i renoma zawodowa, to podstawa. Jest to ważne, bo jego zatrzymanie szeroko komentowano, sprawę relacjonowały media. Miało to duże znaczenie dla jego dobrego imienia i jego kancelarii.
I z tych powodów Sąd Apelacyjny w Warszawie podwyższył kwotę zadośćuczynienia z 20 do 35 tysięcy złotych zadośćuczynienia.
To orzeczenie jest prawomocne. Prokuratura go nie zaskarży, bo wcześniej sama wycofała odwołanie od orzeczenia sądu okręgowego. Skargę do SN może złożyć jeszcze Giertych, jeśli uzna, że zadośćuczynienie powinno być wyższe. Ale ryzykuje, że sprawa trafi do neo-sędziów, w SN, a ci skasują korzystne dla niego rozstrzygnięcie.
Na razie adwokat oświadczył, że wystąpi, by Skarb Państwa, który ma wypłacić zadośćuczynienie, wystąpił potem z regresem wobec prokuratorów, którzy decydowali o jego niezasadnym i nielegalnym zatrzymaniu.
Adwokat Roman Giertych był dla władzy PiS jednym z wrogów numer 1. Bo nie bał się krytykować PiS, Ziobry i Kaczyńskiego. Adwokat był też pełnomocnikiem najważniejszych polityków ówczesnej opozycji z PO, w tym rodziny Donalda Tuska. Więc był blisko tego, co robiła opozycja.
Dlatego, by go dopaść, rzucono przeciwko niemu prokuraturę oraz użyto narzędzia totalnej inwigilacji Pegasusa. Giertycha inwigilowano w drugiej połowie 2019 roku, czyli w gorącym okresie kampanii wyborczej przed wyborami do parlamentu.
Do ścigania Giertycha jako pretekstu użyto sprawy gospodarczej związanej z wybudowaniem infrastruktury w Miasteczku Wilanów w Warszawie. Giertych reprezentował wtedy spółki deweloperskie związane z Ryszardem Krauze, którego PiS ścigał – nieskutecznie – już za swojego I rządu w latach 2005-2006.
Kilkanaście lat temu spółki związane z Krauzem, czyli Prokom i Polnord, dokonały miedzy sobą rozliczeń i transferów. Z Prokomu do Polnordu przeniesiono m.in. wierzytelność wobec urzędu miasta w Warszawie za wybudowanie mediów w Miasteczku Wilanów. Na podstawie tego w sądzie trwa proces o to, czy miasto ma zapłacić za wybudowanie infrastruktury. Chodzi o kwotę ok. 70 milionów złotych.
Prokuratura za czasów PiS wstępnie założyła, że doszło w ten sposób do wyprowadzenia pieniędzy z Polnordu. I że pomagać miała w tym kancelaria Giertycha. Śledztwo początkowo prowadziła Prokuratura Regionalna we Wrocławiu, ale nie widziała powodów, by stawiać Giertychowi zarzuty. Śledztwo więc jej odebrano, a później posypały się tu dymisje.
Śledztwo przejęła Prokuratura Regionalna w Poznaniu. I to ona wystąpiła o zatrzymanie Giertycha, by ogłosić mu zarzuty. Zatrzymano go 15 października 2020 roku. Przeszukano jego mieszkanie i kancelarię. Zabezpieczono telefony i laptopy. W czasie czynności Giertych zemdlał i trafił do szpitala. I choć był utrudniony z nim kontakt w szpitalu, prokurator odczytał mu zarzuty, nie mając pewności, czy Giertych jest przytomny i świadomy tego, co się dzieje.
Sąd w Poznaniu odmówił jednak aresztowania Giertycha. Uznał, że nie ma do tego podstaw, a samo zatrzymanie uznał za nielegalne. Sąd podważył dowody i zarzuty prokuratury. Orzekł też, że nie doszło do skutecznego przedstawienia zarzutów.
Później sąd uchylił też środki zapobiegawcze i uznał za niezasadne przeszukanie kancelarii Giertycha. To była porażka prokuratury.
Z tego powodu śledztwo znowu przeniesiono do Prokuratury Regionalnej w Lublinie, którą kierował Jerzy Ziarkiewicz, zaufany ówczesnego Prokuratora Krajowego Bogdana Święczkowskiego. Być może zdecydowano się na ten ruch, licząc, że w Lublinie znajdzie się bardziej spolegliwy sąd, który zgodzi się na areszt wobec adwokata. Ale lubelskie sądy też odmówiły wysłania Giertycha do celi.
W styczniu 2025 roku lubelska prokuratura umorzyła śledztwo wobec Giertycha. W czerwcu 2025 roku podsłuchane programem szpiegowskim Pegasus rozmowy Giertycha z dziennikarzami i politykami ówczesnej opozycji, opublikowała powiązana z PiS telewizja Republika.
Na taśmach nie było żadnych rewelacji. A Giertych złożył zawiadomienie do prokuratury o ujawnieniu materiałów z kontroli operacyjnej. Śledztwo jest w Ostrołęce.
We wrześniu 2025 roku Prokuratura Krajowa wystąpiła do TK o uchylenie immunitetu prezesowi TK Bogdanowi Święczkowskiemu. Chce mu postawić zarzut w związku ze zgraniem i przetwarzaniem nagrań z inwigilacji Pegasusem Giertycha. Obecny prezes TK, gdy był Prokuratorem Krajowym – według prokuratury – kazał zgrać z płyty CBA podsłuchane rozmowy adwokata.
O uchyleniu immunitetu Święczkowskiemu decyduje Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK. W czwartek 16 października na stronie TK pojawiła się informacja, że Zgromadzenie odmówiło uchylenia mu immunitetu.
Afery
Sądownictwo
Roman Giertych
Jarosław Kaczyński
Zbigniew Ziobro
CBA
Ministerstwo Sprawiedliwości
Prokuratura
Bogdan Święczkowski
Pegasus
praworządność
Sąd Apelacyjny w Warszawie
zadośćuczynienia
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze