0:00
0:00

0:00

Na piątek 29 kwietnia 2022 roku zaplanowano posiedzenie sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, podczas którego minister sprawiedliwości i Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro miał przedstawić informacje na temat stanu postępowań w sprawie tzw. afery hejterskiej, w którą zamieszane było środowisko sędziów tzw. dobrej zmiany. To środowisko było skupione wokół byłego już wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka.

Z inicjatywą takiego posiedzenia wyszli posłowie i posłanki z Koalicji Obywatelskiej, w związku z nowymi wątkami sprawy, o których od kilkunastu dni piszą OKO.press oraz Onet. O nowych wątkach materiał zrobiło też "Czarno na białym" z TVN24. Redakcje potwierdzają, że afera hejterska była oraz ujawniają nieznane dotąd okoliczności. Aferę potwierdzają też sędziowie Arkadiusz Cichocki oraz Tomasz Szmydt, którzy byli wtedy wewnątrz tego środowiska.

OKO.press i Onet opisuje też grupę dyskusyjną Kasta/Antykasta, do której według Cichockiego miało należeć miało 24 prawników, głównie sędziów popierających zmiany w sądach wprowadzane przez obecną władzę. Wśród nich są członkowie nowej Krajowej Rady Sądownictwa Dariusz Drajewicz, Maciej Nawacki oraz Rafał Puchalski, którzy są zarazem kandydatami na członków drugiej kadencji KRS. Posłowie opozycji wnioskowali wcześniej, by w związku z tymi wątpliwościami głosowanie sejmowej komisji sprawiedliwości nad listą kandydatów do Rady zostało przesunięte. Wniosek taki jednak upadł, a 26 kwietnia 2022 roku komisja głosami PiS pozytywnie zaopiniowała całą listę 15 kandydatów.

Przeczytaj także:

Ast zamyka posiedzenie

Na posiedzeniu komisji ws. tzw. afery hejterskiej nie pojawił się Zbigniew Ziobro. Stawiły się przedstawicielki Prokuratury Krajowej, które połączyły się zdalnie i miały referować działania prokuratury w tej sprawie. Aferą hejterską media nazywają akcję oczerniania sędziów krytykujących zmiany w sądach rządu PiS. Ujawnił ją w sierpniu 2019 roku Onet. Od tamtego czasu prokuratura prowadzi śledztwo i nie wiadomo, co się w nim dzieje. Nikt jak do tej pory nie dostał zarzutów. Śledztwo przenoszono też dwa razy. Najpierw z Warszawy trafiło do Prokuratury Regionalnej w Lublinie, a stamtąd do Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.

W piątek na posiedzeniu komisji zaraz po otwarciu posiedzenia posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz (KO, jest wiceprzewodniczącą komisji) zgłosiła się z wnioskiem formalnym, by wzięli w nim udział sędziowie pokrzywdzeni w wyniku afery. Na sali obecny był sędzia Bartłomiej Starosta z Iustitii. Posłanka chciała, by udział w komisji wzięli też sędziowie, którzy byli członkami grupy Kasta/Antykasta oraz brali udział w akacjach dyskredytowania innych sędziów, a dziś chcą o tym mówić.

To sędziowie Arkadiusz Cichocki oraz Tomasz Szmydt, którzy również stawili się osobiście w Sejmie.

"Nie wiedziałem, że na sali są osoby nieuprawnione do udziału w komisji" - zabrał szybko głos przewodniczący komisji Marek Ast (PiS). Zarządził przerwę i stwierdził, że posiedzenie nie będzie kontynuowane, jeśli sędziowie nie opuszczą sali. Po pięciu minutach goście nadal tam byli, wobec czego Ast zakończył posiedzenie komisji, nie pozwalając nawet złożyć wniosku formalnego o udział dodatkowych osób.

Na sali zrobiło się zamieszanie. Posłowie i posłanki opozycji zarzucali przewodniczącemu cenzurę i łamanie prawa. Posłowie PiS odpowiadali, że komisja nie służy do wyręczania prokuratury i rozstrzygania sporów między sędziami. Po chwili posiedzenie komisji się jednak rozpoczęło, ale już w innej sprawie - planu pracy Najwyższej Izby Kontroli na 2023 rok.

Kasta/Antykasta i "Niezłomni"

Opozycja jednak nie porzuciła pomysłu organizacji wysłuchania skruszonych sędziów i po godzinie 11.00 zaaranżowała ad hoc posiedzenie zespołu ds. reformy wymiaru sprawiedliwości. Otwierając spotkanie Arkadiusz Myrcha (KO) poprosił sędziów Tomasza Szmydta i Arkadiusza Cichockiego o wyjaśnienie na czym właściwie polegała afera hejterska i czym były grupy dyskusyjne na komunikatorach WhatsApp i Signal, o których piszą OKO.press i Onet.

"Afera hejterska i grupa Kasta [na komunikatorze WhatsApp - red.] to za duży zbitek pojęć. Udział w grupie Kasta nie oznacza uczestnictwa w jakikolwiek zachowaniach nielegalnych i nieetycznych. Sędziowie mają prawo do prywatności, nawet jeśli nieparlamentarnie się tam wypowiadają" - mówił Arkadiusz Cichocki. "Kasta to dwudziestokilkuosobowa grupa koleżeńska, takie dialogi przy piwie. Chciałem wspomnieć o grupie bardziej istotnej niż Kasta. To grupa wąska, sześcioosobowa - »Niezłomni - grupa małego sabotażu«".

"W wątku grupy dwudziestu paru osób ten hejt nie jest istotny. W przypadku tej węższej grupy chodzi już o kwestie postępowań dyscyplinarnych, postępowań przed Krajową Radą Sądownictwa oraz wyciek z Ministerstwa Sprawiedliwości dokumentów z danymi wrażliwymi" - wyjaśniał sędzia Szmydt.

Do tej wąskiej grupy "Niezłomni" należeć mieli Emilia Szmydt - administratorka i hejterka, która potem ujawniła tzw. aferę hejterską, sędzia Arkadiusz Cichocki, Tomasz Szmydt, Jarosław Dudzicz (członek nowej KRS), Łukasz Piebiak i Dariusz Drajewicz (członek nowej KRS). Drajewicz i Dudzicz mieli zostać dołączeni do tej grupy w późniejszym okresie.

Sędzia Cichocki jako przykład działania grupy podawał sytuację, gdy Emilia zamieściła w grupie skrin wiadomości mającej pochodzić od zastępcy rzecznika dyscyplinarnego dla sędziów Przemysława Radzika, który prosił o donosy na sędziego Waldemara Żurka. Sędzia Cichocki potwierdził także na sejmowej komisji, że w odpowiedzi na podobne zamówienie zbierał informacje, mające zaszkodzić sędzi Monice Frąckowiak z Poznania. Frąckowiak jest aktywnym członkiem stowarzyszenia sędziów Iustitia, krytycznego wobec zmian wprowadzanych w sądach przez PiS.

Sędzia opisywał także zjawisko, które nazwał "pasem transmisyjnym". To sytuacje, w których ukazywały się w pro rządowych mediach dane wrażliwe o sędziach, do których dostęp miało wąskie grono osób.

Podobny pas transmisyjny dało się zaobserwować w przypadku hejterskiego konta Kasta Watch na Twitterze. Do dziś nie wiadomo, kto prowadzi to konto. W sprawie sędzi Moniki Frąckowiak informacje o jej postępowaniach dyscyplinarnych pojawiały się najpierw na Twitterze, a dopiero później w oficjalnych kanałach biura rzecznika dyscyplinarnego.

Sędziowie opowiadali także o pomyśle Emilii Szmydt na utworzenie przy Ministerstwie Sprawiedliwości i Krajowej Radzie Sądownictwa nieformalnej komórki inspirowanej Społecznym Komitetem Antykomunistycznym działającym w Polskim Państwie Podziemnym, która miałaby dostęp do akt IPN i zajmowała się "oczyszczaniem sądów z sędziów-komuchów". Łukasz Piebiak miał wstępnie wyrazić zainteresowanie taką inicjatywą. Z kolei Emilia Szmydt szukała kontaktów do osób mogących pomóc zorganizować taką jednostkę. W dyskusji w wąskim gronie typowano do tej roli Sławomira Cenckiewicza. Szukano do niego kontaktu. Według relacji sędziów pomoc w kontakcie z Cenckiewiczem miał obiecać... prezenter "Wiadomości" TVP Michał Adamczyk.

Sędzia popiera PiS i rząd Beaty Szydło

W trakcie posiedzenia sędziowie Arkadiusz Cichocki i Tomasz Szmydt wracali także do okoliczności akcji dyfamacyjnej wymierzonej w sędziego Krystiana Markiewicza, prezesa stowarzyszenia sędziów Iustitia, które jest krytyczne wobec zmian wprowadzanych w sądach przez rząd PiS. Emilia Szmydt rozsyłała w 2018 paszkwile dotyczące życia osobistego sędziego.

"Z tego, co mówiła moja ówczesna małżonka, to w redakcji [tekstu paszkwilu - red.] pomagał jej sędzia Rafał Puchalski" - potwierdzał informacje sędzia Tomasz Szmydt. Rafał Puchalski to nominowany przez Zbigniewa Ziobrę prezes Sądu Okręgowego w Rzeszowie. W obecnej KRS - jest jej członkiem - jest szefem Komisji Etyki Zawodowej Sędziów i Asesorów.

"Puchalski był także członkiem grupy na Facebooku »Popieramy rząd Beaty Szydło Pana Prezydenta i PiS«. Fakt ten potwierdził nawet w gazecie. Wypisał się z niej dopiero po mojej interwencji" - dodawał sędzia Bartłomiej Starosta z Iustitii. I przytaczał anegdotę: "Brałem kiedyś udział w programie Studio Polska w TVP Info. Spytałem wtedy obecnego posła Roberta Telusa [PiS - red.], czy gdybym był w grupie na Facebooku »Wspieram Platformę Obywatelską i rząd Donalda Tuska«, to czy powinienem ponieść jakieś konsekwencje. Poseł Telus powiedział, że nawet gdybym był w grupie popierającej PiS, to nie powinien być sędzią".

Posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz poprosiła także o scharakteryzowanie działań sędziego Dariusza Drajewicza z nowej KRS w grupie dyskusyjnej "Niezłomni". Cichocki powiedział, że nie ma żadnych zabezpieczonych jego wypowiedzi, ponieważ on sam opuszczał już grupę, gdy Drajewicz do niej dołączał. Pamięta tylko, że w tym czasie Emilia Szmydt przygotowywała tweety podkreślające jego wysokie kwalifikacje i kompetencje.

Co w tej sprawie robi prokuratura?

Barbara Dolniak pytała sędziów, czy byli przesłuchiwani przez prokuraturę oraz czy udostępnili wszystkie posiadane informacje i dokumenty dotyczące zdarzeń związanych z tzw. aferą hejterską.

"Zostałem przesłuchany przez prokuraturę półtora roku temu" - stwierdził sędzia Starosta. Śledczy pytali go m.in. o skriny z konta z Kasta Watch na Twitterze.

"Nie byłem przesłuchiwany, nie dostałem nigdy żadnego wezwania" - oświadczył z kolei sędzia Tomasz Szmydt. Gdy o aferze zrobiło się głośno w mediach do sędziego przyszli tylko raz funkcjonariusze policji, by zabezpieczyć nośniki, którymi posługiwała się jego ówczesna żona Emilia Szmydt. Ale poszli, gdy usłyszeli, że zabrała je ze sobą.

Sędzia Cichocki stwierdził, że nie był przesłuchiwany w charakterze świadka w żadnym postępowaniu prokuratury, w którym jako osoby pokrzywdzone występuję sędziowie wobec, których organizowano akcje dyskredytowania. Był przesłuchiwany jedynie w innych wątkach sprawy, w których to on sam jest pokrzywdzonym.

"To, co zostało opublikowane przez media [OKO.press, Onet, TVN24 - red.], ręczę za prawdziwość tych informacji. Autoryzowałem wszystkie swoje wypowiedzi medialne. Zarówno te dla internetowej prasy, jak i telewizyjne. Przyjąłem podejście ostrożnościowe. Jeśli czegoś nie wiem albo nie dysponuję dowodem materialnym, to tego nie mówię" - dodawał sędzia Cichocki. I zapewniał, że każdą okoliczność, o której opowiada, jest w stanie potwierdzić danymi oraz metadanymi. Czyli zapisami cyfrowymi.

"Chciałem oświadczyć, że dowody materialne, jakimi dysponuję, znajdują się w miejscu bezpiecznym. Zostały wydane dyspozycje, co ma się stać z tymi materiałami na wypadek mojej śmierci, zaginięcia, braku możliwości działania, a także podjęcia w stosunku do mnie działań, które uniemożliwią mi samodzielne działanie. Materiały są zabezpieczone i nie jest to tylko jedno miejsce" - zapewniał.

Czy Ziobro wiedział o akcjach oczerniania sędziów i o Malej Emi?

W toku wysłuchania posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz spytała, czy istnieją jakieś dowody, że wszystkie te informacje docierały do Zbigniewa Ziobry. "Po to Ziobro miał Piebiaka" - sugerował poseł Michał Szczerba (KO).

"Mogę się tylko opierać na informacjach pośrednich. Jeśli minister Piebiak w kontaktach ze mną mówił prawdę, to minister Ziobro wiedział" - zastrzegał sędzia Cichocki.

I dodawał, że nigdy nie miał bezpośredniego kontaktu z Ziobrą. Przytoczył jednak kilka przypadków, w których ówczesny wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak powoływał się na Ziobrę. Jednym z nich była sytuacja z sierpnia 2018, gdy on i Szmydt rozmawiali z Piebiakiem o ewentualnym zatrudnieniu Emilii Szmydt w Ministerstwie Sprawiedliwości. "Piebiak stwierdził, że rozmawiał na ten temat z szefem, czyli z ministrem Ziobrą. Według jego słów Ziobro miał odpowiedzieć, że akceptuje ten pomysł, bo »jest dla takich osób pula etatów«. Czy Piebiak mówił prawdę? Tego nie wiem" - mówi w piątek w Sejmie Cichocki.

Drugą sytuacją, którą przytoczył Arkadiusz Cichocki były okoliczności związane ze skandalem obyczajowym, którego został bohaterem. Chodzi o ujawnienie jego intymnych zdjęć przez Malą Emi, z którą miał romans. Maja Emi najpierw szantażowała go ujawnieniem tych zdjęć, a potem zrealizowała groźbę ujawniając zdjęcia na Twitterze. Piebiak miał mu wtedy przekazać, że rozmawiał na ten temat z Ziobrą i że ministra Ziobry nie interesuje prywatne życie sędziów, ale "jeśli to gówno wybuchnie, to on nie da się obryzgać" i odetnie od całej sprawy. Zdaniem sędziego do takiego właśnie odcięcia doszło, gdy jeden z tabloidów opublikował jego intymne zdjęcia z tytułem "Ten sędzia od Ziobry niszczył innych sędziów". Cichocki po ujawnieniu zdjęć stracił stanowisko prezesa Sądu Okręgowego w Gliwicach.

Wcześniej w odpowiedzi na pytania OKO.press i Onet biuro prasowe ministerstwa sprawiedliwości zapewniało, że minister Zbigniew Ziobro nie miał wiedzy o działalności Emilii Szmydt i że nie zamierzał jej zatrudniać w podległym mu resorcie. Biuro prasowe zapewniało też, że ministerstwo nie interesuje się sprawami prywatnymi sędziów.

To materiał na komisję śledczą

"Z tego obrazu, który państwo tu prezentujecie, wyłania się obraz patologiczny. To nie jest państwo prawa, to bezprawie. Nie komentujemy języka, postaw, motywacji. Sprawdzamy tylko, czy było złamanie prawa, czy nie. I w wielu przypadkach wygląda na to, że mamy do czynienia z przestępstwami" - komentował poseł Michał Szczerba. Dodawał, że sędziowie Drajewicz, Nawacki, Puchalski, ale także sędzia Joanna Kołodziej-Michałowicz, powinni zniknąć z list kandydatów do KRS. Nazwisko sędzi Kołodziej-Michałowicz ze Słupska i członkini obecnej KRS, padło nie przypadkowo. Jej mąż Andrzej Michałowicz, prezes Sądu Okręgowego w Słupsku miał też należeć do grupy dyskusyjnej Kasta/Antykasta. Do tej grupy - według słów Cichockiego - miał również należeć jej szwagier, czyli prokurator Mariusz Dubowski, obecnie szef Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Dubowski przynależności do tej grupy zaprzecza.

"To nie pierwsza taka afera związana z Ministerstwem Sprawiedliwości. Jest jeszcze kwestia Pegasusa, kwestia Funduszu Sprawiedliwości. Żadnej z tych spraw nie da się wyjaśnić" - mówiła po wysłuchaniu skruszonych sędziów posłanka Katarzyna Piekarska (KO). I zaznaczała, że w sprawie afery hejterskiej - podobnie jak w sprawie inwigilacji Pegasusem - również powinna powstać komisja śledcza.

;
Na zdjęciu Dominika Sitnicka
Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze