„Trochę przebił balonik” – mówi o sondażu KO zwolennik Radosława Sikorskiego. Tak wiele musiało się zmienić, żeby wszystko zostało po staremu? Trzaskowski był i – wiele na to wskazuje – pozostanie kandydatem KO na prezydenta. Czy całe te prawybory to żart Donalda Tuska?
„Radek nie jest w stanie pogodzić się z tym obiektywnym sondażem. To mnie dziwi” – powiedział Rafał Trzaskowski w poniedziałek 18 listopada 2024 wieczorem w rozmowie z Anitą Werner w TVN24. Trzaskowski występował tam jako zwycięzca.
Opublikowany wczesnym popołudniem sondaż pracowni Opinia24 dla PO pokazał, że to prezydent Warszawy ma większe szanse na zwycięstwo w wyborach prezydenckich w 2025 roku. Co prawda w drugiej turze wyniki jego i Radosława Sikorskiego są zbliżone i mieszczą się w granicach błędu statystycznego, ale w pierwszej turze Trzaskowski pokonałby kandydata PiS, a Sikorski – nie. Szef MSZ zająłby drugie miejsce.
Trzaskowski, nieco protekcjonalnym tonem, wyrzucał Sikorskiemu: „Chciałeś? To masz!”. A dokładnie powiedział (cytujemy): „Radosław Sikorski przez cały czas mówił nam, że chciałby, aby odbył się głęboki sondaż po wyborach w USA. Zrobiliśmy dokładnie tak, jak Radosław Sikorski chciał”.
Jednak Sikorski nawet w tej sytuacji nie składa broni. Jego współpracownicy i zwolennicy zapowiadają walkę do ostatniej chwili, czyli do piątku 22 listopada, kiedy w Koalicji Obywatelskiej odbędą się prawybory.
Zwolennicy Trzaskowskiego mówią, że to „katastrofalny”, „druzgocący”, „miażdżący” sondaż dla Sikorskiego. A zwolennicy Sikorskiego, że ten sondaż to kpina i niczego nie dowodzi, bo został przeprowadzony przed ogłoszeniem prawyborów.
Otoczenie Trzaskowskiego i on sam twierdzą, że Sikorski nie jest w stanie pogodzić się z rzeczywistością. Zaś otoczenie Sikorskiego – że Trzaskowski się obraża, bo ktoś śmiał rzucić mu wyzwanie.
Ze strony Trzaskowskiego słychać, że wszystko jest przecież jasne od lat, a jego pozycja potwierdzona wieloma badaniami, ze strony Sikorskiego: że w polityce nic nie jest dane raz na zawsze, a kiedy rzeczywistość się zmienia, to trzeba też przemyśleć wybory personalne.
O co tu chodzi? Czy poniedziałkowy sondaż już rozstrzygnął o sobotnim wyniku? Po co w ogóle są te prawybory? Czy faktycznie wyłącznie po to, żeby pokazać, że Platforma Obywatelska ma dwóch świetnych kandydatów i jest partią demokratyczną, w której to nie wola szefa, lecz ludu partyjnego decyduje?
Opublikowany w poniedziałek sondaż miał pomóc działaczom i działaczkom Koalicji Obywatelskiej podjąć decyzję. Przez weekend Donald Tusk podgrzewał atmosferę. Na portalu X (dawniej Twitter) i Instagramie zamieścił sondy, w których pytał obserwujących, na kogo by zagłosowali. Wyniki były lustrzane: na X wygrał Sikorski, na Instagramie – Trzaskowski, proporcje głosów były identyczne.
Wcześniej od kilku dni kandydaci jeździli po Polsce. Zaczęła się licytacja: na czyje spotkanie przyjdzie więcej osób. Wielkopolski poseł Marcin Bosacki, zdeklarowany zwolennik Sikorskiego, przepraszał później za swoje tłity, w których dowodził, że szef dyplomacji wygrał w tej rozgrywce.
Zwolennicy obu kandydatów prowadzili też intensywną kampanię w internecie. Tę drugą opisałyśmy kilka dni temu. Konta wspierające Radosława Sikorskiego na TikToku w niewybredny sposób atakowały Rafała Trzaskowskiego. Po publikacji naszego tekstu niektóre memy z Rafałem Trzaskowskim zniknęły. A z otoczenia Sikorskiego usłyszałyśmy, że nie jest tak, że szef MSZ łapie za telefon i każe zamieszczać jakieś obrazki lub hasła atakujące prezydenta Warszawy.
Sam Sikorski powiedział w rozmowie z nami w OKO.press: „Jest też mnóstwo hejtu na mnie. Ja nie odpowiadam za moich sympatyków, Rafał Trzaskowski za swoich zapewne też nie. Oczywiście nie popieram hejtu”.
Jak pisaliśmy w OKO.press, determinacja Sikorskiego zaczęła mu zjednywać sympatię w nieoczekiwanych politycznych rejonach. Wywarł pozytywne wrażenie na przedstawicielach partii Zieloni, z którymi się spotkał w niedzielę po południu. A to najbardziej na lewo wysunięta partia spośród tych, które w piątek zagłosują w prawyborach. „Imponujące jest to, że Rafał Trzaskowski odpowiada, a nie narzuca agendę. Trzaskowski jest w defensywie” – powiedziała nam osoba z Zielonych.
Jednocześnie słyszymy, że Sikorski „przegrzał” – wziął na pokład „siepaczy”. W jego prekampanijnym zapleczu prym wiedli Roman Giertych i Michał Kamiński. „Platforma zawyła, kiedy Donald go wziął [o Giertychu] na listę” – słyszymy. „Kamiński przesadził” – to kolejna opinia. Kamiński, przed laty odpowiedzialny za kampanie wyborcze PiS, obecnie polityk PSL, w wywiadzie dla TVN24 bezlitośnie wypunktował słabości Trzaskowskiego. To wystąpienie wywołało takie oburzenie w części PO, że jeden z polityków jeszcze w trakcie wywiadu zadzwonił do jednej z nas, upewniając się, czy na pewno oglądamy.
Sam Sikorski nie szczędził twardych słów Trzaskowskiemu. Już samo jego hasło: „Bo czasy się zmieniły” było konfrontacyjne i wytykające nieprzystawalność Trzaskowskiego do globalnych wyzwań. Nie zawahał się, by powiedzieć, że Trzaskowskiemu brakuje doświadczenia w polityce międzynarodowej.
A jednak to od polityka wspierającego publicznie Sikorskiego słyszymy o przekłuciu balonika. Szerokie i rosnące poparcie dla Sikorskiego to złudzenie?
W sondażu KO były jednak także inne pytania. Według omówienia na stronie z badania wynika, że
41 proc. ogółu Polaków dopuszcza możliwość oddania głosu w wyborach prezydenckich na Rafała Trzaskowskiego.
W przypadku Radosława Sikorskiego ten odsetek wyniósł 26 proc. Sondażownia przyjęła, że jeśli liczba uprawnionych do głosowania w przyszłorocznych wyborach prezydenckich będzie podobna jak w zeszłorocznych wyborach parlamentarnych (29,5 mln), to „sufit” Trzaskowskiego wynosi ok. 12,1 mln głosów, zaś Sikorskiego ok. 7,7 mln głosów. Szefa MSZ wyprzedza w tym zestawieniu kandydat PiS z wynikiem 33 proc. (ok. 9,7 mln). Czwarte miejsce zajmuje Szymon Hołownia – 24 proc. i ok. 7,1 mln głosów, piąte – Agnieszka Dziemianowicz-Bąk – 19 proc. i 5,6 mln głosów, szóste Sławomir Mentzen – 10 proc. i 2,9 mln głosów.
„Możliwość oddania głosu na Trzaskowskiego zgłasza 77 proc. Polaków o przekonaniach lewicowych – w przypadku Sikorskiego odsetek ten wynosi 38 proc. W roli wyborców Trzaskowskiego widzi się 62 proc. Polaków o poglądach centrowych, zaś w przypadku Sikorskiego – 43 proc. Wśród ankietowanych niepotrafiących określić swoich poglądów politycznych potencjał Trzaskowskiego wynosi 30 proc., a Sikorskiego 16 proc. Najbardziej zbliżone notowania obaj kandydaci w prawyborach KO odnotowują pośród Polaków deklarujących poglądy prawicowe – gotowość do oddania głosu na Trzaskowskiego zgłasza 13 proc. z nich, a 12 proc. na Sikorskiego" – czytamy na stronie.
Potencjał Trzaskowskiego jest wyższy w większości elektoratów – z dużym zapasem wygrywa z Sikorskim wśród zwolenników Lewicy, KO, Polski 2050, PSL-u.
Zrównują się dopiero w elektoracie Konfederacji, gdzie możliwość głosowania na Trzaskowskiego dopuszcza 16 proc., a na Sikorskiego 17 proc. „Obecny szef dyplomacji ma przewagę nad prezydentem Warszawy w elektoracie PiS – oddanie głosu na Sikorskiego dopuszcza tu 12 proc., a na Trzaskowskiego 9 proc.” – czytamy.
Wśród osób, które wspierają Sikorskiego, pierwsza reakcja na wyniki sondażu to złość. Bo sondaż, który ogłosił Tusk, został zrobiony przed prekampanią, a nawet przed ogłoszeniem, że w ogóle będą prawybory.
„W sondażu zrobionym, ZANIM ruszyła prekampania Radosław Sikorski odrobił względem Rafała Trzaskowskiego prawie cały dystans” – napisał jeden z najaktywniejszych stronników Sikorskiego, Marcin Bosacki.
„To jest niepoważne” – nie kryje zdenerwowania inna osoba związana z Sikorskim. „To jest porównywanie jabłek do pomarańczy. Jest kandydat od 5 lat i ktoś, o kim były tylko pogłoski, że będzie się starał o nominację. Wartość takiego badania jest żadna” – słyszymy.
Mimo wszystko zwolennicy Sikorskiego próbowali wyciągać pozytywne wnioski z badania. Marcin Bosacki stwierdził w poniedziałek w Sejmie, że „w drugiej turze to Radek Sikorski bierze więcej wyborców na prawo od nas – Trzeciej Drogi i Konfederacji”. Sam Sikorski powtarzał to przez ostatnie dwa tygodnie, jednak nie potwierdza tego sondaż KO (patrz wyżej). Podkreślał także, że najważniejsza jest druga tura, w której wynik szefa MON jest dobry i porównywalny z wynikiem prezydenta Warszawy. Skąd zatem tak słaba forma w pierwszej turze?
„Radek Sikorski stał się dla Polaków kandydatem 10 dni temu. Miał mało czasu, a już tylu zdążył do siebie przekonać” – mówił Bosacki.
Czy jednak poniedziałkowy sondaż nie oznacza podcięcia skrzydeł Sikorskiemu? „Może. Ale nie sądzę, żeby to odpuścił”
– słyszymy w odpowiedzi.
Ten wynik kończy waszą walkę? – pytamy inną osobę. „Nie, trzeba robić swoje”.
„Jest jeszcze tydzień, dajcie nam szansę. Ludzie będą głosować dopiero w piątek. [Sikorski] będzie intensywnie walczył o nominację” – słyszymy. We wtorek w Warszawie odbywa się spotkanie Trójkąta Weimarskiego Plus z udziałem ważnych polityków m.in. z Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Sikorski znajdzie się znów w centrum zainteresowania i pokaże się jako polityk światowej rangi.
Kiedy Sikorski zaczynał swoje starania, jego najbliżsi stronnicy w rozmowach z OKO.press oceniali jego szanse na 30 do 70. Dziś inny nasz rozmówca wręcz mówi, że szacował szanse Sikorskiego w starciu z Trzaskowskim na 1 do 10. Zdawało się, że dynamika prekampanii wyrównała szanse na 50:50. Poniedziałkowy sondaż może jednak odwrócić ten trend. „Ten sondaż na pewno nie dodaje wiatru w żagle”.
„Na ironię zakrawa fakt, że kandydat, który sam w 2020 roku zastąpił inną kandydatkę [Małgorzatę Kidawę-Błońską] wydaje się zaskoczony i oburzony tym, że ktoś rzucił mu wyzwanie” – mówi jeden ze zwolenników Sikorskiego.
Marcin Bosacki przestrzegał w poniedziałek członków KO, przypominając, że w 2020 roku przez długi czas Bronisław Komorowski prowadził z Andrzejem Dudą kilkudziesięcioma punktami procentowymi. Dynamika kampanii może zatem wiele zmienić, a ta dynamika, jego zdaniem, pokazuje, że to Sikorski ma widoki na wzrosty.
Zwłaszcza że sytuacja na frontach Ukrainy i przejęcie władzy przez Trumpa stworzą sytuację międzynarodową, która będzie premiować obecnego szefa MSZ.
Członkowie PO ulegają złudzeniu i wciąż chcą wygrać wybory z 2020 roku, które już przegrali – twierdzą zwolennicy Sikorskiego. W 2020 roku Rafał Trzaskowski zdobył o ponad 420 tysięcy głosów mniej niż walczący o reelekcję Andrzej Duda. Nasi rozmówcy twierdzą, że tego wyniku nie można lekceważyć, pokazuje on bowiem ograniczenia kandydata i jego realny sufit poparcia.
„Dlaczego bez dyskusji przyjmować fakt, że Trzaskowski przegrał?” Odpowiedź zwolenników Trzaskowskiego brzmi: te wybory były nierówne, a na poparcie Dudy pracowało TVP. Na to słyszymy odpowiedź: przegrana nigdy nie jest wyłącznie wynikiem zewnętrznych okoliczności, ale jest również osobistą odpowiedzialnością kandydata”.
Jak można kolejny raz stawiać na kogoś, kto przegrał? Dla wyborczyń i wyborców KO przegrana Trzaskowskiego w 2020 roku jest jak piękna szrama na gładkim wizerunku prezydenta Warszawy. Dzięki niej zyskuje na ciężarze i wiarygodności. Uwiarygadnia też hasło dokończenia walki z PiS-em, odebrania PiS-owi ostatnich przyczółków władzy.
„Ludzie mają poczucie, że tamte wybory zostały ukradzione. To jest okazja do rozliczenia się za kampanię z 2020” – mówi osoba ze środowiska prezydenta Warszawy. Trzaskowski powtarza publicznie, „ma rachunki do wyrównania z PiS-em”. Wydaje się, że zwolennicy Sikorskiego nie doceniają siły tego przekazu. Bycie przeciwko PiS pozostaje najsilniejszą emocją jednoczącą obóz Koalicji 15 października. Trzaskowski jest jednym z niepodważalnych symboli walki z partią Kaczyńskiego. A jednocześnie czuć osobistą zadrę, która będzie go napędzać.
Także kandydat Sikorski nie narodził się wczoraj. O prezydenturze szef MSZ marzy od lat, a do startu przygotowywał się od dawna. „Od dawna myślał o tym, że kiedy pojawi się okoliczność, spróbuje”.
Jednocześnie przegrana w prawyborach nie będzie dla niego końcem świata. Sikorski już odrzucił wchodzące mu niemal w ręce międzynarodowe stanowiska jak choćby komisarza UE ds. obronności. Dziś jest bardzo aktywny jako szef polskiego MSZ i jego rola zapewne będzie rosła. Już teraz Polska prowadzi coraz aktywniejszą politykę zagraniczną, wykorzystując słabość Niemiec. „Jest co robić” – słyszymy.
„Nie twitterowe sondy, ale rzetelny sondaż na 2000 osób” – napisał w social mediach Sławomir Nitras, dołączając grafikę z wynikami pierwszej tury. To nawiązanie do sondy, którą zorganizował na profilu na Twitterze Donald Tusk.
O twitterową sondę pytany był podczas briefingu Rafał Trzaskowski. „Bądźmy poważni” – mówił prezydent Warszawy i wyśmiał porównywanie sondy z sondażem. Ale fakt, że takie pytanie w ogóle padło, jest symptomatyczny.
W ankiecie na Twitterze Sikorski mocno i wyraźnie wygrał z Trzaskowskim. Niby oczywiste jest, że takich zabaw nie należy traktować poważnie – na portalu przecież roi się od botów i trolli, a nawet po odsianiu ruchu generowanego automatycznie nie ma przecież mowy o żadnej reprezentatywności. Ale jednak jest to sonda na profilu samego premiera i przez weekend o jej wynikach napisały wszystkie portale w Polsce. W chaosie informacyjnym wielu osobom może się to wszystko mieszać. Najpierw premier na własnym profilu pokazuje druzgoczącą przegraną Trzaskowskiego, potem pisze tłita o jego wygranej.
Czy Tusk znał wyniki sondażu, zanim opublikował sondę na swoim profilu? A jeśli tak, to po co ją robił? Dla lajków i zasięgów? Dla podgrzania atmosfery wokół prawyborów? A jeśli nie, to czy spodziewał się bardziej wyrównanego wyniku obu kandydatów i sondą chciał puścić oko do członków PO?
„Trochę sondaż przebił balonik” – pisze nam jeden ze stronników Sikorskiego w PO.
Czy w takim razie w ten balonik wierzył sam Tusk? Na Trzaskowskiego wskazywał wewnętrzny sondaż KO z października. Również w październiku podobne sondaże pojawiały się w mediach. W badaniu United Surveys dla Wirtualnej Polski opublikowanym 23 października Trzaskowski zajmował pierwsze miejsce w pierwszej turze wyborów prezydenckich z wynikiem 39 proc. poparcia. Za nim był potencjalny kandydat PiS – prezes IPN Karol Nawrocki z wynikiem 27 proc. głosów.
W drugiej wersji kandydat KO Radosław Sikorski dostał 25 proc. i wchodził do drugiej tury, ale dopiero za Nawrockim, który zdobył 26 proc.
W Platformie pojawiały się głosy, że sondaże prezydenckie przed startem kampanii i przed wyznaczeniem prawdziwego kandydata to tylko wróżenie z fusów. Bartłomiej Sienkiewicz w wywiadzie w Trójce sugerował, że przy wyborze kandydata partia nie będzie kierować się sondażami prezydenckimi, tylko badaniami opinii na palące społecznie i politycznie tematy takie jak migracja, czy bezpieczeństwo.
A jednak finał krótkiej kampanii prawyborczej został zogniskowany wokół dość klasycznego badania. Po co zatem prawybory, jeśli nie podjęto decyzji o zerwaniu z utartymi schematami?
Po pierwsze, prawybory nie są w PO/KO precedensem. Po drugie, były Tuskowi na rękę, bo ściągają z niego osobistą odpowiedzialność za wskazanie kandydata. Po trzecie, ich wynik daje samemu kandydatowi mocniejszy mandat.
„Jeśli Rafał dostanie w sobotę 60-70 proc. głosów, to będzie duże wzmocnienie”
– słyszymy od jego współpracownika. Nie musi dodawać tego, co oczywiste – że wynik na styk byłby skazą na tym obrazku. Pretekstem do ataków, że nawet sama koalicja nie była pewna, czy rzeczywiście to Trzaskowski jest najlepszym kandydatem.
Rozumie to zapewne też sam Tusk. Dlatego zdanie „wyniki sondażu są jednoznaczne” napisane przez premiera odczytać można jako wrzucenie pod pociąg kandydatury Sikorskiego. Kto zagłosuje na polityka, którego sondaże jednoznacznie pokazują jako słabszego i co zostało potwierdzone w oficjalnej wykładni samego szefa?
Skoro Sikorskiemu nie udało się zabić Trzaskowskiego, to Tusk również nie powinien go dalej osłabiać.
Gdyby jednak Tusk wskazał Sikorskiego jako kandydata na prezydenta, oznaczałoby to trzęsienie ziemi w Koalicji Obywatelskiej.
Jedno jest w tym zamieszaniu pewne – Tuskowi i KO udało się zrobić show i zaangażować w prawybory cały kraj. A to dobry początek kampanii, niezależnie od tego, kto ostatecznie zostanie kandydatem.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze