0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Wyborcza.plFot. Mateusz Skwarcz...

22 listopada 2024 Koalicja Obywatelska w głosowaniu esemesowym rozstrzygnie, kto będzie jej kandydatem w wyborach prezydenckich w 2025 roku. Donald Tusk zapowiedział w sobotę 16 listopada, że w najbliższy poniedziałek zostaną opublikowane „wyniki wielkiego sondażu”.

Konkurentami w prawyborach są Radosław Sikorski i Rafał Trzaskowski.

W rozmowie z OKO.press minister spraw zagranicznych i kandydat w prawyborach KO Radosław Sikorski mówi między innymi:

  • Czy „bezpieczna aborcja” oznacza legalną aborcję do 12. tygodnia? Dokładnie tak. Podjęliśmy taką decyzję jako Platforma Obywatelska i ja się z nią w pełni identyfikuję. Jeśli taka ustawa z Sejmu wyjdzie, to ją podpiszę.
  • Martwię się, że mamy nadmierną prywatyzację w dziedzinie służby zdrowia i edukacji. Ja bym wolał skandynawski system, gdzie skoro już płacimy dość wysokie podatki, to przynajmniej usługi publiczne powinny być na wysokim poziomie.
  • Gdy mieszkałem za granicą, tak w Wielkiej Brytanii, jak i w Stanach Zjednoczonych, widziałem już dwie bańki spekulacyjne na rynku nieruchomości. I to jest rzecz zła. Ona jest zła dla tych, którzy na tę drabinę chcą wejść, jest zła dla gospodarki. I dlatego uważam, że dostępność mieszkań to bardzo ważna kwestia. Mieszkań musi być po prostu więcej.
  • Wyborcy pytają mnie, kto by objął MSZ, gdybyśmy pana awansowali na prezydenta? Uważam, że mam na to przekonującą odpowiedź, choć to jest oczywiście decyzja premiera: uważam, że ministrem spraw zagranicznych mógłby zostać Rafał Trzaskowski.
  • Moja żona wbrew antysemickim spinom, będzie atutem zarówno w kampanii prezydenckiej, jak i w Pałacu Prezydenckim.

Wojna przeciw Polsce już trwa

Agata Szczęśniak, Dominika Sitnicka, OKO.press: Występuje pan od pewnego czasu w dwóch rolach – ministra spraw zagranicznych i kandydata w prawyborach Koalicji Obywatelskiej. Zacznijmy od kwestii, która jest związana bardziej pana funkcją szefa dyplomacji. Kanclerz Niemiec Olaf Scholz rozmawiał w piątek z Władimirem Putinem. Czy ta rozmowa była potrzebna? Co Scholz chciał nią osiągnąć? Prezydent Zełenski skomentował, że tego właśnie chciał Putin. Czy pan się zgadza z tą krytyką?

Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych RP: Kanclerz Niemiec złożył sprawozdanie premierowi Donaldowi Tuskowi. Jak twierdzi, przedstawiał podczas tej rozmowy europejski, w tym polski punkt widzenia, to znaczy potrzebę przywrócenia międzynarodowo uznanych granic. Oczywiście Kreml inaczej to interpretuje. Ja nie widzę zbliżenia stanowisk.

Kanclerz Scholz ma wybory w Niemczech, więc wydaje mi się, że podejmuje pewne ryzyko polityczne po to, aby pokazywać się jako taki adwokat pokoju. Ale to jest ryzykowny ruch, bo widzimy, że prezydent Zełenski nie był zachwycony.

A czy jest to również ruch obliczony na wyprzedzenie Donalda Trumpa? Jeden z europejskich przywódców próbuje szybciej rozwiązać konflikt i zakończyć wojnę niż to obiecywał Donald Trump?

Mamy silniejszą pozycję negocjacyjną wobec Rosji, gdy mówimy jako cała Unia Europejska. Putin o niczym innym nie marzy, jak o wyłuskiwaniu krajów jeden po drugim. Dlatego takie inicjatywy powinny być skonsultowane z Wysoką Przedstawiciel Unii do spraw Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa oraz z przewodniczącym Rady Europejskiej.

A pan by rozmawiał z Putinem, gdyby już został pan polskim prezydentem?

Próbowałbym doprowadzić do formuły, w której wpływy Zachodu są maksymalizowane.

Przeczytaj także:

Sympatią niekoniecznie wygrywa się wybory

Wydaje się jednak, że Europa była zaskoczona zwycięstwem Donalda Trumpa. Teraz pojawiły się doniesienia, że Polska przyjmuje inicjatywę w budowaniu relacji z Trumpem i w budowaniu reakcji europejskiej na jego prezydenturę. Dlaczego to właśnie Polska miałaby być liderem? Jakie karty mamy w ręku?

Potwierdzam, że rzeczywiście większość polityków europejskich jest zaskoczona zwycięstwem Donalda Trumpa. Sympatyczna Kamala Harris prowadziła w sondażach. Okazuje się, że sympatią niekoniecznie wygrywa się wybory. Nastały czasy, gdy ludzie chcą twardszych zawodników i to takich, którzy są sprawczy.

A Donaldowi Trumpowi, chociażby w jego reakcji na zamach, odwagi odmówić nie sposób. Więc okazuje się, że opinie metropolitalnych elit i sondażowni znowu były chybione.

A odpowiadając na drugą część pytania: ja nie mówię, tylko robię. I we wtorek w Warszawie na moje zaproszenie spotyka się Trójkąt Weimarski Plus. Polska, Niemcy, Francja, Włochy, być może Wielka Brytania, prawdopodobnie Wysoka Przedstawiciel Unii do spraw Zagranicznych, obejmująca wkrótce urząd Kaja Kallas.

Zgodnie z filozofią prezentowaną przez Donalda Tuska zaprosiłem też ministra spraw zagranicznych Ukrainy. Więc to w Polsce odbędzie się na szczeblu ministrów ta pierwsza duża dyskusja o tym, co zrobić w reakcji na rosyjskie postępy w Ukrainie i zwycięstwo Donalda Trumpa w Stanach Zjednoczonych.

Tusk o Trumpie: zwerbowany

Jeśli Donald Tusk ma być liderem w tych rozmowach – a z powodu kryzysu politycznego w Niemczech i niepewnej sytuacji we Francji, to on miałby przyjąć tę rolę – czy jego wypowiedzi na temat Trumpa z przeszłości nie będą przeszkodą? W marcu 2023 roku podczas publicznego spotkania w Bytomiu Donald Tusk powiedział: „Jego zależność od rosyjskich służb dzisiaj już nie podlega dyskusji. (...) Nie wykluczają amerykańskie służby, że Trump został wręcz zwerbowany przez rosyjskie służby 30 lat temu”. Czy po tych słowach Tusk na pewno będzie bardziej wiarygodnym rozmówcą dla nowego prezydenta USA niż prezydent Francji, czy nawet ustępujący kanclerz Scholz?

Donald Trump każdego dnia przez wiele lat udowadniał, że nie mówi językiem Wersalu, że nie jest mimozą i wcale nie szanuje lizusów. Jest politykiem transakcyjnym, twardym, wyciskającym z każdej sytuacji maksimum korzyści dla siebie i dla swojego kraju. Więc pod tym względem jestem spokojny. Tym bardziej że Donald Tusk cytował głosy prasy amerykańskiej i wysokich przedstawicieli instytucji odpowiedzialnej za bezpieczeństwo Stanów Zjednoczonych. Więc tu nie widzę najmniejszego problemu.

Agresja już trwa

Te głosy nie były aż tak radykalnie przedstawione, jak to Donald Tusk powiedział. Ale przejdźmy do innego tematu. Powtarza pan często, że mamy trudne czasy. Wiemy, że jest wojna za granicą. Niektórzy mówią o tym, że za trzy lata możemy się spodziewać wojny obejmującej jeszcze więcej obszarów w Europie, nawet w Polsce. Jakie jest realne zagrożenie dla polskich obywateli?

Wojna, agresja hybrydowa Rosji na Polskę już trwa. Przypominam o rakiecie Błaszczaka, której nie znaleziono. Przypominam o dronach, o rakietach manewrujących, naruszających naszą przestrzeń powietrzną, o agresji informacyjnej. I przede wszystkim przypominam o rosyjskiej dywersji, której jest więcej, niż wie opinia publiczna, bo nie wszystkimi informacjami możemy się dzielić.

Wiemy, że Rosja, rosyjski wywiad wojskowy, rekrutuje, płaci dywersantom za rozpoznawanie obiektów w Polsce. I wiemy, że ileś takich obiektów zostało już fizycznie zaatakowanych i spłonęło. Co więcej, mamy co najmniej jednego sprawcę, który przyznał się do winy i opisał, jak został zwerbowany, jakie zadania i za ile realizował. Przypomnę, że jako sygnał ostrzegawczy wobec Rosji zamknąłem konsulat rosyjski w Poznaniu, idąc drogą innych krajów, które podjęły podobne decyzje.

Ta agresja już trwa, ale dzięki Bogu jesteśmy członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego, więc Putin, który dzisiaj nie jest w stanie wygrać Ukrainą, nie byłby w stanie wygrać z NATO. To nie jest moja opinia, tylko np. ministra obrony Niemiec, który powiedział, że powinniśmy być gotowi do odstraszania Putina pod koniec dekady.

To Ukraina powinna zdefiniować ewentualny kompromis

Pisze pan w liście do członków Koalicji Obywatelskiej, że „wiosną 2025 roku może dojść do wydarzeń, które zmienią układ sił w świecie i odbiją się w Polsce szerokim echem”. Jakie wydarzenia ma pan na myśli?

Przejęcie władzy przez Donalda Trumpa 20 stycznia przyszłego roku, który jak wiemy, obiecuje zakończyć tę wojnę w 24 godziny. Jego otoczenie sonduje opinię publiczną na temat różnych koncepcji tego, jak zakończyć ten konflikt. I on może się zakończyć różnie. Zwycięstwem Ukrainy, jakąś formą finlandyzacji Ukrainy, czy zdradzeniem Ukrainy.

Kiedy pan mówi o zwycięstwie Ukrainy, to co pan ma na myśli? Jak wyglądałoby to zwycięstwo?

To oczywiście zdefiniuje Ukraina. I też Ukraina powinna definiować kompromisy, na jakie gotowa jest się zgodzić. To nie my będziemy dokonywać poświęceń i dlatego mamy doktrynę: „Nic o Ukrainie bez Ukrainy”. Ale przyznają panie, że to będą bardzo ważne decyzje, które wpłyną na bezpieczeństwo naszego regionu.

Jestem za legalną aborcją do 12 tygodnia

Kolejna kwestia z pana listu, już niezwiązana z polityką międzynarodową. Napisał pan, że związki partnerskie i bezpieczna aborcja „to kwestia szacunku, a nie ideologii”. Czy „bezpieczna aborcja” oznacza legalną aborcję do 12. tygodnia?

Tak, dokładnie tak. Jak panie pamiętają, jeszcze za Borysa Budki [był przewodniczącym Platformy Obywatelskiej w latach 2020-2021 – red.] podjęliśmy taką decyzję jako Platforma Obywatelska i ja się z nią w pełni identyfikuję.

Jak pan świetnie wie, jest wokół prawa do aborcji konflikt w koalicji rządzącej. Politycy PSL-u, z którymi też wielokrotnie rozmawiałyśmy, mówią, że sumienie im nie pozwala głosować za legalną aborcją do 12. tygodnia, ale też nie pozwala im na to ich elektorat. Pan mówi, że łączy pan wrażliwość konserwatywną i liberalną, a tutaj mamy mocną, liberalną deklarację. Jesteśmy ciekawe, w jaki sposób...

Tu bym polemizował, uważam się za konserwatystę w stylu europejskim. A przypominam, że w Wielkiej Brytanii, we Francji te sprawy już dawno zostały uregulowane.

To prawda, ale jakoś nikomu nie udało się w Polsce przekonać polskich konserwatystów, że właśnie tak jest. Jesteśmy ciekawe, jak pan zamierza przekonać np. Władysława Kosiniaka-Kamysza, że związki partnerskie czy prawo kobiet do przerywania ciąży to właśnie kwestia szacunku, a nie ideologii?

Zmiany, o których mówimy, wymagają ustaw, rolą prezydenta jest podpisywanie lub wetowanie ustaw. Ja bym wetował tylko w wyjątkowych wypadkach dla ochrony Konstytucji.

Jeśli taka ustawa z Sejmu wyjdzie, to ją podpiszę.

Ale wcześniej będzie kampania. Jeśli dobrze rozumiemy, liczy pan również na bardziej konserwatywnych wyborców, związanych z Kościołem. Nie sądzi pan, że taka pana deklaracja może ich zniechęcić?

Mam takie poglądy, jakie mam. Oczywiście każdy ma prawo do ewolucji poglądów. Gdy przemawiałem na marszach w obronie kobiet w Szubinie, w Nakle, w Bydgoszczy, w Warszawie, nie rzucałem słów na wiatr. Polki muszą czuć się bezpiecznie. Żeby w ogóle chciały zajść w ciążę, muszą czuć się bezpiecznie w szpitalu, nie mogą bać się księdza, czy prokuratora. Lekarz musi być sojusznikiem, a nie donosicielem. Jeśli chcemy, aby w Polsce rodziły się dzieci, Polki muszą chcieć te dzieci rodzić.

I dlatego uważam, że uregulowanie tej sprawy jest decyzją w duchu europejskiego konserwatyzmu.

I nie zmieni pan zdania? Możemy pana trzymać na słowo? Bo wiemy, jak było z Romanem Giertychem, który też obiecywał, że można na niego liczyć, a potem w lipcu 2024 nie wziął udziału w głosowaniu w sprawie dekryminalizacji aborcji.

Nie jestem rzecznikiem mecenasa Romana Giertycha, ale zwracam uwagę, że w ostatnim głosowaniu głosował za odesłaniem projektu depenalizacji aborcji do prac w komisji.

Oferta dla prawicowych wyborców

Nawiązując jeszcze do kampanii w Stanach: jednym z zarzutów wobec Kamali Harris było to, że właściwie nie wiadomo, do kogo się zwracała. Próbowała przekonać Republikanów, żeby nie głosowali na Trumpa i w związku z tym pojawia się zarzut, że zniechęciła część bazy Partii Demokratycznej. Pan podkreśla swój konserwatyzm i zwraca się do prawicowych wyborców. Część pana kampanii w prawyborach w KO dotyczy też tego, że to pan będzie ciekawym kandydatem dla wyborców Konfederacji. Czy w ten sposób nie straci pan wiarygodności w bazowym, progresywnym elektoracie Koalicji Obywatelskiej i w perspektywie drugiej tury w elektoracie Lewicy?

Nie sądzę, bo Lewica docenia moją proeuropejskość. Dosłownie wczoraj byłem na jubileuszu 70-lecia Aleksandra Kwaśniewskiego. Byłem jedynym urzędującym politykiem, którego prezydent Kwaśniewski zaprosił do wygłoszenia przemówienia. Więc mam wrażenie, że Lewica docenia to, co robię dla pozycji Polski w Unii Europejskiej. W tej sprawie zawsze byliśmy sojusznikami.

A jeśli chodzi o Platformę Obywatelską: w rdzeniu, w korzeniach naszego ruchu jest troska o gospodarkę, o przedsiębiorców, o możliwie niskie podatki. Sam byłem przedsiębiorcą, prowadziłem działalność gospodarczą, wiem, co to znaczy wystawić fakturę, pracować na własny rachunek. W latach 80., kiedy mieszkałem w Wielkiej Brytanii, popierałem konserwatystów pod przywództwem Margaret Thatcher. Elektorat .Nowoczesnej też zdaje się to doceniać.

Będę w najbliższych dniach rozmawiał też z Zielonymi, przypomnę, że jestem prosumentem – w domu w Chobielinie postawiliśmy na energię słoneczną.

W relacjach z Ukrainą wspieram ich oczywiście z całego serca w walce z rosyjską agresją, ale potrafię się też upomnieć o naszych rodaków pomordowanych na Wołyniu, o ich prawo do godnego pochówku. Jeżeli to jest doceniane i w PSL-u, i w Konfederacji, to tym większa satysfakcja. Mam wrażenie, że nie bardzo pasuję do prostych podziałów – prawica/lewica – dlatego liczę na wsparcie Polaków o różnych poglądach.

Jak walczyć z nierównościami w Polsce

Skoro już jesteśmy przy Margaret Thatcher i przedsiębiorcach – mówił pan w wywiadach, że rozumie, że nierówności są problemem dla demokracji, są paliwem dla populistów. To jak w Polsce walczyć z nierównościami? Jakie działania powinny zostać podjęte?

Uważam, że... Przepraszam, ale małżonka dzwoni, nie ma żartów [minister Sikorski rozłącza się na chwilę] Rozmawiałem z żoną, która, wbrew antysemickim spinom, będzie atutem zarówno w kampanii prezydenckiej, jak i w Pałacu Prezydenckim.

Dobrze, zapisujemy.

Jest Polką z wyboru i nikt jej tej satysfakcji nie odbierze.

Wróćmy może do tych nierówności.

Wydała nawet książkę, która nazywała się „Matka Polka”, którą serdecznie państwu polecam. Tak samo, jak polecam jej polską książkę kucharską, która ukazała się w Polsce i w Stanach Zjednoczonych, więc promuje naszą kuchnię w Ameryce.

Jesteśmy kupione, jeżeli chodzi o żonę, ale wróćmy może do nierówności. Dużo mówi się przecież o tym, że ekonomia miała wpływ na zwycięstwo Donalda Trumpa. Ludzie mają poczucie, że się deklasują, stać ich na mniej.

Uważam, że Kamali Harris zaszkodziły dwie kwestie. Jedna z nich to po prostu pech. Na okres prezydentury Bidena przypadł wzrost inflacji wywołany pandemią. Inflacja jest już niska, ale ludzie pamiętają, że kiedyś wszystko było tańsze. U nas wydarzyło się przecież to samo. I na to Kamala Harris nie miała żadnego wpływu. Natomiast błędem administracji Bidena było „odpuszczenie” w sprawie migracji. My tego błędu nie popełniamy. Proponujemy skuteczną, acz humanitarną ochronę granicy.

Dobrze, ale co z tymi nierównościami?

Uważam, że Polska ma tutaj jeszcze pewien atut w porównaniu do na przykład Wielkiej Brytanii. Jesteśmy mniej nierówni, zarówno w sensie społecznym, jak i terytorialnym. Ale są zagrożenia pod tym względem. Rozłóżmy to na czynniki pierwsze.

Na Wyspach toczy się dyskusja o tym, że Polska pod koniec dekady może Wielką Brytanię wyprzedzić gospodarczo. Ja Wielką Brytanię nieźle znam i uważam, że już są takie miejsca w Polsce, które są zamożniejsze, niż niejedno miejsce w Wielkiej Brytanii. I już są takie sektory elektoratu, czy społeczeństwa, które żyją dostatniej, niż ekwiwalentne grupy społeczne w Wielkiej Brytanii. Dlaczego? Bo i w Polsce i w Wielkiej Brytanii, przynajmniej do niedawna, mieliśmy, może nie najlepszą na świecie, ale ogólnie dostępną służbę zdrowia. I to powinniśmy utrzymać.

Ale Polska miała również przewagę nad Wielką Brytanią polegającą na tym, że zdecydowana większość Polaków uzyskiwała solidne wykształcenie na poziomie podstawowym i średnim. Nam się wydaje, że to jest rzecz oczywista, a ona oczywista nie jest. Wielka Brytania ma lepsze od nas uniwersytety, a my mamy lepsze od brytyjskich szkoły podstawowe i średnie. Dlatego martwię się, że mamy nadmierną prywatyzację w dziedzinie służby zdrowia i edukacji. Ja bym wolał skandynawski system, gdzie skoro już płacimy dość wysokie podatki, to przynajmniej usługi publiczne powinny być na wysokim poziomie. Co jest czynnikiem solidarności społecznej, ale jest też dobre dla klasy średniej, bo inaczej ona by płaciła za te same usługi dwukrotnie.

Jest i wreszcie ostatni czynnik. Gdy mieszkałem za granicą, tak w Wielkiej Brytanii, jak i w Stanach Zjednoczonych, widziałem już dwie bańki spekulacyjne na rynku nieruchomości. I to jest rzecz zła. Ona jest zła dla tych, którzy na tę drabinę chcą wejść i jest zła dla gospodarki. Dlatego uważam, że dostępność mieszkań to bardzo ważna kwestia. Mieszkań musi być po prostu więcej. I popieram na przykład mojego burmistrza gminy Szubin, który buduje komunalne mieszkania na gminnych terenach. One są wtedy 20-30 proc. tańsze niż komercyjne. Wynajmuje je tym, którzy w dotychczasowych lokalizacjach przykładnie płacili komunalne ceny.

Ale w Polsce mamy jednak wyraźnie niższe podatki niż w krajach z rozbudowanym systemem opiekuńczym i socjalnym.

To zależy – dochody z podatków PIT i CIT są faktycznie niższe niż średnia dla UE, ale już dochody ze składek na ubezpieczenia społeczne są dość wysokie. No i ludzie mają poczucie, że płacą zbyt dużo w stosunku do jakości usług, jakie otrzymują.

Sam pan mówi, że opieka zdrowotna jest kluczowa w walce z nierównościami. Tymczasem Polska jest w ogonie europejskim w nakładach na ochronę zdrowia, a rząd zajmuje się obniżaniem składki zdrowotnej dla przedsiębiorców, żeby odprowadzali mniejszą składkę niż pracownicy na umowie o pracę. Tak chcemy walczyć z tymi nierównościami?

To oczywiście nie jest to domena władztwa prezydenta, bo w Polsce prezydent nie jest szefem władzy wykonawczej. Ale mogę powiedzieć, że zgadzam się z tym, co obecnie robią koledzy, którzy za to odpowiadają. Absurdem było płacenie składki zdrowotnej od środków trwałych w działalności gospodarczej. To znaczy, jak ktoś miał samochód, czy lokal i go sprzedał, to płacił od tego składkę zdrowotną.

Potrzeba źródeł finansowania służby zdrowia, ale nie tych.

Pieniądze od Zjednoczonych Emiratów Arabskich

Pisze pan, że kampania prezydencka będzie brutalna. Jeden z zarzutów przeciwko panu, który z pewnością się pojawi, to pieniądze od Zjednoczonych Emiratów Arabskich w związku z konferencją bliskowschodnią. Ujawniliśmy to w OKO.press. Nie wydaje się panu, że przeciętnemu wyborcy czy wyborczyni trudno będzie wytłumaczyć, dlaczego kandydat na prezydenta pracował dla obcego, autorytarnego państwa, które jest azylem dla oligarchów rosyjskich?

Niczego nie ujawniliście, bo informacja o doradztwie była jawna i zamieszczona w moim oświadczeniu majątkowym. Sprawa była badana przez PiS-owskie CBA przez rok i mam na piśmie certyfikat uczciwości.

Ale chodzi o kampanię. Z łatwością wyobrażamy sobie negatywną kampanię opartą na tym, że kandydat KO na prezydenta pracował dla islamskiego autorytarnego państwa. Trudno to obronić.

Będąc w sektorze prywatnym, doradzałem najbardziej renomowanym firmom międzynarodowym i rządom. Odprowadziłem od tego podatki, zadeklarowałem uczciwie, było to w domenie publicznej. To była bardzo prestiżowa konferencja z udziałem najważniejszych polityków światowych i blisko-wschodnich. Wydaje mi się, że szukają panie dziury w stałym.

Opiera pan swoją kampanię o bezpieczeństwo, ale miał pan w ostatnich latach wpadki, które mogą zachwiać tą narracją. Chociażby ten tweet po wysadzeniu gazociągów Nord Stream. Napisał pan „Thank you, USA”. Tweet odbił się szerokim echem w Polsce i na świecie. Został pan też nagrany przez rosyjskich pranksterów. Jak pan będzie odbijał takie argumenty?

Oczywiście ucieszyłem się z wysadzenia Nord Stream'u, bo wszystkie polskie rządy zwalczały tę inwestycję. I panie oczywiście wiedzą, że amerykańska prasa napisała, że Stany Zjednoczone miały uprzedzającą wiedzę o tej operacji i jej nie zatrzymały, więc było za co dziękować.

Ale czy jako prezydent też by napisał pan takiego tweeta?

Co innego wolno europosłowi, czy osobie w domenie prywatnej, a co innego – ministrowi czy prezydentowi. Proszę prześledzić moje tweety jako ministra spraw zagranicznych. Nic kontrowersyjnego panie nie znajdą.

Przywileje Kościoła katolickiego

Jest reakcja z najbliższego otoczenia Rafała Trzaskowskiego na pana słowa, że będzie lepszym prezydentem na trudne czasu. Sławomir Nitras w piątek napisał: „Czasy się zmieniły? Trudne czasy? A pandemia to były łatwe czasy? A wojna to się zaczęła wczoraj? A 8 lat PiS to były łatwe czasy? Rafał zawsze był z nami. Zawsze był na pierwszej linii”. Nie ma racji?

Co to znaczy „zawsze z nami”? Przed 15 października wspierałem powrót Donalda Tuska na stanowisko przewodniczącego PO, a byli tacy, którzy próbowali temu zapobiec.

Ale zgadzam się ze Sławkiem, że słowa zostają. I martwię się, że jego wypowiedź o „opiłowywaniu katolików” z przywilejów mogłaby zaszkodzić Rafałowi we właściwej kampanii.

Uważa pan, że w Polsce Kościół katolicki ma przywileje, które należy jakoś jednak zmniejszyć, czy nie?

Uważam, że są kwestie do zmiany. Na przykład Fundusz Kościelny jest przeżytkiem i mógłby zostać zastąpiony dobrowolnym odpisem podatkowym.

Hejt w internecie

Czy widział pan w internecie profile, które promują pana jako kandydata i wyśmiewają często w wulgarny sposób Rafała Trzaskowskiego? Pisałyśmy o nich niedawno.

I na odwrót. Jest też mnóstwo hejtu na mnie. Ja nie odpowiadam za moich sympatyków, Rafał Trzaskowski za swoich zapewne też nie. Oczywiście nie popieram hejtu. Uważam, że media społecznościowe powinny być uregulowane. Prawo do wolności wypowiedzi mają ludzie, a nie anonimowe boty czy trolle. Wydaje mi się, że w tej sprawie byśmy się z Rafałem Trzaskowskim w pełni zgodzili.

Chyba wyborcy Konfederacji bardzo by się oburzyli na propozycję regulacji internetu.

Wydaje mi się, że wszyscy mamy interes w tym, żeby debata publiczna była bardziej cywilizowana. Poza tym chodzi o to, by za wypowiadanymi słowami stali realni ludzie, a nie sterowane z zagranicy boty.

Nowa rola dla Trzaskowskiego

Jaką by pan rolę widział dla Rafała Trzaskowskiego? Skoro nie ma być prezydentem kraju, to kim?

To jest rzeczywiście kwestia, którą wyborcy poruszają na spotkaniach ze mną. Mówią, że MSZ jest w dobrych rękach i pytają: kto by objął ministerstwo, gdybyśmy pana awansowali na prezydenta? Uważam, że mam na to przekonującą odpowiedź, choć to jest oczywiście decyzja premiera: mogę zadeklarować, że gdybym został kandydatem i wygrał te wybory, to proponowałbym na to stanowisko osobę, która była wiceministrem spraw zagranicznych, była europosłem i która – jak sądzę – poradziłaby sobie w tym niełatwym resorcie.

Uważam, że ministrem spraw zagranicznych mógłby zostać Rafał Trzaskowski.

;
Na zdjęciu Agata Szczęśniak
Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Na zdjęciu Dominika Sitnicka
Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze