Skoro sztab Trzaskowskiego chce wykorzystać w kampanii zasób, jakim jest minister spraw zagranicznych, zasadne wydaje się pytanie: a co z premierem? Sztabowcy twierdzą, że Donald Tusk po prostu nie ma elektoratu, którego nie miałby już Rafał Trzaskowski
W momencie, w którym nowa administracja amerykańska trzęsie dotychczasowym ładem bezpieczeństwa i zapowiada reset z Rosją, część komentatorów w Polsce zaczęła głośno się zastanawiać, czy KO jednak nie popełniła błędu?
Na początku marca Radio ZET opublikowało sondaż, z którego wynika, że większość badanych uważa, że to Sikorski lepiej poradziłby sobie w roli prezydenta, jeśli napadłaby na nas Rosja, albo gdyby w Europę uderzył kryzys ekonomiczny, lub przybyło do Polski dużo imigrantów z krajów pozaeuropejskich. Krótko mówiąc – jak trwoga, to do Radka.
Niewykluczone jednak, że badanie dałoby podobne wyniki i pół roku temu. To właśnie tym wizerunkiem – osoby doświadczonej w polityce międzynarodowej, kojarzonej z tematem bezpieczeństwa Radosław Sikorski próbował uzyskać nominację swojej partii na kandydata w wyborach prezydenckich.
W czasie krótkiego, ale ostrego starcia w listopadzie 2024 nie szczędził Trzaskowskiemu twardych słów. Już samo jego hasło: „Bo czasy się zmieniły” było konfrontacyjne i wytykające nieprzystawalność Trzaskowskiego do globalnych wyzwań. Nie zawahał się powiedzieć publicznie, że Trzaskowskiemu brakuje doświadczenia w polityce międzynarodowej.
Kilkakrotnie powtarzał w wywiadach bon mot: „Gdyby pan wybierał przewodnika po Warszawie i chciał pan zwiedzić Muzeum Sztuki Nowoczesnej, to nawet ja bym wybrał Rafała Trzaskowskiego, ale gdyby pan chciał zwiedzić Muzeum Wojska Polskiego, to ja się bardziej nadaję”.
Ciąg dalszy tekstu pod wideo.
Przepowiednia Sikorskiego się spełniła. Bezpieczeństwo, sytuacja międzynarodowa mają być właśnie tematami, które najbardziej rozgrzewają ludzi podczas spotkań. Widać w nich niepokój tym, jak szybko i jak radykalnie zmienia się amerykańska, europejska i polska polityka. Pytają: czy wybuchnie wojna? Czy USA chcą zawrzeć sojusz z Rosją? Jak będzie wyglądała nasza sytuacja za trzy lata?
Prawica oczywiście niezmiennie Sikorskiego krytykuje, ale wśród liberalnych obserwatorów i komentatorów polityki jest to z pewnością jeden z najlepiej ocenianych, jeśli nie w ogóle najlepiej oceniany minister w rządzie Donalda Tuska.
Choć w sztabie Rafała Trzaskowskiego wciąż wspominają ciosy poniżej pasa, które w prekampanii wyprowadzał Radosław Sikorski (najbardziej sprawę krzyży w urzędach), to o szefie MSZ-u wypowiadają się w samych superlatywach. „Dlaczego chcemy Radka w kampanii? Dla jego mądrości, dla jego autorytetu, dla doświadczenia...” – usłyszałyśmy od sztabowców. I lista ta nie kończyła się na trzech przymiotach.
„To taki rozmówca, że to Rafał będzie musiał się postarać, żeby mu dorównać” – dodawali.
I to właśnie o formule wspólnych debat mówią między innymi sztabowcy.
Potwierdziłyśmy w otoczeniu Radosława Sikorskiego, że minister spraw zagranicznych faktycznie włączy się w kampanię. Ma uczestniczyć w kampanii Trzaskowskiego w terenie, „ale na razie mnóstwo się dzieje na arenie międzynarodowej”.
Jak podkreśla osoba, z którą rozmawiamy, politycy „są w stałym kontakcie”. Pracują nad szczegółami tego, jak miałby wyglądać udział Sikorskiego w kampanii prezydenta Warszawy. A przede wszystkim nad synchronizacją kalendarzy, co w obecnej sytuacji międzynarodowej nie jest łatwe. Minister spraw zagranicznych znalazł się bowiem na pierwszej linii i nie chodzi o jego tweety do Elona Muska, tylko zakulisowe rozmowy z administracją Trumpa, o których informował „Newsweek”.
Jednak słyszymy też, że Sikorski już pomaga Trzaskowskiemu – poprzez swoje kontakty w świecie dyplomacji. „Efekty ich współpracy było widać w Monachium”.
Podczas Konferencji Bezpieczeństwa Rafał Trzaskowski wziął udział w panelu dotyczącym umacniania odporności demokracji na populizm. Mówił tam: „Polska jest pozytywnym przykładem walki z populizmem, ponieważ wykazaliśmy się odpornością, a w końcu demokracja zwyciężyła”.
W Monachium Trzaskowski spotkał się też między innymi z szefem NATO Markiem Rutte, szefową unijnej dyplomacji Kają Kallas, byłym sekretarzem stanu USA Johnem Kerry oraz republikańskim kongresmenem Mike Turnerem. Media z zaplecza PiS podkreślały jednak, że Turner jest w konflikcie z administracją Trumpa.
Występ w Monachium czy wizyta w Finlandii mają budować prezydencki format Rafała Trzaskowskiego i pokazywać, że już teraz uczestniczy w najważniejszych rozmowach, a jako prezydent z marszu może ruszyć do pracy dyplomatycznej na rzecz kraju.
Choć Trzaskowski przypomina swoje doświadczenie europarlamentarzysty czy wiceministra MSZ odpowiedzialnego za współpracę z Unią Europejską, nie ma wątpliwości, że to Sikorski jest w tym duecie starszym bratem. Dysponującym bieżącymi kontaktami na najwyższych szczeblach władzy ważny zagranicznych partnerów Polski.
Pytamy w otoczeniu ministra Sikorskiego o ocenę kampanii jego niedawnego rywala z prawyborów. „Kampania Rafała Trzaskowskiego wygląda bardzo dobrze. Takie działania jak powołanie Rady do spraw bezpieczeństwa i nawoływanie do zgody narodowej, w tym podkreślanie roli Andrzeja Dudy, są bardzo potrzebne. Gdy po drugiej stronie oceanu jest taki prezydent jak Donald Trump, nie można iść w polaryzację”.
Faktycznie, Rafał Trzaskowski stale podkreśla, że bezpieczeństwo jest polską racją stanu i nie ma tu miejsca na wytykanie sobie zaniedbań, jak to robi PiS. „Są sprawy nadrzędne w stosunku do nawet najostrzejszych sporów politycznych. Taką sprawą jest bezpieczeństwo. Dziś, w tych trudnych czasach ogromnych wyzwań międzynarodowych, w tej fundamentalnej sprawie potrzebna jest nam jedność. Ponad politycznymi podziałami” – czytamy na stronie kampanijnej Trzaskowskiego.
Inny wyraźny przekaz kampanii Trzaskowskiego: „Trzeba stawiać na przewidywalność”. W tej przewidywalności mieści się współpraca z rządem, choć tutaj problemem jest niepopularność gabinetu Tuska (o tym napięciu piszemy niżej).
W temat bezpieczeństwa Trzaskowski „opakowuje” wszystkie inne sprawy. Na spotkaniach z wyborcami mówi na przykład, że kwestią bezpieczeństwa są niższe ceny energii, a te by nie wzrosły, gdyby Polska wcześniej dostała dofinansowanie na transformację energetyczną, co się nie stało, bo PiS zablokował pieniądze z KPO.
„Są tacy, którzy w Unii szukają zagrożenia, a to nasze bezpieczeństwo” – mówił Trzaskowski na przykład w Kaliszu. Kandydat podkreśla, że wybór: albo USA, albo Unia jest fałszywy, bo potrzebujemy wszelkich możliwych sojuszy i partnerów.
Zapewne wielokrotnie usłyszymy też bon mot: „Musimy trzymać Amerykanów jak najbliżej siebie, Rosjan za gardło, a Unię w pełnej gotowości”.
„Rafał Trzaskowski nadrabia to, czego mu brakowało w sprawach bezpieczeństwa. Bo czasy, jak widać, się zmieniły” – zauważa osoba z otoczenia Radosława Sikorskiego.
Czy ten antypolaryzacyjny zwrot w sprawach bezpieczeństwa pomoże Trzaskowskiemu zjednać sobie wyborców PiS lub przynajmniej ich zdemobilizować?
Jak słyszymy w sztabie prezydenta Warszawy – wyborcy PiS Rafała Trzaskowskiego po prostu nie lubią, ale Donalda Tuska wręcz nienawidzą. I tak samo intensywnym uczuciem mają darzyć także Radosława Sikorskiego, który po pierwsze dla ich obozu jest zdrajcą, po drugie – lubuje się w prowokowaniu polityków prawicy.
Trzaskowskiemu wytyka się snobizm, bążury i zaczytywanie się Edgarem Morinem, ale nie ma on na koncie wypowiedzi o dorzynaniu watahy, czy waleniu się w zatłuszczony łeb, które prawica zapamiętała Sikorskiemu.
Skoro sztab Trzaskowskiego chce wykorzystać w kampanii zasób, jakim jest minister spraw zagranicznych, zasadne wydaje się pytanie: a co z premierem?
Tu sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana. Sztabowcy twierdzą, że Donald Tusk po prostu nie ma elektoratu, którego nie miałby już Rafał Trzaskowski. Zresztą jego wyniki w sondażach pierwszej tury przewyższają wyniki sondażowe samej Koalicji Obywatelskiej. Dla porównania wskazują na Jarosława Kaczyńskiego, który właśnie włącza się z pełną mocą w kampanię Karola Nawrockiego, by podźwignąć poparcie kandydata do poziomu poparcia partii, która go wystawiła.
Ten argument, jak widać, nie ma jednak zastosowania wobec Radosława Sikorskiego. Włączono go w kampanię, a przecież otoczenie prezydenta Warszawy podkreślało, że nieprawdą jest, żeby minister spraw zagranicznych miał możliwość przyciągania szerszego niż Trzaskowski, bardziej prawicowego elektoratu.
W braku zaangażowania Donalda Tuska w kampanię chodzi zatem o coś zupełnie innego.
Słabe notowania rządu (choć ostatnio nieco się poprawiły) są oczywistym zagrożeniem dla kandydata KO. Dla PiS-u wymarzonym scenariuszem byłoby uczynienie z wyborów prezydenckich plebiscytu popularności samego rządu.
Na żywej pamięci o zużytych rządach PiS i na świeżym rozczarowaniu rządem demokratów swoje poparcie buduje Sławomir Mentzen. Trzaskowski teoretycznie może ustawiać się w dystansie do poczynań gabinetu Tuska, jako prezydent Warszawy i samorządowiec ma w końcu inne zadania.
Nie zmienia to faktu, że jest twarzą Platformy Obywatelskiej, jej wiceprzewodniczącym. Z tego oczywistego zagrożenia zdawano sobie sprawę od początku. Pomysł był taki, że Rafał Trzaskowski będzie kimś, kto będzie dawał rządowi sygnał do wzmożonej pracy, zgłaszał swoje pomysły, w delikatny sposób „rozliczał” rząd z efektywności.
Jak na razie najgłośniejszą inicjatywą ze strony Rafała Trzaskowskiego był postulat odebrania 800 plus dzieciom ukraińskich uchodźczyń, które nie mają pracy. Jakkolwiek cyniczny, został dobrze odebrany przez społeczeństwo. Pozwolił KO na pewien czas zdominować przekaz kampanii. Ale ustawy wciąż nie ma, a powodem tego, jak słyszymy, jest fakt, że żaden resort nie kwapi się do skonstruowania przepisów, które są z punktu widzenia systemu świadczeń społecznych oraz polityki migracyjnej w najlepszym razie bezcelowe, a najpewniej – szkodliwe.
Strategia, którą można nazwać „bliskim dystansem” Rafała Trzaskowskiego i rządu, przybiera czasem komiczne formy. W rozmowie z prof. Antonim Dudkiem prezydent Warszawy został zapytany o to, czy jest coś, co różni go od Donalda Tuska.
„Ludzie mają wrażenie, że jest pan cieniem premiera” – dodaje znany historyk. Trzaskowski odpowiada, że „zdecydowanie różnią się w wielu kwestiach”, ale dwa przykłady, które podaje to... rozliczenia i deregulacja. Wolałby, żeby działo się to szybciej. Jaki kontrapunkt wobec rządu byłby zatem w stanie przedstawić, gdyby na scenie obok niego stał Donald Tusk?
Nie bez znaczenia jest także opinia wyborców na temat potencjalnego układu, w którym prezydent i premier pochodzą z tej samej partii i tego samego środowiska. W Polsce w tej sprawie obowiązuje racjonalność Kalego.
W 2020 roku PiS argumentował, że lepiej, żeby prezydent i premier pochodzili z jednego obozu, bo dzięki temu będą lepiej współpracować dla dobra Polski. W tym samym roku Rafał Trzaskowski ostrzegał przed dawaniem pełni władzy jednemu obozowi, bo niechybnie prowadzi to do nadużyć.
Pięć lat później sytuacja jest odwrotna. PiS straszy domknięciem systemu i srogimi represjami „bodnarowców”, KO mówi o palącej potrzebie zdrowej kooperacji z Pałacem prezydenckim.
„Swój” prezydent jest dla rządu Donalda Tuska być albo nie być. Bez pałacu nie uda się przeprowadzić żadnej istotniejszej reformy. Oznacza to między innymi, że sądownictwo będzie dalej pogrążać się w chaosie i wewnętrznych walkach – ze szkodą dla wszystkich obywateli. Prezydent z PiS to złamane morale Koalicji 15 października i wiatr w żagle obozu Zjednoczonej Prawicy, który marzy już o przyspieszonych wyborach.
Prezydent z PiS oznacza też nieunikniony rozdźwięk w polityce zagranicznej. I właśnie sytuacja międzynarodowa ma być tym aspektem, który wywraca argument „domykania systemu” na korzyść Trzaskowskiego.
W sztabie prezydenta Warszawy słyszymy, że regularnie badają opinie Polek i Polaków na temat scenariusza prezydenta i premiera z jednej partii. Sztabowcy nie podają konkretnych danych, ale przyznają, że w niemałej grupie wyborców taka sytuacja budziła nieufność. Nastroje miały się zmienić radykalnie w ostatnich tygodniach.
Momentem przełomowym miała być fatalna rozmowa Trumpa i Zełenskiego w Gabinecie Owalnym. To wtedy mogliśmy się przekonać, że świat się radykalnie zmienia, dotychczasowe sojusze i gwarancje mogą pękać jak bańki mydlane, cała znana architektura bezpieczeństwa ulega przebudowie.
Mówiąc prościej – znowu zaczęliśmy bać się wojny, więc nie jest to czas na wojnę o krzesło.
Wybory
Radosław Sikorski
Rafał Trzaskowski
Donald Tusk
Koalicja Obywatelska
Prawo i Sprawiedliwość
USA
Wybory prezydenckie 2025
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze