0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot. Fred MARVAUX / Parlament Europejskifot. Fred MARVAUX / ...

Premier Donald Tusk konsekwentnie bardzo negatywnie wypowiada się na temat unijnego paktu migracyjnego. Zamiast merytorycznej dyskusji o jego wdrażaniu – a do 12 grudnia państwa członkowskie mają przedstawić plan wdrożenia wszystkich dziesięciu reform paktu, pojawiają się komentarze, że Polska nie wdroży nic z paktu, co nie będzie służyło naszym interesom.

Rząd zapewnia też, że nie przyjmiemy ani jednego uchodźcy w ramach procesu relokacji, czy że nie wydamy ani złotówki na przygotowanie infrastruktury wymaganej paktem. Tymczasem pakt migracyjny to już przyjęta i obowiązująca regulacja, którą państwa członkowskie mają obowiązek wdrożyć.

W środę 23 października Parlament Europejski będzie znowu debatował na temat sytuacji migracyjnej w UE. Głównym wątkiem debaty ma być propozycja zawieszenia prawa azylowego zaproponowana przez polski rząd w swojej strategii migracyjnej oraz konieczność dokończenia prac nad dyrektywą powrotową, bo to wciąż brakująca część paktu. W poprzedniej rundzie negocjacji nie udało się uzgodnić tekstu między KE, PE a Radą, dlatego Komisja Europejska ma złożyć nowy wniosek legislacyjny.

O tym, jaka jest w tej chwili polityczna atmosfera wokół unijnego paktu migracyjnego i czy jego wdrożenie jest zagrożone, rozmawiamy z europosłem Nowej Lewicy Krzysztofem Śmiszkiem, szefem delegacji Nowej Lewicy do PE, która należy do grupy Socjaliści i Demokraci.

S&D to druga co do wielkości grupa w Parlamencie Europejskim, zrzeszająca partie centrolewicowe i socjaldemokratyczne. Krzysztof Śmiszek jest członkiem Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych, która w poprzedniej kadencji przewodziła negocjacjom paktu migracyjnego.

Renegocjacja paktu migracyjnego? „Polityczne gadanie”

Paulina Pacuła, OKO.press: Przedstawiając strategię migracyjną w sobotę 12 października, premier Donald Tusk powiedział, że Polska nie wdroży nic z paktu migracyjnego, co nie będzie służyło naszym interesom. Krytyczne głosy wobec paktu płyną m.in. z Holandii czy Włoch, czyli z krajów o najbardziej prawicowych rządach w UE, które domagają się jakiejś formy renegocjacji paktu. Jaka jest w tej chwili polityczna atmosfera wokół paktu migracyjnego i czy jego wdrożenie jest zagrożone?

Krzysztof Śmiszek, szef delegacji Nowej Lewicy do PE, członek grupy Socjaliści i Demokraci: Mam wrażenie, że wszystko na razie dzieje się na poziomie komunikacyjno-piarowym. Ten zadziwiający zwrot, zmiana narracji wokół paktu migracyjnego, to jest, jak to mówią Brytyjczycy, takie „testing the water”, czyli po prostu badanie gruntu, wyczuwanie atmosfery, czy jest przyzwolenie na zmianę czegokolwiek, czy nie.

Jestem zaskoczony całą tą sytuacją, podobnie jak cała moja grupa polityczna, Socjaliści i Demokraci. Jesteśmy zadziwieni, że tego typu debata w ogóle się odbywa. Dziś oczekiwalibyśmy raczej rozmowy o tym, jak efektywnie wdrożyć pakt migracyjny, który rodził się w bólach przez bardzo długi czas.

Pakt migracyjny jest jednym z największych legislacyjnych osiągnięć poprzedniej kadencji Parlamentu Europejskiego i Rady Europejskiej. To kompleksowa polityka migracyjna, która ma przeciwdziałać nielegalnej migracji, rozwiązywać problem osób, które przebywają na terenie UE pomimo braku prawa pobytu i usprawniać obsługę osób migrujących, by te nie czekały na decyzje w sprawie azylu po dwa lata zamknięte w centrach detencyjnych, które często mają standard gorszy niż więzienia.

Negocjacje paktu były wielkim wyzwaniem i trwały w sumie niemal 10 lat.

Prawica mogłaby go reklamować jako rozwiązanie mające na celu ograniczanie migracji do UE i tworzenie legalnych ścieżek migracji.

Tymczasem dziś mamy do czynienia z tym, że największa grupa polityczna w Parlamencie Europejskim, czyli grupa Europejskiej Partii Ludowej, do której należy Platforma Obywatelska i PSL, w tematach migracyjnych wchodzi w retorykę skrajnej prawicy, próbując w ten sposób odbierać tlen nacjonalistom i neofaszystom.

Nie zdają sobie jednak sprawy z tego, że w ten sposób nie wzmacniają siebie, tylko wzmacniają i uprawomocniają skrajną prawicę z jej niejednokrotnie rasistowską narracją. Wszyscy ci, którzy dzisiaj próbują wchodzić w buty nacjonalistów, jeszcze kilka miesięcy temu głosowali za paktem.

Zmiana narracji wokół paktu migracyjnego to też kolejny dowód na to, że dziś cała europejska polityka przesuwa się na prawo – Europejska Partia Ludowa oddaje pole skrajnej, nacjonalistycznej i neofaszystowskiej prawicy.

My, Nowa Lewica w Parlamencie Europejskim, a także Socjaliści i Demokraci jako grupa, sprzeciwiamy się temu nierozsądnemu zwrotowi. Dzisiaj widać bardzo wyraźnie, że koalicja między siłami demokratycznymi w PE jest co chwilę zrywana lub naruszana przez Europejską Partię Ludową, która coraz chętniej mówi jednym głosem z nacjonalistami i neofaszystami.

Natomiast zwróciłbym uwagę na bardzo ważne w kwestii migracji konkluzje Rady Europejskiej sprzed kilku dni, gdzie nie ma mowy o zmianie paktu migracyjnego. Jest słuszna deklaracja wsparcia dla polskiego rządu, jeśli chodzi o wysiłki w obronie granicy polsko-białoruskiej, zapowiedź kolejnych przepisów dotyczących walki z instrumentalizacją migracji oraz koniecznością pracy nad dyrektywą powrotową, która nie została wynegocjowana w parlamencie poprzedniej kadencji.

Natomiast państwa członkowskie nie zdecydowały się oficjalnie podważyć dorobku, jakim jest pakt migracyjny.

Kwestionowanie rozwiązań paktu to na razie tylko takie polityczne gadanie.

Chodzi o to, by w oczach antyimigrancko nastawionej opinii publicznej sprawiać wrażenie, że ostro działamy przeciwko nielegalnej migracji.

Przeczytaj także:

„Nie ma odstępstwa od paktu migracyjnego”

Nie jestem pewna, czy to tylko takie „polityczne gadanie”. Premier Holandii zapowiedział 13 września, że jego kraj będzie domagał się odstępstw od wdrażania paktu migracyjnego, tzw. klauzuli opt-out. To jest raczej niemożliwe, zważywszy na to, że takie klauzule negocjuje się na etapie tworzenia regulacji. Z wielu krajów słychać jednak głosy krytyczne, że potrzebne są szybkie środki na już, bo nowa polityka migracyjna zacznie działać najwcześniej za dwa lata, kiedy zostanie w pełni zaimplementowana, a problemy migracyjne, które owocują tym, że kanclerz Niemiec Olaf Scholz chce zamykać granice, są już dziś.

Tak, ale to tak naprawdę argument za tym, by pakt migracyjny wdrożyć jak najszybciej, a nie wcale. Nie ma dziś odstępstwa od paktu migracyjnego. Nie ma sensu rozmawiać o rozmontowywaniu czegoś, do czego jesteśmy zobowiązani, żeby to implementować.

Pakt migracyjny to wynegocjowana, obowiązująca regulacja, którą teraz należy jak najszybciej wdrożyć i zobaczyć, jak będzie działała.

Natomiast jak najbardziej ma sens rozmowa o uzupełnieniu paktu migracyjnego o instrumenty dla państw, które graniczą z Rosją, Ukrainą i Białorusią, celem przeciwdziałania instrumentalizacji migracji, choć istniejące regulacje paktu dotyczą też tego obszaru.

Jest całe rozporządzenie o sytuacjach kryzysowych, które ma pomagać państwom członkowskim radzić sobie z sytuacją instrumentalizacji migracji. Na jego podstawie możliwe jest odstąpienie od standardowych trybów rozpatrywania wniosków, by przyspieszyć odsyłanie osób, które się do ochrony nie kwalifikują, ale jednocześnie wyłuskać z tego grona osoby, które takiej ochrony potrzebują.

Ale nie ma w tym rozporządzeniu zapisu dotyczącego możliwości zawieszenia prawa do azylu.

Nie ma i być nie może, bo taki zapis jest niezgodny z prawem międzynarodowym. Poza tym ta zapowiedź premiera Donalda Tuska to tani chwyt, populizm w czystej postaci.

Zupełnie nie rozumiem zachwytów, także wielu dziennikarzy liberalnych mediów, po zeszłotygodniowym szczycie Rady Europejskiej, odnośnie tego jakoby Donald Tusk przekonał Radę Europejską i Komisję Europejską do swojej wizji. To, że unijni przywódcy ani otwarcie nie zakwestionowali, ani otwarcie nie poparli pomysłu tymczasowego zawieszania prawa do azylu jako rozwiązania, to, że Komisja Europejska nie skrytykowała tego pomysłu tak jak powinna, nie oznacza, że jest to kierunek zgodny z prawami człowieka i przepisami prawa.

Chciałbym przypomnieć, że działania Komisji Europejskiej także podlegają ocenie pod względem zgodności z traktatami, Kartą Praw Podstawowych i prawem międzynarodowym.

To, że Komisja Europejska czemuś przytakuje wyłącznie z przyczyn politycznych, nie determinuje tego, jakie byłoby orzecznictwo w sprawie Trybunału Sprawiedliwości UE.

Nie determinuje też nawet tego, jaka byłaby ostateczna ocena Komisji Europejskiej stworzonych na podstawie polskiej strategii migracyjnej przepisów.

Dobrym przykładem tego, jak to może wyglądać, jest reakcja KE i TSUE na regulacje węgierskie. Rząd w Budapeszcie ograniczył prawo do azylu, wprowadzając regulacje, że wnioski o ochronę będę przyjmowane tylko w węgierskich konsulatach w Serbii i Ukrainie, a nie na granicy. Komisja Europejska skierowała sprawę do Trybunału Sprawiedliwości UE. TSUE orzekł, że te regulacje są niezgodne z prawem.

Finlandia też przyjęła przepisy ograniczające prawo do azylu, ale jeszcze ich nie zastosowała, więc postępowania antynaruszeniowego jeszcze nie ma, bo Komisja miałaby prawo wszcząć takie postępowanie, jeśli prawo byłoby zastosowane.

Przykład węgierski pokazuje, z czym może się wiązać ograniczenie prawa do azylu i jaka może być linia orzecznicza w tej sprawie.

Kubeł zimnej wody

Naprawdę proponuję kubeł zimnej wody dla każdego, kto zachwyca się tym, co podobno zostało osiągnięte na szczycie w Brukseli. Od tego typu deklaracji, do formalnej oceny poszczególnych aktów prawnych, czy działań państw wobec jednostki ubiegającej się o azyl, jeszcze daleka droga.

Nie da się zawiesić praw człowieka.

Nie da się tymczasowo zawiesić obowiązywania podstawowego prawa znanego w świecie od bardzo wielu lat, czyli prawa do ubiegania się o ochronę międzynarodową.

Istota prawa do azylu polega na tym, że mamy pomagać osobom w najtrudniejszej sytuacji, osobom zagrożonym. Rząd, który doszedł do władzy z hasłem walki o praworządność, nie powinien składać takich propozycji. Dla mnie to jest oddawanie pola, wywieszanie białej flagi wobec nacjonalistów przez premiera.

Pozostając krytyczny wobec pewnych rozwiązań paktu, uważam, że dziś cała para powinna iść w umiejętną implementację tych regulacji, a nie w niszczenie tego kruchego konsensusu, który udało się wokół tego zbudować.

Mamy dzisiaj unikatową szansę na wdrożenie systemu zarządzania migracją, unikatowego w skali świata. Na tym powinniśmy się koncentrować.

Retoryka polskiego rządu na temat paktu migracyjnego jest taka, jakby ten pakt miał spowodować więcej problemów dla państw członkowskich, niż rozwiązań. Mówi się głównie o mechanizmie solidarnościowym, w ramach którego państwa członkowskie miałyby np. relokować na swoje terytorium część osób oczekujących na rozpoznanie wniosku azylowego, by odciążyć te kraje, do których granic przybywa najwięcej osób. Mechanizm relokacji budzi opór, wiele osób ma wrażenie, że chodzi o kwoty przyjmowania migrantów, a nie liczbę osób, których wnioski o azyl będą rozpatrywane w Polsce. Co się gubi w tak sformułowanej debacie? Czy pakt migracyjny w tym kształcie, w jakim wszedł w życie w maju 2024, ma szansę odpowiedzieć na najważniejsze wyzwania związane z migracją? Te, które napędzają w Europie poparcie dla skrajnej prawicy?

Tak. Tak jak już powiedziałem, pakt migracyjny to bardzo kompleksowa regulacja dotycząca polityki migracyjnej i azylu. To z jednej strony zharmonizowane przepisy o prawie do azylu. To zestandaryzowane warunki przyjmowania osób ubiegających się o azyl w centrach recepcyjnych, gdzie ich wnioski mają zostać obsłużone. To przyspieszone procedury graniczne, w trakcie których osoby, których wnioski nie zostały jeszcze rozpatrzone, nie mają prawa do przemieszczania się po UE.

To też budowa odpowiedniej wydolności infrastruktury granicznej, by te wszystkie osoby obsłużyć. Pakt migracyjny to zatem pomoc dla samych migrantów – dostęp do opieki zdrowotnej, jeśli jest taka potrzeba, do pomocy prawnej, zakwaterowanie w przyzwoitych warunkach itp.

Pakt migracyjny z założenia ma ułatwiać i usprawniać obsługę osób ubiegających się o azyl.

Wyeliminować nielegalną migrację

Ale pakt migracyjny ma też eliminować zjawisko nielegalnej migracji, czyli przebywania na forum UE osób, które nie mają do tego prawa poprzez usprawnienie powrotów, oraz promować legalne ścieżki migracji do Europy dla osób, które nie spełniają kryteriów azylu, a chcą przeprowadzić się do UE w poszukiwaniu lepszego życia.

Chodzi o to, by zachęcać osoby do ubiegania się o prawo pobytu na terenie UE w sposób legalny, za pośrednictwem unijnych konsulatów i ambasad za granicą, a tym samym zniechęcać do podejmowania niebezpiecznej wędrówki do UE przy pomocy przemytników ludzi.

Dlatego pakt migracyjny zakłada też rozwiązania dotyczące zarządzania migracją w ogóle, a nie tylko przyjmowania wniosków o azyl, czyli ochronę międzynarodową, które stanowią zaledwie ułamek migracji do UE.

Jeśli chcemy jako Europa poradzić sobie z wielkim napływem migrantów w takim sensie, by nie odcinać się od migracji, tylko tak jak Kanada czy Australia selekcjonować osoby, które chcemy przyjąć, to przyjęcie takich jednolitych standardów jak wspólna polityka migracyjna, ułatwi nam poradzenie sobie z tym wyzwaniem. A przy okazji zachowalibyśmy coś, co jest wartością Unii Europejskiej, czyli pełne przestrzeganie praw człowieka.

Bardzo ważna jest też wpisana w pakt migracyjny zasada solidarności, bo państwa, które mają zewnętrzną granicę Unii, nie są w stanie same poradzić sobie z obsługą osób przybywających do ich granic i ubiegających się o azyl. Stąd ten pomysł relokacji do innych krajów, by mniej obciążone kraje zajęły się procesowaniem tych wniosków.

Zasada solidarności umożliwia też ekonomiczne docenienie takich krajów jak Polska, które przyjęły tak dużą liczbę uchodźców wojennych z Ukrainy. No i kluczowe jest to, o czym mówiła komisarz Ilva Johansson, że kraje pod wielką presją migracyjną będą wyłączone z tego obowiązkowego mechanizmu solidarnościowego. To inni będą musieli im pomagać.

W mojej ocenie nie ma więc co straszyć paktem migracyjnym, tylko należy zakasać rękawy i zabrać się za porządną implementację tych rozwiązań. Pakt migracyjny gwarantuje nam z jednej strony sprawność procedur migracyjnych, z drugiej strony harmonizację, a z trzeciej zachowujemy podstawowe wartości, jakimi rządzi się Unia Europejska.

„Polityczny pic”

Pakt migracyjny zakłada, że osoby, które chcą ubiegać się o ochronę międzynarodową, będą obsługiwane od razu na granicy w tych zestandaryzowanych centrach recepcyjnych, gdzie mają też mieć dobre warunki tymczasowego zakwaterowania. A jak się ma do tego ta propozycja Włoch, już zresztą wcielona w życie i podchwycona przez szefową Komisji Europejskiej jako „interesujące, innowacyjne rozwiązanie”, czyli budowy zagranicznych centrów recepcyjnych, poza Unią Europejską, do których mają być odsyłane osoby oczekujące na rozpatrzenie procedury azylowej?

No to jest znowu populizm. Nie wiem, czy Pani wie, ale koszt wysłania tego pierwszego włoskiego statku z kilkunastoma osobami na pokładzie do Albanii sięgnął około 250 tysięcy euro. I część tych migrantów wróciła z powrotem do Włoch, bo nie spełniały warunków do pozostania.

Więc to jest wszystko taki polityczny pic. Premierka Włoch usiłuje w ten sposób pokazać, jaka jest sprawcza, w ślad za Meloni chcą iść inni. To jest granie na takiej nucie sprzed 80 lat: bierze się jakąś grupę społeczną, w tym przypadku osoby migrujące, nazywa się ją wrogiem, wsadza na statek i wywozi. A to, że to kosztuje podatników włoskich gigantyczne pieniądze i ostatecznie jest nieskuteczne, bo te osoby wracają – o tym się już nie mówi.

Więc znowu – nie rozumiem zachwytu Europejskiej Partii Ludowej tym, co robią Włochy. Tego rodzaju eksternalizacja usług migracyjnych jest niezgodna z prawem międzynarodowym, o czym zresztą orzekł włoski sąd.

Moja grupa polityczna jest jej przeciwna, bo na serio traktujemy prawa człowieka. Nie ma naszej zgody na wywożenie migrantów do Albanii. Uważamy, że pakt migracyjny powinien zostać uzupełniony instrumentami finansowymi tak, aby na granicy można było przeprowadzać szybko, sprawnie i efektywnie postępowania azylowe. I żeby większość związanych z tym kosztów obciążała europejski budżet, a nie budżety państw członkowskich. O tym powinniśmy rozmawiać i to powinno być celem przywódców europejskich.

;
Na zdjęciu Paulina Pacuła
Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze