0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Wyborcza.plFot. Mateusz Skwarcz...

Podczas przeprowadzonego 18 marca 2024 drugiego przesłuchania Artura Sobonia (kiedyś PiS, dziś NBP) przed komisją śledczą ds. wyborów kopertowych:

  • pokazano pismo od Poczty Polskiej, która domagała się zwrotu kosztów za wybory kopertowe, bo traci płynność.
Wydała bowiem bez umów i podstawy prawnej 88 mln zł. Czyli więcej, niż do tej port uważano
  • To pismo wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin zadekretował właśnie na swojego ówczesnego zastępcę Artura Sobonia. Było to 30 kwietnia 2020 roku. Soboń tego pisma nie zwrócił Sasinowi. A powinien był to zrobić, gdyby było prawdą, co mówił podczas pierwszego przesłuchania, że wyborami kopertowymi się nie zajmował;
  • 18 marca 2024 Soboń dociskany do muru przez komisję śledczą, zeznał, że „wyborami kopertowymi” zajmował się, ale „nieformalnie”, na prośbę Sasina. A za wszystko odpowiadał właśnie Sasin, jego zwierzchnik w Ministerstwie Aktywów Państwowych.
  • Do wydobywania prawdy posłużyła konfrontacja – narzędzie użyte przez komisje śledcze w tej kadencji pierwszy raz.

Artur Soboń robił wszystko, żeby nie zeznawać. Wygląda na to, że taka jest strategia PiS wobec wszystkich komisji śledczych: przy pomocy przepychanek, przerywania, obelg i zalewania komisji potokiem słów odwrócić uwagę mediów i opinii publicznej od tego, co komisje ujawniają. I by media skupiały się na pytaniu „kto wygrał”, zamiast na tym, co właściwie ustalono.

Przeczytaj także:

A co z meritum? „To nie ja!” – zeznaje Soboń

Czego komisja dowiedziała się o organizacji wyborów kopertowych wiosną 2020 roku? (Szczegółowo opisujemy to niżej, w KALENDARIUM).

Artur Soboń, były wiceminister aktywów publicznych, a obecnie – członek Zarządu NBP – 19 stycznia sabotował przesłuchanie. Najpierw odczytał oświadczenie, z którego wynikało, że „formalnie” nie odpowiadał za wybory kopertowe ani za Pocztę Polską, a potem na każde pytanie powtarzał, że wszystko już wyjaśnił w oświadczeniu. I że „nie ma żadnej wiedzy”.

Jednak potem przed komisją śledczą mocno obciążyli go prezesi Poczty Polskiej i Jacek Sasin.

Mówili, że:

  • to Soboń organizował spotkania robocze w sprawie wyborów kopertowych, bo Sasin mu to polecił (był jego „kontaktem operacyjnym”);
  • uwagi prezesów Poczty Soboń zawarł w mailu do Dworczyka z 30 kwietnia 2020 roku. Mail, który z tej – prywatnej – skrzynki wyciekł świadczył zaś o tym, że Soboń był najprawdopodobniej pierwszym urzędnikiem, który na piśmie alarmował, że wyborów kopertowych zrobić się nie da. Mimo że tak życzył sobie „Jarosław”.

18 marca Soboń starał się te zeznania zbagatelizować i wykazać ich nieścisłość. Robił wszystko, by nie dać się złapać na czymś, czego mógłby użyć prokurator. Ale zeznawał. I obciążał tym razem Jacka Sasina, swego przełożonego w Ministerstwie Aktywów Państwowych („Równolegle prowadził on swoje spotkania i formalną korespondencję” i „formalnie decyzje podejmował minister aktywów państwowych”).

Soboń: formalnie działałem nieformalnie

Sobie Soboń przyznał przed komisją funkcję listonosza – między rządem a Pocztą Polską. Ewentualnie uczestnika „spotkań roboczych”. No, być może ich organizatora – ale bez formalnego umocowania ze strony przełożonego. Więc on tak naprawdę za nic, w czym brał udział, nie odpowiada.

Wszystko opierało się na kruczku prawnym: że skoro Soboń jako wiceminister formalnie nie odpowiadał za Pocztę Polską, to wszystkie jego działania były „nieformalne”. Więc mówił prawdę, kiedy zeznawał 19 stycznia, że „formalnie” się wyborami kopertowymi nie zajmował.

Rzecz w tym, że „formalnie” to nikt nie mógł się tym zajmować, bo nie było do tego podstawy prawnej. Ustawa o wyborach kopertowych nie weszła w życie do 9 maja 2020 roku.

Konfrontacja przed komisją

Komisja śledcza urządziła w poniedziałek 18 marca konfrontację Sobonia z wiceprezesem poczty Grzegorzem Kurdzielem. A ten nie mógł powiedzieć, że podejmował decyzje w państwowej spółce „nieformalnie” – dla niego spotkania z Soboniem nie były więc „towarzyskie”, ale „robocze, z ministrem delegowanym do tego zadania”.

W szóstej godzinie przesłuchania komisja zmusiła Sobonia do stwierdzenia, że jego spotkania w sprawie wyborów kopertowych nie były „nieformalne”, ale „robocze”.

W konfrontacji Soboń zwalał winę na Kurdziela („to władze Poczty podejmowały decyzje” o angażowaniu środków finansowych w wybory bez podstawy prawnej), ten jednak twardo powtarzał, że z Soboniem rozmawiał jako z ministrem. I że kiedy się okazało, że nie da się zorganizować wyborów na 10 maja – to Soboń dał znak Poczcie, że można je przełożyć. Więc przygotowania dalej trwały.

Poza tym Kurdziel zeznawał w twarz Soboniowi, że dostawał od niego polecenia w formie próśb, np. organizowania spotkań i telekonferencji w sprawie wyborów kopertowych.

Oto przykład komisyjnego ping-ponga:

Poseł Witold Tumanowicz (Konfederacja): Kto formalnie odpowiadał za ten projekt w Ministerstwie Aktywów Państwowych?

Soboń: Minister Sasin.

Kurdziel: Ale w tym formalnym projekcie, którego nie można mylić z nadzorem właścicielskim nad firmą, przedstawiciele instytucji: wiceministrowie Artur Soboń i Tomasz Szczegielniak. Nie musi być wskazana jedna osoba.

Soboń: Ja do tego formalnie nie byłem umocowany.

Tumanowicz do Kurdziela: A pan o tym wiedział?

Kurdziel: Gdybym wiedział, że pan Soboń nie ma żadnych pełnomocnictw, to bym się z nim nie spotykał.

W ten sposób opinia publiczna dowiedziała się, że:

  • powszechne wybory na prezydenta były przez rząd organizowane na podstawie „nieformalnych próśb” oraz usług (Soboń w końcu zrozumiał, jak źle to brzmi, więc oświadczył, że były też inne „formalne” spotkania, w których on nie uczestniczył. Na razie jednak komisja nie znalazła ich śladu);
  • także Soboń, nie tylko prezesi Poczty, już w okolicach 17-20 kwietnia 2020 r. wiedzieli, że wybory planowane na 10 maja są technicznie nie do zrealizowania. A mimo to ich organizacja trwała w najlepsze aż do 6 maja;
  • druga tura wyborów nie była możliwa do zorganizowania w trybie „kopertowym” w ogóle, ale żaden funkcjonariusz państwa PiS nie uważał, by to był jego problem;
  • było tak, bo system PiS polegał na takim dzieleniu odpowiedzialności, że nikt za całość nie odpowiadał, a urzędnicy zajmowali się nie tym, co formalnie było ich zadaniem. Więc wydawali polecenia w szarej strefie, tworząc sytuację, w której kolejni uczestnicy procesu podejmowali kolejne decyzje i wydawali publiczne pieniądze;
  • działanie „bez żadnego trybu” miało zaś taki skutek, że jedyną formą sprawdzenia, sensowności danego rozwiązania było doprowadzenie do zderzenia ze ścianą. Żadnych innych procedur tam nie było. Tak można interpretować zeznanie Sobonia, który bronił się, że... „nie wiadomo, czy wybory kopertowe były niemożliwe – gdyż je odwołano i nikt tego nie sprawdził”.

Pytanie, czy za ten „nieformalny”, ale realny bałagan państwo polskie będzie umiało kogokolwiek rozliczyć? Soboń wydawał się w tym, co robi, bardzo skuteczny. Zwłaszcza że członkowie komisji nadal bardziej skupiają się, by błysnąć ciętą ripostą, niż żeby zadać dobre pytania. I wspomniana wcześniej strategia PiS na „zagadanie” działa.

Soboń mówi o trosce o państwo

Swoje „nieformalne”/„robocze” zaangażowanie w organizację wyborów Soboń tłumaczył przerażeniem, że nie uda się zorganizować wyborów prezydenckich w terminie konstytucyjnym (konstytucja przewidziała jednak taką sytuację jak pandemia: można wtedy wprowadzić stan nadzwyczajny, który legalnie odsuwa wybory – tyle że, jak zeznawali przed komisją świadkowie – PiS nie był pewien, czy w późniejszym terminie Andrzej Duda je wygra).

Poseł Waldemar Buda z PiS próbował to straszne wrażenie z zeznań Sobonia zatrzeć, spytał Sobonia, czy nie bał się odpowiedzialności za niedopełnienie obowiązków, jeśli do wyborów nie dojdzie. Ale to – poza ratowaniem PiS – była też pułapka na Sobonia, a ten się nie dał w nią złapać. Powtórzył, że w sprawie wyborów nie miał żadnych obowiązków.

W tym czasie wybory powinna organizować Państwowa Komisja Wyborcza, bo ustawa odbierająca jej to prawo, nie weszła w życie aż do 16 kwietnia 2020 roku. Jednak przedstawiciele PKW nie uczestniczyli w żadnych przygotowaniach do wyborów z udziałem Poczty Polskiej i Sobonia. Jednak za to Soboń nie odpowiada – bo działał „nieformalnie”. Szefowie Poczty też – bo działali, jak to powiedział Sasin, na zasadzie „ryzyka biznesowego”.

„Przecież takich rozmów nie prowadzi się po aptekarsku i nie zawsze sporządza notatki” – tłumaczy poseł PiS Wójcik, powołując się na swoje doświadczenie wiceministra sprawiedliwości w rządzie PiS.

Jak władza organizowała wybory w pandemii – co do tej pory ustaliła komisja

Ustalenia z poniedziałku (pogrubioną czcionką) nakładamy na wcześniejsze. Oto kalendarium całej „afery” kopertowej.

Duda ma wygrać, ale pandemia miesza szyki

  • 5 lutego 2020 – marszałek Elżbieta Witek ogłasza wybory prezydenckie na 10 maja 2020 roku.
  • 24 marca – epidemia covidu jest tak poważna, że zostaje ogłoszony stan epidemii i pierwszy wielki lockdown (z zamknięciem lasów, parków i cmentarzy).
  • Rząd wprowadza pierwszy lockdown. Zamknięte zostają parki, lasy i cmentarze. Za łamanie zakazu wychodzenia z domu „bez powodu” policja wystawia mandaty, a Sanepid nakłada kary do 30 tys. zł.
  • Stan epidemii pozwala na skorzystanie z ustaw o stanach nadzwyczajnych. Ale w takim wypadku wybory mogłyby się odbyć dopiero w 90 dni od odwołania stanu nadzwyczajnego. Nikt wtedy nie wie, kiedy to będzie i jaka będzie wtedy sytuacja polityczna. PiS nie chce ryzykować.

„Jarosław nalega” na zrobienie wyborów

  • „Pod koniec marca” pomysł wyborów kopertowych rzuca Adam Bielan. Bo wie, że tak się robi wybory w Bawarii. “Jarosław (Kaczyński – red.) nalega na przeprowadzenie tych wyborów" – miał wicepremierowi Jarosławowi Gowinowi powiedzieć premier Mateusz Morawiecki.
  • 27 lub 28 marca Artur Soboń, wiceminister aktywów państwowych nadzorujący wiele firm państwowych dowiaduje się o takim pomyśle z „projektów złożonych w Sejmie przez PiS”. Z tym że projekt, że wybory organizować będzie Poczta Polska, pojawia się dopiero 31 marca.
  • Jednak pomysł wyborów kopertowych robionych przez Pocztę rodzi się właśnie wtedy w jednej z firm nadzorowanych w MAP – w Orlenie. Zgłasza go Krystian Szostak, były członek władz konkurencyjnego dla Poczty InPostu. Szostak uważa, że Poczta da radę, bo „ma własne drukarnie” (Szostak się myli, ale to wyjdzie na jaw dopiero w połowie kwietnia). Soboniowi tego nikt nie mówi. Prezesi Poczty identyfikują Krystiana Szostaka przed komisją śledczą jako dyrektora biura prawnego Orlenu. Z wyjaśnienia Szostaka przesłanego do OKO.press 19 marca 2024 r. wiemy jednak, że Szostak nie pracował wtedy w Orlenie. Był radcą prawnym z własną kancelarią.

19 marca 2024 r. Krystian Szostak przysyła do OKO.press wyjaśnienie: Dyrektorem Biura Prawnego Orlenu byłem od lipca 2017 do lutego 2018 r. Rozstałem się z tą firmą zaraz na początku lutego 2018 r., na prośbę Prezesa Obajtka, zgłoszoną przez niego w pierwszym jego dniu pracy w charakterze Prezesa Zarządu Orlen S.A. Od tamtego czasu nie pracowałem w żadnym charakterze (w tym nie świadczyłem usług) dla tej spółki, jak również żadnej innej spółki Skarbu Państwa (jedyna spółka Skarbu Państwa, dla której kiedykolwiek pracowałem, to Orlen w ww. okresie lipiec 2017-luty 2018). Tym samym twierdzenia z Pani artykułu (Jak również wcześniejszych artykułów) nie są prawdziwe i uprzejmie proszę o ich usunięcie.

  • 28 i 31 marca – Sejm uchwala przepisy o głosowaniu korespondencyjnym dla osób powyżej 60. roku życia. Ale jeszcze nie dla całej Polski.
  • dopiero 31 marca pojawia się w Sejmie projekt powszechnych wyborów kopertowych. Zakłada on, że wybory organizować będzie rząd i Poczta Polska. Nawet poseł-wiceminister Soboń, który ma się sprawą „nieformalnie zająć”, nie bierze udziału w pracach nad tą ustawą – a w Sejmie już dyskusji o tym nie będzie.

Jacek Sasin znajduje odpowiedniego człowieka dla prezesa

  • „Na początku kwietnia” wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin „nieformalnie prosi” wiceministra Sobonia (który NIE odpowiada za Pocztę Polską), by rozejrzał się „jak to wygląda” i o „ogólny nadzór”.
  • Zdaniem prezesa Poczty Przemysława Sypniewskiego takich wyborów Poczta nie jest w stanie przeprowadzić. 1 lub 2 kwietnia Jacek Sasin zwraca się więc do wiceministra obrony narodowej Tomasza Zdzikota, by zastąpił Sypniewskiego. Soboń w tym nie bierze udziału. Nowy prezes oficjalnie ma się m.in. zająć wyborami korespondencyjnymi dla osób w wieku 60+. Sasin obiecuje mu modyfikację przepisów – rozwieją one „wątpliwości Sypniewskiego”. Obiecuje, że w ustawie o powszechnych wyborach kopertowych będzie napisane np., że pakiety wyborcze nie mają statusu przesyłek poleconych – można je będzie po prostu wrzucić do skrzynki. To jest dowód na to, że gdzieś w PiS ktoś rozmawia o ustawie. Ale nie wiadomo, gdzie i kto. Soboń twierdzi, że on nie.
  • 3 kwietnia do warszawskiej prokuratury trafia od prywatnej osoby zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa: organizacja wyborów w pandemii narazi mnóstwo ludzi na niebezpieczeństwo zachorowania i śmierci.
  • 3 kwietnia. Tomasz Zdzikot zostaje prezesem Poczty Polskiej. Nie ma doświadczenia pocztowego, ale uważa, że zna się na zarządzaniu.

Władza organizuje wybory bez ustawy

  • 6 kwietnia warszawska prokuratorka Ewa Wrzosek dostaje sprawę organizacji wyborów kopertowych. Sprawę tę zastępczyni Prokuratora Rejonowego Edyta Dudzińska kwalifikuje standardowo – pod art. 165 Kodeksu Karnego (zagrożenie epidemiczne) i opatruje niewyraźną adnotacją.
Prezes Poczty Zdzikot zauważa przed komisją, że tego dnia „nikt nie spodziewał się, że ustawa spowoduje taki konflikt”.
  • 6 kwietnia w nocy i po awanturze w Sejmie, PiS uchwala ustawę o wyborach kopertowych. Ustawa zakłada też, że Marszałek Sejmu mógłby zmienić termin wyborów z 10 maja na inny (ale opanowany przez opozycję Senat ma miesiąc na zajęcie się sprawą, więc ustawy nie ma).
  • O realizacji tej ustawy (nieistniejącej) wicepremier Sasin rozmawia z nowym prezesem Poczty Zdzikotem. I będzie je prowadził regularnie do 10 maja – zeznaje Zdzikot. Soboń to potwierdza.

Gowin protestuje

  • 6 kwietnia wicepremier Jarosław Gowin podaje się do dymisji. Uważa, że wybory kopertowe doprowadzą do gwałtownego rozpowszechnienia się pandemii, a poza tym państwo nie jest w stanie takiej operacji przeprowadzić i wszystko skończy się katastrofą i międzynarodową kompromitacją. Bez głosów gowinowców PiS nie odrzuci spodziewanego sprzeciwu Senatu.
  • 7 kwietnia Soboń w Ministerstwie Aktywów Państwowych ma spokanie z wiceprezesem Poczty Kurdzielem. Soboń twierdzi, że było „nieformalne”, bo on nie ma tego w obowiązkach. A Kurdziel – że nie spotykał się z Soboniem prywatnie. „Spotykali się przedstawiciele Poczty i MAP – więc nie było to spotkanie towarzyskie”.
  • Między 7 a 14 kwietnia, trwają na szczytach władzy narady i analizy z udziałem Poczty Polskiej, jak te wybory przeprowadzić. Pomysły się zmieniają. Do żadnego nie ma podstawy prawnej w postaci ustawy. Od 8 kwietnia w rozmowach uczestniczy szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk.

Kaczyński demonstruje stosunek do prawa

  • 10 kwietnia, Wielki Piątek, do wyborów został miesiąc – Jarosław Kaczyński jedzie na cmentarz na grób rodzinny. Jest jedyną osobą w Polsce, której się to udało – cmentarze są zamknięte.
Pokazuje w ten sposób podwładnym, jakie jest jego podejście do przepisów i procedur.
  • Kolejne spotkanie na szczycie w sprawie wyborów kopertowych w rezydencji premiera przy ul. Parkowej (uczestnicy to m.in.: Kaczyński, Sasin i prezes Poczty Polskiej Zdzikot) ma „charakter rozmowy politycznej, czy ustawa z 6 kwietnia będzie miała większość [po spodziewanym wecie Senatu]”. Nie ma na nim przedstawicieli Państwowej Komisji Wyborczej. Nowy prezes Poczty, którego na spotkanie na szczycie zaprosił Sasin, zapewnia polityków, że wybory kopertowe da się zorganizować. Ale „pod pewnymi warunkami”, które zależą od polityków: musi wejść w życie ustawa z 6 kwietnia i to na podstawie powszechnego konsensusu, bo zaangażować w wybory trzeba np. samorządy.
  • Że konsensusu nie będzie, widać od razu. Na spotkaniu tym szef MSWiA Mariusz Kamiński w ataku furii grozi posłowi partii Gowina Michałowi Wypijowi więzieniem i “zniszczeniem” za protest w sprawie wyborów kopertowych [tego ataku Zdzikot nie pamięta, ale nie może „wykluczyć”; przyznaje, że było nerwowo].

Poczta odkrywa problem braku skrzynek pocztowych

  • Tymczasem do obradujących na „roboczych” spotkaniach Sobonia dociera, że 4 mln osób w Polsce nie ma skrzynek pocztowych. Co prawda pakiety wyborcze (wedle nieobowiązującej jeszcze ustawy z 6 kwietnia) nie wymagają potwierdzenia odbioru, ale gdzie je zostawić, jeśli nie ma skrzynek?
  • Okazuje się, że Poczta Polska nie ma też wystarczającej infrastruktury. Do wydrukowania kopert z kartami trzeba zaprosić podwykonawców. I to szybko.
  • Wiadomo też już, że z powodu pandemii brakuje chętnych do pracy w komisjach wyborczych i nie ma podstaw prawnych, by samorządy przekazały spisy wyborców Poczcie. Nie wiadomo, jak chronić członków komisji wyborczej, ani czy w ogóle wytrzymają 12 godzin w maseczkach na twarzy. Poczta przeprowadza analizy zasobów firm ochroniarskich – bo dociera do niej, że urny wyborcze z powodu pandemii nie będą mogły stać w placówkach pocztowych, tylko na zewnątrz i jakoś trzeba ich pilnować (Zdzikot).

Tajemnica spotkania 15 kwietnia

  • 14 kwietnia były prezes Poczty Polskiej Sypniewski mówi wiceministrowi Arturowi Soboniowi, że wybory są nie do przeprowadzenia. Potrzeba na nie 6-8 tygodni, a zostały cztery. Soboń potwierdza takt takiej rozmowy. Mówi jednak, że Sypniewski mówił mu o „rozwiązywaniu problemów”, a nie o tym, że są one „nierozwiązywalne”. A poza tym przecież Soboń „formalnie” nie znał się na Poczcie. W efekcie nikt ostrzeżeń Sypniewskiego nie potraktował poważnie (sam Sypniewski nie miał dostępu do Sasina).
  • 15 kwietnia – wiceminister Soboń organizuje telekonferencję z udziałem szefów Poczty Polskiej, urzędników i przedstawicieli prywatnych firm, które następnie zarobią na organizacji tych wyborów. Wtedy zapada decyzja o tym, jak będą przygotowywane pakiety wyborcze. Firmy na to spotkanie zaprasza Soboń na podstawie listy od Kurdziela. Soboń chce poznać „potencjał na rynku”, Kurdziel jednak mówi, że to miał być całkiem formalny dialog techniczny umożliwiający wyłonienie wykonawców do wsparcia Poczty w organizacji wyborów. Zebrani rozmawiają o „insertowaniu pakietów wyborczych”, co jest „krytycznie ważnym szczegółem technicznym” dla przeprowadzenia wyborów przez Pocztę.
  • Soboń unika jak ognia odpowiedzi na pytanie, kto to spotkanie zorganizował. W czasie konfrontacji Kurdziel mówi jednak: „Soboń polecił mi to spotkanie zorganizować”. Soboń potwierdził też, co do zasady informacje z takich spotkań przekazywał wicepremierowi Sasinowi.
  • Według prezesów Poczty Soboń po rozmowie z Sasinem mówi im, że powinni organizować wybory „na zasadzie ryzyka biznesowego”. Czyli bez ustawy i umowy z rządem. Soboń tego jednak akurat nie pamięta.

Nie ma ustawy, premier decyduje, a Sasin się stara

  • 16 kwietnia premier Mateusz Morawiecki wydaje decyzję administracyjną o organizacji wyborów kopertowych. Problemem jest to, że powołuje się na ustawę, która nie obowiązuje.
  • Tego samego dnia Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych dostaje decyzję wydrukowania kart wyborczych (zeznanie Zdzikota).
  • 16 kwietnia staje się jasne, że Senat nie rozpatrzy ustawy z 6 kwietnia przed 5 maja. Prezes Poczty Zdzikot wie już, że wybory są nie do przeprowadzenia. Uważa jednak, że gdyby nie zrobił teraz nic i czekał na ustawę do 6, 7 czy 9 maja, to wyjdzie na to, że Poczta się do wyborów nie przygotowała. „Musi” więc organizować wybory bez ustawy – by nikt nie obarczył go potem odpowiedzialnością za niepowodzenie. Poczta więc dalej organizuje wybory „na zasadzie ryzyka biznesowego”.
  • Kolejna ustawa covidowa – z 16 kwietnia – odbiera Państwowej Komisji Wyborczej prawo organizowania wyborów. To pogłębia chaos – bo ustawa z 16 kwietnia wchodzi w życie, a ustawa z 6 kwietnia – nie, aż do 9 maja 2020 roku.

Poczta Polska nie chce być winna, Soboń też nie

  • Poczta Polska (wiceprezes Grzegorz Kurdziel) informuje mailem wicepremiera Sasina, że pierwsze pieniądze na wybory trzeba będzie wydać do końca tygodnia (17 kwietnia). Na co Sasin odpisuje, że jest gotowy podpisać umowę, która będzie podstawą do wydawania pieniędzy. Prezes Poczty Zdzikot podkreśla, że Sasin obiecał mu, że na pewno umowę zawrze. Soboń nie bierze w tym udziału. Zeznaje, że decyzje podejmował Sasin.
  • 21 i 22 kwietnia Soboń udziela wywiadów w mediach o wyborach kopertowych. Mówi tam o wielu szczegółach organizacji zbierania głosów. O tym, jak będą identyfikowani wyborcy i jak będą zbierane głosy (do worków). Pokazuje to, że ma ogromną wiedzę o tych przygotowaniach. Nie dzieli się publicznie żadnymi wątpliwościami i bagatelizuje pytania dziennikarki – choć teraz, przed komisją – zeznaje, że tych wątpliwości miał wtedy coraz więcej.

Na zdjęciu u góry: komisja śledcza słucha fragmentu wywiadu Sobonia dla „Gazety Wyborczej” z 22 kwietnia 2020 roku. Fot. Mateusz Skwarczek/Agencja Wyborcza.pl

  • 22 kwietnia – Poczta wysyła wicepremierowi Sasinowi projekt umowy. Sasin jej nie podpisze. Zdzikot podkreśla, że Sasin nie zgłaszał żadnych uwag do przesłanego mu projektu i nie ma pojęcia, dlaczego Sasin go nie podpisał. „Do zawarcia umowy powinno było dojść”. W sumie Poczta „w ramach ryzyka biznesowego” wyda 88 mln zł.

Skąd wziąć listy wyborcze?

  • W nocy z 22 na 23 kwietnia 2020 roku wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast dostają w niepodpisanym mailu wnioski o przekazanie danych ze spisu wyborców. Poczta wysyła je na podstawie ustawy z 16 kwietnia. Na jej podstawie samorządy mogą „rozpatrzyć” wniosek Poczty. I rozpatrują – w większości odmownie. Zdaniem PiS to zachowanie opozycji uniemożliwiło przeprowadzenie wyborów.
ALE do rządowych organizatorów „wyborów kopertowych” dociera wtedy, że samorządy prowadzą spisy wyborców w różnych formatach i w ogóle nie da się ich szybko użyć.
  • Zdzikot przed komisją: „To doprowadziło władze do stworzenia centralnego rejestru wyborców w 2023 roku”. Zdaniem Zdzikota pozyskane dane Poczta zniszczyła.
  • Soboń przed komisją: bez spisów nie dało się przeprowadzić wyborów. „Na tym polega człowiek myślący, że ma wątpliwości”.
  • Prezes Zdzikot zaopatruje się w opinię prawników, że nie mógł czekać na umowę, gdyż decyzja premiera z 16 kwietnia miała klauzulę natychmiastowej wykonalności.
  • Soboń takiego dokumentu nie ma – ale ma formalny zakres obowiązków, który nie obejmuje współpracy z Pocztą. I tym będzie się bronił.
  • Na podstawie obietnicy Sasina Poczta bierze się jednak za “organizację wyborów” (są na to maile o kalkulacji kosztów), choć jej szefowie zdają sobie sprawę, że nie wolno im tego robić.

Władza umarza śledztwo po dwóch godzinach

  • 23 kwietnia około godz. 16:00 prokurator Ewa Wrzosek wszczyna sprawę w sprawie zagrożenia epidemiologicznego stwarzanego przez organizację wyborów kopertowych. Wcześniej ustaliła, że zgłoszenie obywatela może być zasadne. Epidemiolodzy ostrzegają, że ustawa „kopertowa” procedowana przez parlament jest obarczona ryzykiem dla osób pracujących przy wyborach, a przez to doprowadzi do rozprzestrzenienia się pandemii. Po godz. 18:00 sprawa zostaje umorzona przez jej zwierzchniczkę, prok. Edytę Dudzińską. Przed komisją zeznaje ona, że Wrzosek nie miała prawa zajmować się tą sprawą, gdyż niewyraźna dekretacja Dudzińskiej na aktach to słowa „dla mnie”. Nikt nie zauważył w prokuraturze, że prok. Wrzosek ma od trzech tygodni nie swoją sprawę. Nikt nie ustalał też, jak do rzekomej pomyłki doszło. Wedle komunikatu rzeczniczki prokuratury z 23 kwietnia powodem umorzenia jest to, że do przestępstwa nie doszło: wyborów nie było i nie wiadomo, kiedy będą (!). Tego dnia wiadomo już, że wybory są praktycznie nie do przeprowadzenia, a poszły na nie bez podstawy prawnej pieniądze publiczne. Reakcja zwierzchników Dudzińskiej, którzy wysyłają ją do pracy po godzinach, świadczy o tym, że gdzieś na górze w PiS ktoś już zaczyna sobie z tego zdawać sprawę.

Gowin dostaje ostrzeżenie

  • PiS jednak dalej szuka większości dla operacji „wybory kopertowe”. Chce za wszelką cenę przepchnąć ustawę. Świadek Paweł Kukiz słyszy wprost, że chodzi o zwiększenie szans wyborczych Andrzeja Dudy. Co oznacza, że władza wykonawcza łamie prawo, by wpłynąć na wynik wyborów. Ale też oznacza, że wiedza o tym, że wybory nie są do zrobienia, nie dociera do Jarosława Kaczyńskiego. Zapewne dlatego, że „nieformalne” działania nie zamieniają się w formalne dokumenty, gdyż władza PiS, by użyć określenia posła Wójcika, nie pracuje „po aptekarsku”.
  • W tym mniej więcej czasie tajemniczy funkcjonariusz służb specjalnych ostrzega Gowina, by miał się na baczności. “Zbierane są na pana haki”. Do ojca posła Michała Wypija zgłasza się tymczasem doradca Andrzeja Dudy Jerzy Milewski z prośbą, by syn zmienił zdanie (spotkanie odbywa się na stacji benzynowej pod Szczytnem).
  • Gowin rozmawia z posłami ówczesnej opozycji i “próbuje znaleźć jakieś rozwiązanie”. "Nie czułem się osobiście szantażowany, ale wiem o rozmowach, jakie odbywali posłowie Porozumienia. Ówczesna wiceminister Iwona Michałek była zaproszona przez Mateusza Morawieckiego na spotkanie do wilii premiera i tam sugerował jej dymisję, jeśli nie poprze tych wyborów. Z kolei członkowie rodziny Michała Wypija pracujący w administracji byli nagabywani, by wpłynęli na pana posła” – zeznaje Gowin przed komisją.

Straszenie posłów od Kukiza

  • Politycy PiS próbują zmusić do głosowania za wyborami kopertowymi (kiedy ustawa wróci z Senatu) posłów z ugrupowania Paweł Kukiza.
  • Świadek Jarosław Sachajko, kolega Kukiza przyznaje, że prezes firmy drobiarskiej Cedrob zaprosił go do premiera, by tam zaproponować mu – posłowi ówczesnej opozycji – stanowisko w Ministerstwie Rolnictwa za poparcie wyborów kopertowych. Sachajko lobbuje tam za swoim „programem białkowym” i z negocjacji nic nie wychodzi.
  • Sam Kukiz – wtedy poseł niepopierający PiS (obecnie, w trzeciej swojej kadencji – wybrany z list PiS) – ujawnia tę korupcję w ogromnym, emocjonalnym i bardzo szczegółowym wpisie na Facebooku z 5 maja. Pisze, że PiS stawia na swoim „dzięki gangsterskim metodom przekupstwa i szantażu”. A także, że „Dworczyk na to, że taka jest linia partii, że wybory muszą być w maju i nic się nie da zrobić”. Tymczasem opozycja próbuje przeciągnąć na swoją stronę ludzi Gowina, oferując mu stanowisko marszałka Sejmu – zeznaje Kukiz.

Problemy okazują się nie do przejścia: 10 maja jest nierealny

  • Kolejne analizy doprowadzają organizatorów wyborów kopertowych do wniosku, że wybory będzie trzeba przesunąć na 17 maja. I taką datę wskazywał na „spotkaniach roboczych” z Pocztą Soboń. Na to także nie było żadnej prawnej podstawy – bo ustawa z 6 kwietnia nie weszła w życie.
  • Wedle prezesa Zdzikota 17 maja to też był termin nierealny. W grę wchodzi 23 maja i to tylko dla I tury. II tura jest w ogóle niewykonalna, bo nie da się jej organizować w dwa tygodnie, jak wymaga prawo.
  • W planie organizacji wyborów przez Pocztę Polską nie ma w ogóle mowy o II turze wyborów prezydenckich. Ale „to nie był problem Poczty – ona miała tylko doręczyć pakiety” – zeznaje Zdzikot. Tłumaczy się, że choć nikt w kraju nie byłby w stanie przygotować i rozdystrybuować nowych pakietów wyborczych do II tury, to przecież „może ktoś w Unii Europejskiej umiałby to zrobić”.
  • Soboń zeznaje, że o niemożliwości zorganizowania II tury nie wiedział „na początku kwietnia”, ale potem jego wiedza była „szersza”. W III dekadzie kwietnia wie też, że Poczta nie dostała spisu wyborców, więc także I tura jest niemożliwa 10 kwietnia. Tak więc w drugiej połowie kwietnia wybory „kopertowe” są organizowane ze świadomością, że nie da się ich zacząć ani dokończyć. Soboń tłumaczy się jednak, że „nie mógł się zajmować II turą, bo nie wiedział, czy będzie potrzebna”. Nie rozumie też, dlaczego on miałby mieć „jakiś plan na II turę” – nie był „formalnie” za to odpowiedzialny.
  • Soboń tłumaczy: „nie wiadomo, czy wybory były do zorganizowania, gdyż nie sprawdzono tego w praktyce”.

Soboń próbuje zatrzymać pociąg, a potem jedzie w góry

  • 30 kwietnia – Soboń w mailu do szefa KPRM Michała Dworczyka przedstawia cały zestaw argumentów przeciwko organizacji wyborów kopertowych. Zebrał rzeczywiście (co potwierdzają inni świadkowie) wiedzę w czasie kolejnych spotkań i rozmów. Po wysłaniu tego maila jedzie na majówkę w góry.
Soboń jest pierwszą osobą, która odważa się powiedzieć STOP. Mail wysyła na prywatną skrzynkę Dworczyka, której zawartość ujawni potem Poufna Rozmowa.
  • Soboń przed komisją śledczą nie potwierdza autentyczności maila (gdyż komisja weszła w jego posiedzenie „w sposób nielegalny)”, ale jego treść uznaje za prawdopodobną. Przyznaje bowiem, że stan jego wiedzy na koniec kwietnia był większy, niż na początku kwietnia, kiedy „Sasin prosił go, by się rozejrzał”. "W tym czasie rozmowy o wyborach kopertowych prowadził niemal codziennie. I nie może wykluczyć, że takie myśli zawarł w jakimś mailu.
  • Ale 30 kwietnia o 14:23 od Sasina do Sobonia trafia pismo z Poczty Polskiej, która zwraca się formalnie o zwrot poniesionych wydatków na wybory kopertowe. I mowa jest w nim o 88 milionach. Pismo est papierowe, ale zarejestrowane w systemie elektronicznego zarządzania dokumentacją. Więc wiadomo dokładnie, kto, kiedy i co z nim zrobił: Soboń trzyma je u siebie w folderze, by zakończyć sprawę po 16 miesiącach.

Władza robi w tył zwrot

  • Do wyborów ogłoszonych przez marszałkinię Witek zostaje tydzień. Ustawy nie ma – więc ani resort Sasina, ani resort Mariusza Kamińskiego nie podpisują umów na prace dotyczące organizacji wyborów. Ale Poczta Polska podpisuje umowy z pośpiesznie wybranymi podwykonawcami i wydaje pieniądze.
  • 4 maja wiceprezes Kurdziel ogłasza w wywiadzie dla DGP, że pakiety wyborcze wyborcom będą dostarczać dwójki listonoszy. Jednak, jak powie w 2024 roku komisji, kolportaż możliwy jest dopiero od 11 maja. Czyli termin 10 maja jest nierealny.
  • „Po 5 bądź 6 maja” PiS zaczyna rozważać przesunięcie terminu wyborów i umożliwienie opozycji zmianę kandydatów (zeznania Gowina).
  • 6 maja – Jarosław Kaczyński w końcu zmienia zdanie i zgadza się, że wyborów nie da się przeprowadzić 10 maja.
  • “Przed 7 maja” – Poczta Polska dowiaduje się, że wyborów nie będzie.
  • 7 maja – wybory w konstytucyjnym terminie 10 maja odwołują na konferencji prasowej Jarosław Kaczyński z Jarosławem Gowinem. Decydują nie tylko za marszłakinię Witek (która ogłosiła wybory na 10 maja), ale i za Sąd Najwyższy: „Po upływie terminu 10 maja 2020 roku oraz przewidywanym stwierdzeniu przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, marszałek Sejmu RP ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie”. Wtedy też o tym, że wyborów nie będzie, dowiaduje się Artur Soboń, co by świadczyło o tym, że mail do Dworczyka był zakończeniem jego „nieformalnych” usług przy wyborach.

Ale to nie koniec

  • 8 maja – wieczorem w siedzibie PiS na Nowogrodzkiej rozważana jest nowa data wyborów kopertowych: 23 maja. Nie ma żadnej podstawy prawnej do tego. Sprzeciwia się temu Gowin, a po jego interwencji – także Andrzej Duda.
  • Do 10 maja służby państwowe rejestrują 15 tys. zakażeń covidem. Umiera 800 osób.
;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze